Dzień jakoś minął. Figgówna była zapracowana jeszcze bardziej, niż wcześniej. Nie ma się co dziwić, w końcu Londyn spłonął, no częściowo, niektóre kamienice tylko nieco się zwęgliły, jak ta jej, w której znajdowała się klubokawiarnia. Miała świadomość, że mogło być gorzej, starała się patrzeć na problem pozytywnie, jak to miała w zwyczaju, ale nawet osoby z jej nastawieniem mogły miewać problemów z szukaniem plusów podczas takich tragedii. Cóż, nikt z jej bliskich nie umarł, to chyba też było całkiem dobrym znakiem, mieli szczęście, szczególnie, że spora część z nich walczyła z żywiołem na ulicach Londynu.
Powoli doprowadzała do porządku swoje miejsce pracy, a zarazem swój dom, który podczas tragedii służył za azyl dla potrzebujących, których ratowali członkowie Zakonu Feniksa. Nie widziała innej możliwości. Przynajmniej na coś przydała się innym członkom organizacji, bo oczywiste było, że akurat ona nie powinna znajdować się z nimi na ulicach - byłaby tylko ciężarem. Tutaj mogła się nieco wykazać, wesprzeć tych, którzy tego potrzebowali, w tym czuła się najlepiej.
Udało jej się ogarnąć większość spraw, w między czasie gotowała kolejne porcje eliksirów, które mogły przydać się jej bliskim, którzy ucierpieli podczas tej okropnej nocy. Była zapracowana jeszcze bardziej niż zwykle, zapewne jak wszyscy inni. Szybko się nie podniosą po tym, co się wydarzyło, nie wydawało jej się aby powrót do codzienności miał się wydarzyć ot tak.
Jako, że okazja sama się nadarzyła postanowiła zaprosić do siebie kilka bliskich osób. Plan ułożył się sam, dość szybko, pretekst też nie był najgorszy, bo mieli pozbyć się klątwy, która zaczęła utrudniać Norze funkcjonowanie w jej miejscu na ziemi. Klątwołamacz wysłany przez Ambroisa okazał się być bardzo konkretną osobą, która znała się na rzeczy. Wierzyła, że uda mu się znaleźć źródło problemu. Jakoś tak całkiem logiczne wydawało jej się zaproszenie Ambroisa, szczególnie po tym, czego dowiedziała się z listów, które do niej pisał. Musiała pogratulować mu osobiście, a Erikowi zdecydowanie przyda się oderwanie od doprowadzania warowni do porządku, wiedziała, że takie niewinne spotkania mogły nieco podnieść morale, dlatego też postanowiła ściągnąć wszystkich do siebie w jednym momencie. Taka była sprytna, no i sama potrzebowała nieco pozytywnej energii, a że należała do osób, które czerpały ją od ludzi, to postanowiła ich do siebie ściągnąć. Wszyscy powinni być zadowoleni, szczególnie, że Erik wspomniał o bimbrze od Malwy... co mogło być również tragiczne, zważając na to, jak skończyło się ostatnie spożywanie tego alkoholu. Wydawało jej się jednak, że w tej chwili każdemu przyda się nieco rozrywki, do tego zapewniała zabawę, którą było ściąganie paskudnej klątwy. No trudno byłoby odmówić temu pakietowi.
Układała butelki na ladzie, było już dość późno, towarzyszyła jej tylko Lady, urocza kotka, która nie odstępowała Nory na krok. Było tu wyjątkowo pusto, poza Figgówną w cukierni nie było żywego ducha, co naprawdę nie zdarzało się często. Liczyła na to, że niedługo znowu to miejsce zapełni się ludźmi, bo nie była przyzwyczajona do tej aury, która tutaj aktualnie panowała.