03.04.2025, 17:15 ✶
To nie było tak, że Atreus nie wierzył w swoje umiejętności, ale chyba odrobinę spodziewał się, że znowu coś pójdzie nie tak. Wymierzona w Roselyn różdżka, zrobiła jednak swoje i kobieta ucichła. Nie zmieniało to jednak faktu, że wyglądała na przerażoną - widział to dokładnie w jej oczach. Ba, widział to dookoła niej, kiedy jej aura rozbłyskała chłodem paniki. Bardzo chciał jej powiedzieć, że wszystko było dobrze, nawet jeśli niekoniecznie była to prawda, ale ból ciągnący z okolicy nogi skutecznie uniemożliwiał mu jakiekolwiek dalsze zareagowanie na jej stan.
Kiedy spojrzał w dół, nogawka była przemoczona od krwi. Cholera, dobrze że tylko nogawka, albo raczej że ona wciąż znajdowała się na swoim miejscu, ukrywając cały parszywy widok, który znajdował się pod spodem. Znał to uczucie, bo było bliźniaczo podobne do tego czego doświadczył podczas Lammas, ale tym razem było silniejsze i miał szczerą nadzieję, że nie było na tyle źle by musiał resztę dnia spędzić w Mungu.
Jakim w ogóle Mungu. Myśl, że musiałby przesiedzieć resztę nocy w szpitalnym łóżku przebiegła mu dreszczem po plecach, a myśli rozwrzeszczały się. Potrzebowali, jakkolwiek niechętnie by się do tego przyznał, pomocy. I to szybko - dlatego czym prędzej zgłosił falami ich stan do Ministerstwa. Tam już wiedzieli co robić, wysyłając w ich stronę jednostki szybkiego reagowania.
Ulica nie była najlepszym miejscem do zajmowania się rannymi, dlatego po upewnieniu się, że nic im się nie stanie przy transporcie, przeniesiono ich do Dziurawego Kotła, który jako tako stał, najpewniej obłożony na tyle dużą ilością zabezpieczeń, by poradzić sobie z wizją większego pożaru. Bulstrode nie powiedział do Rosalyn nic, bo nawet nie wiedział co z siebie wydusić, kiedy patrzyła wielkimi oczami i wydawała się wręcz obca. Jego twarz rozjaśniła się dopiero na widok znajomej twarzy.
- Błagam tylko nie mów Florence - wydusił z siebie na starcie, uśmiechając się do kuzyna krzywo.
Kiedy spojrzał w dół, nogawka była przemoczona od krwi. Cholera, dobrze że tylko nogawka, albo raczej że ona wciąż znajdowała się na swoim miejscu, ukrywając cały parszywy widok, który znajdował się pod spodem. Znał to uczucie, bo było bliźniaczo podobne do tego czego doświadczył podczas Lammas, ale tym razem było silniejsze i miał szczerą nadzieję, że nie było na tyle źle by musiał resztę dnia spędzić w Mungu.
Jakim w ogóle Mungu. Myśl, że musiałby przesiedzieć resztę nocy w szpitalnym łóżku przebiegła mu dreszczem po plecach, a myśli rozwrzeszczały się. Potrzebowali, jakkolwiek niechętnie by się do tego przyznał, pomocy. I to szybko - dlatego czym prędzej zgłosił falami ich stan do Ministerstwa. Tam już wiedzieli co robić, wysyłając w ich stronę jednostki szybkiego reagowania.
Ulica nie była najlepszym miejscem do zajmowania się rannymi, dlatego po upewnieniu się, że nic im się nie stanie przy transporcie, przeniesiono ich do Dziurawego Kotła, który jako tako stał, najpewniej obłożony na tyle dużą ilością zabezpieczeń, by poradzić sobie z wizją większego pożaru. Bulstrode nie powiedział do Rosalyn nic, bo nawet nie wiedział co z siebie wydusić, kiedy patrzyła wielkimi oczami i wydawała się wręcz obca. Jego twarz rozjaśniła się dopiero na widok znajomej twarzy.
- Błagam tylko nie mów Florence - wydusił z siebie na starcie, uśmiechając się do kuzyna krzywo.