• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[15.06.1972] Bunt żywiołów - ziemia

[15.06.1972] Bunt żywiołów - ziemia
Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#1
27.10.2023, 18:10  ✶  

Czerwiec wydawał się być nieco bardziej spokojny od maja dla mieszkańców Doliny. Mugole, którzy tak licznie się tu pojawiali ledwie dwa tygodnie temu, gdzieś przepadli. Miejsce powoli wracało do swojego spokojnego rytmu. Odpowiadało to Samuelowi, który nie przywykł do tego, że ciągle się ktoś kręcił w okolicy ich domu. Brakowało mu spokoju, którego potrzebował podczas tworzenia swoich wynalazków.

Większości jego kursantów udało się zdać egzamin na teleportację, co było dla niego powodem do dumy. Jedna z niewielu rzeczy, która wyszła mu w życiu. Utwierdzało go to w tym, że zajmował się dokładnie tym, w czym był najlepszy. Znalazło się kilu poprawkowiczów, ale wiadomo, niektóre osoby potrzebowały zdecydowanie więcej czasu na opanowanie niektórych umiejętności. Nie zamierzał się poddawać, na pewno uda im się przestać gubić kończyny podczas tej prostej czynności.

Carrow obudził się wcześnie rano, jak miał w zwyczaju. Zszedł do kuchni, w której zaparzył sobie kawę. Promienie słońca przyjemnie przebijały się przez szyby zwiastując kolejny, czerwcowy dzień. Lubił lato. Dni był długie, mógł więcej pracować. Pojawiały się chęci na tworzenie nowych wynalazków.

Kiedy jego czarna kawa była gotowa, wyszedł na podwórko. Przyjemność sprawiało mu zjedzenie śniadania (wypicia kawy i zapalenia papierosa) na świeżym powietrzu. Był to taki jego rytuał przed tym, jak zaszywał się w warsztacie.

Wsadził sobie peta do ust, nie zdążył jednak go odpalić. Drzewo, które rosło tu niemal od zawsze zaczęło kłaść się na ziemię. Ziemia pękała, pojawiała się w niej wielka szczelina. Na całe szczęście ich chatka nie znajdowała się na torze lotu tego drzewa. Położyło się z hukiem tuż obok domu. Fajka wypadła mu z ust i tak stał sobie i spoglądał na to, co się właśnie wydarzyło nie do końca wiedząc jak to skomentować.

Wolf in sheep's clothing
"There are no strange creatures, only blinkered people."
Szczupła, niewysoka młoda kobietka, o kędzierzawych, rudobrązowych włosach i zielono-niebieskich oczach oraz twarzy upstrzonej piegami. Ze swoim wyglądem może uchodzić za Weasleyównę. Wygląda na kilka lat młodszą, niż jest w rzeczywistości. Zwykle ma na sobie praktyczny i wygodny, ale znoszony strój podróżny oraz zielonkawą szatę czarodzeja. Mówi szybko, zwykle unikając kontaktu wzrokowego, lub przestępując z nogi na nogę. Na jej dłoniach i przedramionach można znaleźć liczne, mniej lub bardziej zagojone, blizny.

Jackie Carrow
#2
30.10.2023, 13:01  ✶  

Poprzedniej nocy Jackie bardzo długo nie mogła zasnąć. Lato było ciepłe, a ona z natury przyzwyczajona do spania na świeżym powietrzu, pod gołym niebem, nie czuła się wygodnie we własnym łóżku. Czuła, że wilk w niej jeszcze dobrze nie "usnął" po ostatnich ekscesach i pełzał mrowieniem tuż pod jej skórą, sprawiając że przechodziły ją ciarki. Kilkukrotnie wstawała, podchodziła do okna, schodziła na dół po szklankę wody i kładła się z powrotem - wszystko na nic. Kiedy w końcu zmorzył ją sen, za oknem już prawie świtało.

Śniło jej się, że biegnie przed siebie i nie dlatego, że przed czymś ucieka a raczej, że biegnie do kogoś. Nie wiedziała do kogo, ani dlaczego tak bardzo chciała do tej osoby dotrzeć. Najgorsze było jednak to, że jej własny umysł nie mógł się zdecydować we śnie, czy jest człowiekiem czy wilkiem i jej sen przeskakiwał co chwilę między dwoma ciałami i dwoma, bardzo różnymi, sposobami poruszania się. Potem sen zmienił się i śniło jej się, że unosi się w wodzie, przyjemnie otoczona przez cichą i mroczną wodę.

Kiedy obudziła się rano, nie czuła się wyspana. Usiadła dość nagle i przez chwilę nasłuchiwała - czuła, że obudził ją jakiś ruch, lub wstrząs, ale obecnie nic takiego nie czuła. Czuła jednak, że i tak nie będzie już w stanie zasnąć, więc zeszła na dół, wciąż ubrana tylko w pidżamę i rozejrzała się po kuchni. Wyglądało na to, że Sam już wstał i nawet zrobił sobie śniadanie. Miała już zająć się swoim, uznając, że pewnie jej brat jest już w warsztacie, kiedy zobaczyła jego sylwetkę przez drzwi kuchenne.

- Wszystko okay?- zapytała, a potem sama rozdziawiła usta ze zdumienia. Czemu do cholery jej brat postanowił z rana przewalić drzewo, które od zawsze rosło w ogrodzie? A nie, Sam nie miał w ręce różdżki, więc to nie mogła być jego robota. - Co tu się, na hipogryfi zadek, odchrzaniło? - zapytała, tak jakby spodziewała się, że brat faktycznie będzie miał gotowe wytłumaczenie.

Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#3
30.10.2023, 22:01  ✶  

Samuel tak sobie stał i patrzył niczym w wół w malowane wrota. Nie miał pojęcia, co się właściwie tutaj wydarzyło. Upił łyk kawy, nie do końca wiedząc co powinien zrobić. Nieco go to zszokowało. Zazwyczaj nie padały tu sobie drzewa ot tak. Fakt, podczas Beltane zjawiła się silna wichura, która zniszczyła wiele drzew, jednak teraz wiatru praktycznie nie było. Ziemia może się zatrzęsła, skąd jednak taka siła, aby powalić drzewo?

Próbował to zrozumieć, jego umysł jednak przeżywał aktualnie jakieś zaćmienie. Mieli szczęście, że nie trafiło w dom. Nie mieliby za co go naprawić. Może los im jednak sprzyjał.

Wszystko okay, gdy usłyszał pytanie odwrócił się w stronę drzwi. Nadal nie przywykł do tego, że Jackie była na miejscu. Tak często podróżowała, że odzwyczaił się od jej obecności. Nie, żeby go nie cieszyła, tyle, że musiał ponownie nawyknąć do tego, że była gdzieś obok. Nie potrwa to zapewne długo, ale musiało minąć jeszcze trochę czasu. Miał nadzieję, że nie zniknie wtedy znowu. Serce by mu pękło, gdyby ponownie się stąd wyrwała. Nie, żeby jej tego nie życzył. Powinna zwiedzać świat, podróżować, tylko, że nie chciał zostać tutaj sam z ojcem alkoholikiem. Nie powie jej pewnie tego nigdy, jeśli dojdzie do takiej sytuacji. Zaciśnie zęby i powie, żeby zdobywała świat, bo taki już był.

- Obudziło cię. Niedobrze. - Powinna się wysypiać. Stan jej zdrowia był dla niego istotny, a sen to ponoć zdrowie. Zmartwiło go to nieco. - Samo się popsuło. - Musiał uświadomić Jackie, że nie miał z tym nic wspólnego, chociaż znajdował się na miejscu zbrodni. On tu tylko stał. Rozpoczynał dzień i raczył się tą lurą, którą trzymał w dłoni.

- Ziemia się zatrzęsła i ono jebło. - Nie umiała tego ubrać w ładniejsze słowa. Niestety. Postanowił zerknąć właściwie na tę szczelinę, która pojawiła się w miejscu, w którym chwilę wcześniej rosło to piękne drzewo. W ręku ciągle miał kubek ze swoją kawą. - Nie wiem, tu jest dziura, jakby ziemia się rozstąpiła. - Rzekł, gdy znalazł się blisko szczeliny. - Przez to Beltane w Dolinie nie jest już bezpiecznie, mam wrażenie, że może mieć to coś wspólnego z tym, co się wydarzyło. - Dosyć śmiałe założenia, ale może miały jakiś sens.

Wolf in sheep's clothing
"There are no strange creatures, only blinkered people."
Szczupła, niewysoka młoda kobietka, o kędzierzawych, rudobrązowych włosach i zielono-niebieskich oczach oraz twarzy upstrzonej piegami. Ze swoim wyglądem może uchodzić za Weasleyównę. Wygląda na kilka lat młodszą, niż jest w rzeczywistości. Zwykle ma na sobie praktyczny i wygodny, ale znoszony strój podróżny oraz zielonkawą szatę czarodzeja. Mówi szybko, zwykle unikając kontaktu wzrokowego, lub przestępując z nogi na nogę. Na jej dłoniach i przedramionach można znaleźć liczne, mniej lub bardziej zagojone, blizny.

Jackie Carrow
#4
31.10.2023, 10:20  ✶  

Drzewu, które przed chwilą jeszcze rosło sobie powoli i spokojnie, w miejscu w którym znajdowało się od dziesiątków lat, prawdopodobnie obojętne było, kto ponosił winę za jego przewalenie. Jeśli mogłoby mówić, to raczej pomstowało by do nieba, że w ogóle zostało wyrwane z korzeniami i rzucone na ziemię niczym nic nie znaczący patyczek. Z kolei rudowłosa, kiedy tylko usłyszała tłumaczenia brata, zmrużyła oczy.

- Zwykle to właśnie winny się tłumaczy. - zauważyła, przez chwilę patrząc oskarżycielsko na niego, zanim uśmiechnęła się z powrotem. - Nie no, wkręcam cię. Nie to, żebym uważała, że byś nie dał rady tego drzewa przewalić, nawet magią, ale byś nie dał. - oznajmiła, mijając go i podchodząc nieco bliżej do drzewa i sporego wykrotu w ziemi, który prawdopodobnie mógł być odpowiedzialny za zniszczenia. Uważała, żeby nie zbliżyć się za bardzo, ale starała się zajrzeć w dół, żeby ocenić głębokość dziury i jej potencjalne pochodzenie.

- Nie wylewałeś raczej ostatnio eliksiru wzrostu do ogródka, nie? - zapytała kontrolnie, zastanawiając się czy dziura mogła być legowiskiem jakiegoś magicznego stworzenia, któremu właśnie sufit zawalił się na łeb. Gdyby tak jednak było, prawdopodobnie już by o tym wiedzieli. Mało które zwierzę, po tego typu przychodzie, pozostaje cicho i grzecznie w dziurze po swoim domu. Z drugiej strony, mieszkali w Dolinie Godryka, zwykłe osunięcie gruntu było dla Jackie ostatnią możliwą przyczyną rozpadliny na liście wielu innych. Musiała też przyznać, że od Beltane w Dolinie cały czas działy się dziwne rzeczy i nawet ona sama nie zapuszczała się do Kniei jeśli absolutnie nie musiała.

Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#5
31.10.2023, 10:43  ✶  

Na początku się zmartwił, kiedy wspomniała o tym, że winny się tłumaczył, szybko jednak wyjaśniło się, że sobie z niego żartuje. Za to kolejne słowa, które powiedziała... Oj bardzo uderzyły w jego męską dumę. - Dałbym radę, bez mniejszego problemu. - Mówił śmiertelnie poważnie. Jak w ogóle mogła myśleć, że jest inaczej? Własna siostra? Tego się nie spodziewał. W końcu był specjalistą od takich rzeczy, bez mniejszego problemu by sobie poradził z takim drzewem. - Jak możesz we mnie wątpić. - Jeśli nadal by to negowała, to zaraz jej pokaże, że jest skłonny to zrobić, nawet w ramach eksperymentu. - Tylko pójdę po różdżkę. - Oczywiście, że bez magii by tego nie zrobił, jednak z różdżką? Był w stanie zająć się takimi rzeczami bez mniejszego problemu. Od najmłodszych lat zajmował się magią translokacyjną. Niewielu było specjalistów, którzy byli w stanie z nim się równać w tej dziedzinie. Dotyczyła ona przecież nie tylko teleportacji, ale również transportu przedmiotów.

- Eliksiru nie jestem w stanie uwarzyć, żadnego, powinnaś o tym wiedzieć. - Była to dziedzina, na której zupełnie się nie znał. Zresztą podobnie sprawa miała się z roślinami. Nie pomyślaby nawet o tym, żeby je w jakikolwiek sposób wspomóc, bo średnio go obchodziły te drzewa i krzewy.

W przeciwieństwie do siostry zupełnie nie znał się na środowisku. Nie miał pojęcia, gdzie żyją jakie stworzenia. Był ignorantem w takich sprawach, ale nie można przecież znać się na wszystkim? Tak sobie to wyjaśniał.

- Ziemia zadrżała, może faktycznie to efekt pobeltanowy? - Wydawało mu się to być najprostszą odpowiedzią.

Wolf in sheep's clothing
"There are no strange creatures, only blinkered people."
Szczupła, niewysoka młoda kobietka, o kędzierzawych, rudobrązowych włosach i zielono-niebieskich oczach oraz twarzy upstrzonej piegami. Ze swoim wyglądem może uchodzić za Weasleyównę. Wygląda na kilka lat młodszą, niż jest w rzeczywistości. Zwykle ma na sobie praktyczny i wygodny, ale znoszony strój podróżny oraz zielonkawą szatę czarodzeja. Mówi szybko, zwykle unikając kontaktu wzrokowego, lub przestępując z nogi na nogę. Na jej dłoniach i przedramionach można znaleźć liczne, mniej lub bardziej zagojone, blizny.

Jackie Carrow
#6
31.10.2023, 11:40  ✶  

Słysząc za sobą jego obruszenie, wywróciła oczami, ale też uśmiechnęła się pod nosem. Lubiła go takiego - pewnego siebie, odważnego starszego brata, który z każdym kłopotem mógł sobie poradzić. Lubiła dawać mu okazję do tego, żeby takim był bo niestety ostatnio miała wrażenie, że Samuel raczej odczuwa mocniej to z czym sobie nie radzi, niż to w czym jest dobry. Kiedy tak patrzyła w dziurę i słuchała jego słów jednym uchem, przyszedł jej też do głowy pewien pomysł, ale postanowiła się nim na razie nie dzielić z bratem a raczej po prostu wprowadzić go w życie przy pierwszej nadarzającej się okazji.

- No to przynieś tą różdżkę, pewnie się przyda. - zachęciła go, sama pooli podchodząc coraz bliżej krawędzi wykrotu, wyczuwając stopami ziemię przed sobą, tak żeby być pewną, że sama nie dołączy do nieszczęsnego drzewa w dziurze. Kiedy Sam wrócił, zwracając jej uwagę na swoje braki w edukacji jeśli chodzi o eliksiry, wzruszyła ramionami.
- Nie pytałam, czy go warzyłeś, tylko czy go wylewałeś.- zauważyła, po czym, bez najmniejszego ostrzeżenia zebrała się do skoku i skoczyła przed siebie, planując wylądować na pniu drzewa. Przy lądowaniu osunęła jej się jedna noga, więc musiała uklęknąć kolanem na pniu, zdrapując sobie skórę i obijając rzepkę, ale udało jej się złapać równowagę. - Skrzat go jebał. - zaklęła pod nosem dość brzydko, siadając na pniu i oglądając kontrolnie kolano. Nie była to na pewno najpoważniejsza rana jaką miała w swoim życiu, ale zdarta skóra zaczęła się już czerwienić a w paru miejscach pojawiły się czerwone strużki. Bez namysłu, pod wpływem impulsu, oblizała ranę.

Nagle coś zwróciło jej uwagę, u podstawy drzewa, pomiędzy jego korzeniami, tam gdzie wykrot się zaczynał. Błysk metalu? Refleks słońca na... czymś. Dziewczyna zupełnie zapomniała o bólu i powoli zaczęła zsuwać się z pnia na korzeń, potem na złamaną gałąź, aby w końcu jej stopy dotknęły dna dziury. Z poziomu ziemi, nie było już widać jej rudej czupryny, ale narazie nie zastanawiała się jak wróci na górę. W ostateczności mogłaby się teleportować, ale chyba by już wolała wdrapać się po ziemi i zedrzeć drugie kolano, więc pozostało to dla niej zupełną ostatecznością.
- Sam, tam coś jest! - zawołała, wskazując mniej więcej na miejsce z którego wcześniej coś jej błysnęło.

Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#7
31.10.2023, 13:20  ✶  

Były takie momenty, kiedy stawał się pewny siebie. Dotyczyło to przede wszystkim translokacji. Nie dało się nie zauważyć, że była to chyba jedyna dziedzina, w której czuł się specjalistą. Poza tym - raczej brakowało mu pewności siebie. Nie przywykł do tego, żeby ktoś chwalił go za jego umiejętności. Często raczej wysłuchiwał słów, że jest darmozjadem i nic w życiu nie osiągnął. To wystarczyło, żeby spowodować w nim niepewność. Brał do siebie, bardzo mocno te słowa.

- To nie jest takie głupie, pójdę po nią, może uda nam się z tym zrobić porządek. - Nim wstanie ojciec. Wolał nie myśleć, jak zareaguje na ten widok. Zapewne zrzuciłby całą winę na niego, miałby kolejny powód, żeby uznać go za niekompetentnego debila i idiotę. Zdążył przywyknąć, chociaż wolałaby, żeby do tego nie doszło.

- Wylać też bym nie wylał, bo nie miałbym pojęcia, gdzie mam lać. - Wolał to wyjaśnić. Miał nadzieję, że siostra zrozumie o co mu chodzi. Trzymał się z daleka od wszelkich mikstur, bo bał się, że przy ich pomocy ze swoją niekompetencją może jedynie pogorszyć sytuację.

Odwrócił się na pięcie i już szedł w stronę domu, gdy usłyszał niecenzuralne słowa. Spojrzał jeszcze w stronę Jackie, która musiała się potknąć, nie skomentował tego jednak, tylko ruszył dalej, do kuchni, gdzie zostawił swoją różdżkę. Wrócił całkiem szybko z magicznym patykiem w dłoni gotowy do działania.

Tylko, że gdy pojawił się ponownie przy drzewie nie dostrzegł nigdzie siostry. - Co do chuja. - Mruknął w eter, bo trochę go to zdziwiło. Miał nadzieję, że nic się jej nie stało. Całkiem szybko jednak usłyszał jej głos. - Po co tam wlazłaś Jackie, jeszcze ci się coś stanie. - Zbliżył się do dziury, trochę zaciekawiony tym, że wspomniała o tym, że COŚ tam było. Ciekawe, co mogła znaleźć pod miejscem, w którym chwilę wcześniej rosło drzewo. Nie spodziewał się skarbów - a szkoda, bo gotówka by im się przydała.

- Nic nie widzę, mam tam wleźć? - Pewnie łatwiej byłoby mu dostrzec to o czym mówiła z bliska.

Wolf in sheep's clothing
"There are no strange creatures, only blinkered people."
Szczupła, niewysoka młoda kobietka, o kędzierzawych, rudobrązowych włosach i zielono-niebieskich oczach oraz twarzy upstrzonej piegami. Ze swoim wyglądem może uchodzić za Weasleyównę. Wygląda na kilka lat młodszą, niż jest w rzeczywistości. Zwykle ma na sobie praktyczny i wygodny, ale znoszony strój podróżny oraz zielonkawą szatę czarodzeja. Mówi szybko, zwykle unikając kontaktu wzrokowego, lub przestępując z nogi na nogę. Na jej dłoniach i przedramionach można znaleźć liczne, mniej lub bardziej zagojone, blizny.

Jackie Carrow
#8
31.10.2023, 13:43  ✶  

Jackie słyszała jego odpowiedź, chociaż nie uważała, żeby potrzebował się tłumaczyć. Dla niej naprawdę był wspaniałym starszym bratem, ale nie czuła, żeby mogła ciągnąć dalej tą rozmowę - w końcu dopiero niedawno wróciła na stałe do domu i nie wiedziała, z czym musiał się mierzyć, kiedy jej nie było bok. Chociaż pisali ze sobą listy, to była świadoma, że Sam większość nieprzyjemności i własnych wątpliwości pomija w korespondencji. Czy mogła wydawać opinię o tym jaki był jej brat, tylko na podstawie tych słów spisanych na pergaminie?

Kiedy usłyszała jego głos z góry, zadarła głowę, odrzucając włosy z oczu i podnosząc do niego ubrudzoną już ziemią rękę.
- Chyba dam sobie radę. Lepiej, żeby jedno z nas zostało u góry, bo jak oboje tu utkniemy... - zamknęła usta, uświadamiając sobie, że Sam mógłby naprawdę łatwo teleportować się gdziekolwiek indziej, gdyby "utknął" na dole. -... zresztą nieważne. Jakbym miała zlecieć na jakąś gałąź i się nadziać, to mnie ratuj. - zakończyła z łobuzerskim uśmiechem.

Przejście tego kawałka wcale nie było takie łatwe, bo ziemia była grząska i nadal osuwała się, kiedy Jackie stawiała nogi w mniej odpowiednich miejscach. W dodatku pełno tam było korzeni, gałęzi i kamieni, więc dziewczyna musiała bardzo uważać. Mimo to, uparła się, że sprawdzi co ukryte było pod drzewem. W końcu wspięła się po kilku rzędach korzeni i sięgnęła dłonią pomiędzy nie, rozgarniając ziemię i wygrzebując z niej niewielkie, metalowe pudełko. Mogło być kiedyś pudełkiem na przybory do szycia, albo na ciastka ale na ten moment całe pokryte było ziemią i ciężko było rozpoznać jakiekolwiek nadruki.
- Mam! - zawołała, machając pudełkiem i w tym momencie korzeń na którym stała zatrzeszczał i pękł a dziewczyna krzyknęła i poleciała w dół, przyciskając jednak do piersi znalezisko.

Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#9
31.10.2023, 21:51  ✶  

Nie lubił się dzielić tym, co przeżywał z innymi. Nauczył się zamykać się w sobie i zostawiać to wszystko tylko i wyłącznie dla siebie. Nie chciał zresztą martwić siostry. Był starszym bratem, to on powinien być jej opoką, a nie odwrotnie. Brał więc wszystko na klatę i radził sobie z tym raz lepiej, raz gorzej. Co innego mógł zrobić? Z pozoru wydawał się być lekkoduchem, który niczym się nie przejmował. Łatwo przychodziło mu zakładanie tej maski. Szczególnie, kiedy był z dala od ojca. W jego obecności jednak zaczynał milknąć, zamykał się w sobie, aby nie powiedzieć zbyt wiele. Nie chciał się mu narażać. Właściwie to nie wiedział dlaczego, gdyby tylko chciał mógłby zrobić z nim porządek. Był młodszy, dużo sprytniejszy i sprawniejszy fizycznie. Tyle, że chyba po prostu nie chciał.

Bez problemu mógłby wskoczyć za siostrą do dołu. W przeciwieństwie do niej, jego zupełnie nie martwiło to w jaki sposób miałby się stamtąd wydostać. Akurat w tym przypadku nie był to powód do zmartwień. Wiedział, że ona nie przepadała za teleportacją, chociaż to chyba mało powiedziane. Z tego, co udało mu się zaobserwować to Jackie wręcz nienawidziła tego środka transportu, co było nawet zabawne zważając na to, że i on i ich ojciec się tym zajmowali.

- Jak sobie życzysz, będę czuwał więc z góry nad Twoim bezpieczeństwem. - Przyglądał się uważnie temu, co robiła siostra w tym nieszczęsnym dole. Miał nadzieję, że nie stanie się jej krzywda. Żaden buchorożec raczej nie powinien wyskoczyć spod ziemi, jednak warto być przezornym.

Klasnął w dłonie, gdy usłyszał, że znalazła to, czego szukała. - Wspaniale! - Może jednak to ich szczęśliwy dzień, odnajdą skarb, dzięki któremu będą mogli zająć się szukaniem lekarstwa na przypadłość Jackie. Wierzył w to, że uda im się wygrać z klątwą, która trapiła jego siostrę. Potrzebowali jedynie trochę szczęścia i funduszy.

Wtedy dziewczyna poleciała do przodu. Samuel nie zwlekał. Zareagował od razu, teleportował się do tej nieszczęsnej dziury, żeby wiedzieć, że na pewno wszystko jest z nią w porządku. Nie było tam zbyt wiele miejsca, jednak nie widział innej możliwości.

Wolf in sheep's clothing
"There are no strange creatures, only blinkered people."
Szczupła, niewysoka młoda kobietka, o kędzierzawych, rudobrązowych włosach i zielono-niebieskich oczach oraz twarzy upstrzonej piegami. Ze swoim wyglądem może uchodzić za Weasleyównę. Wygląda na kilka lat młodszą, niż jest w rzeczywistości. Zwykle ma na sobie praktyczny i wygodny, ale znoszony strój podróżny oraz zielonkawą szatę czarodzeja. Mówi szybko, zwykle unikając kontaktu wzrokowego, lub przestępując z nogi na nogę. Na jej dłoniach i przedramionach można znaleźć liczne, mniej lub bardziej zagojone, blizny.

Jackie Carrow
#10
02.11.2023, 11:59  ✶  

Jackie nie spodziewała się, że gałąź pod nią się złamie. z tego powodu, poleciała bezpośrednio w tył, bez żadnej obrony ani planu na to jak może bezpiecznie wylądować. W tym momencie, maledictus przebudził się, mrowiąc pod jej skórą i oferując jej bezpieczeństwo i słodkie zapomnienie w ciepłej, wilczej sierści i silnych mięśniach. On wiedziałby jak wylądować, on nie pozwoliłby by stała jej się krzywda. On był jej przyjacielem i jej przeznaczeniem, był nią i nie mogła od niego uciec, choćby nie wiem w jak daleką podróż wyruszyła.
- Nie!- pisnęła dziewczyna, z całych sił walcząc i walkę jakimś cudem wygrywając. Pogodzona z bólem, który miał niechybnie nadejść, była zupełnie zdumiona, kiedy złapały ją czyjeś silne ręce a obok ucha usłyszała oddech. Podniosła się lekko, odzyskując równowagę, cały czas jednak nie wypuszczając z ramion pudełka.

Za nią stał jej brat, uśmiechając się tak jak zawsze, jak zawsze gotowy być jej ratunkiem z każdej opresji. Jackie uśmiechnęła się do niego szeroko, niepomna na słaby ból, który zaczął powoli pulsować w jej prawej kostce. Zwiastun tego, co niedługo mogło się okazać zwichnięciem. To jednak dla niej nie było w tym momencie istotne.
- Dziękuję. - powiedziała, po czym spojrzała niepewnie w górę. Wiedziała, że najbardziej logicznym wyjściem z sytuacji była teleportacja. Potrafiła to przecież robić, bo w końcu była siostrą swojego brata i córką swojego ojca! Ale nudności... Zupełnie tego nie rozumiała, ale miała je zawsze. Kiedy w szkole uczyła się teleportacji, stała się na jakiś czas żartem dla całego rocznika i choć byli już wtedy zbyt dorośli na przezwiska, to nie wyrośli z podśmiewania się z innych za ich plecami, szczególnie kiedy Carrowówna rzygała przy każdej próbie przeniesienia się o pięć metrów dalej. Oczywiście Sam się o tym w końcu dowiedział, i oczywiście w żaden sposób nie dał jej odczuć, że była gorsza czy inna. Zresztą niedługo później obudziła się jej klątwa i Jackie musiała przerwać szkołę, przez co jej nudności przy teleportacji nagle stały się najmniejszym z ich problemów.

- Na szczęście nie jadłam jeszcze śniadania. - powiedziała, krzywiąc się lekko i marszcząc nos w charakterystyczny dla siebie sposób. - No dobra...- westchnęła, chociaż Sam przecież nic do niej nie powiedział. Skupiła się na widoku ich ogrodu ponad wykrotem, tam gdzie jeszcze przed chwilą stał jej brat. Zrobiła krok i...
... jakimś cudem opanowała torsje, chociaż w ustach poczuła smak żółci. Przymknęła oczy, wzięła głęboki oddech i dopiero kiedy nieco się uspokoiła, otworzyła je i rozejrzała się za bratem. Chciała bardzo otworzyć pudełko i sprawdzić co jest w środku. Nie liczyła raczej na skarb, który odmieniłby ich życia, ale może dowiedziałaby się coś o swoich dziadkach, albo innych, którzy mieszkali wcześniej w tym domu? Może sama powinna też zakopać po sobie takie pudełko? Żeby kiedyś dzieci jej brata mogły znaleźć pamiątki po swojej cioci...

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Samuel Carrow (3270), Jackie Carrow (3083)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa