19 lipca 1972
Robert & Sophie
Kilka wiadomości wymienionych z Anastazją, pozwoliło mu wszystko przygotować. Odpowiednio zaplanować. Zyskać pewność, że cała ta wizyta w Ministerstwie Magii, przebiegnie zgodnie z oczekiwaniami. To właśnie z tego względu był aż tak spokojny, kiedy wraz z córką, przemierzał znajome korytarze. Nie denerwował się. Nie przejmował tym, co będzie miało miejsce. Bo wbrew temu, co można było sobie pomyśleć - nie był dupkiem, który miał w głębokim poważaniu sytuacje córki. Problemy, w jakie ta się wpakowała. Na swój sposób - oczywiście nieco specyficzny - zawsze się nią interesował. O nią dbał.
Dzień wcześniej otrzymał informacje o tym, kto zajmie się ich sprawą. W krótkiej wiadomości znajdywał się ponadto numer pokoju, do którego mieli się udać. Znajomości jakie posiadał pozwoliły nieco wszystko uprościć. Ułatwić. Pominąć pewne etapy, przez które musieliby wraz z Sophie przejść, gdyby nie pomoc Any. To właśnie tego pomieszczenia, o numerze 78, właśnie poszukiwał.
Powinno znajdywać się w tej części budynku.
Tej części departamentu.
- Jesteś pewna, że wszystko zabrałaś? - raz jeszcze zapytał córki, spoglądając przez moment w jej kierunku. Zanim opuścili kamienice, bardziej niż na teczce, skupił się na tym, żeby Sophie odpowiednio wyglądała. Fryzura. Strój. Buty. Postawa ciała. Dokumentami zainteresował się dopiero później. Kiedy byli w drodze. Kiedy już praktycznie znajdywali się na miejscu. U celu. - Każdy jeden dokument? Masz podpisane oświadczenie?
Nie potrzebował niczego więcej, jak tylko kolejnego potwierdzenia. Wystarczyłoby mu zapewne nawet najzwyklejsze skinięcie głową. O ile w ogóle by je odnotował. Rzeczywiście zarejestrował.
68, 69, 70. Kolejne pomieszczenia wskazywały, że zmierzali we właściwym kierunku. Tu należało skręcić, później ponownie. Minąć ten wąski korytarzyk, za którym nigdy nie przepadał. I wreszcie byli na miejscu. Na kolejnych z rzędu drzwiach, widniało wyraźnie widoczne 78. Pod numerem zaś, znajdywała się również informacja mówiąca o tym, że było to jedno z pomieszczeń Biura Kontroli.
- Popraw, proszę marynarkę. - upomniał Sophie, nim wyciągnął dłoń w kierunku drzwi. Zapukał, dając tym samym znać, że są na miejscu. Nie czekając na pozwolenie, nacisnął klamkę. Pchnął drzwi. Pozwolił sobie zajrzeć do środka. - Dzień dobry, Robert Mulciber. Razem z córką byliśmy umówieni z...
Nie dane było mu dokończyć. Jasnowłosa kobieta w średnim wieku, gestem dała mu znać, żeby był cicho, pozwalając zarazem wejść do środka. Wskazując na dwa fotele, które znajdywały się z drugiej strony biurka. Tego biurka, za którym sama siedziała. Pochylona nad jakimiś papierami, potrzebowała najwyraźniej chwili na to, żeby dokończyć jakieś zadania, zanim będzie mogła zająć się ich sprawą.
- Proszę chwilę poczekać. - powiedziała jedynie, lustrując obydwoje spojrzeniem, które zaraz wróciło do formularza, którego poprawność właśnie weryfikowała. Sprawdzała. Łatwo było coś przeoczyć, kiedy człowiek nie mógł skupić na tym całej swojej uwagi. A tutaj, w Departamencie Skarbu, każdy błąd mógł sporo kosztować.