• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
RE: [Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc; Morpheus, Jonathan & Anthony] The Three Moth's

RE: [Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc; Morpheus, Jonathan & Anthony] The Three Moth's
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#1
16.05.2025, 12:30  ✶  

—08/09/1972—
Anglia, Londyn
Morpheus Longbottom, Jonathan Selwyn & Anthony Shafiq
[Obrazek: AOLaWMP.png]

The people of this world are like the three moths in front of a candle's flame.

The first one went closer and said: I know about love.

The second one touched the flame lightly with his wings and said: I know how love's fire can burn.

The third one threw himself into the heart of the flame and was consumed. He alone knows what true love is.



Londyn płonął.

Czy w najgorszych koszmarach widział ten chaos? On nie, ale jego dusza miała dostęp do tych obrazów nim stały się rzeczywistością wszystkich. Jego dusza, której ciało wciąż funkcjonowało, serce wciąż biło. Jego dusza, która właśnie weszła do pieprzonej cukierni, będącej najprawdopodobniej ostatnim miejscem do którego Anthony spodziewałby się pójść.

Oczywiście gdzieś tam łączył kropki, sam przecież śledząc poczynania Erika przez ostatnie lata zdawał sobie sprawę z jego zażyłości z panną Figg. Sam przecież ledwie dwa miesiące temu zamawiał u niej kosze prezentowe wypełnione słodkościami dla brygadzistów i detektywów. Czy jednak spodziewał się, że przyjdą akurat tu?

Nie.

Londyn płonął.

A on stał i podpierał ścianę. Nie wszedł za Morpheusem, uznał, ze poczeka na niego na zewnątrz. Wyglądał... jak wyglądał. Szczerze wątpił, żeby ktokolwiek go teraz rozpoznał: z jego twarzą pokrytą farbą, nadpaloną iskrami szatą utytłaną popiołem, włosami zmierzwionymi tak szarpaniną pod biblioteką, jak potem nerwowym przeczesywaniem palcami, gdy obaj próbowali dostrzec które budynki realnie były celem, które obrywały rykoszetem, jaki był plan, jaki zamysł, bo to, że był w tym przedsięwzięciu wzorzec - tego były bardziej niż pewne ich krukońskie serca... Ostatecznie stał i podpierał ścianę bo nie chciał z nikim rozmawiać, nie chciał wchodzić w cudze tajemnice, . Był tu tylko i wyłącznie dla i przez Morpheusa - powtarzał sobie. Był tu tylko dla niego - zaklinał myśli. A nie wszedł za Morpheusem, bo ten obiecał wyjść tym samym wyjściem, obiecał, że się nie rozdzielą. Obiecał...

Jego lewa ręka pokryta była czarną mazią, którą bezskutecznie próbował zetrzeć kciukiem. Czy farby tak działały, że nie dało się tej warstwy zabrać? Choć interesował się sztuką, ze względu na swoją przypadłość nigdy nie zagłębiał się w malarstwo, mając świadomość, ze nie będzie w stanie go w pełni percypować. Nigdy też nie plugawił swoich rąk pracą rzemieślniczą, a teraz ona dotarła do niego. Miał krew na rękach, a czerń cały czas mu o tym przypominała, dociążając ramiona poczuciem winy. Jakby był żywcem wyciągnięty z jakiegoś dramatu, bodaj Polskiego jak mu się zdawało czytał Francuskie tłumaczenie...

Drzwi skrzypnęły i ktoś przez nie przeszedł.

Somnia? – pomyślał podnosząc głowę, bo więź która ich łączyła, nie dawała jednak żadnych telepatycznych profitów.

Ale to nie był jego Somnia, nie był władca snów, który chyba tej nocy przekroczył bądź rychło przekroczy cienką linię oddzielającą go od szaleństwa. To nie była jego dusza.

To był ktoś inny.

Zamarł w połowie ruchu, zastygł gdy ciało ściągnął mu żal. Myślał, że gdy go odnajdzie, to będzie wściekły, jak u początku ich wczorajszej kłótni. Że rzuci mu w twarz oskarżenia, że to była jego wina, bo gdyby mu się zwierzył dwa lata temu, to nie doszłoby do tej tragedii dzisiaj. Tak myślał gdy opuszczał bezpieczny teren Ministerstwa po raz drugi. Tak myślał gdy gnał go strach o jednego przyjaciela i gniew na drugiego. Tak myślał.

Teraz gardło zacisnął mu smutek. Stalowe oczy zdawały się nienaturalnie jasne w krwistym obramowaniu hańbiącego znaku. Oboje wiedzieli, gdy Anthony mówił, że spotkają się znowu w atrium - oboje wiedzieli, że to nie będzie miało miejsca. Zapach pożogi wżerał się w śluzówkę, wypalał gardło, odbierał ciału wszelką wilgoć. A jednak Shafiq czuł gorycz i był ciekaw czy Jonathan też ją czuje.

– Morpheus powiedział, że musimy iść teraz gdzieś, gdzie domknie się ciąg przyczynowo-skutkowy. – Czasozmieniacz rządził się swoimi prawami, Anthony nie zamierzał się temu sprzeciwiać. Wręcz przeciwnie - trzeba było płynąć z tym nurtem, aby świat nie posypał się im na głowę. Nie posypał bardziej niż... obecnie. W końcu dyplomata oderwał się od ściany, którą podpierał. Jego płytki oddech nie sprzyjał wygłaszaniu czegokolwiek, podobnie jak boleśnie zwinięte w precel serce.

Jebać to – pomyślał w bardzo wielu językach tego świata.

– Masz ochotę do nas dołączyć, czy wiszą nad Tobą inne zobowiązania? – zapytał lekko, niemalże kokieteryjnie. Jakby byli na balu. Jakby to była gra. Och nie wiem mój drogi czy zajmować Ci czas, może wpisałeś się już do czyjegoś karneciku na kolejny taniec? – zdawał się mówić poprawiając mankiety, w absurdzie dbania o wygląd po środku piekła.


Daltonizm
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#2
16.05.2025, 14:28  ✶  
Po spotkaniu z Woodym, Jonathan szybko popędził do Nory Nory, zgodnie z informacjami od Brenny, że to tam właśnie był punkt zbiórki, aby przekazać innym zebrane przez niego informacje jak i spróbować złapać gdzieś w tym wszystkim ponownie Morpheusa, bo jednak powinni trzymać się razem. Naprawdę się o niego martwił. Patrząc na wszystko co się działo zdecydowanie popełnili błąd, że się rozdzielali. Szkoda tylko, że geografia Londynu jak i cały cahosn nie sprzyjały odnalezieniu jednego Longbottoma w labiryncie ognia.

I było w tym coś trochę absurdanego, że tak zgrabnie weszli z Morpheusem do klubokawiarni, że się minęli, a kiedy Jonathan wyszedł z budynku zobaczył…

Usłyszał wszystkie słowa przyjaciela, a jednak jakby nie do końca do niego one dotarły. Jak mogły, gdy zagłuszył je czerwony obraz twarzy Anthony'ego? Bez słowa przypadł do Shafiqa. Palce Selwyna wbiły się w ramiona drugiego czarodzieja, gdy spojrzenie ciemnych oczu, próbowało zrozumieć co tak naprawdę widział.

Anthony.

Anthony we krwi.
Cała twarz Anthony'ego była we krwi, a on najwyraźniej był w takim szoku, że nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
Gdzie był medyk?
Gdzie był Morpheus skoro Tony o nim wspomniała.  Na bogów... Morpheus prwnie nie żył  a Anthony w szoku nawet nie zdawał sobie sprawy, że krwawił. Nie. Tylko nie to.

A potem jego oczy zorientowały się, że mózg z nich zakpił, a serce Jonathana zabiło ponownie.

Morpheus na pewno  żył.
To była farba.
Anthony był tylko w farbie.
Anthony był tutaj a nie w bezpiecznym miejscu.

Natychmiastowo puścił Shafiqa i odsunął się od krok. A potem ponownie do niego podszedł, bo pewne rzeczy należało wykrzyczeć mu prosto w twarz.
– M-i-n-i-s-t-e-r-s-t-w-o . Miisterwsto Anthony. Czy to to słowo coś ci mówi? Tam miałeś czekać, aż to wszystko minie ty uparty idioto! Już nie wspominając o tym, że z tego co pamiętam jesteś głęboko oburzony widokiem mojej twarzy i  mojej działalności , a wychodząc do Londyn u obawiam się, że jesteś nieustannie narażony na mnie i to co robię! Gdzie jest Morpheus? Oczywiście, że z nim pójdę. Aż szok mnie ogarnął, że to on jest jednak bardziej odpowiedzialny z waszej dwójki!
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#3
16.05.2025, 14:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.05.2025, 14:52 przez Anthony Shafiq.)  
Na twarzy Anthony'ego obił się wyraz szoku, niedowierzania i bliżej nieokreślonego zapatrzenia się w przerażenie obmalowujące się na twarzy Jonathana, gdy ten zaborczo zacisnął dłonie na jego barkach.

Zupełnie jakby mu zależało.

Oczywiście, że mu zależało. Na tym polegał cały problem, że zależało im obojgu, ale każdy ciągnął uparcie i nieprzerwanie w swoją stronę...

Otworzył usta. Zamknął je. Jak ryba wyrzucona z wody, choć w jego przypadku sama myśl o tym, że byłby rybą napełniała go odrazą. Chciał coś powiedzieć i może nawet powinien coś powiedzieć. O ataku, o poczuciu winy, o odpowiedzialności, o tym, że ma krew na rękach i nie potrafiłby spojrzeć sobie w twarz, gdyby został w Ministerstwie. O strachu o Morpheusa. O strachu o Jonathana. O wszystkich koszmarach, o których chciał powiedzieć swojemu zastępcy, swojemu przyjacielowi wczoraj, w zaciszu francuskiej winnicy, o snach, które teraz popychały go do działania. Być może to był dobry moment, wystarczająco dramatyczny, oświetlony rozbuchanymi płomieniami postępującymi z budynku na budynek. Być może to byłby dobry moment, dobra scena dla dwójki idiotów, którzy potrafili mówić tak pięknie i dużo, a nie potrafili powiedzieć sobie kilku spraw prosto w twarz.

Jonathan odepchnął go i zaczął cedzić słowa oskarżenia.

Czy tak teraz będą wyglądać ich rozmowy?

Moment przeminął.

– M-i-n-i-s-t-e-r-s-t-w-o . Ministerstwo Jonathan. – zaczął bezwzględnie go przedrzeźniać, a jego usmarowana farbą twarz przybrała zobojętniałą maskę, choć wszystko w nim krzyczało. A może właśnie to był sposób na znormalizowanie tego szaleństwa? Kolejna śmieszna akcja... jak palenie ogrodu pełnego pokracznych róż. Ile mieli teraz lat? Czy to kolejny raz gdy cofnęli się do czasów szkolnych i liczyli sobie ledwie piętnaście bardzo głupich wiosen?– Czy to to słowo coś ci mówi? Tam miałeś przyjść razem z Jasperem i Ritą ty uparty idioto, żebyśmy RAZEM mogli ustalić co dalej! Już nie wspominając o tym, że z tego co pamiętam jesteś głęboko oburzony myślą o tym, że nie tylko Ty możesz poświęcać się dla ważnych dla siebie ludzi, a wychodząc do Londynu obawiam się, że jesteś nieustannie narażony na mnie i to co robię! – Zawsze odznaczał się wybitną pamięcią. Wiktoriańska sierota była dobra w zapamiętywanie. Słowa wypadały z jego ust jak z karabinu, nanosił tylko niewielkie poprawki, aby mimo wszystko udzielić mu odpowiedzi – Gdzie jest Morpheus? Jeszcze w środku. I jakże to oczywiście miłe, że z NAMI pójdziesz. To miłe, że nie chcesz aby ten bardziej odpowiedzialny Niewymowny został dzisiaj usmażony, jak przepowiedział sam sobie przed miesiącem. Postawa godna pochwały! – fałszywy uśmiech zakwitł na twarzy Anthony'ego, który sięgnął do kieszeni po papierosy czując, że potrzebuje w rękach jakiegokolwiek atrybutu, rekwizytu, czegokolwiek co pozwoli mu zachować spokój, nawet jeśli był biegunowo odległy od tegoż stanu.


Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#4
17.05.2025, 16:41  ✶  
Jonathan od dziecka wychowywał się pośród historii o wielkich bohaterach, herosach, gotowych stanąć na przeciwko całej armii wrogów, bo było to słuszne i chwalebne. Potem już nakarmiony tymi wszystkimi eposami, wylądował nigdzie indziej, jak w domu Gryfa, idealnym środowisku dla tego typu jedenastolatków.

A jednak, gdyby miał wskazać co od zawsze najbardziej pchało go do bycia stereotypowym Gryfonem, wskazałby samych ludzi, a zwłaszcza tych których poznał i za wszelką cenę pragnął chronić.

I właśnie jedna z tych osób, dokładnie ta która w czasach szkoły, była niemalże personifikacją jonathanowej motywaji do chronienia innych, stała przed nim, a on wtkrzykując te wszystkie słowa próbował przekazać jak bardzo o Anthony'ego dba.

Chciał go chronić. Nie dlatego bo uważał, że sobie nie poradzi, a dlatego, że łudził się jakoś głupio, że skoro Anthony ofcijalnienie nie był w Zakonie to dalo się go jsszcze uchronić przed wszelkimi niebezpieczeństwami. 

Poza tym to był jego Tony. Chudy chłopak z  nosem w Illiadzie, którego należało chronić za wszelką cenę, bo przecież skoro Jonathan uśmiechał się po każdej ich rozmowie, to znaczyło, że świat też by coś stracił, gdyby Anthony nagle zgasnął.

Nawet jesli czasem bywał niesamowicie irytujący.

Strasznie, ale to strasznie irytujący.

Wybitnie, niebotycznie wręcz irytujący.

– Oh czyli teraz krytykujesz mnie nawet za to co ty też zrobiłeś? – wyrzucił mu, ignorując fakt, że sam krytykował go właśnie z dokładnie tego samego powodu. – I przepraszam bardzo! Nie oskrażaj mnie o jakieś zawłaszczanie ratowania Londynu! Przed chwilą widziałem się z Woodym i nie mam absolutnie żadnego problemu z tym, że nie siedzi on teraz w Mi isterstwie! – A najgorsze w tym wszystkim było to, że Anthony co do Morpheusa miał rację i Jonathan doskonale o tym wiedział. Niestety jednak ten Longbottom był już w Zakonie i tego faktu nie dało się zmienić, nie ważne jak Selwyn był na niego i Brennę za to zły.
– Świetnie! – rzuciła wyrzucając ręce do góry. – W takim razie wy oboje udacie się do Ministerstwa a ja sam załatwię sprawę. Co mam zrobić? Gdzie on jest? Masz rację mój drogi, to za duże ryzyko. Powinieneś z nim zostać i pilnować go, zamiast latać z nim po Londynie co sam przed chwilą chciałeś zrobić!
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#5
22.05.2025, 09:08  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.05.2025, 09:35 przez Anthony Shafiq.)  
Anthony ledwie już słyszał cokolwiek z końcówki wypowiedzi swojego byłego przyjaciela. Zapewne ktoś inny okreśił by jego położenie w bardzo malowniczy sposób wskazujący na to, że oczy zaszły mu czerwoną mgłą. W jego przypadku jednak mgła była szara. Dojmująca, ciężka, odejmująca oddech. Jak dym unoszący się wszędzie, otulający ciasno rozszalałą ulicę.

Ileż było w tym abstrakcji? Ile dojścia na sam kranic emocjonalnych granic, gdy Londyn płonął a jego świat również walił się jak domek z kart, choć pożar zaczął się nieco wcześniej.  Jakiż dziwny to był czas w którym wszelkie maski ogłady i socjalizacji opadały, pozostawiając czystą i surową wściekłość. Wściekłości na nierówno ubrudzone ręce, na strach który odbierał pomyślunek. Wściekłość na siebie, na śmierciożerców, na dzisiejszy, wczorajszy dzień w całokształcie. Dzień nad którym absolutnie nie miał kontroli. Wcale. Oczywiście, że powinien być w Ministerstwie, oczywiście, że powinien zrobić wszystko żeby zaciągnąć tam Morpheusa. Oczywiście że tak! Kto jednak znał choć odrobinę Longbottoma, a Anthony szczycił się doktoratem z moprheusologii, doskonale zdawał sobie sprawę, że to TAK NIE DZIAŁA. Ostatecznie teraz jednak nie ten Longbottom wypełnił jego myśli.

Zacisnął pięści tak mocno, że jego wypielęgnowane paznokcie niemal sięgnęły kości, a kostki bieliły się niewidoczne spod warstwy brudu.

Woody

Widział w Ministerstwie brudnopis zaproszenia do teatru, uczyniony gdzieś pomiędzy jednym stosem dokumentów a drugim. Domyślał się po swojej wycieczce do Polski, że "cudze tajemnice" o których wspomniał mu Morpheus mogły byćt też tajemnicami jego starszego brata. Było to dla Anthony'ego bardziej prawdopodobne niż udział w całym przedsięwzięciu Selwyna.

Był wściekły podwójnie. Potrójnie. Poczwórnie! Był wściekły na to jak prymitywne zagranie przeciwko niemu wystosował Jonathan. Jak żałosną miernotą trzeba było być, żeby dać się na to złapać? Jak bardzo on był żałosny... Głowa rozsadzała go od wewnętrznej furii właśnie dlatego, że miał pełnię świadomości jak realnie działało nań to co mówił Selwyn. Chciał go zranić. I robił to. Równie dobrze mógł wymierzyć mu na środku ulicy policzek. Efekt byłby ten sam, albo nawet nieco lżejszy, wszak policzek kiedyś przestanie boleć, a słowa... słowa potrafią zostać w człowieku bardzo długo.

— Och jakże wspaniale słyszeć, że dzielicie z Clemensem nie tylko miłość do mody i sztuki teatralnej. Jakże wspaniale słyszeć jak wybitnie się dogadujecie, w wolnych chwilach zapewne biegając po lesie i szlifując swoje łowcze umiejętności — Czy tak właśnie czuł się Woody, kiedy widział jak Anthony rusza pod rękę z Quintessą na kolejną licytację, jak prowadzi ją w tańcu, jak giętko kłania się przed nią, całuje dłonie i śmieje się z kolejnej wyjątkowo celnej i ciętej wagi dotyczącej otaczającego świata? Czy stąd te wszystkie obelgi, docinki, czy i on chciał wydrapać oponentowi oczy, zgnieść go i zniszczyć, wymazać ze świadomości świata. Nie miałby szans w bezpośrednim starciu z byłym aurorem, kruchy i niedoświadczony w boju. Ale och, jakże bardzo go teraz nienawidził. Jakże nienawidził ich oboje.
— Taka przyjaźń dobrze rokuje na dalszą współpracę, — cedził dalej przez zduszone gardło —myślę, że z powodzeniem mógłbyś go zarekomendować na swojego zastępcę, jak w końu będziesz mieć spokój, jak wreszcie odejdę z biura żeby zająć się ... — umilkł bo drzwi znów się otworzyły, a w nich pojawił się umartwiony Morpheus, który dzisiejszą noc przeżywał po raz drugi.

Shafiq zacisnął szczękę i podszedł szybko do Longbottoma wymijając Selwyna, jakby był duchem. Podszedł do niego szybko tak, jakby szalony Niewymowny był jedynym gwarantem, zabezpieczeniem chroniącym resztki świadomości. Sprawczości. Resztki żałosnego honoru.

Jak nisko dziś upadł... Fizycznie i metaforycznie szorował już swoim policzkiem bruk, a północ jeszcze nie wybiła.

— Myślałem, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz Somnia, — próbował powiedzieć to milej, ale głos trząsł mu się z bezsilnej wściekłości,. Odetchnął gryząc do krwi wnętrze policzka. — Chodźmy. Przeznaczenie wzywa. — dodał przynaglając go.  Nie chciał tu dalej stać, nie chciał tu być, nie chciał czuć już tej goryczy w ustach. Nie obchodziło go co Jonathan zrobi, czy z nimi pójdzie czy tu zostanie. Właściwie wolałby, żeby sobie poszedł i zostawił ich na pastwę płomieni. Niech wraca do swojego najlepszego przyjaciela Woody'ego.

Nie chciał mieć z nim nic wspólnego.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#6
26.05.2025, 22:09  ✶  

Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak wiele ryzykują, gdy nie akceptują tego, co stawia przed nimi życie. Kiedy postanawiają oszczędzić sobie bólu i cierpienia, są winni swojej naturze, bo  ten sposób odmawiają płacenia za życie i właśnie z tego powodu życie często prowadzi ich na manowce. Jeśli nie akceptują własnego przeznaczenia, w jego miejsce pojawia się inny rodzaj cierpienia, powstałego przez ucieczkę przed nieuniknionym. Morpheus od wielu lat wyznawał zasadę, że jeśli musi cierpieć, to niech to będzie z powodu rzeczywistości. Nie można zrobić więcej niż żyć tym, czym się naprawdę jest, a wszyscy składają się z przeciwieństw i sprzecznych tendencji.

Pozostawił informacje zdobyte w czasie oględzin Horyzontalnej, kogo widział, gdzie, śmigające znajome miotły, pożary, w końcu przepłukał gardło, jeszcze chwilę, podał sobie insulinę. Dlatego tyle to trwało. Z twarzy zniknęły ślady krwi, tak samo jak z okolic uszu, za to przebijał się tłusty zapach pączka z konfiturą różaną. Musiał zjeść, aby nie paść z innych powodów niż dusząca spalenizna, dymy, popiół. Już pierwszy wdech za drzwiami klubokawiarni wprawił go w okropny kaszel.

Popatrzył na Jonathana, popatrzył na Anthony'ego, oboje zmarnowani przez żywioł, z bruzdami popiołu, farby i zmartwienia na twarzach i zaraz to wyczuł. Za długo się znali. Zmarszczył brwi i nos w niezadowoleniu, nasuwając na twarz kwiecistą chustkę.

— Wpiszcie sobie kłótnie na inną datę w kalendarzu. Mamy rzeczy do roboty. — Gardło zaczynał mieć zdarte od przekrzykiwania okrzyków paniki i ognia. Ogień nigdy nie był milczący, on huczał, jemu huczało w uszach. Jak wszyscy przyjaciele od tylu lat, mieli swoje wzloty i upadki, więc Morpheusowi na ten moment było wszystko jedno. Może zaśmiałby się, urzeczony, gdyby dowiedział się, że drzazgą w palcu był jego tępawy, łysy, ukochany brat alkoholik, ale jako że nie wiedział, ta jedna radość dnia ominęła go całkowicie. — Apteka, musimy sprawdzić aptekę. Jeśli zaczną płonąć magiczne składniki, na dokładkę będziemy mieć halucynogenne opary.


Zwady:
Choroba przewlekła (I): Cukrzyca — Morpheus podał sobie insulinę oraz zjadł u Nory
Słabe płuca (I)


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#7
28.05.2025, 21:58  ✶  
– Co robimy z Woodym to nasza prywatna sprawa. Może dowiesz się kiedyś z pocztówek, które wyślemy Morpheusowi – rzucił, absolutnie bez sensu, nie chcąc po sobie pokazać, że tak proste stwierdzenie jak to, że rzekomo dzielił z Woodym zainteresowaniem modą na pewno padło tylko ponto aby wytrącić go z równowagi i najwyraźniej spełniło to swój cel. I już miał powiedzieć coś jeszcze, kiedy...

Jak wreszcie odejdę z biura żeby zająć się...

Jonathan zamarł, wpatrując się zaskoczony w Anthony'ego. Odchodził z OMSHMu? Odchodził z OMSHMu i zamierzał powiedzieć mu o tym w taki sposób? Przemaluje całe biuro na czerwono, gdy tylko Shafiq przełoży nogę przez wyjściowy próg biura. Wszystko. Wszystko będzie czerwone. Wszystko! Truskawkowe szafki. Rubinowe ściany. Karmazynowe fotele. Szkarłatne biurka i lampy. Nawet każdy dokument zostanie przełożony do wiśniowego segregatora!

A potem na złość Anthony'emu rzuci tę pracę i zostanie szefem Biura Badań i Hodowli Smoków i będzie w tej pracy fenomenalny skoro Shafiq tak bezczelnie postanowił go porzucić! A może odchodził właśnie do tego biura? Wolał smoki od niego! Bo przecież oczywiście, że jak smok odgryzie komuś rękę to jest to zrozumiałe, ale jak on delikatnie zataja przed nim pewne informacje z troski do niego, to jest tym złym!
I juz miał mu to wszystko wygarnąć, kiedy w progu pojawił się Morpheus. Na całe szczęście żywy.

— Tak oczywiście – powiedział podchodząc bliżej do swojego jedynego przyjaciela z domu Kruka. – Nic ci nie jest? Jak się czujesz. Apteka, tak już idziemy. Widziałem się z Brenną i Woodym. Oboje są cali. – I można by było pomyśleć, że już Jonathanowi przeszło i teraz skupi się w pełni na swoim zadaniu, ale musiał coś jeszcze dodać. – O co chodzi z tym kręgiem przyczynowo skutkowym? I proszę przekaż swojemu przyjacielowi, że nie zamierzam nic wpisywać do kalendarza na jego, skoro wybrał głupie latające jaszczurki!
Smoki też są czerwone! On nigdy nie zakładał czerwonego przy Shafiqu a ten tak mu się odwdzięcza.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#8
29.05.2025, 09:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.05.2025, 08:13 przez Anthony Shafiq.)  
Bardzo odważne założenie, że zamierzał się w biurze pojawić kiedykolwiek.

Urzędniczy honor zobowiązywał do przygotowania swojego następcy, szczęśliwie jednak przecież sam Jonathan przyznał, że prowadzi biuro za niego, żeby Anthony mógł bujać głową w obłokach.

Czyli godziny rozmów, które powinny mieć miejsce mieli za sobą. Godziny jakichkolwiek rozmów mieli zdecydowanie za sobą.

- Możesz powiedzieć osobie, która za nami idzie, że wszystko co mieliśmy sobie do powiedzenia, padło już między nami wczoraj. - wycedził, nie odwracając głowy, mając umysł zalany wściekłością. Poczucie winy tworzyło z obwinianiem drugiej osoby bardzo niebezpieczny tandem. A kompleks bóga podpowiadał Anthony'emu, że nie doszłoby do spalenia całego Londynu, gdyby Jonathan łaskawie te dwa lata temu odbył z nim poważną rozmowę na temat swojej działalności hobbystycznej. Napięcie uchodziło z Anthony'ego w języku francuskim, gdy pod nosem zachwycał się wyżynami gryfońskiego intelektu, mistrzostwem dedukcji i kalkulacją zdolną objąć rozumem organizację ośmioosobowego garden party.

Krzyk wbił go w ziemię. I nie tylko jego. Z bocznej ulicy wybiegła na niech kobieta, która wczepiła się w szatę Selwyna. Jej twarz była utytłana popiołem i zalana łzami. Z bocznej uliczki docierały odgłosy walki.
- BŁAGAM! MÓJ MĄŻ! ZAATAKOWALI NAS! PRÓBUJĄ ZABRAĆ RESZTĘ MAJĄTKU! Josh nie umie odpuścić... błagam...! - jej głos cichł, gdy próbowała stłumić nasilający się kaszel wzmocniony przerażeniem i zadyszką. Za jej plecami, kilka metrów dalej kilku zbirów rzeczywiście postanowiło wykorzystać okazję tych, którzy znaleźli się w złym miejscu i złym czasie.

Okrutny czas, piekielny czas zamazywał szarości. Ludzie ukazywali swoje prawdziwe oblicze pełni bohaterskiej bieli lub plugawej czerni. A przeklęty popiół padał na ich głowy bez względu na to co mieli w sercach. Sąd sprawiedliwy w swym okrucieństwie.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#9
04.06.2025, 23:06  ✶  

W Norze Nory całkowicie minęli się z Jonathanem, bo Morpheusowi ciężko wbijało się igłę w brzuch trzęsącą się ręką i trochę mu to zajęło, więc informacja o tym, że chociaż Brenna i Woody byli ten moment cali, zdjęła z niego chęć poddania się intruzywnym myślom na temat wchodzenia do ognia.

— Co? — Morpheus popatrzył na Jonathana, po tym na Anthony'ego. — Czy was ktoś uderzył w głowę po drodze? Czy ja wyglądam, jakby mnie obchodziła jakaś zwara między wami? Londyn płonie, ludzie umierają, a wy stroicie fochy jak pięciolatki. Jeśli! Jeśli to przeżyjmy, możecie się kłócić dalej, ale równie dobrze to może być nasza ostatnia noc, więc, na Merlina, weźcie się w garść, nie chcę umierać w otoczeniu skłóconych obcych tylko przyjaciół.

Niepotrzebnie uniósł się na przyjaciół, ale wiedział, co za chwilę go czeka, jak upływają minuty i całe ciało już napinało się, włoski na karku się jeżyły. Każda komórka jego ciała będzie krzyczeć, aby odzyskać oddech, aby przestać wić się w agonii pod bólem, który nie istnieje, który nie ma fizycznego źródła, a jedynie magiczne. Nie mogli jednak  wiedzieć, bo próbowaliby powstrzymać to, co już się wydarzyło, a on musiał pilnować czasoprzestrzeni, prawidłowego progresu, nawet jeżeli kosztem własnego zdrowia. 

Jego również zmroziło, lecz nie przed nagłe pojawienie się kobiety, ale fakt, że kojarzył ten dźwięk okrzyku spanikowane kobiety, tę melodie. To nadchodziło, a on mógł jedynie kontrolować sytuację, jak najbardziej się dało.

Jonathan i Antoniusz sobie poradzą, myślał, zresztą dobrze, że byli rozproszeni, on w tym czasie... Miał jeszcze kilka chwil.

To, co Morpheus lubił w losowaniu pojedynczej karty tarota to fakt, że pozwalał mu to na umieszczenie w jednym miejscu swoich uczuć dotyczących tego dnia, całego strachu, że prawidłowe słowa nie nadejdą i całego strachu, że nadejdą, ale ich skutek nie będzie tym, czego oczekiwał. Każda karta była jak podpowiedź, którą dał sobie z najciemniejszych zakamarków swojej nieświadomości, skrót do miejsca, do którego próbował się udać.

To, czego nienawidził, to właśnie ten moment, gdy karta wypełniała się w tak nieoczekiwany sposób, jak dzisiejszy dzień.

Głośny krach przebił się przez jego myśli. Gargulec przystrajający dom aukcyjny w którym Morpheus na początku listopada zabezpieczał zaczarowany manuskrypt, teraz odrywał się od dachu, aby zaraz spaść na stojącego na chodniku czarodzieja, próbującego ugasić brzeg swojej szaty, która złapała ogień od jakiegoś budynku.

Morpheus nie wahał się ani momentu i skierował swoją różdżkę w górę, aby przesunąć gargulca na ziemię, zanim zrobi komuś krzywdę.


Translokacja ◉◉◉○○: Zatrzymuję zaklęciem spadającego gargulca, żeby nie zgniótł czarodzieja
Rzut Z 1d100 - 59
Sukces!


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#10
05.06.2025, 16:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.06.2025, 16:33 przez Jonathan Selwyn.)  
– Czemu więc osoba przede mną, która niby już wszystko co chciała mi powiedziała, dalej ma mi coś do powiedzenia? – odpowiedział, przyspieszając nieco kroku, tak aby wyprzedzić Anthony'ego, to znaczy aby iść ramię w ramię z Morpheusem. Moroheusem, który, słusznie dla zdrowego rozsądku i absolutnie nie słusznie dla rozsądku Selwyna, spróbował przywołać ich do porządku.
– Jedyne co mnie uderzyło, to postawa twojego przyjaciela wobec mnie – rzucił pod nosem, a potem możliwe, że mimo wszystko trochę przejęty słowami jasnowidza, mruknął w jego stronę coś co mogło brzmieć jak – Jakbyniebyłmoim przyjacielemtobymsięażtakztymidiotąnie kłócił.

Jeśli to przeżyjemy.

– I oczywiscie, że to przeżyjemy. A jeśli nie to z moimi znajomościami w Wizengamocie przedstawimy bardzo ładną apelację komukolwiek kto zawiaduje Limbo – oznajmił. Nie poklepał go po plecach, ale posłał mu zadziwiająco optymistyczny jak na tę sytuację uśmiech, a potem obdarował połową spojrzenia Anthony'ego. Morpheus pewnie nie był jeszcze świadomy tego, że Jonathan podejrzewał, że to właśnie on powiedział Shafiqowi o Zakonie. On, albo Erik. Erik może był bardziej prawdopodobny. Chyba, że ktoś inny przyszedł do Tony'ego w celu rekrutacji? Ale przecież nie wyrażono na nią zgody. Mniejsza o to. Później się tym zajmie.

Ktoś chwycił się jego płaszcza. Osmalona popiołem kobieta błagała go o pomoc, a łzy zostawiały szlaki na pobrudzonej twarzy.  Jonathan, nie myślał, ani chwili i oczywiście zamiast rzucić do przyjaciół, aby poczekali (Anthony zapewne i tak doskonale widział co Jonathan robił. W końcu na pewno miał go na oku, aby wszystko mu potem wytknąć), powiedział kobiecie, że tak oczywiśce pomoże i ruszył w stronę mężczyzny i napastników.
– Stać w imieniu prawa! Tu aurorzy! Wycofajcie się zanim wezwiemy posiłki! Rozejść się! Teraz! – krzyknął, gdy byli juź na tyle blisko, aby mogli go usłyszeć i bez większego namysłu, wyczarował strumień wody, tak aby oblać napastników, zdezorientować ich i dać mężczyźnie szansę na ucieczkę z tym co chwili mu zabrać.

Przewaga: Występowanie

Rzut na kształtowanie (III) na zaatakowanie napastników strumieniem wody

Rzut Z 1d100 - 26
Akcja nieudana


Nie wyszło. Albo właśnie wyszło, bo może rzeczywiście napastnicy uznali, że warto się stąd zabierać. Niestety z różdżki Jonathana nie trysnęła żadna woda (może magiczne narzędzie znudziło się powtarzalnością zaklęć tej nocy), a agresorzy jedynie odepchnęli mężczyznę na ziemię, wyrwali torbę, której taki bronił i uciekli. Kobieta wrzasnęła i rzuciła się do poobijanego męża, płacząc jeszcze głośniej, a Jonathan... Po prostu stał w szoku, że znowu nie udało mu się pomóc.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Morpheus Longbottom (1616), Anthony Shafiq (2873), Jonathan Selwyn (1684)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa