13.11.2022, 18:01 ✶
31.10.1959
Seraphina i Theseus
Hogwart
Oczywiście, że można było polegać na przyjęciach, a uczta z okazji Halloween była zawsze wybitna, dlatego Seraphina często korzystała z okazji i zwijała parę dodatkowych babeczek dyniowych tylko po to, aby móc z nich skorzystać później i innego dnia również delektować się dobrym posiłkiem. Ale gdy usłyszała o jeszcze innej okazji, wiedziała, że jedna uczta może zostać pominięta dla tej jedynej w życiu okazji, a nie po to ostatecznie podsłuchiwała informację wśród duchów, aby teraz ominąć przyjęcie z okazji rocznicy śmierci. Miała nadzieję, że bawić będą się do białego rana, bo to oznaczało, że skorzystają z okazji i odwiedzą duchy. W końcu ile żywych mogło pochwalić się taką okazją? Pozwoliła sobie nawet przypiąć do szaty i wsunąć we włosy parę zwiędłych kwiatów, wiedząc, że martwi o wiele bardziej fascynowali się tym, co nie było żywe. Nie mogła ich winić i trochę nawet zrozumiałaby to, bo będąc martwą, też bardziej by chciała czuć dawne odłamki rzeczywistości. Dlatego wolałaby nie zostawać duchem.
Nie zamierzała wybrać się tam sama, a bardzo dobrze wiedziała, gdzie będzie mogła zastać Theseusa – odpowiedzią numer jeden było na szlabanie, numer dwa szwendającego się gdzieś tam, gdzie nie powinien. Dlatego czekając, aż wszyscy zaczną się przemieszczać, przemknęła się do Izby Pamięci. Na całe szczęście nie była żadnym prefektem ani nic z tych bzdurnych rzecz, więc w wypadku przyłapania ich na gorącym uczynku mogłaby przestać słuchać, że jest jakąś tam porażką dla domu czy coś. A tak to mogła mówić, że szuka przyjaciela. Wszyscy jednak udali się na ucztę, jedną albo drugą, dlatego nikt nie miał powodów do tego, aby ją śledzić, a i teraz mogła swobodnie poruszać się po korytarzu. Zabrała jeszcze szatę studentki z Ravenclaw, tak aby obce duchy nie zapamiętały jej aż tak dobrze.
Wsuwając się do Izby Pamięci, przyłożyła palec do ust, nakazując pracującemu tam w milczeniu Theseusowi ciszę, po czym złapała go i zaczęła ciągnąć w stronę lochów, nie czując, aby jednak wolał odstawiać ten głupi szlaban. Złapała mocniej jego ramię, wychylając się lekko za portal drzwi i spoglądając na duchy, które zaczęły się gromadzić na miejscu.
- Podobno mają zepsute jedzenie. – Uśmiechnęła się, bardziej sama do siebie, zaraz też szturchając Fletchera łokciem pomiędzy żebrami. Rozglądając się jeszcze po okolicy, próbowała wybadać, czy ktoś jeszcze zwrócił na nich uwagę. – Plan jest taki, że wpraszamy się na przyjęcie, zagadujemy tyle duchów, ile się da, możemy przekonać Irytka do popsucia uczty i potem udajemy, że wcale nas tu nie było, co ty na to?