• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
« Wstecz 1 2
[14-15 kwietnia 1972r.] Rejony Skandynawskie - Nicholas i Cynthia

[14-15 kwietnia 1972r.] Rejony Skandynawskie - Nicholas i Cynthia
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#1
08.08.2023, 21:36  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.01.2024, 21:13 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Nicholas Travers - osiągnięcie Piszę, więc jestem

14-15 kwietnia 1972r.
Anglia i Skandynawia

Ostatnią osobistą rozmowę Nicholas z Cynthią miał dwa dni temu. Panna Flint wspomniała, że na przygotowanie zestawu ziół na wzmocnienie jego organizmu, potrzebowała by około dwóch dni. Zgodził się na ten termin. Nie zdążył tylko ustalić z nią szczegółów dostarczenia owej mieszanki, gdyż ktoś właśnie pilnie potrzebował skorzystać z jej pomocy. Nicholas szybko załapał zmianę sytuacji i podziękował dziewczynie za informacje i zajęcie się sprawą. Stażystę omiótł tylko surowym spojrzeniem, przyjmując jego uprzejmość przywitania się. Wrócił do siebie, aby odpocząć przed planowaną podróżą.

Następnego dnia w pracy, Nicholas zostawił Cynthii osobistą wiadomość, że od piątku tego tygodnia bierze wolne, z powodów rodzinnych i może być nieobecny przez jakiś tydzień. Dlatego robił w pracy nadgodziny, aby wszystkie swoje sprawy zakończyć na czas swoje nieobecności. Równie dobrze mógł olać jej pomoc, ale podświadomie wiedział, że tego potrzebuje. Z jakiegoś powodu ostatnio przygotowana przez nią herbata, pomogła na tyle, że bez problemów mógł wrócić do siebie i zażyć odpowiednie lekarstwa. Uznał więc, że na drogę mogą mu się te zioła przydać.

W piątek, późnego wieczora, Nicholas czekał na Cynthię w małej bocznej uliczce odchodzącej od Śmiertelnego Nokturnu. Tam Nicholas miał przygotowany świstoklik w postaci pozostawionego na ziemi zaniedbanego kapelusza mugolskiego. Ze sobą miał także bagaż w postaci torby podróżnej. Wygodniejszej, niż walizka. Nie brał ze sobą zbyt wiele rzeczy, a tylko te najpotrzebniejsze. Sam z kolei był ubrany w dość ciemne szaty, zimowo wiosenne. Tam, gdzie zamierzał się udać, może być nawet bardziej chłodniej niż tutaj. Mieli wyznaczoną godzinę, choć jak to on, zawsze zjawiał się przed czasem.

Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#2
13.08.2023, 00:13  ✶  
Była słowną kobietą, więc jeśli powiedziała, że przygotuje wszystko w dwa dni, tak właśnie będzie. Było to mnóstwo czasu, jeśli praktycznie wszystkie odpowiednie kompozycje miało się we własnej pracowni, a dokupienia jedynie wymagał sproszkowany hibiskus. Stażysta nie pytał o wizytę Yaxleya w prosektorium, nie miał powodu, ani tym bardziej pozycji uzasadniającej taką ciekawość.
Wszystko popakowała w odpowiednie woreczki z pochłaniającymi wilgoć zabezpieczeniami oraz w małe słoiczki, czego łącznie wyszło jej siedem różnych mieszanek. Skład i działanie każdej z nich opisane były na białej etykietce, którą przykleiła do grubego szkła lub za pomocą sznurka, układając wszystko w pudełku wysyłanym słomom. Nie robiła tego dla poklasku lub wdzięczności, ot zwykła przysługa dla przedstawiciela szlachetnego rodu, syna przyjaciela jej ojca. Nie spodziewała się niczego innego po Nicholasie, jak wiadomości, którą przyjęła z krótkim westchnięciem, wsuwając pergamin do bocznej kieszeni torebki. Wiadome było, że nie można zostawiać rzeczy na biurku, bo wtedy są do ogólnego względu, nikt tu przecież się nie szczypał z czytaniem cudzych raportów lub papierów. Ministerstwo było gniazdem plotek i roznoszących je żmij. Do czasu spotkania, pakunek był bezpiecznie przechowywany.

Miejsce całkiem przypadkowe, które miało zapewnić im spokój oraz anonimowość. Piątek był też dogodnym dniem przez wszechobecny pośpiech. Ludzie przeciskali się przez uliczki zaczarowanego Londynu, gnając do domu lub do pubu, na randkę lub oficjalne przyjęcie. Piątek był chyba najważniejszym wieczorem tygodnia, zawsze odnosiła takie wrażenie. Ojciec mówił, żeby nie poruszała się sama po Nokturnie, ale nekromanta nie czuła strachu przed okrytą złą sławą uliczką, doskonale umiała sobie poradzić pomimo niepozornego i delikatnego wyglądu. Zerknęła na zegarek, do spotkania wciąż było kilka minut. Ona również nigdy się nie spóźniała. Wieczór był dość chłodny, kwietniowe powietrze było wilgotne i potrafiło zostawić zaróżowione policzki. Obcasy stukały o bruk, karmelowy płaszcz na dwa rzędy guzików miała zapięty, niedbale przewiązany w talii. Miała również swoją torebkę, magicznie powiększoną tak, aby wewnątrz zmieściło się wszystko i żeby waga się nie zmieniła. Jasne włosy puszczone były luzem, opadały niesfornie na ramiona i plecy, ciągnąć się do ich połowy. Zauważyła go od razu, zatrzymując się krok lub dwa przed nim. Nie była zaskoczona obecnością torby.
- Dobry wieczór, Panie Yaxley. - zaczęła spokojnym i zrównoważonym tonem, dodatkowo kiwając głową na przywitanie. Błękitne tęczówki bezwstydnie przemknęły po jego sylwetce, a następnie twarzy, jednak tym razem nie uśmiechała się w sposób, w jaki robiła to w godzinach pracy — słodki i delikatny. - Przygotowałam kilka mieszanek, zależnie od Pana potrzeb. Wszystko jest opisane, zarówno skład, jak i ilość na porcję. Gdyby się kończyły, proszę dać mi znać.
Wyjaśniła mu rzeczowo, wiedząc, że był człowiekiem konkretnym i do tego w pośpiechu. Zsunęła jedno z ramiączek torebki, uchylając ją, aby odnaleźć w niej paczkę, gdy niespodziewanie poczuła uderzenie w plecy. Gdyby nie miała obcasów, to pewnie nic takiego by się nie stało, ale niefortunnie poleciała do przodu, usiłując nieporadnie złapać równowagę. Dwójka kłócących się, dyskutujących żywo mężczyzn nawet nie zwróciła uwagi na bałagan, który spowodowała. Cynthia natomiast nie zwróciła uwagi na kapelusz, który zakołysał się i zaczął unosić, wprawiony w ruch również ich potem, chociaż ona chyba dostała łokciem. Nie była pewna.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#3
13.08.2023, 01:37  ✶  
Panna Flint wykazała się również punktualnością, a nawet stawieniem przed umówionym czasem. Kiedy Nicholas usłyszał stukot obcasów, odbijających echo dźwięku na kamiennej uliczce, spojrzał w jej kierunku bez jakiejkolwiek reakcji. Przyszła na czas. Gdyby nie zdążyła, najwyżej dostarczyłaby mu paczkę, kiedy wróci z planowanej podróży. Jednakże przygotowane przez nią mieszanki, mogłyby pomóc mu nieco przetrwać, uśpić na dłużej chorobę.
- Dobry wieczór.
Odpowiedział również z kulturą, skinąwszy głową. Wziął swoją torbę i wysłuchał młodej damy, co miała mu do przekazania. Lubił, kiedy przechodziło się od razu do konkretów. Zrozumiał co mu przekazała i czekał, aż dostarczy mu wspomnianą paczkę z mieszankami ziół, przeznaczonych do zaparzania jako herbaty.
Yaxley, jako że był od panny Flint znacznie wyższy, dostrzegł za jej plecami dwóch kłócących się mężczyzn, którzy postanowili wejść akurat w tę część ulic, w celu siłowego rozwiązywania swoich problemów. Nie zdążył szybko zareagować, gdyż popchnięta przez jednego z nich Cynthia, wpadła na Nicholasa. On z kolei cofnął się tak, że dotknął świstoklik swoim butem. Spowodowało to jego aktywację. Zawirował i unosił się dotykając rondlem pleców Yaxleya. Zawirowało i dość szybko znaleźli się oboje w innym miejscu, upadając na nieznany dziewczynie trawiasty teren.
Nicholas pozbierał się, podnosząc na równe nogi, odnajdując Cynthię.
- Niedobrze…
Rzekł do siebie, niezbyt zadowolony z tego, co właśnie miało miejsce. Panna Flint okazała się być pasażerem na gapę. Widocznie nie powinien z nią umawiać się w takim miejscu. Podszedł do niej i jeżeli miała problemy ze wstaniem, użyczył jej swojej dłoni. Mogła zauważyć po jego wyrazie twarzy, że nie na rękę jej dzisiaj jej obecność w tych rejonach.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#4
14.08.2023, 23:45  ✶  
Spóźnianie się było brakiem szacunku, a przed tym przestrzegał ją nie tylko ojciec, sama się z tym pilnowała. Owszem, czasem zdarzał się jakiś wypadek, na który nie miało się wpływu i przez to człowiek się spóźniał, ale na szczęście nie zdarzało się to zbyt często. Nicholas był gotowy do drogi, torbę zauważyła od razu, gdy wyszła zza zakrętu i stukot rozniósł się po Nokturnie. Nienatrętnie zlustrowała go wzrokiem, jakby z przyzwyczajenia próbując znaleźć coś w jego spojrzeniu lub posturze, jednak Yaxley zdawał się wyciszony, jak zwykle i pozbawiony jakichkolwiek emocji na twarzy. Wiedziała też, że się śpieszył, uprzedzał.
Podmuch wiatru zakołysał jasnymi włosami, gdy się przywitała, zatrzymując i pozwoliła sobie na krótkie spojrzenie bezpośrednio w niebieskie oczy, nieco ciemniejsze od jej własnych. Wyjaśniła mu wszystko to, co powinien na temat paczki wiedzieć i już czuła ją pod palcami, gdy nastąpiła cała seria niefortunnych wydarzeń. Nokturn rządził się własnymi prawami, nie należało o tym zapominać. Tutaj tego typu sprzeczki i pełne gestów dyskusję nie były czymś niespotykanym. Na Pokątnej panowała większa ogłada, nawet jeśli przechodniów było więcej.
Czuła, że traci równowagę, a jej dłonie instynktownie złapały się jego torsu, żeby się nie wywalić. Nie zamknęła jednak oczu i już chciała się wyprostować, gdy stała się rzecz jeszcze dziwniejsza, zupełnie niespodziewana. Znała to uczucie, cholernie nieprzyjemnie ściskało żołądek, wywoływało zawroty głowy. Teleportacja. I to nie taka zwykła, krótka — ta zasysająca, która oznaczała świstoklik.
Chwilę później tkwiła na trawie. Ziemia była chłodna, powietrze znacznie zimniejsze, ale jego zapach był przyjemnie czysto, orzeźwiający. Nie było tu smrodu Londynu. Podniosła się do pozycji siedzącej, prostując głowę i ściągając brwi zaskoczona, omiotła spojrzeniem znajdujący się dookoła teren. Nie byli już w Anglii. Mimowolnie zerknęła ku niebu, a potem na horyzont, aby ostatecznie odszukać wzrokiem swojego przypadkowego porywacza. Yaxley nie wyglądał na zadowolonego i wcale mu się nie dziwiła, ale czy to nie ona była w gorszej sytuacji? Zwilżyła wargi, łapiąc jego dłoń i wstając, a potem doprowadziła ubranie do porządku, pozbywając się z niego zagnieceń oraz źdźbeł trawy. Poprawiła też torebkę, do której zajrzała, aby upewnić się, czy paczka z przygotowanymi mieszankami nie odniosła żadnych szkód podczas tej niespodziewanej podróży.
- Dokąd nas przeniosło? - zapytała znów rzeczowo, powstrzymując się od słów, które z innym rozmówca mogłyby rozluźnić atmosferę. Nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń, nie bardzo wiedziała, jak powinna się zachować, jednak na twarzy Cynthii na próżno było szukać nieporadności lub złości. Ot, stało się, a ona była dorosłą czarownicą, która przecież poradzi sobie w każdej sytuacji. Jej ojciec na pewno zrozumie i nie będzie się wściekał, jeśli wspomni o Nicholasie, wszak ufał jego rodzinie. Nie sądziła jednak, że statek Williama zawita do Londyńskiego portu dzisiejszego wieczora. Wyprostowała głowę, krzyżując ręce pod biustem i wbiła w niego spokojne spojrzenie. Wioska lub miasteczko nie mogło być daleko, chyba że był fanem biwakowania i namiotów, ale w to z jego zdrowiem trudno byłoby uwierzyć. Nie chciała pytać, dlaczego tu był. - Najrozsądniej byłoby znaleźć karczmę i kogoś, kto aktywowałby świstoklik powrotny, abym mogła wrócić i nie zakłócać Panu podróży, Panie Yaxley.
Dodała z delikatnym wzruszeniem ramion, kierując się jak zwykle rozsądkiem. Praktyka nekromanty nauczyła ją sztuki okiełznania emocji, które były w kontakcie z nią niezwykle zwodnicze. Było to praktyczne, wygodne w życiu codziennym. Oby los im bardziej sprzyjał i specjalizujący się w transporcie magicznym czarodziej, mieszkał gdzieś nieopodal.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#5
16.08.2023, 22:15  ✶  
Wybierając Nocturn, Nicholas zdawał sobie sprawę z nieprzewidzianych sytuacji jakie miewały miejsce. Być może stąd lepiej było mu się gdziekolwiek przenosić za pomocą świstoklika, gdzie nikogo nie interesowałoby co robi i gdzie się udaje. Jeżeli musiałby to robić z miasta. Równie dobrze mógł wybrać się do jakiegoś parku, wzgórza, lasu, nad jezioro i stamtąd gdziekolwiek się przenieść. Jednakże w tym tygodniu zdrowie mu trochę dało w kość i musiał wybrać bliższy teren od swojego miejsca zamieszkania.
Żadne z nich, ani Nicholas i Cynthia, nie spodziewało się totalnie zaskakującego zdarzenia, że kobieta zostanie przeniesiona wraz z nim do innego kraju. Jednak jak już się tak stało, zostało tylko westchnąć i wykombinować pannie Flint powrót do Anglii. Stamtąd dalej poradziłaby sobie sama.
Yaxley użyczając dłoń, pomógł jej wstać i sprawdził jeszcze czy nic jej się nie stało i jest cała. Lądowania bywają różne. Puścił jej dłoń, mając pewność że jest cała. Troska obustronna. Gdyby Cynthii coś się stało, jej ojciec nie byłby pewnie zadowolony. Może i mu ufa, ze względu na relacje rodzinne.
- Jesteśmy na terenach Norwegii.
Udzielił jej odpowiedzi na pytanie, jakie zadała. Nie mówił jej, gdzie się wybiera. Ta podróż była jego sekretem i jednocześnie pracą. Łączył dwa w jednym. Nicholas był z bagażem przygotowany tylko dla siebie. Różnica temperatur była bardzo odczuwalna, biorąc pod uwagę, że Norwegia i Anglia miały inne położenie równikowe. Dookoła były tylko tereny zielone, ale bardziej budzące się wiosną do życia. Było chłodno, jeśli nie bardziej niż w Wielkiej Brytanii.
Nicholas rozejrzał się dokładniej, aby zorientować się w lokalizacji, którędy powinni iść. W między czasie wysłuchał słów panny Flint.
- Do najbliższej karczmy jest kawał drogi. Nie ukrywam, że łatwiej będzie dostać się przez teleportację, z tym że… Ja nie posiadam umiejętności teleportowania więcej osób niż siebie.
Uprzedził, odpowiadając spokojnym tonem. Nie miał jej za złe, że tutaj się pojawiła z przyczyny przypadku. Ale też nie była mu na rękę jej obecność. To problem, który powinni szybko rozwiązać. Zgodził się z jej stwierdzeniem, że trzeba poszukać  kogoś, kto aktywuje na nowo świstoklik. Nicholas znał taką osobę. Odwrócił się w kierunku Cynthii, aby dodać coś jeszcze.
- Niedaleko powinien być dom mojego znajomego. Udamy się tam i pomyślimy co dalej.
Czekał na jej decyzję. Jeżeli się zgodziła, zabrał z ziemi swoją torbę i ruszył przez zarośla w kierunku wydeptanej ścieżki, oglądając się od czasu do czasu, czy Cynthia idzie za nim, bądź dotrzymując mu kroku.
- Jeżeli będzie Ci za zimno, powiedz.
Dodał. Użyczyłby jej wtedy futra, które miał w bagażu.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#6
20.08.2023, 00:04  ✶  
Nokturn był sprytnym wyborem, jeśli się tam bywało. Na nowych jego mieszkańcy zwracali uwagę i trudno było się ukryć lub zrobić coś niepostrzeżenie. Bywała tam, chociaż nie nazwałaby tej ulicy swoją ulubioną - bardzo rzadko sama, ojciec był na tym punkcie przeczulony. Zadbał jednak, aby twarzy córki była względnie znana i tym samym, aby nie zwracała na siebie przesadnej uwagi. Nie wpadłaby jednak na skorzystanie tutaj ze świstoklika, o co nie podejrzewała też Yaxlyea. Przecież tyle rzeczy mogło pójść źle, a on był rozsądnym mężczyzną. Czy nie był czasem dziedzicem ich rodu?
Nie planowała podróży, a jednak nie mogła nie docenić piękna otaczającego ją krajobrazu. Mnóstwo zieleni, trawy kołyszącej się na chłodnym wietrze, słońca nieśmiało wyglądającego zza chmur. Było trochę zimno, dreszcz przemknął jej pod ubraniem, zdobiąc skórę gęsią skórką, ale nie przeszkadzało jej to, była przyzwyczajona. Kilka chwil i się przyzwyczai, wszak w kostnicy również temperatura była niska, aby zwolnić procesy gnicia. Odetchnęła głębiej, powietrze było czyste i przyjemne, kołysało jej jasnymi włosami, które w słońcu miały srebrne refleksy.
Podziękowała mu skinięciem głowy, gdy wstała, otrzepując ubrania i sprawdzając, czy aby na pewno wszystko z nimi w porządku. Nie czuła bólu lub dyskomfortu, nie licząc delikatnego uścisku w żołądku, co było efektem teleportacji międzynarodowej i nie mieli na to żadnej metody, pomimo posługiwania się magią. Posłała mu krótkie spojrzenie, ale nie zapytała o powód odwiedzić tak odległego kraju, kiwając jedynie głową, że przyjęła to do wiadomości. Może praca, może rozrywka, może kochanka, a może sprawy rodzinne - nie było to coś, w co powinna się wtrącać, dopóki sam nie będzie chciał jej powiedzieć czegoś. Westchnęła bezgłośnie. Powinna wrócić do Anglii, nie sądziła tylko, że może to być na chwilę obecną tak problematyczne.
- Przez wyjazd do Stanów, nie miałam okazji podejść do egzaminu. - wyjaśniła rzeczowo, nawiązując do teleportacji. W Ameryce nie mogła tego zrobić, a potem była pogoń za karierą i właściwie teleportacja nie była jej potrzebna, wszystkie odwiedzane przez nią miejsca były dostępne w sieci fiuu oraz z błędnego rycerza. Czasem też korzystała z umiejętności ojca lub znajomych. - Jeśli Cię czas nagli, zadbaj o sobie. Wskaż mi tylko drogę i znajdę miejsce, którego szukam. Spacer mi nie przeszkadza.
Przyznała szczerze, pozwalając sobie na mały ruch ramion, który miał go tylko utwierdzić w przekonaniu, że Panna Flint mówiła szczerze. Okoliczności przyrody były piękne, a buty wystarczyło przetransmutować w coś wygodniejszego.
- Dobrze. - zgodziła się spokojnie, ruszając za nim. Chwilę później przystanęła jednak na chwilę, wyjmując z torebki różdżkę, aby zmienić szpilki w wygodne buty oraz podać mu paczkę, której nie zabrał wcześniej. - Powinieneś to schować, żebyśmy później nie zapomnieli. Musisz pić te zioła regularnie.
Wyjaśniła, przyśpieszając kroku, aby się z nim zrównać. Wyciągnęła dłonie w jego stronę, zaciskając palce na bezpiecznie zapakowanym pudełku. Była pewna, że potem - jeśli zdarzy się znów coś niespodziewanego, Nicholas i ona o tym zapomną. Nie chciała, aby choroba przeszkodziła mu w realizacji celu jego podróży, jakikolwiek on nie był. - Jest w porządku, dziękuje. Jestem przyzwyczajona.
Wyjaśniła zgodnie z prawdą, prostując głowę i przenosząc spojrzenie jasnych oczu gdzieś przed siebie. Gdy zabrał od niej pakunek, schowała różdżkę do torby, a dłonie wsunęła w kieszenie płaszcza.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#7
20.08.2023, 20:19  ✶  

Nocturm jest bardzo tajemniczym miejscem i pełnym niespodzianek. Nicholas nie podejrzewał, że cokolwiek mogłoby pójść nie tak. Zawsze był ostrożny, uważny i dobierał odpowiednie miejsca na przemieszczenie się za pomocą świstoklika. Jednakże dzisiaj, los zdecydowanie postanowił namieszać jemu i jego towarzyszce. Czy to był jakiś znak?
Swoją podróż Yaxley usprawiedliwił badaniem i zebraniem nowych informacji na temat norweskich stworzeń Granian. Prawdziwi cel mógłby mieć inny.

Nicholas wytłumaczył Cynthii sytuację, zaznaczając iż jego umiejętności teleportacji są okrojone. Przy czym dowiedział się, że panna Flint nie potrafiła tego robić w ogóle. Pozostawała zatem droga na piechotę. Dobrym pomysłem było, aby kobieta zmieniła sobie obuwie. Teren nie był prosty a pagórkowy, w innej części górzysty.
Kiedy podczas drogi Flint rzekła, że mógłby jej wskazać drogę i ona już sobie poradzi sama, spojrzał na nią trochę z poczucia obowiązku, że nie powinien jej zostawiać samej. Spojrzenie to może być za mało. Postanowił jej coś wyjaśnić.

- Nie wiem, czy kiedykolwiek byłaś w Norwegii, ale nie byłoby w porządku, zostawić Cię samej. Gdyby coś Ci się stało, Twój ojciec mi tego nie wybaczy. W tej chwili biorę odpowiedzialność za Twoje bezpieczeństwo.
Odpowiedział, przenosząc spojrzenie ponownie na drogę, ruszając dalej. Korzystając jeszcze z okazji, Cynthia postanowiła już teraz wręczyć mu mieszanki ziół, które miała dla niego przygotowane. Czarodziej zatrzymał się i zwrócił w jej kierunku.
- Racja.
Odpowiedział zgodnie, odbierając pakunek od koleżanki z pracy. Od razu otworzył swoją torbę i schował, aby nie zgubić. Magiczna torba była pojemna, więc nie było obaw, że coś się nie zmieści.
Zimno kobiecie nie doskwierało, co było dużym plusem jej odporności. Szanował, zatem więcej się nie pytał.

Przemierzyli jakiś dłuższy kawałek drogi, aż w oddali ukazał im się niewielki czerwony domek, z białymi belkami. Posiadał ogrodzenie z pasącymi się owcami. Gdzieś w pobliżu ogrodzenia, znajdowała się stajnia czy obora, miejsce gdzie zwierzęta mogły schronić się przed zimnem czy deszczem. Na pierwszy rzut oka, mogło się wydawać, że miejsce zamieszkane jest przez mugoli.
- Jesteśmy.
Zwrócił się do Cynthii, by wskazać jej miejsce, do którego zmierzali. Jednak dookoła nie było więcej takich domków. Miasteczko znajdowało się jeszcze dalej.

Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#8
23.08.2023, 21:31  ✶  
Nie musiał wcale usprawiedliwiać, jego prywatną sprawą było to, dokąd i dlaczego się udał. Nigdy nie była wścibska, bardzo ceniła sobie prywatność, więc nie widziała logicznego uzasadnienia, dla chęci zapoznania się z cudzymi sekretami. W dzisiejszych czasach im mniej się wiedziało, tym lepiej. Jeśli chodzi o teleportację, nie czuła wstydu lub zmieszania, bo faktycznie, najpierw nie miała zupełnie na podejście do egzaminu czasu, a później już wyjechała i rozpoczęła karierę. Podróżowanie kominkiem lub świstoklikiem nie naruszało też tak mocno błędnika oraz nie wywoływało nudności, poprzez uczucie ścisku w żołądku. Podróż w szpilkach należała do przyjemnych po twardym i jednolitym podłożu, natomiast w trawie lub na piaszczystej ścieżce, obcasy zakopywały się w ziemie, marsz spowalniał i było tu zupełnie niepraktyczne. Warto wspomnieć również o tym, że taki but ulegał zniszczeniu.
Nie chciała mu sprawiać kłopotu, dodatkowo wyglądał, jakby się śpieszył i jednocześnie z tego obrotu wydarzeń był zwyczajnie niezadowolony. Była niezależna, znała kilka sztuczek i poradziłaby sobie zapewne sama, nawet jeśli trwałoby to odrobinę dłużej, niż powinno. Przekręciła głowę na bok, wbijając w niego spojrzenie błękitnych oczu.
- Rozumiem. To bardzo miłe z Twojej strony, zwłaszcza jeśli nie znalazłam się tu z Twojej winy. Mój ojciec z pewnością będzie wdzięczny. - odpowiedziała spokojnie, nie widząc sensu w dalszym naciskaniu, skoro przedstawił sytuację w ten sposób. Faktycznie, William Flint mógłby mieć pretensje, gdyby syn przyjaciela zostawił ją — w jego oczach niewinną i odrobinę nieporadną, wciąż młodziutką — na pastwę dzikich łąk i pagórków Norweskich. Ojciec zawsze odrobinę dramatyzował, pewnie przez to, że matka umarła, gdy Cyna była młoda, a przecież były do siebie całkiem podobne, nie licząc jasnych oczu i mieniących się srebrem włosów, które dziewczyna miała po jednej z babek. Nie zwalniała kroku, chcąc za nim nadążyć.
Musiała mu wręczyć zioła teraz, na wypadek, gdyby później zapomnieli.
- Są zabezpieczone na tyle, że nic się im nie stanie nawet przy wstrząsach. - wyjaśniła, sugerując, że nie musiał przejmować się faktem ewentualnego wymieszania i tym samym zmiany sposobu działania poszczególnych kombinacji zielarskich. Praca w kostnicy miała więcej plusów, niż odporność na chłód, jednak pozostałe były mniej oczywiste, a kilka zakrawało ściśle o nekromancję.
Szli w milczeniu, wiatr leniwie kołysał wysoką trawą i gałęziami drzew, wprawiając w ruch także długie i proste włosy czarownicy. Przyjemnie było brać głębokie oddechy, odetchnąć trochę od zgiełku oraz chaosu Londynu — nie pamiętała, kiedy ostatnio opuszczała wielkomiejskie mury. Na horyzoncie zaczęła malować się chatka wraz z budynkami gospodarczymi o nietypowym, ale ładnym połączeniu kolorów.
- Twój przyjaciel ceni sobie spokój oraz prywatność. - zauważyła, rozglądając się dookoła, ale nie dostrzegła innych mieszkańców. Cudownie pewnie było przemierzać te okolice konno. Cynthia splotła ręce pod biustem i wbiła spojrzenie w Nicholasa. - Nie będziemy mu się narzucać z tym świstoklikiem? - zapytała jeszcze, gryząc się w język o wspomnieniu na temat mugoli, do których znała przecież podejście jego rodziny oraz tego, czy mieszkaniec osobliwego domku faktycznie w nim będzie.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#9
24.08.2023, 21:04  ✶  

Czy się spieszył? Niekoniecznie. Dla obserwującego z boku, mogło wyglądać inaczej. Nicholas był trochę zestresowany niespodziewaną sytuacją, że ma u swego boku pannę Flint. Że ta bójka na Nocturmie doprowadziła do przeniesienia ich razem przez świstoklik. Skoro już do tego doszło, chciał aby jego towarzyszka nieplanowanej dla niej podróży, znalazła się w bezpiecznym miejscu. O czym również wspomniał wyjaśniając jej, że w tej sytuacji jest odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo. Można było zrozumieć, że nie zawsze bywa taki zimny i surowy, a potrafi troszczyć się o kogoś. Cynthia zrozumiała swoje położenie i doceniła jego „opiekę”. Czarodziej nie kontynuował już tego tematu.

Na dodatkową informację o zabezpieczeniu pojemnika z ziołami, Nicholas skinął głową w zrozumieniu. Przydatne, na wypadek kolejnej niespodziewanej wpadki w podróży, gdyby coś miało czasem ulec uszkodzeniu.
Gdy dotarli na miejsce, o czym świadczyły słowa Nicholasa, dziewczyna wypowiedziała się na temat otoczenia, miejsca zamieszkania jego, jak to określiła, przyjaciela. Yaxley spojrzał na nią, zanim ruszyli dalej. Cynthia miała jednak obawy w sprawie tego świstoklika.

- Jeżeli obawiasz się, że będzie problem z załatwieniem drogi powrotnej dla Ciebie, możesz wrócić ze mną za pięć dni. Zapewniam Cię jednak, że nie będzie problemów, jeżeli chcesz wrócić jak najszybciej do Anglii.
Wyjaśnił ze spokojem, ruszając dalej ścieżką.
- Gdybyś zdecydowała się zostać ze mną, będzie trzeba wysłać sowę do Twojego ojca z informacją, gdzie jesteś i dlaczego.
Dodał, dając Cynthii do zastanowienia, czy chce wracać jak najszybciej, czy przeżyje te kilka dni z Yaxleyem w tej podróży. Znajdzie dla niej zajęcie i usprawiedliwienie.

Coraz bardziej zbliżali się do czerwonego domku, który na pierwszy rzut mugolskiego oka, wyglądał jakby mieszkała w nim jedna, góra dwie osoby. Dom był zabezpieczony przed mugolami. Widzieli to, co mieli widzieć.
Nicholas zbliżył się do drzwi i zapukał pewnie, nie zastanawiając się nad niczym. Jego przyjaciel wiedział o jego przybyciu. Pisali do siebie listy.
Drzwi po chwili się otworzyły a w nich pojawił bardzo dobrze zbudowany mężczyzna, w stylu odziania przypominający wikinga. Długie włosy były związane za plecami. Lekki zarost zdobił jego twarz. Uśmiechnął się szczerze i przyjaźnie.

- Yaxley!
Uścisnęli sobie dłonie po męsku.
- Witaj Knudsen.
Przywitał się. Bystre spojrzenie oczu gospodarza dostrzegły piękność towarzyszącą Nicholasowi.
- Nie wspomniałeś w liście, że przybędziesz z żoną.
Słysząc te słowa, Nicholas ze zdziwieniem patrzył na niego. Przeniósł zmieszany wzrok na Cynthię, po czym znów na Arvida.
- Cynthia… To Cynthia Flint. Pracujemy razem w Ministerstwie, w innych Departamentach. Nie jest moją żoną... Wpadła na mnie i przeniosło nas tutaj razem.
Próbował się wytłumaczyć, ale chyba nie bardzo potrafił. Jego przyjaciel różnie odbierał wyjaśnienia.
- Wpadła na Ciebie… To ja rozumiem.
Rozbawiony sytuacją mężczyzna o piwnych oczach spojrzał na blondynkę z uśmiechem.
- Miło mi Panią gościć. Arvid Knudsen.
Wystawił swoją dłoń i za jej pozwoleniem ucałował by wierzch jej dłoni. Kultura wymagała doceniać kobiety i odpowiednio przy nich zachowywać.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#10
28.08.2023, 23:30  ✶  
Widocznie podobnie, jak Cynthia, nie lubił sytuacji, gdzie, chociażby na moment tracił kontrolę. W przeciwieństwie jednak do blondynki, która dostosowywała się do otoczenia, sprawiając wrażenie uległej i czasem głupiutkiej, on cały czas był chłodny i zdystansowany. Zdawał się pilnować każdego swojego gestu czy słowa, ale także otoczenia, przejmując się opinią innych. Który czarodziej czystokrwisty tego nie robił, zwłaszcza będąc z dobrego rodu, którego notabene był dziedzicem? Sądziła, że z tego powodu poczuł się za nią odpowiedzialny, doskonale wpasowywało się to w jego wizerunek, a dodatkowo przyjaźń między ich ojcami.. Cóż, faktycznie mogłoby dojść do awantury, gdyby Nicholas ją przypadkiem w tej Norwegii zgubił, żaden z tatków nie byłby zadowolony.
Los bywał kapryśny, ich seria niefortunnych zdarzeń mogła się dopiero rozpocząć. Cieszyła się w duchu na swój rozsądek, ze zawsze pakowała medykamenty dla swoich znajomych oraz najbliższych przyjaciół w sposób dokładny, jakby obawiała się, że spotka je właśnie przygoda taka, jak świstoklik. A zioła, maści, herbatki i fiolki z eliksirami były przecież delikatne, czasem nagminne ruszanie lub zmiana temperatur mogła całkiem odmienić ich sposób działania, wywołać jakieś niepożądane efekty. Jego słowa nieco ją zbiły z tropu, zaskoczyły. Nie kwestią był świstoklik, a fakt, że zaproponował jej praktycznie spędzenie ze sobą pięciu dniu w Norwegii. Cynthia była osobą punktualną i ułożoną, nigdy nie wzięła nawet dnia wolnego w pracy. Victoria i Brenna postawiłyby na nogi całe Ministerstwo razem z jej ojcem, a Nicholasa pewnie oskarżyły o uprowadzenie, gdyby zniknęła bez słowa.
- Obawiam się, że nie mogę pozwolić sobie na tyle wolnego bez zapowiedzenia w pracy. Mamy teraz naprawdę dużo ataków popleczników Czarnoksiężnika, kostnica jest pełna, a Panna Black częściej działa w terenie. - wyjaśniła, nie wspominając głośno o przyjaciółkach, które pewnie zauważyłby szybciej, niż radar jej opiekuna brak Flintówny w prosektorium. Była jak jego nieodłączny element. - Jutro mam na popołudnie, wiec nawet jak nie załatwimy tego świstoklika dziś, będzie jeszcze trochę czasu. Nie chciałabym popsuć Ci wypadu, Nicholasie.
Odpowiedziała w końcu, chyba pierwszy raz zwracając się do niego tak bezpośrednio po imieniu. Nie wyglądała jednak, aby jej to przeszkadzało, chociaż jej wzrok powędrował na twarz mężczyzny, czy aby on nie czuł się źle z taką bezpośredniością. Czytała również, że proces tworzenia świstoklika mógł zająć kilkanaście godzin, nie nastawiała się więc na szybki powrót. - Jeśli Twój przyjaciel użyczy nam sowy, będę zobowiązana. Bywa nadopiekuńczy, nawet jeśli jest poza domem.
Skrzat miał jej pilnować, gdy on pływał i gdy Castiela nie było. Większość jednak wiedziała, że jej brat bliźniak wypłynął gdzieś swoim jachtem, odcinając się nieco od świata i jego ciemnych chmur, najpewniej z Fergusem i jakimiś koleżankami. - To miłe z Twojej strony, że mi to zaproponowałeś.
Dodała jeszcze z delikatnym wzruszeniem ramion, bo to dzisiejszego dnia chyba zaskoczyło ją bardziej niż fakt, że skończyli w Norwegii. Gdy zbliżyli się do domku, raz jeszcze omiotła go spojrzeniem, a potem stanęła za mężczyzną, trzymając dłonie luźno wzdłuż ciała, prostując plecy. Zawsze należało zrobić dobre pierwsze wrażenie, toteż gdy drzwi się otworzyły, obdarzyła gospodarza pogodnym, wyuczonym uśmiechem, a jasne pasma włosów zakołysały się leniwie w powietrzu od wywołanego przeciągu. Cóż, wygląd typowy dla tych stron, ale nie wyglądał na gbura. Na jego słowa przekręciła głowę na bok, posyłając mu zdziwione spojrzenie. Żoną? Zamrugała kilkakrotnie, zaraz jednak odwracając wzrok i kręcąc głową.
- Nicholas ma rację, pracujemy razem w Ministerstwie i tak wyszło, że trafiliśmy tutaj lub raczej mnie zabrało z nim tutaj? Żona nie sprawiałaby takiego problemu i nie byłaby nieoczekiwaną niespodzianką, ale schlebia mi Pan, Panie Knudsen.
Odpowiedziała w końcu, brzmiąc faktycznie, na nieco speszoną. Przywołała nawet delikatny rumieniec na policzki, co dodało delikatnej, filigranowej buzi niewinności. Cyna nigdy nie uważała się za salonową piękność, miała raczej chłodną urodę, ale zawsze umiała podkreślać swoje atuty tak, że maskowały niedoskonałości. Podała mu dłoń. - Gentleman z Pana. Miło mi poznać. Bardzo dziękuje za gościnę.
Dodała jeszcze, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy, aby na chwilę zatrzymać się na piwnych oczach. Chwilę później odwróciła głowę w stronę Nicholasa, jego lustrując wzrokiem. Czy on się odrobinę zawstydził?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cynthia Flint (3568), Nicholas Travers (3185)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa