• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [4.09.1972, wieczór] Don't drink too much | Faye, Enzo

[4.09.1972, wieczór] Don't drink too much | Faye, Enzo
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#1
05.12.2024, 15:39  ✶  
4 września 1972, wieczór

Wrzesień, wrzesień, co mi przyniesiesz... Tak mogłaby zaśpiewać pod koniec sierpnia, gdyby nie fakt, że doskonale spodziewała się, co jej przyniesienie jesień. Sierpień skończył się tak obrzydliwie, że tak naprawdę wolałaby o nim zapomnieć. Ale to przecież było kilka dni temu - nie dało się tak szybko zapomnieć o fakcie, że zawiodła i przemieniła się na oczach sporej grupy ludzi. Niekontrolowanie, co ją jeszcze bardziej rozsierdzało, bo przecież zawsze była mistrzem, jeśli chodzi o kontrolę nad sobą. Czy to podczas pełni, czy nie. Dlatego nie rozumiała: nie rozumiała co się stało wtedy i nie rozumiała, co się z nią teraz działo. Była zirytowana, to fakt, lecz przynajmniej nie zatraciła swojego wewnętrznego blasku, który rozświetlał mrok czasów, w których przyszło im żyć. Nie straciła go, lecz stał się on trochę bardziej przygaszony.

Nie mogła zostać w Dolinie Godryka - to znaczy mogła i została, lecz nie mogła zostać w niej w takim stopniu, jak bywała do tej pory. Nie poszła więc do knajpy U Lizzy, a zamiast tego teleportnęła się do Kotła, na Pokątną. Tutaj nie odjebała jeszcze nic takiego, by ludzie na nią krzywo patrzyli. Gdy tylko weszła, jej usta rozciągnęły się w uśmiechu. Lubiła to miejsce: lubiła dym, który unosił się w pomieszczeniu, lubiła zapach alkoholu i obsługę. Lubiła też ludzi, którzy tu przychodzili, bo nie musiała się wtedy martwić o to, że się zdradzi - tu było inaczej niż w Dolinie czy gdziekolwiek indziej, gdzie światy mugolski i czarodziejski przeplatały się między sobą. Faye siadła przy ladzie, witając się grzecznie z Agathą, która stała dzisiaj za barem, i poprosiła o whisky. Było już ciemno, chociaż godzina dobijała do zaledwie 6 po południu.
- Ciekawe kiedy spadnie śnieg - mruknęła ni to do siebie, ni to do kobiety, wysupłując monety z kieszeni. Przy okazji spadła jej paczka papierosów na ziemię, po którą planowała zaraz się schylić. Może by tak posprzątać kieszenie płaszcza w kratę, który miała na sobie? Pełno w nich było śmieci.
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#2
11.12.2024, 21:33  ✶  
Wrzesień przyniósł tak potrzebny oddech. Gdy sprawa Muzy i przygotowywanych dla niej kreacji się skończyła, a Raphaela czuła się już lepiej po tym bezczelnym ataku, również Lorenz mógł odetchnąć. Wciąż czuł się winny, oczywiście, ale wyczekiwał spotkania ze śliczną panną Avery.

Niełatwo było znaleźć sobie zajęcie, gdy postanowieniem matki należało wziąć wolny wieczór. Pani Laura Remington dbała o swojego syna i widząc, jak ten po powrocie z pracy w Ministerstwie od razu siada do krawiectwa, postanowiła zainterweniować.

Przyprowadź mi synową, zażądała, wciskając mu w ręce parę banknotów, jakby ten mały start miał wystarczyć na wieczór pełen wrażeń. Problemem było jednak to, że Enzo wcale nie miał ochoty na wrażenia, nie miał ochoty na wychodzenie i najchętniej po prostu usiadłby do zamówień, które składało coraz więcej czarodziejów. Jego umiejętności w końcu były dostrzegane i było to ważniejsze od domniemanej synowej. Gdyby tylko matka wiedziała, że kobiety nie były jedynymi, za którymi oglądał się jej syn...

Lecz być może Laura miała rację, być może Enzo powinien wyjść, rozerwać się, zapomnieć o problemach. Kroki zaprowadziły go do magicznej dzielnicy, a gdy już dotarł do Dziurawego Kotła, to i tam pozostał. Wśród przeróżnej maści dziwaków miał nie wyróżniać się jako mugolak, którego sama obecność sprawiała, iż czystokrwiste panny miały problemy.

Widział dno dopiero pierwszego kufla, gdy panience obok coś spadło i Enzo odruchowo zanurkował, by podnieść paczkę z podłogi. Los chciał, że w tym samym momencie właścicielka zamierzała zrobić to samo.

- Au! To znaczy, wybacz. - Powiedział do kobiety, gdy stuknęli się czołami. Podniósł oczy na nieszczęśliwie uderzoną i nie musiał się długo zastanawiać, by wiedzieć, kogo ujrzał. - Faye! Faye… Travers, zgadza się? - Dopytał, a na jego usta wstąpił uśmiech. - Faye Travers, co za spotkanie!
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#3
16.12.2024, 11:24  ✶  
Gdy zderzyli się głowami, Faye zobaczyła wszystkie gwiazdy świata. I co z tego, że przy tym zderzeniu zamknęła oczy: i tak widziała gwiazdy. Cały nieboskłon, psia mać. Traversówna jęknęła, lecz ten jęk został zagłuszony przez epickie stuk, gdy ich czoła postanowiły zapoznać się bliżej.
- Ała - pisnęła tylko, cofając rękę od razu i przyciskając ją do czoła. Jakby na domiar złego uniosła gwałtownie głowę, chcąc się wyprostować. Tak więc nie dość, że zderzyli się czołami, to jeszcze Faye wyrżnęła łbem o spód lady. Jeżeli wcześniej myślała, że zobaczyła wszystkie gwiazdy, to teraz zobaczyła chyba całą galaktykę. Nawet drogę mleczną i kilka czarnych dziur. - Kurwa mać...
Wymamrotała, ignorując ciche parsknięcia ludzi wokół. Rozmasowała potylicę, próbując zogniskować wzrok na osobie, która wypowiadała jej imię. Trochę jej się mężczyzna dwoił w oczach, ale im dłużej na niego patrzyła, tym wyraźniejszy jego obraz dostrzegała. Minęła jednak dobra minuta, zanim była w stanie dopasować jego głos oraz twarz do imienia.
- O, Enzo! - nawet nie ukrywała zaskoczenia. W sumie nie powinna być zaskoczona, bo co i rusz wpadała na kogoś z Hogwartu, gdy przyjeżdżała do Londynu, ale między bogiem a prawdą, zjeżdżała tu na tyle rzadko, że miała pełne prawo się dziwić. Sięgnęła stopą po tę paczkę, od której zaczęło się ich bliskie spotkanie, nie przestając masować głowy. Dopiero po pewnej chwili, gdy upewniła się, że Enzo znowu się nie schyli, podniosła fajki. - Lata cię nie widziałam. Ale nie musiałeś mnie atakować, wystarczyło się normalnie przywitać jak człowiek, wiesz?
Mruknęła, mrużąc nieco oczy. Jak nie będzie miała po tym guza, to będzie dobrze. Z cichym westchnięciem sięgnęła po papierosa, ale nie odpalała go na razie. Obracała ćmika w palcach, nie spuszczając wzroku z mężczyzny.
- Co słychać? Nie spodziewałam się ciebie w Kotle, sama nie wiem czemu - według Faye do Dziurawego Kotła zwykle przychodzili starcy i osoby, które miały do tego miejsca sentyment, tak jak ona. Nie pamiętała, by mężczyzna kiedykolwiek jej mówił coś o Kotle, ale pamięć bywała zawodna. Szczególnie po tylu latach.
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#4
25.12.2024, 20:27  ✶  
Ból czoła był jednak zbyt dotkliwy i Enzo musiał unieść dłoń, by docisnąć ją do uderzonego miejsca. Nie miało to jednak znaczenia, bo w gruncie rzeczy był zadowolony - Faye Travers nie spotykało się każdego dnia!

- Hej, hej, w porządku? - Dopytał, ale przecież widział, że kobiecie nic się nie stało. - Pocałować, żeby nie bolało? - Zapytał z tym swoim zaczepnym uśmiechem, przy którym usta jeden kącik ust rozciągał się nieco bardziej, niż drugi, a wargi odsłaniały szczerbę między jedynkami w całej jej odsłonie. - To się nazywa wejście smoka! - Nawiązał do zupełnie mugolskiego filmu, którego zapowiedź widział w telewizji. Azjatyckie kino akcji, czy nie było to coś z zupełnie innej półki, a jednocześnie tak doskonałego? Był to zdecydowanie film, na który warty było czekać! - Mogłaś o mnie zapomnieć, więc musiałem zrobić wrażenie?

O Lorenzu Remingtonie nie zapominało się tak łatwo, gdy w czasach szkolnych był dosłownie wszędzie. Szkolne uroczystości, mecze quidditcha, szkolna gazetka, wywoływanie w Wielkiej Sali, gdy przeskrobał coś na tyle, że należało ukarać go na oczach całej szkoły... było wiele okazji, gdy nazwisko Remingtona rozbrzmiewało w uszach wszystkich uczniów.

Podparł się łokciem o bar i przyjrzał Faye uważnie, ale również ostentacyjnie.

- Musisz znać zaklęcie, dzięki któremu nie postarzałaś się nawet o dzień od zakończenia szkoły? - Zagadnął, wprost sprzedając komplement. - Liczę, że podzielisz się ze mną tym sekretem! Mówią, że to w Kotle dochodzi do najciekawszych spotkań. - Dodał, by pociągnąć rozmowę. Nie mogła przecież składać się z samych komplementów. - Ale to prawda, że zazwyczaj tu nie przychodzę, chociaż może powinienem częściej? Wróciłem do Londynu dobre trzy lata temu i nie widziałem cię dotychczas, Faye! Gdzie ty się podziewałaś? Poczekaj, nie mów mi! - Złożył przed sobą dłonie, jakby ten gest pomógł mu zastanowić się głębiej. - Pozwól mi zgadnąć. Grecja! Pojechałaś do Grecji studiować pegazy. Zawsze lubiłaś magiczne stworzenia. Zgadłem, prawda?
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#5
30.12.2024, 23:46  ✶  
Gdy zapytał o to, by pocałować żeby nie bolało, prychnęła z oburzeniem niczym koń, który daje sygnał, że lepiej by obcy trzymał się z daleka, bo może kopnąć.
- Jakiego znowu smoka? Może jednak za mocno się uderzyłeś? - zapytała z troską, wlepiając w mężczyznę orzechowe oczy. Widniała w nich troska i zaniepokojenie, bo skoro Enzo zaczął widzieć po zderzeniu się głowami smoki, to chyba nie mogło być dobrze. Oczywistym było, że Faye nie znała kina mugolskiego w takim stopniu, by nawet po dłuższej chwili odgadnąć, do czego nawiązuje jej znajomy z dawnych lat. - O tobie nie da się zapomnieć.
Odparła rezolutnie, rozciągając usta w uśmiechu. Być może Enzo nie był wybitnym uczniem, który błyszczał z każdego możliwego przedmiotu, lecz jaśniał w zupełnie inny sposób. Jego wewnętrzny blask, dobroć i optymizm przyciągały ludzi niczym latarenka głupie ćmy. I chociaż Faye nigdy nie patrzyła na niego w ten konkretny sposób, to skłamałaby, gdyby powiedziała, że go nie lubiła. A kłamać było nieładnie. Poza tym naprawdę trzeba było żyć pod kamieniem, żeby nie skojarzyć tej twarzy z nazwiskiem, gdy w czasach szkolnych było go pełno niemal wszędzie. Nawet ona nie miała takich owsików w dupie, jak on.

Faye wyciągnęła najpierw paczkę papierosów w stronę mężczyzny, bo przecież była kulturalną czarownicą, chociaż nie na pierwszy rzut oka. Dopiero potem zdecydowała się odpalić swojego papierosa i machnąć na kobietę, by podała jej whisky. Po chwili wahania pokazała jej dwa palce. A potem zaniosła się kaszlem.
- Co ty... - kaszlnęła znowu, czując nieprzyjemne drapanie w gardle. Na Matkę, zupełnie jakby próbowała swojego pierwszego papierosa dobrych 20 lat temu, ukrywając się latem przed rodzicami, z jedną z koleżanek. - Doceniam komplement, ale chyba przez te lata musiał ci się odrobinę wzrok zepsuć, Enzo, zestrzałam się, chociaż z godnością!
W kącikach oczu zatańczyły łzy, wywołane przez kaszel. Nie malowała się, nie było więc potrzeby by zaprzątała sobie głowę jakimkolwiek rozmazanym makijażem. Zresztą ona nigdy nie słynęła z bycia dziewczyną, która dba przesadnie o swój wygląd. Poza włosami, na których punkcie miała prawdziwego pierdolca, szczególnie jeśli ktoś śmiał twierdzić, że były rude.
- Pudło, chociaż nie do końca. Byłam w Grecji, ale tylko przejazdem. Nie lubię gdy jest za ciepło, wiesz przecież. Głównie kręciłam się po Rumunii i Bułgarii, ale byłam też w Serbii. Nieciekawe to miejsca, Enzo, zacofane bardzo, więc wróciłam do Szkocji i tam siedziałam na dupie. Dopiero niedawno wróciłam na dłużej. Teraz mieszkam w Dolinie - Faye sięgnęła po jedną ze szklanek, która wylądowała przed nimi. - Ale nie wiem, na ile zostanę. Nie umiem siedzieć w jednym miejscu.
Wyszczerzyła do niego zęby. Podobnie jak on, jej także było pełno w szkole. Z tym, że on angażował się w przeróżne akcje, a ona... Ona po prostu łaziła gdzie popadnie, a to że zdołała zostać prefektem, to był chyba cud. Nauczyciele zdawali się przymykać oko na plotki, jakoby Traversówna upodobała sobie w szczególności Zakazany Las.
- A ty? Zostałeś już... Kurde, kim ty chciałeś być? Czekaj, magimechanikiem? Wynalazłeś już coś, co będzie wygodniejsze od miotły albo proszku fiuu? - pamiętała, że kochał mechanizmy, ale w zasadzie to Enzo w szkole kochał wszystko, więc na dobrą sprawę nie zdziwiłaby się, gdyby jej powiedział, że pracuje jako Auror. - Albo czekaj, redaktorem naczelnym Proroka?
Faye podsunęła mu szklankę niemalże pod nos z uśmiechem, mówiącym że tę kolejkę ona stawia.
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#6
01.01.2025, 15:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.01.2025, 15:49 przez Enzo Remington.)  
- Wejście smoka. - Enzo spróbował powtórzyć, jakby to samo w sobie miało tłumaczyć, co chciał przekazać. Jego chęci nie były jednak docenione! - Takie... z przytupem, rozumiesz? To z filmu.- Wyjaśnił, ale szybko porzucił te próby. Faye nie rozumiała; nie miała prawa rozumieć. Nie każdy żył na pograniczu obu światów, ciesząc się wspaniałościami tak magicznymi, jak i mugolskimi. Jedna i druga strona wiele traciła.

Uśmiechnął się szerzej w niemej zgodzie: nie można było go zapomnieć i nie spodziewał się, by Faye go zapomniała, nawet jeśli nie byli najbliżej. Chętnie poczęstował się papierosem, a nawet zaproponował Faye zapalniczkę, zupełnie mugolską, ale wykonującą swoje zadanie.

- Oho! Powoli, powoli. - Zaśmiał się, klepiąc dziewczynę po plecach, starając się ulżyć jej w kaszlu, nawet jeśli ten nie miał źródła w zakrztuszeniu niczym innym, jak tylko dymem. - Jeśli się zestarzałaś, to ja tego nie widzę, a wzrok mam doskonały, dziękuję bardzo! - Brnął w komplement, zaciągając się przy tym papierosem. Miał nawet chęć popisać się, wypuścić kółko dymu, ale nie potrafił tej sztuki dostatecznie dobrze, zrezygnował więc z popisów. - Rumunia była moim drugim typem, zaraz po Grecji! Spodziewam się że tam, na wschodzie, nie jest zbyt ciekawie. - Zgodził się, siadając nieco bardziej bokiem, w kierunku Faye. Uniósł szklankę z whisky, gdy ta znalazła się przed jego nosem. - Dziękuję. Za spotkanie! - Wzniósł naczynie w toaście. - Musiałaś zwiedzić kawał świata! Ja kilka lat byłem w Stanach. - Rzucił mimochodem, bynajmniej nie po to, by chwalić się swoimi wojażami. Wymieniali przecież doświadczenia! - Mój ojciec zmarł, więc wróciłem jakiś czas temu, żeby dotrzymać towarzystwa matce. Zajmujesz się zwierzętami? W Anglii nie ma hodowli pod dostatkiem? - Uniósł lekko brew, sugerując, że żartuje. Oboje byli obieżyświatami i nie mogli usiedzieć na miejscu. Podróże były dobrym sposobem na spożytkowanie energii.

Zaśmiał się serdecznie, gdy Faye rzuciła kilka propozycji jego możliwego zawodu.

- Czy nie byłoby pięknie, gdybym został kimś w Proroku? Muszę cię jednak rozczarować, nie jestem ani magimechanikiem, ani naczelnym w gazecie. Mugole wymyślili już coś lepszego od mioteł: samoloty. - Dodał mimochodem. - Chociaż uniesienie do nieba tylu ton żelastwa zakrawa o magię, nie ma innej możliwości. Wracając, nie pracuję w gazecie, ale mam audycję w radio, co weekend, u Nottów. Pracuję w Ministerstwie, a po godzinach trochę szyję. - Pochwalił się, skromnie umniejszając swoim umiejętnościom.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#7
01.01.2025, 19:40  ✶  
Przez chwilę patrzyła na Enzo z wątpliwością, jawnie wymalowaną na twarzy. Nie, jednak musiał się uderzyć za mocno. Uśmiechnęła się lekko, z troską niemalże matczyną, a potem położyła mu dłoń na ramieniu.
- Enzo, smoki nie tupią - powiedziała, kręcąc głową z niemalże rozbawieniem. - Raczej głośno stąpają, ale nie tupią intencjonalnie, tak jak na przykład króliki.
Te małe, futrzaste gnoje to dopiero tupały. Tupały szybko, agresywnie i głośno na siebie nawzajem i ludzi, na których były akurat złe. I chociaż były urocze i słodkie, to potrafiły być też cholernie złośliwe. W ich przypadku tupanie naprawdę było celowe i intencjonalne. A w przypadku smoków? Nie wspominając o tym, że z reguły te zwierzęta poruszały się cicho i bezszelestnie, tyle że w powietrzu.

Klepanie po plecach przyjęła z wdzięcznością, chociaż nie podejrzewała, że cokolwiek by to dało. Chociaż jeżeli to był dym, który zakręcił się za mocno w jej płucach, to porządne klepnięcie powinno jednak pomóc je opróżnić. Faye otarła łzy wierzchem dłoni, bo teraz do tych, spowodowanych kaszlem, doszły te, spowodowane dymem wciskającym się w oczy.
- Drugim, jaaasne - pewnie żadnym, ale przecież mu tego nie powie. Lubiła go, nie chciała mu więc sprawiać przykrości. Poza tym kto wie, może faktycznie kiedyś wspominała coś o wschodzie i jakoś tak skojarzył? No i są tam smoki, a ona lubiła magiczne stworzenia, wiec... Faye uniosła szklankę i lekko stuknęła szkłem o szkło, zanim nie zdecydowała się wypić średniej wielkości łyczka alkoholu. - Stany, wow.
W jej głosie nie było ani grama zazdrości czy sarkazmu, lecz wyłącznie podziw. Malował się też na jej twarzy, która powoli odzyskiwała kolory po kaszleniu. Traversówna zaciągnęła się papierosem, nie wpuszczając wzroku z Remingtona.
- Przykro mi. Z powodu twojego ojca. Jak ci się jednak udało wyjechać na kilka lat do Stanów? Słyszałam, że tam jest bardzo drogo i zupełnie inaczej, niż w Anglii - nie wspominając o ich dziwnym akcencie, ale dla Faye nawet angielski akcent był dziwny. Ona sama przecież urodziła się i wychowała w Szkocji. - Nie do końca. W sensie: są, ale ja ich nie hoduję. Łapię te, które zagrażają nam lub mugolom, przenoszę je z miejsca na miejsce i czasem zabijam, jeśli są wyjątkowo niebezpieczne.
Wyjaśniła krótko, wzruszając ramionami. Ot, nic ciekawego, prawda? Przynajmniej dla większości ludzi, bo gdy zaczynała zagłębiała się w to, co robiła, to inni wynosili z jej opowieści tylko tyle: babrała się w błocie i zbierała żaby.
- Samoloty... Nie ufam im bardziej niż miotłom - prychnęła, marszcząc nos. Bo niby jakim cudem tony żelastwa mogły unieść się w powietrze bez odrobiny magii? Nie wierzyła w to, że to jest bezkolizyjne, słyszała o kilku katastrofach w powietrzu. Nie wsiadłaby do samolotu za chętnie. - Czekaj, jak to w Ministerstwie?
Faye zmrużyła oczy, analizując wszystko to, co wyszło spomiędzy warg Enzo.
- Masz etat, szyjesz, tańczysz i jesteś speakerem u Nottów? Enzo, przypominasz mi kogoś, kto też robi milion rzeczy naraz. Sypiasz w ogóle? - roześmiała się. Ciekawe, czy Ministerstwo specjalnie zatrudniało młodych, którzy nie potrafili usiedzieć na dupie. Może dzięki temu nie musieli im płacić za nadgodziny?- Jako kto tam pracujesz? Mnie próbują ściągnąć do Ministerstwa, ale dzielnie się opieram. Współpracuję z nimi, ale prędzej dam się rozszarpać chimerze, niż ktokolwiek wsadzi mnie za biurko.
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#8
02.01.2025, 19:35  ✶  
Enzo roześmiał się, gdy Faye nie porzuciła tematu smoków i ich tupania, stąpania, czy czegokolwiek innego. Dla niego mogłyby nawet stepować!

- To tylko takie powiedzenie! - Wyjaśnił wesoło. - Z filmu, wychodzi w przyszłym roku. Mugolskiego filmu. - Dodał, by nie było wątpliwości. Ten jeden raz nie musiał wstydzić się swojego pochodzenia, bo naprawdę sądził, że mugolska popkultura biła na głowę tę czarodziejską. Muzyka, kinematografia, nawet moda! Wszystko to było lepsze po niemagicznej stronie świata. Mugole nie musieli mieć magii, gdy tworzyli swoją własną. - Nie będzie w nim prawdziwych smoków, to nawiązuje do stylu walki. Z Brucem Lee!

Szybki ruch lekko zaciśniętych pięści miał zobrazować Faye tenże styl walki, nie było jednak powodu, by nie wierzyć, że Enzo nie ma pojęcia o kung-fu. Może i machnął rękoma nad barem, lecz prędzej było mu do stłuczenia kieliszków wiszących powyżej aniżeli pokonania złego charakteru w hollywoodzkiej produkcji. Przynajmniej nie użył swoich miernych zdolności do klepania kobiety po plecach.

- Trzecim były Niemcy! - Dodał w temacie wyborów państw, by uświadomić jej, że miał cały plan. -Dzięki, znaczy, za mojego tatę. Był dość schorowany, ale taki miał styl życia. Stres i pośpiech w końcu go dogoniły. - Wzruszył lekko ramionami, godząc się ze śmiercią ojca. Ciągły pęd w przemyśle muzycznym musiał w końcu odbić się na jego zdrowiu i zabrać go z tego świata. - W Stanach dość dobrze wylądowałem, poznałem kilka wpływowych osób w Nowym Jorku, to oni otworzyli mi drogę do czegoś większego. Pracowałem z paroma dużymi nazwiskami. - Błysnął uśmiechem, dumny ze swoich osiągnięć, które w Anglii mogły znaczyć niewiele, ale za oceanem - niemal wszystko. - Tamto życie było inne, dużo bardziej wystawne, dużo szybsze i o wiele bardziej zajęte. Sądzę, że jeszcze kiedyś tam wrócę. - Dodał, jakby bardziej dla siebie, aniżeli dla Faye. Wciąż wiele go czekało, lecz tamten styl życia pasował mu o wiele bardziej. - Twoja praca pewnie też była ciekawsza w Rumunii? Wyobrażam sobie, że tutejsze przepisy częściej stoją ci na drodze niż ułatwiają pracę. To jak u nas w biurze.

Praca w Ministerstwie kazała Enzo zapoznać się z wieloma dziedzinami i choć w niczym nie był ekspertem, to wiedział, jak wiele często bzdurnych praw jest ustalanych w kraju i jak wiele z nich różni się od tych, które obowiązują poza granicami. I choć powinien być dumny z uregulowania spraw w Wielkiej Brytanii, często odnosił wrażenie, że było tego za dużo, do tego opisywane było zbyt skomplikowanie. Szczęśliwie nie musiał zajmować się prawem zbyt często.

Niewinnie uniósł spojrzenie w górę, a na usta znów wkradł mu się uśmieszek. Wiele razy to słyszał: robił zbyt dużo. Matka porównywała go często do ojca, który zawsze miał ręce pełne roboty. Prawdą było, że odpoczynek mu nie służył.

- Nie tańczę! Jeszcze nie tańczę. - Uściślił. - Teraz, za jakiś czas, planuję doszkolić się we fryzjerstwie. Mogłabyś być moją modelką! Twoje włosy wyglądają na takie zdrowe, i ten kolor! Są prześliczne, tak jak cała ty. - Powiedział bez cienia zażenowania i nie powstrzymał się, by nie unieść dłoni i nie przeciągnąć pasma między palcami. - W Ministerstwie zajmuję się papierami. Może nie zawsze jest ciekawie, ale to stała praca, nawet nieźle płatna. Z samego krawiectwa i radia nie wyżyję.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#9
04.01.2025, 00:04  ✶  
Zmrużyła podejrzliwie oczy. Nie do końca rozumiała to, co mówił. Oczywiście że rozumiała koncepcję filmów, nawet kilka takich oglądała, ale... Łypnęła na Enzo z powątpiewaniem.
- Jak wychodzi w przyszłym roku, to skąd wiesz, co tam mówią? - filmy na podstawie książek? ROCZNE prace nad filmem? Nie, to było coś, czego Faye w ogóle nie była świadoma, że istnieje. - Bez sensu to.
Skomentowała dobitnie, bo żadnego Bruce'a i Lee nie znała, a co mieli wspólnego ze smokami: także nie wiedziała. Mugole to jednak byli czasem głupolami, ale oczywiście nie zamierzała powiedzieć tego na głos. Nie przy Enzo, bo przecież mógłby to odebrać różnie, a nie chciała sprawiać mu przykrości. Nie uważała się za lepszą, ku rozpaczy swojej rodziny, ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że czarodzieje i mugole to były dwa odrębne światy. Tak samo jak czarodzieje i wilkołaki... Bo chociaż starała się żyć tak, jak oni, to spotykał ją ostracyzm oraz podejrzliwość. I kłopoty. Faye odwróciła na moment wzrok, żeby pozbierać myśli i spróbować skierować je na lepsze, bardziej przyjemne tory. Przecież nie przyszła się tu użalać nad sobą, prawda?
- Naprawdę mi przykro - powiedziała, kładąc mu rękę na ramieniu. Uśmiechnęła się pocieszająco, jakby to miało cokolwiek pomóc, chociaż nie była w stanie zrozumieć bólu, gdy straci się jednego z rodziców. Jej rodzice żyli, chociaż czasem miała wrażenie, że byli tylko pustymi skorupami, bez cienia uczuć dla niej samej. - Czy ja wiem? Nie jestem kłusownikiem, gardzę nimi. Tak samo jak moja matka. I w zasadzie cały klub, do którego należę. Naszą pracą od pokoleń jest pomaganie w utrzymaniu porządku, odławianie zwierzyny tak, żeby mugole się nie zorientowali i tak, żeby nie zagrażała czarodziejom. Czasem ktoś pragnie eksperymentować, więc wtedy faktycznie musimy uciekać się do niecodziennych środków, ale... Nie, myślę że gdyby nie ta biurokracja, to nie miałabym co robić.
Odpowiedziała szczerze, sięgając znowu po szklankę. Wzruszyła ramionami.
- Chociaż czasem bywa wrzodem na dupie, ale to nie dlatego, że trzeba wypełniać raporty i inne, ale dlatego, że nie każdy rozumie osoby, pracujące w terenie. Ci, którzy siedzą za biurkiem, nigdy nie będą wiedzieć, co my przeżywamy na przykład na bagnach. No i wiesz, czasem się ktoś z nas spóźni z czymś i od razu robią aferę. A przecież gdybyśmy przyszli cali zadymieni, brudni, z tlącymi się włosami i klatką, to wywaliliby nas z atrium jeszcze i kazali nie wracać - nie, żeby miała taką sytuację, ale w Ministerstwie praktycznie każdy był sztywny tak, jakby miał kij w dupie. Już sobie wyobrażała co by było, gdyby przyszła brudna, prosto z lasu. Uśmiechnęła się na tę myśl. A może na komplement, który palnął Enzo? To już drugi w przeciągu kilku minut rozmowy. Uśmiech na twarzy kobiety poszerzył się znacznie. - Nic się nie zmieniłeś, Enzo, dalej bajerujesz tak, jakby od tego zależało twoje życie.
Roześmiała się, lecz z wdzięcznością przyjęła zarówno komplement, jak i przesunięcie dłonią po jej kasztanowych pasmach włosów. Jeżeli chodziło o włosy, to od dziecka reagowała niemalże agresją, gdy ktoś ośmielał się nazwać ją rudą. Ona NIE była ruda! Ten odcień wpadał w brąz, to tylko to cholerne słońce niszczyło tak piękny kolor. Dlatego naprawdę nie lubiła lata.
- Krawiectwa... Słuchaj, kompletnie zapomniałam, że robisz z ubraniami cuda. Mam kilka takich, których nie chcę się pozbywać, ale... Cóż, życie nie było dla nich łaskawe. Część sama pocerowałam, ale nie potrafię naprawić kurtki - to cerowanie to był w sumie eufemizm, bo zapewne gdyby Enzo zobaczył, co Faye zrobiła z tymi ciuchami, to trzepnąłby ją po łapach tak, by nigdy więcej nie spróbowała dotknąć igły i nitki. - Mam sentyment do niej, a zbliża się jesień i nie chciałabym kupować nowej.
Nie chciała też niepotrzebnie wydawać pieniędzy, ale o tym nie musiał wiedzieć.
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#10
14.01.2025, 23:18  ✶  
Zapał Enzo nieco opadł, gdy Faye nie dała się przekonać do filmów, a co gorsza, wydawała się nie rozumieć, o czym ten Remington bredził.

- Bo była zapowiedź? - Poddał wątpliwości, jakby już sam w to nie wierzył. - Piszą o tym w gazetach... No tak, nie czytasz mugolskich gazet. - Westchnął, jakby sama ta wizja go rozczarowała! Dlaczego ludzie tak lubili ograniczać się, gdy istniała możliwość czerpania tak ze świata czarodziejskiego, jak i mugolskiego? Byli pod tym względem uprzywilejowani!

Widoczne na twarzy Faye rozterki Enzo pomylił z zakłopotaniem nad filmem, dlatego nie ciągnął tematu. Za to żałoba po ojcu już dawno została zakończona, a co więcej, teraz bardziej miał mu za złe to, że w ogóle ośmielił się umrzeć, przez co sam musiał wracać ze Stanów, by zająć się matką. Gdyby ojciec pożył nieco dłużej, może Enzo dorobiłby się prawdziwej kariery za oceanem?

- Dziękuję, kochana. - Uśmiechnął się do niej delikatnie, z prawdziwą wdzięcznością. - Macie klub ochrony zwierząt? To godne podziwu! - Uczepił się zaraz innego tematu. - Co robicie ze zwierzętami, które odławiacie? Wypuszczacie je na wolność gdzieś w Szkocji? - Zażartował, nawiązując do niskiej gęstości zaludnienia na północy Wysp. Tam, gdzie pomiędzy górami schowany był też Hogwart, magiczne śliczności mogły buszować do woli, o ile odpowiadałby im chłodny klimat. Pokręcił i zacmokał z niezadowoleniem, gdy Faye zaczęła narzekać na biurokrację. - Wiesz, że w moim departamencie to ja jestem od tych narzekań na dotrzymywanie terminów i wypełnianie wszystkich form tak, jak powinno to być zrobione? - Zdradził, ale nie przyjął przytyku koleżanki jako obrazy. - Skoro my mamy zrozumieć was, to wy zrozumcie nas. Nikt nie może czekać w nieskończoność na krótki raport, a rubryczki są tam po to, żeby je wypełniać! - Wyjaśnił, jakby była to oczywista oczywistość! Bo czy nie taka właśnie była prawda? To, że ktoś zostawi jakieś pole puste, mogło tylko opóźnić prace, gdy forma musiała wrócić do wypełniającego. Błędy też były nie do zaakceptowania. - Ale tobie dałbym ulgę. - Uniósł sugestywnie brwi, uciekając się do kolejnej bajery. - Taką tylko dla ciebie.

Zawtórował Faye śmiechem, nie tylko przyjmując jej uwagę, ale nawet jej nie negując. Na szczęście nie był na tyle bezmyślny, by nazwać ją rudą, zresztą, jako artysta potrafił rozpoznawać kolory.

Jego mina tylko odrobinę zrzedła, bo pamiętał rozmowę z Brenną i to, co wydarzyło się na Muzie. Zapił emocje łykiem whisky.

- Jeśli po prostu chcesz zaprosić mnie do domu, nie musisz wymyślać takich podstępów z niby dziurawą kurtką, Faye. - Szybko wrócił mu rezon.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Enzo Remington (3041), Faye Travers (4447)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa