• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade [03.06.1972] Zagubiona dziewczynka | Bellatrix i Rodolphus

[03.06.1972] Zagubiona dziewczynka | Bellatrix i Rodolphus
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#1
07.11.2023, 17:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.02.2024, 16:04 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Trixie kilka dni temu wracała dosyć późno z Hogsmeade. Dostała zlecenie, aby wyczyścić pamięć dwójce mugoli, którzy pojawili się tutaj zupełnie znienacka i dostrzegli jak lokalna wiedźma pomagała sobie zaklęciami zrywać składniki do eliksirów. Musiała dobrze wypadać w oczach pracowników ministerstwa, aby sprawiać pozory, iż w czasie wolnym nie zajmuje się niczym niecnym. Miała świadomość, że musi się pilnować, gdyż jej rodzina była na świeczniku, nigdy nie kryła się ze swoimi poglądami na temat wyższości czystokrwistych, co aktualnie mogło zwracać na nich uwagę. Dlatego też stała się prymusem wśród amnezjatorów, każde zadanie jej zlecone wykonywała bardzo skrupulatnie. Kiedy skończyła pracę postanowiła wybrać się na krótki spacer, podczas którego na swej drodze spotkała małą dziewczynkę. Wyglądała jej na pannę z dobrego domu, postanowiła więc odprowadzić ją do rodzinnego dworu. Gawędziły sobie przy tym w najlepsze, jakby Trixie wcale nie była morderczynią bez krzty emocji. Cos zaszeleściło w krzakach, Bella odwróciła się na moment, a Fiona przepadła. Szukała jej dłuższą chwilę, po czym stwierdziła, że nie ma to większego sensu i udała się do domu. Nie dawało jej to jednak spokoju.

Nie byłaby sobą, gdyby nie sprawdziła informacji na temat dworu Cape, który miał być jej miejscem zamieszkania. Faktycznie znalazła na ten temat trochę informacji, jednak nie było ich zbyt wiele. Postanowiła więc wrócić do Hogsmeade, aby sprawdzić, czy dziewczynka dotarła do domu.

Oczywiście nie zamierzała tego zrobić sama. Namówiła więc swojego narzeczonego, aby jej towarzyszył. Letnia pogoda zachęcała do spaceru, słońce przyjemnie przebijało się przez chmury. Idealny dzień na takie wyprawy. Przenieśli się do wioski przy pomocy świstoklika. Trixie wyczytała, że rezydencja znajduje się na południe od Hogwartu czekała więc ich dosyć długa droga. Nie narzekała jednak z tego powodu, wioska obudziła w niej wiele przyjemnych wspomnień związanych ze szkolnymi latami. - Wydaje się, że właściwie jeszcze wczoraj chodziliśmy do szkoły. - Powiedziała cicho wsuwając rękę pod ramię Rodolphusa. Tempo jej kroków było całkiem szybkie, jakby faktycznie wiedziała dokąd mają iść.

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#2
07.11.2023, 20:19  ✶  
Bellatrix nie musiała długo prosić. W zasadzie gdy tylko opowiedziała mu historię dworu Cape, na twarzy Rolpha odbiło się żywe zainteresowanie. Przy Trix zdejmował maskę, jego twarz stawała się plastyczna, a oczy - pełne emocji. Po pierwszych słowach Bellatrix już wiedziała, że ma go w garści. Gdy jeszcze obiecała mu, że nie rozszczepi go przy teleportacji, to był już w siódmym niebie. Ufał jej bezgranicznie, nigdy nie zawiodła jego zaufania - za nią skoczyłby w ogień, tak wielką miłością ją darzył.

Dowodem na to był fakt, że oboje stali teraz w Hogsmeade, ramię w ramię, i obserwowali wioskę, która żyła swoim spokojnym życiem. Mimo iż Rodolphus nie do końca dobrze wspominał okres nauki w Hogwarcie, to doceniał ten etap w swoim życiu. Gdyby nie on, to nie poznałby Bellatrix, nie nauczyłby się tak dobrze władać magią. Gdyby nie ich nocne wymykanie się, by szwendać się po zamku, nie poznałby tylu wartościowych czarodziejów czystej krwi. Nie odkryłby każdego zakamarka tej wioski, nie posmakowałby tak szybko kremowego piwa.
- Ja mam wrażenie, że minęły wieki, od kiedy siedziałem nad książkami, zakuwając do SUMów - odpowiedział spokojnie, użyczając narzeczonej ramienia. Dotrzymywał jej kroku. Bellatrix była malutka, przy jego wzroście wyglądała na kruchą i bezbronną. Nóżki miała krótkie, robiła więc energiczne i szybkie kroki, podczas gdy on mógł utrzymywać spokojne tempo i rozglądać się po okolicy. W oddali zobaczył szyld Trzech Mioteł. Mieli całkiem niezły kawał wioski do przejścia, ale nie musieli się spieszyć. - Spieszy ci się gdzieś?
Zapytał, celowo zwalniając kroku. Zacisnął dłoń na jej dłoni i uśmiechnął się szeroko. W gruncie rzeczy lubił Hogsmeade - mieszkali tu tylko czarodzieje. Nikt nie musiał się kryć ze swoim darem. Gdyby nie to, że wioska była tak blisko Hogwartu, rozważałby nawet zakup domu tutaj. Ale nie wyobrażał sobie jednak na dłuższą metę mieszkania tak blisko szkoły, do której uczęszczały szlamy i zdrajcy krwi. Szybko więc porzucił ten pomysł. Coś takiego powinni stworzyć w Dolinie Godryka.
- Minęło trochę czasu, ale mam wrażenie, że w Hogsmeade czas stoi w miejscu - powiedział, gdy przechodzili obok księgarni. W środku było pełno ludzi, podobnie jak na ulicach. Oboje jednak tak manewrowali swoim torem, że udawało im się zgrabnie wymijać ludzi, idących z naprzeciwka. - Wiesz, gdzie dokładnie jest ten dwór Cape? I dlaczego tak ci zależy, żeby dowiedzieć się co się stało z tym dzieckiem?
To go ciekawiło najbardziej. Mieli kupę czasu, mógł więc zadawać jej niewygodne pytania. Wolał to robić po teleportacji i w chwili, gdy Bella nie miała wyciągniętej różdżki. Kochał ją nad życie, a ona jego, lecz gdy się wściekała... Nawet olbrzym schowałby się w dziurze w ziemi przed jej gniewem. Z Bellatrix trzeba było grać ostrożnie, nawet jeśli to miały być głupie przekomarzanki.
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#3
07.11.2023, 21:26  ✶  

Hogsmeade było urocze. Miasteczko praktycznie nic się nie zmieniło od czasu, kiedy pojawiali się w nim jako uczniowie. Miało swój nietypowy klimat, mieszkali w nim tylko czarodzieje, co Bellatrix uważała za istotne. Zabawne, że te kilka dni temu jakimś mugolom udało się przypałętać w tę okolicę. Nie, żeby to miejsce podobało się na tyle, aby tutaj zamieszkać, uwielbiała zgiełk Londynu, jednak wpaść od czasu do czasu, aby trochę odetchnąć mogła jak najbardziej. Miała wrażenie, że chwile trwały tutaj dłużej, jakby ktoś zaczarował czas. Nikt się nie spieszył, każdy miał chęć pogawędzić i zapytać o błahe sprawy.

- Wieki? No coś ty, przecież to było tak niedawno. - Ich poczucie czasu zdecydowanie się różniło. Może i Rodolphus był od niej o rok starszy, jednak nie sądziła, że to aż tak wiele zmieniało. Nie miała też pojęcia, co wpływa na tak odmienne postrzeganie tego wszystkiego.

Może i Lestrange miał dłuższe nogi, zdecydowanie ułatwiało mu to szybkie przemieszczanie się, jednak Trixie nie brakowało energii. Przebierała tymi swoimi króciutkimi kończynami bardzo zwinnie, przez co narzuciła naprawdę słuszne tempo. Nawet nieco za bardzo. Przy tej temperaturze powietrza taki marsz mógł być dosyć problematyczny, bo zaraz zaczną odczuwać zmęczenie.

Dopiero słowa narzeczonego spowodowały, że zwolniła. Od razu, gdy tylko zapytał, czy się gdzieś spieszy. Właściwie to przecież nie, po co więc tak gnała przed siebie. Czy ciekawość spowodowana tym, co się stało z tą dziewczynką była naprawdę aż taka ogromna? - Tak właściwie to nie, nie wiem, co mnie opętało. - Odpowiedziała jeszcze na zadane pytanie uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. Mieli cały dzień na tę wycieczkę, faktycznie powinni nieco zwolnić, odpocząć, bo między innymi przecież po to się tutaj zjawili.

- Zdecydowanie. Oni są mocno zacofani, żyją jakby czas się zatrzymał. Nie wiem, co o tym myśleć. - Postęp przecież był czymś, za czym warto było gonić. Nie sądziła, że można było coś pozytywnego w staniu w miejscu, bo przecież przez to się nie rozwijali. - Niby ma to swój urok, ale czy na dłuższą metę ma też większy sens? - Zawiesiła głos szukając odpowiedzi, jednak sama nie mogła jej znaleźć.

Wiedziała, gdzie był dwór, którego szukali. Tak z grubsza oczywiście. Nie sądziła jednak, żeby mieli problem ze zlokalizowaniem go. Nie było tu zbyt wielu wielkich rezydencji, więc powinno im to pójść całkiem gładko. - Na południe od Hogwartu, a może na północ? - Zatrzymała się na moment i zmrużyła oczy, aby przypomnieć sobie to co przeczytała. - Nie, to na pewno ma być południe od szkoły. - Przynajmniej tak się jej wydawało, miała nadzieję, że nie wyprowadzi ich w las, czy inne pole. - Sama nie wiem. Wiesz szłam z tą całą Fioną, miałam całkiem dobry dzień, to stwierdziłam, że ją odprowadzę, a ona zniknęła, jakby zapadła się pod ziemię. - Nie wiedziała, jak w ogóle mogło do tego dojść, więc chciała poznać odpowiedź na to pytanie, które ją nurtowało. - Trochę też jestem ciekawa, czy trafiła do domu, a jeśli nie, to co właściwie się z nią stało? Myślisz, że mogły tam być jakieś stworzenia, które zeżarły ją żywcem? - Nie, to nie mogło być to, zapewne usłyszałaby krzyki, czy jakieś inne dźwięki, a towarzyszyła jej wtedy jedynie głucha cisza.

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#4
07.11.2023, 23:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.11.2023, 23:05 przez Rodolphus Lestrange.)  
To nie była kwestia wieku. Rodolphus po prostu nie zwracał uwagi na to, co niepotrzebne. Duża część wspomnień z Hogwartu była zbędna, ich ogromną część wyrzucił z pamięci. Kolejne miesiące i lata zlały mu się szybko w jedno, sprawiając, że na czasy szkolne patrzył jak przez mgłę. Wyraźne były tylko niektóre momenty. Celowo spychał tego typu wydarzenia, ba - całe lata - w odmęty szaleństwa, do kotła w którym kotłowały się wspomnienia. Robił z nich jedną zupę, by nie musieć obciążać umysłu pierdoletami.
- Wiem, że nie było. Ale problemy nas z przeszłości wydają się tak odległe... Zupełnie jakby przez te parę lat zmienił się świat i to wszystko przestało mieć znaczenie - wzruszył ramionami. Gdy zwolniła, Rolph odetchnął. Może i nie było specjalnie gorąco, ale Trix potrafiła tak pędzić przed siebie, że gdyby tylko ją puścił - na pewno zniknęłaby mu z oczu. I pomyliła drogę, więc by wróciła, złapała go za rękę i pociągnęła w przeciwną stronę. Na samo wyobrażenie tej sceny, jakże prawdopodobnej, zaśmiał się cicho. - Zacofani czy nie, przynajmniej nie dotarła tu brudna moda.
Znowu spoważniał. Ostatnio coraz więcej czasu spędzał w Dolinie Godryka i wcale mu się to nie podobało. Już wolał Hogsmeade z tym swoim zacofaniem. Może to był klucz do tego, by utrzymać jedność i czystość? Po prostu zwolnić? Sprawić, by świat się na chwilę zatrzymał? Sam nie wiedział.
- W razie czego wrócimy po własnych śladach. Nie spieszy nam się, a każda chwila spędzona z tobą sprawia, że czuję się w pełni sobą - posłał jej szeroki, pełen uczucia uśmiech, mocno zaciskając palce na jej dłoni. Zaraz jednak pokręcił głową, nie tracąc uśmiechu z twarzy. Zwierzę... Blisko było do Zakazanego Lasu, ale bez przesady. - Nie, nie wydaje mi się. Jeżeli to byłoby zwierzę, to musiałoby być ogromne, by połknąć ją w całości. Usłyszałabyś, jak się skrada. W innym przypadku byłyby krzyki. Bella, jesteś pewna, że to była dziewczynka? A nie zjawa?
To coś, co mu przyszło do głowy dopiero teraz. Może to było przywidzenie? Dusza, która tu utknęła i nie była pełnoprawnym duchem, który był przezroczysty? Czy to w ogóle miało sens?

Chyba nie miało sensu, bo Rolph nie kontynuował tego wątku. Zamiast tego prawą rękę wsunął do kieszeni marynarki i wydobył z niej srebrną monetę. Raz-dwa położył ją na straganie, obok którego przechodzili, w zamian zabierając z kosza różę. Była krwistoczerwona, do połowy rozkwitnięta.
- Ale normalne dzieci nie rozpływają się tak o w powietrzu. Jakaś iluzja? Na tyle silna, by zdołała cię omamić? - wątpił w to, Bellatrix miała cholernie ogromną silną wolę. Ale może tutaj w grę wchodziły inne siły? Bezwiednie zatrzymał narzeczoną i nachylił się, by skraść jej delikatny pocałunek, jednocześnie wkładając w jej wolną rękę różę. - Ale się nie dowiemy, dopóki nie sprawdzimy. Chodź.
Nie, nie spieszyli się, ale czuł, że energia, którą czuł w środku, zaraz rozerwie go na strzępy. Sam pewnie na miejscu Bellatrix przeczesałby teren wokół miejsca, w którym zaginęła dziewczynka. A potem ruszył niebo i ziemię, by zaspokoić ciekawość. Więc to, co zrobił, było niewielką ceną. Złapał Trix za rękę i pociagnął ją, by zaczęła z nim biec. Na południe od Hogwartu. Bellatrix miała rację - w oddali majaczył im zarys dużego budynku. Nie wyglądał na zamieszkały, ale niektórzy lubili hodować chaszcze wokół domu, więc to o niczym nie świadczyło.
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#5
08.11.2023, 10:16  ✶  

Było to całkiem zdrowie podejście. Trixie jednak lubiła rozmyślać, często łapała się na tym, że się zawiesza i błądzi we wspomnieniach. To nie tak, że myślała tylko o przeszłości, bo również dużo czasu spędzała na wyobrażaniu sobie wizji idealnego świata, który mieli stworzyć dzięki Czarnemu Panu.

- Co racja to racja, przecież ledwie trzy lata temu zastanawiałam się, czy zdam te głupie egzaminy. - Tamte sprawy wydawały się być bardzo błahe przy ich aktualnych problemach. Zaangażowali się w rewolucję, walczyli ramię ramię, aby pomóc jedynemu słusznemu czarodziejowi przejąć władzę. Mieli sporo na głowach, a byli przecież bardzo młodzi.

- Coś za coś, myślę, że prędzej, czy później się to zmieni. Mugole dziwnym trafem potrafią wepchnąć wszędzie swoje nosy i wyrywać nam po kawałku to, co nasze. - Nie sądziła, żeby miasteczko było bezpieczne. Może faktycznie jak na razie udało mu się obronić przed niemagami, jednak kwestią czasu pozostawało to, kiedy zamieszają gdzieś niedaleko. Panoszyli się wszędzie.

- Uroczy jesteś. - Było jej miło, kiedy tak do niej mówił. Cieszyło ją to, że nie będzie miał pretensji o jej ewentualne zagubienie. Wydawało jej się, że jako jedna z nielicznych osób nie oczekiwał od niej, że będzie idealna i nie będzie się mylić. Sama Trixie miała wobec siebie spore oczekiwania i raczej starała się, aby wszystko wychodziło jej za pierwszym razem. Przyzwyczajenie to wyniosła z domu rodzinnego, gdzie dosyć sporo się od niej wymagało.

- Jestem pewna. Zjawa przecież byłaby przezroczysta, to naprawdę dziewczynka, miała może z dziesięć lat? Chyba tak, nie znam się na dzieciach. - W rodzinie mieli ich kilka, jednak nie do końca śledziła ich losy. Nie interesowały ją za bardzo, uważała, że jest za młoda, aby zajmować się takimi tematami.

Na szczęście długo nie dyskutowali nad tym, czy to, co widziała było prawdziwe. Narzeczony najwyraźniej przyjął jej wersję. Liczyła na to, że jak dotrą do tego dworu, to zobaczą dziewczynkę, co będzie potwierdzeniem tego, co widziała.

Powoli zbliżali się do wyjścia z wioski. Lestrange zahaczył jeszcze o niewielki stragan, Trixie uśmiechnęła się do siebie widząc, co zrobił. Zawsze starał się jej dogodzić, chociażby takimi niewielkimi gestami. Czuła, że o nią dba, że jest dla niego ważna, niczego więcej nie potrzebowała do szczęścia. (No może poza zabiciem kilku mugolaków, ale takie rozrywki również jej zapewniał).

- Nie da się mnie omamić. - Powiedziała bardzo pewnym tonem. Pewnie i by się dało, ale było to naprawdę trudne z racji na jej wyćwiczone umiejętności. Od młodzieńczych lat przywiązywała wagę do tego, aby nikt nie miał dostępu do jej umysłu. Na pewno by coś poczuła. Wątpiła więc w to, że była to iluzja.

Nie dyskutowali o tym jednak dłużej, bo Rodolphus zamknął jej usta krótkim pocałunkiem, całkiem dobrą metodę sobie wybrał na uciszenie panny Black.

Zupełnie znienacka pociągnął ją za sobą i zaczął biec. Opuścili już miasteczko, byli coraz bliżej miejsca, o którym czytała. Przynajmniej tak się jej wydawało. Starała się dotrzymywać mu tempa, chociaż było to dosyć problematyczne z racji na jej niewielki wzrost. Udało im się jednak dobiec do miejsca, w którym mogli zobaczyć zarośnięty pałac. Przystanęła wtedy na moment i odetchnęła głęboko. Zmęczyła się tym biegnięciem. - To musi być to. - Odparła jeszcze wpatrując się w rezydencję. - Chodźmy. - Byli już tak blisko, że nie mogła się doczekać aż dotrą na miejsce.

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#6
08.11.2023, 11:56  ✶  
Dla Rolpha Bellatrix była idealna w każdym calu. Uwielbiał ją, gdy była spokojna, gdy się śmiała i złościła. Gdy myliła kierunki lub potykała się, bo przecież każdemu może się to zdarzyć. Wiedział, jakie oczekiwania mieli wobec niej Blackowie i wiedział, że rodzina Lestrange również pokłada w jego narzeczonej wiele nadziei. Ale ona była lepsza, niż mógł sobie wymarzyć. Kochał gdy płakała lub z jej ust ciskały się gromy, uwielbiał gdy nie była w stanie dotrzymać mu kroku lub gdy go wyprzedzała. Nie miał wobec niej żadnych oczekiwań poza jednym - by była sobą. Nie kimś, kogo wykreowała rodzina, tylko sobą, Bellatrix Black, a w niedalekiej przyszłości: Lestrange. Tylko razem byli niepokonani.

I on miał urywany oddech, a po drodze nawet prawie się kilka razy potknął. Nie miało to jednak większego znaczenia - dzięki temu byli szybciej na miejscu. Zepsuta fryzura i błoto na butach da się łatwo naprawić, z czego Rolph skorzystał, rzucając chłoczyść na buty swoje i Belli.
- Nie wygląda na zamieszkały - sapnął, puszczając rękę Trix. Oparł dłonie na udach i pochylił ciało, by wziąć kilka głębszych oddechów. W końcu się wyprostował, zaczesał włosy palcami do tyłu i westchnął. - Tak, tak. Idę.
Ruszył za Bellą, rozglądając się po... No właśnie. Posiadłości? Ruinie? Stalowoszare oczy omiotły cały teren wokół domu. Był piekielnie zarośnięty chwastami, z początku nawet nie udało mu się dostrzec furtki. Murek był w kilku miejscach zapadnięty, ale żeby przez niego przejść, to musieliby się znowu ubrudzić, a może i nawet zniszczyć ubrania. Poza tym nie byli pewni, co tu się do końca odwalało, więc nie powinni się włamywać, prawda? Musieli zbliżyć się na odległość kilku kroków i odgarnąć uschnięte gałązki przy pomocy rąk, żeby znaleźć klamkę. Furtka zdawała się być zardzewiała, lecz gdy Rolph nacisnął klamkę i pchnął drzwiczki - zawiasy nawet nie skrzypnęły.
- Przydałby im się ogrodnik - zauważył cicho, gdy puścił Bellatrix przodem. Ogród był porośnięty chwastami, a z boku dostrzegli wyrwę z nową furtką. Zapewne drugie wejście, częściej uczęszczane niż to, którym weszli. Znowu wrócili do punktu wyjścia i nie mieli pojęcia czy ktoś tu mieszkał, czy nie. Dom był wysoki, okna były brudne, ale w całości. Drzwi także, jednak z komina się nie dymiło. Z drugiej jednak strony: było lato, kto o tej porze roku palił w kominku?

Rodolphus miał wrażenie, że w oknie na piętrze coś mu mignęło, ale gdy mrugnął - wrażenie zniknęło.
- Też to widziałaś? Na piętrze, w oknie. Ktoś chyba tu mieszka.
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#7
08.11.2023, 12:35  ✶  

Trixie również uważała, że razem mogą wiele osiągnąć. Najważniejsze było to, że spoglądali na świat w ten sam sposób. Mieli zakorzenione odpowiednie poglądy, potrafili odróżnić dobro od zła. Do tego wszystkiego byli bardzo uzdolnionymi magami, nie potrzebowali nic więcej do szczęśliwego życia, no, może sukcesu który miała osiągnać rewolucja Lorda Voldemorta, ale to również zbliżało się wielkimi krokami. Niedługo będą mogli odetchnąć świadomi, że mugolacy nie odbiorą im władzy w czarodziejskim świecie.

W przypadku Bellatrix nie było widać specjalnej różnicy we włosach, zawsze układały się w artystycznym nieładzie. Buty, tak jak i on dosyć mocno przeżyły ten bieg po trawie, ale zadbał o to, aby doprowadzić je do porządku. Rodolphus dbał o każdy, najdrobniejszy szczegół. Nic mu nie umykało, była to naprawdę dobra cecha, szczególnie, że Trixie należała raczej do tych pospiesznych osób.

Nie do końca tego się spodziewała. Myślała, że rezydencja, o której czytała będzie ogromna, zadbana, a było zupełnie przeciwnie. Budynek wydawał się opuszczony, zresztą ogród, który znajdował się obok też wyglądał jakby od kilkudziesięciu lat nie widział ogrodnika. Nie składało jej się to w spójną całość. Może faktycznie ta dziewczynka nie była prawdziwa? Dlaczego właściwie sobie to uroiła.

Tyle, że dwór Cape stał przed nimi, część opowieści była więc prawdą, to tylko powodowało większy zamęt w głowie panny Black. Podeszli bliżej, do furtki, która również nie była do końca sprawna. Wydawało jej się, że gdyby ktoś mieszkał w tym budynku to na pewno dbałby o takie szczegóły, nie dopuściłby do tego, aby to miejsce zamieniło się w ruinę.

Weszła pierwsza na teren posesji. Rozglądała się przy tym uważnie, żeby dostrzec najdrobniejsze szczegóły. Zauważyła kolejną furtkę, musieli wybrać mniej uczęszczane wejście. Tamto jednak też nie wyglądało na jakieś specjalnie zadbane.

- Myślę, że więcej niż jeden ogrodnik, to miejsce wygląda jakby żyło własnym życiem od wielu lat, bez ingerencji kogokolwiek. - Upewniało ją w tym, że dziewczynka, którą spotkała nie istniała.

Niestety ona nie zwróciła uwagi na okna, była za bardzo zajęta przyglądaniu się temu, co się działo na zewnątrz. - Nie, nie widziałam. Chodźmy do środka, tam powinnismy otrzymać odpowiedzi. - Nie było sensu gdybać, zdecydowanie najlepszą opcją pozostawało dostanie się do rezydencji. Ruszyła w stronę drzwi, zastukała nawet kilka razy, jednak nikt nie odpowiadał. Wokół panowała cisza, jakby to miejsce było zupełnie opuszczone. Sięgnęła po różdżkę i mruknęła pod nosem zaklęcie, które miało otworzyć drzwi, a następnie nacisnęła zardzewiałą klamkę. Mogli wejść do środka.

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#8
08.11.2023, 13:41  ✶  
- Co dokładnie wyczytałaś o tej rezydencji? - zapytał jeszcze, nim podeszli do drzwi i nacisnęli klamkę. - Może to jedno z zabezpieczeń?
Znał tę sztuczkę, często osoby, których poszukiwali, ją stosowali. Robili rozwałkę w środku, a na zewnątrz rzucali czary, przyspieszające wzrost roślin, by zamaskować swoje prawdziwe domy. Podczas gdy śmierciożercy rezygnowali ze sprawdzania wnętrza takich budynków, szlamy miały czas na ucieczkę. Nie można było im odmówić sprytu - do czasu, gdy któryś z nich się nie wygadał. Może właśnie taki zabieg zastosowano i tutaj? Rolph wyciągnął różdżkę i rzucił cicho zaklęcie revelio. Nic się jednak nie stało. Ze zdziwieniem zmarszczył brwi.
- Jednak nie. Wygląda na to, że budynek jest opuszczony - schował różdżkę i rozejrzał się. Wnętrze posiadłości wiele lat temu na pewno było bardzo okazałe i bogate, teraz jednak popadło w ruinę. Ponad stuletni kurz pokrywał podłogę i poprzewracane meble. Stare fotele zdążyły się już zapaść w sobie, a drewno - zbutwieć i odpaść w kilku miejscach. Stół był przepołowiony i przewrócony, w kominku znajdowała się kupa popiołu i pleśni oraz zgnilizny. Widzieli nawet kilka trujących grzybów, które wyrastały spomiędzy desek. Jeżeli były tu kiedyś dywany czy gobeliny - dawno zeżarł je czas. - Masz już swoje odpowiedzi?
Zapytał, bo dla niego wnętrze tego domu nie było ani trochę interesujące. Podszedł do schodów z misterną poręczą, którą od przeszło dwóch stuleci zżerały korniki. Dotknął jej czubkiem palca i z obrzydzeniem stwierdził, że palec wszedł w drewno miękko jak nóż w masło. W nie lepszym stanie były schody. Wejście na górę groziło zawaleniem, widać to było na pierwszy rzut oka.
- Przysiągłbym, że zanim weszliśmy do środka, widziałem ruch w oknie na piętrze - powiedział w końcu, przenosząc wzrok na Bellatrix. Do niej należała decyzja, czy idą na górę, czy dają sobie spokój. On osobiście by to sprawdził, ale miał świadomość tego, że mogło mu się przywidzieć.
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#9
08.11.2023, 14:41  ✶  

- Tak naprawdę? Udało mi się tylko znaleźć informacje, gdzie się znajduje i to by było na tyle. - Co oznaczało, że dziewczynka jej nie kłamała, a dwór faktycznie. Wysatrczyło jej to, aby się tu pojawić i sprawdzić, jak się ma sytuacja.

Rodolphus wpadł na całkiem dobry pomysł, żeby sprawdzić, czy wygląd tego miejsca to nie jest kolejna czarodziejska sztuczka. Trixie spoglądała jak rzuca zaklęcie, tyle, że nic się nie wydarzyło. Ten pałacyk był najwyraźniej zupełnie opuszczony. Tylko dlaczego spotkała tę dziewczynkę, która opowiadała jej, że tutaj mieszka? Czyżby dała się otumanić zjawie?

Bellatrix zaczęła kichać. Kurz, który znajdował się dosłownie wszędzie drażnił jej nos. - Dawno tutaj nikogo nie było, dziwne, że nikt się nie zainteresował tym miejscem. - W końcu posiadłość była ogromna, ktoś mógł w niej zamieszkać jeśli doprowadziłby to miejsce do porządku. Stało zupełnie puste, nie wiedziała dlaczego.

- Miałeś rację. - Powiedziała cicho, bardziej do siebie. Nie spotkała żadnego dziecka. To pewnie był duch, albo coś podobnego. - Niepotrzebnie zupełnie tu przyszliśmy. - Nie tego się spodziewała, a w jej głosie mógł usłyszeć rozczarowanie.

Obserwowała narzeczonego, który zbliżał się w kierunku schodów. Nie wyglądały jej na szczególnie stabilne, mogły w każdym momencie się zawalić, jednak jeśli faktycznie widział coś w oknie, może warto było to sprawdzić? Skoro juz się pofatygowali, aby się tu znaleźć. - Chodźmy, może faktycznie jest tu coś więcej. - To by wynagrodziło jej rozczarowanie.

Ruszyła powoli na górę. Kroki stawiała delikatnie, jakby się bała, że schody w każdej chwili mogą runąć, skrzypiały za każdym razem, gdy jej buty lądowały na kolejnym stopniu. Po krótkiej chwili jednak znaleźli się na górze. Zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu czegokolwiek. Póki co, wszystko jednak wyglądało jak na dole. Meble pokryte kurzem, grzyb wychodzący zza tapety i towarzyszący temu zapach stęchlizny.

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#10
08.11.2023, 15:32  ✶  
Zanim weszli na górę to ścisnął jej dłoń w uspokajającym geście. Nie chciał, by sobie cokolwiek wyrzucała.
- Przynajmniej wiesz, że mała cię okłamała. Nie wydaje mi się, żeby to była zjawa, przejrzałabyś ją. Pewnie po prostu się wystraszyła obcej osoby, wiesz jakie są dzieci i co im się mówi, zwłaszcza teraz. "Nie mów obcym gdzie mieszkasz" i takie tam.
W zasadzie to był bardzo prawdopodobny scenariusz. Dziecko się wystraszyło i po prostu uciekła, gdy tylko Trix odwróciła wzrok. Nic specjalnego, a dzieciaki w tej okolicy na pewno miały masę swoich kryjówek. Mimo wszystko Rolph wszedł na górę za Bellatrix, podobnie jak ona ostrożnie stawiając stopy. Wolałby nie zlecieć na dół, to byłaby bardzo głupia śmierć. - Przynajmniej spędziliśmy miły czas razem i wróciliśmy do miejsca, które kiedyś było naszą integralną częścią. To bardzo cenne doświadczenie.

Gdy tak się rozglądali po pokojach, coś w jednym z nich zaszeleściło. Rodolphus wyciągnął różdżkę i pokazał narzeczonej, żeby była cicho. Sam poszedł przodem, gotów przyjąć na siebie pierwsze uderzenie tego, co czaiło się na nich w mroku. Wyczuwał czyjąś obecność, czuł jak włoski na karku powoli stają mu dęba, gdy wraz z kolejnymi krokami słyszał coraz głośniejszy chrobot. Nie bał się - trzymał różdżkę w pogotowiu, był pewny swoich umiejętności. Ale nawet on nie był przygotowany na to, co czekało na nich w czymś, co było kiedyś dziecięcym pokojem.

Z wewnątrz wyleciał nietoperz, z nieznośnie głośnym piskiem, który wżynał się w mózg. Przeleciał tuż nad głową Bellatrix, zakręcił dwa kółka i opuścił ruderę, pozostawiając w niej pustkę i parę narzeczonych. Ta sytuacja była tak absurdalna, że Rolph nie mógł powstrzymać śmiechu.
- A może była tak naprawdę nietoperzem? - przyciągnął do siebie Bellatrix i cmoknął ją w czubek głowy. - Chodź, bo ten grzyb tu zaszkodzi twoim płucom. Pójdziemy coś zjeść, co ty na to?
Skoro już byli w miasteczku, mogli odpocząć. Nie znaleźli dziewczynki, a nietoperza. A zamiast pięknej posiadłości była ponad dwusetna rudera. Zasługiwali na coś dobrego do jedzenia i może jakiś spacer wokół Hogsmeade.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Bellatrix Black (2116), Rodolphus Lestrange (2055)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa