• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[2.06.1972r., późne popołudnie] Miejsce zbrodni | Rodolphus, Chester

[2.06.1972r., późne popołudnie] Miejsce zbrodni | Rodolphus, Chester
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#1
22.12.2023, 10:28  ✶  
Znowu Dolina Godryka - to już drugi raz w przeciągu kilku godzin. Powiedzieć, że był niezadowolony z takiego obrotu spraw, to jak nie powiedzieć nic. Rodolphus jednak nie narzekał, przynajmniej nie na głos. Odkąd teleportowali się z Ministerstwa Magii i wylądowali kilka zaułków dalej, nie odezwał się ani słowem. Skinął tylko głową na Chestera i dał mu znak, by mężczyzna podążył za nim. W milczeniu wyszli na jedną z głównych uliczek. Nigdy nie był zbytnio rozmowny i miał po części szczęście, że trafił akurat na Chestera. Mogli uniknąć niezręcznych small talków, które u Lestrange powodowały nieprzyjemne ciary żenady, ciągnące się wzdłuż kręgosłupa i zostawiające nieprzyjemne wrażenie.

Ludzie wracali z pracy do domów, część szła dopiero na drugą zmianę. Inni - coś zjeść. Na ulicach panował tłok, nie tak duży jednak, jak w Londynie. Nie mieli z Chesterem żadnych problemów, by dotrzeć do uliczki z ślepym zaułkiem, w której kobieta została zaatakowana. Minęło co prawda niewiele czasu, lecz plotki potrafiły roznosić się z prędkością światła, czego właśnie byli świadkami.
- Słyszała pani, co tu się niedawno stało?
- Okropna tragedia, ponoć jej stan jest krytyczny. Ciekawe kto to mógł zrobić, przecież tu tak spokojnie...
Rodolphus westchnął, podejrzewając że Chester nie będzie zadowolony z takiego obrotu spraw. Im więcej osób, tym więcej osób do przesłuchania i zatuszowania ewentualnych śladów. Ale z Laurencem nie mieli wyjścia - nie tylko zrobili co mogli, ale również poinformowali kogo trzeba, by przyspieszyć bieg wydarzeń. Najwyraźniej jednak działali zbyt wolno, skoro plotki już rozniosły się po tej części dzielnicy. Co więcej - dochodząc do uliczki, Lestrange zauważył jak banda dzieciaków wyciąga szyje, pragnąc dojrzeć ślady krwi.

O tyle dobrze, że nikt się tam nie pchał, a przynajmniej nie dostrzegali by ktoś właził do środka. Tylko się patrzyli, jednak to mocno utrudniało pracę przy pomocy magii. Będą im patrzeć na ręce niemal na każdym kroku. Był ciekaw, jak Rookwood rozwiąże problem i co powie dzieciakom, żeby się ulotniły.
- To tam - wskazał dłonią na zaułek, a na dźwięk jego głosu grupka dzieciaków odwróciła głowy w ich kierunku. Mogli mieć nie więcej niż 11 lat. Patrzyli na dwójkę dorosłych z mieszaniną podziwu i strachu, a także z ogromną dozą ciekawości. Bali się jednak odezwać, lecz gdy mężczyźni chcieli przejść - rozstąpili się jak Morze Czerwone.
Herald of Darkness
It seems that all that was good has died
And is decaying in me
Chester to mierzący 178 cm wzrostu, postawny mężczyzna, ważący 76 kg. Ma brązowe, poprzetykane pierwszymi siwymi pasmami włosy i niebieskie oczy. Brąz noszonej przez niego krótkiej brody został przerzedzony przez lekką siwiznę. Przez większość czasu nosi mundur Aurora, natomiast poza pracą ubiera się elegancko, w garnitury. Często widywany jest z papierosem. Pierwsze wrażenie... jest służbistą, twardym gnojem, za którym nie przepada niemałe grono osób z dep. przestrzegania prawa. Nie można mu jednak odmówić doświadczenia zawodowego.

Chester Rookwood
#2
14.01.2024, 15:15  ✶  

Rookwood posiadał ambiwalentny stosunek do Doliny Godryka. Utożsamiał to miejsce wyłącznie z sabatami, z dokonanym przez siebie i pozostałych popleczników Czarnego Pana oraz niepokojącym zjawiskiem, jakiego doświadczył wraz z młodszym synem podczas poszukiwania drogi prowadzącej na bazar Lovegoodów oraz napadu paniki Augustusa na widok świń. Jeszcze dochodziły do tego tajemnicze potwory, zaburzenia działania magii i teraz ta próba morderstwa dokonana przez jeszcze przebywającego na wolności napastnika. Dolina Godryka nie stanie się drugim Little Hangleton pomimo wystąpienia tych wszystkich następstw dokonanego podczas Beltane zamachu terrorystycznego.

Na szczęście dla Rodolphusa idący obok niego Chester w tym momencie nie czuł potrzeby otwierania ust i przerwania w ten sposób panującej między nimi ciszy. Gdyby Lestrange'owi towarzyszyła pieprzona Brenna Longbottom to najpewniej ona zagadałaby go na śmierć. Dobrze wiedział, że Longbottom potrafiła być mocna w gębie i bardzo wkurwiająca pod wieloma względami. Na upartego można było sprowadzić to wszystko do faktu samego jej istnienia i dopiero potem rozbić to na czynniki pierwsze. Pomimo czystej krwi płynącej w ich żyłach, członkowie tej konkretnej rodziny powinni podzielić los Derwina, zwłaszcza ci pracujący w Departamencie Przestrzegania Prawa.

Rookwooda nie interesowała większość ludzi - tych wracających z pracy do domów i idących do pracy na drugą zmianę starał się ignorować. Wielu z ich mogło być mugolami albo mugolakami. Chciał mieć z nimi jak najmniejszą styczność i zarazem dotrzeć jak najszybciej do tamtej uliczki z zaułkiem, w którym dokonano próby morderstwa. Do jego uszu dotarły jednak strzępki rozmów dotyczących tego incydentu. On będzie mieć sporo roboty, podobnie jak Amnezjatorzy. Będzie trzeba rozwiązać to sposobem, aby ściągnąć tych wszystkich świadków tego zdarzenia i osoby posiadające jakiekolwiek informacje w jedno miejsce. Chester również dostrzegł tę grupę dzieciaków próbujących dojrzeć plamy krwi. To nie było miejsce dla dzieci. Jako ojciec sobie mógł pogratulować tego, że cała jego trójka dzieci została przyzwoicie wychowana i nie byłoby ich w pobliżu miejsca zbrodni.

Zadowalające było, że w tym momencie nikt się nie pchał do środka tego zaułka. Nie oznaczało to, że ktokolwiek mógł to zrobić wcześniej. Obecność gapiów nie była mu na rękę, praca bez pomocy magii była daleka od wygodnej i stała blisko pracy mugoli. Musiał pozbyć się tych smarkaczy... bez użycia magii.

— Miejmy to już z głowy. — Mruknął w odpowiedzi na słowa swojego towarzysza. — To nie miejsce dla was, wracajcie do domów. — Rzucił w stronę dzieciaków, niejako odwołując się do swojego autorytetu. Przeszedł zrobionym przez nich przejście i zaczął samemu rozglądać się po tym zaułku.


Rzucam na percepcję
Rzut N 1d100 - 73
Sukces!

Rzut N 1d100 - 39
Akcja nieudana
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#3
27.01.2024, 12:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.02.2024, 12:35 przez Rodolphus Lestrange.)  
Gdyby obok Rodolphusa szła Brenna, to zapewne miałby z głowy cały dzień. Zdążył już co nieco o niej usłyszeć, tak samo jak o jej rodzinie. I jeszcze nie miał tej przyjemności, by spotkać pannę Longbottom osobiście, ale... Gadatliwi ludzie mieli to do siebie, że sami często odpowiadali na zadane przez siebie pytania. A taka kolej rzeczy by pasowała chłopakowi, który szedł teraz obok Chestera, wciskając ręce w kieszenie spodni. Myślami wciąż był obecny przy tym wydarzeniu, nigdzie nie odpływał, będąc gotowym na to, że jednak Rookwood się odezwie i zacznie zadawać pytania. Nie zaczął, co Lestrange przyjął z niejaką ulgą. Chociaż nie wątpił, że czeka go dzisiaj dużo gadania.

Dzieciaki spojrzały po sobie niepewnie, gdy obok nich przeszli starsi od nich mężczyźni. Autorytet autorytetem, ale ciekawość zdawała się brać górę nad zdrowym rozsądkiem - przynajmniej w przypadku większości z nich. Jeden jednak, wyglądający na najmłodszego, zamrugał, próbując przypomnieć sobie czy ich kiedykolwiek widział.
- Chodźcie stąd, smutni panowie przyszli i psują zabawę - powiedział do kolegów, przestępując z nogi na nogę. Nie chciał mieć problemów, podobnie jak reszta, która zaczęła się rozchodzić, ale niezwykle ślamazarnie. Chester i Rodolphus wciąż czuli na plecach ich zaciekawione spojrzenia.

Rookwood dostrzegał plamy krwi, musiałby być ślepy, gdyby tego nie dostrzegł. Ta jedna, największa, najbardziej rzucała mu się w oczy. Była regularna, ale krawędzie zdawały się być poszarpane - sugerowało to, że ktoś ofiarę (a może ona sama) przesuwał. Najpewniej był to Laurence, który próbował zatamować krwawienie. Wyglądało na to jednak, że kobieta została zaatakowana gdzie indziej, bo dostrzegł ciemne kropelki również dalej, przy jednej z rozwalonych skrzyń. Zaułek nie był czysty: znajdowało tu się sporo skrzynek, pustych i otwartych, a niektóre były połamane. Nie było tu worków ze śmieciami, bardziej większe gabaryty, które w workach się nie mieściły, i czekały na swoją kolej na unicestwienie. Gdzieś była też jakaś butelka, Chesterowi mignęło także rozbite szkło. Nie widział jednak narzędzia zbrodni, co nie oznaczało, że go tu nie ma. Krwi było naprawdę dużo, kobieta została zraniona kilka kroków od miejsca, w którym upadła i zaczęła się wykrwawiać. Z zaułka nie było innego wyjścia oprócz tego, którym weszli, ale były tu także drzwi do zaplecz sklepów. Trzy pary, wszystkie zamknięte na głucho. Dwie pary po lewej stronie, jedna po prawej. Przy jednych stał słoik z wypalonymi papierosami.

Oprócz tego nie było tutaj śladów magii - ani czarnej, ani zwykłej. Chester nic nie wyczuwał, zupełnie jakby atak nie odbył się przy pomocy różdżki. Skąd więc przypominajka? Gdy auror zabezpieczył należycie dowody, które wydały mu się odpowiednie do zabezpieczenia, do alejki wpadł jeden z brygadzistów. Na widok Rodolphusa nieco się zawahał, ale w końcu podszedł do Chestera. Wręczył mu kopertę, w środku której był liścik.

Kobieta okazała się mugolką, która związała się z czarodziejem. Miała problem z zapamiętywaniem rzeczy, stąd przypominajka w jej torebce. Odzyskała przytomność, właśnie ją przesłuchiwano. Podała rysopis sprawcy, napad był na tle rabunkowym - nie chciała oddać pieniędzy, które miała przy sobie. Sprawa została rozdmuchana do niepotrzebnie wielkich rozmiarów, ale lepiej było być ostrożnym niż zbyt nieuważnym. To była sprawa dla mugolskiej policji, nie BUM. Chester i Rodolphus mogli wrócić do swoich spraw - zdać raport i zapomnieć o zdarzeniu.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Rodolphus Lestrange (905), Chester Rookwood (410)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa