Lorraine Malfoy
Urodzenie: 12 listopada 1947 rok, skorpion, numerologiczna 8.
Stan cywilny: Panna.
Nazwisko panieńskie: Malfoy.
Krew: Czysta krew (półwila).
Zamieszkanie: Londyn, ulica Śmiertelnego Nokturnu.
Pochodzenie: Miejsce akcji tragedii: Anglia, obrzeża Londynu. Choć biologiczną matką dziewczyny w rzeczywistości była wila, zauroczona słodkim zepsuciem żyjącego ponad stan zubożałego artystokraty, Armanda Malfoya, jej samobójcza śmierć spowodowała, że słowo "matka" w życiu Lorraine zawsze przynależało wyłącznie do jej macochy, Mirandy Malfoy (de domo Greengrass). Miranda, pozbawiona możliwości posiadania własnego potomstwa, wychowywała mężowską latorośl jakby ta była córką z prawego łoża, zawsze stanowczo dementując plotki o jej prawdziwym pochodzeniu.
Ze względu na liczne długi Armanda, rodzina była zmuszona sprzedać rezydencję pod stolicą, długo tułając się po tanich hotelach i okupując pokoje gościnne bardziej zamożnych członków rodziny, póki finalnie nie osiedli w starej chacie w Little Hangleton. Na krótko po ukończeniu szkoły, co zbiegło się w czasie z nagłą śmiercią przybranej matki, Lorraine uciekła do Londynu i próbuje tu znaleźć swoje miejsce, samotna, ale i po raz pierwszy w życiu - wolna. Obecnie próbuje wiązać koniec z końcem, pracując w biurze zakładu pogrzebowego, na boku zaś - prowadzi cichy handel "towarami luksusowymi", jakimi są informacje, nie wahając się przy tym działać poza granicami prawa.
Stan cywilny: Panna.
Nazwisko panieńskie: Malfoy.
Krew: Czysta krew (półwila).
Zamieszkanie: Londyn, ulica Śmiertelnego Nokturnu.
Pochodzenie: Miejsce akcji tragedii: Anglia, obrzeża Londynu. Choć biologiczną matką dziewczyny w rzeczywistości była wila, zauroczona słodkim zepsuciem żyjącego ponad stan zubożałego artystokraty, Armanda Malfoya, jej samobójcza śmierć spowodowała, że słowo "matka" w życiu Lorraine zawsze przynależało wyłącznie do jej macochy, Mirandy Malfoy (de domo Greengrass). Miranda, pozbawiona możliwości posiadania własnego potomstwa, wychowywała mężowską latorośl jakby ta była córką z prawego łoża, zawsze stanowczo dementując plotki o jej prawdziwym pochodzeniu.
Ze względu na liczne długi Armanda, rodzina była zmuszona sprzedać rezydencję pod stolicą, długo tułając się po tanich hotelach i okupując pokoje gościnne bardziej zamożnych członków rodziny, póki finalnie nie osiedli w starej chacie w Little Hangleton. Na krótko po ukończeniu szkoły, co zbiegło się w czasie z nagłą śmiercią przybranej matki, Lorraine uciekła do Londynu i próbuje tu znaleźć swoje miejsce, samotna, ale i po raz pierwszy w życiu - wolna. Obecnie próbuje wiązać koniec z końcem, pracując w biurze zakładu pogrzebowego, na boku zaś - prowadzi cichy handel "towarami luksusowymi", jakimi są informacje, nie wahając się przy tym działać poza granicami prawa.
Kształtowanie: ◉○○○○
Rozproszenie: ◉○○○○
Transmutacja: ○○○○○
Zauroczenie: ◉◉◉◉○
Nekromancja: ◉◉○○○
Translokacja: ◉○○○○
Percepcja: ◉◉○○○
Aktywność fizyczna: ◉○○○○
Charyzma: ◉◉◉◉○
Rzemiosło: ◉○○○○
Wiedza przyrodnicza: ◉◉◉○○
Wiedza o świecie: ◉◉◉○○
Rozproszenie: ◉○○○○
Transmutacja: ○○○○○
Zauroczenie: ◉◉◉◉○
Nekromancja: ◉◉○○○
Translokacja: ◉○○○○
Percepcja: ◉◉○○○
Aktywność fizyczna: ◉○○○○
Charyzma: ◉◉◉◉○
Rzemiosło: ◉○○○○
Wiedza przyrodnicza: ◉◉◉○○
Wiedza o świecie: ◉◉◉○○
Poziom spaczenia: III - Dla Lorraine, kołysanej do snu odgłosami Śmiertelnego Nokturnu (krzykami mordowanych sierot, wrzaskiem narkomanów na delirce i jękami prostytutek za ścianą), świadomość, że posługuje się czarną magią do niecnych celów, nie jest czymś, co mogłoby zakłócać nocny odpoczynek.
Różdżka: Bez, włos z głowy wili, 12 cali, sztywna.
Zwierzę totemiczne: Wąż.
Aura: Czerwona aura z delikatną domieszką szarozielonego.
O zdolnościach: Lorraine zawsze miała problemy z bardziej abstrakcyjnymi dziedzinami magii, operującymi na niewyobrażalnych dla niej konceptach nicości i absolutu. Potrzebowała ogromnego skupienia - rzadko możliwego do osiągnięcia w czasie lekcji - by rzucać czary w efektywny sposób, co napawało ją wstydem i irytacją, zaś tłumiona wściekłość z powodu własnej słabości tylko pogarszała sprawę. Jedynym przedmiotem sprawiającym jej przyjemność były eliksiry. Dopiero na wyższych latach edukacji, kiedy poznała "magię kontaktową" - magię, która działa na umysł, myśli i emocje innych ludzi (a w bardziej pospolitym języku, kiedy nauczyła się kilku przydatnych uroków) - poczuła się, jakby odkryła drzemiący gdzieś głęboko potencjał.
Malfoy zawsze wierzyła, że jej największym atutem są zdolności interpersonalne, charyzma i wdzięk, a już zwieńczeniem manipulacyjnych sztuczek jej arcykobietkowego repertuaru - umiejętność legilimencji. Wnikanie do ludzkich umysłów w gruncie rzeczy niczym nie różni się od uwodzenia; to tylko swawolna walka o dominację. O wiele trudniejszą sztuką jest oklumencja, której Lorraine nie potrafiła nigdy opanować. W przyszłości, pragnie zgłębiać tę dziedzinę magii, aby obwarować swój umysł - skarbiec cennych informacji - przed niepowołanymi gośćmi.
PRZEWAGI:
Blondynom się nie podskakuje 0: Nazwisko Malfoy wciąż budzi respekt pośród nokturńskiej gawiedzi, a i imię samej Lorraine jest dobrze znane w annałach Nokturnu, ponieważ zajmuje się szeroko pojętym handlem informacjami, zawiadując podziemną siatką szpiegowską tworzoną przez informatorów zwanych "pająkami".
Popularność 0: Szlachetnie urodzona, doskonale obyta towarzysko panna o intrygującej urodzie. Lorraine - obdarzona wdziękiem i erudycją przez tych samych bogów, którzy poskąpili jej rodzinie statusu i majętności - potrafi po mistrzowsku manipulować swoim wizerunkiem, co zawdzięcza dogłębnej znajomości psychologii i wrodzonej charyzmie. Zubożała arystokratka celowo pokazuje się na salonach tylko w otoczeniu kuzynostwa, na każdym kroku podkreślając swoją przynależność do dumnego rodu Malfoy: powszechnie znana na Nokturnie i Podziemnych Ścieżkach dzięki swojej działalności infobrokerskiej, w innych kręgach stara się unikać zbędnego rozgłosu, co powoduje, że w towarzystwie jej imię jest wspominane głównie w kontekście rozlicznych koligacji rodzinnych, a ona sama - kojarzona jest tylko dzięki swemu talentowi muzycznemu i dokonań artystycznych w tej dziedzinie. Lorraine, jako prominentnej postaci przestępczego półświatka, jest to jak najbardziej na rękę.
Ulubieniec tłumu (potomek wili) 3: Jaka jest wila, każdy widzi, głosi Bestiariusz z roku pańskiego 1290, a Lorraine, jako półwila, w lustrze zawsze widziała jedynie potwora (nie zliczy, ile razy macocha wykrzyczała jej to w twarz). Dlaczego miałaby myśleć inaczej; to ta zła krew, jak mantra powtarzała za Mirandą, czując, jak rośnie w niej nienawiść do prawdziwej matki, do tej bezimiennej wili, która uwiodła jej ojca i sprowadziła ją na ten świat; do tej, która uczyniła z niej wybryk natury. Więc dlaczego ta najbardziej potworna część Lorraine, ta, której nauczona była w sobie nienawidzić, była też tym, za co ludzie najbardziej ją podziwiali? Nie chodzi tu o urodę - chodzi o coś więcej - coś w jej hipnotyzujących ruchach, ciężkim spojrzeniu, intonacji wypowiadanych słów i hieroglifowym uśmiechu. Z biegiem lat, Lorraine zrozumiała, że czar wili może pomóc jej wiele osiągnąć na tym świecie i postanowiła to wykorzystać.
Legilimencja 3: Legilimencja, choć prawnie zakazana, stała się dla Malfoy wyjątkową bronią, niezwykle przydatną w budowaniu jej imperium szeptów. Podstaw tej sztuki nauczyła Lorraine mentorka i przybrana matka, Miranda, uzdolniona w dziedzinie magii umysłu. Teraz dziewczyna posiłkuje się czarnoksięskimi manuskryptami z biblioteki dziadków, a także własnym, wcale niemałym doświadczeniem. Malfoy jest ostrożna, subtelna; wspomaga się eliksirami miłosnymi, specyfikami modyfikującymi pamięć, urokami, kłamstwem, kokieterią - i, jeżeli jest to ostateczność, własnym ciałem - aby przełamać naturalne bariery instynktu samozachowawczego swoich ofiar, i w jak najmniej inwazyjny sposób dotrzeć do konkretnych wspomnień i myśli.
Kłamstwo 1: Kłamstwo to najlepsza zabawa, jaką może mieć dziewczyna bez rozbierania się, czy coś.
Znajomość półświatka 2: Armand Malfoy, znany w magicznym podziemiu jako Orfeusz, od wielu lat taplał się się w ściekach czarodziejskiego świata, oscylując między pospolitym łajdaczeniem się, a załatwianiem za kulisami prawa ciemnych sprawek na korzyść rodu Malfoy. Zawsze miał talent w zjednywaniu sobie odpowiednich ludzi, wychodząc obronną ręką z najgorszych tarapatów dzięki szerokiej siatce znajomości, w którą z czasem wciągnął także swoją jedyną córkę. Zajmując się szeroko pojętym handlem informacjami, Lorraine chętnie korzystała z wpływów ojca aż do wiosny 1972 roku, kiedy to oboje silnie poróżnili się ze sobą podczas rodzinnej kłótni. Przez wszystkie lata swojej bytności na Nokturnie i Podziemnych Ścieżkach, młoda Malfoy zdążyła jednak stać się integralną częścią przestępczego półświatka: zawarła wiele ważnych znajomości, zbudowała własne sojusze, a choć odczuwa brak części utraconych kontaktów i korzyści z protekcji Armanda, duma nie pozwala jej zwrócić się do ojca o pomoc. Lorraine pragnie stać się jedną z kluczowych postaci magicznego podziemia i sukcesywnie dąży do poszerzania swoich wpływów w półświatku.
Muzyka 1: Miranda Malfoy zawsze pyszniła się swoim talentem muzycznym, szczególnie upodobawszy sobie fortepian. Naturalnym jest, że chcąc wychować przybraną córkę na elegancką, klasycznie wyedukowaną damę, wymagała od niej także znajomości gry na ulubionym instrumencie. Lorraine niegdyś nienawidziła tych lekcji, ponieważ Miranda perfekcjonistycznie wytykała każdy błąd, nigdy nie oferując pochwał ani nie okazując choćby śladu satysfakcji wobec postępów przybranej córki, dla której muzyka szybko stała się całym życiem. Kiedy zadłużona posiadłość rodziny Malfoy została zlicytowana, fortepian skonfiskowano: Lorraine - ćwicząc na starej, drewnianej planszy z klawiszami wyrysowanymi ręką Mirandy - rekompensowała sobie jednak utratę instrumentu podwójną zaciekłością w ćwiczeniach. Teraz śmiało może nazwać się utalentowanym muzykiem, a każdą wolną chwilę poświęca grze. Od niedawna powróciła także do tworzenia autorskich kompozycji, które to próby zarzuciła po śmierci macochy: choć jakość szkiców skreślonych po latach twórczej blokady nie jest w żaden sposób imponująca, to zajęcie przynosi Lorraine wiele radości i satysfakcji.
Kokieteria 1: Świadoma każdego dwuznacznego spojrzenia, każdego niewypowiedzianego słowa, Lorraine lubi ślizgać się w rozmowie na granicy flirtu i sugestywnej aluzji, często skrywając swoje prawdziwe intencje za zasłoną wykalkulowanej manipulacji kobiecymi wdziękami.
Występowanie 1: Wrodzona charyzma, przesadna wręcz skłonność do teatralności i pewność siebie zakrawająca o arogancję - Lorraine, nawykła do nieustannej gry pozorów z całym światem i z samą sobą, zawsze gra, nawet wtedy, kiedy nikt na nią nie patrzy. Urodzona aktorka, nie ma problemu z wystąpieniami publicznymi, chętnie pławiąc się w blasku atencji, nieważne, czy jest akurat na scenie, czy poza nią: jako półwila potrafi przyciągnąć do siebie ludzi, ale doskonale wie też, co powiedzieć i jak się zachować, by podbić ich serca.
ZAWADY:
Toksyczna rodzina 2: Choć teraz po raz pierwszy w życiu może sama decydować o własnym losie, Lorraine wie, że wiele by dała, by wrócić do lat dziecinnych: była wówczas inną osobą i może, mimo wszystko, szczęśliwszą. Kiedy powtarza to sobie podczas bezsennych nocy, logicznie zdaje sobie sprawę, że są to jedynie podszepty zadawnionego syndromu sztokholmskiego, silnie wpojonego współuzależnienia, stresu pourazowego i innych psychicznych dysfunkcji. Jednak prosta logika zawodzi wobec tej jednej myśli, jaka wysuwa się na koniec samodzielnie przeprowadzonej psychoanalizy: mama jeszcze wtedy żyła. Lorraine do dziś nie potrafi pozbierać się po śmierci kobiety, którą nazywała matką, choć Miranda Malfoy zmarła na włochatość serca lata temu, na krótko po ukończeniu przez nią edukacji w Hogwarcie. Ideały Mirandy żyją bowiem w Lorraine, którą kieruje ambicja, nieustające dążenie do perfekcji i oddanie wobec rodziny. Rodzina jest dla Lorraine wszystkim, a poczucie przynależności do rodu Malfoy stanowi jeden z głównych aksjomatów jej tożsamości. Gotowa zrobić wszystko, aby zaskarbić sobie przychylność zamożniejszych krewnych, pragnie wierzyć, że jest dla nich kimś więcej niż tylko godną pożałowania, zubożałą kuzynką, choć jednocześnie panicznie boi się bycia wykluczoną z rodziny. Rodzina jest przecież świętą ostoją porządku w chaosie świata naznaczonego zepsuciem, nieważne, że to samo zepsucie toczy wszystkich jej członków od środka: "wszyscy jesteśmy tak samo zepsuci", zwykł bowiem powtarzać ojciec Lorraine, który porzucił nazwisko Malfoy schodząc do podziemi, a Lorraine nie może nie przyznać mu racji. Armand Malfoy, niegdyś tak odległy, ze swoim kpiarskim uśmiechem i okrutnymi oczami, nie pasującymi do jego przystojnej twarzy, teraz wydaje jej się równie bliski, co odbicie w lustrze. Każdego dnia Lorraine szuka tego samego okrucieństwa i w swoich oczach. Nie potrafi pozostawić ojca samemu sobie - bezwzględna lojalność wobec rodziny nie pozwala jej wyrzucić Armanda z życia - choć przy nim czuje się znów jak przerażona, bezradna dziewczynka, szukająca pocieszenia w historiach, które kiedyś opowiadał jej na dobranoc. Jeżeli pokrętna miłość jej matki bywała jak kamień uwiązany u szyi, to miłość jej ojca jest dnem londyńskiego ścieku: Lorraine próbuje nie zatonąć.
Księżniczka 1: Nie dość, że cierpi na bezsenność, nie potrafi zasnąć w innym miejscu niż własne łóżko... Choć to niewątpliwie pomaga, kiedy znajdzie się ktoś, kto je jej ogrzeje.
Uczulenie: czerniec czerwony 1: Odkryła, że jest uczulona przypadkiem, podczas bezpłatnej akcji promującej zdrowie organizowanej przez Akademię św. Munga, na której urządzono pokazową prezentację warzenia i degustacji eliksirów leczniczych. Po spróbowaniu jednego z nich, Lorraine dostała silnych duszności, a gardło i twarz spuchły jej tak, że nie mogła oddychać, a co dopiero mówić. Na szczęście, na miejscu było wielu magomedyków, którzy szybko udzielili jej specjalistycznej pomocy, odkrywając, że winnym całego zamieszania jest wyciąg z jagód czerńca czerwonego.
Wysoka stawka 1: Malfoy, choć nie wskazuje na to jej niewinna fizjognomia, jest chorobliwie ambitna, a do raz postawionego celu gotowa jest dążyć po trupach. Dobrze rozumie, że na tym świecie nic nie ma za darmo, i żarliwie modli się do bogów o przychylność fortuny - panny równie kapryśnej, co i ona sama. Na szali ambicji jest gotowa postawić wszystko, choć prawda jest taka, że Lorraine nie ma za wiele do stracenia, może poza wolnością - ale czym jest wolność, kiedy Malfoy nie ma możliwości żyć na takim poziomie, jakiego pragnie?
Bezsenność 2: Nokturn nigdy nie śpi - Lorraine też nie. Kobieta nie ma powodu, by obawiać się ciemności spowijającej Podziemne Ścieżki: ta już dawno temu zatruła jej serce, zmuszając je do wybijania tego samego, mrocznego rytmu, z jakim toczy się życie całego Nokturnu. To światło budzącego się dnia - i wyjście poza bezpieczne cienie londyńskich podziemi prawdziwej natury zajęcia, jakim para się Lorraine, handlująca brudnymi sekretami innych ludzi - przeraża ją najbardziej. Malfoy najwięcej pracuje nocami - wtedy spotyka się z klientami, porównuje dane wywiadowcze, przegląda dokumenty - ale kiedy przychodzi ranek, mimo potwornego zmęczenia, zwyczajnie nie jest w stanie zasnąć. Kiedy w zakładzie pogrzebowym rozlega się dźwięk dzwonka u drzwi, Lorraine, wyrwana z czegoś na kształt czujnego półsnu, sztywnieje, i szybko przeciera podkrążone oczy. Bo co, jeżeli to akurat dzisiaj na jej progu pojawi się patrol Brygady Uderzeniowej...?
Słabo zbudowany, niedowaga 2: Malfoy cierpi na bliżej nieokreślone zaburzenia odżywania, co silnie odbija się na jej zdrowiu i samopoczuciu i w dużym stopniu wpływa na codzienne życie. Być może to efekt odebranego wychowania, może to nerwica natręctw i chorobliwy perfekcjonizm jej przybranej matki dały o sobie znać - a Lorrie zawsze chciała sprostać jej wyśrubowanym wymaganiom. Być może to wina tych dni, kiedy była głodna, ale w domu nie było już nic nadającego się do jedzenia. Być może to próba kontroli własnego, zmieniającego się ciała. Poprzeczka jest zawieszona wysoko, gdy uroda to jedyne, co posiadasz. Lorraine nie nazywa tego, nie mówi o tym, nie myśli o tym, ale... Zawsze możesz być chudsza, przemyka jej przez głowę, kiedy patrzy w lustro, zawsze możesz być piękniejsza, zawsze możesz być bardziej idealna.
Wyuzdany 1: "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" to klasyczna pozycja wśród szkolnych podręczników, ale mało kto wie, że pierwsze wydanie radziło, że wilę najłatwiej znaleźć wśród dzikich łąk, zaś półwilę - w łóżku syna koleżanki twojej matki. Pewnie chochlik drukarski. Lorraine stara się ukrywać tę część swojej natury pod maską bigoteryjnej cnotki, z obawy, że ewentualne plotki o jej prowadzeniu się, mogłyby dotrzeć do niepowołanych uszu.
Primadonna 1: Gdyby nie nazwisko, Lorraine Malfoy nie byłaby warta złamanego knuta, nie przeszkadza jej to jednak posiadać ego dorównującego rozmiarami największej ze skrytek w banku Gringotta. Nie jest tajemnicą, że dorastała w biedzie. Rozrzutny tryb życia ojca Lorraine sprawił, że rodzina przez lata ledwo wiązała koniec z końcem, pomieszkując w rozpadającym się domu w Little Hangleton (dokąd przenieśli się po sprzedaniu zadłużonej rezydencji w stolicy), w wiecznie nakręcającej się spirali przemocy, która zmuszała Mirandę Malfoy do tułania się z przybraną córką po krewnych. Zdana na ich łaskę i niełaskę, Lorraine wykształciła w sobie chorobliwą potrzebę bycia niezależną, dlatego nie potrafi przyjąć pomocy ofiarowanej - choćby bezinteresownie - od tych, którzy nie dzielą z nią nazwiska Malfoy: oznaczałoby to przyznanie do słabości, a słabość, wierzy Lorraine, łatwo wykorzystać, często ulegając paranoi, że każdy, kto nie należy do rodziny, jest jej wrogiem. Słysząc pogardliwe szepty za swoimi plecami, powtarza jak mantrę to, co wtłaczano jej do głowy od najwcześniejszych lat dziecinnych: przekonanie, że sam fakt bycia Malfoy, czyni ją lepszą od innych. Duma Lorraine jest testamentem godności jej macochy, tarczą przeciwko drwinom rodziny i innych wysoko urodzonych, a choć nierzadko naraża się na śmieszność zadzierając dumnie nosa, robi to, bo duma jest jedynym dziedzictwem, jakie jej pozostało.
Zazdrosny: Maeve Chang 1: Lorraine, nawykła do przesadnej racjonalizacji swych uczuć, długo nie potrafiła zrozumieć, czym właściwie jest zazdrość. Nie sądziła, że będzie jej dane poznać smak tego uczucia: konsekwentnie odsuwała je od siebie, wstydliwie tłumiąc targające nią namiętności - tak jak niedyś tłumiła swoje wile instynkty. Zazdrość, w mniemaniu Lorraine, była występkiem przeciwko miłości. Zazdrość była wykładnikiem moralnego zepsucia i świadectwem słabości ducha - zazdrość była czymś niskim - czymś grzesznym... Tyle że Lorraine Malfoy nie znała słodszego grzechu nad ten, który połączył ją z Maeve Chang. Intensywność uczuć, jakie Maeve wzbudziła w jej sercu, szybko sprawiła, że Lorraine kompletnie straciła dla niej głowę: kocha ją tak nieprzytomnie, że wybaczyłaby jej każdą zdradę - obwiniałaby się za kobiety, wściekała za mężczyzn, ale nigdy nie jej frustracja nie byłaby wycelowana w Maeve - Maeve mogłaby być przecież każdym i mieć każdego. Lęk przed utratą jej względów jest tak silnie wpisany w psychikę półwili, że ta patrzy podejrzliwie na wszystkich, którzy próbują zanadto zbliżyć się do Maeve. Czasem wystarczy, aby imię ukochanej padło z ust innych niż jej własne, aby całkowicie wytrącić Lorraine z równowagi. Może dlatego tak długo wzdragała się przed przyznaniem, że zależy jej na Maeve bardziej niż na kimkolwiek innym - bała się, że zazdrość, którą tak skrzętnie ukrywała, uczyni ją w oczach ukochanej kimś wstrętnym, że zepsuje to, co jest między nimi - bała się, że zbruka miłość, która pierwszy raz w jej życiu nie idzie w parze z okrucieństwem: miłość łagodną, cierpliwą i wyrozumiałą... Jak tu nie być zazdrosnym?
Różdżka: Bez, włos z głowy wili, 12 cali, sztywna.
Zwierzę totemiczne: Wąż.
Aura: Czerwona aura z delikatną domieszką szarozielonego.
O zdolnościach: Lorraine zawsze miała problemy z bardziej abstrakcyjnymi dziedzinami magii, operującymi na niewyobrażalnych dla niej konceptach nicości i absolutu. Potrzebowała ogromnego skupienia - rzadko możliwego do osiągnięcia w czasie lekcji - by rzucać czary w efektywny sposób, co napawało ją wstydem i irytacją, zaś tłumiona wściekłość z powodu własnej słabości tylko pogarszała sprawę. Jedynym przedmiotem sprawiającym jej przyjemność były eliksiry. Dopiero na wyższych latach edukacji, kiedy poznała "magię kontaktową" - magię, która działa na umysł, myśli i emocje innych ludzi (a w bardziej pospolitym języku, kiedy nauczyła się kilku przydatnych uroków) - poczuła się, jakby odkryła drzemiący gdzieś głęboko potencjał.
Malfoy zawsze wierzyła, że jej największym atutem są zdolności interpersonalne, charyzma i wdzięk, a już zwieńczeniem manipulacyjnych sztuczek jej arcykobietkowego repertuaru - umiejętność legilimencji. Wnikanie do ludzkich umysłów w gruncie rzeczy niczym nie różni się od uwodzenia; to tylko swawolna walka o dominację. O wiele trudniejszą sztuką jest oklumencja, której Lorraine nie potrafiła nigdy opanować. W przyszłości, pragnie zgłębiać tę dziedzinę magii, aby obwarować swój umysł - skarbiec cennych informacji - przed niepowołanymi gośćmi.
PRZEWAGI:
Blondynom się nie podskakuje 0: Nazwisko Malfoy wciąż budzi respekt pośród nokturńskiej gawiedzi, a i imię samej Lorraine jest dobrze znane w annałach Nokturnu, ponieważ zajmuje się szeroko pojętym handlem informacjami, zawiadując podziemną siatką szpiegowską tworzoną przez informatorów zwanych "pająkami".
Popularność 0: Szlachetnie urodzona, doskonale obyta towarzysko panna o intrygującej urodzie. Lorraine - obdarzona wdziękiem i erudycją przez tych samych bogów, którzy poskąpili jej rodzinie statusu i majętności - potrafi po mistrzowsku manipulować swoim wizerunkiem, co zawdzięcza dogłębnej znajomości psychologii i wrodzonej charyzmie. Zubożała arystokratka celowo pokazuje się na salonach tylko w otoczeniu kuzynostwa, na każdym kroku podkreślając swoją przynależność do dumnego rodu Malfoy: powszechnie znana na Nokturnie i Podziemnych Ścieżkach dzięki swojej działalności infobrokerskiej, w innych kręgach stara się unikać zbędnego rozgłosu, co powoduje, że w towarzystwie jej imię jest wspominane głównie w kontekście rozlicznych koligacji rodzinnych, a ona sama - kojarzona jest tylko dzięki swemu talentowi muzycznemu i dokonań artystycznych w tej dziedzinie. Lorraine, jako prominentnej postaci przestępczego półświatka, jest to jak najbardziej na rękę.
Ulubieniec tłumu (potomek wili) 3: Jaka jest wila, każdy widzi, głosi Bestiariusz z roku pańskiego 1290, a Lorraine, jako półwila, w lustrze zawsze widziała jedynie potwora (nie zliczy, ile razy macocha wykrzyczała jej to w twarz). Dlaczego miałaby myśleć inaczej; to ta zła krew, jak mantra powtarzała za Mirandą, czując, jak rośnie w niej nienawiść do prawdziwej matki, do tej bezimiennej wili, która uwiodła jej ojca i sprowadziła ją na ten świat; do tej, która uczyniła z niej wybryk natury. Więc dlaczego ta najbardziej potworna część Lorraine, ta, której nauczona była w sobie nienawidzić, była też tym, za co ludzie najbardziej ją podziwiali? Nie chodzi tu o urodę - chodzi o coś więcej - coś w jej hipnotyzujących ruchach, ciężkim spojrzeniu, intonacji wypowiadanych słów i hieroglifowym uśmiechu. Z biegiem lat, Lorraine zrozumiała, że czar wili może pomóc jej wiele osiągnąć na tym świecie i postanowiła to wykorzystać.
Legilimencja 3: Legilimencja, choć prawnie zakazana, stała się dla Malfoy wyjątkową bronią, niezwykle przydatną w budowaniu jej imperium szeptów. Podstaw tej sztuki nauczyła Lorraine mentorka i przybrana matka, Miranda, uzdolniona w dziedzinie magii umysłu. Teraz dziewczyna posiłkuje się czarnoksięskimi manuskryptami z biblioteki dziadków, a także własnym, wcale niemałym doświadczeniem. Malfoy jest ostrożna, subtelna; wspomaga się eliksirami miłosnymi, specyfikami modyfikującymi pamięć, urokami, kłamstwem, kokieterią - i, jeżeli jest to ostateczność, własnym ciałem - aby przełamać naturalne bariery instynktu samozachowawczego swoich ofiar, i w jak najmniej inwazyjny sposób dotrzeć do konkretnych wspomnień i myśli.
Kłamstwo 1: Kłamstwo to najlepsza zabawa, jaką może mieć dziewczyna bez rozbierania się, czy coś.
Znajomość półświatka 2: Armand Malfoy, znany w magicznym podziemiu jako Orfeusz, od wielu lat taplał się się w ściekach czarodziejskiego świata, oscylując między pospolitym łajdaczeniem się, a załatwianiem za kulisami prawa ciemnych sprawek na korzyść rodu Malfoy. Zawsze miał talent w zjednywaniu sobie odpowiednich ludzi, wychodząc obronną ręką z najgorszych tarapatów dzięki szerokiej siatce znajomości, w którą z czasem wciągnął także swoją jedyną córkę. Zajmując się szeroko pojętym handlem informacjami, Lorraine chętnie korzystała z wpływów ojca aż do wiosny 1972 roku, kiedy to oboje silnie poróżnili się ze sobą podczas rodzinnej kłótni. Przez wszystkie lata swojej bytności na Nokturnie i Podziemnych Ścieżkach, młoda Malfoy zdążyła jednak stać się integralną częścią przestępczego półświatka: zawarła wiele ważnych znajomości, zbudowała własne sojusze, a choć odczuwa brak części utraconych kontaktów i korzyści z protekcji Armanda, duma nie pozwala jej zwrócić się do ojca o pomoc. Lorraine pragnie stać się jedną z kluczowych postaci magicznego podziemia i sukcesywnie dąży do poszerzania swoich wpływów w półświatku.
Muzyka 1: Miranda Malfoy zawsze pyszniła się swoim talentem muzycznym, szczególnie upodobawszy sobie fortepian. Naturalnym jest, że chcąc wychować przybraną córkę na elegancką, klasycznie wyedukowaną damę, wymagała od niej także znajomości gry na ulubionym instrumencie. Lorraine niegdyś nienawidziła tych lekcji, ponieważ Miranda perfekcjonistycznie wytykała każdy błąd, nigdy nie oferując pochwał ani nie okazując choćby śladu satysfakcji wobec postępów przybranej córki, dla której muzyka szybko stała się całym życiem. Kiedy zadłużona posiadłość rodziny Malfoy została zlicytowana, fortepian skonfiskowano: Lorraine - ćwicząc na starej, drewnianej planszy z klawiszami wyrysowanymi ręką Mirandy - rekompensowała sobie jednak utratę instrumentu podwójną zaciekłością w ćwiczeniach. Teraz śmiało może nazwać się utalentowanym muzykiem, a każdą wolną chwilę poświęca grze. Od niedawna powróciła także do tworzenia autorskich kompozycji, które to próby zarzuciła po śmierci macochy: choć jakość szkiców skreślonych po latach twórczej blokady nie jest w żaden sposób imponująca, to zajęcie przynosi Lorraine wiele radości i satysfakcji.
Kokieteria 1: Świadoma każdego dwuznacznego spojrzenia, każdego niewypowiedzianego słowa, Lorraine lubi ślizgać się w rozmowie na granicy flirtu i sugestywnej aluzji, często skrywając swoje prawdziwe intencje za zasłoną wykalkulowanej manipulacji kobiecymi wdziękami.
Występowanie 1: Wrodzona charyzma, przesadna wręcz skłonność do teatralności i pewność siebie zakrawająca o arogancję - Lorraine, nawykła do nieustannej gry pozorów z całym światem i z samą sobą, zawsze gra, nawet wtedy, kiedy nikt na nią nie patrzy. Urodzona aktorka, nie ma problemu z wystąpieniami publicznymi, chętnie pławiąc się w blasku atencji, nieważne, czy jest akurat na scenie, czy poza nią: jako półwila potrafi przyciągnąć do siebie ludzi, ale doskonale wie też, co powiedzieć i jak się zachować, by podbić ich serca.
ZAWADY:
Toksyczna rodzina 2: Choć teraz po raz pierwszy w życiu może sama decydować o własnym losie, Lorraine wie, że wiele by dała, by wrócić do lat dziecinnych: była wówczas inną osobą i może, mimo wszystko, szczęśliwszą. Kiedy powtarza to sobie podczas bezsennych nocy, logicznie zdaje sobie sprawę, że są to jedynie podszepty zadawnionego syndromu sztokholmskiego, silnie wpojonego współuzależnienia, stresu pourazowego i innych psychicznych dysfunkcji. Jednak prosta logika zawodzi wobec tej jednej myśli, jaka wysuwa się na koniec samodzielnie przeprowadzonej psychoanalizy: mama jeszcze wtedy żyła. Lorraine do dziś nie potrafi pozbierać się po śmierci kobiety, którą nazywała matką, choć Miranda Malfoy zmarła na włochatość serca lata temu, na krótko po ukończeniu przez nią edukacji w Hogwarcie. Ideały Mirandy żyją bowiem w Lorraine, którą kieruje ambicja, nieustające dążenie do perfekcji i oddanie wobec rodziny. Rodzina jest dla Lorraine wszystkim, a poczucie przynależności do rodu Malfoy stanowi jeden z głównych aksjomatów jej tożsamości. Gotowa zrobić wszystko, aby zaskarbić sobie przychylność zamożniejszych krewnych, pragnie wierzyć, że jest dla nich kimś więcej niż tylko godną pożałowania, zubożałą kuzynką, choć jednocześnie panicznie boi się bycia wykluczoną z rodziny. Rodzina jest przecież świętą ostoją porządku w chaosie świata naznaczonego zepsuciem, nieważne, że to samo zepsucie toczy wszystkich jej członków od środka: "wszyscy jesteśmy tak samo zepsuci", zwykł bowiem powtarzać ojciec Lorraine, który porzucił nazwisko Malfoy schodząc do podziemi, a Lorraine nie może nie przyznać mu racji. Armand Malfoy, niegdyś tak odległy, ze swoim kpiarskim uśmiechem i okrutnymi oczami, nie pasującymi do jego przystojnej twarzy, teraz wydaje jej się równie bliski, co odbicie w lustrze. Każdego dnia Lorraine szuka tego samego okrucieństwa i w swoich oczach. Nie potrafi pozostawić ojca samemu sobie - bezwzględna lojalność wobec rodziny nie pozwala jej wyrzucić Armanda z życia - choć przy nim czuje się znów jak przerażona, bezradna dziewczynka, szukająca pocieszenia w historiach, które kiedyś opowiadał jej na dobranoc. Jeżeli pokrętna miłość jej matki bywała jak kamień uwiązany u szyi, to miłość jej ojca jest dnem londyńskiego ścieku: Lorraine próbuje nie zatonąć.
Księżniczka 1: Nie dość, że cierpi na bezsenność, nie potrafi zasnąć w innym miejscu niż własne łóżko... Choć to niewątpliwie pomaga, kiedy znajdzie się ktoś, kto je jej ogrzeje.
Uczulenie: czerniec czerwony 1: Odkryła, że jest uczulona przypadkiem, podczas bezpłatnej akcji promującej zdrowie organizowanej przez Akademię św. Munga, na której urządzono pokazową prezentację warzenia i degustacji eliksirów leczniczych. Po spróbowaniu jednego z nich, Lorraine dostała silnych duszności, a gardło i twarz spuchły jej tak, że nie mogła oddychać, a co dopiero mówić. Na szczęście, na miejscu było wielu magomedyków, którzy szybko udzielili jej specjalistycznej pomocy, odkrywając, że winnym całego zamieszania jest wyciąg z jagód czerńca czerwonego.
Wysoka stawka 1: Malfoy, choć nie wskazuje na to jej niewinna fizjognomia, jest chorobliwie ambitna, a do raz postawionego celu gotowa jest dążyć po trupach. Dobrze rozumie, że na tym świecie nic nie ma za darmo, i żarliwie modli się do bogów o przychylność fortuny - panny równie kapryśnej, co i ona sama. Na szali ambicji jest gotowa postawić wszystko, choć prawda jest taka, że Lorraine nie ma za wiele do stracenia, może poza wolnością - ale czym jest wolność, kiedy Malfoy nie ma możliwości żyć na takim poziomie, jakiego pragnie?
Bezsenność 2: Nokturn nigdy nie śpi - Lorraine też nie. Kobieta nie ma powodu, by obawiać się ciemności spowijającej Podziemne Ścieżki: ta już dawno temu zatruła jej serce, zmuszając je do wybijania tego samego, mrocznego rytmu, z jakim toczy się życie całego Nokturnu. To światło budzącego się dnia - i wyjście poza bezpieczne cienie londyńskich podziemi prawdziwej natury zajęcia, jakim para się Lorraine, handlująca brudnymi sekretami innych ludzi - przeraża ją najbardziej. Malfoy najwięcej pracuje nocami - wtedy spotyka się z klientami, porównuje dane wywiadowcze, przegląda dokumenty - ale kiedy przychodzi ranek, mimo potwornego zmęczenia, zwyczajnie nie jest w stanie zasnąć. Kiedy w zakładzie pogrzebowym rozlega się dźwięk dzwonka u drzwi, Lorraine, wyrwana z czegoś na kształt czujnego półsnu, sztywnieje, i szybko przeciera podkrążone oczy. Bo co, jeżeli to akurat dzisiaj na jej progu pojawi się patrol Brygady Uderzeniowej...?
Słabo zbudowany, niedowaga 2: Malfoy cierpi na bliżej nieokreślone zaburzenia odżywania, co silnie odbija się na jej zdrowiu i samopoczuciu i w dużym stopniu wpływa na codzienne życie. Być może to efekt odebranego wychowania, może to nerwica natręctw i chorobliwy perfekcjonizm jej przybranej matki dały o sobie znać - a Lorrie zawsze chciała sprostać jej wyśrubowanym wymaganiom. Być może to wina tych dni, kiedy była głodna, ale w domu nie było już nic nadającego się do jedzenia. Być może to próba kontroli własnego, zmieniającego się ciała. Poprzeczka jest zawieszona wysoko, gdy uroda to jedyne, co posiadasz. Lorraine nie nazywa tego, nie mówi o tym, nie myśli o tym, ale... Zawsze możesz być chudsza, przemyka jej przez głowę, kiedy patrzy w lustro, zawsze możesz być piękniejsza, zawsze możesz być bardziej idealna.
Wyuzdany 1: "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" to klasyczna pozycja wśród szkolnych podręczników, ale mało kto wie, że pierwsze wydanie radziło, że wilę najłatwiej znaleźć wśród dzikich łąk, zaś półwilę - w łóżku syna koleżanki twojej matki. Pewnie chochlik drukarski. Lorraine stara się ukrywać tę część swojej natury pod maską bigoteryjnej cnotki, z obawy, że ewentualne plotki o jej prowadzeniu się, mogłyby dotrzeć do niepowołanych uszu.
Primadonna 1: Gdyby nie nazwisko, Lorraine Malfoy nie byłaby warta złamanego knuta, nie przeszkadza jej to jednak posiadać ego dorównującego rozmiarami największej ze skrytek w banku Gringotta. Nie jest tajemnicą, że dorastała w biedzie. Rozrzutny tryb życia ojca Lorraine sprawił, że rodzina przez lata ledwo wiązała koniec z końcem, pomieszkując w rozpadającym się domu w Little Hangleton (dokąd przenieśli się po sprzedaniu zadłużonej rezydencji w stolicy), w wiecznie nakręcającej się spirali przemocy, która zmuszała Mirandę Malfoy do tułania się z przybraną córką po krewnych. Zdana na ich łaskę i niełaskę, Lorraine wykształciła w sobie chorobliwą potrzebę bycia niezależną, dlatego nie potrafi przyjąć pomocy ofiarowanej - choćby bezinteresownie - od tych, którzy nie dzielą z nią nazwiska Malfoy: oznaczałoby to przyznanie do słabości, a słabość, wierzy Lorraine, łatwo wykorzystać, często ulegając paranoi, że każdy, kto nie należy do rodziny, jest jej wrogiem. Słysząc pogardliwe szepty za swoimi plecami, powtarza jak mantrę to, co wtłaczano jej do głowy od najwcześniejszych lat dziecinnych: przekonanie, że sam fakt bycia Malfoy, czyni ją lepszą od innych. Duma Lorraine jest testamentem godności jej macochy, tarczą przeciwko drwinom rodziny i innych wysoko urodzonych, a choć nierzadko naraża się na śmieszność zadzierając dumnie nosa, robi to, bo duma jest jedynym dziedzictwem, jakie jej pozostało.
Zazdrosny: Maeve Chang 1: Lorraine, nawykła do przesadnej racjonalizacji swych uczuć, długo nie potrafiła zrozumieć, czym właściwie jest zazdrość. Nie sądziła, że będzie jej dane poznać smak tego uczucia: konsekwentnie odsuwała je od siebie, wstydliwie tłumiąc targające nią namiętności - tak jak niedyś tłumiła swoje wile instynkty. Zazdrość, w mniemaniu Lorraine, była występkiem przeciwko miłości. Zazdrość była wykładnikiem moralnego zepsucia i świadectwem słabości ducha - zazdrość była czymś niskim - czymś grzesznym... Tyle że Lorraine Malfoy nie znała słodszego grzechu nad ten, który połączył ją z Maeve Chang. Intensywność uczuć, jakie Maeve wzbudziła w jej sercu, szybko sprawiła, że Lorraine kompletnie straciła dla niej głowę: kocha ją tak nieprzytomnie, że wybaczyłaby jej każdą zdradę - obwiniałaby się za kobiety, wściekała za mężczyzn, ale nigdy nie jej frustracja nie byłaby wycelowana w Maeve - Maeve mogłaby być przecież każdym i mieć każdego. Lęk przed utratą jej względów jest tak silnie wpisany w psychikę półwili, że ta patrzy podejrzliwie na wszystkich, którzy próbują zanadto zbliżyć się do Maeve. Czasem wystarczy, aby imię ukochanej padło z ust innych niż jej własne, aby całkowicie wytrącić Lorraine z równowagi. Może dlatego tak długo wzdragała się przed przyznaniem, że zależy jej na Maeve bardziej niż na kimkolwiek innym - bała się, że zazdrość, którą tak skrzętnie ukrywała, uczyni ją w oczach ukochanej kimś wstrętnym, że zepsuje to, co jest między nimi - bała się, że zbruka miłość, która pierwszy raz w jej życiu nie idzie w parze z okrucieństwem: miłość łagodną, cierpliwą i wyrozumiałą... Jak tu nie być zazdrosnym?
Edukacja: Absolwentka Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, wychowanka Slytherinu (1959 - 1966). W szkole udzielała się w szkolnym chórze, gdzie śpiewała i przygrywała na pianinie, należała też do Klubu Ślimaka ze względu na nazwisko i smykałkę do eliksirów. Poza tym nigdy nie była uzdolniona akademicko - dobre oceny były wynikiem bezsennych nocy, łez wylanych nad książkami i bardzo, bardzo wielu godzin zakuwania na pamięć, a wszystko to podsycane chorobliwą ambicją, aby osiągnąć sukces i stworzyć dla siebie inne, lepsze życie. Taki sam cel miały również nieformalne nauki, które odebrała w dzieciństwie od przybranej matki, aspirującej do powrotu do wyższych sfer: Lorraine zna zasady etykiety, świetnie tańczy, dba o dykcję, ma doskonałe maniery i interesuje się światem na tyle, by móc konwersować na poziomie. Ceni sobie to "dworskie" wychowanie na równi z tym, czego zdążyła nauczyć ją ulica wiesz co się liczy szacunek ludzi ulicy. Po ukończeniu szkoły podjęła kilka darmowych kursów w zakresie eliksirowarstwa. Obecnie skupia się na samodzielnym doskonaleniu umiejętności, jaką jest legilimencja.
Doświadczenie: W trakcie nauki w Hogwarcie, a także przez jakiś czas po skończeniu szkoły, pracowała jako korepetytorka - dawała lekcje gry na fortepianie dzieciom z bogatych domów.
Aktualne miejsce pracy: Od czasu ukończenia Hogwartu prowadzi wszystkie sprawy biurowe w małym zakładzie pogrzebowym na ulicy Śmiertelnego Nokturnu... co stało się doskonałą przykrywką i punktem zaczepienia dla bardziej nieoficjalnej, podziemnej działalności, jaką jest pozyskiwanie i handel informacjami poufnymi - Lorraine sprzedaje sekrety temu, kto zaoferuje najwięcej.
Cechy szczególne: Brak.
Rozpoznawalność: IV - Lorraine ma szerokie znajomości w bardzo różnych kręgach, począwszy od artystokratycznych rodów czystej krwi - przez plasujących się gdzieś pomiędzy wiernych wyznawców lokalnego kowenu i przedstawicieli artystycznej cyganerii z towarzystwa Muza - a skończywszy na najgorszych szumowinach londyńskich kanałów. Chociaż pragnie wierzyć, że wdzięcznie lawiruje między tymi skrajnościami - między światem gminu i światem elit - godząc w sobie przynależność do tych dwóch, zgoła odmiennych światów, tak jak godzi dziką naturę kierowanej zwierzęcym popędem wili z manierą kobiety o szlachetnym rodowodzie... Nie czuje się tak do końca częścią żadnego z nich. W towarzystwie odprowadzają ją nieprzychylne spojrzenia, a za plecami słyszy kpiące szepty, wyrażające to, co nie może paść wprost w rozmowach, w których uczestniczy - choć i w nich często pojawiają się zawoalowane aluzje do Nokturnu, jak i do niecodziennego zajęcia, jakim się trudni - nie jesteś jedną z nas, mówią fałszywe uśmiechy na twarzach wysoko urodzonych, i nigdy nie będziesz. Lorraine bardzo zależy na zachowaniu nienagannej reputacji, tak, aby przypadkiem nie zagrozić wizerunkowi rodziny, dlatego przywdziewa w takich sytuacjach zbroję uprzejmości, skrywając urazę za maską niewzruszonego opanowania, nieważne, jak bardzo dotykają ją krzywdzące przytyki. Podobnie rzecz ma się w podziemiu, w którego annałach nigdy nie zdobędzie takiego zaufania jak ktoś, kto się tam urodził - na pewno nie trwając przy wartościach, w jakich się wychowała - nie ze swoimi wielkopańskimi aspiracjami, których wciąż nie potrafi porzucić, mimo że jej nienawiść do Nokturnu równać może się tylko miłości, jaką żywi do tego miejsca. Miejsca, które od lat nazywa przecież domem.
Doświadczenie: W trakcie nauki w Hogwarcie, a także przez jakiś czas po skończeniu szkoły, pracowała jako korepetytorka - dawała lekcje gry na fortepianie dzieciom z bogatych domów.
Aktualne miejsce pracy: Od czasu ukończenia Hogwartu prowadzi wszystkie sprawy biurowe w małym zakładzie pogrzebowym na ulicy Śmiertelnego Nokturnu... co stało się doskonałą przykrywką i punktem zaczepienia dla bardziej nieoficjalnej, podziemnej działalności, jaką jest pozyskiwanie i handel informacjami poufnymi - Lorraine sprzedaje sekrety temu, kto zaoferuje najwięcej.
Cechy szczególne: Brak.
Rozpoznawalność: IV - Lorraine ma szerokie znajomości w bardzo różnych kręgach, począwszy od artystokratycznych rodów czystej krwi - przez plasujących się gdzieś pomiędzy wiernych wyznawców lokalnego kowenu i przedstawicieli artystycznej cyganerii z towarzystwa Muza - a skończywszy na najgorszych szumowinach londyńskich kanałów. Chociaż pragnie wierzyć, że wdzięcznie lawiruje między tymi skrajnościami - między światem gminu i światem elit - godząc w sobie przynależność do tych dwóch, zgoła odmiennych światów, tak jak godzi dziką naturę kierowanej zwierzęcym popędem wili z manierą kobiety o szlachetnym rodowodzie... Nie czuje się tak do końca częścią żadnego z nich. W towarzystwie odprowadzają ją nieprzychylne spojrzenia, a za plecami słyszy kpiące szepty, wyrażające to, co nie może paść wprost w rozmowach, w których uczestniczy - choć i w nich często pojawiają się zawoalowane aluzje do Nokturnu, jak i do niecodziennego zajęcia, jakim się trudni - nie jesteś jedną z nas, mówią fałszywe uśmiechy na twarzach wysoko urodzonych, i nigdy nie będziesz. Lorraine bardzo zależy na zachowaniu nienagannej reputacji, tak, aby przypadkiem nie zagrozić wizerunkowi rodziny, dlatego przywdziewa w takich sytuacjach zbroję uprzejmości, skrywając urazę za maską niewzruszonego opanowania, nieważne, jak bardzo dotykają ją krzywdzące przytyki. Podobnie rzecz ma się w podziemiu, w którego annałach nigdy nie zdobędzie takiego zaufania jak ktoś, kto się tam urodził - na pewno nie trwając przy wartościach, w jakich się wychowała - nie ze swoimi wielkopańskimi aspiracjami, których wciąż nie potrafi porzucić, mimo że jej nienawiść do Nokturnu równać może się tylko miłości, jaką żywi do tego miejsca. Miejsca, które od lat nazywa przecież domem.
Wskazówki dla Mistrza Gry
Dobra Matko, siło kobiet, pomóż córkom przetrwać trwogę.
Zakład pogrzebowy Necronomicon
Zakład pogrzebowy Necronomicon, założony w 1907 roku przez Alhazreda Malika, mieści się w samym sercu Nokturnu, we wnętrzu wiekowego budynku przesiąkniętego magią, która przez lata zdążyła zdeformować jego fundamenty, czyniąc okoliczne zabudowania – wzniesione jeszcze za panowania króla Karola II, a może nawet i wcześniej – podobnymi do zwalistego cielska mitycznego monstrum. Stary, spękany tynk, niby płaty łuszczącej się skóry odchodzi od krzywych, wygiętych w łuk żeber ścian, które zdobi poczerniały szyld – szczerzący się w uśmiechu złożonym z nadpsutych zębisk i przegniłych dziąseł – zapraszając do wnętrza Necronomiconu jak do rozwartej w pośmiertnym stężeniu paszczy potwora.
Znaczną część głównej sali zakładu pogrzebowego zajmuje masyw ciemnego kontuaru, którego starannie wypolerowany blat odbija nikłe światło świec płonących w zaśniedziałych lichtarzach. Tutaj właśnie przyjmowani są interesanci, tuż po tym, jak uda im się przejść przez nieustannie zmieniający swą wysokość próg. Spowite w ciemnościach sklepienie zaczarowano tak, by zarys poznaczonego pęknięciami i zaciekami nierównego sufitu ginął w pomroku iluzji bezgwiezdnej nocy. Zakurzone witryny sklepowe przyozdobione materiałem kiru, nie wpuszczają zbyt wiele światła do dusznego wnętrza skąpanego w ciemności, z której wyłania się kunsztownie wykonany sarkofag, kilka ornamentalnych modelów urn i makabrycznie wręcz realistyczny portret trumienny. Dzieło długo nie pozwala oderwać od siebie wzroku, budząc przestrach i podziw wobec kunsztu artysty, który w swoim dziele zaklął śmierć i życie wieczne. Wonne opary kadzideł, wypełniające wnętrze Necronomiconu, wcale skutecznie tuszują nieprzyjemne zapachy dochodzące tu z ulicy, nie są jednak w stanie zatuszować wszechobecnego odoru śmierci – omdlewająco słodkiej kompozycji, której subtelnie gnilne nuty przytłacza ciężki zapach wiązanek pogrzebowych i intensywna woń impregnowanego drewna prezentowanych trumien, tylko po to, by po dłuższym czasie odkryć duszę bukietu zapachowego – popiół. Popiół, wszędzie popiół, "pulvis es et in pulverem reverteris", mówi zresztą cytat na okładce księgi kondolencyjnej o mosiężnych okuciach, do której mogą wpisać się wszyscy odwiedzający zakład pogrzebowy, zdjąwszy uprzednio łańcuch, przytwierdzający ją do kamiennego postumentu tuż przy wejściu. Spojrzenia interesantów mimowolnie prześlizgują się po białych piórach wypchanej synogarlicy, która zajmuje honorowe miejsce nad hebanowym kontuarem: zawieszona na ścianie naprzeciwko wejścia, rozpościera nad Necronomiconem swe rozwarte niby do lotu opiekuńcze skrzydła – jedyny jasny punkt pośród wszechogarniających ciemności – a jej paciorkowate oczka wydają się zerkać w stronę ciężkich, drewnianych drzwi, za którymi kryje się serce zakładu pogrzebowego – kaplica.
Strzeliste wnętrze ciemnej kaplicy wypełniają szepty, będące częścią zaprawy, której użyto, aby wznieść mury zakładu: nie tylko szepty uwięzione są we wnętrzu surowych ścian, dzięki iluzji wznoszących się wysoko ponad ołtarzem – olbrzymim, kamiennym i mrocznym – coś o wiele starszego czai się w ciemnościach... Ołtarz płonie jednak światłem tysięcy świec. Jego powierzchnia zdaje się być niemal całkowicie pochłonięta przez liczne warstwy zastygłego wosku, który spływa w dół rzęsistymi strugami, perląc się niczym zeschnięte łzy – jak gdyby to sam kamień płakał w milczeniu. U szczytu długiego postumentu ołtarza, wznosi się ponadto posąg bogini. Rzeźba wygląda na starą, a skruszały kamień nosi na sobie stygmaty czasu. Matka – piękna i niedosięgła – z twarzą chłodną niczym marmur, z którego została wyciosana. Wizja artysty znacząco odbiega od ogólnie przyjętego kanonu przedstawień bogini, tchnących matczynym ciepłem: rzeźbę sprowadził do Anglii lata temu założyciel Necronomiconu, Alhazred, z jednej ze swych licznych podróży, a dekorując wnętrze zakładu pogrzebowego, machnął ręką na to, że wywodzi się z zupełnie obcego kręgu kulturowego, skoro spełniała swoją funkcję. Na podwyższeniu, tuż u stóp posągu bogini, spoczywają mary, na których – na prośbę bliskich – wystawiane są ciała zmarłych, oczekujących na pojednanie z bogami. To właśnie tutaj, w otoczeniu duszących oparów kadzidła i mirry, składane są ofiary i modły do Matki, adorowanej w otoczeniu świec – zarówno tych nowych, jarzących się żywym płomieniem, jak i tych dawno już zgasłych – ustawianych tu przez pokolenia w akcie zawierzenia duszy zmarłych jej opiece.
Wśród istotnych pomieszczeń Necronomiconu można wymienić także: kostnicę – wyposażoną w chłodnię i podstawowy sprzęt prosektoryjny – salę krematoryjną z przestarzałym piecem do palenia zwłok oraz znajdujący się na najwyższym piętrze gabinet założyciela zakładu, w którym rezyduje obecnie jego współwłaścicielka, Lorraine Malfoy, zastępując przebywającego na obczyźnie Alhazreda Malika. Podczas eksploracji klaustrofobicznego wnętrza, nie sposób nie dostrzec nienaturalnych różnic w poziomach tego wielokondygnacyjnego budynku: poszczególne pomieszczenia zakładu łączą ze sobą chwiejne półpiętra, podesty i zbite z losowych desek schody, a niepewne stopnie pojawiają się w najbardziej przypadkowych miejscach, kiedy zaczyna się kluczyć wśród labiryntu wąskich korytarzyków Necronomiconu. Choć to zjawisko to jest typowe dla chimerycznych zabudowań Nokturnu, tutaj sprawia wyjątkowo makabryczne wrażenie – nigdy nie wiadomo, czy jest się nad, czy pod powierzchnią ziemi. Czyni to zakład pogrzebowy podobnym do grobowca, po którym hula, zawodząc żałośnie, zimny wiatr, niosący za sobą echo zapomnianych pieśni katakumb... Pytanie brzmi: czy da się wyjść stąd żywym?
Znaczną część głównej sali zakładu pogrzebowego zajmuje masyw ciemnego kontuaru, którego starannie wypolerowany blat odbija nikłe światło świec płonących w zaśniedziałych lichtarzach. Tutaj właśnie przyjmowani są interesanci, tuż po tym, jak uda im się przejść przez nieustannie zmieniający swą wysokość próg. Spowite w ciemnościach sklepienie zaczarowano tak, by zarys poznaczonego pęknięciami i zaciekami nierównego sufitu ginął w pomroku iluzji bezgwiezdnej nocy. Zakurzone witryny sklepowe przyozdobione materiałem kiru, nie wpuszczają zbyt wiele światła do dusznego wnętrza skąpanego w ciemności, z której wyłania się kunsztownie wykonany sarkofag, kilka ornamentalnych modelów urn i makabrycznie wręcz realistyczny portret trumienny. Dzieło długo nie pozwala oderwać od siebie wzroku, budząc przestrach i podziw wobec kunsztu artysty, który w swoim dziele zaklął śmierć i życie wieczne. Wonne opary kadzideł, wypełniające wnętrze Necronomiconu, wcale skutecznie tuszują nieprzyjemne zapachy dochodzące tu z ulicy, nie są jednak w stanie zatuszować wszechobecnego odoru śmierci – omdlewająco słodkiej kompozycji, której subtelnie gnilne nuty przytłacza ciężki zapach wiązanek pogrzebowych i intensywna woń impregnowanego drewna prezentowanych trumien, tylko po to, by po dłuższym czasie odkryć duszę bukietu zapachowego – popiół. Popiół, wszędzie popiół, "pulvis es et in pulverem reverteris", mówi zresztą cytat na okładce księgi kondolencyjnej o mosiężnych okuciach, do której mogą wpisać się wszyscy odwiedzający zakład pogrzebowy, zdjąwszy uprzednio łańcuch, przytwierdzający ją do kamiennego postumentu tuż przy wejściu. Spojrzenia interesantów mimowolnie prześlizgują się po białych piórach wypchanej synogarlicy, która zajmuje honorowe miejsce nad hebanowym kontuarem: zawieszona na ścianie naprzeciwko wejścia, rozpościera nad Necronomiconem swe rozwarte niby do lotu opiekuńcze skrzydła – jedyny jasny punkt pośród wszechogarniających ciemności – a jej paciorkowate oczka wydają się zerkać w stronę ciężkich, drewnianych drzwi, za którymi kryje się serce zakładu pogrzebowego – kaplica.
Strzeliste wnętrze ciemnej kaplicy wypełniają szepty, będące częścią zaprawy, której użyto, aby wznieść mury zakładu: nie tylko szepty uwięzione są we wnętrzu surowych ścian, dzięki iluzji wznoszących się wysoko ponad ołtarzem – olbrzymim, kamiennym i mrocznym – coś o wiele starszego czai się w ciemnościach... Ołtarz płonie jednak światłem tysięcy świec. Jego powierzchnia zdaje się być niemal całkowicie pochłonięta przez liczne warstwy zastygłego wosku, który spływa w dół rzęsistymi strugami, perląc się niczym zeschnięte łzy – jak gdyby to sam kamień płakał w milczeniu. U szczytu długiego postumentu ołtarza, wznosi się ponadto posąg bogini. Rzeźba wygląda na starą, a skruszały kamień nosi na sobie stygmaty czasu. Matka – piękna i niedosięgła – z twarzą chłodną niczym marmur, z którego została wyciosana. Wizja artysty znacząco odbiega od ogólnie przyjętego kanonu przedstawień bogini, tchnących matczynym ciepłem: rzeźbę sprowadził do Anglii lata temu założyciel Necronomiconu, Alhazred, z jednej ze swych licznych podróży, a dekorując wnętrze zakładu pogrzebowego, machnął ręką na to, że wywodzi się z zupełnie obcego kręgu kulturowego, skoro spełniała swoją funkcję. Na podwyższeniu, tuż u stóp posągu bogini, spoczywają mary, na których – na prośbę bliskich – wystawiane są ciała zmarłych, oczekujących na pojednanie z bogami. To właśnie tutaj, w otoczeniu duszących oparów kadzidła i mirry, składane są ofiary i modły do Matki, adorowanej w otoczeniu świec – zarówno tych nowych, jarzących się żywym płomieniem, jak i tych dawno już zgasłych – ustawianych tu przez pokolenia w akcie zawierzenia duszy zmarłych jej opiece.
Wśród istotnych pomieszczeń Necronomiconu można wymienić także: kostnicę – wyposażoną w chłodnię i podstawowy sprzęt prosektoryjny – salę krematoryjną z przestarzałym piecem do palenia zwłok oraz znajdujący się na najwyższym piętrze gabinet założyciela zakładu, w którym rezyduje obecnie jego współwłaścicielka, Lorraine Malfoy, zastępując przebywającego na obczyźnie Alhazreda Malika. Podczas eksploracji klaustrofobicznego wnętrza, nie sposób nie dostrzec nienaturalnych różnic w poziomach tego wielokondygnacyjnego budynku: poszczególne pomieszczenia zakładu łączą ze sobą chwiejne półpiętra, podesty i zbite z losowych desek schody, a niepewne stopnie pojawiają się w najbardziej przypadkowych miejscach, kiedy zaczyna się kluczyć wśród labiryntu wąskich korytarzyków Necronomiconu. Choć to zjawisko to jest typowe dla chimerycznych zabudowań Nokturnu, tutaj sprawia wyjątkowo makabryczne wrażenie – nigdy nie wiadomo, czy jest się nad, czy pod powierzchnią ziemi. Czyni to zakład pogrzebowy podobnym do grobowca, po którym hula, zawodząc żałośnie, zimny wiatr, niosący za sobą echo zapomnianych pieśni katakumb... Pytanie brzmi: czy da się wyjść stąd żywym?
Umiejscowienie: Ulica Śmiertelnego Nokturnu
Poziom: 0
Zabezpieczenia: Matczyna troska.
Ulepszenia: –
Cechy: –
Poziom: 0
Zabezpieczenia: Matczyna troska.
Ulepszenia: –
Cechy: –