• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[Jesień 72, 5.10 Jonathan & Anthony] gazing on the new soft-fallen mask

[Jesień 72, 5.10 Jonathan & Anthony] gazing on the new soft-fallen mask
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#1
24.09.2025, 18:37  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.09.2025, 08:01 przez Anthony Shafiq.)  

—05/10/1972—
malutka wioska w alpejskiej dolinie
Jonathan Selwyn & Anthony Shafiq
[Obrazek: tsrjcQm.png]
Bright star, would I were stedfast as thou art-
Not in lone splendour hung aloft the night
And watching, with eternal lids apart,
Like nature's patient, sleepless Eremite,
The moving waters at their priestlike task
Of pure ablution round earth's human shores,
Or gazing on the new soft-fallen mask
Of snow upon the mountains and the moors-
No- yet still stedfast, still unchangeable,
Pillow'd upon my fair love's ripening breast,
To feel for ever its soft fall and swell,
Awake for ever in a sweet unrest,
Still, still to hear her tender-taken breath,
And so live ever- or else swoon to death.



Przechadzka po rynku najbliższego miasteczka była tak surrealistyczna, że nie mógł w głowie przywołać jego nazwy, choć poprzedniego dnia wgapiał się w mapy niemal przez cały dzień. Mijała druga doba ich nieoczekiwanej wycieczki do szwajcarskich Alp i Anthony z każdą mijającą godziną utwierdzał się w przekonaniu, że nie chce wracać, choć z oczywistych względów było to nieuniknione. Pozostawało cieszyć się chwilą obecną, nowymi ubraniami, ciepłym winem krążącym w żyłach, jakże wybornym towarzystwem swojego zastępcy z którym - jak mu się teraz zdało - wyjeżdżał z kraju zdecydowanie zbyt rzadko.

Byli bohaterami schroniska w którym znaleźli schronienie dwie doby wcześniej, mugole otoczyli ich należną czcią i dziękczynieniem za sprawne koordynowanie odgruzowania ze śniego przejazdu. Ciężarna obiecała, że nazwie synka Jonathan, a córeczkę Antonina, zaś gospodyni dała im najlepszy z możliwych prezentów - gwarant noclegu u swojej przyjaciółki z dolin.

A więc przygoda, która mogła okazać się śmiertelna, prawdziwie rozciągała się przed nimi jako obfitujące w wiele wrażeń kilkudniowe wakacje.

Z pewnym małym, radykalnie nieoczekiwanym twistem.

Celowo wydłużał moment spędzony wśród ludzi, celowo ciągnął Selwyna do kolejnego sklepiku, kolejnej knajpki. Mierzył go własną miarą i był bardziej niż pewien, że oczekiwanie na przysłowiowe zgaszenie światła, doprawi należycie ich trzecią wspólną noc.

A poza tym droczył się z nim i och, jak on uwielbiał się z nim droczyć!

W końcu jednak wycieczkom stało się za dość. Usiedli obładowani fantami przy zacisznym stoliczku w kąciku wspólnej sali ich obecnego miejsca noclegowego. Muzyka z radia sunęła spokojnie, ludzie rozmawiali głośno, z entuzjazmem komentując powodzenie akcji przeprowadzonej przez dwóch Anglików.

Pewnie dlatego owi Anglicy, dla świętego spokoju, rozmawiali po Francusku, wtapiając się w lokalny koloryt turystycznej wioseczki.

– Jestem niebywale zadowolony z naszych łowów. Jak Ci się podoba ta farma? Początkowo myślałem, żeby kupić tylko koziołki, ale Lorien uwielbia nieco szersze spojrzenie na habitat. I widzisz? Mają nawet elementy lokalnej heraldyki jako obróżki! – zachwycał się rozstawioną na stole drewnianą konstrukcją, obracjąc w palcach wystruganego pieczołowicie koziołka z uroczymi barwionymi brązem rogami i malutkim dzwoneczkiem przytroczonym do szyi. Anthony całkiem celowo miał również problem pod stołem z ułożeniem swoich - jakże mi przykro - przydługich nóg. I jakoś nie dało się ich ułożyć - najmocniej przepraszam - by nie dotykać łydki swojego rozmówcy. Nic na to nie mógł poradzić! Kwestia fizjonomii i ograniczeń mebla.

– Chusta dla Charlie, łakocie dla dzieciaków i… – westchnął ciężko– myślisz, że te karty dla Morpheusa to dobry pomysł? On ma ich tak dużo. – zrobił zmartwioną minę, choć znał odpowiedź na to pytanie. Choć chciał szeptać czule zupełnie inne pytania, ale gra nie smakowałaby tak, gdyby już zniknęli na poddaszu, o nie. Przyprawa była esencją. Uśmiechnął się więc niewinnie. – Myślisz, że teraz wróżby powiedziałyby nam coś innego, niż we wrześniu? A może coś dalej niż we wrześniu, bo przecież były i kłopoty, i krzyż bolący od niewygodnej ramy pewnego łóżka, święć Matko nad jego duszą.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#2
25.09.2025, 02:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.09.2025, 12:50 przez Jonathan Selwyn.)  
Z każdą godziną spędzoną tutaj z Anthonym Jonathan coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że Hiszpania nie jest im w żaden sposób potrzebna do szczęścia.
– Naprawdę nie sądziłem, że aż tak fascynują cię kozy – powiedział do Anthony'ego, pocierając bardzo szybko, swoją nogą o łydkę drugiego mężczyzny, tak aby wyglądało to tylko jakby tylko spróbował jedynie zmienić ich ułożenie. – Gdybym o tym wiedział, zabrałbym cię na urodziny do mini zoo. Ah i na pewno zadbałbym o to aby sprzedawali tam również pluszowe, wilcze uszka. – Droczył się. Oczywiście, że tylko się droczył. Ale jakże wspaniale było się z nim droczyć w ten sposób i nawet nawiązywać do ich spotkania po Mabon, teraz gdy wszystko zostało już wyjaśnione, a cierpienie ostatnich tygodni zostało przekute w jakże piękne wspólne chwile. Nawet te przeklęte wilcze uszy nie powodowały już w nim chęci do upuszczania rzeczy, co dość ładnie zademonstrował, unoszący swój kubek z grzanym winem do ust.

– Myślę, że może przyjść czas, gdy naszemu drogiemu przyjacielowi karty będą wysypywać się nawet z kuchennych szuflad, ale to zdecydowanie jeszcze nie ten moment – powiedział uśmiechając się szeroko, mając wrażenie że czerpał z widoku Anthony'ego, tak jak roślina czerpała ze słońca. Oh tak bardzo chciał przez cały dzień powiedzieć mu pewne rzeczy, których nie chciał wypowiadać publicznie, nawet gdy rozmawiali po francusku. Na przykład to, że był pod wrażeniem jak doskonałą robotę na skórze Anthony'ego zrobiła maść na siniaki, która zawsze brał ze sobą i że w sumie minęło już zdecydowanie za dużo czasu od kiedy używał jej na ten dość specyficzny rodzaj siniaków. Albo że miał pewne pomysły na dzisiejszą noc. Albo że…

Zaśmiał się słysząc ostatnie pytanie Tony'ego.
– To z pewnością doskonałe pytanie zważywszy na to, że ostatnio wywróżył mi miłość i małżeństwo – odpowiedział lekko, zdecydowanie mocniej akcentując ten drugi człon wróżby.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#3
25.09.2025, 08:00  ✶  
Wspomnienie o fascynacji, wywołało ciepły uśmiech na twarzy, gdy Anthony obracał wciąż w swoich długich palcach male drewniane zwierzątko, jakby po stokroć chcial się upewnić, że nie będzie w nim ani jednej choćby jakmniejszej drzazgi.
– Na cóż mi kupne, skoro mogę mieć własne co 28 dni zgodnie z cyklem? Nie chciałbyś czuć tego przyjemnego mrowienia obcowania z ujarzmionym potworem? – Przechyliłby się ku niemu, oparł na dłoni i przekrzywił drwiąco głowę. Gest jednak byłby nader mało subtelny, wciąż wiec bawił się nie swoim prezentem, utrzymując ton nader lekki i niezobowiązujacy. Nawet nie patrzył się na Jonathana, a przynajmniej nie wprost. Chciał podbić stawkę? Niech mu będzie. –  To w końcu Ty mnie tak solennie przekonywałeś, że miłość idzie w parze z ugryzieniem. Nie chciałbym Cię rozczarować moje mon sucre d’orge. – upił dwa łyki, łagodnym gestem podkręcając głośność mugolskiego radia. Rozmowy wzmogły dając im przestrzeń do dalszej gry.
I jakże Jonathan był skory, jego oczy iskrzyły tak, że Anthony miał bardzo duży problem utrzymać pozę. Bylejaką a jednak niezbędną.

– Małżeństwo – powtórzył za nim oddając brzmienie głosu i intonację tego mocniejszego akcentu, ale było w tym pytanie. Bardzo ważne, bardzo istotne pytanie. Bo o ile Anthony Shafiq w głębokiej pogardzie miał wszystkich wróżbitów Anglii i okolic, o tyle słowo Somni było prawdziwie traktowane przez niego z pełnią powagi. Musiał być powód dla którego o tym nie wiedział, a ową wróżbą nie pochwalił się ani jeden ani drugi. Przyjaciele… Oczywiście mógł drapać dalej swoje dąsy na kłótnie sprzed Spalonej Nocy, ale czy był sens, skoro tak słodko się ona zdezaktualizowała? –  Potrzebuję więcej detali. Okoliczności. Jakie pytanie mu zadałeś? – To wszystko było bardzo ważne i choć próbował, to trudno było mu uniknąć powagi w głosie. I tak. Był zazdrosny. Kto by nie był, o najcudniejszą istotę, którą nosiła ta nieszczęsna ziemia?
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#4
25.09.2025, 12:46  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.09.2025, 12:48 przez Jonathan Selwyn.)  
Jonathan nałożył na siebie Bardzo Zszokowaną Maskę, lecz nie taką do występowania w dramatach, a do rozśmieszania swojego widza podczas komedii.
– Mówisz o cyklu 28 dni, a ja mam wrażenie, jakby już od wczoraj przebudziło się w tobie coś… Nie do ujarzmienia. Sucre d’orge, naprawdę Anthony, jak daleko posunie się jeszcze ta bestia w tobie? – Mówił cicho, tonem sugerującym lekkie oburzenie, ale jego oczy zdecydowanie za bardzo przy tym błyszczały, zdradzając prawdziwą radość czerpaną z tych docinek. Potem jednak dodał jeszcze ciszej. – Myślałem, że ostatnio przydarzyła nam się sytuacja, która dość dobitnie dała ci znać o jakie gryzienie mogło mi chodzić, ale najwyraźniej niektóre podróże trzeba odbyć więcej niż jeden raz, aby podróżnik doznał oświecenia.
A w naturze tych podróży leżało też to, że chociaż czasem wymagały zmiany szlaku, to raczej nigdy się nie nudziły.

– Tak, małżeństwo – Przytaknął i dopiero wtedy dotarło do niego, że Anthony mógł nie podejść tak lekko do tych słów jak on sam. – Ja… Hm… Nie zadałem konkretnego pytania. Powiedziałem mu wtedy o Gabrielu, a on spytał się czy powinien poszukać nasłuchał na jego temat i wtedy zajrzał do filiżanki i… No – powiedział, mocno gestykulując na te ostatnie słowo. – Tak szczerze to zastanawiałem się czy nie chodziło o to, że oboje ubraliśmy się jak panny młode na Muzie. Albo o to, że plotki na temat mojego nieistniejącego ślubu z Lottie tak naprawdę doprowadziły do naszego pogodzenia się.

Zapewne myślałby o tej wróżbie więcej, gdyby nie to że we wrześniu nastąpił wysyp innych problemów, ale… To nie tak, że nigdy nie zawracała mi głowy, zwłaszcza gdy już ostatecznie ustalili z Gabrielem, że zostaną przyjaciółmi. Sprawa została zamknięta, a więc gdzie tu miejsce dla małżeństwa. Chyba, że chodziło o relacje, która nastąpi po nim. Miłość była, ale trudno było mówić o małżeństwie.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#5
26.09.2025, 07:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.09.2025, 08:51 przez Anthony Shafiq.)  
Przegrywał.

Przegrywał szybciej niż mógłby założyć, że będzie przegrywał. Jonathan zachowywał się bezwstydnie (nie żeby go to dziwiło!) w miejscu w którym to fakt – byli otoczeni przez mugoli – ale ktoś mógł przecież w tym turystycznym garncu znać francuski, ktoś mógł przejść obok, usłyszeć, wyciągnąć oczywiste wnioski…

Obejrzał się na salę, szybko analizujący sytuację rzutem oka. Para podróżujących turystów, przyjaciele na wyprawie. Nic dziwnego. Nic ściągającego wzrok. Odetchnął, ale napięcie które się w nim pojawiło, nie chciało tak łatwo odpuścić. Właściwie… było w nim przecież cały czas, po prostu na moment przyszło mu o nim zapomnieć.

– Brzmi bardzo znajomo. Jak sytuacja, w której ktoś, kto zaniepokoił się Twoim brakiem w biurze, ktoś, kto myślał, że niedoszacował zagrożenia i znajdzie Cię pozbawionego krwi w wampirzej postaci… Brzmi jak sytuacja, w której ktoś potem ostentacyjnie przedstawił się młodszej wersji Ciebie, jako selwynowski mąż, a potem zabrał na sentymentalną podróż do wesołego miasteczka. – Nie pił przez moment. Z zastanowieniem obracał swoje naczynie, znajdując w tym geście odrobinę skupienia. To było takie głupiutkie, to sierpniowe zdarzenie, ale jednak Morpheus wyrzekł swe proroctwo, a miał to do siebie, że nigdy się nie mylił.

– Czy gdyby nie zagrożenie które tak nękało Cię w sierpniu… Czy kiedykolwiek bylibyśmy tutaj, po kilku kluczowych zwierzeniach dających zupełnie nową perspektywę na lekko zaśniedziałą politurę naszej relacji? – dopiero teraz opuszki chwyciły kant, a wargi sięgnęły brzegu po słodki alkoholowy ulepek. –Może powinienem – tej wyliniałej pijawce – Twojej francuskiej przygodzie wysłać jakiś prezent w ramach podziękowań? – Uroczą wiązankę zdechłych szczurów związanych z ogonami? Nawet nie zauważył, że twarz zmieniła swój układ, grymasem zdradzając nastrój myśli, a głos nabrał charakterystycznego napięcia, gdy wspominał swoich przeciwników… nie tylko na polu zawodowym.

Może powinni już pójść na górę? Może powinien przyznać się do swojej przegranej... Z drugiej strony, nie chciał tego robić. Było mu mimo wszystko miło tutaj, otoczony ludźmi, a jednak w tak prywatnej rozmowie. Sięgnął po karty, żeby żeby się wyciszyć i zaczął je tasować.
– Czas więc na nową wróżbę, gdy stara już się zrealizowała. – oznajmił z przekonaniem, gdy zazdrość panoszyła się zbyt ostentacyjnie, w jego zmiękczonej alkoholem głowie.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#6
26.09.2025, 10:48  ✶  
Zauważył, że się rozgląda, więc minimalnie odsunął krzesło od stolika i usiadł bardziej odchylony od niego, nawet jeśli pierwotnie wcale się nie nachylał w stronę drugiego mężczyzny.
To było okrutne.
To, że w tym momencie nie mógł złapać go za rękę. Że nie mógł cmoknąć go w policzek, gdy wcześniej na chwilę musiał wstać od stolika.
Ale przynajmniej wciąż był blisko. Przynajmniej był tutaj.

Anthony mógł zobaczyć, jak na twarzy Jonathana pojawia się wyraz skupienia, gdy przedstawił mu swoją interpretację wróżby. Czy rzeczywiście mogło tak właśnie być? Część Jonathana krzyczała, że nie, że jego związek z innym, okraszony tak wieloma nieprzespanymi nocami i paranoją nie mógł okazać się wrotami do podróży, w którą właśnie wyprawiał się z Anthonym, tylko że…

Tylko że gdy Jonathana dotknęła klątwa zmiany wieku i został w domu, by nie iść tak do pracy, nie spodziewał się, że Anthony, przerażony tym, co mógł zrobić pewien wampir, zapuka do jego  drzwi. A potem że gdy on udał swojego własnego syna, Shafiq uznał, ze najzabawniej będzie udawać jego męża, czy też raczej męża jego “ojca”. I tym bardziej nie spodziewał się tego, że ten pomysł z nim zostanie, że dalej będzie myśleć o tej perspektywie. Nie od wczoraj, a od momentu gdy ona padła i kto wie, może fakt jak wielkie ciepło w nim ona wywoływała, miał wpływ na wczorajsze wyznania?
– Myślę, że wolę zaakceptować tę wersję wróżby – powiedział w końcu. – Zwłaszcza, że to ty rozgryzłeś, o co w niej w takim razie chodziło, a to poczytuje jedynie jako potwierdzenie jego prawdziwości.

Widząc grymas na twarzy Anthony'ego, Jonathan sam nieco się spiął, zwłaszcza gdy uświadomił sobie, że nie było czasu, aby poinformować Shafiqa o ostatniej rozmowie z Gabrielem.
– Z pewnością, ale…  – Mieli nie mieć przed sobą żadnych sekretów. A więc niech i tak będzie. – Anthony musisz wiedzieć, że on zostanie na razie w Londynie. I że chyba potraktował nieco zbyt dosłownie moje “Zostańmy przyjaciółmi”. To nic nie znaczy oczywiście. Tamta relacja już nie istnieje.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#7
26.09.2025, 11:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.09.2025, 11:25 przez Anthony Shafiq.)  
– Wolisz? – powtórzył za nim, lekko unosząc brwi, niczym Anthony wyraźnie niezadowolony z poczynionych wniosków swojego zastępcy. Mina ta sama, okoliczności absolutnie inne. Środkowy palec dwukrotnie zapukał o stół, dźwięk jednak utonął w poszumie otoczenia. Sam chciał bawić się w tę grę, sam zaproponował, a teraz nic tylko się irytował na to wszystko, co kotłowało się w całym ciele, przetaczało burzą, która nie zamierzała ani na moment zelżeć.

Anthony w gruncie rzeczy był trochę masochistą. W przeciwnym razie już zapłaciliby rachunek i poszli do pokoju.

– To pocieszające, że odstąpiłeś od interpretacji, w której obaj wystroiliście się jak panny młode. – Sarknął, może nieco zbyt ostro. – Jakże cieszę się, że mnie tam nie było! – gotowało się w nim coraz intensywniej, chociaż umysł rozpaczliwie próbujący pozbierać kamyczki logiki do kupy, pospiesznie podsunął mu niewielką korektę do tego stwierdzenia. Uciekł wzrokiem, znów, ku wspomnieniom, ku cichym przyjacielskim pocałunkom, troskliwym radom, które bynajmniej nie nakazywały pozbawienia głowy byłemu kochankowi. – No dobrze… – przyznał mu rację, choć Jonathan nawet nie zdążył się odezwać. – Dobrze, że mnie tam nie było… z innych powodów. Twoja wieczorna wizyta po tamtym koncercie, sprawiła mi dużo radości. Miałem poczucie, że mogłem Ci się zrewanżować jakkolwiek za… za tamto lipcowe popołudnie. To przed konferencją. Wiesz które. – Wszystko mieli pod nosem, cały czas… Strach był złym doradcą, musiał sobie powtarzać to tak długo, aż w końcu uwierzy. – A fakt, że załatwiłeś tę sprawę polubownie… – przerwał na kolejne rewelacje i znów sapnął lekko poirytowany. Po stokroć wolałby teraz analizować z nim cokolwiek związanego z działalnością biura, utonąć w nudnej dokumentacji, przekopywać się przez stos reklamacji. – Jonathan… nie tłumacz się w sposób, który brzmi tak bliźniaczo do “to nie jest tak jak myślisz!” – Parsknął, choć nie było mu do śmiechu. Właściwie trzęsło nim z zazdrości, z gwałtownej potrzeby odwetu, z braku kontroli nad sytuacją i wymuszonym w tej kwestii zaufaniem. Z resztą, jego brak w tej materii był irracjonalny, podszyty bezrozumnym strachem i gojącym się powoli zranieniem.

żadnych więcej sekretów

– Nie istnieje tamta relacja, ale w jej miejsce najwidoczniej powstała nowa. I o ile jestem w stanie ocenić ryzyko, to lepiej, aby był Twoim przyjacielem, którego działania możesz jakkolwiek kontrolować, niż wrogiem, którego posunięcia są niejawne. Lepiej, że jesteś świadom tego gdzie przebywa, niż gdybyś miał zamartwiać się tym, gdzie może być i co robić – punktował, dokonując wewnętrznie tytaniczną pracę konceptualną, w której nie opłaca łowcy wampirów, a próbuje poradzić komuś tak, jakby radził komukolwiek innemu tylko nie Jonathanowi. Poza tym… przecież sam nie chciałby, aby Selwyn zbierał pieniądze na kogoś, kto wiedział, jak permanentnie pozbawiać ludzi przekleństwa likantropii. – Obiecuję, że nie będę wchodził między Wasze sprawy. Ufam Ci – ostatnie zdanie wyślizgnęło się miękko, oprószone nieznacznie zdziwieniem, że przyszło mu tak łatwo. Pasowałoby, gdyby mogli złapać się za ręce. Rozprostował palce, ale rozluźnił je moment później. Tak bardzo nie mogli tego zrobić.

Zmarkotniał na moment i wrócił spojrzeniem do kart, które na moment przestał tasować. Nie powinien być aż tak smutny. To nie była jego codzienność od wczoraj. Przymknął powieki i na moment, na ułamek sekundy oddał się wspomnieniu, ciepłej skóry towarzysza, jak układa się, jak ogrzewa, jak nastraja…
– Los bywa przewrotny. Cały czas zastanawiam się, czy kiedy wrócimy do Anglii to…– umilkł. Magia delegacji, nawet takich nieoczekiwanych, pomylonych w kierunkach i zasięgu, miała to do siebie, że nie trwała długo.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#8
26.09.2025, 18:04  ✶  
Wolisz?

Jonatha nie odpowiedział wprost, a zamiast tego uniósł brwi do góry w dość zaczepnym geście. Czy wolał? Oczywiście, że wolał. Co więcej Jonathan był o dwa kroki o spisania wszystkich wróżb które kiedykolwiek dostał, tylko po to aby udowodnić, że każda z nich bez wyjątku w jakiś sposób zwiastowała ewolucję jego relacji z Anthonym, a o krok od tego, aby nagle stwierdzić, że jego ulubione miłosne poematy tak naprawdę zostały podsunięte mu przez sama Matkę, aby przez subtelne podpowiedzi ukryte między  metaforami, przygotować go na prawdziwą miłość.

Nie zdążył zareagować na słowa wskazujące, że widmo jego relacji z już-nie-tak-problematycznym-byłym-kochankiem przysłoniło myśli Anthony'ego, bo najwyraźniej bardzo szybko nastąpiło ich przejaśnienie. Uśmiechnął się więc jedynie na kolejne słowa.
– Oh tak pamiętam. Pomogłem wybrać ci wtedy bardzo twarzową broszkę – Oczywiście, że pamiętał zdecydowanie inne rzeczy bardziej, ale o tym obaj wiedzieli  doskonale, więc jaki był sens do tego wracać? Należało się cieszyć jedynie, że kolejne takie miłosne dramaty nie zawitają już nigdy do życia Shafiqa. Już on o to zadba. – Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy. – Dodał na słowa o zaufaniu. To był moment kiedy w każdym innym świecie pocałowałby go w czoło. Tutaj niestety zmuszony był jedynie do kolejnych uśmiechów, licząc  że Shafiq zrozumie jakie gesty tak naprawdę zastępowały.

– Kiedy wrócimy do Anglii? – spytał unosząc lekko brwi, a potem wyciągnął rękę, aby delikatnie odebrać Anthony'emu karty z dłoni i sam zaczął je tasować. – Kiedy wrócimy do Anglii, bardzo chciałbym abyś na chwilę wstąpił do mnie. – dodał cichszym głosem, mówiąc przy tym jednocześnie nieco szybciej i kalecząc niektóre głoski angielskim akcentem, tak aby żaden przypadkowy Francuz go nie zrozumiał. – Wydaje mi się, że gdy byłeś u mnie ostatnio nie oprowadziłem cię porządnie po kamienicy, a przecież chciałbym abyś zobaczył moje nowe okna. Oh i przy okazji wymieniłem zasłony. Najbardziej podobają mi się w sypialni. Oczywiście dokupiłem do razu pasujący koc na łóżko.  Cudowny materiał, otulający ciało niczym ciepło kominka, musisz sam go poczuć bo z pewnością sam chciałbyś taki do domu. Ah i ty się chyba znasz na tym lepiej, więc może sprawdziłbyś przy okazji, że nowe jesienne olejki do kąpieli które kupiłem mają odpowiedni aromat? Jakbyś uznał, że jesteś zbyt zmęczony by powrócić do twojej wesołej gromadki w apartamencie i żony to oczywiście mógłbyś odpocząć u mnie. Wiesz, że Mercutio robi wspaniałe śniadania. Trzeba by tylko było zdecydować kto pierwszy przyjdzie do biura, aby twoja małżonka nie była zazdrosna, że włóczysz się po nocach ze starymi kawalerami. – Zamilkł na chwilę i spojrzał na karty dodając już głośniej. – Szkoda, że nie zakupiliśmy zwykłych kart. Znam pewną świetną sztuczkę, ale z tymi to nie wyjdzie.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#9
27.09.2025, 16:37  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 16:45 przez Anthony Shafiq.)  
Jonathan mówił.

Anthony słuchał.

To nawet nie była kwestia ich podstołowej zabawy, to nie była kwestia niezaspokojonego pragnienia zawłaszczania dla siebie jego ciała. To było coś innego. Miękkiego jak koc wspomniany w tym długim, ciepłym wywodzie.
– Błagam Cię, popraw ten akcent bo boli mnie bardziej niż rama łóżka wbijająca się w plecy dwa wieczory temu! – zaśmiał się pozornie lekko, czując stanowczo zbyt wiele. Ciepła. Niedowierzania. Miękkości. Czy gdyby wstał, to w ogóle byłby w stanie dojść o własnych siłach do pokoju? Czy rozlałby się bezładnie jak miód po podłodze, roztopiony blaskiem bijącym od Jonathana. Szczęśliwego, uśmiechniętego Jonathana.

Gdy tylko jego przyjaciel przestał tasować, wyciągnął rękę ku kartom.
– Rozłóż je w wachlarz. Nasze wróżby z okolic Mabon się zdezaktualizowały. Potrzebujemy nowego oddechu mistycyzmu na naszych karkach. – próbował, oczywiście próbował rozluźnić atmosferę. Nie myśleć o wszystkich ofertach, które kładł przed nim ten, który doskonale wiedział jak zadbać o uśmiech na bladym obliczu. Sen. Może to wszystko mu się tylko śniło? Może świstoklik sprawił, że zapadł w śpiączkę i jego umysł chociaż raz zamiast koszmaru, dał mu długi, pełny, wielowarstwowy sen z którego nigdy, przenigdy nie chciałby się obudzić?

I gdy tylko Selwyn rozłożył przed nim zakryte opcje, Anthony ufnie sięgnął. Ostatecznie nie znał ni małych ni wielkich arkanów na pamięć. Może gdyby znał, nie proponowałby takiej zabawy...

Rzut Tarot 1d78 - 11
Koło fortuny


Zmrużył oczy. Nie do końca lubił tę kartę, o czym wiedział z różnych sesji wróżbiarskich, które miał przez lata ze swoją anam carą. Ta karta oznaczała brak kontroli. A on nie lubił braku kontroli. Z drugiej strony, czy mogło być gorzej?

– Woda ogień, moje i Somni żywioły. Dłonie i koło, sprawy będą się toczyć, lecz czy będzie się miało na nie wpływ? Koziorożec, byk, ale co tu robi Jowisz? – zamyślił się. Okultyzm nie był dla żadnego oczytanego maga większym problemem, ale z oczywistych powodów nie był wróżbitą. Miał od tego geniusza z trzecim okiem, Pana Czasu widzącego wprzód i mogącego cofać się do woli. Zaraz potem rozluźnił brwi i przestał się zastanawiać. Ten omen i tak nie miał większego znaczenia.
– Już wiem! To samochód, który kupują Jasperowi na jego najbliższe urodziny. Znak, że powinienem poprosić Thomasa, aby zabezpieczył go kilkoma runami. Tajemnica rozwiązana. – Dopił grzanego wina, nie chcąc pozostawiać wątpliwości, że poddaje tę walkę walkowerem. Te wszystkie słodkie słowa... mogłyby być szeptane w zupełnie innych okolicznościach. Bardziej poziomych.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#10
28.09.2025, 01:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.09.2025, 01:55 przez Jonathan Selwyn.)  
Jonathan bardzo ostentacyjnie przewrócił oczami w udawanym oburzeniu, bo przecież on tu próbował zaprosić go do siebie na noc w tak tajemny i przemyślany sposób, co było szalenie romantyczne, a ten wytykał mu jego akcent!
– Oh już niech nie przeraża cię tak ten akcent mój drogi. Dans la vie, rien n’est à craindre, tout est à comprendre – powiedział, a uśmiech na jego twarzy zdradzał, że tak naprawdę absolutnie nie był urażony. Prawdę mówiąc zachowanie pozorów oburzenia w momencie gdy w uszach brzęczał mu melodyjny śmiech Anthony'ego było zapewne trudniejsze niż którakolwiek z heraklesowych prac.

Zgodnie z prośbą drugiego mężczyzny rozłożył karty w wachlarz po czym zachęcił dłonią, aby Anthony wybrał pierwszy.

Karta oczywiście mówiła mu tyle co nic, zwłaszcza że Jonathan już zdążył się nauczyć, że tarotowe ilustracje i nazwy nie wcale nie były intuicyjne, śmierć nie oznaczała śmierci, a kochankowie chyba nie zwiastowali promiennego romansu.
— Samochód? Będzie zachwycony – skomentował, przyglądając się dalej karcie, ale niestety żadna interpretacja nie wydawała mu się szczególnie właściwa. – Ogień i woda tworzą parę wodną. Może chodzi więc o to, że w twoim życiu wkrótce zrobi się parno. – Bezczelny uśmiech, który mu przy tym posłał nie pozostawiała żadnych wątpliwości o co mogło chodzić Jonathanowi. Naprawdę, musiał się wkrótce uspokoić. W Londynie nie będzie mógł przecież pozwalać sobie na takie komentarze w miejscu publicznym. – Może jednak trzymajmy się wersji z samochodem.  To chyba nie jest zła karta prawda? Tak ogólnie. Fortuna kołem się toczy, czyż nie? Zobaczymy. No dobrze. Teraz ja. Może wylosuję coś, co będzie pasować do twojej.

Odwrócił jedną z kart.
Rzut Tarot 1d78 - 59
Piątka Buław


I od razy przechylił nieco głowę na bok, próbując zrozumieć o co mogło chodzić.
– Dużo ludzi. Z patykami. Może... Jakieś pospolite ruszenie stażystów w Ministerstwie Magii, któremu trzeba będzie zaradzić? Oni tańczą czy walczą? Chyba walczą, ale w sumie nie na broń śmiertelną, więc może... Czeka mnie jakieś słowne starcie?Dyskusja polityczna? Kłótnia? To chyba nie jest znowu aż tamie niemożliwie, patrząc na obecny klimat w naszym kraju.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Anthony Shafiq (2507), Jonathan Selwyn (1713)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa