• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[01.09.1972, poranek] Miłego dnia i smacznej kawusi

[01.09.1972, poranek] Miłego dnia i smacznej kawusi
twoja stara
Ahora sé que la tierra
es el cielo,
Te quiero, te quiero
171 cm wzrostu, truskawkowe blond włosy, niebieskie oczy. Schludnie ubrana. Jej głos jest wysoki, ale przyjemny dla ucha.

Jolene Bletchley
#1
14.12.2024, 22:29  ✶  
Jolene Bletchley obudziła się o szóstej dwadzieścia dziewięć; dokładnie minutę przed tym, kiedy miał zadzwonić zaczarowany budzik. Pomimo zaspania, udało jej się chwycić leżącą na szafce nocnej różdżkę na tyle szybko, by wyłączyć to ustrojstwo zanim zaczęło wyć na cały dom. Na szczęście Jo nie należała do osób, które po wyłączeniu budzika od razu zasypiały ponownie, więc po chwili leżenia i wpatrywania w sufit, stała się tylko bardziej rozbudzona. Odwróciła się, by spojrzeć na leżącego obok męża, który też powinien już wstawać. Julian jednak dalej smacznie sobie spał. Jej dzielny pan auror wyglądał teraz tak uroczo (pomimo głośnego chrapania), że nie mogła powstrzymać uśmiechu.
– Pobudka, señor Bletchley. – powiedziała, czule mierzwiąc mu włosy wolną ręką.
Niestety, nie mogli spędzić całego dnia w łóżku, bo oboje musieli iść do roboty, ale przynajmniej już za paręnaście godzin będą mogli się cieszyć weekendem. Z tą motywującą myślą, Jolene wreszcie wstała i zabierając ze sobą szlafrok oraz różdżkę, opuściła sypialnię.
Piętrowy dom Bletchleyów nie był może tak luksusowy jak kamienice na Horyzontalnej, ale nie można było mu odmówić uroku ani przytulnego klimatu. Kiedy Jo była młodsza, marzyła o własnym domku z ogródkiem, dlatego teraz bardzo dbała o swoje lokum, co też sprawiało jej przyjemność.
Zeszła po schodach na parter, mijając wiszące na ścianach zdjęcia rodziny oraz przyjaciół, a następnie skierowała się do kuchni. Jednym ruchem różdżki zagotowała wodę na kawę i zabrała się za przygotowywanie śniadania. Kuchnia stanowiła królestwo Jolene; wszystko było w niej poukładane idealnie, według rozmiaru i koloru (co odpowiadało również Alice). Bletchley zaczęła niemalże mechanicznie wyciągać składniki do kanapek i jajecznicy z boczkiem, które od razu potem leciały na stół w salonie. Starała się, żeby wszyscy mogli zjeść pełnowartościowe śniadanie, choć było to nie lada zadanie bo każdy z domowników miał zupełnie inne nawyki żywieniowe (niektórzy uwielbiali mięso, niektórzy go nie jedli, a jeszcze inni musieli po prostu zjeść dużo). I weź tu im dogódź!
Odgłosy krzątaniny na dole stały się już na tyle głośne, że reszta rodziny z pewnością mogła je usłyszeć.
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#2
15.12.2024, 01:14  ✶  
Wbrew pozorom trzydzieści lat małżeństwa potrafiło solidnie dać w kość, a konkretniej to w lędźwie. Julian Bletchley czuł to boleśnie i nieznośnie, gdy tylko próbował się przeciągnąć. Kończyło się zawsze podobnym efektem, ale hej. Piątek, piąteczek, piątunio. Pierwszy września na dokładkę! Kiedyś ta data oznaczała dzikie poranne gonitwy, plątaninę nóg, kufrów i krzyków o zgubione podręczniki. To było jak coroczne tournée po Dolinie Godryka z biletem w jedną stronę do Szaleństwa. Na szczęście — na całe, absolutne szczęście — od lat nie musiał odprowadzać żadnego ze swoich smrodów na peron 9 i ¾. Dwójka dzieci wystarczyła aż nadto. Przy trzecim podejściu prawdopodobnie musiałby już poprosić o stałe znieczulenie zaklęciem uspokajającym. Nie żeby Julian miał coś do gadania w tej kwestii. Nie on przez dziewięć miesięcy nosiłby kolejnego małego terrorystę, więc ostateczna decyzja należała do Jolene. I dzięki bogom, że oboje zgodzili się na ten stan rzeczy. Przetarł twarz, a potem westchnął z takim dramatyzmem, że gdzieś tam w tle powinny były zabrzmieć skrzypce. Czemu on w ogóle o tym myślał o takiej porze? Z cichym mlaśnięciem oderwał się od poduszki i zsunął nogi na podłogę. Nie było zmiłuj, bo trzeba było wstać. Świat nie czekał na starego aurora, który próbował wynegocjować dodatkowe pięć minut snu. Zwlókł się i już miał ruszać w kierunku najważniejszej istoty w swoim życiu, jednakże skończył w łazience. Zaczerpnął wodę pełnymi garściami oraz głośno przemył twarz. Spojrzał w lustro, z którego patrzyła na niego znajoma twarz z kilkudniowym zarostem i zmarszczkami, które niegdyś były jedynie cienkimi liniami. Kiedy znalazł się na dole, od razu uderzył go zapach kawy i smażonego boczku. Zerknął na krzątająca się w kuchni Jolene. O jakże szybciutko się przy niej znalazł.
— Dzień dobry, droga señorita Bletchley — wymruczał, pozwolił sobie na chwilę słodkiego lenistwa. Jego głowa spoczęła na jej ramieniu, a ręce otuliły w talii. — Señor Bletchley melduje się. Wiesz co jest najlepsze w pierwszym września? Że zamieszanie z odprowadzaniem dzieciaków na peron to już nie nasz problem — odparł i posłał jej całusa w skroń. Tak to człowiek mógł rozpoczynać kolejny dzień w towarzystwie swojej ulubionej osoby. Przez te wszystkie lata Jolene nie straciła ani odrobiny swojej energii. Była jak zaklęcie niewyczerpanej siły, które trzymało ich rodzinę w ryzach. Gdyby nie ona, pewnie dawno by się pogubił. Jak ona to robiła, tego nie wiedział. Puścił ją, aby nalać sobie kawy i spojrzał na nakryty stół. Uniósł brew.
— Myślisz, że nasze córki w ogóle wiedzą ile wysiłku wkładasz w te poranki?
Czarodziej
Brązowe włosy i oczy. Szczupła. Mierzy 165 cm wysokości. Często się uśmiecha i chodzi w mugolskich, luźnych kolorowych ubraniach, chyba że akurat jest w pracy.

Hestia Bletchley
#3
16.12.2024, 10:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.12.2024, 10:17 przez Hestia Bletchley.)  
Hestia nie spała już od jakiegoś czasu, siedząc przy biurku w swoim pokoju, ołówkiem próbując nabazgrać jakiś szkic. Zaliczała się raczej do rannych ptaszków, ale dzisiaj i tak wstała wyjątkowo wcześnie, jak na samą siebie. Miała wrażenie, że była to jakaś pozostałość jeszcze z czasów Hogwartu, kiedy to pierwszego września budziła się zawsze przed wszystkimi i, już ubrana i gotowa do wyjścia, witała pozostałych, zaspanych członków rodziny w salonie z pełnym ekscytacji, jak i nerwów pytaniem, za ile muszą być na stacji.
Ciekawe, czy rodzice cieszyli się, że ich córki są już dorosłe, a oni nie muszą odprowadzać ich na dworzec, czy jednak woleliby dalej pozbywać ich się z domu na te wszystkie miesiące, kosztem tego jednego dnia pełnego zamieszania i wysyłania im kieszonkowego na piwo kremowe.
Może się myliła, ale zakładała, że mogło to być coś pomiędzy.
Próbowała teraz zabić jakoś czas, za chwilę planowała szybko się przebrać z piżamy i zejść na dół, aby zacząć przygotowynie śniadania, tak by wyręczyć chociaż trochę mamę, rysując scenkę, jaką zawsze kojarzyła jej się z tym dniem – dworzec King's Cross, peron po którym zawsze biegali młodzi czarodzieje jak i ich młodsze rodzeństwo (któreś z nich zawsze musiał wylądować na ziemi), a w tle Hogwart Express i..
I dopiero, gdy ktoś w kuchni głośniej ruszył jakąś patelnią dotarło do niej, że chyba nieco za bardzo wkęciła się w rysowanie i I nic nie wyszło z jej planu.
Oj...
Szybko wstała z krzesła i wciąż pozostając w piżamie zbiegła na dół w akompaniamencie głośnego schodzenia, niemal wręcz skakania ze schodów.
– Hej! – przywitała się z rodzicami, wpadajac tak, że nie usłyszała ostatniego pytania ojca. – Tak tato, wiem jaki jest dzień, kocham cię, ale nie musisz żartować, czy jestem spakowana. Mamo, w czym ci pomóc? – spytała i z tymi słowami, zaczęła energicznie wyciągać z szafki pasujące do obrusu talerze, tak by jakkolwiek wyręczyć starszą Bletchley.
bestseller actress
155 cm wzrostu, blond włosy, błękitne oczy.

Alice Bletchley
#4
17.12.2024, 20:14  ✶  
Alice została obudzona przez głosy swojej rodziny. Pierwszy września miał być dniem, w którym wyjątkowo próba w teatrze nie odbywała się wcześnie rano, lecz tylko wieczorem. Była to okazja, by troszkę pospać. Oczywiście nie była zła na familię Bletchleyów. W końcu godzina nie była znowu taka wczesna. W szczególności, że kobieta tego dnia chciała przysiąść nad nową częścią "Kronik Kensington".

Zeszła na parter ubrana jeszcze w dwuczęściową piżamę, z kapciami na stopach i nie do końca uczesanymi włosami. Mama już  przygotowała śniadanie, co powitało się z zaspanym uśmiechem Alice.

– Och, mamo, jesteś błogosławioną kobietą – rzekła i nalała sobie kawy do kubka. – Jak tam życie, rodzinko? Jakieś plany na dziś?

Po chwili zorientowała się, że wypadałoby swojej rodzicielce jakoś pomóc. Dlatego odłożyła (na razie) kawę na blat i zajrzała w patelnię z jajecznicą.

– Przypilnuję, żeby się dosmażyła – zadeklarowała. – A tata jak zawsze musi jeść jajecznicę z mięchem? Naprawdę, nie można zjeść ze szczypiorkiem albo pomidorami?

Nawet nie chodziło tylko o cierpienie świnek i krówek, lecz o to, że ojciec naprawdę powinien był ograniczyć takie posiłki. W końcu był już w wieku, w którym zaczynało się patrzeć na to, ile się spożywało cholesterolu. Alice nie wiedziała, jak było w tym wypadku z boczkiem, ale sądziła, że nie był to najzdrowszy posiłek dla pięćdziesięcioletniego mężczyzny.
twoja stara
Ahora sé que la tierra
es el cielo,
Te quiero, te quiero
171 cm wzrostu, truskawkowe blond włosy, niebieskie oczy. Schludnie ubrana. Jej głos jest wysoki, ale przyjemny dla ucha.

Jolene Bletchley
#5
18.12.2024, 20:22  ✶  
– Kocham, kiedy nazywasz mnie señorita. – wymruczała w odpowiedzi, chłonąc bliskość męża. – Ha, racja! Też bardzo się z tego cieszę. – zdecydowanie zasłużyli na odpoczynek po tych czternastu latach biegania pierwszego września na peron. Chociaż gorsze od odprowadzania na pociąg były chyba tylko szkolne zakupy; zwłaszcza kiedy jedno dziecko jest przebodźcowane od ilości ludzi i aur, a drugie nagle zupełnie zmienia wygląd. Jolene czuła się zmęczona na samo wspomnienie, ale teraz na szczęście nie musiała się już martwić takimi rzeczami.
Kiedy Julian ja pocałował, zostawiła na chwilę śniadanie, by odwrócić się w jego stronę oraz go przytulić. Przez te trzydzieści lat stanowił dla niej ogromne wsparcie i gdyby nie jego miłość, pewnie nie byłaby teraz tą samą osobą. Miała niesamowite szczęście, że trafiła na takiego mężczyznę, który potrafił uczynić nawet najbardziej prozaiczne czynności romantycznymi.
Kiedy już skończyli miziać się jak nastolatki, wróciła do nalewania sobie kawy (oczywiście, bez mleka). Popijając poranną dawkę kofeiny, spojrzała na kręcące się po kuchni córki.
– Nie mam pojęcia, ale przynajmniej są chętne do pomocy. – rzuciła mężowi. Z jednej strony, Jo dalej widziała Alice i Hestię jako małe dziewczynki, o które trzeba było się troszczyć. A z drugiej nie chciała, żeby jej córki wyrosły na rozpuszczone pannice, za które wszystko zrobi skrzat domowy. W wychowaniu dzieci ciężko było znaleźć odpowiedni balans, jednak jej i Julianowi chyba się to udało, skoro dziewczyny same rwały się do pracy.
– Możesz przygotować sztućce, Hesiu. – poinstruowała młodszą córkę i mimowolnie uśmiechnęła się na pochwałę starszej. – Nie przeczę, nie przeczę. – już miała odpowiedzieć na pytania Alice, ale wtedy młoda wyjechała z tekstem o niejedzeniu mięsa i Jolene prychnęła tak, że prawie zakrztusiła się kawą. – No właśnie słońce, może spróbowałbyś nowej diety. Najwyższy czas zacząć o siebie dbać. – posłała mężczyźnie znaczące spojrzenie. Nie, żeby Julian był w złej formie, ale jeśli będzie dalej zajadał się cholesterolem, to może szybko wykitować. A Jo wolałaby raczej, żeby wspólnie mogli cieszyć się emeryturą. Zresztą, wegetariańska dieta starszej córki otworzyła jej oczy na zamienniki mięsa, z których sama coraz częściej korzystała podczas gotowania.
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#6
18.12.2024, 22:32  ✶  
Oczywiście, że najpierw chciał odpowiedział ja ciebie też kocham, sikorko i co mogę mieć w planach innego niż robota, skowronku, ale… No i masz babo placek. Rozejrzał się po kuchni i zdał sobie sprawę z gorzkiej prawdy, że najwyraźniej spisek przeciwko niemu rósł, dojrzewał od lat. Cała trójka była już w całkowicie zaangażowana w przygotowywanie śniadania, a on… Był jedynym mężczyzna w tym domu, jedynym, który nie zrobił nic na śniadanie. Nierób. Oto jego rola w tej familii. Westchnął ciężko.
— I ty Brutusie przeciwko mnie, kochana? Naprawdę chcesz, żebym na starość został pozbawiony jedynego, co trzyma mnie jeszcze przy życiu? Przecież boczek to… — fundament jego bytu. Zwrócił się do Jo z takim wyrzutem, że aż przyłożył dłoń do serca, bo poczuł zdradę aż do trzewi. Bo nagle wszystkie trzy drogie kobity w tym domu postanowiły obrócić się przeciwko jego majestatowi… Jego diecie! — Oho i co jeszcze? Zaraz powiesz, że mam schudnąć — odparł. Dzień bez mięsa byłby tragedią. — Dzięki temu co jem jestem w stanie wynieść całą waszą trójkę, gdyby ten dom kiedykolwiek stanął w płomieniach! — odpukał oczywiście równie szybko , co gorliwie w blat stołu, żeby nie kusić losu. — A wy chcecie zrobić ze mnie trwawożerną miernotę. Za moich czasów…
Już miał mówić, żeby nie mówiły do niego takim tonem (bez przesady, staruchu), już miał szykować wykład o warzywnej tyranii i ojcowskim męczeństwie, który był zdecydowanie niedoceniany w czasach, jakim przyszło im wszystkim żyć. Już miał, chciał, ale zauważył to znaczące spojrzenie Jolene. Jedno, acz konkretne, które znał za dobrze i mówiło jasno, że jeszcze jedno słowo, panie Bletchley, a będziesz smażyć tę jajecznicę sam.
— Dobrze, ależ oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby… — odchrzknął. — …rozważyć jakieś kompromisy. Raz na jakiś czas mogę zjeść tę twoją sałatę, żeby nie było, że się nie staram — i tak o to właśnie Julian Bletchley został rozbrojony jednym spojrzeniem przez ukochaną żonę. Jednym, jedynym! W sumie po tylu latach powinien był już się tego spodziewać. — Kompromis to podstawa zdrowego małżeństwa, prawda kotku? — mruknął i upił zrezygnowany łyk kawy.
Czarodziej
Brązowe włosy i oczy. Szczupła. Mierzy 165 cm wysokości. Często się uśmiecha i chodzi w mugolskich, luźnych kolorowych ubraniach, chyba że akurat jest w pracy.

Hestia Bletchley
#7
19.12.2024, 00:37  ✶  
Hestia, która akurat zgarnęła z szuflady sztućce, uśmiechnęła się pod nosem, słysząc komentarz siostry wobec ich ojca, nawet jeśli ona sama była nieco bardziej pobłażliwa wobec nawyków żywieniowych jej rodzica, dopóki nie upierałby się, że będzie jadł frytki że stekiem na śniadanie, obiad i kolacje, lub nie postanowiłby przejść na jedną z tych diet, na których nie wolno było jeść niczego co wyrosło z ziemi, a chleb zastępowało się masłem.
Nie wdawała się więc za bardzo w tę dyskusję, rozkładając widelce i wszystko co potrzebne na stole, gdy nagle jednak zmarszczyła brwi i spojrzała zaskoczona na ojca, bo to co właśnie powiedział nieco jej nie pasowało.
– Wynieść całą naszą trójkę z palącego się domu, kiedy możemy się z niego teleportować? – wypaliła, unosząc jedną brew wysoko do góry, tak szybko, że nie zdążyła się nawet zastanowić, czy aby na pewno chciała dogryźć ojcu w ten konkretny sposób, ale nie martwiła się przecież, że mógłby się nagle obrazić jakoś mocno na nią, czy coś no bo no... To był jej tata.l
Najwyraźniej jednak nie trzeba było długo czekać na kompromis. Naprawdę, nie miała pojęcia jak ich rodzice to robili, że czasem potrafili nawet bez słowa się tak dogadać. Może tak naprawdę potajemnie cały ten czas korzystali z fal? Albo po prostu lata związku, dwójka dzieci i kilka remontów zrobiło swoje.
– A właśnie. Ci nowi sąsiedzi chyba naprawdę potrzebują się z nami zaprzyjaźnić, bo wczoraj zostawili nam książkę. Podobno napisała ją ich teściowa. Przepraszali za tytuł – powiedziała wskazując głową na stolik na którym zostawiła wczoraj książkę, której zielony tytuł głosił Długo i szczęśliwie. Zdrowa dieta dla ogierów każdej płci w wieku średnim. Pod spodem do czytelnika uśmiechało się jakieś narysowane małżeństwo.
bestseller actress
155 cm wzrostu, blond włosy, błękitne oczy.

Alice Bletchley
#8
21.12.2024, 17:36  ✶  
Jak to mówili: "małe kroczki", prawda? Fakt, że ojciec był gotowy jeść więcej warzyw już było ważnym krokiem. A nuż potem posmakują mu wegetariańskie potrawy? Alice już myślała o tym, by zorganizować w najbliższym czasie jakiegoś grilla - póki pogoda jeszcze się nie psuła. Zaprosiliby znajomych, wspólnie spędzili czas na świeżym powietrzu i może namówili ojca do przekąsek bez mięsa.

– Hesia ma rację – zgodziła się z młodszą siostrą. – W dodatku, nie wydaje mi się, by nasz dom zaraz miał stanąć w płomieniach. Wiem, że aurorzy zawsze rozważają najczarniejsze scenariusze, ale bez przesady...

Nałożyła ojcu jajecznicę na talerz, po czym ponownie chwyciła za kubek z kawą. Potem podeszła do stolika i przyjrzała się temu "dziełu literackiemu". Naszła ją myśl, czy może gdzieś nie było "Kronik Kensington". To, że mama to czytała było całkiem możliwe, choć Alice dziwnie się z tym czuła. Nie miała zamiaru zdradzić oczywiście prawdy. Im mniej osób wiedziało, tym mniejsza była szansa, żeby to wyszło.

– Ogierów każdej płci? A oni nie wiedzą, że ogier to samiec konia, czy to jakaś zawoalowana metafora? – zmarszczyła brwi, po czym otworzyła książkę na losowej stronie, akurat na przepisie na makaron z brokułami. Nie wyglądało to źle. Gorzej było jak otworzyła na kolejnej stronie z poradami życiowymi, które głosiły, że na każdy smutek pomagał sok z marchwi i regularne namaczanie stóp w ciepłej wodzie z olejkiem (przypadkiem sprzedawanym przez kogoś o tym samym nazwisku, co ich sąsiedzi).
twoja stara
Ahora sé que la tierra
es el cielo,
Te quiero, te quiero
171 cm wzrostu, truskawkowe blond włosy, niebieskie oczy. Schludnie ubrana. Jej głos jest wysoki, ale przyjemny dla ucha.

Jolene Bletchley
#9
23.12.2024, 00:56  ✶  
Jo słuchała tyrady męża z uniesioną brwią, starając się nie zaśmiać. Biedny Julian, dyskryminowany we własnym domu! Że też tym kobietom musi tak zależeć na jego zdrowiu. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że mężczyzna dramatyzuje i musi sobie po prostu ponarzekać. Tak samo musiał wspomnieć, jaki to on nie jest silny oraz męski (chociaż częściowo miał rację, bo kiedy byli młodsi, cały czas nosił ją na rękach).
Posiadanie dzieci miało tę zaletę (lub wadę, zależy jak na to patrzeć), że potrafiły przejrzeć przez bzdury rodziców i im to wygarnąć. Bletchley właśnie stał się tego ofiarą, kiedy Hestia oraz Alice od razu wytknęły nieścisłości w jego opowieści. No cóż, taki był efekt wychowywania córek na inteligentne i niezależnie kobiety, a Jolene była z tego bardzo zadowolona.
Jo dobrze wiedziała, jaki efekt wywoła to spojrzenie na mężu. W końcu po trzydziestu latach małżeństwa nie potrzebowali fal, żeby móc komunikować się bez słów. Zresztą, Julian zdawał sobie sprawę, że w kwestiach żywieniowych to żona miała ostatnie słowo.
– Dziękuję Panie Boczek, czuję się zaszczycona. – prychnęła z rozbawieniem. Teraz Bletchley będzie musiał poprzeć te słowa czynami, a ona już układała sobie w głowie plan na urozmaicenie jego diety. – Prawda, ale to nie jest kompromis, skoro ostatecznie ty też na tym zyskasz, kocie. – pogłaskała go po plechach uspokajająco.
Wcześniej zupełnie nie zwróciła uwagi na nową książkę, więc teraz również podeszła by się jej przyjrzeć.
– Ech, nie zdziwiłabym się, gdyby nie wiedzieli... – skomentowała, przyglądając się kartkom wertowanym przez córkę. Zmarszczyła brwi, na widok ewidentnie szurskich treści. Doprawdy, skąd ludzie brali te pomysły? Nawet znajoma Alice, Mona, gadała czasem takie rzeczy od czapy, a była przecież inteligentną i ogarniętą osobą.
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#10
25.12.2024, 17:48  ✶  
— Hesiu, ja ciebie proszę. Nawet nie zaczynaj, dobrze? — odpalił się w swoim ojczystym języku. Brońcie go bogowie w niebie i na ziemi, bo Julian nigdy nie mógłby być zły na swoją sikorkę, ale żeby takich podstaw nie znać? Noż na burze! Przecież to on ją tego uczył! Czyżby wszystkie jego mądre rady poszły w las? — Teleportacja może cię zawieść. Wszystko może cię zawieść. Możesz liczyć tylko na siebie, kiedy chcesz uratować kogoś innego. Pozostaje mi tylko nosić was na rękach w metaforycznym sensie. Albo po prostu nieść ten ciężar ojcowskich obowiązków… — mężczyzna zniżył swój głos do dramatycznego szeptu. — …i diet wegetariańskich — a potem podziękował starszej córce za nałożenie mu śniadania. To było chyba jego jakieś skrzywienie zawodowe, że zawsze wolał zakładać najczarniejsze scenariusze. Przesunął wzrokiem po każdej z kobiet w ich kolorowej jadalnio-kuchni — Jo, jego kochana Jo na dobre i złe, Alice z jej bystrym językiem i ciętymi ripostami, które odziedziczyła zdecydowanie po matce. I Hestia, która wciąż wydawała się być jego małą dziewczynką, chociaż coraz częściej uświadamiała, że w miejsce małego terrorysty pojawiła się młoda i niezależna kobieta. Mężczyzna zacisnął usta. Już wystarczająco dużo śmierci się w życiu naoglądał. Tyle że Julian Bletchley również nie był typem człowieka, który zdawał się na przypadek. Zakładanie najczarniejszych scenariuszy było pragmatyzmem samym w sobie i nie wątpił, że to działało, bo jeśli zakładanie tych wszystkich tragicznych scenariuszy mogło choć o ułamek zwiększyć szansę, że kobiety w tym pomieszczeniu nigdy nie doświadczą żadnej krzywdy, to mógł je zakładać w nieskończoność. I robiłby to z własnej woli, bez zająknięcia. To była cena, którą był gotowy zapłacić. Ba, to była cena, którą chciał płacić. Jeśli dzięki temu świat miał być dla nich choć odrobinę bezpieczniejszy, to proszę bardzo. Mógł uchodzić za tego paranoika i marudę. Stary Bletchley zamruczał coś jeszcze pod nosem i zmierzył tym razem córkę wzrokiem pełnym udawanego wyrzutu. Ale jego atencję przyciągnęła ta feralna książka, którą wskazała Alice. Ten zielono-okładkowy przyjemniaczek nosił tytuł ,,Długo i szczęśliwie. Zdrowa dieta dla ogierów każdej płci w wieku średnim”. Czy tylko on widział w tym subtelny atak na swoją osobę?
— Jacy znowu sąsiedzi? Jeszcze tylko brakuje, żeby więcej życiowych filozofów przynosiło pierdoły, a potem prosili o rękę mojej córki.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Julián Bletchley (1734), Alice Bletchley (1156), Jolene Bletchley (1843), Hestia Bletchley (1628)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa