• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
lato 1972 // mortilentia devoratrix

lato 1972 // mortilentia devoratrix
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#1
13.10.2024, 11:38  ✶  
Pożeracze śmierci. Przesiąknięte energią zgnilizny. Od Devorare, czyli Pochłaniać.

Dolohov znowu was zostawił. Sam uparł się na załatwieniu wejścia na Polanę, a później musiał koniecznie wybrać się na spotkanie, o którym niewiele mówił. Zamiast odpowiedzi na zadane wam pytania otrzymaliście więc dokument ze stemplem uprawniający was do przekroczenia granicy wyznaczonej przez pstrokatą taśmę i ruszyliście do Doliny jako przedstawiciele Praw Czasu, mający wspomóc wytypowanych przez Ministerstwo naukowców w badaniach nad Anomalią. Nad Anomalią, na temat której (jak się okazało) nie mieliście nic do powiedzenia.

Polana Ognisk zawsze przypominała wir. Wszystko tutaj rosło w kształcie wiru - konary zawsze wydawały się pochylać w jedną stronę, inna roślinność też. Usypane na wypalonej ziemi kamienie tworzyły kręgi. Wszystko zdawało się próbować wpaść do środka wielkiego leja znajdującego się w miejscu, w którym kapłani rozpalali rytualne ogniska, ale... ziemia tutaj przecież była płaska. I dzisiaj przekonaliście się, że zamiast ognisk na środku Polany znajduje się drzewo. Drzewo wyjątkowo nietypowe, bo rosnące do góry nogami. Najwyraźniej niewygodna pozycja w ogóle mu nie przeszkadzała, bo od Beltane minęło już trochę czasu, a ono nie zrzuciło żadnych liści i zdaniem naukowców stale rosło, zapuszczało korzenie. Tylko w czym? W niebie?

Szereg różnych namiotów, stoliczków. Teren rozświetlały liczne lampki, a pomiędzy nimi, pochyleni nad dziwacznymi przyrządami i mapami pracowali naukowcy, którzy (z waszej niezbyt wnikliwej oceny) poruszali się po temacie po omacku, krążyli wokół tematów, o których nikt nie miał pojęcia i próbowali wymyślić cokolwiek, co mogliby wpisać w raporcie i co mogłoby przynieść westchnienie ulgi, albo przynajmniej ciche, niewyraźne aha!, bo jego siła gubiła się gdzieś pomiędzy świadomością o tym, dlaczego teren musiał być pilnie strzeżony i co było powodem śladów zaschniętej krwi na niektórych dębach.

zadanie od mistrza gry
Rozegrajcie jedną turę rozmowy pomiędzy sobą, następnie podejdźcie do kolejnego ze stanowisk, przy którym pracuje pomarszczony dziadek chcący z wami porozmawiać. Peregrinus rzuca wtedy kością !Peregrinus, natomiast Scylla - !Scylla. Scenariusz jest dedykowany @Peregrinus Trelawney, @Scylla Greyback. Mistrz gry nie kontynuuje rozgrywki.


there is mystery unfolding
nefelibata
oh, how can we atone
for the secrets
we've been shown?
Specyficzna, nieco dziwna, filigranowa panienka z jeszcze ciekawszą fryzurą - z przodu, po obu stronach twarzy, dwa dłuższe pasma opadają na wysokość obojczyków, natomiast reszta brązowych włosów sięga nieco dalej niż broda. Mierzy niewiele ponad metr sześćdziesiąt, co najwyżej parę centymetrów, czym bardzo kontrastuje z resztą rodzeństwa. Posiada duże sarnie oczy, patrzące na świat z naiwnością dziecka - tak jakby wzrok uciekał gdzieś dalej, hen poza horyzont. Ubiera się dziewczęco, próbuje być elegancka, ale żyje skromnie - zwykle można spotkać ją we wszelakich sweterkach, spódnicach i sukienkach w kratę, które utrzymuje w palecie wszelakich odcieni brązu i beżu. Uwielbia motywy nawiązujące do natury, nadruki z kwiatkami, grzybami i liśćmi.

Scylla Greyback
#2
23.10.2024, 22:04  ✶  
Scylla przyjęła nieobecność Dolohova z właściwym sobie spokojem. Mistrz z pewnością miał swoje powody, by podjąć decyzję o działaniu na własną rękę. Choć niewiele wyjaśnił, ona wiedziała, że działa dla dobra sprawy. Dokument, który otrzymali, uprawniał ich do przekroczenia granicy wyznaczonej przez pstrokatą taśmę, i Scylla była gotowa, by podjąć się zadania.

Polana zawsze przypominała jej miejsce, w którym rzeczywistość zbliżała się do granicy czegoś nienazwanego, niemal magicznego w swoim wyglądzie. Rosnące w wirze konary drzew zdawały się pochylać w jedną stronę, jakby pod wpływem niewidzialnej siły. Usypane na wypalonej ziemi kamienie tworzyły kręgi, jakby wciągane w środek niewidzialnego leja. Przestrzeń zdawała się być nieruchoma, a jednak coś w niej wciąż pozostawało w ruchu.

Gdy Scylla ujrzała drzewo rosnące do góry nogami na środku Polany, jej wzrok zastygł na jego dziwacznej sylwetce. Drzewo wyglądało jakby zapuszczało korzenie w niebo, a jednak jego liście pozostały zielone i żywe, mimo upływu czasu od Beltane. Widok ten wywołał w niej nie tyle niepokój, co fascynację - oto był przejaw nieznanej magii, zjawisko, które przeczyło wszelkim znanym prawom natury. Cokolwiek sprowadziło je tutaj, z pewnością miało znaczenie.

Odruchowo przechyliła głowę tak, jakby chciała zobaczyć drzewo w poprawny sposób, korzeniami w dół. Potknęła się przy tym i zatoczyła niezdarne koło, ale złapała w popłochu za łokieć Peregrinusa i finalnie zachowała równowagę.
- Przypomina baobab - skomentowała, rzucając krótkie przepraszające spojrzenie ku towarzyszowi. Chciało się powiedzieć, że sposób wzrostu drzewa nie miał sensu, ale wiedziała, że nie byłaby to prawda - na tym świecie wszystko miało jakiś cel, choć często pozostawał ukryty dla niepowołanych oczu. - Myślisz, że to kolejna anomalia? Pokłosie słońca i księżyca zaszczycających niebo w tym samym czasie? - Przechyliła się do Trelawneya, aby ściszyć głos do konspiracyjnego szeptu. Nie rozumiała czemu, ale nie potrafiła mówić o takich niespotykanych rzeczach wszem i wobec.

Scylla obserwowała naukowców krzątających się między namiotami i stolikami, ich twarze pochylone nad mapami i tajemniczymi przyrządami. Wyglądali na równie zagubionych jak ona i Peregrinus; krążyli wokół tematu, którego nie rozumieli, próbując nadać sens tej anomalii, która wymykała się wszelkim próbom racjonalizacji. Przypominali bezradnych ślepców, którzy potykają się o własne teorie, a w ich głowach nieustannie przewijały się pytania, na które nie znajdowali odpowiedzi. Ślady zaschniętej krwi na dębach nie pomagały w tworzeniu pozorów, że ktoś miał tu jakiekolwiek pojęcie, co robi. Wierzyła, że ich intencje są szczere, nawet jeśli rezultaty ich pracy wydawały się mgliste - nie miała wątpliwości, że każda odpowiedź, choćby nieznaczna, mogła rzucić światło na przyczynę istnienia tego niezwykłego miejsca.


i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#3
24.10.2024, 12:56  ✶  
Jeszcze nie tak dawno temu Peregrinus zapewne zareagowałby na rezygnację Vakela podobnie jak Scylla. Wierzył głęboko w prawo do prywatności mistrza i unikał jak ognia ingerowania w nie. Tak było jeszcze początkiem wiosny. Stopniową ewolucją na przestrzeni miesięcy dotarł do etapu, na którym arcyważne, tajemnicze spotkanie Vakela, które wypadło w dniu ich wyprawy na Polanę Ognisk, rozdrażniło go. Nie samym tym, że było arcyważne, ile tym, że było tajemnicze. Mnożyły się w ostatnim czasie w umyśle Trelawneya kolejne znaki zapytania dotyczące tajemnic Dolohova, ale upychał je dzielnie z tyłu głowy, a one gziły się tam ze sobą i płodziły frustrację.
Ugh.
Humor zatem może i zepsuty, lecz Peregrin dołożył wszelkich starań, aby ani kropla jego infantylnego obrażalstwa nie spadła na Scyllę. Po części, aby nie psuć i jej humoru; po części, aby uniknąć pytań, na które nie chciał odpowiadać. Mówił tym samym jeszcze mniej niż zazwyczaj, przez całą drogę sprawiał wrażenie nieobecnego, pogrążonego w myślach i oderwanego od rzeczywistości. Gdy na granicy pstrokatej taśmy poproszono ich o upoważnienia, sprawiał wrażenie zdezorientowanego lunatyka wyrwanego z głębin snu. Z roztargnieniem przetrząsnął torbę, wydobył z niej ostemplowane poręczenie i dostali się z Greyback na Polanę.
Zbliżając się do miejsca prac naukowców, metodycznie wyrzucał z głowy kolejne myśli o Dolohovie, w ich miejsce notował bieżące spostrzeżenia. Może i nie wiedzieli o anomalii wiele, ale teorie mnożyły się w nim szybciej niż negatywne emocje. Nauka, jego pierwsza i najwierniejsza miłość, jak zawsze nie zawiodła, skutecznie odwracając uwagę.
Naturalnie jako pierwsze przyciągnęło go drzewo w sercu kręgów. Bezwiednie ruszył ich śladem, aby przyjrzeć się anomalii dokładnie z każdej strony.
— Tak, jak baobab. Diabelskie drzewo — przytaknął Greyback głosem na tyle cichym, aby nie usłyszeli ich rozmowy inni. Jednocześnie pożerał wzrokiem wyciągnięte ku niebu korzenie, kontynuując leniwe oględziny. Przepadł bez reszty: letni wiatr wywiał z jego głowy jedną hiperfiksację i zaszczepił w tę nową. — Dla niektórych dzieło czarta, dla innych dotyk boskiej ręki. Krążą podania o mugolskich świętych, którzy sadzili drzewa do góry korzeniami, aby dokonać cudu. Oto wzniesienie tego, co ziemskie, ku niebiosom. Inni czczą drzewo kosmiczne, oś świata, axis mundi. Miejsce, w którym zbiega się czas i przestrzeń. Zamienienie jego korzenia z koroną jako zamienienie przeszłości z przyszłością.
Znaczenia przeplatały się w głowie wróżbity, który to latami studiował odczytywanie symboli wszechświata, aby nigdy nic nie umknęło jego odczytom przepowiedni. Wszystko zaś w tym drzewie zdawało się zbiegać do jednego: odwrócenia. Diabła odwracającego porządek rzeczy. Ziemi zmieniającej miejsce z niebem.
Krainy żywych zmieniającej miejsce z krainą umarłych.
— To pokłosie Beltane. Nie wiem, czy księżyc i słońce mają z tym coś wspólnego. Pewnie mistrz Dolohov miałby na ten temat więcej do powiedzenia. — Zdanie nabite na cieniutką szpileczkę wyrzutów w kierunku nieobecnego. — Wiem natomiast, że podczas Beltane żywi weszli do Limbo. — Peregrinus przystanął, kończąc swój spacer dookoła drzewa. — Co jeśli i Limbo wyszło do świata żywych? Jak to drzewo. — Wzniósł oczy, aby sięgnąć najwyższych jego partii. — Świat podziemny przeniesiony na powierzchnię.


źródło?
objawiono mi to we śnie
nefelibata
oh, how can we atone
for the secrets
we've been shown?
Specyficzna, nieco dziwna, filigranowa panienka z jeszcze ciekawszą fryzurą - z przodu, po obu stronach twarzy, dwa dłuższe pasma opadają na wysokość obojczyków, natomiast reszta brązowych włosów sięga nieco dalej niż broda. Mierzy niewiele ponad metr sześćdziesiąt, co najwyżej parę centymetrów, czym bardzo kontrastuje z resztą rodzeństwa. Posiada duże sarnie oczy, patrzące na świat z naiwnością dziecka - tak jakby wzrok uciekał gdzieś dalej, hen poza horyzont. Ubiera się dziewczęco, próbuje być elegancka, ale żyje skromnie - zwykle można spotkać ją we wszelakich sweterkach, spódnicach i sukienkach w kratę, które utrzymuje w palecie wszelakich odcieni brązu i beżu. Uwielbia motywy nawiązujące do natury, nadruki z kwiatkami, grzybami i liśćmi.

Scylla Greyback
#4
26.10.2024, 12:58  ✶  
Scylla szła obok Peregrinusa, jej kroki ciche i pewne, choć co jakiś czas uciekały jej spojrzenia ku poszczególnym zakątkom polany. O tej porze wydawała się niemal oniryczna, przesiąknięta dziwną energią, która koiła i jednocześnie budziła coś pierwotnego. W swoim zwyczajnym, spokojnym tonie Trelawney wyrażał swoje myśli, a ona słuchała go z powagą. Czasem wydawał się jedynym, kto potrafił ująć dziwne idee w słowa, i doceniała ten jego sposób - tak inny od jej własnych rozmyślań. Może dlatego teraz, w tej ciszy, wolała bardziej słuchać niż mówić.

Słysząc o Limbo i odwróceniu porządku świata, uniosła brwi w wyrazie spokojnego zamyślenia. Zerknęła na profil Trelawneya, a potem wzniosła wzrok na wyciągnięte w stronę nieba korzenie drzewa. W jego słowach było coś niepokojąco trafnego, jakby łączyły się w nich wszystkie dziwności, które napotykała, odkąd przybyli na polanę.

- Słyszałam o zimnych - powiedziała cicho, kontynuując jego rozważania. - Tylko zastanawia mnie, czy jeśli doszło do przemieszania świata żywych i umarłych, to czy natura w swojej prostocie nie dążyła w tej wymianie do balansu? Jeśli żywi weszli do Limbo, czy w istnieje szansa, że nie tylko jego drzewa, ale i umarli kroczą pośród nas? - Rzuciła krótkie spojrzenie na Peregrinusa, którym uciekła równie szybko, ale nie było w oczach Scylli śladów zmartwienia. Była tam dziecięca ciekawość, chęć znalezienia tego, co nie umiało znaleźć drogi powrotnej na drugą stronę.

Przyglądała się drzewu przez chwilę, jakby próbując wyobrazić sobie to, co mogło kryć się w cieniu jego rozłożystych korzeni.
- Myślisz, że Lyssa byłaby w stanie dojrzeć, skąd wzięło się tutaj wzięło? - Zagaiła, odwracając się powoli od drzewa. Miała wrażenie, że widmowidz bardziej by się im tutaj przydał.

Zanim zdążyła wyjaśnić, czemu pyta, dostrzegła, że przy jednym z naukowych stanowisk czeka na nich staruszek - pomarszczony, z rękami jak gałęzie starego dębu. W jego oczach dostrzegła błysk zainteresowania i być może coś na kształt wiedzy, jaką nabywa się po wielu latach obcowania z takimi miejscami. Wskazał na nich dłonią, jakby już od jakiegoś czasu czekał, by podzielić się tym, co wie.
- Chyba macha do nas - rzuciła, nieśmiało ruszając w kierunku nawołującego mężczyzny. Rzuciła jedynie przelotnym spojrzeniem przez ramię na Peregrinusa, aby się upewnić, że podąża za nią.

!Scylla


i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#5
26.10.2024, 12:58  ✶  
Bardzo, ale to bardzo ciężko skupić ci się na rozmowie, którą Peregrinus odbywa z tym... starym dziadygą. Mówią wyjątkowo skomplikowanym językiem, a ciebie wyjątkowo rozpraszają robaki obsiadające okoliczne drzewa. Wreszcie nieco zrezygnowana mrużysz oczy i podchodzisz do jednego z nich, bierzesz robaka na palec i... w panice strzepujesz go z siebie, kiedy orientujesz się, że jest to jeden z okazów gryzących. Ale nie ugryzł cię. Właściwie, to nie widziałaś, żeby ktokolwiek na Polanie Ognisk był pogryziony, a ich była tutaj cała masa. Dlaczego siedziały na drzewach? Dlaczego tyle leżało ich na trawie i ściółce, martwych...

Jak one się nazywały? Devoraco?

zadanie od mistrza gry
Nazbieraj robali i wykonaj śledztwo. Twoja postać musi udać się do bibliotek - na przykład do biblioteki w Prawach Czasu lub Biblioteki Maeve. W każdej z bibliotek możesz wykonać jeden rzut na Wiedzę o Przyrodzie i jeden rzut na Percepcję. Jeżeli oba będą udane, twoja postać wpada na trop i możesz zgłosić się do mistrza gry po odpowiedź. Jeżeli któryś z rzutów się nie udał - twoja postać dowiaduje się nowych rzeczy na okoliczne tematy, ale nie może namierzyć tego, po co tam przyszła. To zadanie nie ma ograniczenia czasowego.
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#6
26.10.2024, 15:31  ✶  
Scylla zadała pytanie, którego Peregrinus bał się wypowiadać głośno. Co jeśli martwi krążyli wśród żywych? Przede wszystkim… wiedzieliby już o tym, prawda? Ktoś by zauważył? Istniały naturalnie żywo-martwe wynaturzenia, jak ghoule, duchy czy nieumarli, z którymi to Trelawney miał bardzo bliską styczność niecały tydzień temu. Lecz byty wyciekłe z Limbo? To byłoby coś innego. Coś… obrzydliwego w samej swojej idei.
Jego ciekawość nie była tak dziecięco obojętna jak ta Greyback. Odpowiednim słowem byłoby zapewne zaniepokojenie. Nie był może zalękniony, lecz fakt, że rzeczy, które widział w Limbo, mogłyby istnieć po tej stronie rzeczywistości, wprawiał go mimo wszystko w pewien, hm, dyskomfort psychiczny.
— Nawet gdyby Lyssa mogła czegoś takiego dokonać, nie ma takiej opcji, aby przyszła tutaj i dotykała czegokolwiek, w szczególności drzewa — odpowiedział może nieco zbyt ostro, wyrwany ze swoich wewnętrznych rozważań. Jego ręka odruchowo sięgnęła torby, jakby chciał się upewnić, że to on i tylko on ma dostęp do dokumentów upoważniających do wstępu. — Możemy podsunąć komuś ten pomysł, jeśli jeszcze tego nie próbowano — kontynuował już bardziej zrównoważonym tonem — ale niech to robi kto inny.
Liczył, że to zamknie dyskusję. Pomysł widmowidzenia czegoś, co mogło pochodzić z Matka jedna wie jakiego źródła, bardzo, ale to bardzo mu się nie podobał. Nie trzeba było eksperta, aby wiedzieć, że igranie z energiami uwolnionymi na Polanie było niebezpieczne. Poza tym wciąż świeże w głowie wróżbity były obrazy Millie w Lecznicy Dusz. Nie zamierzał sprowadzać w to miejsce córki Vakela na jakiekolwiek eksperymenty, wolne żarty.
Potencjalne drążenie tematu szczęśliwie ucięło nawoływanie starca. Peregrinus nie od razu ruszył w jego stronę; zaczął od czujnego przyjrzenia się nieznajomemu czarodziejowi. Po głowie krążyła mu irracjonalna myśl, że nie będą za taśmami mile widziani przez innych ekspertów. Pozbawiony znajomej osłony w postaci bezpiecznego cienia wyniosłego Dolohova, który nosił się tak, jakby wszędzie był mile widziany, a wręcz pożądany, Trelawney czuł się po trosze jak intruz. Dopiero więc gdy uspokoił swoje wątpliwości i przekonał się, że nie, stary wcale nie jest do nich wrogo nastawiony, podążył za Scyllą.
Właściwie sytuacja widać rozwinęła się wprost przeciwnie do jego obaw: rozmowa okazała się na tyle zajmująca, że stracił towarzyszkę z oczu i przez dłuższą chwilę nawet nie zauważył, że nie ma jej u jego boku.

!Peregrinus


źródło?
objawiono mi to we śnie
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#7
29.10.2024, 09:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.10.2024, 09:05 przez Vakel Dolohov.)  
Rozmawiałeś z uczonym... Rozmawiałeś tak? Miałeś wrażenie, że twoje ciało, twoje słowa, twoja mimika... To wszystko działało na autopilocie - właściwie to czułeś się mniej sobą, w bardziej swoim przełożonym. Grałeś kogoś skupionego na przenudnej konwersacji, wymieniałeś się szeregiem niepotrzebnie skomplikowanych definicji, ostatecznie nie wnoszących do twojej wiedzy... Nic. Najwyraźniej Prawa Czasu wcale nie były do tyłu z wiedzą o tym, co się tutaj działo, ale to nie to sprawiało, że byłeś tak rozproszony - dostrzegałeś... Coś więcej. Kolory. Dziwna łuna wznosiła się nad drzewem ulokowanym do góry nogami, to światło rozszczepiało się w pewnym momencie w tęczę. W jednym, dziwacznym punkcie. Uwypuklenie w korze, którego najwyraźniej nikt inny nie widział i bardzo szybko znalazłeś w tym potwierdzenie.
W co się szanowny pan tak wpatruje? - Zapytał wreszcie twój rozmówca, kiedy odpłynąłeś całkowicie. I nagle wiedziałeś, że jeżeli zbadasz to dokładnie miejsce, najpewniej dowiesz się czegoś nowego.

zadanie od mistrza gry
Twoja postać może doświadczyć kontaktu z Limbem, jeżeli uda ci się rzut na percepcję. Masz dwie próby, oba w jednym poście. Rezultat zgłoś mistrzowi gry.


there is mystery unfolding
nefelibata
oh, how can we atone
for the secrets
we've been shown?
Specyficzna, nieco dziwna, filigranowa panienka z jeszcze ciekawszą fryzurą - z przodu, po obu stronach twarzy, dwa dłuższe pasma opadają na wysokość obojczyków, natomiast reszta brązowych włosów sięga nieco dalej niż broda. Mierzy niewiele ponad metr sześćdziesiąt, co najwyżej parę centymetrów, czym bardzo kontrastuje z resztą rodzeństwa. Posiada duże sarnie oczy, patrzące na świat z naiwnością dziecka - tak jakby wzrok uciekał gdzieś dalej, hen poza horyzont. Ubiera się dziewczęco, próbuje być elegancka, ale żyje skromnie - zwykle można spotkać ją we wszelakich sweterkach, spódnicach i sukienkach w kratę, które utrzymuje w palecie wszelakich odcieni brązu i beżu. Uwielbia motywy nawiązujące do natury, nadruki z kwiatkami, grzybami i liśćmi.

Scylla Greyback
#8
14.11.2024, 00:05  ✶  
Scylla usiłowała skoncentrować się na rozmowie Peregrinusa z tym starszym człowiekiem, ale ich słowa w zasadzie odbijały się w jej głowie niczym echo, nie pozostawiając po sobie żadnego zrozumiałego sensu. Skomplikowane słownictwo i dziwaczne konstrukcje zdań tworzyły prawdziwy labirynt złożonych idei, z którego po kilku minutach miała już ochotę uciec. Mężczyzna, do którego mówił Peregrinus, wyglądał na równie wiekowego co jego słowa.

Jednak jej uwaga już dawno odpłynęła gdzieś w bok. Przyciągały ją robaki obsiadające drzewa wokół Polany Ognisk, niczym małe, nieme stworzonka o niepokojącej obecności. Większość z nich trwała w nieruchomych kłębkach na pniach, a te, które leżały na ziemi, zdawały się być martwe. Scylla zmarszczyła brwi, zbliżając się ostrożnie do jednego z drzewa i przyglądając owadowi, który powoli pełzał po jego korze. Coś w ich zachowaniu wydawało jej się… dziwne. Te owady, nazywały się jakoś, prawda? Próbowała przypomnieć sobie nazwę, przechylając głowę w zamyśleniu. Devoraco...? - wymamrotała pod nosem, próbując doszukać się w pamięci wspomnienia, kiedy ostatni raz widziała przed oczyma ten gatunek.

Czując impulsywne pragnienie zrozumienia, dlaczego te stworzenia tłoczyły się wokół, wysunęła palec i delikatnie podniosła jednego z owadów. Robak wygiął się lekko, jakby przystosowując do nowej powierzchni, a wtedy jej uwagę przykuł mały rząd ząbków, który dostrzegła na jego pancerzu. W panice szybko strzepnęła robaka z palca, instynkt zadziałał zbyt szybko; dopiero po chwili przypomniała sobie, że chyba nikt na Polanie jeszcze nigdy nie skarżył się na ugryzienia. Sama nie widziała, żeby kiedykolwiek zaatakowały kogokolwiek odkąd tu przyszli, a przecież było ich tu całe mnóstwo.

Obrzuciła pozostałe drzewa podejrzliwym spojrzeniem, analizując swoje nieoczekiwane znalezisko. Martwe owady leżące na ściółce sprawiały wrażenie, jakby coś celowo wyeliminowało ich populację, podczas gdy reszta skrywała się na drzewach, niby chroniąc się przed czymś groźnym i niewidocznym. Zastanawiała się, dlaczego tak się zachowują, wodząc wzrokiem po pozostałych stworzeniach, które wciąż uporczywie przylgnęły do kory i gałęzi. W powietrzu czuła napięcie, jakby niewidzialna siła zawisła nad Polaną, wpływając nawet na najdrobniejsze elementy tutejszej fauny.

Zastanawiając się nad zjawiskiem, kątem oka zauważyła, że Peregrinus nadal rozprawia z dziadkiem, całkowicie nieświadomy jej odkrycia ani krótkiego spotkania z gryzącym owadem. Z doświadczenia wiedziała, że żadna z tych rozmów nigdy nie zmierzała do rychłego końca, ale chciała się podzielić z Trelawneyem swoim znaleziskiem. Podniosła martwego osobnika z ziemi i podeszła do wróżbity, pociągając go subtelnie za rękaw wolną ręką. Czekają na reakcję, rozejrzała się po raz ostatni po drzewach i ściółce, poczuwszy w sobie subtelny lęk, że te istoty mogą być zwiastunem czegoś, czego jeszcze nikt nie zauważył.


i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#9
14.11.2024, 13:30  ✶  
Cóż, wyglądało na to, że rozmowa jednak nie była aż tak ciekawa, czy też nie była ciekawa wcale. Zarówno delegaci Praw Czasu, jak i Ministerstwo, nie mieli żadnych konkretów do zaoferowania. Kręcili się z dziadkiem w kółko, udając, że obaj mają przynajmniej wątłe pojęcie o tym, co stoi przed nimi; próbowali nawzajem udowodnić sobie, że nie są kompletnymi idiotami.
Przebudzenie swojego wewnętrznego Dolohova nie było w tej sytuacji trudne. Peregrinus znał przecież na pamięć te same formułki i definicje, a żeby zacząć nimi bezrefleksyjnie szafować wystarczyło stracić zainteresowanie dziadkiem. Gdy więc wróż zorientował się, że ten nie ma mu nic ciekawego do zaoferowania, przestało mu zależeć na tym, jakimi torami potoczy się rozmowa. Jego oczy coraz swobodniej zaczęły uciekać ku intrygującemu drzewu, a usta samoistnie układały się w przemądrzałe frazy, z których plotły nieostre banały.
Początkowo czarodziej wpatrywał się w osobliwe zjawisko jedynie z ukosa; uciekał ku niemu wzrokiem na krótkie mgnienie oka, po czym wracał błądzić po twarzy dziadka, aby utrzymać pozór zainteresowania przedmiotem ich dyskusji. Zachować pozór szacunku. Łuna światła absorbowała go jednak z każdym takim ukradkowym łypnięciem coraz bardziej i wkrótce nie dało się już żadną miarą ukryć, że pogadanka zeszła na dalszy tor, a uwaga zogniskowana była jawnie na diabelskim drzewie.
— Wpatruje? — powtórzył za starcem roztargniony Trelawney, nie odwracając wzroku od anomalii wokół pnia. — W drzewo. Po prostu… nigdy podobnego nie widziałem.
Wzruszył ramionami, aby ukryć na razie przed nieznajomym dziadkiem fakt, że widział coś. Nie wiedział jeszcze, co to i czy w ogóle cokolwiek tam jest, więc bezpieczniej było zachować rzecz dla siebie. Powróciła w międzyczasie do czarodziejów Scylla i pociągnęła go za rękaw. Dziewczyna otrzymała deko więcej uwagi niż stary: Peregrin omiótł ją nieobecnym spojrzeniem i zmarszczył brwi.
— Scylla… — mruknął nieco zaskoczony, jakby zapomniał, że byli tu razem. — Daj mi chwilę.
Wyminął dziadka, nie wymieniwszy żadnych pożegnalnych grzeczności, i zbliżył się do drzewa, zadzierając głowę. Chciał upewnić się, że to nie iluzja, że pod innym kątem będzie wciąż to widział. Choć zwykł ufać przeczuciom, a przeczucie ciągnęło go niepodważalnie w tamtą stronę, to brał pod uwagę, że to jedynie nietypowa gra letnich świateł. Zakrzywienie promieni, w pełni naturalne złudzenie optyczne — opcji było wiele.

Rzut PO 1d100 - 7
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 14
Akcja nieudana


źródło?
objawiono mi to we śnie
nefelibata
oh, how can we atone
for the secrets
we've been shown?
Specyficzna, nieco dziwna, filigranowa panienka z jeszcze ciekawszą fryzurą - z przodu, po obu stronach twarzy, dwa dłuższe pasma opadają na wysokość obojczyków, natomiast reszta brązowych włosów sięga nieco dalej niż broda. Mierzy niewiele ponad metr sześćdziesiąt, co najwyżej parę centymetrów, czym bardzo kontrastuje z resztą rodzeństwa. Posiada duże sarnie oczy, patrzące na świat z naiwnością dziecka - tak jakby wzrok uciekał gdzieś dalej, hen poza horyzont. Ubiera się dziewczęco, próbuje być elegancka, ale żyje skromnie - zwykle można spotkać ją we wszelakich sweterkach, spódnicach i sukienkach w kratę, które utrzymuje w palecie wszelakich odcieni brązu i beżu. Uwielbia motywy nawiązujące do natury, nadruki z kwiatkami, grzybami i liśćmi.

Scylla Greyback
#10
30.11.2024, 02:36  ✶  
Scylla przyglądała się Peregrinusowi, który jak zahipnotyzowany patrzył na drzewo. Jego wcześniejsze zaangażowanie w rozmowę z dziadkiem ustąpiło miejsca wyraźnemu roztargnieniu. Dziewczyna, nieświadomie przygryzając wargę, zaczęła żałować, że pociągnęła go za rękaw. Była pewna, że wyrwała go z jakiejś głębszej myśli, a on przecież tak rzadko pozwalał sobie na prawdziwe skupienie. Czuła się winna, że go rozproszyła.
- Peregrinusie... - powiedziała cicho, niemal przepraszająco. Dostrzegła, że spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem, jakby dopiero teraz przypomniał sobie, że w ogóle jest obok. Na jego twarzy malowało się coś, co trudno było jednoznacznie nazwać - nie tyle irytacja, co raczej coś bliższego zdziwieniu.

Nie zatrzymała go, kiedy przeszedł obok, kierując się ku drzewu - poprosił o chwilę, więc zamierzała mu dać takowej na zapas. Wpatrywała się w jego plecy, a w jej wnętrzu ścierały się dwa sprzeczne odczucia: potrzeba, by zostawić go samego, i rosnące zaniepokojenie.

Sama nie była pewna, dlaczego to miejsce budziło w niej niepokój. Może przez robaki, które jeszcze chwilę temu obserwowała, a może przez dziwną aurę, jaką emanowało drzewo. Wszystko tutaj wydawało się nie na miejscu, jak sen, w którym coś nieuchwytnego czai się w cieniu. Ale to była jej rola - czuwać, nawet jeśli on, pochłonięty przez coś, co tylko on zdawał się dostrzegać, zapominał o całym świecie.

Powoli podeszła bliżej, zatrzymując się kilka kroków za nim. Nie chciała znów mu przeszkadzać, a jednak czuła, że powinna być blisko - na wszelki wypadek. Jej wzrok, jak jego wcześniej, powędrował ku drzewu, ale choć usiłowała dostrzec coś niezwykłego, wszystko, co widziała, to jedynie niepokojącą, martwą ciszę, którą zakłócały jedynie opadające owady. Było ich tak wiele - na ziemi, na drzewach, w powietrzu - a mimo to nikt z Polany nie wydawał się nimi przejmować.

- Nie chciałam ci przeszkadzać... - odezwała się w końcu cicho, próbując przerwać niezręczną ciszę. Jej głos był łagodny, niemal przepraszający. – Wydawałeś się taki skupiony. Znalazłeś coś w drzewie? - Jej pytanie zawisło w powietrzu, a Peregrinus zadarł głowę, jakby wciąż nie był pewien, czy to, co widzi, jest prawdziwe. Scylla obserwowała go, a jej oczy zdradzały więcej, niż chciałaby przyznać - troskę, niepokój, a przede wszystkim cień poczucia winy. Jeśli coś miało się tu wydarzyć, wiedziała, że nie powinna była odciągać go od jego myśli. Ale było już za późno. - Bo widzisz, ja znalazłam tutaj mnóstwo nieswoich robaków... - wreszcie zaczęła nieśmiało temat, przez który wyrwała go z zamyślenia. Musiała to poruszyć, bo rozsadzi ją od środka.


i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (495), Peregrinus Trelawney (1834), Pan Losu (190), Scylla Greyback (2711)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa