• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade [27/08/1972] Sen Nocy Letniej: tryptyk Baldwina

[27/08/1972] Sen Nocy Letniej: tryptyk Baldwina
Cień Prokrusta
the stronger becomes
master of the weaker
187 cm wzrostu, blond włosy i niebieskie oczy. Ubrany elegancko, od linijki, głównie w beże, brązy i błękity. Pachnie subtelnymi, cytrusowymi perfumami. Rzadko pokazuje emocje, mówi szybkim, oschłym monotonem. Porusza się spokojnie, dumnie i sztywno.

Desmond Malfoy
#1
14.10.2024, 14:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.10.2024, 14:06 przez Desmond Malfoy.)  
Startujemy z: Desmondem, Calanthe, Baldwinem i Severine.

Z pewnym zaskoczeniem zauważył, że wino nie miało dla niego niemal żadnego smaku. W swoim oddechu wciąż czuł gorycz ginu, przysłaniającą subtelne nuty drogiego chardonnay. Może Oleander miał rację, może faktycznie nie powinien już dzisiaj pić. Nękające go dźwięki natrętnej melodii wygrywanej na magicznej harfie i chaotyczny szum rozmów prędko przypomniały mu jednak, że wypalenie kubków smakowych nie ujmowało alkoholowi jego największej zalety - znieczulania. Gdy stanęli już przed upiorną wystawą Baldwina, wypuścił nagle z uścisku dłoń Calanthe, starając się mentalnie odsunąć od całej sytuacji. Wszakże kuzyn zdążył już zobaczyć, jak łatwo było zabrać mu jego siostrę i mógł doświadczyć wystarczająco dużo zazdrości, żeby Desmond poczuł się usatysfakcjonowany.

Przesunąwszy spojrzeniem po ciemnej kotarze tworzącej tło dla tryptyku, zmarszczył nos. Nie miał pojęcia, czym kuzyn musiał spryskać ten ciężki materiał, żeby przez tak długi czas był w stanie emanować na tyle intensywnym zapachem, który przywodził mu na myśl ususzone skrzydła nietoperza z przytłaczającym, dymnym akcentem czarnej magii. Znacznie dodawało to jednak do atmosfery opresywnej nocnej mary, której dezorientująca, niepokojąca natura pozwoliła mu poczuć wyczerpują permanentność obsesji wdziękiem niewiasty, której serce biło dla innego i której oczy odwracały wzrok za każdym razem, gdy spostrzegły zbyt szczery, zbyt wylewny wyraz upokarzająco głębokiej fascynacji.
Doskonale znał te uczucia, chociaż z każdą sekundą coraz gorliwiej szukał w drgających liściach i wijących się gałęziach czegoś, co mogłoby mu pozwolić się zdystansować. Z jednej strony w poczuciu wspólnoty z Baldwinem kryła się pewna masochistyczna przyjemność, jednak z drugiej ciężko było mu znieść obrzydliwość perspektywy tego, że mógłby uznawać się za podobnego do niego w jakkolwiek znaczącym stopniu.

Uśmiechnął się lekko, słysząc słowa ciągnącej się za nimi Severine.
— Oh właśnie. Baldwin. — z oczami wciąż wbitymi w portret Calanthe, zwrócił się do kuzyna. Ton miał zbyt suchy, żeby dało się poznać po nim drwinę. — Czy jest on na sprzedaż.
Wiedział doskonale, że nie był (przecież Baldwin nigdy nie rozstałby się z którymkolwiek portretem swojej jedynej miłości, tak samo jak on sam nie ośmieliłby się spieniężyć żadnej ze swoich wizji Mayi), ale chciał, żeby Baldwin musiał powiedzieć to na głos.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#2
14.10.2024, 17:29  ✶  
Przejście na wernisaż -> potem przy obrazach z Severine, Desmondem i Calanthe.

Wiele myśli brzęczało w umyśle młodego Malfoy’a. Niczym uporczywe muszki, których nie szło odpędzić - mieszały się z fantazjami, te ze wspomnieniami. Potrzebował sekundy mentalnego resetu, jak zawsze, gdy zbyt wiele bodźców oddziaływało na emocje. Dlatego w pierwszej chwili nie dostrzegł, że reszta się rozeszła.
Z odrętwienia wyrwał go cień przemykający obok.
Severine?
Zamrugał parę razy, próbując sobie przypomnieć kiedy ostatnio widział pannę Crouch… tak naprawdę gdziekolwiek. Jak zahipnotyzowany ruszył za nią – licząc w duchu, że doprowadzi go do siostry.

Przystanął jeszcze na moment przy znużonym kelnerze. Sięgnął po pierwszy kieliszek – wypijając zawartość musującego wina (zabiłby za coś mocniejszego, ale fancy bąbelki musiały mu na razie wystarczyć) na raz. Przełknął, unosząc palec w ostrzegawczym geście zanim gość zdołał powiedzieć cokolwiek. Potrzebował tego. Przepłukania kubków smakowych; oczyszczenia umysłu. Odstawił szkło na tackę, biorąc sobie drugi kieliszek.

Jako ostatni przeszedł przez zasłonę.
Wszystko było dokładnie tak jak to sobie wyobrażał. Oniryczna doskonałość – letni sen uleciał, pozostawiając za sobą słodko-gorzki posmak koszmaru.
Bez względu na to ilu ludzi kręciło się przy obrazach, Baldwin na nie zwyczajnie nie patrzył. Daleki był od biczowania się za jedno czy dwa złe pociągnięcia pędzla – liczył się akt twórczy. A ów był doskonałością samą w sobie. Opuszki palców malarz były zdarte i pokryte drobnymi bliznami po rozcięciach. Spędził kilka wieczorów tkając portret z nici wspomnień tak delikatnych, że mógłby nimi przewiązać ludzkie dusze. Przepiękne wspomnienia i niespełnione fantazje zaklęte na zawsze w przepięknych oczach jego Calanthe.
Stał nieco z tyłu, więc objęcie siostry w pasie nie stanowiło żadnego problemu. Ale tym razem w geście nie było żadnego podtekstu. Gibnął się z nią lekko w lewo, potem w prawo, w dziwnym bujanym tańcu w miejscu, jakby nadal byli dziećmi. Nie dotykał jej nawet dłońmi, bo w tych trzymał swój kieliszek z szampanem, choć jeśli chciała mogła spleść ich palce razem. Dawał jej wybór – jak zawsze.
- Cała ta impreza jest dla ciebie Cal.- Mruknął, gnąc lekko kark, by móc oprzeć podbródek o ramię panny Malfoy.- Ale shhh. Nie mów tego tym starym dziadom. Lubią myśleć, że są ważni.
Musiał być blisko.
Nie dlatego, że chciał zmyć z niej zapach Desmonda. Że chciał udowodnić swoją wyższość. Musiał być, bo nawet teraz czuł destrukcyjne, hipnotyzujące działanie swojego dzieła sztuki. Wystarczyło tylko jedno słowo, jedno pełne dyskomfortu drgnięcie.

- Hmm.- Było początkowo jedyną odpowiedzią na pytanie o sprzedaż obrazu. Zdusił w sobie stanowcze i brutalne „nie”. Jego sztuka nie była na sprzedaż. Przekręcił lekko głowę, aby móc choć kącikiem oka zerknąć na towarzyszącą im pannę Crouch.
Biedne, naiwne dziewczę, której stare plotkary już szykowały suknię ślubną, bo raz czy dwa pokazała się z jego kuzynem. Dziewczę, które pozwoliło się zabrać na parę kolacji. Dziewczę, którego rodzice powinni szybko pociągnąć za sznurki jeśli nie chciała stać się obiektem żartów i kpin. W staropanieństwie nie byłoby jej do twarzy.
- Nie są.- Przyznał z wyuczoną łagodnością. I śmiechem.- Moja mała siostrzyczka jest bezcenna!- Znów pobujał się z Cal w lewo i w prawo jakby byli na statku.- Ale nie wyobrażam sobie dla niej lepszego miejsca niż twoja sypialnia, Severine. Wybacz, mogę ci oddać tylko tą malowaną tho.
Żeby pieprząc Cię, mój drogi kuzyn zawsze patrzył tylko i wyłącznie w oczy mojej Calanthe.

Uniósł kąciki ust w paskudnym uśmieszku.
Nagle wisiorek na szyi Cal przestał mu kompletnie przeszkadzać.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Desmond Malfoy (350), Baldwin Malfoy (565)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa