• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
1 2 3 Dalej »
[19 lipca 1972] Lekcja odpowiedzialności | Robert & Sophie

[19 lipca 1972] Lekcja odpowiedzialności | Robert & Sophie
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#1
25.04.2024, 19:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.07.2024, 22:06 przez Eutierria.)  
adnotacja moderatora
Sesja rozliczona w osiągnięciu Badacz Tajemnic przez Roberta Mulcibera.

19 lipca 1972
Robert & Sophie


Kilka wiadomości wymienionych z Anastazją, pozwoliło mu wszystko przygotować. Odpowiednio zaplanować. Zyskać pewność, że cała ta wizyta w Ministerstwie Magii, przebiegnie zgodnie z oczekiwaniami. To właśnie z tego względu był aż tak spokojny, kiedy wraz z córką, przemierzał znajome korytarze. Nie denerwował się. Nie przejmował tym, co będzie miało miejsce. Bo wbrew temu, co można było sobie pomyśleć - nie był dupkiem, który miał w głębokim poważaniu sytuacje córki. Problemy, w jakie ta się wpakowała. Na swój sposób - oczywiście nieco specyficzny - zawsze się nią interesował. O nią dbał.

Dzień wcześniej otrzymał informacje o tym, kto zajmie się ich sprawą. W krótkiej wiadomości znajdywał się ponadto numer pokoju, do którego mieli się udać. Znajomości jakie posiadał pozwoliły nieco wszystko uprościć. Ułatwić. Pominąć pewne etapy, przez które musieliby wraz z Sophie przejść, gdyby nie pomoc Any. To właśnie tego pomieszczenia, o numerze 78, właśnie poszukiwał.

Powinno znajdywać się w tej części budynku.

Tej części departamentu.

- Jesteś pewna, że wszystko zabrałaś? - raz jeszcze zapytał córki, spoglądając przez moment w jej kierunku. Zanim opuścili kamienice, bardziej niż na teczce, skupił się na tym, żeby Sophie odpowiednio wyglądała. Fryzura. Strój. Buty. Postawa ciała. Dokumentami zainteresował się dopiero później. Kiedy byli w drodze. Kiedy już praktycznie znajdywali się na miejscu. U celu. - Każdy jeden dokument? Masz podpisane oświadczenie?

Nie potrzebował niczego więcej, jak tylko kolejnego potwierdzenia. Wystarczyłoby mu zapewne nawet najzwyklejsze skinięcie głową. O ile w ogóle by je odnotował. Rzeczywiście zarejestrował.

68, 69, 70. Kolejne pomieszczenia wskazywały, że zmierzali we właściwym kierunku. Tu należało skręcić, później ponownie. Minąć ten wąski korytarzyk, za którym nigdy nie przepadał. I wreszcie byli na miejscu. Na kolejnych z rzędu drzwiach, widniało wyraźnie widoczne 78. Pod numerem zaś, znajdywała się również informacja mówiąca o tym, że było to jedno z pomieszczeń Biura Kontroli.

- Popraw, proszę marynarkę. - upomniał Sophie, nim wyciągnął dłoń w kierunku drzwi. Zapukał, dając tym samym znać, że są na miejscu. Nie czekając na pozwolenie, nacisnął klamkę. Pchnął drzwi. Pozwolił sobie zajrzeć do środka. - Dzień dobry, Robert Mulciber. Razem z córką byliśmy umówieni z...

Nie dane było mu dokończyć. Jasnowłosa kobieta w średnim wieku, gestem dała mu znać, żeby był cicho, pozwalając zarazem wejść do środka. Wskazując na dwa fotele, które znajdywały się z drugiej strony biurka. Tego biurka, za którym sama siedziała. Pochylona nad jakimiś papierami, potrzebowała najwyraźniej chwili na to, żeby dokończyć jakieś zadania, zanim będzie mogła zająć się ich sprawą.

- Proszę chwilę poczekać. - powiedziała jedynie, lustrując obydwoje spojrzeniem, które zaraz wróciło do formularza, którego poprawność właśnie weryfikowała. Sprawdzała. Łatwo było coś przeoczyć, kiedy człowiek nie mógł skupić na tym całej swojej uwagi. A tutaj, w Departamencie Skarbu, każdy błąd mógł sporo kosztować.

Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#2
25.04.2024, 23:05  ✶  
Przez ostatnie dni Sophie bardzo źle spała. Stresowała się wizytą w Ministerstwie, i wolałaby załatwić całą tę sprawę bez obecności ojca. On jednak zarządził, że pójdzie z nią. Biedna dziewczyna nie miała nic do gadania! Przez całą noc rozmyślała, jak wielkim przegrywam była w oczach swojego rodzica...
Rano była gotowa przed czasem. Włosy spięła w kok i jak zawsze ubrała się bardzo schludnie - w spódnice za kolana, prostą koszulę zapiętą pod samą szyję oraz ładnie skrojoną marynarkę. Większość ubrań szyła sobie sama i jeszcze nigdy nie zawstydziła Roberta swoim wyglądem. Nie ubierała się wyzywająco, żeby nie kierować na siebie niechcianych spojrzeń. Nigdy nie mogła mieć pewności kto będzie się na nią patrzył, a i obrzydzało ją nadmierne eksponowanie własnych kształtów. Chłopcy w Hogwarcie często gadali o dziewczynach, komentując ich tyłki, twarze oraz biusty. Dla Sophie bylo to głupie oraz żenujące, i chyba właśnie dlatego nigdy nie miała chłopaka. Na pewno wymagałby od niej, żeby co nieco pokazała...

Kiedy szli korytarzami ministerstwa, milczała. Zerkała co jakiś czas na ojca, jednak gardło miała tak mocno ściśnięte, że bała się, iż nie da rady wydusić z siebie ani słowa. Była blada, bolała ją głowa i chciało jej się płakać.
- Tak, mam ze sobą wszystko.- Odpowiedziała głucho. Czyli jednak mogła mówić. Oby tylko się nie rozkleiła! Poprawiła marynarkę, wygładziła spódnice i weszła do pokoju zaraz za ojcem. W domu chyba z dziesięć razy sprawdzała, czy zabrała ze sobą wszystkie potrzebne dokumenty. Niemożliwym było, żeby coś pominęła.
- Dzień dobry... - Powiedziała cicho i usiadła na fotelu obok ojca. Spojrzała na niego, szukając w jego twarzy chociaż odrobiny otuchy oraz pocieszenia.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#3
26.04.2024, 23:32  ✶  

W przeciwieństwie do Sophie, pozostawał spokojny. Równie spokojny, co zawsze. Był pewien tego, że całą tą sprawą będzie w stanie odpowiednio się zająć. Córka odbierze stosowną lekcje, a poniesione konsekwencje nie będą dla niej nazbyt bolesne. W tym ostatnim jednak nie zamierzał jej uświadamiać. Ta odrobina stresu powinna sprowadzić dziewczynę na ziemię. Nauczyć ją tego, że do pewnych spraw należało się lepiej przygotować. Poświęcić im więcej uwagi.

Zaproszony do środka przez pracownicę Biura Kontroli, pozwolił żeby Sophie weszła jako pierwsza. Następnie dołączył do córki, zamykając za sobą drzwi. Zajął miejsce w jednym ze wskazanych foteli. Odczekanie kilku chwil, jakie kobiecie były potrzebne do dokończenia swojej pracy, nie stanowiło dla niego większego problemu. Zaplanował ten dzień w taki sposób, aby czas go nie gonił.

Wreszcie jasnowłosa odłożyła na bok ostatni formularz, swoją uwagę przenosząc na nich. Na Roberta i jego córkę. Przywołała na twarz lekki, a przy tym w pełni profesjonalny uśmiech. Typowy dla kogoś, komu zdarzało się pracować z ludźmi. I musiał względem tych ludzi odpowiednio się zachowywać. Wszystko to było wyuczone.

- Keara Wright, Biuro Kontroli. - przedstawiła się, nie decydując się jednak na wyciągnięcie ręki, na wymianę uścisków dłoni. Byłoby to niewygodne z racji na dzielące ich biurko. - Państwo w sprawie Mulciber Moonshine? - zadała pytanie, w pierwszym momencie skupiając się bardziej na Robercie, w mniejszym stopniu natomiast na towarzyszącej mu Sophie. Nie oczekiwała odpowiedzi, na którą składałoby się coś więcej niż tylko skinięcie głową. Kiedy te uzyskała, odezwała się ponownie. - Poproszę o dokumenty. Mają państwo wypełnione oświadczenie, wnioski S24, S34 i S2? - wymieniła, posługując się w tym przypadku ogólnikami, przyjętym przez urząd nazewnictwem. Dla kogoś niezaznajomionego z tematem mogło to być w znacznej mierze niezrozumiałe.

Słysząc to, Robert spojrzał na Sophie. Chwila prawdy. Kilkukrotnie pytał córki o to czy aby na pewno miała dokumenty. Teraz zaś pozostawało skinąć głową, wskazać na trzymaną przez dziewczynę teczkę. Jeśli odpowiednio się przygotowała, powinna tutaj wszystko mieć. Powinna być przygotowana.

- Sophie? Masz wszystko? - wtrącił się, chcąc tym sposobem podkreślić, że przecież jedynie jej towarzyszył; że za wszystko to odpowiadała właśnie ona. Młoda, niedoświadczona dziewczyna, która ledwie co zdążyła ukończyć Hogwart. Miała prawo popełniać błędy.

Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#4
04.05.2024, 19:26  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.05.2024, 19:27 przez Sophie Mulciber.)  
Sophie siedząc jak na szpilkach, patrzyła to na ojca, to na kobietę. Sekundy dłużyły jej się niczym godziny. Chciała jak najszybciej to wszystko załatwić i zniknąć z tego miejsca. Nie była w stanie niczego wyczytać z twarzy swojego rodzica, i to przysparzało jej dodatkowych nerwów. Naprawdę potrzebowała, żeby ojciec dodał jej jakoś otuchy…
- Tak. Mam wszystko, mam wszystko.- Zapytana, przytaknęła. Ściskała teczkę z dokumentami i przynajmniej tu była pewna, że nie dała plamy. Wypełniała wszystkie wnioski razem z Lorien, która zaoferowała jej pomoc oraz wsparcie psychiczne. Tylko dzięki niej, Sophie nie zrobi z siebie kretynki przed Robertem. Nie obchodziła jej opinia urzędniczki, kolegów ze szkoły czy nawet samego ministra magii. To przed ojcem chciała wypaść jak najlepiej! Drugą taka osoba był wuj Richard. Uważała jednak, że w jego oczach była już kompletnie spalona. Nie chciał spróbować jej cytrynówki, doniósł na nią i zapewne również uważał ją za przegrywa. Wuj na pewno w myślach porównywał ją do swojej własnej córki, która nie była takim przegrańcem jak ona. Ah, biedna Sophie! Roztrzepana i pełna pomysłów, które chciała realizować teraz, już i właśnie w tym momencie! Nienawidziła czekać i to ją trochę zgubiło...
- Wszystko jest w teczce. - Powiedziała, nadal blada niczym duch. Zamiast urzędniczce, dokumenty podała swojemu ojcu. Wolałaby, żeby to on przeprowadził całą tę rozmowę z panią Wright...
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#5
07.05.2024, 17:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.05.2024, 17:49 przez Robert Mulciber.)  

Bez choćby słowa przyjął podane mu przez Sophie dokumenty. Gdyby dziewczyna poświęciła ojcu w tym momencie odpowiednią ilość uwagi, zapewne zauważyłaby w jego spojrzeniu cień zawodu. Odległy, ale możliwy do zaobserwowania w przypadku kogoś, kogo przecież znała od lat. Ostatecznie przecież byli rodziną.

- Proszę. - skierował te słowa w kierunku urzędniczki, ponownie odwracając się w jej stronę. Przy okazji też wręczając teczkę, która miał zawierać wszystko. Tak przynajmniej twierdziła córka. Prawda była jednak taka, że nieszczególnie by go zaskoczyły pewne braki. Błędy. Może nawet takowych po części oczekiwał? Na dowód tego, że dziewczyna się do tego rodzaju spraw nie nadaje; że faktycznie jest wciąż zbyt młoda, roztrzepana, a także nieodpowiedzialna. Przede wszystkim - nadal jest dzieckiem.

Urzędniczka przyjęła dokumenty i bez zbędnej zwłoki zaczęła przeglądać formularz po formularzu. Kilka razy uniosła głowę, spoglądając to na Roberta, to na Sophie. Nad czymś myślała? Zapewne tak było. Nie śpieszyła się jednak z tym, aby czymkolwiek się podzielić. Wreszcie w ruch poszedł datownik. Pieczątka. A także eleganckie pióro, przy pomocy którego, złożyła w kilku miejscach podpis. Każdy kolejny papier odkładała na bok, tworząc drugi stosik. Przy ostatnim zatrzymała się. Podniosła. Wyciągnęła druk w kierunku Roberta. Bo przecież to właśnie on im wszystko podał.

- Brakuje na formularzu potwierdzenia wniesienia opłaty koniecznej do rozpatrzenia sprawy dotyczącej wydania licencji. - poinformowała. Nie wdawała się przy tym w szczegóły. Po prostu oddała dokument, spoglądając zaraz na kolejny. Kilka papierków czekało aż urzędniczka się nimi wreszcie zajmie. - Jaka jest podstawa wnioskowania o podział należności wynikającej z braku licencji na 6 rat? - zadała pytanie, wysuwając w ich kierunku kolejny druk. Tym razem jednak zamierzała dodać coś więcej. - Proszę powołać się na §236c, ustawy o podatkach. Dopiszcie to gdzieś na początku wniosku. Inaczej zostanie odrzucony z powodu braków formalnych.

Robert przyjął obydwa dokumenty, które zaraz podał Sophie. To ona miała się tym zająć. On tylko jej towarzyszył i w żadnym razie nie zamierzał córki w tym wszystkim wyręczać. W swoim mniemaniu i tak dużo już zrobił. Więcej niż zrobiłoby wielu innych rodziców na jego miejscu. Znacznie więcej niż na jego miejscu zrobiłby Francis.

- Oczywiście, zajmiemy się tym od razu, prawda Sophie? - upomniał delikatnie córkę. Powinna się bardziej w to wszystko włączyć. Powinna być aktywniejsza i pokazać, że jest w stanie się tym wszystkim odpowiednio zająć. Sama. Bez jego wsparcia. Bez kolejnych prób wyręczania się własnym ojcem.

Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#6
11.05.2024, 13:39  ✶  
Ostatnim, co Sophie chciała wyczytać z twarzy ojca, był właśnie zawód. Pomyliła się i dzielnie stanęła przed urzędniczką, żeby naprawić swój błąd. Przyjąć karę! Tak, jak nakazał jej Robert. Otuchy, Mucliber! Dodaj córce otuchy!
- Formularz potwierdzenia wniesienia opłaty koniecznej do rozpatrzenia sprawy dotyczącej wydania licencji… - Powtórzyła Sophie. Tak, na pewno musiała zapłacić za wydanie licencji, ale myślała, że najpierw będą zajmowali się nielegalna sprzedażą alkoholu i och nie! Nie miała tego opłaconego. Czy to był duży problem? Czy przez to będą musieli umawiać się na kolejną wizytę?
- To ja pójdę szybko zapłacić. - Zwróciła się do ojca i gotowa była nawet pobiec, żeby jak najszybciej uiścić opłatę.
Jaka jest podstawa wnioskowania o podział należności wynikającej z braku licencji na 6 rat? Powtórzyła w myślach. Co? Ach! Kara, tak chodziło o karę! Będzie mogła zapłacić w 6 ratach.
- Jestem młodo rozwijającym się biznesem i nie mam na tyle pieniędzy, żeby zapłacić od razu. Jestem w stanie zapłacić karę w sześciu ratach. - Powiedziała szybko, tym razem zwracając się do urzędniczki.- To ja to szybko dopiszę! §236c, ustawa o podatkach. - I znów na ułamek sekundy spojrzała na ojca. Zaczęła grzebać w torebce, żeby znaleźć pióro.
- Tak, tato. Od razu... - Wyciągnęła pióro i gotowa była dopisać do wniosku wszystko, co było potrzebne żeby tylko nie został odrzucony. Jeśli zaszłaby taka potrzeba, to podpisałaby się nawet własną krwią, byle tylko mogli już sobie stąd pójść...
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#7
14.05.2024, 20:08  ✶  

Dodawanie otuchy? Wspieranie innych? Nie było to coś, w czym sobie radził. Tak po prawdzie, to nawet nie próbował sobie z tym poradzić. Nie uważał, aby było to potrzebne. Tak samo jemu, jak i Sophie. Córka miała przecież wszystko, co niezbędne. Jedzenie. Dach nad głową. Drobniaki na własne potrzeby. Udzielał jej nawet pomocy - choćby teraz, kiedy wpakowała się w pewne tarapaty. A przecież wcale nie musiał. Mógł zwrócić jej uwagę na to, że jest już dorosła. I jako dorosła, takimi sprawami powinna zająć się sama. Tak zapewne postąpiłby na jego miejscu Francis. Tyle tylko, że Robert ze wszystkich sił starał się nie zostać swoim własnym ojcem. Z jednej strony nie potrafił się od niego odciąć, a z drugiej - zwracał uwagę na to, aby nie działać w ten sam sposób. Nie popełniać tych samych błędów.

Kiwnął głową, kiedy córka poinformowała go o tym, że uda się do właściwego pomieszczenia, aby uiścić należną opłatę. Sam nie zamierzał ruszać się z miejsca. Nie widział takowej potrzeby. Poza tym nie miał też nic przeciwko temu, żeby przez chwilę z urzędniczką porozmawiać w cztery oczy. I podziękować jej za tą drobną pomoc.

- Upewnij się, że masz przy sobie czek. - upomniał jeszcze Sophie, nim ta zdecydowała się pędem wylecieć z biura. Posługiwanie się czekiem, w przypadku tak wysokiej sumy, było znacznie wygodniejsze. Bardziej komfortowe. Nie trzeba było czekać, aż urzędnik wszystko przeliczy. Potwierdzi, że suma zgadzała się co do jednego galeona. Tyle dobrego, że była okrągła i nie zawierała niczego po przecinku.

Poczekał aż dziewczyna naniesie poprawki na wskazanym wniosku. Spojrzał też kontrolnie czy wszystko zapisała w sposób poprawny. Nie chciał spędzić tutaj całego dnia. Kiedy zaś Sophie, wraz z czekiem i podanym formularzem udała się uiścić opłatę, został sam z urzędniczką. Mogli poprowadzić przez chwilę luźną rozmowę. Niezobowiązującą.

Wreszcie jednak zeszła ona na temat bardziej poważny.

- Naprawdę uważa pan, że nałożenie na córkę tak wysokiej kary, to dobre rozwiązanie? To taka młoda dziewczyna. - padło. I gdyby w tym momencie Sophie wracała, gdyby tylko okazała się wystarczająco ciekawska, mogłaby cokolwiek z tego usłyszeć. A może nawet zechcieć podsłuchać więcej? - Mogłaby przeznaczyć te pieniądze na rozwój firmy. Wydaje się mieć naprawdę dopracowany pomysł. Dobrze się do tego wszystkiego przy...

Długo to trwało, ale Robert wreszcie kobiecie przerwał. Musiał pierw przetrawić to, że babsko zdecydowało się wtykać nos w jego prywatne sprawy. W sprawy jego rodziny. Córki. Nie tego oczekiwał.

- To moja córka. I to nasze prywatne, rodzinne sprawy. Wiem co jest dla niej najlepsze. I wiem też w jaki sposób powinienem zająć się tą sprawą. Poza tym produkcja alkoholu? Najchętniej wybiłbym jej to z głowy. To nie jest odpowiednie zajęcie dla młodej dziewczyny. - odpowiedział, wyraźnie stawiając granice. I zarazem kończąc też coś, co do tej pory zdawało się nawet miłą rozmową. Przyjemną.

Nawet gdyby teraz próbowali ją kontynuować, słów które padły chwilę wcześniej nie dało się tak po prostu wymazać. Stworzyły pewien dystans. Wpłynęły na atmosferę panującą w pomieszczeniu. Wracająca Sophie, nawet jeśli fragmentu rozmowy nie usłyszała, mogła to nadal wyczuć.

Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#8
20.05.2024, 13:25  ✶  
Sophie z szybkością światła zaczęła dopisywać do wniosku wszystkie brakujące informacje. Upewniła się, że ma przy sobie czek, żeby nie musieć niepotrzebnie wracać się do biura. Kara była wysoka... nie rozumiała również postępowania swojego ojca. Mogła zmienić datę na umowie i swobodnie uniknęłaby kary. Nie miała zamiaru się jednak o to wykłócać, ponieważ przyzwyczajona była do myśli, że ojciec i wuj mają zawsze rację. Czuła drobny żal, jednak nikomu innemu nie pozwoliłaby kwestionować decyzji które podjął Robert. Nie podsłuchiwała również. Była na to zbyt przejęta, i nawet przez myśl jej nie przeszło, że to wszystko było ukartowane.
Stojąc w kolejce do kasy, niecierpliwie tupała nogą. Nie chciała przysparzać ojcu więcej problemów i nie chciała żeby zmarnował tu więcej czasu. Miała zamiar poprosić go, żeby po spotkaniu poszli jeszcze razem coś zjeść. Mieli się również wybrać na wspólne wyjście z okazji ukończenia przez Sophie Hogwartu. Nie przypominała się z tym jednak, ponieważ najpierw postanowiła uregulować sprawy związane ze swoją firma. Chciała czerpać przyjemność że wspólnego spędzania czasu, a nie stresować się urzędowymi sprawami.
- Wróciłam.- Powiedziała Sophie, uprzednio oczywiście pukając do gabinetu urzędniczki. Usiadła z powrotem obok ojca, a w dłoni ściskała potwierdzenie zapłaty.- Zapłaciłam. - Spojrzała na tatę, a dopiero później na urzędniczkę.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#9
21.05.2024, 12:37  ✶  

Trzeba było jedno jej przyznać – kiedy przyszło do porządkowania spraw i uzupełniania braków, córka działała szybko. Nie musieli więc szczególnie długo czekać na jej powrót. A także na druczek zawierający potwierdzenie uiszczenia zapłaty, bez którego sprawa nie mogła zostać pchnięta dalej.

Kiedy Sophie ponownie pojawiła się w pomieszczeniu, skinął w jej kierunku głową. Drobny przejaw aprobaty? Być może niektórzy mogliby to w ten sposób odebrać. Zwłaszcza, kiedy coś takiego starali się dostrzec u Roberta Mulcibera. Człowieka, który pochwał szczędził, podobnie jak dobrego słowa. Na obydwie te rzeczy należało odpowiednio sobie zapracować.

- Dobrze. Podaj wszystko pani Wright. – zwrócił się do córki, nie zamierzając wyręczać jej we wszystkim. W każdej jednej rzeczy. Choć towarzyszył jej podczas wizyty w Ministerstwie, to nie planował zarazem ogarnąć tego bałaganu za nią. Zamierzał trzymać się pewnych granic.

Jeśli zgodnie z wolą ojca, Sophie podała kobiecie dokumenty, mogła przy tym zauważyć, że spojrzenie Keary w znacznym stopniu złagodniało. Było w nich coś więcej. Coś innego, niż wcześniej. Zarazem jednak określenie tego w sposób jednoznaczny pozostawało jednak poza zasięgiem dziewczyny. Rzecz jasna, o ile nagle nie nauczyła się czytać innym w myślach.

- Bardzo dobrze. Teraz mamy komplet dokumentów. – skomentowała kobieta, raz jeszcze wszystko weryfikując. Kiwając przy tym głową. Raz za razem. To ostatnie najpewniej przeznaczone było dla niej samej. Było odruchem automatycznym. – Proszę się rozchmurzyć, panno Sophie. Powinna pani wyglądać jak kobieta biznesu. – dorzuciła, składając ostatnie podpisy, przystawiając pieczątki, nanosząc daty. Najwyraźniej, mimo wcześniejszych ustaleń, nie potrafiła zachowywać się względem dziewczyny w taki sposób, jakiego oczekiwał Robert.

Ten Robert, który widząc to wszystko, musiał aż chrząknąć. Musiał w jakiś sposób dać urzędniczce do zrozumienia, że miało to przecież wyglądać inaczej. Nie był zadowolony z takiego rozwoju wydarzeń – nawet jeśli najważniejsza część tej lekcji bycia dorosłym zdawała się przebiegać zgodnie z pierwotnym planem. Była kara. Pojawiły się konsekwencje. Odpowiednie wyprostowanie wszystkiego, powrót na właściwe tory - to miało córce zająć nieco czasu.

- To teraz kilka formalności. W oparciu o złożone oświadczenia i wypełnione formularze, zostanie wydana decyzja odnośnie wysokości podatku, który będzie pani płacić w imieniu firmy. Dane Mulciber Moonshine trafią ponadto do naszych rejestrów. Na ten moment adres wskazuje na pani miejsce zamieszkania, aczkolwiek gdyby w przyszłości to, ewentualnie inne dane, miało ulec zmianie, proszę zapamiętać, że na zgłoszenie zmian ustawowo przewidziany jest jeden miesiąc. W przypadku niedotrzymania tego terminu mogą zostać nałożone kolejne kary. – po tym na chwilę zamilkła, upewniając się, że dziewczyna za wszystkim nadąża. Jakiś cichy głosik z tyłu głowy, może ten cały kobiecy instynkt… coś jej mówiło, że nikt inny, a już na pewno nie byłby to jej ojciec, nie przekazałby jej wszelkich niezbędnych informacji. Doskonale zaś wiedziała, że początki bywały po prostu trudne. – Na ten moment najpewniej zostaniesz uznana za przedsiębiorcę o niskim przychodzie, czyli mieszczącego się w widełkach uprawniających do niższego podatku. Kiedy jednak przekroczysz sumę… - tutaj sięgnęła po jedną z ulotek, które przez cały czas miała na biurku. Dotąd jednak najwyraźniej nikt nie zwrócił na ten szczegół uwagi. W zasadzie zrozumiałe, bo biurko Keary było pełne różnych rzeczy. Położyła ulotkę na biurku tak, żeby Sophie mogła się ze wszystkim zapoznać, dobrze wszystko widziała. Okazuje się, że był to mini poradnik dla początkujących przedsiębiorców, zawierający kilka praktycznych uwag. Urzędniczka wskazała piórem na fragment, który dotyczył tak zwanych progów finansowych. - …natychmiast poinformuj organ. Brak zgłoszenia, będzie skutkował karą znacznie wyższą niż wyniesie Ciebie nowy podatek.

Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#10
06.06.2024, 23:48  ✶  
Sophie podała urzędniczce wszystkie dokumenty dopiero wtedy, kiedy kazał jej to zrobić ojciec. To nie tak, że nie wiedziała co ma robić. Po prostu nie chciała walnąć żadnej gafy, więc wolała podążać za instrukcjami ojca.
Uśmiechnęła się niepewnie, kiedy pani Wright starała się ją pocieszyć. Kobieta biznesu? Chyba prędzej - kobieta bankrut. Kara okazała się bardzo wysoka, i na pewno sporo czasu zajmie jej, żeby wygrzebać się z długu. Ale była pełna nadziei! Bimber wszystkim smakował, i chyba nie było osoby, która powiedziałaby, że nie nadawał się do sprzedaży. Na pewno sprzeda dużo butelek, jak tylko zarobi pieniądze na wynajem lokalu. Mógłby być najbardziej obskurny - ważne, żeby mogła pędzić tam alkohol…
-Miesiąc czasu na zgłoszenie zmiany adresu firmy.- Powiedziała, wyciągając notatnik, żeby zapisać to, co mówiła jej kobieta. Z wdzięcznością przyjęła ulotkę, skupiając się na wszystkim co do niej mówiono. Była co prawda dość roztrzepana, ale jeśli już coś sobie zapisze, to będzie mogła do tego wrócić. Po nauczce jaką właśnie dostała, teraz będzie pamiętała o wszystkim!
- Dziekuje za ulotkę. Może ma pani jeszcze jakieś rady dla młodych przedsiębiorców?- Zapytała, chcąc zagadać do urzędniczki, która okazała się milsza niż się na początku wydawało.- Czy są możliwe jakieś... dotacje dla osób startujących ze swoim biznesem? I czy to moje przeoczenie, czyli hmmmm... zbyt późna rejestracja firmy, długo będzie w moich aktach?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Robert Mulciber (3205), Sophie Mulciber (1627)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa