• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[11.09.72] Good fight | Julian & Hestia

[11.09.72] Good fight | Julian & Hestia
Czarodziej
Brązowe włosy i oczy. Szczupła. Mierzy 165 cm wysokości. Często się uśmiecha i chodzi w mugolskich, luźnych kolorowych ubraniach, chyba że akurat jest w pracy.

Hestia Bletchley
#1
13.07.2025, 23:13  ✶  
[Obrazek: ZXTFO8N.jpeg]

Mogłoby się wydawać, że z każdym dniem, w którym emocje po pożarze w Londynie opadały, ogień w głowie Hestii jedynie narastał. Nie mogła powiedzieć, że podczas akcji ratunkowej nie gotowała się w niej złość na to wszystko, ale wtedy była w trybie zadaniowym, a teraz? Teraz w Hesti kłębiło się coraz więcej pytań, a te splatały się razem w jeden głos, który co prawda cicho, ale uporczywie podpowiadał jej najgorsze rzeczy.

To był duży atak. Czy nie powinno już być jakiś silnych działań ze strony Ministerstwa? Jakim cudem w ogóle znowu o tym nie wiedzieli? Przecież po Beltane wszyscy powinni być czujniejsi. A co jeśli Ministerstwo wiedziało, ale z jakiegoś powodu nie zareagowało? Lub też nie umiało zadziałać przeciwko temu? A może… A może oni coś już wiedzieli tylko nie dzielili się tym z nikim w tym z Brygadzistami.

W domu, czy raczej cudzym w mieszkaniu  w którym obecnie zamieszkiwali też nie było lepiej. W pracy najchętniej zakopałaby się pod poduszkami we własnym pokoju, ale w swoim pokoju… No. To nie był jej pokój. To nie było ich mieszkanie. To nie był apartament kogoś z jej rodziny. To miejsce należało do jakiegoś czystokrwistego polityka, który nigdy wcześniej nie był jakoś blisko ich rodziny, a teraz nagle pozwalał u siebie mieszkać, bo najwyraźniej dobrze znał się z jej ojcem. Coś się tu nie zgadzało. Nic się tu nie zgadzało. I to wszędzie. W domu. W pracy. W jej życiu. W tym, że nie mogła pomóc tak bardzo jakby chciała, straty były duże, a ona miała dzisiaj zły dzień w pracy.

I może dlatego, akurat skorzystała z okazji aby od progu zadać ojcu kilka pytań, z którymi nosiła się od początku ich pobytu w tym paskudnie białym mieszkaniu.
– Dlaczego jakiś czystokrwisty polityk postanowił być dla nas altruistą i pozwolił nam tu mieszkać? – rzuciła bez zastanowienia  gdy tylko zobaczyła ojca. Inaczej na pewno by się zawahała i odpuściła. – To nie tak, że cię o to oskarżam, ale czy ty masz jakieś podejrzane układy z Ministerstwem?
Miała wrażenie, że ciągle ktoś jej czegoś nie mówił. Że nic nie wiedziała. Bała się, że jakieś informacje są przed nią zatajane w pracy, a teraz... A teraz miała wrażenie, że w domu było to samo.
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#2
16.07.2025, 20:36  ✶  
Julek Bletchley pierwsze co zrobił, kiedy tylko zobaczył w progu nie-swojego, paskudnie luksusowego apartamentu, który w jego głowie raczej miał być w zwyczaju ciasną kawalerką z cieknącym kranem, córkę — westchnął, a następnie przetarł zmarszczone czoło celem wypolerowania z umysłu wszystkich ewentualnych pytań, które miały prawdopodobnie tego dnia paść, a na które sam nie znał jeszcze odpowiedzi.
— Nie wydaję mi się żebyśmy byli w pozycji do narzekania, Hesiu — odparł, powstrzymując, aby nie wycedzić przypadkiem własnych słów. Złość na siebie i cały świat wyjątkowo uwierała go w język. — Mamy dach nad głową, ciepłą wodę i cudze meble, których nikt nam w nocy nie wynosi. Skąd nagle twoje uprzedzenie do czystokrwistych członków tejże cudownej społeczności? — bąk go ugryzł w tyłek. Wiedział, że odwracał kota ogonem i nie była to żadna odpowiedź. Mężczyzna miał w sobie natomiast paskudną nadzieję, że może chociaż ją tym zniechęcił do zadawania dalszych pytań.

Nie miał układów z Ministerstwem — bo niby komu miałby zaufać? Nie miał układów ze Śmierciożercami — bo co mógłby im zaoferować prócz własnej głowy na srebrnej tacy? Dlaczego więc Hestia przedstawiła to tak jakby handlował z Shafiqiem informacjami (bo w istocie to robił), aby następnie sprzedać się za strawę, łóżko i kilka godzin złudnego bezpieczeństwa? Przecież nie układał się z nikim poza nią, jej siostrą oraz ich matką. Tylko dla nich jeszcze składał obietnice, umiał kłamać, klękać, błagać, mimo że duma paliła go od środka. Próbował jakoś je przez to przeprowadzić. On po prostu chciał… Próbował chronić swoją rodzinę. Tylko że najwyraźniej to również robił źle.
Czarodziej
Brązowe włosy i oczy. Szczupła. Mierzy 165 cm wysokości. Często się uśmiecha i chodzi w mugolskich, luźnych kolorowych ubraniach, chyba że akurat jest w pracy.

Hestia Bletchley
#3
17.07.2025, 03:52  ✶  
Hestia chyba nie tego się spodziewała. A czego? Sama nie miała do końca pojęcia. Chyba jakiejś prostej i sensownej odpowiedzi. Sprawnego wyjaśnienia czemu jednak to było normalne i całkowicie logiczne, że mieszkali u wczesniej nieznanego jej czarodzieja w apartamencie. Chociaż nie... Nawet nie nieznanego jej czarodzieja, bo Shafiq patrzył się na nich z plakatów Rosierów kiedy tylko przechadzała się po Magicznym Londynie. Jedyne co trochę ratowało tę sytuację to to, że ciocia Tessa też tutaj przebywała i najwyraźniej również ufała ich gospodarzowi.
– Ale... – wymamrotała zbita z tropu. ‐ Ja naprawdę nie narzekam. Po prostu... Tato przecież to dziwne. I ja nie jestem uprzedzona, ale... – To przecież on nauczył ją bycia na pewien sposób sceptyczną do czarodziejów czystej krwi. To nie tak, że traktowała każdego z nich, jak wroga, ale jednak istniały większe szanse, że ktoś taki potraktuje ich z góry, lub, jak pokazały ostatnie pożary, z nienawiścią, niż w przypadku reszty magicznego społeczeństwa. – Po prostu nie rozumiem czemu nie mówiłeś wcześniej, że go znasz. – Nie mówił nie? Chyba nie. A nawet jeśli to najwyraźniej na tyle pobieżnie, żs mu o tym nie wspominała. – I no... Sama nie wiem. Gdybym przyszła do ciebie i powiedziała, że znam jakiegoś czystokrwistego czarodzieja, który może mi wyświadczyć nagle dużą przysługę nie zdziwiłbyś się?
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#4
20.07.2025, 15:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.07.2025, 15:08 przez Julián Bletchley.)  
To był zły dzień — jeden z tych nie mających końca, mimo słońca, które już dawno zaszło. Jeden z tych, które nie zaczęły się naprawdę, bo sen nie przyniósł ukojenia. Kolejny zły dzień w zbyt długim ciągu złych dni tak podobnych do siebie, że przestawał czuć, gdzie się kończył jeden, a zaczynał drugi.
— Nie musisz wiedzieć wszystkiego, Hestio — mężczyzna przeciął powietrze między nimi na pół, wyrzucając z siebie poczucie oskarżenia. Dlaczego więc czuł jakby był winny i coś ukrywał? Czy obawiał się, że właśnie jego córka by w to uwierzyła, gdy zaledwie kilka niepokojących pytań, jedno niedopowiedziane zdanie wystarczałyby, aby przestała mu ufać? Bardzo rzadko używał imienia, a w istocie nie robił tego prawie nigdy. „Hesia” była bliskością. „Sikorka” była troską. „Hestia” brzmiała jak wyrok. — Oczywiście, że bym się zdziwił, bo czystokrwiści, którzy wyświadczają duże przysługi, zwykle wymagają dużej ceny. A ty jesteś moją córką, nie szachową figurą i nie chcę żebyś w ogóle musiała korzystać z takich przysług. Gdyby chodziło tylko o mnie, to bym spał na poklejonym klejem materacu w jakimś pustostanie na Nokturnie po kostki w szczurzym gównie, ale chodzi o was i o to żebyście choć przez chwilę mogły mieć trochę ciszy, snu i prywatności… Matka jedna wie, kiedy wrócimy do Doliny, o ile będzie do czego. A ty pytasz mnie, co w tym wszystkim jest dziwnego? Twoja ciotka zna Shafiqa. Twój ojciec chrzestny też, ale jakoś tylko na mnie wszyscy patrzą krzywo. Może łatwiej ci wierzyć Longbottomowi niż mnie? — tym razem to on wyrzucił z siebie oskarżycielsko.
To był bardzo zły dzień dla Juliana.

!Strach przed imieniem
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#5
20.07.2025, 19:34  ✶  
!Strach przed imieniem
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#6
20.07.2025, 19:34  ✶  
Chociaż nie doznajesz żadnych omamów słuchowych, nie jesteś w stanie wydusić z siebie Jego imienia. Kogo? Sam-wiesz-kogo... T-tego, którego imienia nie wolno wymawiać... Tego, który zasiał w ludziach strach.
Czarodziej
Brązowe włosy i oczy. Szczupła. Mierzy 165 cm wysokości. Często się uśmiecha i chodzi w mugolskich, luźnych kolorowych ubraniach, chyba że akurat jest w pracy.

Hestia Bletchley
#7
23.07.2025, 00:58  ✶  
– Czemu nie? Nie pytam cię o akta do wszystkich tajnych spraw, a o to czemu tutaj mieszkamy. Chyba mam prawo to wiedzieć? – rzuciła zdecydowanie zbyt ostrym tonem, ale... Chyba nie potrafiła się wycofać, a przerażona wszystkim co się działo wokół niej głowa Hestii, skutecznie wmawiała dziewczynie, że na pewno było w tym wszystkim coś podejrzanego. Że na pewno, jeśli tylko przyciśnie ojca, dowie się czegoś co sprawi, że ten chaos w głowie ustąpi.
A potem słowa ojca tak ją zaskoczyły, że niewiele myśląc przeszła do ataku.
Hestia... Nazwał ją Hestią, a to brzmiało już naprawdę źle. Czyli jednak coś się działo, a on jej tego nie mówił. Inaczej tak by nie zareagował, prawda?
– Słucham? – wykrzyknęła, a Julian mógł zobaczyć, że włosy córki o nasady ciemnieją z emocji. – Oczywiście, że najłatwiej jest mi wierzyć tobie, jak możesz w ogóle to sugerować? Gdybym ci nie wierzyła nie spytałabym się ciebie o to, a od razu poszłabym do cioci, lub... Sama nie wiem! Naprawdę nie możesz powiedzieć skąd go znasz i czemu się tak przyjaźnicie? – Hm... Mogła w sumie zacząć od takich pytań, ale..  No już było za późno. Zwłaszcza, że zaraz potem usta czarownicy opuściły słowa, które chyba nie powinny były tego robić. – Chyba że są powody dla których uważasz, że mam ci nie ufać, bo ogólnie mie mówisz mi rzeczy? To miałeś na myśli mówiąc, że nie muszę wszystkiego wiedzieć?
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#8
24.07.2025, 00:20  ✶  
Dzień w pracy był tak wspaniały, że Anthony miał ochotę składać w ręce kapłanów kowenu zażalenie, że nie odszedł w płomieniach trzy dni temu.

Morpheus nienawidził życia i Anthony był szczerze ciekaw, czy ta nienawiść szła przez jakąś mistyczną pępowinę od jednej połowy duszy, do drugiej połowy.

Charlotta nienawidziła okoliczności, w których straciła dom, ktoś zagroził jej dzieciom (oczywiście, ten KTOŚ zargoził całemu Londynowi, ale umówimy się dla wdowy Kelly liczyły się głównie te trzy duszki).

A Jonathan nienawidził jego i każdy wspólny dzień w biurze był prawdziwą katorgą. Oczywiście mógł zdezerterować, ale dawno nie czuł się za swoich ludzi odpowiedzialny tak jak teraz. Rychło wczas, powiedzieliby złośliwi. Rychło w czas, powiedziałby Jonathan, gdyby w ogóle ze sobą rozmawiali.

Ten krótki przeskok do apartamentu spowodowany był brakiem dwóch dokumentów do sprawy sprzed trzech lat. W gabinecie przeglądał pospiesznie własne notesy, pamiętniki z delegacji i księgi (te drugie księgi) aby móc w krótkim śledztwie odnaleźć informację o tym, kto rzeczywiście przejął towar w trakcie licytacji. Realny kupiec? Pośrednik? Figurant? Brakujące dokumenty z łatwością można było podrobić, potrzebował jednak konkretnego nazwiska, a to przepadło...

Oczywiście słyszał jakieś głosy dobiegające z salonu, a może korytarza? Obie przestrzenie były ze sobą połączone: salon przechodził w szeroki korytarz opasający cały dom jak przytulne, białe ramiona. Nie rozumiał do końca słów, ale i tak pogrążony był w zapiskach, aby odnaleźć te właściwe. W końcu - po raz pierwszy tego dnia - pojawił się na jego twarzy słabowity uśmiech, gdy trafił na właściwą tabelę. Zamknął dokumenty, przeczesał wzrokiem biuro. Jeszcze tylko zajrzeć do sąsiadującej biblioteki, upewnić się co do transferu kilku co znamienitszych książek, aby objęła je parkinsonowa magia, a potem...

Sama nie wiem! Naprawdę nie możesz powiedzieć skąd go znasz i czemu się tak przyjaźnicie? Chyba że są powody dla których uważasz, że mam ci nie ufać, bo ogólnie nie mówisz mi rzeczy? To miałeś na myśli mówiąc, że nie muszę wszystkiego wiedzieć?

Zdążył zrobić kilka kroków do salonu, ale jego myśli uleciały płynnie, kiedy usłyszał te wykrzyczane podniesionym głosem zarzuty. Brwi uniósł wysoko zaskoczony, a przez twarz przebiegł mu zbolały grymas osoby, która w swoim domu nie panuje aż tak nad mimiką, jakby sobie tego życzyła. Pytania młodszej córki Bletchleya (Hypatii?) były jak najbardziej zasadne, a jednak uderzyły w Anthony'ego ze zdwojoną mocą, przypominając mu, dlaczego tak bardzo chciał wracać do biura okrężną drogą. Jego wewnętrzny idealista, który równie wewnętrznie chełpił się jego poświęceniem i niesieniem pomocy (wybiórczo, jednostkom, które był w stanie zaakceptować, ale zawsze!) wrócił do ukrywania się w jaskini przedświadomości. Dlaczego to niby miało być takie dziwne, że znał się z różnymi osobami? Dlaczego to niby miało być dziwne, że chciał mu pomóc. Chyba, że młoda policjantka kierująca się stereotypami, zakładała że był przestępcą. I - to prawda - nie byłoby to tak odległe od prawdy, gdyby zliczyć wszystko co zrobił i czego nie robił w przeciągu kilkudziesięciu lat kariery politycznej, ale na bogów, młodziutka Hypti nie miała prawa o tym wiedzieć! Chyba że czerwień farby, wciąż znaczyła jego dłonie, czerwień na skórze układała się w pojedyncze słowo: winny

Przycisnął swoje całkiem z pozoru legalne zapiski do piersi i mamrocząc słowa przeprosin: nienienieprzeszkadzajciesobiejużmnieniema wycofał się na powrót do gabinetu, by stamtąd teleportować się do Ministerstwa.

Przynajmniej mieli w OMSHMIe dobrą kawę.

Anthony nienawidził kiepskiej kawy.

Postać opuszcza sesję


twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#9
29.07.2025, 20:11  ✶  
Zdarzało się i tak: mężczyzna budził się w środku nocy pewny, że niektóre z tych sekretów zabrałby ze sobą do grobu. Znajomość mężczyzn natomiast była wynikiem wielu kompromisów, które Julian zawarł w niepewnych czasach.

,,Chyba że są powody dla których uważasz, że mam ci nie ufać, bo ogólnie mie mówisz mi rzeczy? To miałeś na myśli mówiąc, że nie muszę wszystkiego wiedzieć?”
Inną sprawą było to, że wojna tworzyła osobliwe układy, jak więc mógł opowiedzieć swojej córeczce o bijatyce sprzed dwóch dni? Jak miałby wyjaśnić, że przywalił wiadrem jakiemuś cywilowi, który z perspektywy czasu wydawał się po prostu rozjuszony, zagubiony i przerażony — taki, jakich miał za zadanie chronić tamtej nocy?
Wiadrem, na Matkę.
— Myślę, że masz dwadzieścia lat i za grosz pojęcia, jak wygląda prawdziwe życie w tej wojnie — warknął. Być może Hestii się wydawało, że jeśli ktoś ci nie pokazywał wszystkich trupów w szafie, to coś ukrywał. Może on robił to dlatego, że próbował ją przed tymi trupami oszczędzić! — Nie mówię ci wszystkiego, bo jesteś moją córką, nie moim pracownikiem — odparł. Bletchley nie chciał, aby jego córka musiała dźwigać brudy, które on sam wlókł za sobą od lat — rzeczy, jakich nie dało się wyprać z pamięci ani odpokutować przed nikim poza samym sobą. Nie dlatego, że jej nie ufał, a dlatego że ją kochał. Są rzeczy, których ojcowie po prostu zachowywali dla siebie.

Mężczyzna westchnął głęboko, kiedy zobaczył znikającą sylwetkę ich gospodarza. Czy Anthony Shafiq słyszał ich kłótnię?
Czarodziej
Brązowe włosy i oczy. Szczupła. Mierzy 165 cm wysokości. Często się uśmiecha i chodzi w mugolskich, luźnych kolorowych ubraniach, chyba że akurat jest w pracy.

Hestia Bletchley
#10
05.08.2025, 01:55  ✶  
Julián mógł zobaczyć jak oczy jego córki z ciemnych stają się nagle jaśniejsze, aż zmieniły się w zszokowany błeki, który wkradł się do jej tęczówek bez pozwolenia.

Wiedziała, że była młoda.
Wiedziała, że nie miała doświadczenia.
Wiedziała, że to co się teraz działo było czymś znanym dla niej jedynie z historii opowiadanych przez starszych od niej i że nie miała pojęcia jak tak naprawdę wygląda wojenna rzeczywistość.

Ale wiedziała też, że przecież się starała.
Że dawała z siebie wszystko.
Że nie była dzieckiem, a dorosłą czarownicą która została przyjęta do Brygady i wysłana podczas pożaru w teren, więc można było traktować ją poważnie.
Jej ojciec mógł traktować ją poważnie.

Żałowała, że nie miała w sobie tyle pewności siebie, aby po prostu wyjść I trzasnąć drzwiami. Nie do zajmowanego przez nią pokoju, a z całego apartamentu. Nie miała pojęcia u kogo mogłaby się zatrzymać na noc, ale chciała pokazać ojcu, że jak tak to ona wychodzi.

Ale to by chyba było jednak za dużo. Tacie byłoby chyba za bardzo przykro. No i była jeszcze mama i Alice. Nie chciała dokładać im nerwów.

Anthony Shafiq tak jak nagle pojawił się w salonie tak zniknął i to chyba uchroniło Hestię, aby wykrzyczała coś jedynie nieprzemyślanego, a nie bardzo nieprzemyślanego. Nie chciała przecież przeszkadzać gospodarzowi. Mógł być całkiem przyzwoitym czarodziejem. Po prostu chciała wiedzieć jakie układy miał z jej ojcem, a jej własny ojciec na razie jej na to pozwalał.

Prawdę mówiąc trochę w tym momencie zazdrościła Shafiqowi. Tego, że mógł mieszkać sam w tym apartamencie i na pewno nie musiał się przejmować nie mówiącymi mu wszystkiego rodzicami.
– Czyli skoro jestem twoją córką to mniej mi ufasz tak? – wykrzyknęła momentalnie zapominając o tym, że nie chciała przeszkadzać Shafiqowi. – Biegałam po płonącym Londynie dłużej niż ty! Jestem przeszkolona. Pracuję w tym samym Departamencie. Po co uczyłeś mnie wszystkiego, po co kibicowałeś mi w zostaniu Brygadzistką skoro najwyraźniej nic z tego się nigdy nie liczyło bo jestem twoją córką!? – Wiedziała, że to było niesprawiedliwe, ale chciała aby tatę to zabolało, tak samo jak bolało ją.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (29), Anthony Shafiq (548), Julián Bletchley (1315), Hestia Bletchley (1817)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa