22.11.2024, 13:27 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.11.2024, 10:43 przez Anthony Shafiq.)
—20/03/1969—
Francja, Château des dragons
Icarus Prewett & Anthony Shafiq
![[Obrazek: oVCum7P.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=oVCum7P.png)
Ty, co Rzym wpośród Rzyma chcąc baczyć, pielgrzymie,
A wżdy baczyć nie możesz w samym Rzyma Rzymie,
Patrzaj na okrąg murów i w rum obrócone
Teatra i kościoły, i słupy stłuczone:
To są Rzym. Widzisz, jako miasta tak możnego
I trup szczęścia poważność wypuszcza pierwszego.
To miasto, świat zwalczywszy, i siebie zwalczyło,
By nic niezwalczonego od niego nie było.
Dziś w Rzymie zwyciężonym Rzym niezwyciężony
![[Obrazek: oVCum7P.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=oVCum7P.png)
Ty, co Rzym wpośród Rzyma chcąc baczyć, pielgrzymie,
A wżdy baczyć nie możesz w samym Rzyma Rzymie,
Patrzaj na okrąg murów i w rum obrócone
Teatra i kościoły, i słupy stłuczone:
To są Rzym. Widzisz, jako miasta tak możnego
I trup szczęścia poważność wypuszcza pierwszego.
To miasto, świat zwalczywszy, i siebie zwalczyło,
By nic niezwalczonego od niego nie było.
Dziś w Rzymie zwyciężonym Rzym niezwyciężony
To była igraszka.
To była doskonała zabawa.
To był dziki czas.
15 marca anno domini 1969, Anthony Shafiq dla własnego kaprysu postanowił zebrać w swojej ukochanej prowansalskiej winnicy wszystkie tęgie głowy, wszystkich fascynatów starożytnej magii, którzy niekiedy poświęcali całe swoje życie badając wszelkie historyczne zapiski, mitologię, sztukę i inne wytwory kultury w poszukiwaniu magicznej myśli starożytnej. Oczywiście mieli swoje traktaty, mieli swoich mędrców, których wiedza była dedykowana li tylko magom. Ale też wszyscy wiedzieli, że czasy przed narodzeniem chrześcijańskiego proroka były pełne swobody w podejściu do separacji obu społeczeństw, jak chociażby Kirke, jedna z najznamienitszych wiedźm, która ostentacyjnie zapisała swoje imię na kartach historii mugolskiej, obwieszczając się córką boga. Nie ona pierwsza, nie ostatnia.
Anthony uwielbiał towarzystwo tych wariatów chcących by cała konferencja była po łacinie. Dedykował ją Starożytnemu Rzymowi, w swoim sercu miał specjalne miejsce dla Imperium, którego cały żywot - narodziny, wzrost, trwanie i upadek - mogli analizować bez końca. Podobnie jak filozoficzną i strategiczną myśl, podobnie jak na żarłoczność we wchłanianiu cudzych konceptów tworzących zwarte społeczności, która później tak mocno osadziła się w myśli chrześcijańskiej. Anthony uwielbiał podlewać ich winem ziem, które oryginalnie należały do kolejnych papieży, naturalnej kontynuacji, dziecka Imperium, które po dziś dzień całkiem nieźle się trzymało w swoim skostnieniu. Anthony uwielbiał fakt, że nikt nie miał przeciwko, aby ostatniego dnia konferencji naukowej przebrać się w togi i założyć złociste wieńce laurowe.
Cała winnica pozbawiona była mebli dwudziestowiecznych, na rzecz replik wspaniałych szezlongów umożliwiających biesiadę, półleżące raczenie się mięsiwem i winogronami. Dochodziła północ i większość mądrych głów nie była już taka mądra, język mieszał się, nawet jeśli w winie leżała prawda. Wszędzie dookoła wirowały podeptane płatki wzmocnionych magicznie kwiatów, półnaga obsługa odziana od pasa w górę jedynie w złotą mikkę wciąż dolewała z dzbanów krążąc między rozbuchanymi gośćmi.
Shafiq leżał właściwie pośród puf w centralnej części niewielkiego ogrodu. Dookoła namiotu rozstawiono magiczne koksowniki, które zapewniały temperaturę umożliwiającą swobodne leżenie w todze. Z wnętrza domu dobiegały go odgłosy śmiania się, bełkotu w mowie, która wcale nie była taka martwa. Co jakiś czas ktoś przechodził, przebiegał, chichotał szukając prywatności. On trwał, mało elegancko, opuszkami palców gładząc złote liście zdobiące jego skroń. Gwiazdy lśniły pięknie na francuskim nieboskłonie, odbijając się w stalowych tęczówkach, wytrawne wino wciąż wgryzało się garbnikami w podniebienie, a umysł dryfował w słowach, w myślach, w interpretacjach rzeczywistości, które przynieśli ze sobą przez te pięć dni jego goście.
Zwieńczenie wydarzenia było perfekcyjne w swoim zamyśle, finalnie brakło mu jednak jakiegoś towarzystwa. Gdy więc zobaczył młodego Prewetta czającego się w okolicach wejścia do ogrodu kiwnął nań głową i gestem dłoni zaprosił do swojego leża, w którym swobodnie miejsca było i dla pięciu innych osób, gdyby tylko upodobania Anthony'ego leżały w tego typu rozrywkach. A jednak, pierwsze zdecydowało oko: uroda Icarusa przywodziła mu namyśl dawno niewidzianego przyjaciela, liczył więc bardzo, że jego doprawiony winem umysł nie zwiedzie.
– Jak Twoje samopoczucie mój drogi? Czy nerwy po pierwszej prelekcji opuściły Cię już zupełnie? Bardzo liczę, że na następnym zlocie również wystąpisz, może rozwijając jedną z dygresji. Nie powinieneś wstydzić się swojej pasji. Żarliwość Twojego głosu pozostała ze mną na dłużej w myśli, której pozwalałeś płynąć, aniżeli treści spisanej na kartce, którą miałeś przygotowaną do odczytu – Był trochę bezczelny przechodząc od razu do sedna, ale czyż gra wstępna ich relacji nie przeciągała się niemal przez cały tydzień? Ileż można było czekać i czy nie było chwili lepszej niż obecna, święconej obficie winnym błogosławieństwem?
To była doskonała zabawa.
To był dziki czas.
15 marca anno domini 1969, Anthony Shafiq dla własnego kaprysu postanowił zebrać w swojej ukochanej prowansalskiej winnicy wszystkie tęgie głowy, wszystkich fascynatów starożytnej magii, którzy niekiedy poświęcali całe swoje życie badając wszelkie historyczne zapiski, mitologię, sztukę i inne wytwory kultury w poszukiwaniu magicznej myśli starożytnej. Oczywiście mieli swoje traktaty, mieli swoich mędrców, których wiedza była dedykowana li tylko magom. Ale też wszyscy wiedzieli, że czasy przed narodzeniem chrześcijańskiego proroka były pełne swobody w podejściu do separacji obu społeczeństw, jak chociażby Kirke, jedna z najznamienitszych wiedźm, która ostentacyjnie zapisała swoje imię na kartach historii mugolskiej, obwieszczając się córką boga. Nie ona pierwsza, nie ostatnia.
Anthony uwielbiał towarzystwo tych wariatów chcących by cała konferencja była po łacinie. Dedykował ją Starożytnemu Rzymowi, w swoim sercu miał specjalne miejsce dla Imperium, którego cały żywot - narodziny, wzrost, trwanie i upadek - mogli analizować bez końca. Podobnie jak filozoficzną i strategiczną myśl, podobnie jak na żarłoczność we wchłanianiu cudzych konceptów tworzących zwarte społeczności, która później tak mocno osadziła się w myśli chrześcijańskiej. Anthony uwielbiał podlewać ich winem ziem, które oryginalnie należały do kolejnych papieży, naturalnej kontynuacji, dziecka Imperium, które po dziś dzień całkiem nieźle się trzymało w swoim skostnieniu. Anthony uwielbiał fakt, że nikt nie miał przeciwko, aby ostatniego dnia konferencji naukowej przebrać się w togi i założyć złociste wieńce laurowe.
Cała winnica pozbawiona była mebli dwudziestowiecznych, na rzecz replik wspaniałych szezlongów umożliwiających biesiadę, półleżące raczenie się mięsiwem i winogronami. Dochodziła północ i większość mądrych głów nie była już taka mądra, język mieszał się, nawet jeśli w winie leżała prawda. Wszędzie dookoła wirowały podeptane płatki wzmocnionych magicznie kwiatów, półnaga obsługa odziana od pasa w górę jedynie w złotą mikkę wciąż dolewała z dzbanów krążąc między rozbuchanymi gośćmi.
Shafiq leżał właściwie pośród puf w centralnej części niewielkiego ogrodu. Dookoła namiotu rozstawiono magiczne koksowniki, które zapewniały temperaturę umożliwiającą swobodne leżenie w todze. Z wnętrza domu dobiegały go odgłosy śmiania się, bełkotu w mowie, która wcale nie była taka martwa. Co jakiś czas ktoś przechodził, przebiegał, chichotał szukając prywatności. On trwał, mało elegancko, opuszkami palców gładząc złote liście zdobiące jego skroń. Gwiazdy lśniły pięknie na francuskim nieboskłonie, odbijając się w stalowych tęczówkach, wytrawne wino wciąż wgryzało się garbnikami w podniebienie, a umysł dryfował w słowach, w myślach, w interpretacjach rzeczywistości, które przynieśli ze sobą przez te pięć dni jego goście.
Zwieńczenie wydarzenia było perfekcyjne w swoim zamyśle, finalnie brakło mu jednak jakiegoś towarzystwa. Gdy więc zobaczył młodego Prewetta czającego się w okolicach wejścia do ogrodu kiwnął nań głową i gestem dłoni zaprosił do swojego leża, w którym swobodnie miejsca było i dla pięciu innych osób, gdyby tylko upodobania Anthony'ego leżały w tego typu rozrywkach. A jednak, pierwsze zdecydowało oko: uroda Icarusa przywodziła mu namyśl dawno niewidzianego przyjaciela, liczył więc bardzo, że jego doprawiony winem umysł nie zwiedzie.
– Jak Twoje samopoczucie mój drogi? Czy nerwy po pierwszej prelekcji opuściły Cię już zupełnie? Bardzo liczę, że na następnym zlocie również wystąpisz, może rozwijając jedną z dygresji. Nie powinieneś wstydzić się swojej pasji. Żarliwość Twojego głosu pozostała ze mną na dłużej w myśli, której pozwalałeś płynąć, aniżeli treści spisanej na kartce, którą miałeś przygotowaną do odczytu – Był trochę bezczelny przechodząc od razu do sedna, ale czyż gra wstępna ich relacji nie przeciągała się niemal przez cały tydzień? Ileż można było czekać i czy nie było chwili lepszej niż obecna, święconej obficie winnym błogosławieństwem?