• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł Lato 1972, 31 lipca // Spotkanie po latach

Lato 1972, 31 lipca // Spotkanie po latach
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#1
03.05.2024, 14:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.05.2024, 01:04 przez The Edge.)  
Viorica & Crow w Dziurawym Kotle
31 lipca 1972 roku

To był bardzo ciepły, sierpniowy dzień. A raczej jego koniec, bo kiedy po Pokątnej poniósł się dźwięk deskorolki, słońce chyliło się już ku zachodowi. Możliwe, że Zamfir wzięła to za jakiś żart, bo wynurzony po latach głuchej ciszy Crow pojawił się tak nagle i niespodziewanie, a jedynym czego chciał było spotkanie w sprawie zepsutego zegarka. Tak po prostu. Po latach, podczas których na Ścieżkach myślano, że Crow zniknął albo zginął, on pojawił się nagle i nonszalancko zaprosił ją na drinka zaledwie dzień po Lammas. I jeszcze się spóźniał. Może nie jakoś bardzo, zaledwie kilka minut (a spędził je na wywaleniu się na piachu i potrzebie wytrzepania spodni z piasku - to nie było proste kiedy kolana miałeś dziurawe jak ser szwajcarski i wszystko wpadało przez nie do środka), ale kiedy ktoś wstawał z martwych, to mogło odrobinę niepokoić...

Ale jeżeli to nie był on, ktokolwiek to zrobił, musiał zastawić naprawdę idealną zasadzkę. I znać go bardzo, ale to bardzo dobrze. Kartka wyrwana z dziennika z zapisaną na niej wiadomością. Nie trzymanie się linii. Pismo tak koślawe, jakby chciało krzyczeć: nie, nie chodziłem do szkoły. Niby nie zrobił żadnych błędów ortograficznych, ale nigdy nie był aż tak tępy żeby żeby je robić - miał po prostu bardzo, ale to bardzo niewyćwiczoną rękę. W Hogwarcie zmuszano dzieci do pisania długich wypracowań piórem, jego ta rewelacja całkowicie ominęła. Samo to, że nauczono go czytać było całkiem miłym gestem ze strony Bellów, zważywszy na to, że nie wszystkie jego siostry potrafiły to robić.

Kiedy się wreszcie zjawił, sunąć do przodu na najpewniej mugolskim środku transportu, wyglądał niby jak on, a jednak... Inaczej. Pozwolił wreszcie odrosnąć wiecznie zmasakrowanym włosom, teraz wyglądającym jak anielska wręcz kępa kruczoczarnych pukli. Opalił się, bo nie siedział już całymi dniami pod ziemią. Przytył. Nie w takim sensie, że był gruby - wręcz przeciwnie, dopiero teraz wyglądał zdrowo, bo kiedy widzieli się ostatnio znajdował się w stanie wychudzenia. Za każdym razem kiedy się schylał, można było podziwiać wszystkie jego kości. Pomyślałby ktoś - pewnie był szczęśliwy, ale ta jedna rzecz - smutne, pełne beznadziei spojrzenie - ono zostało na miejscu.

- Cześć, Vior - powiedział, ledwo zatrzymując się kilka stop przed nią. Hamowanie było na tyle komiczne, że się prawie wyłożył na bruk. Nic mu się jednak nie stało - z gracją (jak zawsze) uniknął ostatecznego upadku i jedynie zatańczył na nierównej drodze. A później jak gdyby nigdy nic wyprostował się, spojrzał na nią i powiedział:

- Dobrze cię widzieć. - Zaraz po tym zbliżył się, żeby objąć ją ramieniem.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#2
16.05.2024, 15:16  ✶  
Tak. Przez pierwsze chwilę, gdy trzymała w rękach tą wiadomość, myślała, że ktoś próbuje wyciąć jej naprawdę nieprzyjemny numer. Dlatego rzuciła karteczkę do kubełka na inne papiery, kończąc pakowanie na wyjazd, który miał się odbyć następnego dnia, stwierdzając, że nie ma sobie psuć humoru przez jakieś głupoty.
Paręnaście minut później jednak, tknięta chyba jakąś nostalgią, a może i nawet nadzieją, wygrzebała świstek, przyglądając mu się uważnie.
Znała pismo Crowa. Widziała je kilka razy w swoim życiu, łącznie z tym dniem, gdy wyratował jej cztery litery przed rychłym zgonem. I choć minęło parę ładnych lat, to jednak koślawie stawiane litery naprawdę wydawały się znajome.
Musiała sprawdzić, czy to prawda. Dla własnego spokoju ducha.
Dlatego stała pod Kotłem, zaczepiana przez kilku innych starych klientów przybytku, czekając na ducha przeszłych czasów, który postanowił się z nią tak kompletnie z dupy spotkać. Była jednak mu wiele winna. Więc jeśli naprawdę miało się okazać, że tu przybędzie, mogła zająć się tym całym zegarkiem choćby i od zaraz.
Trochę denerwowała się tym, jak często dopadała ją ostatnio przeszłość. Myślała, że się od niej odcięła, co chwilę jednak spotykała osoby, o których już dawno powinna zapomnieć. Tak jakby los postanowił jej uświadomić, że ucieczka przed tym, co było, jednak nie wchodzi w grę i powinna się z tym pogodzić.
Nerwowo trzęsła nogą. Obcas jej czarnego buta stukał o bruk. Miała na sobie czerwone, rozszerzane jeansy i ciemny top na ramiączka, oraz narzuconą na ramiona granatową chustę w srebrne gwiazdki. Nałożyła zwyczajowy makijaż, z podkreślonymi szminką ustami i czarną kredką oczami. Jeśli zostanie wystawiona, mogła po prostu udać, że jak zwykle chciała spędzić wieczór przy drinku. Nikogo by to nie zaskoczyło.
A jednak każda minuta spóźnienia sprawiało, że coś w je środku umierało.
Okej, lubiła Crowa i sama myśl, że jednak gdzieś jeszcze mniej lub bardziej radośnie wkurza ludzi swoją obecnością była pocieszająca. Trochę traciła nadzieje, pamiętała jednak, że Crow nigdy nie był punktualny. Zawsze na niego czekała. Spojrzała na swoje paznokcie, z zamiarem skubnięcia jednej ze skórek, gdy usłyszała dziwny dźwięk, który odwrócił jej uwagę.
Spojrzała w jego stronę, uniosła wysoko swoje ciemne brwi i się uśmiechnęła.
Wyglądał inaczej, zdecydowanie, ale poznawała tą parszywą gębę.
Zresztą,ona też się zmieniła. Miała trochę krótsze włosy, też przytyła kilka kilo, jej twarz ozdobiły pierwsze mimiczne zmarszczki, a jednak wiedziała, że ją też pozna.
No, może jak się nie zabije na tym swoim pojeździe.
- Dobrze wiedzieć, że żyjesz - powiedziała, dając się objąć, samej odpowiadając tym samym. Poczuła jak dopada ją dziwna abstrakcja sytuacji, której już nigdy nie spodziewała się doświadczyć. A jednak czas naprawdę płynął dalej, a ona nie wybudzała się z jakiegoś dziwnego snu.
Naprawdę się spotkali.
- Ile to lat? Zresztą, nie ważne. Choć wiesz, trochę mi smutno, że odzywasz się po takim czasie i od razu w ramach interesów - żachnęła się, choć nawet nie ukrywała, że było to całkowicie udawane droczenie się.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#3
18.05.2024, 14:32  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.05.2024, 20:36 przez Eutierria.)  
Crow uśmiechnął się, być może odrobinę bezczelnie, ale nie odbiegając za bardzo od tego, jak zachowywał się normalnie.

- Cóż, mało brakowało i tekścik byłby nietrafiony. - Nawiązywał oczywiście do cieszenia się z tego, że żył, ledwie kilka sekund po tym, jak omal nie rozbił sobie twarzy o bruk. Zasłużył sobie na tę glebę - nie powinien jeździć po takiej powierzchni, ale dostał tę deskę w prezencie dzisiaj rano i nie mógł zachwycić się nad jej geniuszem i prostotą, to jeszcze mocniej utwierdziło go w przekonaniu, że wszystko w Stanach musiało być lepsze - Brytyjczycy nigdy nie wymyśliliby czegoś, co dawało mu tyle zabawy. Kopnął ją, a ona podskoczyła do góry i mógł postawić ją pionowo, żeby oprzeć na niej rękę. - Jak cię to pocieszy, jesteś jedną z nielicznych osób, do których po powrocie odezwałem się z własnej woli. - A nie przez to, że wpadli na niego przypadkiem, albo zmusiła ich do tego sytuacja...

Zniknął w 69, więc... Zaraz trzecia rocznica? Trzecia rocznica tego, jak Crow zniknął.

- Cho. - Machnął głową w kierunku sali. - Myślę, że oboje chcemy się przed tym napić. - Bo przyniósł nie tylko interesy, ale również informacje, które... Niekoniecznie ją zadowolą, nawet jeżeli będzie wdzięczna za nie pominięcie jej w przekazywaniu ich dalej. Dał jej znak, żeby usiadła gdzieś z boku, a sam ruszył w kierunku baru. Niestety dzisiaj nie pracował w nim O'Dwyer, nie miał więc szans na zakup tego, co mruczek zrobił mu ostatnio - a szkoda, bo to jeden z tych drinków chodzących mu po głowie od dobrego miesiąca. Wrócił do niej z dwiema szklankami i małą butelką wina jagodowego, którego pewnie nie powinien pić dzień przed występem na scenie, ale nie powinien też tylu innych rzeczy, że... Kogo to na tym etapie obchodziło? Nie miał już siły ćwiczyć, a po tym przynajmniej szybko zaśnie, zamiast przewracać się z boku na bok.

- U ciebie wszystko w porządku? - Upewnił się, zanim zacznie chlapać o tym Dante tylko po to, żeby się okazało, że ona się z nim użera od dłuższego czasu. Odkręcił tę butelkę nalewając im po równo. - Z góry ostrzegam, że nie mamy czasu nadrobić trzech lat w jeden wieczór, bo jutro rano muszę iść pracować na tym cholernym Lammas. - Więc musiała mówić w skrócie. Po tak wspaniałej zapowiedzi (że się powinni najpierw napić) spodziewał się jednak głębszego zainteresowania tym co on miał do powiedzenia, niż chwilą własnej wylewności. Kiedy mówiła, on grzebał sobie po kieszeniach. Wyciągnął z nich dwa zawiniątka, pospiesznie wyłożone na zabrudzony blat.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#4
22.05.2024, 16:36  ✶  
Spojrzała z powątpiewaniem na cały tej pojazd. Cóż, zawsze jakaś alternatywa, patrząc, że sama ledwo umiała unieść się na miotle, o teleportacji nawet nie wspominając. Też pewnie powinna pomyśleć o czymś dla siebie, ale na pewno nie w tej chwili.
- Głupio by trochę było, wiesz, rozpłaszczyć się ostatecznie przed moimi stopami i nawet ze mną słowa nie zamienić. - Uśmiechała się, dalej trochę nie wierząc w całą sytuację. Było to jednak całkiem miłe uczucie. Pozytywne zaskoczenie. Mało kiedy takie ją spotykały.
Bycie jak widać wyjątkową osobą trochę ją pocieszyło, owszem. Tym bardziej, że nie byli może aż tak blisko. Tym bardziej, że wiele osób które uznawała za przyjaciół postanowiło ją kompletnie porzucić.
- Wybaczam. Miło znów widzieć tę twoją twarz. - Szczególnie taką, która wydawała się szczerze uśmiechać.
Cóż, cokolwiek się w tym czasie stało, wydawało się, że nie było dla Crowa wcale takie najgorsze. Zresztą, nie tylko on zerwał z wieloma znajomościami. Viorica też próbowała zacząć na nowo. Coraz bardziej zastanawiała się, czy jest sens.
Nie wiedziała czemu dokładnie się spotykali. A jednak słowa Crowa o konieczności przegryzienia spotkania procentami sprawiła, że poczuła nieprzyjemny chłód w sercu.
Stary znajomy pojawia się po kilku latach i przekazuję informacje, które trudno miało być przyjąć na trzeźwo? Nie mogło to oznaczać nic dobrego. Nie lubiła złych informacji.
Skinęła mu tylko głową, myśląc intensywnie nad tym, co mogła usłyszeć. Usiadła w kącie sali, tak, by oboje mogli usiąść przy ścianie, obserwując resztę sali.
Czasem odzywały się w niej stare nawyki. Szczególnie, gdy jej myśli wchodziły na właściwe tory.
Poczekała na powrót Crowa, który wybrał całkiem niezły trunek na dzisiejszy wieczór. Uśmiechnęła się, gdy butelka weszła w zasięg jej wzroku.
- Jako tako. Zmieniłam trochę profil działalności, zresztą, nie wiem, czy słyszałeś o fiasku poprzedniej, czy tam, gdzie byłeś, się o tym nie mówiło? Od tamtej pory zajmuję się głównie wyrobem biżuterii. U ciebie w porządku? - Nie liczyła na to, że opowie jej ze szczegółami co się działo przez ostatnie lata, bo sama wiedziała, że czasem należało mieć swoje sekrety. Chciała po prostu wiedzieć, czy jego życie jest trochę mniej gówniane niż kiedyś. Szczery element troski, który tak naprawdę często okazywała, choć nie lubiła tej słabości.
Chwyciła kieliszek i wychyliła jego zawartość na raz. Cóż, był jedną z tych osób, przy której nie musiała się akurat kryć z pewnymi problemami.
- To witaj w klubie, mam tam jutro swój stragan. Zakładam, że u ciebie jednak chodzi o inny rodzaj pracy? - zapytała, szczerze ciekawa. Choć jej uwagę szybko pochłonęły jednak zawiniątka, które zaczęła powoli odwijać, tak, by jak najmniej ich zawartości pokazać światu. Nie wiedziała w końcu, czy nie znajdzie się zaraz ktoś, kto ów przedmiotów szukał. Wyjęła z kieszeni małe etui, w którym siedział specjalny monokl, pozwalający przyjrzeć się ewentualnym szczegółom. Założyła go na nos i zaczęła oglądać przedmioty.
- Co my tu mamy? - zapytała, na chwilę zapominając, że ma usłyszeć złe wieści. Uwielbiała błyskotki. Łatwo odwracały jej uwagę.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#5
26.05.2024, 20:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.05.2024, 20:38 przez Eutierria.)  
- Jednocześnie całkiem w moim stylu - zauważył. - Przeżyć piętnaście lat na Ścieżkach, a później wyjebać się na bruku przed Kotłem i zdechnąć.

No, tak naprawdę nie było to w jego stylu. W jego stylu było być tak zaradnym i sprytnym, że to aż dziwiło przy tym jak się prowadził, ale... Tak, to na pewno byłoby dobre zwieńczenie jego historii - tylko on nie znał tak ładnego, poetyckiego określenia, więc nie miał jak na nie wpaść.

Uśmiechnął się do Viorici i skinął jej głową. Ją też dobrze było widzieć. Całą i zdrową, najwyraźniej pracującą legalnie, bo przecież te stoiska i występy były wcześniej sprawdzane. Nie odzywał się do niej długo, ale była kimś, kto czasem przecinał jego myśli - komu z resztek dobroci w sercu życzył w życiu jak najlepiej. Ona przecież nie splamiła się nigdy czarną magią - była złodziejką, nie morderczynią lub nakładaczką klątw. W jego opinii... naprawdę dobrze czułaby się wśród Bellów, ale nie była członkinią rodziny.

W odpowiedzi na jej pytanie pokręcił głową.

- Nie, zapadłem się pod ziemię. - Nagle zdał sobie sprawę z tego, że to musiało zabrzmieć zabawnie. - Tym razem nie dosłownie - dodał więc tak dla pewności, że się zrozumieli. Nie darował sobie jednak delikatnego uśmiechu. - W porządku to chyba za mocne słowo - wczoraj prawie się zabił - ale jest stabilnie. Nie powiem ci, co jutro robię. Dam ci przeżyć spore zaskoczenie, bo nie biorę pod uwagę, że mnie nie zauważysz.

Jutro na Lammas miał tańczyć. Zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo absurdalne to musiało być dla kogoś, kto widział go co najwyżej bujającego się po pijaku do barowej muzyki, zanim zabrał się do swojej pracy (a jego praca nie była niczym przyjemnym), ale to była prawda. On - zbir i potwór - żył teraz jako cyrkowy akrobata. I ktoś pomógł mu zrozumieć, że on naprawdę czuł rytm i lubił muzykę. Miał jutro tańczyć i niby bał się cholernie, ale jednocześnie był z siebie naprawdę dumny.

- Pierścionek. To... jaśniejsze złoto. Kamień, nie pamiętam, jak się nazywa. Upewnij się, że jest biały. - Niestety (bo nie lubił, kiedy ludzie o tym wiedzieli), Viorica wyruszając z nim w podróże, w których pracowała dla Fontaine jako rzeczoznawca, musiała zorientować się, że Crow nie widział kolorów. I chyba pierwszy raz zależało mu w ogóle na kolorze - on chciał mieć to białe i chuj. - Potrzebuję, żebyś mi coś wykuła, Vior. - No shit. - Ten taki ciemny pierścionek wziąłem, żebyś miała rozmiar, do tego chcę mieć kolczyk. Połączone ze sobą jakąś runą, żebym mógł się teleportować do posiadacza nowego pierścionka, nie wiedząc, gdzie jest. Wtedy, kiedy będzie potrzebował pomocy. - Nerwowo zastukał palcami o blat. - Tylko... - Uh, ciężko mu było to powiedzieć. Nawet nie wiedział dlaczego. Upił więc wcześniej łyk wina. - Coś... nieoczywistego. - Drugi łyk. - Kiedyś słyszałem o biżuterii, która nagrzewa się kiedy druga osoba pociera palcem, ale posiadacz tego cacka jest czasami strasznie durny i mogę się założyć, że bawiłby się nim z przyzwyczajenia.

Pacnął się w głowę.

- A tak, no i zegarek. Musisz naprawić mi pasek zegarka. Po to tutaj przyszedłem. - Ten pierścionek to miał być tak przy okazji...


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#6
30.05.2024, 20:29  ✶  
- Jeśli cię to pocieszy, to chociaż teraz zyskujesz ewentualny godny pogrzeb z kwiatami ode mnie w gratisie. Powiedz tylko jakie, może zapamiętam. - Nie, nie znała zbyt wielu tematów tabu, o których nie potrafiła gadać jakiś bezsensów. Na pewno nie na tym etapie życia, gdy widziała pewnie według niektórych zdecydowanie za dużo. Choć wiedziała, że mogło być gorzej. Przykład właśnie poszedł jej po alkohol.
Była w większości pospolitym gatunkiem złodzieja,  z problemami, ale nigdy nie zniżyła się do poziomu morderstwa z zimną krwią. Zdarzały się jakieś mniej poważne wypadki, jak każdemu pracującemu w tej akurat branży, gdy ktoś ucierpiał z jej ręki, zawsze jednak w samoobronie.
Ceniła swoje człowieczeństwo i niestety wiedziała, co się dzieje z człowiekiem, który postanawia je porzucić. Nic zachęcającego. Na pewno nie dla kogoś, kto jedyne co chciał od życia to mieć po prostu pieniądze na drobne przyjemności.
Może gdyby jej losy potoczyłyby się inaczej i jej matka nie zdecydowałaby się jej zatrzymać, mogłaby wylądować z nazwiskiem Bell. Było to jednak gdybanie, które nie miało nic konkretnego na celu. Historii nie dało się tak po prostu zmienić.
- Stabilnie to chyba, cóż, dobrze? - odparła, samej nie będąc pewnej. Dla niej stabilizacja oznaczała nudę, a za tą nie przepadała. Ostatnio coraz bardziej  zdawała sobie z tego sprawę.
- Czekam w takim razie na tę niespodziankę. Będę cię wypatrywać. - Mrugnęła do niego, zanim nie przeszła do interesów.
Nigdy nie potwierdziła swoich domysłów, co do ślepoty na kolory Crowa, jakieś jednak miała. Nie miała jednak w zwyczaju wyciągać od  innych informacji, którzy oni sami nie chcieli podać. Płacono jej zawsze za coś zgoła innego.
- Białe złoto? - Chciała doprecyzować. Ładnie by się zgrało z kamieniem,który trzymała w ręce. - To kamień księżycowy. - Musnęła jego powierzchnię. - Jest mlecznobiały z delikatnym, błękitnym połyskiem, naprawdę piękny. Całkiem wprawny szlif. Zazdroszczę osobie, która będzie jego właścicielem. - Dodała, by potem słuchać dalej. Zadumała się przez chwilę, myśląc o tym, jakie zaklęcie musiałaby wpleść w pierścionek i kolejny element biżuterii. Miała w sumie nie tak dawno pomysł, by stworzyć biżuterię, która pomogłaby w samoobronie - efekt jej jakże bujnych doświadczeń życiowych związanych z tym, gdzie mieszkała - w jej głowie  krążyły więc już jakieś konkretne pomysły.
- Ten kolczyk, chciałbyś by pasował estetyką do pierścionka? - zapytała, biorąc w rękę ten ciemny okaz, choć była nim jakby trochę mniej zainteresowana. - Co do zaklęcia… - zamilkła, widocznie próbując zebrać myśli. - Połączenie tych dwóch elementów więzią nie powinno być takie trudne, co do jednak jej aktywowania… - znów się zatrzymała. - Nie może to być oczywiście nic skomplikowanego, jeśli ma działać w chwili niebezpieczeństwa, aktywowanie jakiegoś nieprzyjemnego uczucia przy zdjęciu biżuterii też raczej odpada. Może dałabym radę wpleść reagowanie na jakieś słowo? Gorzej,jak się nie da rady nic powiedzieć. Widziałam kiedyś pierścionki z obrotowym oczkiem, choć to skomplikowany projekt - zastanowiła się, szukając w głowie ewentualnych zaklęć, które dałby radę w tej kwestii zadziałać. Najchętniej poszukałaby czegoś w książkach, które miała.
Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, po czym przeszła do rzeczy, o której Crow widać praktycznie zapomniał. Cóż, widać  pierścionek był ważniejszy. Nawet nie ukryła złośliwego uśmiechu, gdy o tym pomyślała.
- Pasek będzie banalny do naprawienia, kilka minut i po sprawie. Nawet nie musisz za tę drobną usługę płacić, powiedzmy, że za wzgląd na stare lata. - I za wszystko, co Crow dla niej zrobił, choć dług jeszcze pewnie długo będzie jej ciążył. Nawet, jeśli nikt nic o żadnym nigdy nie wspomniał.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#7
01.06.2024, 01:05  ✶  
Godny pogrzeb z kwiatami. Aż przypomniała mu się dziewczyna, która lata temu pytała go głosem osłabionym od rozpaczy, czy jego zdaniem ludziom takim jak oni wyprawia się pogrzeby albo, czy ktokolwiek na nie przychodzi. Odpowiedział wtedy tak pewnie i dumni, że co za różnica - martwym nie robi to różnicy, więc nie ma po co zaprzątać sobie tym głowy i... niby wciąż po części przynajmniej tak myślał, a jednak powiedział:

- Jaśmin.

Jasne, drobne, słodkie w zapachu.

Nie odpowiedział na pytanie, czy stabilnie to było dla niego dobrze, bo kurwa - ani to nie było dobre, ani stabilnie w jego życiu nie było. Bardzo chciał przytulić się do faceta, którego kochał i który napełniał go szczęściem, a zamiast tego znowu pakował się w jakieś gówno, spełniając przepowiednię Alexandra, że cały czas potrzebował mieć przy sobie jakąś Fontaine. Kiedy siedział tutaj i wychylał kolejną szklankę alkoholu, wiedział, jakie to było idiotyczne - jego dobre miejsce nijak miało się do luksusów i usługiwania komuś, kto go nie rozumiał. Kiedy zamykał oczy i próbował poczuć ciepło, widział biednie urządzone mieszkanie, tanie wino, gry planszowe i takie osoby jak Viorica, Al, Cain, Waughy, Fletcher, Avelina... Walka o to, kto wykupi wszystkie dworce na planszy, czas zatrzymujący się w miejscu. Mówienie durnych rzeczy prostymi słowami, kłócenie się i godzenie, mordy zachlane, rumiane policzki.

A jednak to nie dla nich był ten pierścionek. Zgubił się już kompletnie.

- Uh, tak? I... to dobrze - powiedział z ulgą. Bo przecież Laurent by czegoś paskudnego na siebie nie założył. Odstawił pustą szklankę na blat i naciągnął rękawy na blade ręce.

- Nie muszą do siebie pasować. Pierścionek musi być ładny, bo to dla kogoś, kto nie lubi brzydkich rzeczy, a kolczyk jest dla mnie - a patrząc na żelastwo, jakie miał w uszach - to mogło być cokolwiek. Chciał powiedzieć: ja nie lubię rzeczy ładnych, ale to też nie była do końca prawda. On się ich bardziej... bał. - Nie wiem... kurwa mać, nie wiem do końca... czego chcę, Viorica. Czy jak ci powiem, żeby to było ładne, to zrobisz to ładne, proszę? Zrób to tak, żeby było ładne.

Bawił się palcami, z nieco spuszczoną w dół głową.

- A gdyby ktoś powtarzał w myślach jakieś słowo jak mantrę? A ten zegarek... Cała kasa z niego idzie dla ciebie, dostałem za jego naprawę w chuj kasy i już większość rzeczy skończyłem. Większość, bo nie umiem naprawić tego paska, a najwyraźniej nie trzeba go wymieniać.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#8
07.06.2024, 18:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.06.2024, 18:27 przez Viorica Zamfir.)  
Rzeczywiście, kiedyś Crow skierowałby do niej podobne słowa i tak naprawdę właśnie na taki komentarz była przygotowa, ewentualnie na kolejny żart, dlatego zamarła, słysząc krótką acz znaczącą odpowiedź. Mówiła więcej, niż normalny rozmówca by wywnioskował.
Viorica jednak dzięki niej zrozumiała, że stojący przed nią mężczyzna się trochę zmienił. Ciekawa myśl.
- Irysy - odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem, bo prawdopodobnie sama się nigdy tym nie podzieliła.
A potem chyba zadała nie te pytanie, bo nie uzyskała odpowiedzi, więc postanowiła nie drążyć. Miała po prostu szczerą nadzieję, że Crow wygrzebał się z poprzedniego bagna i nie wpadł w kolejne.
Wiedział, jak często czasem z niego wypęłznąć, a na drugi raz może już nie starczyć sił. Ona sama prawdopodobnie nigdy miała się nigdy nie wyplątać z tego, co niosła za sobą przeszłość, skoro stała się ona częścią jej duszy. Trochę przez to pomiętolonej i poszarpanej.
Czasami żałowała tego, jak potoczyło się jej życie, ale potem przypomniała sobie o wszystkich osobach, które poznała na swojej drodze i musiała przyznać, że obrazek który widział Edge, był też częścią jej marzeń. Tylko ona była przy tym jeszcze dodatkowo obrzydliwie bogata. Tak, taka przyszłość by jej pasowała.
Widziała, że Crow chyba czuje się zagubiony i nawet ją ten obrazek rozczulił. Widziała, że naprawdę chce się dla kogoś postarać i aż kusiło się z nim podroczyć, miała jednak wrażenie, że ten zaraz jej się tu popłacze, a to kiepski sposób na odnowienie znajomości.
Uśmiechnąć się złośliwie jednak musiała.
- Wszystko co robię jest ładne, więc nie trzęś się jak osika, ktokolwiek dostanie ten pierścionek, będzie ci dziękował na kolanach - stwierdziła, dalej przyglądając się kamykowi, jak gdyby nigdy nic. Chyba zaczynała mieć wizję tego, co zrobi. Nie myślała jednak o tajemniczym ktosiu, a o osobie, która przy niej siedziała. Ona była jej natchnieniem. Uśmiechnęła się.
A potem przygryzła palec, myśląc nad cholernym zaklęciem.
- Może potarcie i pomyślenie sentencji jednocześnie? Tak, to chyba by zadziałało? - stwierdziła w końcu, polewając im kolejny kieliszek. - Masz jakąś konkretną na myśli? - zapytała, odstawiając butelkę na środek stolika. Mogła wymyślić coś swojego, ale czuła, że to jednak powinno być coś osobistego.
Uniosła brwi słysząc o zegarku. Podejrzana ta hojność, przynajmniej dla niej. Nigdy nie lubiła dostawać rzeczy za darmo. Już chyba wolała je ukraść, dla spokoju ducha.
- W takim razie chociaż obiecaj, że pójdziemy wspólnie za ten hajs imprezować i po wykonanej robocie mi nie znikniesz. Wiesz, naprawienie paska to pikuś przy tym, jak się napracowałeś, więc też powinieneś na tym skorzystać. - Wychyliła kolejny kieliszek nalewki, nie cackając się w zgrywanie niewiniątka.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#9
08.06.2024, 14:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.06.2024, 12:00 przez The Edge.)  
Mogła być pewna tego, że będzie kojarzył ją z tym kwiatem do końca życia.

Nawet jeżeli kilka minut później sprawiał wrażenie kompletnie zagubionego w tym wszystkim gówniarza.

- Ooo, na kolana to może nie... weź to zrób tak ze... dwadzieścia procent brzydsze, niż widziałaś to w głowie. To nie może kurwa wyglądać jak oświadczyny. - Taak, nie mogło tak wyglądać, dlatego od razu pomyślało pierścionku, a nie o kolczyku, chociaż Laurent też przebijał sobie uszy. Zaczął zastanawiać się kogo bardziej oszukuje - jego czy siebie, ale... niezależnie od prawdy czuł w środku, że tak było lepiej dla absolutnie wszystkich. Prewett powiedział mu przecież, o jakiego typu relacji marzył, a on nie mógł mu jej dać. Przez moment przeszło mu przez myśl - a może popełnił błąd, odganiając go od Fantasmagorii, może to właśnie w cyrku blondyn mógł znaleźć swój pojebany azyl, ale później zobaczył płaczącego nad tym wszystkim Alexandra i nigdy więcej nie wziął tego scenariusza pod uwagę. Nie miał serca zaproponować tego któremukolwiek z nich. - To jest ta część, przed którą musisz się napić. - I on też sobie teraz nie pożałował. Wypił jeszcze, a później zniżył głos do szeptu. - Viorica, ja mam dwóch facetów i bardzo ich kocham, a to nie jest dla żadnego z nich. - Zabrał ręce z blatu i złączył ze sobą dłonie. Znała go już na tyle, żeby nie musieć zaglądać pod blat - nerwowo skubał teraz swoje paznokcie, zaraz zacznie je obgryzać. - To jest dla Lukrecji. - Nie użył jego imienia, celowo się dystansując, chociaż kilkanaście dni temu rozmarzony pytał go o to, czy mógłby się w nim zakochać... Jednak  był pieprzonym manipulantem, tylko jednocześnie nieudolnym. - Bo Dante wrócił i go zastrasza. Typ nie może oddychać, powiedział mi, że ma problemy z sercem. Jak mówisz o tym pocieraniu, to ja sobie od razu wyobrażam, że ma skrępowane ręce i chuja z tego wszystkiego wychodzi.

Oh powiedział mu o wiele więcej. O tym, że jest wart tyle, ile warte jest jego ciało. O byciu zazdrosnym, że Flynn miał Alexandra i jakieś miejsce na ziemi, że do kogoś przynależy i na niego czeka. O tym, że jego ojciec siedział spokojnie i obserwował to, jak jego syn się dusi. Brzmiało to wszystko dramatycznie, a zmartwienie, jakie dało się dostrzec w oczach akrobaty, mogło stawiać go w dosyć opiekuńczej, dobrej pozycji, ale nic w tej historii nie było piękne. Prewett mu tego nie opowiedział z własnej woli, tylko odurzony eliksirem prawdy. Po tym, jak w szale skopał go w brzuch i przerażonego, obolałego zaciągnął do wozu na przesłuchanie.

A na ten tekst o imprezowaniu zaśmiał się. Przewidywalnie uniósł rękę do ust i obgryzł skórkę przy paznokciu, na moment odwracając od niej wzrok.

- Nigdzie się nie wybieram. Pewnie się zdziwisz, gdzie znowu mieszkam. A... a ty? Do ciebie też się odezwał?

Niby nic nie obiecał, ale to, co mówił, wyraźnie sugerowało, że był w stanie pokazać jej swoje obecne życie.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#10
16.06.2024, 14:47  ✶  
Oparła głowę na łokciu, patrząc z lekkim politowaniem na siedzącego przed nią mężczyzną, nie mogąc jednak zmazać uśmiechu, który ciągle zdobił jej twarz. Chyba trochę jej go brakowało i cieszyła się, że postanowił znów wrócić do jej życia. Nawet jeśli trochę mu to zajęło.
- Nie o takim klękaniu myślałam, ale spokojnie, dostosuje się do wytycznych - rzuciła niby od niechcenia, w środku jednak przybijała sobie piątkę. Cóż, nie wiedziała jeszcze o komplikacjach serca Crowa, zresztą, jej wizją i tak już się dawno ukształtowała i wcale nie miała zamiaru robić zwykłego pierścionka zaręczynowego, bo po pierwsze, nie o to ją prosił, po drugie - nie lubiła gdy ktoś dawał jej wolną rękę i jedyne co robiła to coś typowego i oklepanego. Była gdzieś w głębi duszy nie tylko rzemieślnikiem, ale i artystą. Może niekoniecznie wielkim, ale chociaż przyzwoitym.
Uniosła brwi na polecenie wypicia, ale nie kłóciła się za mocno. I w sumie dobrze, że zdążyła przełknąć nalewkę, bo pewnie by się zakrztusiła na następne słowa.
Otworzyła szeroko usta, patrząc w lekkim zdziwieniu, choć nie było ono podszyte niczym nieprzyjemnym. Raczej, cóż.
- To ja nie mogę jednego znaleźć, a ty masz dwóch? Gdzie tu sprawiedliwość na tym świecie? - Też szeptała, choć nie mogła ukryć pewnego podziwu i zazdrości w głosie. I pewnej nuty “I ty Brutusie?”. Potem jednak szybko zamilkła, marszcząc brwi i słuchając w skupieniu.
Słysząc słowo “Dante” zbladła. Spojrzała w oczy Crowa, znajdując w niej czystą powagę i poczuła, jak robi jej się jednocześnie zimno i gorąco. Oparła się na krześle, przymknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki oddech.
- Kurwa mać - rzuciła, w starym odruchu przygryzając paznokcie prawej ręki. - Wcale mu się kurwa nie dziwię, bo sama czuję, że zaraz zsunę się z krzesełka - odpowiedziała, nagle gorączkowo rozglądając się po klubie. Pamiętała, że ostatnim razem gdy Dante zaczął na nią nasyłać swoich ludzi szukali ją właśnie w podobnych miejscach.
Potem zaczęli nachodzić we własnym domu. Po jakimś czasie już nigdzie nie była bezpieczna. Zaszczuta przez psy gończe pod postacią czarodziei.
- To na pewno Dante? Myślałam że zdechł? - Przestała obgryzać paznokcie, nalała kolejny kieliszek i wypiła. I tyle ze spokojnej nocy. Wiedziała, że nie zaśnie.
- Do mnie na razie się nie odezwał. Nie wiem, czy zostawił sobie mnie na później, czy o mnie zapomniał, choć trochę w to wątpię. - Potarła czoło. Mogła żywić co prawda nadzieję, jej wybryk w końcu nie wyglądał na zbyt znaczący, ale wcale taki się nie okazał. Bo kiedy okazało się, że Dantego może okraść pierwsza lepsza zdzira, którą wynajął do podrzędnej roboty, tak kilka ważniejszych osób straciło do niego zaufanie. I nie przybyli wtedy, gdy Dante ich potrzebował. Niczym trzepot skrzydeł motyla wywołujący tsunami zrobiła coś, co powoli zaczęło ciągnąć gangstera w dół. a przynajmniej w tym pomogło.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Viorica Zamfir (3518), The Edge (3726)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa