02.01.2025, 00:56 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.06.2025, 23:48 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Faye Travers - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Leviathan Rowle - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Leviathan Rowle - osiągnięcie Piszę, więc jestem
30 sierpnia 1972
So I kneel and pray
All my wasted days away
I just wanna find a way back home
Just let go
I’m moving on
All my wasted days away
I just wanna find a way back home
Just let go
I’m moving on
To nie był dla Faye łatwy dzień. Gdyby był, to nie znajdowałaby się teraz w Ministerstwie Magii, blada i wciąż roztrzęsiona, chociaż odrobinę bardziej spokojna, niż w chwili gdy przekraczała próg budynku. Rozmowa z Hugonem odrobinę ją uspokoiła, bo z trzech problemów nagle zrobił się jeden. I z tym jednym Brygada Uderzeniowa nie mogła jej pomóc. Ona zrobiła to, co do niej należało. Gdy opuściła pokój przesłuchań, skierowała swoje kroki prosto do windy. Chciała udać się do atrium i wrócić do domu. Burczenie w brzuchu boleśnie jej przypomniało, że rano wyszła po brakujące składniki na śniadanie. Herbata z cukrem, którą wypiła podczas rozmowy, tylko pobudziła ściśnięty żołądek, który teraz domagał się porządnego posiłku. Ale nie była jeszcze na tyle opętana żądzą jedzenia, żeby zaburzyło jej to zdolność myślenia.
Zmieniła zdanie - nie czas jeszcze wracać do domu. Do domu, który przestał być jej domem w chwili, w której stała się ofiarą magicznej anomalii, zmuszającej ją do przemiany na oczach ludzi, którzy mogli być mugolami. A nawet jeśli nimi nie byli to czy to miało jakiekolwiek znaczenie? W jej oczach nie. Zawiodła, powinna zbierać dupę w troki i zacząć się pakować. Ale najpierw chciała porozmawiać z Lazarusem. Podejrzewała, że nikt inny nie zrozumie jej w tym momencie tak, jak on. On jako jedyny wstawiał się za nią, gdy reszta protestowała, by zatrudniać wilkołaka i jej zaufać. Czuła, że zawiodła nie tylko rodziców oraz siebie, ale przede wszystkim jego. Zawsze był dla niej dobry i wyrozumiały i chociaż wiedziała doskonale, że to, co się stało, nie było jej winą, powinna mu to wytłumaczyć. Przedstawić swój punkt widzenia, który będzie pełen ładunku emocjonalnego, którego braknie na kartkach raportu, sporządzonego przez Hugo. Dlatego też gdy wylądowała na odpowiednim piętrze, tak jej znanym, ruszyła dobrze rozpoznawaną ścieżką, praktycznie nie patrząc na to, co działo się wokół. Zapewne gdyby bardziej uważała, dostrzegłaby sylwetkę, której nie chciała dzisiaj zobaczyć. Ale nie uważała, nie miała już siły być ostrożna i silna, nie miała siły by ciągle oglądać się za siebie i rozglądać wokół. I pewnie dlatego dostrzegła go zbyt późno, by zawrócić i zbyt późno, by jakkolwiek się ulotnić. Sapnęła więc, rozpoznając sylwetkę nie tego Rowle, którego chciała spotkać.
- Co ty tu robisz? - w jej głosie nie było agresji: tylko zaskoczenie. I głupie pytanie, bo przecież był przed drzwiami gabinetu jego własnego ojca.