• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[ 20.06.1972 ] – Burzowe Chmury

[ 20.06.1972 ] – Burzowe Chmury
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#1
20.01.2024, 19:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.01.2024, 20:01 przez Avelina Paxton.)  
Augustus Rookwood & Avelina Paxton
Hyde Park, altana, wieczór



Część włosów miała rozpuszczone, a część splecone w warkoczyka na tyle. Kilka kosmyków włosów opadało jej po obu stronach twarzy. Owinięta była w ciepły sweter, bo wieczór był jednak chłodny i najwyraźniej zbierało się na deszcz. Opierała się o barierkę altanki i obserwowała jezioro, które było niedaleko niej. Pamiętała jak karmiła wtedy kaczki, czuła się wtedy taka szczęśliwa, a teraz ciągle w jej sercu zalegał smutek i ból. Nienawidziła tego uczucia. Chciałaby wrócić do bycia tamtą sobą, ale nie wiedziała jak. Jutro zamierzała iść na statek, aby uratować swoją znajomą – o jej zaginięciu dowiedziała się pół godziny temu, było też za późno, aby lecieć samemu na przeklętą perłę. Szła tam Brenna wraz z Erikiem i jeszcze Danielle, więc to będzie rozsądne poczekać. Zawsze była rozsądna, więc podejmie decyzję rozsądną i zostawi Augustusa na pastwę losu, prawda?

Tak naprawdę przyszła tutaj się z nim spotkać, aby zdecydować, co dalej. Nie chciała go zostawiać, nie chciała się z nim kłócić, ani rozstawać. Dlatego na środku altanki leżała plansza z rozstawionymi szachami. Często grali w nie w szkole, ale jako iż byli właśnie wśród mugolskiej części Londynu były to mugolskie szachy. Miała nadzieję, że Augustus ogarnie, że musi sam przesuwać pionki. Na samą myśl buzia się jej zaczęła uśmiechać. Jej wzrok śledził ludzi, którzy powoli uciekali z tego miejsca. Zaraz miało zacząć padać, na niebie zbierały się burzowe chmury. Paxton próbowała je zinterpretować pozytywnie. Zmyją wszystkie ich złe oraz podłe chwile, prawda? Wtedy też był deszcz i nie było zbyt przyjemnie, ale warto próbować.

– O jesteś – odwróciła się do niego, gdy się zjawił. Miała na sobie beżowe spodnie i kolorową bluzkę w kwiatu. Wskazała ręką planszę do gry – Zagramy? – nie przytuliła go na powitanie, wolała jednak uniknąć kontaktu fizycznego z nim. Jeszcze nie patrzyła mu w oczy, musiała jeszcze pomyśleć, mimo że miała na to naprawdę dużo czasu.

Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#2
21.01.2024, 14:42  ✶  
Ostatnie dwa tygodnie były okropne. Nie wysypiałem się, nie potrafiłem zebrać myśli, skupiać się i też z apetytem było u mnie kiepsko, chociaż uwielbiałem jeść i to z reguły nawet dużo jak na typowe standardy, a jednak... Niewiadoma, pod którą trzymała mnie Avelina, sprawiała, że czułem się w ten oto sposób, jakby niepasujący do życia, będący bardziej marą, a nie czarodziejem z krwi i kości. A jednak. Wstawałem, jadłem co nieco, pracowałem, potem z pracy wracałem i znowu kładłem się spać.
Imogen mówiłem, że po prostu jestem przemęczony. Właściwie, to była prawda. Obrazki z książek, ze stołu sekcyjnego, raporty - wszystko mazało mi się przed oczami, przestawiało. Łapałem się na tym, że nie byłem pewien, czy pewną czynność już zrobiłem, więc sprawdzałem. Sprawdzałem również następnego dnia swoją pracę, czy aby na pewno nic nie poprzekręcałem, bo w głowie miałem tylko ją i te swoje myśli, że jednak powinniśmy się rozstać. Tak na dobre, nie utrzymując nawet przyjaźni. Tak byłoby najrozważniej, najbezpieczniej, najgorzej zarazem, ale przynajmniej nie czulibyśmy się tak... Może mielibyśmy złamane serca, ale nie bylibyśmy zawieszeni pomiędzy miłością a przyjaźnią, tak w pół drogi, wciąż siebie pragnąc i jednocześnie nie mogąc razem być.
I choć tak bardzo chciałem ją zobaczyć. Tyle razy pragnąłem chociażby zakraść się na Pokątną, gdzieś ukryć za filarem i obserwować jak wychodzi z pracy, ale zaniechałem podobnym czynnościom. Obiecałem jej przecież, że będę czekał na list, więc czekałem, a kiedy nadszedł, to, cóż, wcale nie miałem ochoty iść na to spotkanie. Nie miałem odwagi ani chęci... Nie miałem.
Szedłem jak na skazanie. Pogoda wyczuwała najwyraźniej mój nastrój. To napięcie przed burzą było wyczuwalne w każdym skrawku parku. Nie znosiłem go, choć było tu niesamowicie pięknie i spokojnie, nawet jak na mugolskie standardy, więc... Szedłem jak na skazanie, wspominając nasze ostatnie spotkanie w tym miejscu. Tak łatwo było nam się pokłócić, rozejść i kropka. Może właśnie dlatego chciała się tu spotkać? By było łatwiej?
Ubrany w niebieski garnitur, uczesany pedantycznie... Tak właściwie, to się nie przebierałem po pracy. Nie miałem do tego głowy ani chęci, bo tylko siedziałem w gabinecie i wciąż, i wciąż czytałem krótki list, który nie mówił za wiele. Krótka informacja, ale sprawiała, że wszystko we mnie się zmieniało, powywracało, a myśli, cały mój umysł domagał się odpowiedzi, które mogłem otrzymać jedynie tam - w altanie.
- Jestem - odparłem nieco zbyt sztywno, ale uśmiechnąłem się delikatnie na powitanie. Jej obecność, jej głos... Sprawiła sobą, że poczułem się nieco lżej, tylko czemu miały służyć te szachy? Czemu przeciągać tę maskaradę w nieskończoność?
Mimo wszystko jednak odpiąłem guziki marynarki i usiadłem na przeciw niej. Nie miałem ochoty grać, nawet od dawna nie grałem w szachy, ale odetchnąłem głęboko i już układałem strategię w swojej głowie. Zerknąłem na Avelinę, ale ona nie patrzyła w moją stronę. Unikała tego kontaktu.
- Zacznij - powiedziałem krótko, zamierzając dać jej fory tylko w tym jednym punkcie. Potem zniszczę ją doszczętnie. Zniszczę nas. Przyspieszę rozmowę szybką wygraną i nie pozwolę sobie na odwlekanie. Nie tym razem.
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#3
22.01.2024, 14:27  ✶  

Avelina też nie spała dobrze, ale z każdym dniem łatwiej było jej budzić się z myślą o tym, że nie zobaczy Augustusa. Jakby go zobaczyła chyba by dostał czymś w twarz, bo to oznaczałoby, że nie ma szacunku do jej próśb, do jej woli, że ma gdzieś ją i jej zdanie. Nie zjawił się, nie mignął jej nawet na ulicy. Idealnie odciął się od jej życia i osoby. Tęskniła za nim, czuła jego brak. Brakowało jej jego głosu, oczu i tych drobnych docinek. Dzień w dzień myślała o tym, co mu powiedzieć, jak się z nim spotkać, co mu napisać, aby się z nim spotkać. Czy zrezygnować z tej znajomości, czy nie spotykać się z nim, czy może spróbować przyjaźń, a może się z nim przespać. Kilka razy miała z nim nieodpowiedni sen, kilka razy budziła się z płaczem, bo nie była to prawda. Była rozdrażniona i zła, że nie mogła go mieć tylko dla siebie, że jego nazwisko należało do innej, a jednak z każdym dniem było coraz łatwiej. Powoli wracała do formy, do normy jaką miała nim się pojawił w jej życiu, nim przypomniał jej o swoim istnieniu. Wiedziała, że musiała się z nim spotkać i zdecydować, co dalej, więc wybrała dzień dzisiejszy. Dzień przed świętem Litha, dzień, w którym będzie chciał szybko wrócić do swojego domu, do rodziny, bo pewnie jutro będzie zmierzał na sabat.

Nie zraziła się jego tonem, wiedziała, że on zapewne też czekał w bardzo paskudnym nastroju na to spotkanie, może nie powinna z nim wchodzić w te relacje? Wierzyła jednak, że uda im się zachować profesjonalizm, że uda im się utrzymać przyjaźń bez ciągoty do siebie nawzajem.

– Rozluźnij się, Rookwood – odparła cicho i ruszyła pionkiem na E4. – To mugolskie szachy jak coś, musisz sam przesuwać bierki – wyjaśniła przyglądając mu się uważnie. Miała zamiar dzisiaj go pokonać, rozgromić, zagrać agresywnie, pokazać mu, że w środku jest na niego wściekła, że tak się zachowywał. – Co u ciebie słychać?

Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#4
27.01.2024, 00:48  ✶  
Miałem niszczycielskie myśli, które zamierzałem przy sobie zatrzymać, skrupulatnie je pielęgnować by przypadkiem nie zwiędły. Zero nadziei i ułud! Tworzyłem tarczę ochronną, by w odpowiednim momencie złe wieści spłynęły po mnie niczym po kaczce gromka ulewa. Żadnych błagań, żadnego poniżania się, czegokolwiek, czego będę musiał potem żałować. Dumny już na zawsze, z poważną miną poważny Rookwood. Nawet dla niej będzie lepiej, jeśli zapamięta mnie jako bezdusznego, narwanego Ślizgona... Zresztą, w jej oczach nie miałem uczuć. Byłem kłamcą i manipulantem, zdrajcą. Jak mogłaby kochać kogoś takiego jak ja? Albo przynajmniej z kimś takim się przyjaźnić...?
Kiedy tylko jej pionek wylądował na E4, a jej ręka zniknęła znad planszy, wyciągnąłem własną dłoń by poruszyć swoim pionkiem. Mugolskie szachy. Tak, zdawałem sobie z tego sprawę. Przesunąłem go na pole E5. Były siebie tak blisko, a zarazem tak daleko. Nie istniał żaden ruch, w którym mogłyby się znaleźć na jednym polu, a nawet gdyby jakiś cud się zadział, to jedno strąciłoby drugie w otchłań nieistnienia. Czy tak właśnie miało być z nami? Będziemy funkcjonować niezależnie, ale w pobliżu, czy jedno z nas pogrąży to drugie...? Nie, nie powinienem tego roztrząsać.
- Nie jestem w stanie się rozluźnić, wiedząc, co mi powiesz... Avelino - odparłem, już czując się niczym przegrany, mimo że dopiero rozpoczynaliśmy partię szachów. Przez chwilę zastanawiałem się, czy odpowiedzieć jej po nazwisku, ale ostatecznie wypowiedziałem jej imię. Może zbyt miękko, zbyt czule jak na standardy zaistniałej sytuacji.
Zabrałem dłoń by mogła zrobić swój ruch. Niech gra, niech gra. Pospieszyłem ją nawet gestem, po czym wyprostowałem się dumnie.
- U mnie... nic właściwie. Pracuję w kostnicy... Nie jestem pewien, czy ci o tym opowiadałem. Kroję zwłoki, identyfikuję, szukam ślady zaklęć - odparłem niby od niechcenia, choć chciałem jej opowiadać o sobie więcej i więcej. Może nie z tak makabrycznego punktu widzenia, ale aktualnie pragnąłem również zrazić ją do siebie, uświadomić jej, co robiły ręce, które ją obejmowały, żeby też ją w tym utwierdzić, że nigdy więcej nie powinny tego robić. Przemilczałem, że właściwie to byłem antropologiem, więc moja praca wykraczała daleko poza cięcie zwłok. Dużo by opowiadać i właściwie to w tej chwili nie było zbyt istotne.
- A u ciebie... co słychać? - zapytałem, choć zapewne za wiele się nie zmieniło. Wciąż siedziała w pracy i robiła eliksiry, bo co też by mogła robić innego...? Ech, tak bardzo chciałem ją kochać. Nie potrafiłem jej nienawidzić, a jednak...
Wbiłem wzrok w szachownicę by nie widziała mojego zakłopotania. Nie powinienem sobie pozwalać na wytrącenia z równowagi w tym miejscu, szczególnie w tej sytuacji.
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#5
29.01.2024, 20:52  ✶  

Avelina biorąc te szachy ze sobą chciała sprawdzić, czy nadal mogą razem funkcjonować. Czy nadal mogą ze sobą dyskutować jak dawniej. Oddzieleni planszą do szachów, naprzeciwko siebie niczym rywale. To on nauczył ją grać w szachy, to on pokazywał jej taktyki, to on uczył różnych podchwytliwych ruchów, które mogłaby wykorzystać, aby pokonać przeciwnika. Nigdy jej się to nie udało. Nigdy nie wygrała z nim żadnej potyczki, ale od tamtego czasu wiele się nauczyła, wiele rozgrywek stoczyła. Czasami chodziła do mugolskich domów kultury, gdzie odbywały się zawody lub po prostu maniacy szachowi grali dla przyjemności. Uczestniczyła i również obserwowała.

Zachowanie Augsutsua ani trochę ją nie dziwiło, ale nie rozumiała dlaczego był, aż tak mocno negatywnie nastawiony. Oboje wiedzieli, że nie mieli przyszłości. Chyba, że on łudził się, że zostanie jego kochanką, że wejdzie z nim w ten pieprzony romans. To w jej głowie spowodowało złość. Dlaczego chciał być dla niej podły? Dlaczego chciał ją karać za jego błędy? Ona nigdy nie weszła w stały związek, więc to nie jest jej wina, a jego! To on miał żonę, prawda? To on nie odezwał się do niej, a jedynie o niej myślał. Co to miało mu dać? Stworzył w swojej głowie jej własne wyobrażenie, że da mu dupy kiedy tylko zjawi się u niej w progu? Nie rozumiała. Obserwowała jego zachowanie, nonszalancję, którą próbował się wykazywać.

– Skoro wiesz to po co się zjawiłeś? – zapytała i przesunęła skoczka na pole F3. – Skoro tak dobrze mnie znasz to po co próbujesz się ze mną spotkać, hm? – zagryzła znowu wargę czekając, aż on wykona swój ruch.

Kostnica. Miejsce pełne trupów. Zawsze spodziewała się, że zasili szeregi Aurorów. Był pierwszy do toczenia pojedynków, albo trafi do jakiegoś Departamentu Tajemnic. Bardzo w niego wierzyła, zawsze miała wrażenie, że osiągnie ogromnie dużo. Wykazywał się jednak wiedzą bardziej bojową, a może nie poznała go od tamtej strony. Wiedziała, że był inteligentny, ale jednak bycie narwanym bardziej się u niego odznaczało.

– Czemu właściwie takie miejsce? – zapytała z czystej ciekawości. Nie, nie obrzydził ją. W końcu sama siekała różne obrzydliwe składniki do eliksirów. Część z tych składników była raczej z martwych zwierząt, więc nie było porównania, ale widziała wiele obrzydliwych rzeczy.

– Nadal eliksiry, nic się nie zmieniło – odparła zgodnie z jego oczekiwaniami.

Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#6
17.02.2024, 21:57  ✶  
Nie chciałem tego mówić, a jednak sam wywołałem lawinę pytań w ustach Aveliny. Trudnych pytań, na które nie chciałem odpowiadać. Nie chciałem tu być. Nigdy w przeszłości nie chciałem się z nią przyjaźnić. Nie chciałem również jej współczucia czy miłości, czy czegokolwiek... A jednak. Stało się. Działo się. Było sobie. Wbrew mnie i moim przekonaniom, jak gdyby starożytni bogowie powrócili by bawić się moim życiem, mną niczym pierwszą lepszą zabawką, która wpadła im w palce. A teraz, hop, ukręcimy mu nosa, niech się zakocha w tej butnej Krukonce, której to tak nie znosił, z którą się wyzywał, którą gardził za obgryzanie warg... Przeklęte słowa, przeklęty myśli i obrazy, przeklęte uczucia.
Czemu? I czemu akurat skoczek? Na F3? Coś kombinowała czy sama nie wiedziała, co robi? Czy to może kolejny pstryk w nosa od samych bogów? Nie miałem siły by tu być, ale jednak byłem, bo ją szanowałem, bo zasługiwała na zakończenie tego rozdziału, nas. Oboje tego potrzebowaliśmy. Pytanie, kto bardziej? Ona czy może jednak ja?
Nie odpowiedziałem od razu. Wpatrzyłem się w to pole F3, na którym teraz stał skoczek. To naprawdę nic nie znaczyło. Po prostu popadałem w paranoję. Próbowałem to jakoś usprawiedliwić. Nie potrafiłem się skupić na szachach, ale nie zamierzałem pozwolić jej wygrać. Wciąż była we mnie determinacja. Nie zwykłem się poddawać w pojedynkach - czy to magicznych, czy w rozgrywkach szachów. Zrobię wszystko by wygrać, a jeśli przegram, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by więcej się to nie powtórzyło. Szkoda, że nie przekładało się to na emocje. Byłbym kompletnie innym człowiekiem, nie popełniałbym tyle błędów.
- Nie wiem, co ci odpowiedzieć. Po prostu chciałem cię zobaczyć ten ostatni raz. Przy okazji zweryfikować twój poziom zadowolenia. Fajnie będzie dowalić Ślizgonowi, co? W końcu się doczekasz - zauważyłem z nieskrywanym żalem i nie miałem na myśli partii szachów, tylko nasze zerwane... właściwie co? To coś, co nas łączyło zagmatwanie poplątaną nicią w kolorze zgniłej czerwieni, zmieszanej z czernią i czymś odrażającym.
Złapałem za pionka i niemalże rzuciłem go na pole D6. Jeśli zechce mnie stratować koniem, to ja go zdepczę jak robaka.
- Czemu cały czas pracujesz w tej marnej aptece. Stać cię na coś więcej - stwierdziłem, nie schodząc z bojowego tonu. Byłem pewien, że jeśli pozwolę sobie na zejście z niego, to totalnie się rozsypię. Musiałem być twardą mendą. Jak w szkole Albo będę najtwardszą mendą, albo... będę nikim? Heh. Chyba jednak było już za późno. Dla mnie. Dla bycia najtwardszą mendą. Więc czemu to robiłem? Dla siebie? Czy dla niej? Czy byłem w stanie robić to dla niej? Chroniłem siebie. A może tak naprawdę nas...? Już się gubiłem. Lepiej było się skupić na rozgrywce - prosta plansza, jasne zasady, żadnych uczuć.
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#7
01.04.2024, 18:41  ✶  

Avelina nie była w stanie wyobrazić sobie tego, co on czuł, co o niej myślał i jak bardzo chciał się chronić przed tym, co ich łączyło. Oboje byli w patowej sytuacji. Augustus nigdy nie przestanie być w jej oczach egoistą, nigdy nie będzie w stanie spojrzeć na niego w inny sposób. Gdyby ją kochał to by jej nigdy tego nie uczynił. Nigdy nie sprawiłby żeby go pokochała i łudziła się na wspólną przyszłość. Gdyby ją kochał nie zgodziłby się na ślub z tamtą kobietą, nie spłodziłby tylu dzieci, a walczyłby o nią, prawda? Nie pozwoliłby jej na to, aby go odtrąciła z powodu głupiego strachu.

Czekała na jego kolejny ruch, ta gra odrobinę wyglądała jak ich wspólna walka o uczucia. Augustus próbował być delikatny, ale cholernie rozproszony, niezdecydowany, a Avelina chciała go pokonać, aby nie mógł jej kochać, aby pozwolić mu żyć tak jak chciał – w blasku reflektorów. Nigdy nie sądziła, że da się tak łatwo usidlić, czy też zmusić do takiej sytuacji w jakiej postawił go jego ojciec. Myślała, że był silniejszy, a on tylko grał pozory. Tak bardzo chciałaby móc mu pomóc, ale on był na straconej pozycji, a ona nie miała siły i odwagi o niego walczyć.

– Nie jesteś Ślizgonem już około dwanaście lat, więc przestań chodzić za tymi szkolnymi, głupimi stereotypami, bucu – odparła mu i na jego ruch przesunęła gońca na pole C4. Zaczęła nerwowo poruszać nogą czując jak wzbiera się w niej złość na jego słowa, ataki i głupie teksty. – Spotkałam się z tobą, zaproponowałam ci grę, bo chce spróbować rozumiesz? Nie, nie będę twoją kochanką, nie pójdę z tobą do łóżka, bo nie jestem taka. Masz rodzinę i tego się trzymaj, ale może… myślałam… – nie wiedziała jak ubrać swoje myśli w słowa – chciałam po prostu spróbować tego, czy możemy normalnie egzystować obok siebie, Augustusie – odparła szeptem zagryzając wargę i wpatrując się w planszę. Jego słowa na temat jej pracy zignorowała. Przemilczała jak to miała w zwyczaju.

Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#8
23.04.2024, 21:55  ✶  
Prychnąłem dystyngowanie. Może właściwie bardziej dumnie niż elegancko, bo kto prychał w ramach zachowania wytwornego? Jedynie ignorant, który nie znał zasad etykiety, odpowiedniego zachowania w towarzystwie. Może tak naprawdę prychnąłem wcale nie z elegancji ani z dumy, ale by pokazać Avelinie, jak mało dla mnie znaczyła, podobnie jak jej czcze spostrzeżenia? A może by zachować pozory, że wcale mnie to nie obchodziło, kiedy tak naprawdę było dla mnie sporym kawałkiem świata? Ale nie powinno być. Nie było. Skreśliłem to już.
Drugie prychnięcie już powstrzymałem, zatrzymałem głęboko w sobie. Postawiła gońca na C4, jakbym nie znał klasycznych zagrywek szachowych. Z takimi jej podchodami to wygram w czas. Skończę tę farsę szybciej niż się rozpoczęła. Nim jednak przesunąłem swojego pionka, wpierw podniosłem na nią spojrzenie, wręcz je natrętnie w nią wbiłem i tak tkwiłem, słuchając cierpliwie jej słów i czekając dalej, póki również nie obdarzyła mnie swoją uwagę, widokiem tych ciepłych, brązowych oczu w pełnej krasie. Kochałem je... Te oczy, ale nie zamierzałem w nich już widywać miłości. Nie mogłem sobie na to pozwalać. Tak się nie godziło.
- Jesteś naiwna. Zamierzasz funkcjonować w moim pobliżu, przyjaźnić się ze mną i udawać, że nigdy nic między nami nie było? Będę jechał dalej stereotypami, bo Krukonki powinny być mądre, a ty jesteś prze-głupia, jeśli sądzisz, że podobny układ ma prawo bytu - stwierdziłem, zaciskając dłonie w pięści. Coś w piersi kazało mi pęknąć, rozsypać się tu i teraz, pokazać paletę barw moich emocji, ale nie mogłem się na to zdobyć. Uparcie trwałem przy tym. Może nawet nie chroniłem nas, tylko własnego ego. Nieistotne. Ważne, że działało i pozwalało mi zachować godność. - Rozwiązanie naszej sytuacji jest jedno, Avelino, i brzmi dokładnie - koniec z nami, definitywnie. To będzie krótkie i bolesne, ale.. - ...potem będzie lepiej? Chciałbym. - Położę twojego króla i zapadnie między nami wieczna cisza - zapowiedziałem zgodnie z własnymi planami.
Dla potwierdzenia jej słów, postanowiłem zablokować ruch, który zapewne chciała wykonać tuż po moim. Postawiłem piona na H6. Rękę miałem pewną i zdecydowaną, choć wszystko się we mnie wywracało. Było mi duszno i jak nic, bym mdlał, gdyby nie przebywanie na świeżym powietrzu. Dam radę. Wygram. Wrócę do domu o własnych siłach... Albo może pójdę do Vespery. Ciekawe, czy miała wolny wieczór?
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#9
22.10.2024, 19:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.10.2024, 20:03 przez Avelina Paxton.)  

Zagryzła wargi starając się ich znowu nie przegryźć, nie zranić, nie sprawić, aby znowu bolały, ale towarzystwo Augustusa i jego spojrzenie powodowało, że nie mogła się powstrzymać. Na karku poczuła dreszcz, ale nie była pewna, czy to z powodu jego spojrzenia, czy może wiatru, który nabrał na swojej mocy. Burza. Zapach tej pogody wręcz unosił się w powietrzu. Napięcie zawisło wokół altanki jakby świat wiedział, że rozgrywa się tu gra o wszystko. Jej wzrok w końcu padł na niego, co było jej ogromnym błędem. Była słaba, cholernie słaba, gdy on był blisko, a dzieliła ich tylko szachownica. Musiała się opanować, więc spojrzała w bok, na drzewa, które ruszały się szybko i głośno. Ten szum wbrew pozorom był przyjemny, rozpraszający i przyciągający. Pomagający jej skupić się na czymś innym, na jej celu sprawdzenia, czy mogą spróbować być przyjaciółmi.

W końcu Augustus się odezwał, co przyjęła z ulgą, ale jednocześnie sporą dawką złości. Burza przeniosła się również do jej oczu, ściągnęła brwi, ale nie spojrzała na niego ponownie. Gapiła się na szachownicę, a jej oczy świdrowały pola w poszukiwaniu ruchów, przewidzenia tego, co może się wydarzyć. Czuła, że Augustus też nie był oazą spokoju, przybył w końcu od razu z czarnymi myślami.

Atakował ją, bo inaczej nazwać jego słów nie mogła. Jej zęby cały czas skubały dolną wargę, ale milczała czekając na koniec jego bluźnierstw. Prze-głupia. – prychnęła w myślach, ale na jej twarzy pojawiło się nawet odrobinę wzgardliwe przewrócenie oczami. Czy w takich relacjach nigdy nie ma nic pomiędzy? Czy zawsze musi być, albo miłość, która zmienia się w ból, a potem tylko trawiąca wszystko nienawiść? Jak ogień, bo czuła gorąc rozpaczy w piersi, jak wszystko jest trawione przez to, że nie mógł zdobyć się nawet na kilka chwil czegoś bardziej ciepłego niż to, co sobie ubzdurał w głowie. Naprawdę był pewien, że mogłaby być jego pomimo żony? Wątpiła, ale zawsze źle oceniała ludzi, źle ich dobierała, źle ich rozumiała. Powinna się uodpornić, a jednak – była tutaj.

– Czyli jestem dla ciebie, albo kochanką, albo nienawiścią? – zapytała cicho wpatrując się w jego dłoń, która wykonała kolejny ruch. Odpowiedziała mu kolejną zagrywką nie czekając długo. Wiedziała, co chciała uczynić. Gdy odpowiedział na jej ruch podniosła na niego spojrzenie swoich brązowych oczu.

– Nie pozwolę ci mnie pokonać, zbyt wiele razy ci się to udawało – odparła wykonując kolejny ruch. Chciała zagrać na jego rozchwianiu, chciała go naprawdę pokonać. – Jeśli chcesz końca naszej znajomości nie będę napierać – dodała i resztę rozgrywki przemilczała. Nie odezwała się słowem, nawet jeśli mówił coś więcej, nawet jeśli zadawał pytania. W jej głowie szalała burza, a w oddali nawet dla podkreślenia dramatyzmu sytuacji usłyszeli cichy grzmot. Oddalało się, czy przybliżało? Tak jak powiedziała tak też zrobiła, pokonała go. Podniosła się bez słowa na nogi i spojrzała na niego z cichym westchnięciem. – Nie będziesz musiał się martwić o mój los, bo jutro zamierzam iść na statek, na którym giną ludzie, pewnie o nim słyszałeś… – jego reakcji się nie spodziewała, nie spodziewała się tego, że będzie się z nią kłócił, więc w kilka chwil uciekła od niego pozostawiając mu po sobie tylko tę nieszczęsną, mugolską szachownicę.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Avelina Paxton (1894), Augustus Rookwood (1735)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa