• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 10 Dalej »
[30.08.1972] Sad Boy Summer | Perseus, Rodolphus

[30.08.1972] Sad Boy Summer | Perseus, Rodolphus
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#1
28.09.2024, 20:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.01.2025, 02:39 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Perseus Black - osiągnięcie Piszę, więc jestem

30 sierpnia 1972

Sad Boy Summer

You chase fandoms I've got plans I don't have time for tantrums
You don't ask questions when you talk cause you won't like the answer

Ten wieczór był wyjątkowo irytujący z wielu powodów. Dość wymieniać, że po raz kolejny wystawiła go ta sama osoba, na którą liczył w sprawie pewnej współpracy. Zaczynał się zastanawiać, czy brak odpowiedzi od panny Abbott znaczył, że ich znajomość została zakończona? Czyżby znalazła sobie inny obiekt, na którym mogła żerować? A może to ostatnie wydarzenia w sadzie jej rodziny sprawiły, że nie miała czasu na cokolwiek innego poza zamartwianiem się? Nie, to nie mogło być to: kobieta była tak nagrzana na samą znajomość z kimś jego pokroju, że musiało się coś stać. I bynajmniej nie obchodziło go, czy dziewczynie coś w tej chwili groziło lub coś jej się stało. Podejrzewał raczej, że stary Abbott postanowił tupnąć nogą i zmusić córkę do zamążpójścia i po prostu załatwił jej dobrą, bogatą partię. Czy mogła ona równać się z jego bogactwem? Wątpił - lecz na pewno było to coś stałego i pewniejszego niż zwykła znajomość, okraszona kupowaniem drogich sukien i płaceniem za posiłki, do czego zdążył ją przyzwyczaić na przestrzeni lata.

Jak ona miała na imię? Ach, tak. Marie. Marie Abbott.

Rodolphus zabębnił palcami o blat stolika, zerkając jednocześnie na wystający spod koszuli zegarek, zapięty na jego lewym nadgarstku. Czuł irytację, chociaż mógł się tego spodziewać. Nie dostał od niej odpowiedzi potwierdzającej lub odmawiającej spotkania. Zwykle nie musiał czekać na sowę dłużej niż kilka godzin. Mężczyzna westchnął ciężko, przenosząc spojrzenie na drzwi, które się otworzyły. Zajmował stolik niedaleko, przy ścianie. Klasyczny, okrągły i dwuosobowy. Sam z siebie nigdy nie wybrałby tego miejsca na spotkanie z kimkolwiek, lecz pamiętał, że Marie kiedyś wspominała mu o tym miejscu. Uznał, że połechcze to miło jej ego i sprawi, że być może przemyśli tę zerwaną znajomość. Co prawda po drodze wydarzyło się kilka wykolejeń i Marie nie była mu już potrzebna, ale w zasadzie chciał kontynuować plan Roberta. Pech jednak chciał, że raczej nie było to możliwe.

Czekał już dwadzieścia minut. Muzyka w środku nie była głośna, lecz towarzystwo wręcz przeciwnie. Nie był do tego przyzwyczajony - sam unikał spędów tego typu i zatłoczonych miejsc. Westchnął po raz kolejny. Już miał wstać i po prostu wyjść, gdy znajoma sylwetka przykuła jego spojrzenie. Ściągnął ciemne brwi w zastanowieniu. Czyżby Perseus zdążył wrócić ze swojej podróży poślubnej? Lestrange odrobinę przekrzywił głowę, nie spuszczając wzroku z Blacka, którego postać odcinała się na tle blasku świecy. Czy on był pijany, czy po prostu źle chwycił swoją laskę? Zdecydował się na razie nie podchodzić do niego, póki nie wybada sytuacji. Nie zdążył jeszcze dobrze ochłonąć po jego weselu, po którym chyba już nigdy nie tknie rosołu. Oczywistym było, że będzie starał się dopytać o personalia osoby, która odpowiadała za jedzenie, ale gdzieś w natłoku innych spraw to mu po prostu umknęło. Na chwilę o tym zapomniał: aż do teraz.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#2
02.10.2024, 11:38  ✶  
Perseus Black nigdy nie przepadał za latem. Nie znosił materiału koszuli lepiącego się do wilgotnych pleców, nie widział w palącym słońcu swojego sprzymierzeńca i trudno znosił pełne tęsknoty wyczekiwanie na listy od przyjaciół, którzy korzystając ze sprzyjającej pogody rozjeżdżali się po świecie. Lato było więc dla niego okresem samotności, a tym samym wzmożonej melancholii. Zwłaszcza tegoroczne, ze wszystkimi tymi wydarzeniami, które spadły na niego tak gwałtownie i zdawały się swym ciężarem przygniatać go do ziemi, coraz mocniej i mocniej, aż zdawało mu się, że nie może zaczerpnąć tchu.

Elliott z pewnością znalazłby jakieś wyjście z opresji; przez ponad dwadzieścia lat ich przyjaźni jawił mu się niczym kot spadający na cztery łapy. Piękny, pełen naturalnej gracji i owiany nimbem tajemniczości, z umysłem ostrym jak brzytwa i chłodną trzeźwością arktycznego nieba w swoim spojrzeniu. Ufał mu bezgranicznie, całym sobą i wierzył, że pomoże mu rozwikłać tę trudną dla niego sytuację. Malfoy przecież zawsze wiedział, co zrobić, podczas gdy jemu wydawało się, że wszystkie drzwi zostały przed nim zamknięte. Ale Perseus nie był jeszcze gotowy na szukanie rozwiązania - potrzebował przestrzeni na swoje emocje, na przeżycie ich w spokoju (choć miejsce, które tego wieczora wybrał nigdy do spokojnych nie należało), przeczekania paniki wzbierającej pod jego skórą, ukojenia - a może nawet przytępienia - swoich zmysłów, nim będzie gotowy podjąć jakiekolwiek działania.

— Jeszcze jedną — wymamrotał, podczas gdy złota moneta potoczyła się po nakrapianym wilgocią blacie i zniknęła we wprawnej dłoni barmana. Zaraz też znalazła się przed nim niska szklanka wypełniona bursztynem, a znajdujące się w niej kostki lodu zadzwoniły o szkło. Upił łyk i skrzywił się nieznacznie; nie lubił whisky, ale smakowała lepiej niż czysta wódka i równie szybko zwalała go z nóg. Tego potrzebował - lekkiej głowy i miękkiej poduszki. Nie miał jeszcze sił, by mierzyć się ze światem. A może raczej - wcale nie chciał ich w sobie szukać, poddając się wygodnemu przekonaniu o własnej bezradności.

Niby od niechcenia omiótł wzrokiem pub. Było głośno, zdecydowanie zbyt tłoczno, aż powietrze zrobiło się nieprzyjemnie ciężkie od wymieszanych oddechów. Sądził, że przyjście do Fontanny Szczęśliwego Losu uczyni go mniej samotnym tego wieczora. Przeliczył się jednak; Perseus czuł się w tym miejscu tak samotny, jak można czuć się samotnym w tłumie ludzi. I wtedy poczuł na sobie ciężar czyjegoś spojrzenia, a dłoń zaciskająca się na lasce mimowolnie zadrżała. Usta rozchyliły się w grymasie niemego zdziwienia, gdy jego oczy natrafiły na Rudolphsa Lestrange; zaraz jednak się zreflektował i posłał mu najserdeczniejszy uśmiech, na jaki było go stać w tej sytuacji. Chciał do niego podejść, poruszył się nawet niespokojnie, jakby zamierzał wykonać krok, ale ostatecznie uznał to za zły pomysł. Jeśli młodzieniec będzie chciał z nim porozmawiać, zapewne przywoła go gestem lub sam podejdzie. Nieuprzejmie było się wtrącać, kiedy widocznie na kogoś czekał.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#3
02.10.2024, 18:46  ✶  
Dwadzieścia minut. Tyle czekał, zanim ich spojrzenia się skrzyżowały. Dobrze zinterpretował sylwetkę, omiecioną barowym oświetleniem. Ciężko było w zasadzie nie przypasować jej do właściwej osoby - nie znał zbyt wielu osób, które poruszały się przy pomocy laski. Chociaż mała poprawka: nie znał zbyt wielu osób w tym wieku, które poruszały się przy pomocy laski. Tak, to było zdecydowanie dokładniejsze określenie. Gdy zauważył uśmiech, nie tak promienny jak można by się spodziewać po świeżo upieczonym mężu, ostrożnie skinął głową na powitanie. Jeszcze czekał, jeszcze nie podchodził, chociaż zauważył że Black poruszył się niespokojnie. On sam jednak odwrócił wzrok i utkwił go w drzwiach.

Po kolejnych pięciu minutach, które urozmaicał sobie bębniąc palcami o blat stolika, zrezygnował. Nie przyjdzie. Nie przyjdzie tak, jak nie odpowiadała na jego listy. Westchnął ciężko i wstał ze swojego miejsca. Niemalże od razu, jako że nie miał ze sobą żadnego napoju, na krzesło które zwolnił pojawiły się dwie chętne osoby. Nawet nie czekali, aż zrobi kilka kroków, tylko po prostu usiedli, oddychając z ulgą, że nie przyjdzie im tu stać w nieskończoność. Jeżeli więc chodziło o miejscówkę, to była spalona, nie będzie mógł tu wrócić. Na ich szczęście jednak wcale nie zamierzał tam wracać. Planował wyjść, ale kolejny rzut oka na Perseusa sprawił, że zrezygnował ze swojego początkowego planu. Ruszył więc do baru, przy którym siedział Black, lawirując pomiędzy bardziej i mniej upitym towarzystwem. Dbał o to, by nikt przypadkowo się o niego nie otarł - jeszcze tego mu brakowało. I tak będzie musiał oddać ubranie do czyszczenia. Najlepiej podwójnego.
- Perseuszu - przywitał się jak zwykle bez klasycznego "dzień dobry" czy chociażby "dobry wieczór", stając przy wolnym miejscu obok mężczyzny. Nie miał bladego pojęcia o tym, jakie emocje targały w tej chwili Blackiem. Głównie dlatego, że on sam dopiero co uporał się ze swoimi, chociaż część własnych emocji wciąż była świeża i bolesna. Ale czuł dziwny spokój, od kiedy był zwolniony z przysięgi. Nie wiedział jeszcze co to w praktyce dla niego oznacza, lecz czuł się z tym zadziwiająco dobrze. - Wróciłeś z podróży poślubnej?
Niby zadał pytanie, lecz w zasadzie to stwierdził fakt, zajmując krzesło obok niego. Ruchem dłoni odmówił barmanowi, gdy ten posłał mu pytające spojrzenie, zapewne chcąc wiedzieć czy chce coś do picia. Nie chciał, na razie nie. A być może i w ogóle nie. Czy te szklanki tutaj w ogóle były czyste, czy może po prostu wielokrotnie przecierano je tą samą szmatą, którą czyszczono blat lady?
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#4
10.10.2024, 20:12  ✶  
Perseuszu. Na dźwięk swojego imienia poruszył się niespokojnie, jakby przez moment wahał się, czy rzeczywiście należy ono do niego. Po krótkiej chwili, mierzonej w zaledwie kilku oddechach, odwrócił się w stronę, z której dobiegł go znajomy głos. Rodolphus. Wiedział o nim tyle, ile wymagało od niego urodzenie się w szlachetnym i starożytnym rodzie Black - syn Reynarda i Rosalie z Potterów, pracownik Departamentu Tajemnic, nienaganne maniery i równie idealny ubiór. Idealna partia dla jego bratanicy, Bellatrix. Ile właściwie miał lat? Chyba tyle, co jego była żona. Na tę myśl Perseus poczuł nieprzyjemne ssanie w żołądku, kiedy stalowe oczy młodzieńca spotkały się z onyksem jego własnych tęczówek. Och, jakże ten chłopak był przystojny. A jakże on sam musiał być pijany, skoro nachodziły go takie myśli.

— Rodolphusie — posłał mu grymas mający być w założeniu uśmiechem, lecz oczy miał smutne i szkliste, a pod nimi wykwitły cienie zmęczenia. Ubranie Blacka miejscami było wygniecione, jakby ktoś na szybko i niedokładnie potraktował je żelazkiem, włosy zmierzwione, natomiast skóra zdawała się być bledsza niż zwykle. Granatowe żyły przebijały się przez alabaster odsłoniętych ramion — Brazylijski klimat nie służył Vesperze — zdawkowa odpowiedź, a jednak jego głos zadrżał pod ciężarem wszystkich zmartwień towarzyszących mu od kilku tygodni. Piętno nieprzespanych nocy, pomijanych posiłków i machinalnie wypalanych papierosów, aż robiło mu się niedobrze.

— Jak się masz? — sztampowe pytanie, wciśnięte mu w usta przez ciasne ramy konwenansów. Przyjazne jak się masz, by nie wyjść na gbura, gdy świat walił mu się na głowę. To prawda, że Perseus przedstawiał sobą żałosny widok, lecz starał się prezentować jak najlepiej - ocena, czy zaskarbiało to autentyczną sympatię, czy też litość pomieszaną z pogardą, zależała tylko i wyłącznie od jego rozmówcy. Spodziewał się, że to przypadkowe spotkanie zamknie się w kilku wymuszonych uprzejmościach, jednak ku jego zaskoczeniu młody Lestrange usiadł obok niego. Pomimo oszołomienia wywołanego wlanym w siebie tego wieczora trunkiem, zarejestrował, że mężczyzna odmawia barmanowi napitku. To mogło oznaczać, że miał do niego jakiś interes.

Przełknął ślinę i rozpiął guzik koszuli. W pubie zrobiło się jakoś gorąco...


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#5
10.10.2024, 20:34  ✶  
Rodolphus dbał o to, by jego imię nie pojawiało się nazbyt często wśród magicznej socjety. Szło mu to całkiem nieźle, zważywszy na to, że stronił od przyjęć czy sabatów, a cały swój wolny czas poświęcał w głównej mierze pracy. I pracy po pracy, o czym naturalnie nikt z otoczenia nie miał pojęcia. Jedna z dwóch osób, która wiedziała co robi nocami, gryzła teraz piach i sam nie wiedział, czy zdążył się z tym pogodzić, czy jeszcze potrzebował czasu. I jak to w ogóle na niego wpłynęło - i czy w jakikolwiek sposób. Co prawda zdarzyło się kilka potknięć, chociażby ze względu na Agathę, która mimo upływu lat wciąż pielęgnowała w sobie nienawiść, lecz wszystko to zostało skutecznie przyćmione wydarzeniami z Beltane i jego kuzynką, Victorią. Victoria była prawdziwą gwiazdą, która błyszczała na tle ciemnego nieba. On przy niej gasł, stawał się niewidoczny. To było mężczyźnie bardziej niż na rękę.
- Przykro mi to słyszeć - odpowiedział, kłamiąc gładko. Nie obchodziła go Vespera, chociaż mieli niedługo stać się rodziną, prawda? Być może właśnie z tego powodu starał się jeszcze bardziej tłumić w sobie emocje, które mogłyby sprawić, że z Blackami będzie mu jeszcze bardziej po drodze. Nie omieszkał otaksować Perseusa wzrokiem, wcale się z tym nie kryjąc. Uniósł lekko brew w pytającym geście. Wygniecione ubranie, w połowie wyprasowane, ale wyglądające jakby naprędce zostało wrzucone na grzbiet. Nieobecny wzrok i drżący głos, który mówił więcej niż wszystkie słowa świata. - Mam nadzieję, że z twoją żoną wszystko już w porządku?
To było pytanie, które zadał machinalnie. Znał już przecież odpowiedź. Gdyby wszystko było w porządku, to Black siedziałby teraz z Vesperą i się o nią troszczył tak, jak powinien każdy świeżo upieczony mąż. Nawet jeżeli tego nie chciał, to przecież tego wymagała opinia publiczna: bycia z małżonką, a nie szlajania się po wątpliwej jakości pubach w pogniecionym ubraniu. I to bez żony u boku.
- Bywało lepiej - zdawkowe pytanie, zdawkowa odpowiedź. Sztywna konwersacja, wciśnięta pomiędzy dwójkę osób, z których każda chciała coś powiedzieć, ale nie wypadało. Lestrange odmówił jakiegokolwiek napoju, nawet tego bez alkoholu. Nie miał dzisiaj ochoty kaleczyć swojego umysłu i zmysłów trucizną. Gdyby to zrobił, tafla morza niewypowiedzianych emocji mogłaby się wzburzyć, by w efekcie osiągnąć rozmiary prawdziwego, niebezpiecznego dla otoczenia i ich właściciela sztormu. - Zakładam jednak, że lepiej niż ty.
Dodał ciszej, przejeżdżając wzrokiem po pomiętym ubraniu. Nic w jego spojrzeniu jednak nie sugerowało, by mu współczuł czy też uważał jego stan za żałosny. Jego twarz pozostawała bez wyrazu jakiejkolwiek opinii. Wyglądał raczej na zainteresowanego powodem, przez który Black wylądował właśnie tu, w takim stanie.
- Mniemam, że dosięgły cię konsekwencje wesela? - choć ton miał spokojny, w oku pojawił się błysk, łatwy do pomylenia z grą świateł od blasku świec. O jakich konsekwencjach mówił? Mogły być różne, przecież nikt nie wiedział, że rodzina Perseusa odcięła go od skarbca. Patrząc jednak na to, że Rodolphus razem z kuzynką zostali oblani rosołem, który sprawił że wyrosły na ich skórze pióra, a także był świadkiem magii dziwnych drinków - można było niemal z pewnością założyć, że mówił właśnie o tym. Najwyraźniej jego duma wciąż nie przebolała faktu posiadania piór przez kilka chwil. I walenia rosołem przez całą noc mimo wielokrotnego szorowania ciała.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#6
11.10.2024, 01:49  ✶  
Jakże mu tego zazdrościł - powściągliwości, umiejętności niezwracania na siebie uwagi oraz szczęścia trzymającego go z dala od wszelkich kłopotów. Perseus niekiedy łapał się na tym, że nie rozumie samego siebie, tej burzy szalejącej w jego wnętrzu, rwącego potoku emocji przedzierającego się przez zaporę zobojętnienia tak skrzętnie budowaną każdego dnia. On, który przecież powinien znać się na meandrach ludzkiego umysłu, gubił się we własnym. Naturalnie, nie zdawał sobie sprawy z tego, jak silne afekty targają Rodolphusem, jak wiele wysiłku wkłada w to, by zachować spójność swej maski. Trawa zawsze wydawała się bardziej zielona po drugiej stronie płotu.

Ramiona uniosły się do góry nieznacznie, a ciało napięło, jakby zaraz miał przejść do ofensywy i zapytać och, naprawdę?, lecz zrezygnował z walki, kiedy ich spojrzenia znów się spotkały. W szarych oczach Rodolphusa coś się czaiło; nie potrafił powiedzieć co dokładnie, lecz w atawistycznym odruchu przeraził się tego, co zobaczył. Wbił więc wzrok w kostkę lodu topiącą się w bursztynie. Nierozważnym było robienie sobie wrogów teraz, gdy potrzebował jak największej ilości sojuszników. Przełknął więc dumę wraz z kolejnym łykiem whisky palącej w przełyk. — Jeszcze nie, ale Vespera jest silna. Wyjdzie z tego — odparł wreszcie, a głos miał ochrypły i nie wiedział już, czy to od alkoholu, czy wzbierających w nim emocji. Prawdopodobnie oba te czynniki miały w tym swój udział.

Udawał, że nie widzi osądu wymalowanego na twarzy młodego Lestrenge'a. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przez jego lekkomyślność Blackowie stali się pośmiewiskiem magicznej socjety. To cud, że nie został jeszcze wydziedziczony - za mniejsze przewinienia potrafiono wypalać czarne dziury na rodowym gobelinie. Miał wrażenie, że uratowało go jedynie małżeństwo z Vesperą i bliźnięta, które miały urodzić się w okolicy Imbolc. Przecież gdyby do tego doszło, zarówno ona, jak i dzieci straciliby nazwisko - a tego Pollux nie mógł zrobić córce swojego dobrego przyjaciela. Sprawa jednak wydała się skomplikowana w momencie śmierci Chestera Rookwooda. Jego ojciec nigdy nie jawił mu się jako przesadnie sentymentalny. Z drugiej jednak strony, chyba dość mieli skandalów na kolejną dekadę...

Żołądek kolejny raz boleśnie się skurczył, kiedy Perseus zdał sobie sprawę z tego, że kolejnej szansy może już nie być.

— Tak — rzekł bezpardonowo i po raz pierwszy od dłużej chwili odważył się przenieść na niego swoje spojrzenie — Jeśli chcesz mi powiedzieć, jak bardzo jestem żałosny, to zrób to teraz i miejmy to z głowy.

Rzucił rękawicę, ale wcale nie był w bojowym nastroju. Wręcz przeciwnie, przypominał człowieka kulącego się przed razami, modlącego się w duchu, by jego oprawca jak najszybciej skończył wymierzać mu razy.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#7
11.10.2024, 22:35  ✶  
Lubił, gdy się go bali. Uwielbiał, gdy się wycofywali, chociaż trzeba było przyznać, że to po czasie robiło się nudne. Cała zabawa polegała na tym, by nabrali pewności siebie i podjęli rzuconą rękawiczkę. Najlepiej schylając się i wystawiając gładko do tego, by mógł wyprowadzić cios, którego się nie spodziewali. Perseus jednak nigdy nie był osobą, którą by postrzegał jako godnego przeciwnika. Prawdę mówiąc nie postrzegał go wcale jako przeciwnika czy środek do celu, który chciał osiągnąć. Nie musiał więc podnosić tej metaforycznej, jedwabnej rękawiczki, którą rzucił jako przynętę, chociaż nieświadomie.
- Mam nadzieję. Jeżeli będziesz potrzebował pomocy, powiedz - wiesz doskonale, że większość mojej rodziny pracuje w Mungu, ale mają także swoje... Prywatne praktyki - doskonale wiedział, że Black nie potrzebował tej pomocy. Sam przecież otaczał się uzdrowicielami, miał dostęp do ludzi bezpośrednio w Mungu, ale przecież nie mógłby po prostu powiedzieć "dobrze, to szczęścia dla żony" i uciąć tematu, prawda? To były kolejne wymuszone konwenanse i zdawał sobie sprawę z tego, że Black wyczuje, że było to wymuszone. Ale musiało zostać powiedziane.

Inaczej było z tym, co w odpowiedzi usłyszał. Nawet nie krył swojego zaskoczenia, gdy Perseus wypowiedział kolejne zdanie. Jego brwi powędrowały nieznacznie w górę, a głowa odrobinę się przekrzywiła, jak u pieska, który pragnął przysłuchiwać się temu, co druga strona ma do powiedzenia.
- A po co? - zapytał i dopiero wtedy uniósł nieznacznie dłoń, wskazując na butelki. Barman zrozumiał w mgnieniu oka. Sięgnął po szklankę oraz whisky. W tym czasie Lestrange przeniósł wzrok na Perseusa. Biedny, złamany człowiek. Nie było mu go żal, mógł przecież myśleć wcześniej, prawda? - Nie, chciałem zapytać jak problem z obsługą? Udało się odczarować kelnera?
Uśmiech, którym go obdarzył, był uroczo niewinny i za cholerę nie pasował do Rodolphusa. Sam fakt, że był tak słodko niewinny sprawiał, że wydawał się cholernie fałszywy. Szczególnie że nie sięgał oczu. Przecież Perseus nie mógł zapomnieć, jak razem z Dolohov podeszli do niego, przerywając rozmowę z Vesperą, by złożyć zażalenie na obsługę, która oblała ich rosołem, to nie było aż tak dawno temu.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#8
13.10.2024, 23:04  ✶  
Być może i słowa młodego Lestrenge'a nie były do końca szczere, ale łagodny - choć jednocześnie smutny - uśmiech, który zaraz potem pojawił się na twarzy Perseusa, był całkowicie prawdziwy. Znów wbił spojrzenie w whisky w szklance, jakby to właśnie w jej bursztynowej tafli spodziewał się znaleźć remedium na wszystkie swoje bolączki. Cóż, w pewnym sensie tak właśnie było, choć efekt trwał jedynie do następnego ranka, kiedy to budził się z nieprzyjemnym wrażeniem, jakoby jego czaszka miała zaraz implodować, a w ustach czuł gorzki smak.

— Dziękuję, Rodolphusie. To bardzo... życzliwe z twojej strony — odpowiedział wreszcie zdławionym głosem, zdając sobie sprawę z tego samego - że i on nie skorzysta z tej pomocy, która zresztą została mu zaoferowana tylko grzecznościowo. Nie wspomniał więc o Szkocji, o prywatnej (i piekielnie drogiej, choć Blackowie na szczęście mieli dość przyzwoitości, by wesprzeć nową członkinię rodziny w potrzebie) klinice w Highlands, tabunie uzdrowicieli oraz o tym, że nikt nie miał pojęcia co właściwie dolega jego żonie, więc leczono ją objawowo. A na pewno już nie zamierzał mówić o swoim strachu, ciągłym stresie i zmęczeniu tą sytuacją; nie musiał zresztą, to wszystko odbijało się w jego wyglądzie, czego zdawał się nie być do końca świadomy.

— Obsługą? — powtórzył za nim, a pomiędzy zmarszczonymi brwiami pojawiła się głęboka bruzda, kiedy próbował zrozumieć, o co chodzi jego towarzyszowi. Odczarować kelnera? Co to właściwie miało znaczyć...? Nie znał za dobrze Rodolphusa, ale ta nagła zmiana w jego mimice i seraficzny niemalże uśmiech zbiły go z tropu. Przełknął ślinę, czując, że ta rozmowa nie zmierza w dobrym kierunku. Z meandrów wspomnień powoli wyłaniały się mgliste obrazy. Tak, rzeczywiście coś miało miejsce w kontekście kelnera... Ale on był zbyt wzburzony drinkami, by wysłuchać historii o kolejnej małej katastrofie. — Wybacz, nie miałem do tego głowy. Co właściwie się wydarzyło?

Nie mógł wyzbyć się wrażenia, że ten uśmiech wygląda jak przyklejony, dlatego - pomimo oszołomienia alkoholem - wysilił się, by ujrzeć aurę Rodolphusa, choć od czasu Windermere podchodził do tego daru... sceptycznie.

Rzucam na percepcję, podglądam aurę
Rzut PO 1d100 - 77
Sukces!


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#9
14.10.2024, 10:28  ✶  
Perseus nie był mistrzem kamuflażu. Widać było po nim zmęczenie, jeżeli nawet nie wycieńczenie. Oraz strach. Strach o przyszłość i to nie tylko swoją, a swojej żony oraz dzieci. To wszystko sprawiało, że pod oczami pojawiały się ciemne kręgi, a ruchy stawały się chaotyczne, mniej przemyślane. Gesty były niedbałe, podobnie jak ubranie, które na sobie miał. Ostatkiem siły woli Lestrange powstrzymał się, by chociaż spróbować wygładzić zagniecenie, które najbardziej go irytowało.
- Obsługą - potwierdził, odbierając szklanicę z whisky. Uniósł ją powoli do ust, jakby chciał przedłużyć ten moment, jakby karmił się zmieszaniem swojego towarzysza i chłonął jego niepewność. Czy naprawdę nie pamiętał, co się wtedy wydarzyło? Cóż, pamięć bywała zawodna, doskonale o tym wiedział - specjalizował się w końcu nad badaniami ludzkiego mózgu i wiedział, że czasem umysł płatał brzydkie figle. Zapominał, chociaż nie powinien. Czasem dało się te wspomnienia odzyskać, a czasem przepadały na wieki w odmętach neuronów. - Na mnie i Annaleigh Dolohov wylano rosół. Ale nie o to nam chodziło, gdy do ciebie podeszliśmy.
Zaznaczył wyraźnie. Rodolphus nie wypił nawet łyka alkoholu, który mu podali. Ledwo zamoczył usta, co wprawne i trzeźwe oko mogłoby z pewnością wychwycić. Jeżeli już miał wejść między wrony, należało krakać jak one - jednak nie zamierzał rezygnować ze swoich przekonań. Mógł mieć szklankę zawsze do połowy pełną, bo percepcja pijanych ludzi była bardzo upośledzona. Nikt by nie zauważył, że przez cały czas jedynie moczył wargi w nieprzyjemnie ostrej, mocnej cieczy.
- Ktoś chciał ci zaszkodzić, Perseuszu. Musiano dolać jakiś eliksir do tego dania, bo ja oraz Ann obrośliśmy w pióra. Dosłownie - przypomniał mu, leniwie przenosząc na Blacka wzrok.

Ta leniwość, to dystyngowanie było jednak pozorne. Perseus chciał dostrzec aurę Rodolphusa, a gdy mu się to udało... Mógł sapnąć ze zdziwienia, chociaż czy to naprawdę było tak zaskakujące? Aura Lestrange'a była czarno-czerwona. Teraz czerwieni było w niej dużo, dużo więcej. Kłębiła się w nim porywczość i gniew, który musiał cudem powstrzymywać, by prezentować przed nim tę maskę pozornego spokoju i wyrafinowania. Młody Niewymowny zwykle był spokojny i nie dawał się sprowokować: niektórzy mogliby pomyśleć, że nie posiada w sobie wyższych emocji, lecz gdy tylko zerknęło się na jego aurę, iluzja opadała. Miał emocje, miał uczucia - tylko tłumił je tak mocno, by nigdy nie wypełzły na wierzch. Pozował na starszego niż jest, jednak to wszystko upadało gdy tylko zaczęło się dostrzegać niektóre niuanse w jego postępowaniu. Wciąż był młody, cholernie młody, nawet jeżeli chciałby, by było inaczej.
- Być może ktoś zmienił przypadkowego świadka w kurczaka, w zemście - powiedział spokojnie, odstawiając szklankę. Tym słowom towarzyszyło lekceważące wzruszenie ramion. - Patrząc całościowo to nikt nie powinien się zdziwić, skoro przyjęcie zepsuła kapibara, prawda? Było tam także więcej... zwierząt.
Tego grymasu nie był w stanie ukryć. Co miał jednak na myśli? Tego nie powiedział, bo zaraz gładko wrócił do pierwotnego tematu.
- Chodzi o to, Perseuszu, że być może ktoś chciał sabotować wasze szczęście i wasz najważniejszy dzień w życiu - powiedział łagodnie, kładąc dłoń na jego ramieniu. Czy ktoś tak troskliwy mógłby mieć tak mroczno-wściekłą aurę? Przecież w słowach Rodolphusa przebijała się wyłącznie troska o jego dobre imię - jego oraz całej rodziny Black. Zachowywał się tak, jakby zupełnie nie winił Perseusa o to, co się stało na weselu.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#10
14.10.2024, 15:12  ✶  
Być może była to sprawka alkoholu, a może to tęsknota za bliskością drugiego człowieka sprawiła, że Perseus całkowicie opuścił gardę. Sam zresztą nie trzymał jej szczególnie mocno; tego wieczora pragnął jedynie upić się i wylać swe żale barmanowi - najlepszemu spowiednikowi i terapeucie - a potem wrócić do pustego, zimnego domu, złożyć skroń na rozkopanej pościeli i zasnąć pozbawionym marzeń snem. Ale Rodolphus miał inne plany; krążył wokół niego niczym czarny sęp czekający na swoją ofiarę. Ale czy Perseus naprawdę nią był? Miał co do tego pewne wątpliwości.

— Przykro mi to słyszeć. Mam nadzieję, że obyło się bez oparzeń? — zapytał szczerze poruszony. Trudno jednak powiedzieć, czy naprawdę martwił się o Rodolphusa i Annaleigh (swoją drogą, jak do tego doszło), czy być może bardziej zdenerwował się faktem, że kolejny raz musi mierzyć się z konsekwencjami wesela. Gdybym nie poszedł z nią na Beltane, nie byłoby tego wszystkiego, niekiedy łapał się na pełnych goryczy myślach, których następnie ogromnie żałował. — Florence Bulstrode powiedziała mi to samo, tylko w kontekście drinków. Śpieszyłem się to wyjaśnić, dlatego... Och, przepraszam, że z tobą wtedy nie porozmawiałem. Teraz wszystko zaczyna układać się w całość...

Nie wzdrygnął się na widok rubinu pomieszanego z onyksem, które okalały sylwetkę Rodoplhusa - dla Perseusa czerwień nie była jedynie kolorem gniewu, lecz pasji, całej rozgorączkowanej gamy emocji, silnych afektów targających jego wnętrzem. Uznał to za dobry omen. Nie bał się również czerni; w końcu zarówno jego dusza, jak i Vespery miała smolisty kolor. Lestrange nie był wypranym z emocji bytem, idealnym tworem czystokrwistych rodów i tylko to liczyło się dla niego w tym momencie.

Nie wspomniał, że kapibary były akurat jego pomysłem. Małym, hermetycznym żartem kierowanym do Elliotta i Vespery, kiedy już zrobiłoby się... mniej tłoczno. Nie dlatego, że nie był w stanie - wręcz przeciwnie, po takiej dawce alkoholu był znacznie chętniejszy do rozmów, choć język się plątał i niekiedy mógł brzmieć nieco bełkotliwie - ale przez ciężar dłoni na swoim ramieniu, który całkowicie zbił go z tropu.

— Mam pewne przypuszczenia, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie? — pokręcił głową z rezygnacją — Nawet gdybyśmy znaleźli tę osobę i w jakiś sposób pociągnęli do odpowiedzialności... — miał oczywiście na myśli coś w rodzaju odpowiedzialności prawnej, bo ani przez moment nie przyszło mu do głowy, aby skrzywdzić drugiego człowieka, bez względu na to, jak wielkie miał teraz przez niego kłopoty — ...to osąd czarodziejskiej socjety został już wydany. Zasłanianie się czyjąś ingerencją prawie miesiąc po wszystkim wydaje mi się niedojrzałe i bardzo... desperackie. Nawet jeśli racja byłaby po mojej stronie.

Dopił resztę whisky i odstawił pustą szklankę na blat. Barman natychmiast to zauważył i już zmierzał do Blacka z butelką, ale ten powstrzymał go ruchem dłoni. Dość już miał na dziś. Tak naprawdę, to chciał już odejść, zostawić Rodolphusa samego przy barze, ale ta ciepła ręka na jego ramieniu - nikt go dawno nie dotykał w ten sposób - skutecznie go przed tym powstrzymała. Uległ więc temu przyjemnemu uczuciu rozlewającym się od jego barku po całym ciele.

— Masz może ochotę na wino? Zostało mi w domu kilka butelek z winnicy Shafiqa — zaproponował, skoro Lestrange najwidoczniej nie stronił od alkoholu; przecież widział w jego dłoniach szklankę, przykładaną raz za razem do ust. Czy rzeczywiście z niej pił? Na to Perseus już nie zwrócił uwagi.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Perseus Black (15406), Rodolphus Lestrange (15336)


Strony (6): 1 2 3 4 5 6 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa