Trixie kilka dni temu wracała dosyć późno z Hogsmeade. Dostała zlecenie, aby wyczyścić pamięć dwójce mugoli, którzy pojawili się tutaj zupełnie znienacka i dostrzegli jak lokalna wiedźma pomagała sobie zaklęciami zrywać składniki do eliksirów. Musiała dobrze wypadać w oczach pracowników ministerstwa, aby sprawiać pozory, iż w czasie wolnym nie zajmuje się niczym niecnym. Miała świadomość, że musi się pilnować, gdyż jej rodzina była na świeczniku, nigdy nie kryła się ze swoimi poglądami na temat wyższości czystokrwistych, co aktualnie mogło zwracać na nich uwagę. Dlatego też stała się prymusem wśród amnezjatorów, każde zadanie jej zlecone wykonywała bardzo skrupulatnie. Kiedy skończyła pracę postanowiła wybrać się na krótki spacer, podczas którego na swej drodze spotkała małą dziewczynkę. Wyglądała jej na pannę z dobrego domu, postanowiła więc odprowadzić ją do rodzinnego dworu. Gawędziły sobie przy tym w najlepsze, jakby Trixie wcale nie była morderczynią bez krzty emocji. Cos zaszeleściło w krzakach, Bella odwróciła się na moment, a Fiona przepadła. Szukała jej dłuższą chwilę, po czym stwierdziła, że nie ma to większego sensu i udała się do domu. Nie dawało jej to jednak spokoju.
Nie byłaby sobą, gdyby nie sprawdziła informacji na temat dworu Cape, który miał być jej miejscem zamieszkania. Faktycznie znalazła na ten temat trochę informacji, jednak nie było ich zbyt wiele. Postanowiła więc wrócić do Hogsmeade, aby sprawdzić, czy dziewczynka dotarła do domu.
Oczywiście nie zamierzała tego zrobić sama. Namówiła więc swojego narzeczonego, aby jej towarzyszył. Letnia pogoda zachęcała do spaceru, słońce przyjemnie przebijało się przez chmury. Idealny dzień na takie wyprawy. Przenieśli się do wioski przy pomocy świstoklika. Trixie wyczytała, że rezydencja znajduje się na południe od Hogwartu czekała więc ich dosyć długa droga. Nie narzekała jednak z tego powodu, wioska obudziła w niej wiele przyjemnych wspomnień związanych ze szkolnymi latami. - Wydaje się, że właściwie jeszcze wczoraj chodziliśmy do szkoły. - Powiedziała cicho wsuwając rękę pod ramię Rodolphusa. Tempo jej kroków było całkiem szybkie, jakby faktycznie wiedziała dokąd mają iść.