• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[08.06 Rodolphus & Anthony] To moja droga z piekła do piekła

[08.06 Rodolphus & Anthony] To moja droga z piekła do piekła
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#1
12.11.2024, 16:07  ✶  

—08/06/1972—
Hiszpania, Bonilla de la Sierra
Rodolphus Lestrange & Anthony Shafiq
[Obrazek: tk5xOCJ.png]

To moja droga z piekła do piekła,
W dół na złamanie karku gnam!
Nikt mnie nie trzyma, nikt nie prześwietla,
Nie zrywa mostów, nie stawia bram!

Po grani! Po grani!
Nad przepaścią bez łańcuchów, bez wahania!
Tu na trzeźwo diabli wezmą,
Zdradzi mnie rozsądek – drań,
W wilczy dół wspomnienia zmienią
Ostrą grań!



To nie była kwestia ostatnich miesięcy. Roku.

Jakkolwiek Anthony Shafiq nienawidziłby swojego ojca, tak był mu wdzięczny ponad miarę, za wpojenie lęku przed umysłową inwigilacją. Dziedziny magii rozproszeń niosła ze sobą skuteczną obronę przed wszędobylskimi podglądaczami - cóż, Shafiq miał w swoim najbliższym otoczeniu conajmniej dwóch takich gagatków, którzy lubili wiedzieć więcej i chwała im za te umiejętności, nie jednak, gdy były wycelowane w jego osobę.

Oczywiście, zawsze istniało ryzyko, że to co udało mu się wypracować latami treningu, kiedyś osłabnie. Zawsze istniało ryzyko, że na swojej drodze spotka prawdziwego mistrza. A potem okazało się, że Morpheus, JEGO Morpheus, potrafi od czasu do czas, dla zwykłej zabawy, podejrzeć jego plany. Nie to, że powątpiewał w umiejętności przyjaciela, zdał sobie jednak tamtego dnia sprawę z tego, że jeśli istnieje jakikolwiek sposób aby ów barierę wzmocnić - musi go znaleźć i zaadaptować do swojego życia. Gdy głową rozbił się o szklany sufit anglosaskiej literatury, grzebał dalej i zacieklej - poznając różne metody uczenia się oklumencji nie tylko w swoim rodzimym kraju. W jego krwi płynęły wszystkie żywe języki świata, grzechem byłoby nie skorzystać, szczególnie jeśli dotyczyło to tak szalonej sprawy.

Gdy dowiedział się o hiszpańskim specyfiku Siete puertas del infierno, początkowo włożył to między bajki. Magiczny folklor jednak zwykle zawierał ów ziarno prawdy, gdy więc pojawiła się okazja, odwiesił na hak swoje pierwsze kroki w magii bezróżdżkowej, na rzecz sprawdzenia tego dawno zatartego tropu. 140 hiszpańska magini zgodziła się przyrządzić ten narkotyk, a on... on bardzo chciał sprawdzić czy i jak mógłby zadziałać na jego zdolności.

Ostatecznie zdecydował się tez zaproponować tę podróż Rodolphusowi. Lestrengowie znani byli ze swojego przenikliwego umysłu, mieli dostęp do wspaniałego księgozbioru, Niewymowny też profesjonalnie zajmował się mózgami, Anthony uznał więc, że byłaby to dla badacza nie lada gratka. Nie ustalili do końca kto ten narkotyk będzie co prawda pobierał - Shafiq nie chciał doprowadzać się do takiej wrażliwości w towarzystwie lubianego, wciąż jednak tylko znajomego. Jego ekspertyza mogła być jednak niezwykle pomocna w dalszych, prywatnych badaniach.

– Jak wnosisz klimat? Jest tu zdecydowanie cieplej o tej porze roku. – uśmiechnął się poprawiając kapelusz z szerokim rondem. Nienawdził opalenizny i piegów, które nie potrzebowały zbyt wiele aby zasiedlić się na jego twarzy.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#2
12.11.2024, 17:03  ✶  
To był ciepły, piękny czerwiec. Pogoda im sprzyjała i zapewne gdyby Anthony nie miał obok siebie Rodolphusa, to pewnie pomiędzy nimi zostałyby wypowiedziane te trywialne słowa, o których zawsze ktoś musiał wspomnieć. Ciepło dzisiaj, prawda?. Piękna pogoda, czyż nie?

Owszem - nie. Lestrange nie przepadał za ciepłem. Zdecydowanie wolał chłodniejszy klimat Wielkiej Brytanii niż lato w Hiszpanii, szczególnie że nie był w żaden sposób przygotowany do tego, co tu napotkają. Czy zrobił research na temat klimatu, który na nich czekał? Jeszcze jak. Czy udało mu się dobrać ubrania tak, by nie odczuwać gorąca? Absolutnie nie. Krótkich spodenek nie nosił - czarne, długie spodnie zrobione były z naturalnych materiałów, były też luźniejsze niż zwykle, lecz to dało tylko lekkie poczucie ulgi. Nadal było mu piekielnie gorąco: być może dlatego, że i buty miał zakryte, a koszula… To była koszula. W sumie ona była najmniejszym problemem, bo była biała. To czerń przyciągała słońce w nieznośny wręcz sposób.
- Okropny - odpowiedział szczerze, wciskając dłonie w kieszenie. Kapelusz, który miał na głowie, zdjął po pierwszych kilku minutach pobytu tu. Nienawidził potu, nienawidził się pocić, nienawidził Hiszpanii i nienawidził gorąca, chociaż starał się nie pokazywać po sobie, że coś mu przeszkadza. Miał cholernie bladą cerę, a przez brak nakrycia głowy trzymał się cienia. Nie był debilem, wiedział czym się kończyły takie zabawy ale nie mógł znieść tego cholerstwa na swojej głowie.

Westchnął, jedną dłoń wyjmując z kieszeni. Przeczesał czarne włosy z pewnym wahaniem, by w końcu zsunąć na nos ciemne okulary. Kapelusz kapeluszem, ale jego piekielnie jasne, szare oczy były wrażliwe na mniej intensywne światło. Tutaj po prostu cierpiał i by oślepł, gdyby ich nie wyczarował gdzieś w zacisznym zaułku.
- Jaki masz plan, Anthony? - zapytał, obracając głowę w jego kierunku. Picie zimnego wina i raczenie się specyficzną hiszpańską kuchnią wolał zostawić na wieczór, gdy załatwią już to, co mieli tu do załatwienia. A najlepiej jakby to wino wywalić z repertuar wieczornego.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#3
20.11.2024, 14:57  ✶  
Uśmiechnął się lekko pod nosem widząc niedole swojego towarzysza. Naukowiec zdecydowanie źle znosił upały i było w tej nadwrażliwości Anglików na wysokie temperatury coś uroczego. Oczywiście sam był Anglikiem i pewnie gdyby nie fakt, że rodzice skąpili na jego podróże do Egiptu, by się z nim widzieć, tak teraz z podobną emfazą wyrażałby swoje skrajne niezadowolenie panującymi warunkami. Gdy jednak tak długo odmawiano mu ciepłego klimatu zdecydowanie bliżej równika, tak teraz przyjmował go z całym dobrobytem inwentarza.

– Jesteśmy umówieni na pokaz. Zakładam, że będzie tam jakaś hostessa, tudzież host. Będziemy mieli szansę w kontrolowanych warunkach wpłynąć na jego zachowanie, a potem kiedy spróbuje specyfik, podejmiemy próbę ponownie, żeby zweryfikować czy rzeczywiście jego moce mentalne się wzmogą. Oczywiści, nie wykluczam ustawki, ten cały pokaz kosztował dość sporo, podobnie jak próbka medykamentu, którą będziemy mogli zabrać do Anglii. Z drugiej strony, wolę podjąć próbę i później zdemaskować oszustwo, niż pozwolić przemknąć nam koło nosa taką badawczą gratkę. Jak tam w ogóle Twoje uroki? Znasz sztukę hipnozy, czy oprzesz się na zaklęciach? – zapytał niezobowiązująco, idąc spacerkiem do miejsca spotkania z hiszpańską zielarką i jej okultystycznym specyfikiem. Po prawdzie też trochę badał teren. Teraz, kiedy w końcu udało mu się znaleźć nauczycielkę magii bezróżdżkowej absolutnie oderwaną od anglosaskiego kręgu, nauka tej dziedziny magii wydała mu się niezbędną koniecznością na przyszłe działania. Poza tym od lat uważał, że im lepiej znasz przeciwnika, tym lepiej jesteś w stanie się przed nim bronić, a nic tak Anthony'ego nie przerażało jak myśl, że ktoś mógłby magicznie narzucić mu swoją wolę.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#4
03.12.2024, 10:53  ✶  
- Mhm - odpowiedział, idąc spokojnym krokiem obok Shafiqa. Milczał przez dłuższą chwilę, decydując się nie odpowiadać mężczyźnie od razu na zadane pytanie. Prawda była taka, że Anthony przekazał mu niezwykle mało szczegółów na temat specyfiku oraz tego dziwnego pokazu, na który właśnie szli. Musiał poukładać sobie w głowie wszystko chronologicznie, zanim ponownie otworzy usta. Upał nie sprzyjał myśleniu, dlatego miał szczerą nadzieję, że gdy wejdą do sali czy gdziekolwiek mieli się znaleźć: będzie tam chłodniej.

I gdy już wydawało się, że Lestrange najzwyczajniej w świecie zignoruje pytania towarzysza, odezwał się.
- Pokaz mugolski, czy magiczny? Czy ten specyfik jest został odkryty przez kogoś z nas? Czym według ciebie są moce mentalne? - zerknął na niego, czego nie dało się zauważyć spod ciemnych szkieł okularów. Wyróżniał się na tle mieszkańców: był wysoki, szczupły, a na dodatek miał niezwykle bladą cerę i czarne włosy. Wyłapywał pojedyncze spojrzenia i uśmiechy, które mijający ich z daleka ludzie posyłali w odruchu. Było tu zupełnie inaczej niż w Anglii. W Anglii nikt tak się nie uśmiechał do obcych, których mijał na ulicy. - Znam się na urokach. Mam swoje sposoby, nie umiem hipnozy.
Odpowiedział w końcu, lekko wzruszając ramionami. Nie miał zamiaru się zdradzać ze wszystkimi swoimi umiejętnościami. Przede wszystkim dlatego, że część z nich była w Ministerstwie Magii niemile widziana. Jeżeli jednak chodziło o uroki, nie był mistrzem - opanował jednak na tyle tę umiejętność, że mógł z całą pewnością, wcale nie przesadzoną, uważać się za jednego z lepszych. To w połączeniu z jego wiedzą na temat mózgu ludzkiego tworzyło całkiem przydatną mieszankę. Lub niebezpieczną - zależy, kto i jak na to patrzył.
- Jak rozumiem, ten medykament ma coś wspólnego ze sztuką zamykania swojego umysłu przed innymi? - zapytał, mając oczywiście na myśli oklumencję. Co prawda wokół nich nie było nikogo, kto mógłby podsłuchać, o czym mówią, lecz wolał dmuchać na zimne.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#5
14.01.2025, 18:55  ✶  
Uniósł brwi lekko zaskoczony ilością pytań młodszego maga, ale nie byłby Krkonem gdyby nie lubił tej dociekliwości. Po prawdzie również nie wprowadził go bardziej, chcąc zrobić spowinowaconemu z nim mężczyźnie niespodziankę
– To nie jest do końca odkrycie – powiedział powoli, dobierając słowa jak pasma włosów w wykwintny warkocz. – To raczej... koloryt lokalny, o którym usłyszałem od hiszpańskiego ambasadora. Pogranicze magii i przesądu do tego stopnia, że tę wiedźmę z powodzeniem moglibyśmy nazywać guślarką. Specyfik ma czynić obronę podobną oklimencji właśnie, stąd pytam o uroki, bo nie ma szybszej drogi by przetestować oklumente, jak przestraszyć go iluzją. – z oczywistych względów nie wspominał ukoronowania tej dziedziny magii , którym było zakazane zaklęcie. Byli wszak parą gentlemanów zajmujących się ciekawym zagadnieniem naukowym, a nie czarnoksiężnikami rozkazującymi biednemu testowanemu skakać na jednej nodze w takt nieistniejącej muzyki.
– Nie jest to główna linia działania tej kobiety. Specjalizuje się w ziołach i eliksirach, niemniej mój przyjaciel uczestniczył w takim... ceremoniale i bardzo sobie chwalił. Niestety Jorge zbyt łatwo poddaje się sile sugestii, więc nie jest dla mnie zbyt wiarygodny, co nie przeszkadza przecież zweryfikować opowieści, tradycji kultywowanej od wieków w tym regionie.
Ciekawostka. Okruch. A jednak czasem właśnie z takich okruchów można było zbudować bardzo wiele. Paranoja Anthony'ego wzrastała z każdym miesiącem wojny, więc jeśli miałby szansę zwiększyć swój mentalny potencjał, umocnić ochronną barierę - każdy strzał był wart oddania. Jeden celny wybaczy wszystkie ślepe.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#6
19.01.2025, 15:17  ✶  
- Koloryt lokalny - powtórzył beznamiętnie, o pół tonu ciszej niż głos Shafiqa. Nie dał po sobie poznać, co sądzi o tego typu odpowiedziach: bo że miał na ten temat opinię, było jasnym jak słońce. Tacy jak on mieli swoje opinie o wszystkim, lecz nie zawsze je wypowiadali. Gdy wspomniał o oklumencji i urokach, a potem o testowaniu specyfiku, uniósł lekko głowę i spojrzał na niebo, mrużąc oczy skryte za czarnymi, przeciwsłonecznymi szkłami. Ach, Anthony, wilku w owczej skórze, nie mogłeś trafić lepiej. Co prawda legilimencja była sztuką zakazaną, lecz Lestrange znał ją doskonale. Wiedziało o tym grono nielicznych, którego w sumie nazywanie gronem byłoby sporą przesadą. - Rozumiem. W takim razie odpowiedzi mi, dlaczego zajmujemy się gusłami?
Zapytał tonem kompletnie niewinnym, jakby naprawdę go to interesowało: powód, dla którego się tu znaleźli. Lecz oboje doskonale wiedzieli, że jeżeli chodzi o młodego Rodolphusa, powody nie były ważne. Liczyły się efekty. Gdyby Anthony powiedział mu, że powodem jest chęć złamania tego gusła i przeniknięcia przez nie, by dobrać się do skarbów Króla Hiszpanii, to nie mrugnąłby nawet okiem, a i tak wsiąkłby w to małe piekiełko z ogromną przyjemnością.

Nienawidził mieszania świata mugolskiego i czarodziejskiego, lepszego. Z pewnych powodów należało to robić, oczywiście, lecz w głębi duszy odczuwał tak głębokie oburzenie i odrazę, że gdyby mógł, stworzyłby własne obozy dla mugoli, którzy ośmielili się przejąć władzę nad miejscowościami, które z góry miały być czarodziejskie. Bo to czarodzieje byli lepsi, może nie pierwsi, ale lepsi, i to im należało się więcej. Czy był szalony? Być może, lecz jeszcze trzymał to szaleństwo w ryzach. Zdobył się nawet na delikatne wzruszenie ramion zamiast pełne obrzydzenia splunięcie, które niektórzy zapewne by uskutecznili na jego miejscu.
- Próbki trafią oczywiście w ręce Departamentu Tajemnic - powiedział tonem tak lekkim, jakby to była oczywistość. - Te, które zdobędę, oczywiście.
Dodał niewinnie, w zawoalowany sposób informując Shafiqa, że gdy tylko nadejdzie pora, był skłonny odwrócić wzrok i schylić się, by zawiązać sznurówki, podczas gdy Anthony będzie podmieniał próbki. Wszystkie lub tylko część - byli w końcu dżentelmenami, dogadają się co do ilości. On sam czuł już przyjemne mrowienie przy skroni i w czubkach palców na myśl o tym, co by było, gdyby gusła okazały się prawdziwą magią. A czy odkryje to z ramienia Ministerstwa, czy własnego... Cóż to było za znaczenie?
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#7
30.01.2025, 15:42  ✶  
– Ponieważ, mój drogi, gusła zawsze niosą ze sobą ziarno prawdy. Gusła to dawne metody, dawne sposoby na to by okiełznać nieznane. Ludzie czasem trafiali, czasem nie. Teraz nauka omija to szerokim łukiem, a my... zbyt zajęci anglossaskimi problemikami ignorujemy potencjał... – W przeciwieństwie do Lestrange'a nie czuł obrzydzenia. Był w głębi swojego shafiqowego istnienia podróżnikiem, który kochał eksplorować świat. Parkinsonowie przekonywali, że wystarczą do tego książki, on jednak bardzo szybko w tęsknocie za niezależnością parł do wyfrunięcia z gniazda i odkrywania rzeczy na własny rachunek. Był głodny doświadczeń.

– Oczywiście to może być fałszywy trop, ale jacy by z nas byli naukowcy, gdybyśmy wcześniej go nie sprawdzili? – Z niego naukowiec był głównie w szkole, praca dyplomaty zjadała lwią część czasu, chociaż odkąd Jonathan wrócił, miał zdecydowanie więcej przestrzeni na prywatne poszukiwania. On, ten, który posiadał na własność wszystkie języki świata. Oczywiście magia była ograniczona, nie dawała kulturowego kontekstu, większość idiomów zdawała się abstrakcyjnymi dyrdymałami pozbawionymi sensu. A jednak... teksty naukowe szczęśliwie były ich pozbawione i nie obrażały się, jeśli użyłeś złej formy grzecznościowej prosząc o herbatę. Teksty naukowe były w jego zasięgu, podobnie jak biblioteki w Europie i Afryce, powoli przedzierał się do Azji.

Zapewnienia Rodolphusa z tym charakterystycznym wilczym uśmiechem połechtały go mile, upewniając w tym, że dobrze wybrał swojego sojusznika do tej wycieczki. Wierzył w jego umysł, w racjonalne oddzielenia ziarna od plew. Wierzył również w to, że zrozumie gdy do Ministerstwa trafi fiolka z zabarwioną wodą doprawioną cukrem, a prawdziwe badania podzieją się z dala od onyksowego piętra.

– Przepraszam, my do babci Emygdii. Mieliśmy pytać o drogę, gdy znajdziemy się w porcie. Biały kot szuka drogi – zapytał życzliwie po hiszpańsku starszego mężczyznę siedzącego przy stoliczku i popijającego ciepłe espresso. Jego ogorzała twarz zmarszczyła się i odpowiedziała do niego coś, co w uszach Rodolpha mogło zabrzmieć prawie jak hiszpański, ale taki bełkotliwy, o innej nucie ze słowami, które na hiszpańskie nie wyglądały wcale. W żaden sposób jednak nie zbijało to z tropu Anthony'ego, który uśmiechnął się tylko przepraszająco. Wieża Babel wciąż stała, żadne bóstwo nie doprowadziło jej do ruiny i nie dawało mu to przewagi w pozyskiwaniu wiedzy zapisanej. Również właśnie w takich sytuacjach jak ta, mógł zaimponować lokalnej ludności faktem, że kojarzy nie język urzędowy a dialekt właściwy regionowi. Jeśli tylko żyła chociaż jedna osoba mówiąca w ten sposób... Klapki w głowie przesuwały się naturalnie i płynnie.
– Proszę mi wybaczyć dobry człowieku, po rozmowach na promie zapomniałem się w mowie. Babcia Emygdia mówiła, że biały kot szuka drogi. Biały kot, który chętnie do tej kawy dorzuci coś słodkiego. – Oprószyć to naturalną charyzmą i już pierwsze lody przełamane. Choć dla swoich rodaków mógł kojarzyć się już z obślizgłością ministerialnych podziemi, tak poza granicami Anglii zdawał się tylko niegroźnym turystą ciekawym lokalnych opowieści. Zawsze z tego korzystał, mając w pamięci, że ludzkość niestety nie zawsze była przychylna słowu pisanemu. I jak dotąd, nawet jeśli tropy okazywały się ślepe, nigdy nie żałował podejmowanych wyzwań pozwalających mu przyjrzeć się lokalnej mitologii.

Tektonika twarzy staruszka zmieniła się, a jego zmarszczki zafalowały w niedowierzającym uśmiechu. Zaśmiał się i zaczął coś prawić bardzo żywiołowo. Anthony wyraźnie się zdziwił, ale możliwie łagodnie i nieinwazyjnie przystopował go w tych słowach przysiadając obok. Poprosił o moment przerwy, głównie po to, by zwrócić się do Rodolphusa z małą prośbą, wręczając mu w dłonie kilka mugolskich banknotów odpowiadających państwu w którym się znajdowali. – To chwilę potrwa. Czy mógłbyś mu kupić croissanta z kremem pistacjowym. Mi też w sumie możesz, ponoć w tej kawiarni są najlepsze. I sobie, jeśli masz taką ochotę. Zbieram trochę danych, jestem przekonany, że Cię zainteresują. – Jego twarz wyrażała prośbę o cierpliwość, a w duchu dziękował sobie, że w tym zapomnianym przez Matkę języku z pewnością Lestrange nie zrozumie, gdy wytłumaczy dziadkowi powód swojej wizyty. Swojej i swojego bladego ucznia. Układ łatwiejszy do zrozumienia, choć na ile znał naukowca, trudny do przełknięcia przez wąskie ślizgońskie gardło.

Przewaga: Wieża Babel
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#8
06.02.2025, 15:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.03.2025, 09:18 przez Rodolphus Lestrange.)  
Skorzystał z tego, że miał oczy przesłonięte ciemnymi okularami, by przewrócić oczami na to mój drogi. Anthony Shafiq był jego rodziną, co prawda bardzo odległą, lecz czasem sam się zastanawiał czy na pewno byli ulepieni z tej samej gliny. Gdyby jednak głębiej się nad tym zastanowić: Anthony był politykiem, a Rodolphus wybitnym kłamcą. Śmiało można było można tutaj postawić znak równości między nimi, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę pewną drobną skłonność do zawłaszczania wyników badań.

Nie znał hiszpańskiego: ba, nie był z tym językiem w ogóle osłuchany, więc musiał oddać pierwsze skrzypce Shafiqowi. Nie narzekał jednak z takiego obrotu spraw - już dawno nauczył się, że czasem warto było grać drugoplanową lub nawet trzecioplanową rolę. Dzięki temu można było dowiedzieć się wiele, wiele więcej niż gdy światła reflektorów były skierowane na twoje własne lico. Bycie pod wiecznym ostrzałem wszędobylskich oczu potrafiło psuć szyki, o czym miała przekonać się lwia część jego rodziny. Z leniwym wyrazem twarzy, jak ten kot którego wspominał Anthony, obserwował otoczenie oraz mężczyznę, siedzącego przy stoliku. Słyszał, że mówią, ale nie wiedział co mówią. Nie lubił takich sytuacji, lecz w przeciwieństwie do niektórych osób, z którymi się zadawał, wiedział że czasem ograniczone zaufanie było kluczowe do sukcesu. Przestąpił więc z nogi na nogę, pomstując w myślach na uporczywe ciepło, grzejące mu nieprzyjemnie grzbiet. Śliski ton i sztuczne uśmiechy były dla niego chlebem powszednim, dla Shafiqa: również. Znał te sztuczki, nawet jeżeli były przepuszczone przez kalkę innego języka. Croissant, pieniądze, uprzejme uśmiechy... Kącik ust mu drgnął ledwo zauważalnie. Oczywiście, że w tej sytuacji to on będzie chłopcem na posyłki.
- Powtórz nazwę po hiszpańsku - powiedział, wcale nie żartując. W przeciwieństwie do niektórych jego rodaków nie miał głowy głęboko w swojej dupie - a przynajmniej nie na tyle, by wierzyć, że cały świat musiał znać angielski. I ruszył się z miejsca, uprzednio zabierając pieniądze, dopiero gdy Anthony powtórzył gładko
croissant con relleno de pistacho
.

Odszedł od nich, pogrążając się w myślach. Czy podejrzewał coś ze strony swojego towarzysza? Nawet jeśli, to niech robi co chce, póki uwzględni go jakkolwiek w tym planie. Zaciekawił go na tyle, by Rodolphus był w stanie zrobić krok w tył. Chociaż teraz raczej w przód, bo przed nim jawiła się kawiarenka i trzyosobowa kolejka. Kolejka, bo jakaś kobieta awanturowała się po hiszpańsku. Przynajmniej Anthony będzie miał sporo czasu do rozmowy, bo nie zapowiadało się, by Lestrange szybko wrócił. Mężczyzna westchnął ciężko, głęboko, ale na tyle cicho, by nie zwrócić na siebie przesadnej uwagi osób z kolejki. Przestąpił z nogi na nogę, a potem niemalże zamarł w bezruchu. Ogonek jednak nie posuwał się, bo kobieta na samym przedzie skutecznie blokowała całość. Lestrange był cierpliwy, lecz uważał, że hiszpański jazgot był wyjątkowo hałaśliwy i nieprzyjemny dla uszu. Zresztą wydawało się, że nie tylko on: kolejna osoba dołączyła do kłótni, a potem kolejna. On stał za to, jak te widły w gnoju, i patrzył na scenę pełną popchnięć i krzyków, z pozornym spokojem, dopóki nie udało się sprzedawcy przepędzić hołoty.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#9
07.03.2025, 16:03  ✶  
Powtórzył, nie myśląc nawet o tym, jak łatwo mu to przychodziło i ile zyskiwał na tej drobnej przewadze, zwinnego języka i gardzieli, mogącej dostosować się do każdego języka, którym płynnie włada choć jeden żyjący... ktokolwiek. Był też wdzięczny Rodolphusowi, że zajął się słodkim przekupstwem, o ileż jednak tańszym niż złote krążki przetaczające się czasem po ministerialnych korytarzach.

Sfinalizował rozmowę i kiedy powrócił do Rodolphusa, nie wyglądał aż tak entuzjastycznie nastawiony, jak miało to miejsce wcześniej. Jego dotknięta słońcem twarz zdradzała pewne zaniepokojenie, gdy ściągniętymi brwiami rozglądał się niezobowiązująco po okolicy, wyciągając ze złocistej papierośnicy elegancką czarną cygaretkę i oczywiście proponując ją spowinowaconemu z nim mężczyźnie.

– Nie zapowiada się to dobrze mój drogi – powiedział miękko, zaciągając się papierosem. Nie żeby lubił palić, ale czasem, w dni takie jak ten, gdy słońce ledwie za moment osiągnie swoje letnie przesilenie, dobrze było sięgnąć po tytoń. Pasowało to do atmosfery, do aury tego miejsca i leniwej sjesty przetkanej morską bryzą.

– Biały kot okazał się kawiarenką pół mili stąd, w tamtym kierunku. Niestety ów mężczyzna nie był mi w stanie opowiedzieć czegokolwiek więcej o tej guślarce, ponad fakt, że przyjmuje ona każdego, kto niedomaga i że ów zupełnie zwyczajnego mężczyznę wyleczyła z podagry, bardzo zwyczajnej choroby. – Uniósł brwi wysoko przy słowie "każdego", po czym przetoczył oczami po okolicy. – Każdego oznacza dosłownie każdego – skrzywił się, znając zapatrywania swojego towarzysza na zarówno mugoli, jak i tych, którzy czasem wychodząc z jego łona mieli predyspozycje magiczne. Sam z resztą pozostawał niechętny – Szczerze mówiąc straciłem trochę zapał do tego, aby tam iść. Myśl o tym, że drzwi otwarte realnie to właśnie oznaczają, napawa mnie sporą niechęcią. Nie chcę jednak, żebyś był stratny skoro już wyciągnąłem Cię z pracy na tę małą wycieczkę. Niedaleko jest punkt przerzutowy, – żeby nie powiedzieć teleportacyjny – moglibyśmy skoczyć do Barcelony, przejrzeć ichnią bibliotekę, czy znajdzie się cokolwiek dla osłody wobec tej farsy. A ja już prywatnie rozliczę się z osobą polecającą to miejsce i umawiającą nas na spotkanie – sapnął, kierując kroki swojego spaceru w stronę nieco odmienną niż tą, którą wskazał przed momentem. Biały kot może poczeka na kiedy indziej, chociaż szczerze w to wątpił. Ostatecznie, cóż mógłby im zaoferować ktoś tracący swój cenny czas na leczenie mugoli?

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Rodolphus Lestrange (1506), Anthony Shafiq (1951)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa