• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 14 Dalej »
[22.12.70] Annie i Richard | Pierwsze ataki śmierciożerców

[22.12.70] Annie i Richard | Pierwsze ataki śmierciożerców
Pani doktor
Don't touch my crown with your flithy hands
Jasne, krótkie włosy okalają wręcz niezdrowo baldą twarz. Patrzą na ciebie szarozielone oczy, zwykle wyrażające znudzenie, choć potafią czasem rozbłysnąć, gdy ich włąścicielka uzna coś za interesujące. Wąskie wargi rzadko kiedy zdobi usmiech, szczególnie ten szczery. Jest szczupła, doś wysoka, ma 170 centymetrów wzrostu. Zwylke ubrana elagancko, acz wygodnie. Woli spodnie od sukienek czy spódnic, z drugej strony częsciej dojrzy się ja w koszuli i marynarce niż w swetrze. Wybiera raczej ciemne oraz stonowane kolory. Wielbicielka delikatnej biżuterii, szczególnie tej wykonanej ze srebra i pereł. Unois się za nią zpach ziół, a także ciężkich perfum o nucie opium.

Annaleigh Dolohov
#1
20.06.2024, 18:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.06.2024, 18:57 przez Annaleigh Dolohov.)  
22.12.1970
Hogsmeade

Śmierciożercy stający u jej progu byli nadal nowym widokiem, a jednak powoli musiała się do tego przyzwyczaić, jeśli chciała im pomagać. Nie mogła dyskutować, mogła jedynie zebrać swoje rzeczy i ruszyć za mężczyzną, który przedstawił jej potrzebne szczegóły ich zadania.
Czasami zastanawiała się, czy naprawdę może przydać się sprawie, jednak ci nad nią musieli dostrzec coś, czego nawet ona nie widziała.
Pojawiła się na obrzeżach Hogsmeade, niedaleko celu, obleczona w płaszcz i maskę, która chroniła jej tożsamość. Dodawało to odrobinę odwagi, choć czuła, jak jej serce przyśpiesza. Niebezpiecznie, choć na tyle, że na razie to ignorowała. Mogły pojawić się kłopoty, choć nie spodziewano się za wiele. W końcu nie była sama, za jej plecami stała kolejna zamaskowana osoba, która miała dowadzić w misji.
Wiedzieli, że prędzej czy później ich ofiary zaczną szukać sposobów na obronę przed próbami wyplenienia kolejnych zakał magicznego społeczeństwa. Ich ostatnim pomysłem było stworzenie wysoce wybuchowej mieszanki, która po zbiciu fiolki potrafiła dokonać dość wielu zniszczeń. Na tyle, że należało się jak najszybciej pozbyć się ich wytwórcy mugolaka, który rozdawał ów specyfik na prawo i lewo tym, którzy otwarcie potępiali Czarnego Pana.
Co prawda jak Annie słyszała, specyfik zrobił więcej szkód wśród mugolaków niż pożytku, z czego powinni się cieszyć, konieczność uważania, czy nie zginie się w wybuchu była dla śmierciożerców dość kłopotliwa. Należało więc pozbyć się źródła problemu.
Właśnie to było ich celem. Zabić domorosłego eliksirowara, przejąć to, co zdołał wyprodukować i zdobyć recepturę, którą można było przecież ulepszyć i wykorzystać na ich użytek.
Było już ciemno, choć godzina nie była aż tak późna. W domu, do którego zmierzali paliło się pojedyncze światło. Gospodarz był w domu. Spodziewali się tego.
Weszli jak do siebie, sprawiając, że mugolak poderwał się z krzesełka, które uderzyło głośno o ziemię.
- Czego chcecie? - zapytał, choć żadne z nich mu nie odpowiedziało. Maska zasłaniała twarz Annie, która kompletnie nic nie wyrażała, gdy sięgała po różdżkę. Mężczyzna został odepchnięty na ścianę, o którą uderzył z potężnym hukiem. Jej towarzysz miał zamiar zrobić resztę. Nie zdążył.
Ich ofiara sięgnęła po fiolkę z ciemnym płynem, który pasował do opisu, jaki dostała Annie. Nie czekając, osłoniła siebie i jej towarzysza tarczą, w samą porę, by ochronić ich przed wybuchem, w którym zniknęło zarówno biurko jak i zapewne ich ofiara. Ogłuszyło ich na chwilę. Tarcza jednak przetrwała, minęła jednak chwila, zanim znów mogli zacząć działać.
Musieli się upewnić, czy ich nowy znajomy wysadził się w powietrze, czy uciekł i czy wszystkie jego zapiski na pewno zostały zniszczone.
Smród spalenizny sprawił, że zrobiło jej się niedobrze, musiała więc dać sobie chwilę na przywyknięcie.
- Idę na magazyn. Sprawdź resztki - rzucił do niej śmierciożerca, wiedząc, że nie mieli dużo czasu, bo hałas mógł przyciągnąć świadków, których nie chcieli. Podeszła do tego, co zostało z mebla i możliwe, że z ich ofiary.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#2
21.06.2024, 12:26  ✶  

Zimy w Londynie wydawały się być łagodniejsze niż te w Norwegii. Różnicę poczuł, wychodząc w swoim czarnym płaszczu, w butelkowo zielonym szaliku owiniętym wokół szyi. W czarnej czapce i rękawicach, oraz ciepłym obuwiu. Z rękoma w kieszeni, przemierzał spokojnie ulice Londynu, decydując się wyjść na samotny nocny spacer. Zwiedzić sobie miasto w nocy. Wsłuchując się w ciszę panującą dookoła. Od ostatnich wydarzeń w kraju, ludzie znacząco przestali wychodzić na zewnątrz. Nie dziwił się. W porównaniu do Oslo, gdzie ludzi było wszędzie pełno, tutaj tego nie widział. Siedzieli w domach, lub w barach. W końcu trwało święto przesilenia zimowego.

Richard przebył trasę do Dziurawego Kotła, gdyż daleko nie mieli od rodzinnej kamienicy. Gdy wszedł, dostrzegł siedzących kilku czarodziei siedzących samotnie albo w grupie paru znajomych. Mógłby się tutaj zatrzymać, wypić piwo. Tchnęło go jednak udać się dalej. Na pokątną, a stamtąd teleportował się po prostu do Hogsmeade. Stare śmieci. Dawno nie odwiedzał tego miasteczka. I choć pewnie bezpieczniej byłoby zrobić to w ciągu dnia, zdecydował się zajrzeć w nocną porę. Pamiętał o ostrzeżeniu Roberta, aby się nie kręcić w miejsca podejrzane, niebezpieczne, bo coś tam się ostatnio pewnie zmieniło na gorsze. Choć posiadał umiejętności aurorskie i owa czujność mu się włączyła, nie bagatelizował uwag.

Hogsmeade nic się w sumie nie zmieniło. Te same latarnie, ulice, domy. Może jedynie właściciele się postarzeli. Wiele sklepów było zamkniętych. Spojrzał na stary znany mu sklep sportowy. Przystanął przy witrynie dostrzegając wiele gadżetów związanych w quidditchem. Ruszył dalej, zmierzając do znanego sobie pubu pod Trzema Miotłami.

Niespodziewanie rozległ się huk w domu, jaki chwilę temu minął. Jego organizm automatycznie zareagował uchyleniem się i zabezpieczeniem głowy, po czym obejrzał się za siebie, oceniając sytuację. Wyjął różdżkę, trzymając w lewej dłoni. Powinien olać i ruszyć dalej. Zostawić to za sobą.

- Znowu atakują. Szybko uciekajmy!
Usłyszał po drugiej stronie ulicy, jak dziewczyna krzyczała do swojego chłopaka. Kolejni przypadkowi świadkowie?

Instynkt aurorski sprawił, że wolał zbadać sytuację. Być może przekonać się na własne oczy, czy faktycznie Śmierciożercy sieją postrach w kraju. Ryzykował.

Jeżeli wejście do domu zaatakowanego było otwarte, zajrzał, trzymając różdżkę przed sobą w pogotowiu. Jeżeli doszło do wybuchu, najpewniej kłęby dymu jeszcze unosiły się w powietrzu. Zdawało mu się, że w pewnym pomieszczeniu, dostrzegł czyjąś sylwetkę, przeszukującą miejsce.

- Rączki do góry.
Zwrócił na siebie uwagę, chcąc najpewniej dowiedzieć się, kim jest ta osoba. Jeżeli właściciel, to mu odpuści.
Pani doktor
Don't touch my crown with your flithy hands
Jasne, krótkie włosy okalają wręcz niezdrowo baldą twarz. Patrzą na ciebie szarozielone oczy, zwykle wyrażające znudzenie, choć potafią czasem rozbłysnąć, gdy ich włąścicielka uzna coś za interesujące. Wąskie wargi rzadko kiedy zdobi usmiech, szczególnie ten szczery. Jest szczupła, doś wysoka, ma 170 centymetrów wzrostu. Zwylke ubrana elagancko, acz wygodnie. Woli spodnie od sukienek czy spódnic, z drugej strony częsciej dojrzy się ja w koszuli i marynarce niż w swetrze. Wybiera raczej ciemne oraz stonowane kolory. Wielbicielka delikatnej biżuterii, szczególnie tej wykonanej ze srebra i pereł. Unois się za nią zpach ziół, a także ciężkich perfum o nucie opium.

Annaleigh Dolohov
#3
01.07.2024, 22:10  ✶  
Wiedziała, że wybuch przyciągnie uwagę, dlatego musieli się streszczać. Miała nadzieję, że większość świadków ucieknie, nie chcąc narażać się na potencjalne niebezpieczeństwo, zawsze musiały się znaleźć pewne uporczywe wyjątki.
Zanim jednak Richard dotarł do drzwi, Annie przyglądała się miejscu, gdzie potencjalnie powinny znajdować się jakieś resztki materii organicznej pozostałej z właściciela domu. Wiedziała, jak wyglądają spalone tkanki, mniej więcej rozumiała, co powinno stać się z
ciałem po podobnym wybuchu. Na pewno w normalnych okolicznościach nie powinno wyparować bez śladu.
Nie działo się tak z poprzednimi ofiarami niebezpiecznego eliksiru.
Przeklęty eliksirowar uciekł, niszcząc zapewne miejsce pracy i swoich notatek, które mogłyby im zbyt wiele zdradzić. Sprytne i ryzykowne zagranie, a jednak mu się udało. Miała właśnie poinformować o odkryciu towarzyszącego śmierciożercę, gdy usłyszała, jak ktoś kręci się przed drzwiami.
Przechodzień? Stróż prawa? A może uciekinier, który zamierzał rzucić jej klątwą w plecy? Nie zamierzała ryzykować.
Odwróciła się. Pył i dym unoszący się jeszcze w pomieszczeniu sprawiał, że nie widziała za dobrze z kim ma do czynienia, to jednak jak się nauczyła nie było podczas zadań zbyt ważne.
Nie tak jak to, by nie pozostawić zbyt wielu świadków.
Uniosła kąciki ust na rozkaz uniesienia rąk. Zaczęła powoli podnosić je w górę, w połowie jednak przerwała i ręką nadal trzymającą różdżkę nagle rzuciła zaklęcie, prosto w przeciwnika. Nie było to nic wymyślnego. Ot, prosta błyskawica, szybka, efektowna i bardzo rozpraszająca.
Na tyle, by Annie mogła spróbować dopaść do drzwi od magazynu, w którym czekały ewentualne posiłki bardzo pomocna broń w postaci niebezpiecznych butelek.
Już nigdy nie uwierzy w prostą misję.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#4
04.07.2024, 00:20  ✶  

Większość świadków najpewniej uciekła. Richard to nawet zarejestrował, jak bardzo strach rozprzestrzeniał się wśród mieszkańców Londynu jak i obecnie Hogsmeade, kiedy dochodziło do ataków. Niektórzy nawet pewnie nieświadomie zwyczajne ataki interpretowali jako ataki zorganizowanej organizacji Czarnoksiężnika.

Tylko Mulciber nie opuścił miejsca, w którym doszło do wybuchu. I zamiast to olać, odpuścić, postanowił sprawdzić co się dzieje. Znaleźć rannych? Sprawcę? Z tym drugim było znacznie szybciej.

Unoszący się dym, utrudniał pewne działania. Dlatego zwrócił się do obcej osoby, aby uniosła swoje rączki. I wtedy dostrzegł iż trzymała coś w ręku. Różdżka. Zdążył zrobić unik, kiedy w jego kierunku powędrowało jedno z zaklęć, lądując na jakiejś ścianie, może rozwalając jakiś obraz. Richard nie oglądał się za sobą, aby sprawdzić jakie zniszczenia mogło wywołać zaklęcie. Rzucił swoim rozbrajającym w kierunku uciekającej postaci, ale mógł nie zdążyć. Zaklęcie mogło odbić się od zamykających się drzwi do innego pomieszczenia. Może i nawet piwnicy? Ruszył za nią w kierunku magazynów. Zachował ostrożność i czujność. Jeżeli w środku było ciemno, mógł pomóc sobie oświetlaniem z różdżki. Ale wtedy zwróciłby na siebie uwagę. Poruszał się ostrożnie, aby czasem nie wpaść jakąś pułapkę na siebie zastawioną. Oczy miał jakby prawie wszędzie. Spoglądając na każdą ścianę, podłogę i sufit. Jeżeli ją ponownie dostrzegł, rzuciłby tym razem zaklęciem wiążącym.

Pani doktor
Don't touch my crown with your flithy hands
Jasne, krótkie włosy okalają wręcz niezdrowo baldą twarz. Patrzą na ciebie szarozielone oczy, zwykle wyrażające znudzenie, choć potafią czasem rozbłysnąć, gdy ich włąścicielka uzna coś za interesujące. Wąskie wargi rzadko kiedy zdobi usmiech, szczególnie ten szczery. Jest szczupła, doś wysoka, ma 170 centymetrów wzrostu. Zwylke ubrana elagancko, acz wygodnie. Woli spodnie od sukienek czy spódnic, z drugej strony częsciej dojrzy się ja w koszuli i marynarce niż w swetrze. Wybiera raczej ciemne oraz stonowane kolory. Wielbicielka delikatnej biżuterii, szczególnie tej wykonanej ze srebra i pereł. Unois się za nią zpach ziół, a także ciężkich perfum o nucie opium.

Annaleigh Dolohov
#5
15.07.2024, 18:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.07.2024, 20:35 przez Annaleigh Dolohov.)  
Jej plan zadziałał, choć wiedziała, że było tak naprawdę bardzo blisko. Odpowiedź jej przeciwnika była na tyle natychmiastowa, że nie mógł być byle kim. Umiał działać szybko, a to sprawiało, że znajdowała się w nie najlepszej sytuacji.
Jego zaklęcie niemal ją dopadło, udało jej się jednak zniknąć za otwieranymi drzwiami.
Musiała działać ostrożnie, ale i bez zawahania, bo wiedziała, że intruz zaraz za nią ruszy. A do tego musiała pamiętać o tym cholernym uciekinierze.
W magazynie było w większości ciemno, nie licząc światła różdżki śmierciożercy któremu towarzyszyła i  magicznej latarni położonej obok odnalezionych skrzyń z charakterystycznymi fiolkami. Był nieświadomy zagrożenia, przynajmniej dopóki Anie wchodząc do pomieszczenia nie krzyknęła:
- Wróg! - W następnej chwili zniknęła za jedną z półek,, słysząc zmienioną barwę swojego głosu rozchodząca się po magazynie.
Śmierciożerca odwrócił się w stronę drzwi celując w nie różdżką, gotów rzucić klątwę, nie zdążył jednak, przynajmniej zanim nie trafiło go zaklęcie Richarda, wiążące jego ciało. Annie w tym czasie przechodząc między półkami jak najciszej próbowała dostać się do niebezpiecznych fiolek, które leżały już odnalezione na końcu magazynu, i które jej towarzysz zaczął zabezpieczać wyczarowując wokół nich miękką wyściółkę. Szła do nich trzymając się jedną ręką półek, które prowadziły w prostej linii do skrzyń z jej celem.
Skoro misja zaczęła się tak spektakularnie sypać, miała zamiar chociaż wynieść ich jak najwięcej.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#6
18.07.2024, 10:41  ✶  

Uciekła mu. Więc ruszył za nią w kierunku kolejnego pomieszczenia za drzwiami, które najwyraźniej stanowiło magazyn. Pomieszczenie było oświetlone zaklęciem z różdżki innego intruza oraz magicznej latarni.

Kobieta musiała zaalarmować o jego obecności, więc Richard w pierwszej kolejności, rzucił zaklęcie wiążące w niczego niespodziewającego się zamaskowanego mężczyznę. Powiodło się. Rzucił kolejne, aby go rozbroić, gdzie różdżka powinna odlecieć jakiś kawałek dalej.

Została kobieta. Nie miał też pojęcia czy był tutaj także właściciel tego domu czy się go już pozbyli. Rozejrzał się uważnie, trzymając różdżkę w gotowości, wiedząc że druga zamaskowana osoba tutaj przebywa. Schowana gdzieś za regałami. Dopiero wtedy rozglądając się po pomieszczeniu, Richard zwrócił uwagę na asortyment pomieszczenia.
"Co to kurwa jest?" – zastanawiał się, przyglądając fiolkom i charakterystycznie rzadko widywanym przez niego płynie, substancji? Cokolwiek w pojemnikach się znajdowało.
Zbliżył się do miejsca, które przygotowywał, zabezpieczał jej towarzysz.

- Co jest Waszym celem w tym miejscu? I kim w ogóle jesteście?
Zapytał związanego śmierciożercę. Choć możliwe, że przez ich maski bez problemu by ich przypisał do tych, co sieją strach w Anglii i poza nią, służąc Czarnemu Panu, to jednak chciał to także usłyszeć z ich ust. Jeżeli zechcą rozmawiać. Czy może ma sięgnąć po swoje metody zastraszania? Sprawdzał ich. Czy będą rozmawiali, czy nadal udawali milczków. Nie tracił czujności na otoczenie, nie wiedząc czy i z jakiej strony może nadejść atak.
Pani doktor
Don't touch my crown with your flithy hands
Jasne, krótkie włosy okalają wręcz niezdrowo baldą twarz. Patrzą na ciebie szarozielone oczy, zwykle wyrażające znudzenie, choć potafią czasem rozbłysnąć, gdy ich włąścicielka uzna coś za interesujące. Wąskie wargi rzadko kiedy zdobi usmiech, szczególnie ten szczery. Jest szczupła, doś wysoka, ma 170 centymetrów wzrostu. Zwylke ubrana elagancko, acz wygodnie. Woli spodnie od sukienek czy spódnic, z drugej strony częsciej dojrzy się ja w koszuli i marynarce niż w swetrze. Wybiera raczej ciemne oraz stonowane kolory. Wielbicielka delikatnej biżuterii, szczególnie tej wykonanej ze srebra i pereł. Unois się za nią zpach ziół, a także ciężkich perfum o nucie opium.

Annaleigh Dolohov
#7
20.07.2024, 12:33  ✶  
Wcale jej się nie podobało krycie za regałami, szczególnie, że jej towarzysz został tak szybko poskromiony przez tajemniczą osobę, która postanowiła im pokrzyżować plany. A najgorsze, że zaraz mogło ich przybyć więcej, jeśli tylko ktoś w końcu będzie miał na tyle rozumu, by powiadomić odpowiedni departament. Cmoknęła z niezadowoleniem językiem, czując, że zaczyna ją to irytować.
Wzbudzało też strach. Nie chciała zostać złapana, nie uśmiechało jej mierzyć się z wszystkimi konsekwencjami. Narobiłaby strasznie dużo problemów. Jeśli zrobi się goręcej, będzie musiała uciec.
Słyszała jak kroki przeciwnika zbliżają się coraz bardziej, sprawiając, że zaczęła coraz płycej oddychać. Wstrzymała oddech całkowicie słysząc pytanie. Wiedziała, że nie powinni odpowiadać.
Związany śmierciożerca też. Spoglądał na Richarda zza maski z niezbyt przyjazną minął, choć jego wzrok zaraz spadł na stojące obok fiolki. Gdyby tak udało mu się jedną sięgnąć…
Annie pomyślała o tym samym.
Wychyliła się szybko, rzucając zaklęcie rozbrajające w Mulcibera, po czym starała się pochwycić jedną z butelek.
I jeśli miała ją w rękach, stanęła blisko nich, czując niebezpiecznie szybko bijące serce. I tym razem nie omieszkała jednak rzucić kilka słów.

- Nie radzę. Skończymy jak tamte biurko. - Czuła, że się uśmiechnęła, choć, nie można było tego dostrzec.
Miała nadzieję, że ich przeciwnik nie był do końca szalony, choć jeśli miała być szczera, pomiędzy złapaniem, a zakończeniem życia na tej całej misji, aktualnie druga opcja była mimo wszystko mniej problematyczna.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#8
24.07.2024, 14:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.07.2024, 14:01 przez Richard Mulciber.)  

Nie odezwali się na jego pytania. Uparcie starając się trzymać język za zębami. A może ten śmierciożerca go nie miał? Co innego druga osoba. Ta miała głos, rzucała hasłami ostrzegawczymi.

Sytuacja dla obu stron nie była komfortowa. Stojąc blisko tych fiolek, Richard nie planował brać ich do ręki, nawet jeżeli miał rękawice. Nie potrzebował ich akurat badać z bliska, kiedy musiał być skupionym na otoczeniu. I słusznie, bowiem kiedy pognało w jego kierunku zaklęcie, zdążył je odbić. A już dość blisko jego i związanego śmierciożercy, wyłoniła się ukrywająca wcześniej mysz. Z tym czymś w dłoni. Ostrzegając o zamiarze.

"Tamte biurko…" – myślami cofnął się do poprzedniego pomieszczenia, które faktycznie leżało w gruzie. Czyżby trzymała w dłoni ładunek z substancją wybuchową? Celując z różdżki w jej stronę, spoważniał bardziej. Nie uśmiechało mu się wracać do kamienicy w kawałkach.
- Tak więc negocjujesz.
Stwierdził obserwując jej ruchy, celując w nią różdżką. Jej towarzysz na razie nie był zagrożeniem. Ale ona z jakąś substancją wybuchającą, stanowiła poważne zagrożenie.
- Zanim nas wszystkich zabijesz tym czymś.
Machnął różdżką, wskazując jej na to, co trzymała w dłoni.
- Powiedz mi co to jest. Nie uśmiecha mi się umierać, nie wiedząc, czym oberwę.
Zachęcał nadal do rozmowy. Skoro już się odezwała z ostrzeżeniem, postanowił podciągnąć z nią rozmowę. Innym torem. Grał na czas? Szczęście w nieszczęściu, starał się panować nad sytuacją, emocjami i w ostateczności teleportować się, jeżeli sytuacja wymknie się spod kontroli i zrobi dramatycznie niebezpieczna. Lepiej żeby cały wrócił do kamienicy, zanim brat będzie zmuszony go składać w kostnicy.
Pani doktor
Don't touch my crown with your flithy hands
Jasne, krótkie włosy okalają wręcz niezdrowo baldą twarz. Patrzą na ciebie szarozielone oczy, zwykle wyrażające znudzenie, choć potafią czasem rozbłysnąć, gdy ich włąścicielka uzna coś za interesujące. Wąskie wargi rzadko kiedy zdobi usmiech, szczególnie ten szczery. Jest szczupła, doś wysoka, ma 170 centymetrów wzrostu. Zwylke ubrana elagancko, acz wygodnie. Woli spodnie od sukienek czy spódnic, z drugej strony częsciej dojrzy się ja w koszuli i marynarce niż w swetrze. Wybiera raczej ciemne oraz stonowane kolory. Wielbicielka delikatnej biżuterii, szczególnie tej wykonanej ze srebra i pereł. Unois się za nią zpach ziół, a także ciężkich perfum o nucie opium.

Annaleigh Dolohov
#9
28.07.2024, 21:42  ✶  
Znalezienie wyjścia z sytuacji beznadziejnej czasem wymagało szybkiego i niekoniecznie przemyślanego myślenia, co wcale nie było w jej stylu. Nie czuła się komfortowo w tym co właśnie odstawiała i to nie tylko z powodu metaforycznego sznurka zaciskającego jej się na gardle.
Nie mogła jednak panikować, nie, jeśli nie chciała doznać ataku ze strony już całkowicie dosłownie kołaczącego serca.
Przynajmniej to co do tej pory robiła nawet skutkowało. Odbicie zaklęcia odwróciło uwagę, a ona teraz miała w ręce fiolkę. Przez drobną sekundę czuła, jak jej dłoń drży, zaraz jednak poprawiła chwyt, przechodząc do punktu B jej kształtującego się powoli planu.
Jej przeciwnik zawahał się. Stał naprzeciwko niej z różdżką w dłoni, celując w jej stronę, ale na razie to tyle. Nie chciał tu ginąć, tak samo jak ona.
Pat, choć to ona miała pewną przewagę. Wiedziała, że rozmowa była tylko chęcią kupienia czasu. Nie przeszkadzało jej to, bo i ona go potrzebowała. Nie zaplanowała punktu C.
- Fiolka po rozbiciu generuje wybuch - odpowiedziała, co było pewnie oczywistością, ale przecież sama na razie nic więcej o niej nie wiedziała. Po to mieli zebrać ten towar by go zbadać. Znów cmoknęła z niezadowoleniem, zerkając w bok na swojego towarzysza.
A wtedy w cichym pomieszczeniu dało się usłyszeć dźwięk oznaczający że ktoś się teleportował.
I nastąpił kolejny wybuch, tym razem od strony drzwi.

Nie było czasu na rzucenia zaklęcia, na szczęście dosięgła ją jedynie fala , która zwaliła ją z nóg. Ledwo udało jej się uratować buteleczkę, uderzyła jednak plecami o ścianę, i czuła w nich dość mocny ból. Stłuczenie, uznała szybko, oceniając szkody w organizmie, skoro mogła się normalnie ruszać. Piszczało jej w uszach i było lekko skołowana, udało jej się dotrzeć twarz przeklętego piromana, który wcześniej im uciekł.
Zaklęciem starała się rozwiązać równie skołowanego śmierciożerce, nie wiedząc, czy przypadkiem teraz nie będą musieli przeprowadzić pojedynku dwa na dwa.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#10
28.07.2024, 23:21  ✶  

Substancja generująca wybuch? Niesamowite. A zarazem, niebezpieczne. Z czymś takim to najlepiej obchodzić się bardzo ostrożnie. Jeżeli te wszystkie tutaj leżące fiolki wybuchną, może doprowadzić do większej katastrofy i cała ich trójka może mieć bardzo niskie szanse przeżycia.

- Ah tak…
Przyjął do wiadomości. Być może prowadziłby dalej konwersację, gdyby nie to, że ktoś się teleportował. Richard nasłuchiwał, czy osoba, która się pojawiła, dołączy do nich. Było jednak inaczej. Rozległ się niespodziewany wybuch, z którego do ich pomieszczenia powędrowała fala uderzeniowa. W porę Mulciber wyczarował tarczę ochronną dla siebie. A przy tym, że stał w pobliżu leżącego i związanego śmierciożercy, ochronił przypadkiem i jego.
- Jest was więcej?
Rzucił pytanie w ich kierunku. Tym razem celując różdżką w stronę dźwięku wybuchu. Dym z początku nie ułatwiał rozpoznania twarzy sprawcy ataku. Dopiero po chwili, Richard przeniósł spojrzenie na kobietę, która rzuciła widocznie jakieś zaklęcie, w kierunku swojego towarzysza. Jak on ma nagle nad wszystkimi zapanować? Machnął różdżką w jej kierunku, aby ją rozbroić. Jeżeli kobieta upuści swoją fiolkę, to sama się zabije. Ale czy w tym małym zamieszaniu, uda mu się pozbawić śmierciożerczynię jednej broni?
Dla swojego bezpieczeństwa, odsunął się także od leżącego śmierciożercy.
Kim jednak była ta trzecia osoba?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Annaleigh Dolohov (1736), Richard Mulciber (1539)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa