Zachowanie spokoju. Nie pozwolenie na to, aby druga osoba zdołała wyprowadzić Ciebie z równowagi. Niekiedy było to najprawdziwszą sztuką. Było sztuką prawdziwie niełatwą. Cholernie trudną. Przebywając w towarzystwie ludzi takich jak Alexander Mulciber, mogłeś się na tym polu wciąż rozwijać. Mogłeś sprawdzać ile czasu tym razem będzie musiało upłynąć, zanim będziesz miał tego wszystkiego serdecznie dość.
Zanim znajdziesz się niebezpiecznie blisko tej granicy, na której przekroczenie nie powinieneś sobie pozwolić.
- Zastanawia mnie jak to możliwe, że czasem mówisz z sensem, a później odwracasz to wszystko do góry nogami. - wypowiadając te słowa pokręcił jeszcze głową. Z rezygnacją? Możliwe. Bo i z wolna był coraz bardziej zrezygnowany. Ta rozmowa zdawała się prowadzić dokładnie donikąd. Była błędem. Kolejnym błędem jaki popełnił w ostatnich tygodniach. Tylko czy mogli z tym wszystkim poradzić sobie bez Alexandra? Bez pozostałych członków rodziny? Nie będąc zgodnymi? Nie grając do jednej i tej samej bramki?
Miał w tym przypadku pewne wątpliwości.
Spore wątpliwości?
Nie podobało mu się to, w jaki sposób odcinał jedne możliwości, otwierając w ich miejsce zupełnie inne drzwi. Nawet jeśli wydawało się to całkiem sensowne, to o pewnych rzeczach Robert wolałby zdecydować sam. Chociażby o dobraniu osób mogących stanowić wsparcie dla sprawy, która go obecnie zajmowała.
- Mogłem się tego... spodziewać. - wymruczał jedynie w reakcji na stan Diany. Co konkretnie miał w tym przypadku na myśli? Alexander mógł się domyślać. Może nawet wiedział? O ile zdawał sobie sprawę z tego, jak na pewne sprawy spoglądał kuzyn...
Nie dzieląc się żadnymi dodatkowymi przemyśleniami na temat Diany, na temat całego tego skandalu, jaki się wiązał właśnie z jej osobą, podszedł z powrotem do barku. Sięgnął po butelkę. Ponownie napełnił swoją szklankę alkoholem. Wczesna godziny, a on sobie procentów nie żałował jakoś szczególnie. Czasami bywały potrzebne. Pomocne?
O ile alkohol faktycznie mógł w czymkolwiek pomagać.
- Anastazja? - po prawdzie to wcale nie pytał. Dobrze wiedział, o kim Alexander właśnie mówił. Nie była to dla Roberta obca osoba. Tylko czy zarazem mogła to być osoba pomocna? Ciężko było określić jednoznacznie. Kolejna kobieta. A z kobietami zawsze były problemy. Pojawiały się prędzej lub później. - To jakaś możliwość. - przyznał, starając się nie dać po sobie poznać, że do tej możliwości niekoniecznie był przekonany. Nie bardzo chciał wchodzić tutaj w kolejne dyskusje. Przedłużać całą rozmowę. Chyba najlepiej byłoby to już kończyć. Pożegnać się. A następnie odpowiednio znieczulić, żeby o pewnych rzeczach zapomnieć. Wyrzucić je z głowy.
Tylko czy mógł w ten sposób działać?
- Powinienem już wracać do pracy, Selar może odprowadzić Ciebie do drzwi. - dał sobie chwilę, zanim postanowił spotkanie zakończyć. Grzecznie. Uprzejmie. Tak grzecznie, tak uprzejmie, jak tylko potrafił. Po wypowiedzeniu tych słów, nie odszedł od razu. Nie wycofał się z miejsca. Chwilę jeszcze czekał.