Rozliczono - Ambroise Greengrass - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Dzień rozpoczął się jak większość ostatnich. Ktoś ciągle czegoś od niej chciał, nie miała ochoty jakoś szczególnie wdawać się w dyskusje, po odpisaniu na kilka listów, odpowiedzeniu na kilka pytań miała zamiar zniknąć gdzieś na moment, przytłaczało ją nieco to całe zamieszanie, które aktualnie się toczyło. Geraldine nie miała w zwyczaju być ciągle dostępna dla wszystkich, musiała jednak jakoś przetrwać ten czas. Jakoś tak się złożyło, że w okolicach południa zrobiło się całkiem luźno w jej napiętym ostatnio grafiku, gdy wyściubiła nos zza ścian sypialni zauważyła, że Roise i Benjy gdzieś idą, nie pytając ich nawet o pozwolenie postanowiła się dołączyć. Dość szybko ustaliła, co zamierzają robić, nie mogła sobie pozwolić opuścić takiego przedstawienia. Tym bardziej, że zajmowała się tym na co dzień, miała spore doświadczenie w walce i chętnie sama stanęłaby w szranki, chociaż to chyba nie był odpowiedni moment.
Ogród wydawał się być dobrym miejscem na trening, przynajmniej nie zdemolują domu Ursuli, pogoda zresztą nie była też najgorsza mimo jesieni, która zbliżała się coraz większymi krokami. Pojedyncze promienie słońca przebijały się przez zachmurzone niebo, nie padało, więc warto było skorzystać z tych ostatnich, w miarę przyjemnych dni.
Najchętniej sama dołączyłaby do treningu, wiedziała jednak, że to nie jest najlepszy pomysł, miała w sobie odrobinę rozsądku, postanowiła więc usiąść pod jednym z drzew i obserwować poczynania swoich towarzyszy. Mogła udzielić im jakiś wskazówek, chociaż wiedziała, że może zaistnieć szansa, że będą mieli je gdzieś, ani Ambroise, ani Benjy nie wydawali się być zazwyczaj słuchaniem rad. Byli bardzo pewni siebie, próbowała jednak sobie tłumaczyć, że może się im na coś przydać, bo miała dość spore doświadczenie w sparingach, zdarzało jej się nawet szkolić dzieciaki w Artemis. To, że miała przed sobą dwóch dorosłych mężczyzn, którzy swoje już przeżyli niczego nie zmieniało. Zamierzała bardzo dokładnie obserwować ich poczynania, nie ominąć żadnych błędów, znaleźć coś nad czym mogliby popracować, bo to prowadziło do doskonałości, która w walce była naprawdę istotna.
- Będę sędzią. - Krzyknęła jeszcze w eter, jakby nie zarejestrowali, co zamierza zrobić. Nie miała faworytów, nie, żeby nie wierzyła w umiejętności swojego narzeczonego, ale wiedziała, że Fenwick potrafi skopać dupę, miała szansę się o tym przekonać osobiście, zresztą jeszcze zamierzała mu się za to zrewanżować, ale póki co nie nadarzyła się ku temu okazja.
Wyciągnęła nóż zza cholewy swojego skórzanego buta i zaczęła nim grzebać w ziemi, musiała czymś zająć ręce, czekała, aż w końcu zaczną walczyć, bo trochę jej się nudziło. Mimo wszystko wolała tutaj siedzieć, nawet jako obserwator, niż wrócić do domu, gdzie ktoś mógł się na nią czaić i znowu czegoś od niej chcieć.