Panna Kelly siedziała przy swoim biurku. Nie zamierzała dzisiaj zostać dłużej w tym miejscu, jednak czasem wiadomo - nie wszystko szło po jej myśli, a szkoda. Bardzo lubiła porządek, doceniała kiedy rzeczy działy się według założonego planu. Dostała jednak bardzo pilne zlecenie, musiała przetłumaczyć na wczoraj jakiś dokument, dlatego też właśnie siedziała właśnie przy swoim biurku. Nie odzywała się ani słowem, była skupiona na słowach, które musiała odpowiednio odczytać i zapisać. Pióro co chwila sięgało do atramentu, wydawała się nie widzieć tego co działo się wokół. Niby drzwi były przymknięte, jednak zaczął ją irytować dźwięk stołów, które zmieniały swoje miejsce. Nie mogła się skupić przez to, co działo się obok.
Westchnęła ciężko, nie do końca była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Nie znosiła, gdy ktoś jej przeszkadzał w pracy, liczyła się dla niej dokładność, a nie mogła być sumienna, kiedy coś stukało za drzwiami.
Może i była tylko stażystką, mimo wszystko naprawdę ceniła sobie swój czas. Wstała więc od swojego biurka, aby zobaczyć, kto jest sprawcą tego zamieszania. Wszyscy przecież powinni już dawno być w domach.
Stukot butów rozległ się w pomieszczeniu, Rita przemieszczała się powoli, jednak pewnie. W końcu uchyliła drzwi i dostrzegła tam Bagshota. Przyglądała mu się przez chwilę, aż postanowiła zwrócić na siebie jego uwagę. Chrząknęła cicho, miała nadzieję, że to wystarczy, żeby na nią spojrzał.
Nie weszła do pomieszczenia, stała w progu. Wyprostowana niczym struna, wyglądała elegancko, jak miała w zwyczaju. Perfekcyjnie skrojony garnitur, w butelkowozielonym kolorze podkreślał jej idealną figurę. Włosy miała upięte, aby nie przeszkadzały jej w pracy. Spoglądała na niego, póki co nie odezwała się ani słowem.