• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[06.10.1972 Hannibal & Mona] Peckish

[06.10.1972 Hannibal & Mona] Peckish
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#1
01.10.2025, 15:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.10.2025, 16:51 przez Hannibal Selwyn.)  
06.10.1972, popołudnie
Gellilydan, Walia

Popołudniowe jesienne zimno i szarówka wisiały w powietrzu i miało się wrażenie, że wkradają się pod płaszcze, by ogrzać się ludzkim ciepłem albo całkiem bezinteresownie je odebrać, ale Mona była nieubłagana. Od pamiętnej wyprawy do lasu, nalegała na wspólne wyjścia na łono natury. “Przyda ci się świeże powietrze, a nie tylko wdychasz ten teatralny kurz!”, mówiła. Dzisiaj zabrała go na pieszą wyprawę po chaszczach swego dzieciństwa. Snowdonia cieszyła się opinią miejsca romantycznego w swej surowej piękności i Hannibal byłby w stanie zrozumieć jego urok na kartach powieści albo w charakterze scenerii sztuki teatralnej. Na żywo jednak, choć faktycznie malownicza, była również wietrzna i pochmurna.

Gdyby jeszcze wycieczka stanowiła okazję do przejażdżki motocyklem, młody Selwyn byłby całkiem zadowolony, ale podróż mugolskim środkiem transportu zajęłaby zdecydowanie zbyt długo, jak na piątkowe popołudnie. Teleportował się więc wraz z kuzynką, jak grzeczny chłopiec z porządnej czarodziejskiej rodziny. Nauczony doświadczeniami starszych kuzynów, zadbał o ubiór w ciemnych kolorach, ciepły szal i płaszcz, słusznie, jak się okazało, bo choć akurat w tym momencie nie padało, ziemia była wilgotna, a asfaltowa nawierzchnia mocno niekompletna.

Wieś, w której kończyli trasę, okazała się dziurą zabitą dechami, gdzie unosił się zapach drobiu, a psy rozszczekały się, gdy weszli między zabudowania. Była zamieszkana przez mugoli i pozbawiona atrakcji, poza pubem i kościołem, bo pewnie na takim zadupiu nawet msze uchodziły za rozrywkę.

- Nie rozumiem, czemu nie możemy tego świeżego powietrza i kontaktu z naturą zażywać chociażby w Maida Vale - narzekał, wepchnąwszy ręce do kieszeni. Nie chciał wcale obrażać rodzinnych stron Mony, ale czy tu naprawdę musiało tak wiać?

Jonathan pewnie powiedziałby, że zimne, mokre powietrze dobrze robi na cerę. Hannibal pocieszał się tą myślą, chociaż nie odmówił sobie złośliwego spostrzeżenia, że jakoś nie zauważył, by starszy kuzyn pasjami odwiedzał północne rejony Wielkiej Brytanii.
Już miał zapytać, czy Jonathana i Roberta też tak ciąga po chaszczach, ale przyszło mu do głowy, że może jeżeli będzie miły, to Mona zlituje się nad nim i pozwoli im wcześniej wrócić do Dziurawego Kotła na grzane wino.

- Spacerujemy i spacerujemy, a ty nie wspomniałaś nic o Icarusie, Mono - zapytał więc uprzejmie, uważnie badając wyraz jej twarzy. Nie uśmiechał się, na wypadek, gdyby okazało się, że sprawy wcale nie idą tak, jakby sobie życzyła i należałoby wyrazić odpowiednio gorące oburzenie. Do własnego mieszkania wrócił dopiero po Mabon i od tamtej pory nie spotkał Prewetta na schodach, ale z drugiej strony, przed premierą “Ekstazy” wychodził i wracał do domu o tak dziwnych porach i nieraz tak zaaferowany lub wymęczony, że być może nawet, gdyby się minęli, nie zwróciłby uwagi. Kto wie, czy nadal mieszkali razem? A nawet, jeżeli nie, ile to tak naprawdę znaczyło?
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#2
05.10.2025, 17:47  ✶  
Wiatr śmigał między domkami jak stary, złośliwy duch. Targał włosami oraz szarpał peleryną Mony tak, że musiała przytrzymać ją dłonią. Jej rude loki, i tak już uparte z natury, próbowały się z niej wyrwać jak płomienie. Nie wyglądała na zmęczoną, mimo że nogi miała ubłocone po kostki.

Kobieta złapała go za łokieć i pociągnęła dalej zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
— Uczysz się szybciej niż tamta dwójka — dodała ciepło. — Opowiadali ci, jak Jonathan wywinął w rezerwacie pięknego orła prosto w błoto? — i Mona pamiętała to aż nazbyt dobrze. Obraz jego oblepionego błotem białego garnituru powracał do niej czasem, gdy zaczynała zbyt poważnie traktować własne życie.

Fakt faktem, że ostatnia wizyta selwynowych kuzynów w Walii odbyła się w zupełnie innych okolicznościach — w powietrzu wisiał deszcz, a w sercach gościło coś znacznie cięższego. Od Spalonej Nocy miał już minąć prawie miesiąc, ale Rowle nie zamierzała tkwić w tej szarości dłużej niż musiała. Nie tego dnia, nie tutaj, nie z Hannibalem, a więc co mogło być lepszym sposobem na powrót do życia niż wycieczka po rezerwacie?
— Znam tu mężczyznę, mugola, wyobraź sobie, który sprowadza najprawdziwszą szkarłatnicę pępkową — wyjaśniła. W jej głosie pobrzmiewała nuta zadowolenia, kiedy w końcu zdradziła mu jej własny powód pobytu. — W Londynie nie mogłam jej nigdzie znaleźć. Kto wie, może przyroda przyniesie ci natchnienie, jak już skończysz marudzić? — rzuciła przez ramię z uśmiechem. — Lepiej rusz dupę i patrz pod nogi żebyś nie wpadł w kałużę albo w kupę krowy... Ari? A czemu akurat o nim miałabym wspominać? — na słowa o jej Icarusie, odparła zbyt szybko, żeby brzmiało to naprawdę obojętnie. Głos jej zabrzmiał może i nawet defensywnie, więc Mona poprawiła włosy, mimo że nie było takiej potrzeby, i wzruszyła ramionami. — Jakbyś mnie odwiedzał, to byś wiedział — dodała po chwili. Droczyła się z nim. — Wciąż mi słoików nie oddałeś, skąpcu.


jaskółka, czarny brylant,
wrzucony tu przez diabła
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#3
07.10.2025, 10:06  ✶  
- Nie wspominali - odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy - Ale zakładam, że na moją ulubioną kuzynkę mogę w tej kwestii liczyć?
Miał wielką ochotę usłyszeć, jak to jego najlepiej ubrany kuzyn stał się mężczyzną upadłym. Robert i Jonathan ostrzegali Hannibala, by nie zakładał jasnych rzeczy na wycieczkę po wrzosowiskach, ale nie chcieli zagłębiać się w szczegóły. Zresztą sam z siebie też by się na to nie zdecydował. Jasne rzeczy nie pasowały do jesieni.

Z baletową gracją przeskoczył nad jakąś kałużą i dołączył do Mony. Nie wydawała się smutna ani wściekła, wspominając o… Arim. A r i m . HA!
Powstrzymał ekscytację, rodzący się w piersi chichot niemal dziecinnego rozbawienia jej zawstydzeniem, skrywanym pod maską obojętności. Być może wreszcie Mona ma szansę być tak naprawdę szczęśliwa w tym Londynie, w który wciąż, mimo starań całej rodziny, nie potrafiła się wpasować i poczuć, jak w domu.
- No wiesz, zapowiadałaś, że pomieszka u ciebie przez jakiś czas. To weryfikuje zw... znajomości, jestem ciekaw - odparł zbyt niewinnie, by było to prawdziwe - Oj, no, wiesz, jak to jest w okolicy premier. A poza tym, nie wpadam, bo mnie nie zapraszasz!

Wiatr wzmógł się, załopotał połami płaszcza Hannibala i wepchnął mu włosy prosto w oczy. Selwyn skrzywił się, ale zanim zdążył je odgarnąć - rozczesywanie będzie katorgą! - usłyszeli za sobą radosne pokrzykiwania, śmiechy i piski. I jeszcze jakiś dziwny odgłos, coraz bliżej… a potem, całkiem znienacka, coś najpierw tryknęło, a potem potężnie szczypnęło go w udo, tuż pod pośladkiem, korzystając z rozwianego wiatrem okrycia. Miękkie, wełniane spodnie nie stanowiły żadnej osłony przed atakiem. Hannibal podskoczył, krzyknął żenująco wysokim głosem i okręcił się dookoła.
A potem krzyknął jeszcze raz, stanąwszy oko w oko z jakimś wielkim, białym ptaszyskiem… w przepasce na oczach? Zdecydowanie mniej tanecznym, niż jeszcze chwilę wcześniej, susem znalazł się za plecami Mony.
- Co to kurwa jest?! To gęś? A sio! Sio! Ugryzła mnie!

Otoczyło ich kilka miejscowych dziewcząt, młodych, rozchichotanych i ewidentnie goniących za gęsią (kaczką? bo to chyba nie łabędź?). Opierzona bestia odbiegła jeszcze kilkanaście rozkołysanych kroków, wściekłym potrząśnięciem głowy strąciła zasłaniającą jej oczy chusteczkę, a potem zatrzymała się, sycząc groźnie na towarzystwo. Hannibal natychmiast wysunął się zza Mony i przestał rozmasowywać siedzenie.
- Przepraszamy! Och, uciekł nam, nie zdążyłyśmy zamknąć! - powiedziała jedna z mugolek.
- Mama mnie zabije jak Zygfryd znowu zwieje! - druga, wyraźnie bardziej zmartwiona, niż reszta, patrzyła z obawą na ptaka, który wcale nie wyglądał na chętnego do powrotu.
- Zygfryd?! - Hannibal obejrzał się na gąsiora.

Mugole robili czasami dziwne rzeczy i wierzyli w rozmaite przesądy, z których niejeden miał umocowanie w czarodziejskiej rzeczywistości, ale wiele było całkowicie kuriozalnych. Hannibal miał mugolskiech znajomych, orientował się w ich świecie, a i tak nieraz zaskakiwali go absurdami, które potrafili wymyślić. Czy szczucie obcych mężczyzn wiejskim ptactwem było jakimś tutejszym sposobem na podryw?
Przeczesał palcami włosy, próbując nadać im chociaż w jakimś stopniu akceptowalny wygląd i powiódł wzrokiem po nieznajomych. Było ich cztery. Śliczne podlotki, nawet, jeżeli trochę niepozorne i ubrane zdecydowanie niemodnie jak na londyńskie standardy. Zarumienione, z mieszaniną rozbawienia i onieśmielenia na twarzach. Mina Hannibala złagodniała odrobinę. Przesunął się nieznacznie, ale strategicznie, tak, by mieć jedną z dziewcząt między sobą a… Zygfrydem.
- No dobra - powiedział z udawaną surowością - O co tu chodzi?
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#4
12.10.2025, 16:39  ✶  
– Chciałam sprawdzić, co z tatą. Po pracy teleportowaliśmy się w okolice mojego domu – wyjaśniła pokrótce w odpowiedzi. Wcześniej posłała ciepły uśmiech Selwynowi. – Rozmawialiśmy o Spalonej Nocy. Właściwie obydwoje w tej swojej śnieżnobiałej elegancji wyglądali jakby zaraz mieli udzielać ślubu sobie nawzajem. Opowiadałam im, jak to wpadłam na nieciekawe towarzystwo. To wtedy Jonathan wpadł prosto w błoto. A ostrzegałam ich, żeby uważali. Resztę historii już znasz.
Mała Mona przecież też kiedyś posłała w stronę najstarszego Selwyna błoto – lepianką rzuconą z taką dumą, że nie oszczędziła nawet jego koszuli od Rosierów. Chyba jej to wybaczył, a Rowle… spokorniała z czasem. Jako dziecko była naprawdę nieznośna.
– Kontakt działa w obie strony! Zresztą, natura w Walii bije na głowę wszystkie twoje londyńskie premiery – odparła skandalicznie, a po dłuższej ciszy przyznała mniej pewnie: – Ja… Chyba… Chyba jest między nami dobrze. Byliśmy razem na ślubie mojej znajomej, więc... My... Wiesz, że nigdy nie byłam w te sprawy dobra.

Bo Mona w sprawy sercowe nigdy nie była dobra. Co z tego, że zaczytywała się w tandetnych romansidłach z mugolskich księgarni, śledząc losy zakochanych, którzy zawsze wiedzieli, czego pragną? Ona sama nie potrafiła rozpoznać, czy kilka pocałunków w świetle dnia przy świadkach, było już początkiem czegoś poważniejszego? Na początku sądziła, że odnowienie tej relacji będzie wyzwaniem – będzie musiała na nowo uczyć się Icarusowego języka, jego gestów, tonu głosu, spojrzeń. Rzeczywistość natomiast przerosła nawet jej ostrożne wyobrażenia, a jedyną stałą wśród wszystkich niewypowiedzianych słów oraz zawieszonych spojrzeń, były jej uczucia do Icarusa. Ich istnienia nie musiała już kwestionować.

A tak poza tym, zrobiło jej się naprawdę miło, że Hannibal okazywał zainteresowanie. Miała mu to nawet powiedzieć, już otwierała usta, kiedy nagle biała gąska o zawiązanych oczach, bogowie świadkami! – runęła prosto w aktora z impetem, jakby chciała go ukarać za wszystkie grzechy Selwynów naraz. Mona nawet nie zdążyła unieść ręki nim rozległ się krzyk jej kuzyna. Zza ogrodzenia wybiegła grupka roześmianych dziewcząt.
– Zygfryd – powtórzyła ciszej do Hannibala, kiedy przesądziła już, że nic poważnego mu się nie stało. – Cóż za dostojne imię jak na kogoś, kto właśnie dobrał ci się do tyłka.

Niestety, kącik jej ust drgnął, a po chwili rozciągnął się w szczery uśmiech. Gąsior prychnął kolejnym oburzonym gęęę! w ich stronę, roztrzepując pióra z majestatyczną wściekłością. Wiatr poderwał rudą czuprynę Mony, a niesforne loki uderzyły Hannibala w policzek. Trudno o to, aby ona bała się małej, uroczej gąski. – Spokojnie, mój drogi, on wyczuwa strach – jej ton był nieznośnie pobłażliwy. – Albo twoje drogie perfumy, trudno stwierdzić.
– Ojej! Ugryzł pana! – zapiszczała jedna z dziewczyn. Następnie wskazała na ptaka. – To znak, będzie pan miał szczęście w miłości! Pomoże nam go pan złapać? On jest... no... trochę trudny w obyciu.
– Trudny w obyciu? – wtrąciła. – Mówicie o gąsiorze czy o mężczyznach?
Odpowiedzi się nie doczekała. Dziewczęce oczęta już lśniły, wpatrzone w jej kuzyna jak w najnowszy cud natury. Rowle westchnęła z rezygnacją.
No tak. Oczywiście.


jaskółka, czarny brylant,
wrzucony tu przez diabła
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#5
12.10.2025, 21:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.10.2025, 21:37 przez Hannibal Selwyn.)  
Hannibal wyprostował się, jak zawsze, kiedy czuł na sobie pełne podziwu spojrzenia i puścił oczko do dziewczyny o szczególnie bezmyślnym w tej chwili wyrazie twarzy.
- Wiecie, moje panie, nigdy nie zajmowałem się łapaniem gęsi, obawiam się, że więcej ze mnie będzie pośmiewiska, niż pożytku!
Nie chciał tego robić.
Bał się cholernego ptaszyska, do którego Mona zdawała się pałać sympatią - miał nadzieję, że to nie z powodu upokorzenia, jakie mu zafundowało! To dziobnięcie naprawdę bolało i był pewien, że pozostawi siniaka. Co jak uszczypnie go ponownie? Albo kopnie? Przecież mówiło się “A niech to gęś kopnie”, prawda? Coś w tym musiało być!

Ale z drugiej strony… Szczęście w miłości, powiedziała jedna z dziewcząt, to było miłe. Ich pokładane w nim nadzieje były miłe. I może gdyby złapał tego całego Zygfryda, starłby z twarzy kuzynki ten rozbawiony uśmiech!
- Wyczuwa strach, tak? - zapytał buńczucznie - To się chyba pomyliłeś, koleżko, bo trzeba więcej, niż dużego ptaka, żeby mnie przestraszyć!
Udał, że wcale się nie boi: wypiął pierś, jak przystało na bohatera, spojrzał bez strachu w niewielkie, bez wątpienia wkurzone ptasie oczko. Nowa rola: Hannibal Pogromca Gąsiorów. Pasowała, jak ulał.

- Zajdźcie go od tyłu, żeby nie mógł uciec! - zakomenderował, jak prawdziwy dowódca - Ja przeprowadzę frontalny atak! Mona, uhh… - już chciał rzucić coś o wsparciu magicznym, ale przecież byli w towarzystwie mugoli. To Mona powinna łapać tego dziada, ona zna się na zwierzakach. Teraz jednak było już za późno, podjął się misji i musiał ją doprowadzić do końca, jeżeli nie chciał się zbłaźnić przed swoją pięcioosobową widownią. Poza tym... to była sprawa honoru! Spojrzał więc kobiecie w oczy, śmiertelnie poważny i powiedział, przyciskając pięść do klatki piersiowej w dramatycznym geście:
- Gdybym poległ w walce… zanieś wieść o mym bohaterstwie do domu.

Wiejskie dziewczęta przez chwilę jeszcze stały, jak zaczarowane, wlepiając w niego cudownie błyszczące oczy, a potem, kiedy dał rozkaz "Do ataku!" rozproszyły się, obiegły Zygfryda szerokim łukiem i - trochę chichocząc - faktycznie odcięły mu drogę odwrotu. Hannibal zdjął z szyi szal, rozpostarł go w dłoniach i - starając się sprawiać wrażenie większego i groźniejszego, niż był - ruszył do natarcia, nie dając gąsiorowi - ani sobie - czasu do namysłu.
Ptak zagęgał ze złością, ale wyraźnie zwątpił na widok zdecydowania chłopaka. Zawrócił, ale tam napotkał swą właścicielkę wraz z koleżankami. Hannibal tylko na to czekał - ledwo groźny ptasi dziób został zastąpiony przez miękki, puchowy kuper, rzucił się na zwierzynę.

Aktywność fizyczna - probuję złapać gąsiora Zygfryda
Rzut PO 1d100 - 77
Sukces!

Ktoś pisnął, ktoś krzyknął. Hannibal nie miał pojęcia o łapaniu drobiu, ale był szybki i miał doskonałą równowagę. Przygniótł Zygfryda sobą i nakrył jego łeb swoim szalem.  Czuł, jak szamocze się pod nim - silny i teraz już naprawdę zagniewany, wydając z siebie przeraźliwe syki. Nie miał jednak szans - czarodziej objął kolanami jego boki, a miękki materiał uniemożliwiał dalsze ataki.

Nagonka przypadła do głównego myśliwego, wznosząc radosne okrzyki. Dwie dziewczyny pomogły wstać Selwynowi, kolejne dwie przejęły gąsiora - podejrzanie sprawnie, aż dziwne było, że do jego złapania potrzebowały pomocy mężczyzny.  Hannibal z zadowoleniem stwierdził, że nawet się specjalnie nie ubłocił, choć w którymś momencie musiał podeprzeć się kolanem o ziemię. Wciąż lepiej, niż Jonathan - pomyślał z rozbawieniem.

Stanął twarzą w twarz z pojmanym Zygfrydem, wzburzonym, syczącym wściekle, ale już obezwładnionym. Powiódł zwycięskim  wzrokiem po zarumienionych twarzach ślicznotek, a na końcu spojrzał z dumą na Monę.
- Bohaterom chyba należy się toast, co? - oznajmił - Albo przynajmniej ciepła herbata!
Teraz nawet Mona nie powinna mu skąpić nagrody!
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Hannibal Selwyn (1573), Mona Rowle (804)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa