• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade [02.06.1972] "Mieszkam w Dworze Cape" | Cathal & Guinevere

[02.06.1972] "Mieszkam w Dworze Cape" | Cathal & Guinevere
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#1
08.11.2023, 00:16  ✶  

Było wiele miejsc w Anglii, których Guinevere nie miała okazji zobaczyć, chociaż regularnie wraz z rodzicami co jakiś czas w Wielkiej Brytanii bywała. Jednym z takich miejsc było sławne Hogsmeade – jak mówiono, jedyna taka wioska na wyspach, w całości zamieszkana przez czarodziejów, no i przy okazji takie… wrota do Hogwartu. Wielkiego zamku rzecz jasna też nie widziała. Cathal był za to tak miły, że zaproponował Ginny mały wypad do Szkocji. Zdaje się, że wiedział, że Ginevra się ucieszy i z chęcią zobaczy miasteczko, o którym tyle wszyscy mówią, no i poza tym jej dusza rwąca się na przygodę na pewno będzie ciekawa z różnych punktów, jakie można było tam zobaczyć.

No i ciekawa była. Ciągle chciała zobaczyć a to, a tamto, chociaż robiła to bardzo nienachalnie, to było po prostu po niej widać to niemalże dziecięce zainteresowanie i uśmieszek na twarzy, który jej się błąkał, kiedy mijali Miodowe Królestwo, albo rekreacyjnie zajrzeli do Zonko, cholera, nawet Sowia Poczta była dla niej ciekawa i Ginny z ciekawością oglądała pocztówki. Ba, nawet dla żartu kupiła dwie, żeby posłać jedną swoim rodzicom, a drugą swoim dziadkom – obie do Egiptu. Wszyscy wiedzieli, że była w Anglii, ale niemogłasiępowstrzymać i nawet chichotała (złośliwie) pod nosem. Ostatnim punktem programu, tuż pod wieczór, było przejście się do pubu pod Trzema Miotłami.

I oczywiście, że zamówiła sobie kremowe piwo, tak na dobry początek, bo nie była osobą, która jakoś bardzo mocno wzbrania się od alkoholu.

– No, to dopiero nazywa się wycieczka – przyznała, uśmiechając się pod nosem i wspominając widok wielkiego zamku w oddali, gdzieś na tle sporego jeziora. – Przywodzi wspomnienia – chociaż jej stopa nie postanęła nawet na terenie Hogwartu, to i tak w pewnym sensie serce zabiło jej mocniej. – Przypomniały mi się mgły jakie otaczają Uagadou i góry księżycowe. To wygląda, jakby zamek lewitował – czasami nawet tęskniła za szkołą, za beztroską, z jaką się to wszystko wiązało – kiedy twoim największym problemem było, czy uda ci się w końcu opanować animagię, czy może jednak nie.

Jej się, rzecz jasna, udało.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#2
08.11.2023, 08:35  ✶  
Sam Cathal, przebywając w nowym kraju, zawsze chciał zobaczyć jak najwięcej. Niektórzy ludzie obarczeni chorobą Milforda trzymali się utartych dróg i znanych ścieżek. On odwrotnie: pragnął widoków, zapachów i dźwięków, których jeszcze nie poznał i które nie wyryły się na dobre w jego pamięci. Domyślał się więc, że Ginewra jest ciekawa Anglii, nawet jeśli nie przebywała tutaj pierwszy raz. Poświęcenie jej kilku godzin nie było zaś poświęceniem, bo Cathal może i nie należał do ludzi bezinteresowanych, ale i nie był jednym z tych, którzy całe życie pragnęli spędzać wyłącznie we własnym towarzystwie. Zwłaszcza, że i tak chciał uzupełnić zapasy pergaminu i kawy, a to mógł równie dobrze zrobić w Hogsmeade, jak na Horyzontalnej.
Pozwalały jej wybierać miejsca, które chciała obejrzeć, rzucając co jakiś czas o nich jakiś komentarz czy ciekawostkę. Z pewnym zaciekawieniem obserwował czy zdecyduje się coś kupić u Zonka - zawsze uważał, że wpuszczenie człowieka do tego sklepu i do Miodowego Królestwa wiele o nim może powiedzieć, spokojnie poczekał aż wybierze pocztówki, a potem poprowadził ją ścieżką aż nad brzeg jeziora, po którego drugiej stronie wznosił się zamek.
Na ten spoglądał z pewnym zamyśleniem długą chwilę, z dłońmi skrytymi w kieszeniach, pogrążony we wspomnieniach. Tych dobrych i tych złych, niemożliwych do zamazania. Był prawie pewny, że usłyszy w głowie złowieszcze szepty, które pośród egipskich piasków niemal umilkły, jakby upały Egiptu uśpiły Salazara, by ten przebudził się wraz z powrotem do deszczowej Anglii. Tym razem jednak nic takiego się nie stało. Zawrócił więc po prostu i zaprowadził kobietę do Trzech Mioteł, gdzie ona wybrała piwo kremowe, a on kufel pitnego miodu madame.
Nie tęsknił za szkołą. Nie mógł powiedzieć, że jej nie lubił albo że był to zły czas, ale świat Hogwartu był dla Cathala za ciasny i zbyt ograniczony.
- Nigdy nie widziałem waszej szkoły. Naprawdę jest o tyle większa od Hogwartu? - spytał, leniwym spojrzeniem wodząc po wnętrzu. Był w Górach Księżycowych, ale o ile położenie Hogwartu nie było sekretem, o tyle miał wrażenie, że inne szkoły boją się śmiertelnie, że ktoś wykradnie ich sekrety... jakby każdego roku nie wypuszczały ze swoich progów dziesiątek uczniów, którzy zdobyli swoją wiedzę w szkole i mogli ponieść ją w świat. - Chcesz zobaczyć w okolicy coś jeszcze? - dodał, unosząc kufel do ust.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#3
08.11.2023, 16:33  ✶  

Mało obchodziło ją czy gest Cathala był bezinteresowny czy wręcz przeciwnie – bardzo interesowny, bo sama też coś z tego miała, a poza tym towarzystwo Shafiqa zupełnie jej nie wadziło, a wręcz przeciwnie. Gdyby było inaczej, to przecież nie przyjechałaby do Anglii, żeby pracować w jego grupie archeologicznej. Zaś nieco zblazowana postawa Cathala, to jak wieloma rzeczami się nie przejmował, i to że zdecydowanie nie był angielskim dżentelmenem, zupełnie jej nie przeszkadzało.

Kupiła kilka różnych słodyczy w Miodowym Królestwie, głównie to takich, które absolutnie nic jej nie mówiły i nie umiała ich z niczym skojarzyć. W Zonko zaświeciły jej się oczy, co Cathal zdecydowanie mógł zobaczyć, podotykala kilka rzeczy, ale nie kupiła nic. Gdyby trafiła tu jeszcze jako uczennica… o matko, wtedy by nakupowała. Ale dzisiaj? A po co. Miała robić głupie kawały w obozie w Walii? Już z tego wyrosła. Natomiast kiedy widziała jak Cathal zabiera się do kupowania kawy to aż teatralnie wywróciła oczami i westchnęła, by ostatecznie mu powiedzieć że jak chce dobrą kawę, to mógł powiedzieć i że mogłaby mu użyczyć swojej. Razem z Pandorą już przy pierwszym spotkaniu zgodziły się, że Anglicy to się gówno znają na kawie. Na herbacie – owszem, ale z kawą to byli daleko-daleko (za mugolami).

- Ooo tak, o wiele – przyznała Ginny od razu. - Z tego co mi mówiła moja ciotka Minerva, to w Hogwarcie uczą się głównie tylko dzieciaki z Wielkiej Brytanii? – podłapała temat i zapatrzyła się na kufel Cathala. - Uczyła cię? Mam na myśli moją ciotkę – bo wiedziała, że uczy w Hogwarcie już długo, natomiast nigdy jakoś za bardzo się nie interesowała tym, ilu mieli tam nauczycieli danego przedmiotu. W Uagadou musieli mieć więcej, biorąc poprawkę na wielkość samej szkoły i ilość uczniów… - Ale jeśli chodzi o samą szkołę no to musi być duża, to w końcu na całą Afrykę – uśmiechnęła się, chociaż zdawała sobie sprawę, że kiedy ją budowano, to pewnie w ogóle nie myślano takimi kategoriami. Obecnie jednak miała pod sobą cały kontynent, a nie kilka wysepek. - Gubiłam się przez pierwszy miesiąc, a kolejne dwa nie zawsze byłam pewna gdzie idę – zachichotała, przypominając sobie nocne eskapady z Jamilem, jakie czasami (często) uskuteczniali. - To zależy. A jest coś jeszcze co mógłbyś mi pokazać? – odpowiedziała i uśmiechnęła się, niemalże wyzywająco.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#4
08.11.2023, 17:24  ✶  
Jeśli Cathal miał wybór, najchętniej pijał kawę po turecku albo z mocnymi przyprawami. Jeżeli wyboru nie miał, pijał każdą, jaka znalazła się w zasięgu jego rąk. Wprawdzie przywiózł całkiem spory zapas z Egiptu, ale ten od wiosny się już wyczerpywał, poza tym...
- ...i użyczysz jej wszystkim na wykopaliskach? - zapytał, bo doskonale wiedział, że jeden z najważniejszy elementów zaopatrzenia obozowiska to duża, duża ilość kawy. Jego ludzie znieśliby wiele, ale nie brak życiodajnych ziaren, a akurat w Hogsmeade jego zdaniem dało się kupić kawę w miarę przyzwoitą.
Sam też niczego nie kupował u Zonka. Po prawdzie i za młodu interesowało go tutaj bardzo niewiele rzeczy, by nigdy nie był ani typem robiącym innym dowcipy, ani takim, który by nawet szczególnie cieszył się rzeczami takimi jak fajerwerki. Pewne rzeczy... szybko zaczynały być na swój sposób nużące.
- Anglia, Szkocja i Irlandia, owszem - przytaknął Cathal. Wiedział, że Afryka ma znacznie większą populację niż same Wyspy, ale też był to kraj, w którym... niezbyt wyobrażał sobie, w jaki sposób mógłby działać rejestr mugolaków. I jak dzieci, ściągane z takich wiosek, miały nagle uczyć się po angielsku? Dostosować do nowych warunków? A jezeli je pomijano, po co tak wielka szkoła? - W Hogwarcie też łatwo się zgubić. Choćby dlatego, że niektóre drzwi prowadziły we wtorki do zupełnie innych miejsc niż w środy.
Uśmiechnął się mimowolnie na wspomnienie własnego zaskoczenia, gdy zastanawiał się, czy pierwszy raz w życiu coś źle zapamiętał.
- Tak. Przynajmniej była rzeczowa. Prawdopodobnie powinienem napisać do niej list z podziękowaniem, bo dzięki niej w kluczowym momencie potrafiłem zamienić skorpiona w puchar - stwierdził. Zważywszy na to, że ten konkretny skorpion siedział na głowie Lety, takie zabiegi jak jego podpalanie nie wchodziły w grę... - A co takiego by cię interesowało? - spytał z odrobiną kpiny w głosie. - W samej wiosce większość obejrzeliśmy. Poza nią jest chata, podobno nawiedzona. W pobliżu jest też wiekowy cmentarz i kilka ruin różnych dworków. W Zakazanym Lesie można natknąć się na ciekawe miejsca, ale mieszkają tam też wielkie pająki i centaury, które nie przepadają za gośćmi.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#5
09.11.2023, 10:25  ✶  

Pewne zwyczaje trudno było porzucić, jeszcze innych zmieniać wcale nie chciano. Łatwiej było się przestawić z gorszego na lepsze niż na odwrót, dlatego Guinevere świadoma jakości kawy i swoich upodobań, zabrała z Egiptu większy zapas, bo uważała, że życie bez kawy to gówno a nie życie, a że pijaka gorzką i czarną jak egipska noc… to się na półśrodki nie godziła. Taka z przyprawami też była przez nią akceptowana, ale cuda jakie wyczyniano z kawą w Anglii przechodziły jej najszczersze pojęcie.

- Och no dobrze, jak tam chcesz. Moja kawa nie jest dla wszystkich – stwierdziła i machnęła ręką. - Już się dogadałam z Pandorą. Na szczęście w przypadku kawy mamy podobny gust i zdanie – a ona miała swoją z Turcji. Sposób parzenia w Turcji i Egipcie był bliźniaczy, ziarna były te, dobre, a kobiety bardzo szybko znalazły wspólny język i umówiły się na wspólne picie kawy. Ginny zaproponowała Cathalowi że mogłaby mu kawy użyczyć, zgodziłaby się na to samo w stosunku do Nell, ale całego zespołu by nie częstowała, bo zaraz nie miałaby dla siebie… a jak chcieli pić takie byle co, to niech piją – bo ona nie miała zamiaru.

Rejestr mugolaków działał w tych bardziej rozwiniętych krajach jak RPA, Egipt, Nigeria czy Maroko. W wioseczkach i plemionach rozsianych po Afryce rzecz jasna tak to nie wyglądało, za to mieli tam kontakt z czarodziejami plemiennymi i tak dalej, ale takich znacznie mniej się uczyło w Uagadou. Wciąż jednak wszystkie dzieciaki z całej Afryki to była spora liczba. Nieporównywalnie większa od małej Wielkiej Brytanii.

- Naprawdę? – te miejsca we wtorki a inne w środy ją zdumiały, bo to takie fascynujące zjawisko. Zawsze ją interesowało po co budowniczowie takich miejsc w ogóle zadawali sobie trud, by takie rzeczy stworzyć. Czy może jednak magia nagromadzona w murach przez lata, przy takiej ilości ludzi, sama wymykała się spod kontroli? - I nie dostawaliscie rozpiski gdzie jak chodzić? – dopytała się wciąż zaskoczona. Chociaż może nie powinna być, w końcu w życiu widziała różne dziwne rzeczy.

Uśmiechnęła się na słowa o ciotce Minervie. Rzeczowa to bardzo dobre określenie tej kobiety. Zawsze kiedy ją widziała, to bił od niej taki… profesjonalizm. I przy tym wszystkim jakimś cudem nadal potrafiła być opiekuńczą i ciepłą osobą.

- Dawała mi trochę wskazówek jak jeszcze chodziłam do szkoły i przyjeżdżałam na wakacje do dziadków – a kiedy już się nauczyła animagii, to trudno ją było upilnować, by tego nie robiła. Brak zakazów przełożył się jednak na to, że przynajmniej nie zrobiła niczego głupiego. - Co to za historia ze skorpionem? – uniosła wyżej brwi, bo to musiało być coś z wyjazdów Cathala. W Anglii, o ile się orientowała, skorpionów nie mieli. - Oooch dużo rzeczy – odpowiedziała niewzruszona, po czym wzięła kolejnego łyka kremowego piwa. To tym Anglikom naprawdę wyszło. - Ale może niekoniecznie zwierzątka. Mam ich wystarczająco w domu – znaczy się u dziadków, bo było tam naprawdę mnóstwo różnych zwierząt, tych magicznych i tych nie. Zakazany Las, choć miał taką kusząca nazwę, zupełnie jej nie interesował. - To może cmentarz? Mówisz że wiekowy, to może jest tam coś ciekawego – chata która straszy… za długo żyła na świecie żeby się na to nabrać.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#6
09.11.2023, 10:50  ✶  
- Tak myślałem, dlatego kupuję tutaj zaopatrzenie dla całej ekipy.
Sam był wybredny, gdy szło o kawę i nie pogardziłby poczęstunkiem Ginewry, chociaż wciąż pewnie miał nieco niższe wymagania od kobiety. Ostatecznie liczyło się przede wszystkim to, żeby była mocna i dostarczyła mu odpowiednią dawkę kofeiny.
- Tak. Schody tam się ruszają i zmieniają położenie, niektóre drzwi to w istocie ściany, inne otwierają się tylko, gdy je ładnie poprosić... I nigdy nie dostawaliśmy żadnych map. Zastanawiam się, czy to nie jakiś żart założycieli albo swego rodzaju test przetrwania - powiedział. Chociaż była to dość okrutna taktyka uczenia samodzielności, skoro do szkoły trafiały zaledwie jedenastoletnie dzieci. - W teorii za pierwszoklasistów odpowiedzialni są prefekci z piątego roku. W praktyce jednak wiele zależało od prefekta, a kryteria doboru tych bywały różne. Czasem zostawał nimi ktoś, kto faktycznie był obowiązkowy, ale czasem ktoś, kto po prostu miał najlepsze oceny, czasem osoba, która najbardziej starała się o aprobatę nauczycieli - wyliczył Shafiq. - Uczniowie jednak zawsze mogli próbować prosić o pomoc portrety albo duchy. Mieliście takie u siebie? - zapytał, po czym dopił resztę miodu.
Kiedy zapytała o historię ze skorpionem, w jego oczach zalśniło rozbawienie. Tamtego dnia w grobowcu nie był ani trochę wesoły – ba, miał wręcz ochotę zamordować Jamila. Z perspektywy czasu jednak perspektywa śmierci z głodu i pragnienia w zamkniętej sali albo ugryzienia przez magicznego skorpiona nie zdawała się już straszna, a tamto wspomnienie raczej bawiło niż przerażało.
– Mógłby ci opowiedzieć tę historię… Ale jestem pewien, że Jamil albo Nell zrobią to w o wiele bardziej malowniczy sposób – stwierdził, wyobrażając już sobie, jak Anwar i Bagshot relacjonują tę historię. – Zapytaj najlepiej ich oboje. Osobno, jeżeli chcesz porównać ich wersje, a kiedy będą razem, jeśli chcesz zobaczyć, jak biorą się za łby.
Cathal był prawie pewien, że taka dyskusja mogłaby obrać kierunek, w którym Nell rzuciłaby się na Jamila z pięściami. Albo przynajmniej przy najbliższych kłopotach zdrowotnych podała mu najpaskudniej smakującą miksturę, jaką tylko zdołałaby znaleźć w całej Anglii.
– Na cmentarzu jest kilka ciekawych grobowców, także takich, w których dawni mieszkańcy Hogsmeade zostawiali różne niespodzianki. Ostatnio nawet do jednego wszedłem. Możemy przejść się pomiędzy nagrobkami, porównasz to sobie z tym, co pamiętasz z Egiptu – zgodził się Shafiq, po chwili milczenia, bo słowa Ginny o cmentarzu zepchnęły na moment jego myśli ku spotkaniu z Cynthią i przez parę chwil przed oczyma mężczyzny przewijały się obrazy z grobowca. Dziś jednak mogli pozostać na tej naziemnej części, zwłaszcza że robiło się późno. – W takim wypadku ruszamy?
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#7
10.11.2023, 18:25  ✶  

- Duchy i portrety? No jasne. Ale malowidła były trochę inne, bardziej… wiesz, w innym stylu – mieli też części zwierząt, kamienie które wskazywały drogę i inne tego typu. A duchy… szkoła była ich pełna, w Uagadou zresztą uczono o duchach, jak kontaktować się ze zmarłymi, jak ich wypędzać i inne. Mieli do tego zupełnie inne podejście niż w Hogwarcie.

Z pewną fascynacją słuchała o ruchomych schodach, znikających drzwiach i innych tego typu tajemnicach w obcej szkole, którą miała niemalże za plecami, na wyciągnięcie ręki. I chyba dobrze, że wybrali się do Hogsmeade w tygodniu, a nie w weekend, bo jeszcze gotowi natknąć się na rozkrzyczanych uczniów, którzy gnieździli się wszędzie, zwłaszcza w tak ładną, czerwcową pogodę. Sama mogła się z Cathalem wymienić różnymi historyjkami z Uagadou; tymi o sekretach samego zamku, jak i zdradzić mu co nie co jakim ona i Jamil byli w szkole ziółkami, włócząc się po nocy po korytarzach, zamiast grzecznie spać w łóżkach. Znała się z Anwarem dobre dwadzieścia lat, doskonale wiedziała w jakim stopniu ściągał do siebie kłopoty, jak i w jakim sam je wywoływał. Jaki miał talent do wnerwiania ludzi, tym bardziej, że ręce to miał lepkie… Shafiq nie musiał Ginevrze tłumaczyć, że jeśli Jamil był w coś zamieszany, to wiąże się to z zadymą… a jeśli Nell i on mieli mieć różne wersje, to tym bardziej. McGonagall uśmiechnęła się pod nosem, w nieco krzywy sposób wyciągając jeden kącik ust ku górze.

- Skoro mam pytać Jamila to ja już wszystko wiem. Przyniósł komuś skorpiona? Transmutował go w kamień, upuścił komuś pod nogi i zarzucił jakimś dennym tekstem na podryw w stylu "hej mała, to twój kamień"? Albo wrzucił go komuś za koszulę żeby łatwiej wyciągnąć z czyjejś kieszeni galeony? – na to "skąd ten skorpion" już też miała teorię – mógł go wygrać od kogoś w karty. Oparła głowę na dłoni, przechylając ją odrobinę w bok i zapatrzyła się na Cathala. - Trafiłam czy przestrzeliłam? – bo jeśli o Anwara chodziło, to mogła tak wymyślać długo. Jeśli chodziło o Nell, to sama bardzo lubiła tę dziewczynę, w pewnym sensie miały nawet podobny temperament, chociaż tam, gdzie Bagshotówna się obrazowo denerwowała, Ginny zwykle po prostu się uśmiechała, chyba że żart był naprawdę do kitu. Nie powiedziała też nic o braniu się za łby, bo widziała jak Jamil wodził wzrokiem za Nell. Kto się czubi, ten się lubi… czy jak to tam mówią.

- Bardzo chętnie. Dobrze wiesz, że jak mówisz słowo grobowiec, to nie trzeba mnie dwa razy namawiać – parsknęła i w te pędy zabrała się za dopijanie swojego piwa kremowego. Pokiwała mu nawet głową, na potwierdzenie, że a owszem – idziemy.

I po chwili faktycznie wyszli, a w tym czasie wieczór płynnie zmienił się w noc. Guinevere nawet nie zauważyła, że na tym jednym kuflu zeszło im tyle czasu, że słońce całkiem już zaszło, więc w rezultacie trafili na cmentarz i musiała sobie świecić różdżką, by lepiej widzieć drogę. Jak zwykle jednak zmieniła swoje oczy w kocie, by lepiej widzieć w ciemnościach i wyłapywać detale, które umknęłyby jej nawet przy świetle.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#8
10.11.2023, 19:20  ✶  
– U was faktycznie nie spodziewałbym się portretu mnichów z szesnastego wieku upijających się winem – skwitował Cathal.
Sam był… chyba dość przeciętny, jeśli szło o bycie problematycznym uczniem. Miał mocne problemy z uznawaniem autorytetów, przychodząc do szkoły jako czternastolatek znał zapewne więcej paskudnych zaklęć niż wszyscy siódmorocznicy razem wzięci, chętnie sprawdzał to, co go zainteresowało i niekoniecznie był miły dla rówieśników. Ale jednocześnie nie miał zapędów do bycia łobuzem i nie chciałoby się mu tracić czasu na łamanie regulaminu tylko w imię jakiegoś buntu.
Jamila w czasach szkolnych mógł sobie jednak wyobrazić jako jednego z tych uczniów, którzy zgarniali szlaban za szlabanem, i równie często wkurzali kolegów jak przyprawiali ich o śmiech.
– Pudło. To była duża bardziej fascynująca historia, ale jestem pewien, że ja nie oddam jej pełnej sprawiedliwości – oświadczył, uśmiechając się półgębkiem. Sam zapewne też zauważył, że w dużej mierze złośliwości Anwara pod adresem Nell były mniej więcej tym samym poziomem, co nastoletniego chłopca próbującego zwrócić na siebie uwagę dziewczyny, którą lubi, ale nigdy tego nie skomentował. Nie pytał też nigdy Bagshotówny, co ona na to, ostatecznie to nie była jego sprawa. Zwłaszcza, że wiedział: gdyby Nell uznała, że wtrąca się w nie swoje sprawy, może nie rzuciłaby na niego jakiejś paskudnej klątwy, ale już nie podarowałaby sobie paru złośliwych komentarzy, a potem przy pierwszej okazji zaserwowałaby mu jakiś paskudny eliksir.
Gdy McGongall wstała, zostawił na blacie monety z zapłatą za zamówienie i również podniósł się z miejsca, by razem z nią ruszyć w ciemność, spowijającą już okolice Hogsmeade. Nie widział w ciemnościach tak dobrze, jak ona, i gdy zbliżyli się do skraju wioski, gdzie nie sięgał już blask lamp, też wyciągnął różdżkę i rozświetlił ją za pomocą lumos. Wieczór był ciepły, a na niebie błyszczały gwiazdy i księżyc. Shafiq nie mówił wiele, pogrążony we własnych myślach, z których wyrwał go cichy, dziecięcy głos, jaki mniej więcej w połowie drogi do cmentarza odezwał się nagle za ich plecami.
– Przepraszam? Czy mogliby mi państwo pomóc?
Odwrócił się, a światło różdżki padło na kilkuletnią dziewczynkę w wytwornym ubraniu, które wskazywało na to, że ktokolwiek je dla niej wybrał, miał po pierwsze pieniądze, po drugie zapewne konserwatywne poglądy.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#9
10.11.2023, 21:57  ✶  

Guinevere była zdolna i lubiła przygody – tyle wystarczyło, żeby regularnie dostawać szlabany (albo się z nich wyplątywać), grać na nosie kolegów, by na koniec dnia i tak uczyć się w indywidualnym toku nauczania – bo takie otrzymywały w Uagadou te dzieciaki, które potrafiły zmienić się w zwierzę. A Ginny opanowała tę zdolność jeszcze w szkole i to dość szybko – mając pod nosem ludzi, którzy do tego zachęcali, pomagali, ktoś taki jak Ginevra, z tak osobliwym talentem do zmiany ciała w zwierzę, musiał opanować to prędziutko. Nie łamała regulaminu w imię buntu, a w imię ciekawości, być może jakiejś tam zaradności. Dzień był zwyczajnie zbyt krótki i w eksploracji terenów szkoły przeszkadzało zbyt wiele kręcących się wokół ludzi.

– Aaach, cholera. Niemożliwe – nie dawała za wygraną, bo nie potrafiła przegrywać. To na szczęście nie był żaden konkurs, chociaż Ginny wewnętrznie czuła takie nieprzyjemne ciągnięcie, że nie udało jej się trafić. Na całe szczęście to nie była kwestia pieniędzy ani niczego takiego, więc jedynie odetchnęła. – Za mało w siebie wierzysz, Cathalku? – powiedziała zaczepnie, całkowicie pewna, ze Cathal opowiedziałby to równie interesująco, albo przynajmniej tak, ze jej wyobraźnia dorobiłaby sobie resztę, ale zaraz zmarszczyła brwi. – To może ostatnia próba. Skorpion wlazł komuś do talerza i zaczęła się ogólna panika, a Jamil próbował go stamtąd wylewitować bez pomocy różdżki i tylko go rozwścieczył, albo po prostu reszta nie wiedziała co chce zrobić i zaczęła się ogólna panika, więc wtedy ty cały na biało zamieniłeś skorpiona w puchar? – brakowało jeszcze tylko żeby zatrzepotała rzęsami, ale do tego poziomu to się nie zniżała, w każdym razie bawiła się zbyt dobrze, wymyślając te absurdalne (albo wcale nie…) historyjki. Wyobraźnię miała nazbyt bogata, a i język cięty i oto co wychodziło.

Nie była osobą, która musiała ciągle trajkotać a i milczenie w towarzystwie Shafiqa nie należało do tych niezręcznych czy nieprzyjemnych, więc uśmiechała się pod nosem, kiedy tak w ciszy szli na cmentarz. Dziecięcy głos, jaki oboje usłyszeli, zatrzymał  ją jednak w miejscu i odruchowo się odwróciła, by  koci wzrok padł na niewysoką dziewczynkę w ślicznej, bogatej sukieneczce. Ginevra przechyliła głowę i nawet nachyliła się nieco do dziewczynki, schylając się, i oparła dłonie o swoje kolana. Była w końcu wysoką kobietą.

– Cześć, kochanie. A co się stało? – zapytała dziewczynkę i nawet uśmiechnęła się do niej wcale nie krzywo.

– Ciemno się zrobiło i nie umiem sama trafić do domu. Pomogliby mi państwo? To na południe od Hogwartu. Mieszkam w Dworze Cape – wyjaśniła, patrząc to na Cathala, to na Ginny – a przynajmniej Ginevra była w stanie to stwierdzić w półmroku.

– Nie znam terenu, a ty, Cal? Nie zostawimy jej tak chyba, co? Jeszcze się ktoś przyplącze… Jak się nazywasz, słoneczko? – zwróciła się znowu do dziewczynki. Chyba nici z oglądania cmentarza, ale co się odwlecze to nie uciecze…

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#10
11.11.2023, 21:50  ✶  
– To bardzo malownicza wizja… ale nie dorównująca temu, co stało się naprawdę – powiedział Cathal, a na jego ustach błądził uśmiech. Odezwał się zresztą dopiero po chwili, przez moment pogrążony we wspomnieniu. Skupiony na starożytnych znakach na ścianie, które próbowali odszyfrować, posągach w rogach komnaty, świadomości, że jeśli źle wybiorą, mogą utknąć na zawsze. Głosie Nell, czytającą spokojnie gazetę z dalekiej Anglii – o Voldemorcie, którego działania wydawały się w Egipcie tak mało istotne i niewarte uwagi. I wreszcie skorpionie, którym Jamil w nią cisnął, w kolejnym trafionym zaklęciem, i na tym, który zaplątał się we włosy Lety…
Pokręcił głową, wracając do rzeczywistości. Do Hogsmeade, tu i teraz.
- Ale naprawdę, opowiadając ją samemu, mógłbym cię pozbawić niezapomnianych wrażeń...
*

Cathal rozejrzał się, gdy Ginny rozmawiała z dziewczynką, ale nie dostrzegł w pobliżu nikogo dorosłego. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywało na to, że dzieciak znalazł się tutaj sam. Dziwne, że ktoś wypuścił dziecko ubrane w ten sposób, wyraźnie młodziutkie, samo z domu. Gdy wspomniała o Dworze Cape, zwrócił na nią spojrzenie, a w gdzieś w jego głowie zrodziła się podejrzliwość.
Nie tak dawno temu pytano go o ten dwór.
I Cathal, który interesował się historią, a wszystkie bezużyteczne informacje pozostawały w jego umyśle na zawsze, wiedział doskonale, że to miejsce leżało w ruinie od lat. Dziewczynka kłamała? To był jakiś podstęp? Wiodła ich w pułapkę? A może mała mieszkała gdzieś w pobliżu?
– Wiem, gdzie znajduje się to miejsce – powiedział lakonicznie, wzrok utkwiwszy w dziecku. To uśmiechnęło się do Ginevry, najwyraźniej ani trochę nie bojąc się obcych. Dziewczynka zdawała się ufna.
– Fiona. Jestem Fiona Cape, a w domu czeka na mnie starsza siostra – stwierdziła. Cathal tymczasem położył dłoń na ramieniu McGongall. Jego druga ręka odruchowo znalazła się w pobliżu różdżki. I chciał na to zwrócić jej uwagę.
– To miejsce leży jakiś czas drogi stąd, możemy tam dojść idąc tą ścieżką. Ale jest ciemno, a ono będzie… opustoszałe – oświadczył, kładąc nacisk na ostatnie słowa. Nie, nie protestował przeciwko tej wycieczce. Ale chciał zasygnalizować McGongall, że… powinni być czujni. Jakby nie było, ktoś nie tak dawno temu próbował zabić we śnie najpierw Ulyssesa, potem Aletheę, wreszcie jego. Do Ministerstwa trafiło kilka skarg. Cathal wolał zachować ostrożność podczas nocnej wycieczki nie wiadomo gdzie, u boku dziecka, które – kto wie – mogło być wysyłane do Hogsmeade na poszukiwanie łatwowiernych ofiar. Może skrzywił go pod tym kątem Egipt? Tam pewnie o taką pułapkę byłoby łatwiej niż tutaj…
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cathal Shafiq (2288), Guinevere McGonagall (2993)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa