• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
Bal Longbottomów, po licytacji, po torcie (18.03 Heather i Cameron)

Bal Longbottomów, po licytacji, po torcie (18.03 Heather i Cameron)
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#1
12.12.2022, 15:26  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 00:04 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Cameron Lupin - osiągnięcie Piszę więc jestem
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Udało im się całkiem zgrabnie przejść między tłumem gości, zwinąć przy tym butelkę szampana, kawałek tortu i inne przekąski. plan chyba szedł po ich myśli. Wyszli na zewnątrz, tak jak sobie życzył Cameron. Heather miała za sobą przedstawienie, był to odpowiedni moment, aby zadbać o dobre samopoczucie przyjaciela, skoro już go tutaj ze sobą zabrała.

Wood rozejrzała się po okolicy, próbowała sobie przypomnieć, czy była kiedyś u Longbottomów, musiało to być dawno, bo nie do końca rozpoznawała to miejsce. - Tam chyba jest ogród.- Przynajmniej tak się jej wydawało. Noc była całkiem ciepła, niebo pełne gwiazd, mogli chwilę odetchnąć poza tym całym tłumem. - Przepraszam Cię Cami, mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego całego przedstawienia. - Odparła jeszcze nim doszli do ławki, która wydawała się idealnym miejscem na rozpoczęcie ich skromnej popijawy.

Heather usiadła na ławce, oparła sobie szampana na udach i zaczęła otwierać butelkę, przecież nie będą tutaj siedzieć na trzeźwo, mieli dzisiaj upić się za darmo drogimi trunkami, nie, żeby było to coś wyjątkowego, ale warto było korzystać z okazji, jakie przynosił los. Całkiem szybko otworzyła szampana, widać, że była doświadczona w boju. Pociągnęła spory łyk z butelki, a następnie przekazała ją do ręki Lupinowi. -Pij, bo coś za trzeźwy jesteś.- Jak go upije, to będzie łatwiejszy, czy coś, przynajmniej tak się jej wydawało.

- Ten bóbr, kurde, coś czuje, że będą o tym opowiadać latami, chyba nikt się tego nie spodziewał.- Znała trochę Brennę i nie spodziewała się, że podczas takiego ważnego wydarzenia coś może pójść aż tak nie tak. Miała wrażenie, że jej partnerka była bardzo idealna i raczej nie spodziewała się, że coś może pójść nie tak podczas takiego ważnego wydarzenia, jak widać nikt nie mógł panować nad wszystkim, szczególnie kiedy było w jednym miejscu obecnych tyle różnych osobowości.

- Właściwie, to jak się bawisz?- Wolała się upewnić, że Cameron odnalazł się tutaj równie dobrze, co ona, chociaż miała wrażenie, że całkiem nieźle poradził sobie z dziennikarką i bez zawahania potwierdził jej wersję wydarzeń, aczkolwiek wolała to usłyszeć z jego ust. - Obiecuję, że to koniec na dzisiaj, teraz możemy zająć się przyjemniejszymi rzeczami.- Z dala od tych wszystkich, którzy tylko czekali, aż powinie się jej noga.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#2
13.12.2022, 17:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.05.2024, 20:33 przez Mirabella Plunkett.)  

Z perspektywy innych gości musiało to wyglądać nieco komicznie, gdy skonfundowany Cameron starał się nadążyć za Heather, która zgarniała z kolejnych stolików alkohol i inne przekąski, kiedy sam ściskał w rękach mały talerzyk wypełniony różnymi wędlinami i ciastem. Co tu dużo mówić, Ruda była istnym żywym srebrem, a chaos panujący na przyjęciu, najwyraźniej tylko ten efekt spotęgował. Na szczęście szybko ulotnili się z głównej sali.

Tak, tutaj jest o wiele lepiej, stwierdził w myślach, delektując się ciepłym, nocnym powietrzem. Zdecydowanie był to znak, że zima traciła już ostatki sił i niedługo odda pałeczkę władzy wiośnie. Nie znał zbyt dobrze terenów zielonych otaczających posiadłość Longbottomów, więc pozwolił się poprowadzić Heather. Zdawało mu się, że wie, gdzie chce iść, więc postanowił nie wtrącać się z własnymi pomysłami. Mimo to zerknął tęskno w bok, tam, gdzie w oddali majaczyła mu sylwetka skrzydlatego konia. Cóż, może później pójdą go odwiedzić?

— A więc to było tylko przedstawienie? Dobrze wiedzieć. — Parsknął śmiechem i podszedł do ławki, jednak, zamiast usiąść jak człowiek, przysiadł na jej oparciu. Może po paru łykach szampana nie upadnie i nie rozbije sobie tego durnego łba. — Jednak nie chcesz mnie jako narzeczonego? Nie mów, że wypatrzyłaś sobie w tłumie nowy nabytek do haremu...

Pokręcił z rozczarowaniem głową. Rozkochała, przedstawiła prasie, wykorzystała, zgarnęła nagrodę w postaci książki dla dzieci, a teraz odrzuca w kąt, jak kolejną zabawkę. Zacmokał, jakby miał jej za złe takie podejście do sprawy. Przecież nie zasługiwał na takie traktowanie! Robił, co mógł, aby zapewnić jej szczęście, a teraz ona bawiła się jego kosztem i... i...

— Ejejejejej, nie tak dużo! Tylko dlatego, że to upolowałaś, nie znaczy, że możesz pić do dna! — Wtrącił się, wyraźnie poruszony tym, ile zawartości butelki zdążyło zniknąć w ustach dziewczyny. Odebrał od niej szampana i dla równowagi wypił równie dużo. Aż mu się odbiło. — Pij i nie marudź, co?

Korzystając z tego, że już przytargał ze sobą prowiant, zagryzł szampana plasterkiem szynki. Afrodyzjak to może nie był, jednak mięso zawsze sprawiało, że czuł się nieco... szczęśliwszy. Dodać do tego całkiem dobry alkohol, wyśmienite towarzystwo, a świat od razu nabierał kolorów.

— A więc tego nie było w planie? — Zmarszczył brwi, bo w sumie wszystkiego można było się po nich spodziewać. — Nasza „elyta” się tak nie bawi przy każdej okazji? Wystawianie ludzi na sprzedaż, nieoczekiwane transmutacje na sali... Brakowało tylko pokazu walk gladiatorów. Chociaż może nas to właśnie ominęło.

Wskazał widelczykiem posiadłość, a po chwili nabił na niego ciasto, które dostał w sali balowej tuż przed samym wyjściem. Wypadałoby je skończyć, żeby potem nie latać po podwórku z połową bufetu. Może sobie już na niczym nie połamie zębów i nie udławi. Skoro trafił już jedną monetę, a Heather drugą, to raczej szanse na kolejną „niespodziankę” były niewielkie.

— Dzięki Tobie lepiej niż zakładałem — przyznał bez większego zastanowienia. — Gdyby Ciebie tutaj nie było, a jakimś cudem dostałbym zaproszenie, to pewnie spędziłbym resztę nocy, krążąc wokół Cecylki i Cedrica. No i może wypiłbym parę kieliszków przy barze, jeśli byłaby okazja.

Raczej nie wziąłby udziału w licytacji, a jego głównym zajęciem byłoby zastanawianie się, co on tutaj właściwie do cholery robił. To w ogóle nie było jego środowisko, a powiązania z organizatorami miał niewielkie. Jako tako kojarzył rodzeństwo Longbottomów, jednak było to w dużej mierze związane z tym, że jego rodzeństwo się z nimi całkiem nieźle znało. Kto wie, gdyby nie Wood, to może by się nawet zmył przed czasem, aby w drodze do domu wpaść jeszcze do Dziurawego Kotła lub do Trzech Mioteł.

— Hmm? A co konkretnego masz na myśli? — spytał, celowo ją podjudzając do tego, aby się wygadała, co też miała w planach. Ostrożnie zszedł z oparcia ławki i wylądował tuż obok Heather. — No weź, nie każ mi zgadywać. Mi możesz powiedzieć. Przecież nie puszczę farby...

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#3
13.12.2022, 20:06  ✶  

Cóż, wynieśli ze sobą tyle ile tylko mieli siły, nikt pewnie nie będzie im miał tego za złe skoro stoły uginały się od alkoholu i jedzenia, a młodzież postanowiła skorzystać z tego dobrobytu. Zaangażowali się w licytację, towarzyskie konwenanse, musieli odzyskać nieco sił, aby móc bawić się całą noc. Heather bowiem zamierzała wyjść stąd jako ostatnia, skoro już się tutaj pojawiła, miała nadzieję, że Cameron podzielał jej zdanie. W końcu niezbyt często mogli brać udział w wydarzeniach jak to, szczególnie, że konflikt czarodziejów stawał się coraz bardziej jawny, więc pewnie niezbyt szybko to powtórzą.

Wood była tak zaaferowana poszukiwaniem miejsca siedzącego, że nie widziała skrzydlatego konia, może później dane jej będzie go zauważyć, na pewno skorzysta z okazji, aby bliżej przyjrzeć się stworzeniu jak to, o ile tylko dostrzeże jego obecność.

Przewróciła oczami słysząc słowa Lupina - Nie udawaj takiego zdziwionego.- Heather odwróciła się w jego stronę i uniosła głowę do góry, aby móc się w niego wpatrywać. - Nie widziałam nikogo wartego uwagi jeśli mam być szczera, zresztą lepszego kandydata od Ciebie zapewne nigdy bym nie znalazła.- Po raz kolejny się do niego uśmiechnęła, no może jeszcze Charlie spełniłby jej standardy, ale go tutaj nie było, więc pozostawał Cameron - jako pierwszy wybór.

Jak Wood mogła tak przedmiotowo traktować Camerona? Dołączyła go najwyraźniej do swojej kolekcji, którą od lat systematycznie powiększała, tyle, że on jako jeden z nielicznych nigdy nie został rzucony w kąt, ciągle znajdował miejsce na piedestale, Heath nie zamierzała nigdy go kimś zastąpić.

- Nie sądziłam, że ten łyk jest taki duży! Przecież nie zrobiłam tego specjalnie!- Co jak co, ale alkoholem miała zamiar dzielić się po równo, szczególnie, że czuła, że szampan wypity podczas licytacji zaczynał już na nią działać. Po jej ciele rozchodziło się przyjemne ciepło, a świat wydawał się być jakoś bardziej kolorowy, przestawała również się zastanawiać nad tym, co wypada, a co nie. Bez najmniejszego zawahania więc oddała butelkę z szampanem przyjacielowi, a w sumie to sam go sobie od niej zabrał, nie przeszkadzało jej to wcale.

- Tak jest, nie możemy wytrzeźwieć, musimy utrzymywać ten cudowny stan!- Rzekła jeszcze z entuzjazmem. Sama również sięgnęła po kawałek ciasta i wsadziła go sobie do paszczy, najwyraźniej trochę zgłodniała. Słodycze nie były jej pierwszym wyborem w przypadku głodu, jednak ten kawałek na tym talerzu mówił do niej zjedz mnie, także nie chciała z tym dyskutować.

- Czekaj, czekaj, myślisz, że oni zaplanowali tego bobra?- Powiedziała przeżuwając ostatni kęs ciasta. - Kurde, nie wpadłam na to, mogli to zrobić specjalnie, żeby było głośno o tym wszystkim przez lata.- Co by ona zrobiła gdyby nie Cameron, jak właściwie mogła myśleć, że to był przypadek? - Ty to jednak masz łeb, co ja bym bez Ciebie zrobiła! Tak szczerze mówiąc, to dawno nie widziałam takiego chaosu jak tu dzisiaj, mam wrażenie, że Brenna nie będzie zadowolona, że wszystko wymknęło się z jej kontroli, podpytam ją trochę w pracy, chociaż nie wiem, czy się nie obrazi...- Może bezpieczniej byłoby nie poruszać tematu tej katastrofy? Najwyżej Longbottom zabije ją wzrokiem, czy coś.

Uśmiechnęła się promiennie słysząc kolejne słowa przyjaciela, naprawdę zrobiło jej się miło, kiedy wspomniał o tym, że dzięki jej towarzystwu dobrze się tu bawił. - Jeśli mam być szczera, to ja też dawno, naprawdę dawno nie bawiłam się tak świetnie podczas imprez, jak ta, nie wiem kto inny pozwoliłby mi się wmanewrować w takie akcje, jak Ty dzisiaj.- Nawet nie mrugnął, gdy wykorzystała go podczas wywiadu, tylko szedł w to wszystko jak w ogień, to tylko utwierdziło ją w tym, że zawsze mogła na niego liczyć, nawet w tej najgłupszej sytuacji. - Picie przy barze zawsze jest najlepszym rozwiązaniem, no może poza piciem na ławce w ogrodzie u Longbottomów.- Była zadowolona z faktu, że mogli trochę odpocząć od tej fety, która nadal trwała w domu gospodarzy.

Kiedy Cameron zsunął się z oparcia i usiadł tuż obok niej sięgnęła po butelkę, którą chwilę wcześniej od niej przejął, pociągnęła z niej kolejny łyk, siedziała na ławce po turecku, odwrócona w stronę swojego towarzysza. - Nie wiem, czy powinnam mówić o moich myślach.- Przygryzła lewy kącik dolnej wargi i spoglądała na Lupina uważnie. - Zdaję sobie sprawę, że nie puścisz farby, jak to powiedziałeś tam wcześniej, zobaczymy, jak rozegram ten wieczór, jestem ciekawa jak mi idzie.- Przyglądała mu się uważnie, oczy jej błyszczały, jakby knuła coś niedobrego.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#4
16.12.2022, 03:01  ✶  

Uśmiechnął się pod nosem, słysząc komplement. Bo to był komplement, prawda? Jego zdaniem, w tym momencie podium w sercu Heather składało się z dwóch miejsc, które miały równą wartość. Jedno z nich oczywiście zajmował on, a drugie Charlie. Czy było tam jeszcze trochę przestrzeni na kolejnego kandydata do haremu? Nie wiedział, chociaż miał wrażenie, że gdyby dziewczyna planowała kogoś tam wprowadzić, to by się już tym pochwaliła. Chociażby po to, żeby zobaczyć, jak Camiś okazuje swoją zazdrość.

— Uuu... Czyżby komuś się zachciało balowania do białego rana? — Uniósł brew. Oczywiste było, że bardzo chętnie przystałby na taki układ. Zmrużył lekko oczy, gdy dziewczyna wpakowała w siebie sporą porcję ciasta. Trochę się ubrudziła przy okazji. Klasyk. — Zostało Ci trochę tutaj.

Starał się pokazać odpowiednie miejsce na swoim kąciku ust, jednak pomylił strony, co mogło skonfundować jego towarzyszkę.

— Na moje to całkiem możliwe! — rzucił, kiwając z powagą głową. Ludzie miewali różne odpały, a dla paru minut sławy byli w stanie zrobić naprawdę dużo. Tak jak Heather raczej bawiła się prasą, niż zabiegała o atencję, inni mogli szczerze zazdrościć tego, że tak chętnie o niej pisano. A jego zdaniem cały incydent z bobrem i końcówką licytacji śmierdział przekrętem. Pytanie tylko, kto mógł być głównym prowodyrem tego wszystkiego. — Mówisz, że to jakaś maniaczka kontroli? To faktycznie burzy trochę, to co wymyśliłem.

Wydął dolną wargę z niezadowoleniem, jednak kolejne słowa Wood skutecznie odpędziły negatywne myśli. Te i tak nie trzymały się go zbyt długo w tak doborowym towarzystwie. Akurat to był jeden z największych plusów spędzania czasu w towarzystwie najbliższych znajomych. Nawet jeśli nawiedzały go wątpliwości, to znikały równie szybko, co się pojawiły, bo generowali tyle bodźców, że żaden człowiek nie byłby w stanie za nimi nadążyć i jednocześnie martwić się tym, co podsuwa mu własna psychika.

— Och, chyba już nie musisz — stwierdził, przykładając środkowe i wskazujące palce obu dłoni do swoich skroni i wpatrując się intensywnie w Rudą, udając, że próbuje czytać jej w myślach. Zaczerpnął dramatycznie tchu, jak gdyby zobaczył tam coś zbereźnego. — Nie miałem pojęcia, że masz takie brudne myśli. Widziałem tam tego kelnera, który przynosił nam alko na licytacji. Ty i ta twoja wyobraźnia.

Zaśmiał się cicho z własnego żartu i zręcznie wyswobodził butelkę z rąk przyjaciółki, aby wziąć spory haust. Musiał dotrzymać jej tempa, należało ćwiczyć wytrzymałość organizmu, czyż nie? Oblizał usta i przyjrzał się etykiecie szampana. Szkoda, że wypadli z sali jak burza. Powinni zabrać ze sobą jeszcze jakiś mały zapas czerwonego wina. To musujące pewnie szybko im spowszednieje. Odstawił talerzyki gdzieś na bok.

— Zajebiście Ci idzie — odrzekł bez zająknięcia. — Nie myślałem, że da się tak dobrze bawić na takiej... napuszonej imprezie. A muszę powiedzieć, że z każdą chwilą ta noc staje się coraz bardziej interesująca.

Mrugnął do niej porozumiewawczo, po czym ostrożnie, starając się nie wylać alkoholu na trawę, położył się niezgrabnie na ławce, opierając głowę na kolanach Rudej i przerzucając nogi przez poręcz ławki. Przez chwilę patrzył lekko rozmarzony w nocne niebo. Było mu tak przyjemnie, że pewnie byłby w stanie zasnąć, gdyby nie to, że wygiął lekko głowę, co pozwoliło mu na zobaczenie twarzy Heather. To go sprowadziło na ziemię.

— Wyglądasz dosyć... Ładnie z tej pozycji — stwierdził nadzwyczaj mądrze. — Chociaż masz ten błysk w oku, który sugeruje, że mogłabyś mnie w jednej chwili zapierdolić albo bardzo mocno przytulić. Dwostość... Dwoistość kobiety, czy coś takiego.

Filozof nie z tej ziemi. Może to i dobrze, że poszedł w medycynę, bo gdyby poszedł w nauki humanistyczne, to wyrósłby z niego nowy wieszcz narodowy.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#5
16.12.2022, 13:15  ✶  

Heath nie szukała nikogo nowego. Nie miała takiej potrzeby. W końcu najlepsze okazy już zgarnęła do swojego haremu, nikt nie był w stanie im dorównać. Przynajmniej tak się jej wydawało, nie miała zamiaru sprawdzać, czy faktycznie tak jest. Doceniała to, że ich dwoje było przy niej już tyle czasu.

- Oczywiście, dopóki alkohol się nie skończy, choć nawet jeśli się skończy, to towarzystwo mam wyborne, nie zamierzam dzisiaj szybko wrócić do domu.- Skoro już nadarzyła się okazja, aby mogli się wspólnie dobrze bawić nie chciała odpuścić. Zresztą, jak zawsze w towarzystwie Camerona. Wiedziała też, że jeśli przesadzi z alkoholem, to się nią zaopiekuje, czuła się przy nim bezpiecznie i mogła pozwolić na wiele. - Gdzie?- Starała się zetrzeć resztki ciasta ze swojej twarzy, jednak instrukcja Lupina nie do końca jej pomogła. Zajęło jej to dłuższą chwilę, ale w końcu udało jej się doprowadzić do porządku, dobrze, że widział to tylko on.

- Z tego, co udało mi się ją poznać, to trochę tak.- Przynajmniej jak na razie taką miała opinię o Brennie. Wydawało jej się, że zawsze musi mieć wszystko pod kontrolą, na pewno w pracy, a to łączyło się, przynajmniej zdaniem Heath z tym jaka była normalnie. - Z drugiej strony, może ktoś inny chciał zyskać trochę uwagi, ciekawe, czy znajdą tego, kto zaczarował tę kobietę w bobra, nie wydaje mi się, przecież tam jest tyle ludzi...- Ciekawiło ją to, czy osoba odpowiedzialna za zajście poniesie jakieś konsekwencje, w głębi duszy jednak czuła, że nie.

- Kiedy się tego nauczyłeś?- Udała zdziwioną. Tak naprawdę to miała świadomość, że Cami mógł z niej czytać jak z otwartej księgi, zbyt długo się znali, żeby mogło być inaczej. Nawet jeśliby chciała coś przed nim ukryć mogłoby być trudno. Wolała więc tego nie robić, bo jeszcze by ją przyłapał na kłamstwie. - Też zwróciłeś na niego uwagę, miał coś w sobie, co nie?- Przynajmniej jego wygląd wzbudzał ciekawość Wood, jednak nie na tyle, żeby spróbować go zagadać, czy zaproponować mu spotkanie po tym, jak skończy pracę.

- Musisz częściej mi towarzyszyć w takich imprezach, wtedy zupełnie zmienisz zdanie o tych wydarzeniach.- Wood była pewna, że jeśli tylko pojawi się kolejna okazja zaprosi Camerona jako swoją osobę towarzyszącą. Nie miała lepszego kandydata, a Charlie przecież wszędzie chodził z Christie.

Kiedy Lupin pozwolił sobie położyć głowę na jej kolanach, wplotła w jego włosy swoje palce i bawiła się nimi delikatnie, żeby przypadkiem nie zrobić mu krzywdy. - Z tej pozycji? Czy powinnam się obrazić? Co z innymi pozycjami, wtedy już nie?- To chyba nie do końca był komplement, przynajmniej tak się jej wydawało. - Zapierdolić mówisz? Nie trafiłeś, chociaż może połowicznie...- Akurat Camiego nigdy by nie skrzywdziła, jeśli chodzi zaś o przytulenie, to było bardziej prawdopodobne w tym momencie.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#6
18.12.2022, 02:05  ✶  

Pokiwał ledwie zauważalnie głową. Spragniony sławy gość też by w sumie pasował do tej historyjki. Może jakiś zazdrosny sąsiad, który w najśmielszych snach nie mógł liczyć, że do niego w odwiedziny wpadnie tyle osób? Mogło też chodzić o dosyć egzotyczną próbę zaimponowaniu komuś swoimi umiejętnościami magicznymi. Nie o takich rzeczach się słyszało. Ludzie potrafili zmieniać szczury w złote puchary, co miało stanowić wyznacznik ich obycia w arkanach transmutacji. Może tutaj ktoś chciał się pochwalić wzorowym wykorzystaniem zaklęć zmieniających ludzi w bobry?

— Na stażu — zdradził przyciszonym głosem z poważną miną. — Na pewnych wykładach u pewnej konkretnej osoby. Musiałem się tego nauczyć, żeby móc przewidzieć, kiedy zostanę spytany. Tak to jest, jak się ląduje na czarnej liście.

Uśmiechnął się rozbawiony, jednak niedługo później także skrzywił. Gdyby nie to, że wcześniej natknął się na Florence, być może całkowicie wyrzuciłby z głowy pracę, jednak teraz było z tym trochę ciężko. Zaraz, czy ona przypadkiem nie zapowiedziała mu jakiegoś testu? Zmarszczył brwi, starając się przypomnieć szczegóły ich szybkiej rozmowy. Taak, chyba tak. A może już mu się mieszało w głowie od alkoholu?

— Wiedział, jak zrobić dobry użytek ze swoich rąk. Tak zręcznie dawał i zabierał te wszystkie kieliszki, zauważyłaś? Prawdziwy wituoz. — Zmarszczył brwi. — Wirturoz? Geniusz w sensie.

Dobrze, że nie był świadom tego, że Wood mogła, chociażby rozważać opuszczenie balu z kelnerem. Nie, żeby miał coś do kelnerów, ale to by jasno świadczyło, że on zostałby pozostawiony sam sobie. I co miałby zrobić? Zostać na miejscu, dopóki goście nie zaczną się rozchodzić do domów, czy obrócić się na pięcie i teleportować, jak najdalej od Doliny? A może przywalić nowemu konkurentowi. Chociaż ze swoim celem, to mógłby sobie przy okazji zrobić niemałą krzywdę.

— Skoro z taką pompą zaczynają świętowanie wiosny, to kto wie, co zorganizują w trakcie lata. Może i warto by było wpadać na te ich imprezy... Wiesz, żeby się dowiedzieć, kto ma najlepszy barek. — skomentował na propozycję wspólnych wyjść w przyszłości.

Nie odnosił się nawet do samych Longbottomów, ile po prostu rodzin, które były znane z tego, że chętnie organizują różne bankiety i przyjęcia. Bal, w którym teraz brali udział, był dosyć medialny, jednak może nie każdy taki był? Przecież nie mogło być tak, że każda rodzina pragnęła dostać się na pierwsze strony gazet, prawda? Cameron przymknął na moment oczy, jakby zmęczyły go same rozmyślania na ten temat, jednak szybko rozchylił powieki. Nie chciał przysnąć.

— Nie. — Przesunął palcami po włosach, usiłując z dosyć marnym skutkiem przygładzić niesforne końcówki. Po chwili to jednak Ruda przejęła stery, co sprawiło, że zamruczał cicho. — Nie powiedziałem, że w innych wyglądasz gorzej. Wręcz przeciwnie. Nie, żebyś teraz wyglądała źle, bo wypadasz zjawiskowo, po prostu... Chyba gdzieś się z gubiłem w tym komplemencie. Jesteś dziesięć na dziesięć, Heather, naprawdę.

Zaśmiał się krótko, jakby rozbawiło go własne roztrzepanie, ale na jego policzkach dosyć szybko zagościły dosyć mocne rumieńce, którym towarzyszyło charakterystyczne ciepło. Przeniósł wzrok z usianego gwiazdami firmamentu na oczy Heather, gubiąc się poniekąd w jej niebieskich tęczówkach. Sięgnął po omacku po jej dłoń i przesunął delikatnie kciukiem po przegubie.

— Zdradzę Ci sekret, okej? Pierdolić można na wiele różnych sposobów. — Zagryzł dolną wargę, chcąc w ten sposób powstrzymać wybuch śmiechu. — Trzeba mieć tylko trochę wyobraźni.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#7
19.12.2022, 13:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.12.2022, 13:20 przez Heather Wood.)  

Heather nie do końca potrafiła dostrzec, co interesującego było w transmutacji w bobra. Może ktoś chciał zaszkodzić tej biednej dziewczynie, którą to spotkało? Tak naprawdę pozostawało im jedynie gdybanie, co do intencji tej osoby. Czuła, że nigdy się nie dowiedzą dlaczego to tego wszystkiego doszło, ale wiedziała też, że szybko nie zostanie to zapomniane. Jej zdaniem jednak, ta osoba mogła wybrać jakieś bardziej spektakularne zaklęcie, jeśli chciała na siebie zwrócić uwagę, no i właściwie dlaczego akurat bóbr, a nie jakieś inne zwierzątko?

- Wylądowałeś na czarnej liście?- Odparła z zaskoczeniem w głosie. Oczy otworzyła szeroko, Cami mógł zauważyć, że faktycznie ją to zdziwiło. Nie potrafiła do końca połączyć fakty. - Ty? Słodki, niewinny Cami na czarnej liście? Jak do tego doszło mój drogi?- Przecież miał w sobie tyle uroku, czy na kogoś on nie działał? Podejrzewała, że mógł to być jakiś stary, zakompleksiony czarodziej, który mu po prostu zazdrościł. Nie mogło być inaczej.

Heather zauważyła nagłe zamyślenie Camerona, nie potrafiła jednak go połączyć z wcześniejszą sytuacją, bo już zapomniała o tym zajściu w czasie licytacji. Już miała go pytać, czy coś się stało, jednak tak szybko jak przyszła do niej ta myśl szybko o niej zapomniała. Cała Wood - roztrzepanie to jedna z cech, które ją charakteryzowały.

- Geniusz wystarczy, faktycznie też zwróciłam na to uwagę, ciekawe, czy w innych sytuacjach ma równie zręczne ręce, czy tylko ze szkłem sobie tak wybitnie radzi.- Czy byłaby chętna, żeby to sprawdzić? Być może, jednak nie dzisiaj. Gdyby miała ochotę zapewne dałaby radę sobie załatwić na niego jakieś namiary, ale sama nie wiedziała, czy jest wart jej zainteresowania. Zresztą nie była aż tak bardzo zdesperowana, przynajmniej póki co.

- Niedługo Beltane, zapewne też ktoś, coś będzie organizował. Oni nie potrafią wytrzymać bez pokazywania siebie.- Oni... może powinna powiedzieć my? W końcu sama należała do tych osób, które brały udział w takich wydarzeniach, jej rodzina zorganizowała niejeden bal, aczkolwiek jak widać Heather nie do końca się identyfikowała z tym towarzystwem. Lubiła raz na jakiś czas się pokazać, jednak i dla niej bywało to męczące. Zdecydowanie wolała bardziej kameralne imprezy. - Z drugiej strony Cami, kto wie, jaka będzie sytuacja. Wojna wisi w powietrzu.- Postanowiła się podzielić ze swoim towarzyszem swoimi obawami. Miała wrażenie, że są krok od jawnego konfliktu, jeszcze chwila i ludzie będą się bali wyjść z domu. Ostatnio zrobiło się trochę cicho, Ruda uważała, że jest to cisza przed burzą. Czas jednak pokaże, czy jej obawy są słuszne.

Heather nachyliła się nad Lupinem. Wpatrywała się w niego uważnie. Całkiem słodko się teraz gubił w swoich zeznaniach, powiedzmy, że je zaakceptowała. Jej rude włosy mogły zupełnie przypadkiem zacząć łaskotać go po twarzy. - Dobra, dobra, powiedzmy, że Ci wierzę. Czy ja widzę rumieńce?- Dotknęła dłonią policzka Camerona, wydawał się być bardzo ciepły. Przyjemny dreszcz przeszedł jej po ciele, gdy poczuła, że dotyka jej nadgarstka. Nachyliła się jeszcze bliżej niego. Sekret. Zabrzmiało poważnie, lecz tylko przez chwilę. - Nie wiedziałam, że z ciebie taki specjalista od pierdolenia Cami.- Starała się nie roześmiać. -Najwyraźniej masz trochę więcej wyobraźni ode mnie.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#8
21.12.2022, 02:27  ✶  

Każdy miał jakąś pasję. Niektórych interesowała smoki, innych chochliki kornwalijskie, a jeszcze inni byli ponadprzeciętnie zainteresowani zwykłymi mrówkami. Społeczność czarodziejów pełna była ludzi o nietypowych hobby, więc raczej mało kogo zdziwiłoby go, gdyby wyszło na jaw, że wśród elity jest jakiś facet lub babka, która ma prawdziwego hopla na punkcie bobrów. Może chodziło o to, że budują tamy na rzekach i komuś się to wydało mega-super ciekawe? Czasami najprostsze koncepcje potrafiły rozbudzić wyobraźnię człowieka.

— Też mnie to dziwi! Oczywiście, nie trafiłem tam tak oficjalnie. Nie gnębią mnie otwarcie, ale wiem, że tam się na mnie uwzięli! — Gdyby nie leżał, prawdopodobnie wyrzuciłby ręce w powietrze. Musiał się, zamiast tego ograniczyć więc do intensywnej gestykulacji dłońmi. — Najwidoczniej są jednak kobiety, które nie doceniają mnie tak bardzo, jak Ty.

Doprawdy ten stan rzeczy był zadziwiający. Cameron był przyzwyczajony do tego, że jego nieporadność i roztrzepanie pakowały go czasami w kłopoty, jednak zazwyczaj równoważyło to pozytywne podejście do jego osoby. Po prostu niektóre wpadki mu wybaczano, bo wydawał się chwilami po prostu uroczy. O ile akurat nie ciskał przekleństwami na prawo i lewo. A w tym przypadku Florence zdawała się całkowicie na to odporna, jakby ignorowała wszelkie jego atuty, skupiając się tylko na błędach.

— To tylko ciekawość, tak? Nie zostawisz mnie tutaj? — Wlepił w Heather pełne nadziei oczęta, wyraźnie oczekując, że odpędzi ona jego niepewne myśli. Szumiało mu już trochę w głowie, jednak starał się utrzymać w miarę akceptowalny poziom swojej świadomości. — Poza tym na pewno znajdzie się ktoś, kto dokona syranej... — Uniósł palec wskazujący, zauważając swój błąd. — Starannej oceny jego umiejętności. To naprawdę nie musisz być koniecznie Ty, kochanie. Kopnąłby mu za duży zaszczyt.

Wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu, wyraźnie zadowolony z tego, jak sprytnie przedstawił swoją opinię. Nie chciał, żeby Ruda się od niego oddalała tego wieczora, więc tym bardziej chciał ją zniechęcić do ucieczki z jakimś kelnerem. Czy w ogóle wiedziała, jak miał na imię? A co by było, gdyby okazał się jakimś Horacym, Edmundem albo Euzebiuszem? Wzdrygnął się, gdy ostatnie z imion rozbrzmiało mu w głowie. W ogóle nie pasowało to do danych osobowych jego przyjaciółki.

— Ostara, Beltane... Jeszcze chwila, a człowiek nie zauważy, jak znowu będzie Yule — mruknął, po czym zaśmiał się cicho, zdając sobie sprawę z tego, że brzmi, jakby miał co najmniej trzydzieści lat więcej, niż w rzeczywistości.

Na wzmiankę o wojnie, spoważniał nieco, taksując Heather nieco zmartwionym spojrzeniem. Nie sądził, że wywlecze tą kwestię akurat dzisiaj, jednak powstrzymał się od próby natychmiastowej zmiany tematu. Nie chciał, aby poczuła się zignorowana, jednak nie chciał też zmieniać tego wieczoru w dyskusję na temat tego, jak bardzo mogą mieć przejebane, jeśli kogoś nagle zaswędzi różdżka.

— Mam wrażenie, że ludziom trochę spowszedniało to poczucie... niepokoju — mruknął, chociaż wiedział, że nie może mówić za wszystkich.

Nie pracował w Ministerstwie Magii, więc nie miał bladego pojęcia, jak się prezentują sprawy z perspektywy rządu czy służb bezpieczeństwa, ale czy z perspektywy szarego obywatela naprawdę tyle się zmieniło w ostatnim czasie? Owszem, kojarzył z gazet informacje o różnych wypadkach, atakach i innych takich. Ba, z paroma miał nawet doświadczenie niemalże z pierwszej ręki, kiedy akurat trafiał na ofiary jakichś incydentów w szpitalu. Ale poza tym?

Może po prostu obracał się w takim, a nie innym towarzystwie, ale miał wrażenie, że ludzie bardzo nie chcą skupiać się na tym, co się może stać. Zamiast tego po prostu robili swoje, a z każdym kolejnym dniem, gdy widmo potencjalnej eskalacji po prostu nad nimi wisiało, przyzwyczajali się do tego. Skoro nic się im personalnie nie stało przez ostatni tydzień czy miesiąc, to może nie ma się czym martwić? Koniec końców część społeczeństwa po prostu zaakceptowała napięcia społeczne jako część codziennego życia.

— Jaka tam wyobraźnia... Doświadczenie. Zdobyte w doborowym towarzystwie, oczywiście — Odchylił dramatycznie głowę w bok, jakby pomimo brawury własnych słów, starał się ukryć swoją zaczerwienioną twarz.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#9
22.12.2022, 00:17  ✶  

No, ale bóbr? Przecież świat był pełen o wiele bardziej majestatycznych stworzeń, dlaczego ktoś miałby sobie wybrać tą zabawną krzyżówkę fretki z chomikiem? Nie miała zielonego pojęcia. Nie jej oceniać jakie inni mieli upodobania. Najwyraźniej coś w tych bobrach spowodowało, że postanowił ten osobnik, lub osobniczka zamienić tę biedną czarownicę właśnie w to stworzenie, a mogła zostać jakimś ptakiem i po prostu stamtąd wyfrunąć. No cóż, nie miała szczęścia ta kobieta. Heather była szczęśliwa, że nie padło na nią, bo by się wkurzyła i wyraziła w głos swoje niezadowolenie związane z takim zajściem, tamta jednak była najwyraźniej innym typem człowieka, bo uciekła z płaczem - nowicjuszka.

- Opowiedz mi o tym więcej Słońce.- Była wyraźnie poruszona tym, że ktoś mógłby gnębić jej ukochanego przyjaciela. - Poradzimy coś na to, wystarczy, że poprosisz o wsparcie, nie pozwolę, żeby ktoś się nad Tobą znęcał.- Już jej w tym głowa, aby poradzić sobie z tą kobietą, bo z kolejnych słów Camerona wywnioskowała, że chodzi o kogoś z płci pięknej, tym bardziej nie potrafiła tego zrozumieć, w końcu Lupin był tak bardzo uroczy i słodki, że Heath miała do niego ogromną słabość, była w stanie wybaczyć mu każdą głupotę. - Niemożliwe, musi coś być z nimi nie tak! Mówię Ci Cami, żadna nie powinna być w stanie oprzeć się Twojemu urokowi osobistemu! Mówię Ci, i nie chodzi, że to moje zdanie...- wcale, a wcale - Ty po prostu jesteś taki, no wiesz jaki! Dokładnie taki!- Jak widać zbieranie myśli szło jej już różnie, miała jednak nadzieję, że jej towarzysz zrozumie o co dokładnie jej chodzi.

-Och, nie! Gdzie tam, no co Ty!- Jak mogła spowodować, że w ogóle zadał to pytanie, przecież przyszedł tutaj z nią, nie miałaby tyle tupetu, żeby go tu zostawić samego, nawet Heather mała swoje zasady. - To było tylko takie gdybanie, wiesz, pierdolety zupełnie bez sensu.- Miała nadzieję, że te słowa go upewniły w tym, że Wood się nigdzie nie wybierała, a przynajmniej bez niego. - Tak sobie myślę Skarbie, że ja wolałabym chyba sprawdzać umiejętności innej osoby niż tego nieznajomego.- Powiedziała nie odrywając spojrzenia od Camerona, oczy nie przestawały jej błyszczeć. Ta gra słowna sprawiała jej przyjemność, choć miała ochotę przekroczyć granicę, szczególnie, kiedy byli tak blisko siebie, zostawić słowa, a zająć się czynami, jednak starała się nad sobą panować - póki co.

- Czas nam ucieka przez palce, nim się obejrzymy będziemy starzy.- Postanowiła się dołączyć do tego narzekania, nie brzmiało to wszystko zbyt entuzjastycznie, no ale tak w końcu wyglądało życie.

Może nie powinna była poruszać tematu wojny, jednak on ciągle był gdzieś obok. Po co do tego wracała, kiedy tak dobrze się tutaj bawili, sama nie potrafiła udzielić odpowiedzi na to pytanie. - Możesz mieć rację, przywykliśmy do tego.- Zgodziła się z Cameronem, wszak i ona aktualnie podchodziła do tematu nieco inaczej, niż na samym początku. Nauczyła się żyć z świadomością, że ktoś może chcieć ją zabić, albo umrze przypadkiem, bo nigdy nie wiadomo, gdzie zaatakują. Dlatego też powinni jeszcze bardziej cieszyć się każdą trwającą chwilą, w końcu nie wiadomo, która będzie ostatnia. Spotykała się z przypadkową śmiercią podczas pracy w Brygadzie, nie przywykła do tego widoku, jednak miała świadomość, że nie zawsze są za to odpowiedzialni poplecznicy Voldemorta, w końcu wypadki również się zdarzały.

Kącik jej ust ponownie drgnął w uśmiechu. - Warto zdobywać doświadczenie, ale wiesz, trzeba ćwiczyć, żeby nie wyjść z wprawy, jakbyś przypadkiem zapomniał... Byłaby to ogromna strata, jeszcze musiałbyś się uczyć wszystkiego od nowa.- Zauważyła, że Cameron odchylił twarz, nie dostrzegła więc, że rumieńce na jego twarzy zrobiły się jakoś bardziej intensywne.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#10
23.12.2022, 23:14  ✶  

Westchnął cicho, postanawiając uchylić nieco rąbka tajemnicy, starając się jednak nie czarować rzeczywistości. Nie było idealnie, ale nie było też tragicznie. Po prostu lubił podkolorowywać sytuację na swoją korzyść.

— Chodzi o tą moją opiekunkę ze szpitala, Florence. Wiesz, tę, której pokazałaś środkowy palec i przebiłaś na aukcji. — Spojrzał na Heather dosadnie, chcąc w ten sposób podkreślić, że przewidywał, iż będzie musiał się zmierzyć z konsekwencjami tego czynu. — Odkąd ją poznałem, mam wrażenie, że jest odporna na mój urok. Na początku myślałem, że już mnie skądś kojarzy. Wiesz, może była w Hogwarcie na jakichś pokazach zawodowych w ramach zajęć z lecznictwa lub z tego szkolenia, w którym brałem udział po szkole. Ale nie. Zupełnie jakbym po prostu jej nie podpasował, a teraz dosłownie na każdym kroku szuka jakichś błędów, uchybień i chuj wie czego jeszcze.

Machnął niezobowiązującą dłonią i podrapał się po brzuchu. Zdążył już przywyknąć, że przez swoje roztrzepanie łatwo mu było popaść w niełaskę osób u władzy, jednak magia lecznicza była czymś, co uważał za swój konik. Jedną z niewielu dziedzin magii, w której faktycznie się sprawdzał. To było coś, co odróżniało go na tle innych. Miał swego rodzaju hopla na tym punkcie, więc wszelka krytyka od ludzi za autorytetem z miejsca sprawiała, że czuł się gorzej, jakby zaszedł tak daleko przez przypadek lub przez „ładny uśmiech”. Eh, oby tylko udało mu się wybronić na najbliższych testach. Może wtedy będzie łatwiej.

— Tak uroczy, że aż za słodki, a przy tym trochę skrzywiony? — spytał.

Był autentycznie zaciekawiony, tym co mogłaby powiedzieć na jego temat. Wprawdzie wolał nie usłyszeć, że uważa go za zło wcielone lub kogoś oderwanego od rzeczywistości na tyle, że mógłby zostać zaklasyfikowany, jako „kompletnie nieżyciowy”, jednak był zainteresowany tym, jak jest postrzegany przez innych. Każdy miał jakąś opinię, a opinia Wood raczej była dosyć szczegółowa w porównaniu z barmanem z Dziurawego Kotła, którego widywał przy większych popijawach i wymieniał krótkie uprzejmości, zanim ten napełnił jego kufel.

— E, uważaj sobie! — wytknął jej z powagą godną cyrkowego klauna. Zmełł też w ustach przekleństwo, gdyż kwestia wieku dała im się już parę razy we znaki. Głównie przez system edukacji w Hogwarcie. Głównie przez to, że urodził się w grudniu, był zmuszony pójść do szkoły rok później niż jego rówieśnicy. Wielka niesprawiedliwość. — Ty możesz się uważać za staruchę, ale ode mnie się odstosunkuj. Jestem młodszy o całe cztery miesiące i idealnie się zachowałem. Gorąca siedemnastka i tak dalej.

Mruknął potakująco na słowa Heather odnośnie do nowych przyzwyczajeń. Uzyskanie swego rodzaju świadomości względem własnej śmiertelności było czymś, co prędzej czy później przydarzało się każdemu. Pierwsza śmierć w rodzinie, strata ukochanego zwierzaka, ujrzenie na własne oczy dramatycznego wypadku lub po prostu relacja zasłyszana w radio lub przeczytana w najnowszym wydaniu Proroka Codziennego. Każdy z tych wariantów potrafił sprawić, że w umyśle człowieka kiełkowała trudna do odpędzenia myśl pod tytułem „To mogłem być ja” lub „To kiedyś będę ja”. Wtedy jakoś naturalnie bardziej się uważało na to, co się robiło, jednak można by w tym upatrywać zwykłego instynktu samozachowawczego. Cameron był świadomy tego, że nie będzie żył wiecznie.

Nie był niezniszczalny, a niechęć do ruchu zapewne będzie jednym z powodów, przez które zapadnia na jakieś okropne choróbsko za parędziesiąt lat. Pomimo tego, że praktycznie każdego dnia widywał chorych, poszkodowanych i rannych przewijających się przez gabinety lekarskie i sale operacyjny w szpitalu św. Munga, tak nie dopuszczał do siebie myśli, że kiedyś znajdzie się po drugiej stronie. Zupełnie, jakby poprzez pracę na rzecz innych, walczył o swego rodzaju immunitet. Inni tak, on nie. W końcu nawet oficjalnie nie angażował się w konflikt, który rozdzierał społeczeństwo czarodziejów. Obserwował z peryferii, opiekując się tymi, którzy nie mieli wystarczająco dużo szczęścia, aby wyjść z konfrontacji bez szwanku.

— A tego byśmy nie chcieli — wymamrotał, dalej spoglądając w bok. Po chwili jednak przekręcił głowę, że ponownie patrzył prosto na twarz Heather. — Wiesz, możemy zrobić małą próbę... Żeby sprawdzić, czy my, to znaczy Ty i ja, nie zapomnieliśmy podstaw. W końcu dobre fundamenty są najważniejsze, co nie?

Uniósł się z ociąganiem i musnął lekko wargami kącik ust Rudej. Czuł lekkie wyrzuty sumienia, wynikającego z nieobecności Charliego w ich towarzystwie, jednak cichy głosik w jego głowie podpowiadał mu, że chłopak nie miałby zbyt dużych obiekcji. Bądź co bądź, zbyt wiele go nie omijało. Swoiste preludium, test, przygotowanie do tego, co może się zdarzyć, gdy znowu spotkają się we trójkę przy najbliższej okazji. Celowo wydłużył pocałunek, do tego stopnia, że zabrakło mu powietrza i dopiero wtedy oderwał się od towarzyszki.

Spoczął ponownie głowę na jej kolanach i uśmiechnął się niewinnie, niemalże przewracając oczami. Czy dalej miał to coś? Wprawdzie od ostatniej wspólnej wymiany czułości nie minęło jakoś wyjątkowo wiele czasu, ale pod tą całą presją i ciągłą pracą, mógł nieco wypaść z rytmu. A może było, jak zwykle, czyli idealnie? Korciło go, żeby spytać i od razu zagarnąć całą chwałę dla siebie, jednak chciał poznać opinię Heather.

— Na co dzień nosisz lepszą szminkę — stwierdził ni stąd, ni zowąd, oblizując górną wargę.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Heather Wood (3708), Cameron Lupin (3769)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa