• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 10 Dalej »
Wiosna 1972, 13 maja | Kamienica Dolohova | Vakel & Peregrin

Wiosna 1972, 13 maja | Kamienica Dolohova | Vakel & Peregrin
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#1
13.08.2023, 01:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.10.2024, 20:31 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Peregrinus Trelawney - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Wiosna 1972, 13 maja
Kiedy sny przeradzają się w koszmary

Czym jest sen? A może bardziej: czym jest śnienie? Czy to nasza wyobraźnia kreuje tam jakieś wzory, czy naprawdę wszechświat łączyłnas z jakimś strumieniem świadomości, kiedy tylko udaje nam się zamknąć oczy? Dolohov nie znał odpowiedzi na to pytanie. Poświęcił absurdalne ilości czasu na to, aby je odnaleźć. Miał wiele teorii i podejrzeń z tym związanych - wśród tego nic, co mógłby uznać za całkowity pewnik. Mógł się jedynie zastanawiać, dlaczego w te noce, które udawało mu się przesypiać, przydarzało mu się tyle rzeczy i dlaczego tak wiele z nich sprawdzało się na przestrzeni kolejnych dni. Bezsenność go wykańczała. Podsycona kłótniami z żoną i wydarzeniami związanymi z Beltane, nie pozwalała mu zmrużyć oczu, a... diabli niech ją wezmą, prędzej sam by się rzucił z okna, niż wypił cokolwiek, co próbowała wcisnąć mu Annaleigh. Nie wierzył jej już w nic. Nie wierzył w ten układ, który sobie razem utkali, nie wierzył też w to, że wciąż był dla niej wygodną opcją. Wreszcie, po całej nocy przerzucania się z boku na bok, po dniu pełnym klientów, po kilku wypitych kawach, od których szumiało mu w głowie, po połowie kolejnej nocy spędzonej na kartkowaniu jakiejś książki i udawaniu, że ma siłę cokolwiek przeczytać, Dolohov zasnął na biurku w swoim gabinecie. W królestwie snu, w którym splatały się najwyraźniej rzeczywistość i jego wybujała wyobraźnia, umysł jasnowidza dryfował po tym, co próbował pokazać mu jego dar. Widział enigmatyczne krajobrazy, ten sen rozwijał się jak żywe płótno, jak gobelin z wyszytymi nań wzorami. To był sen pełen kolorów, żywszych i pełniejszych niż te, które oferowała mu jawa. Wśród ich symfonii, Dolohov dostrzegał symbole - wyłaniały się jak konstelacje na nocnym niebie, a wśród tych gwiazd była też ona - Annaleigh, wielka jak księżyc, promienna i pełna wschodziła w sercu jego snu i rzucała srebrną poświatę na wszystkie wizje, jakie stworzyła jego głowa. Wiedział, że każda z tych gwiazd była jakąś tajemnicą czekającą na odkrycie - próbował łapać je rękoma, ale ona mu na to nie pozwalała - mógł jedynie krążyć ścieżkami rozciągającymi się przez tereny tego snu i łowić strzępki tej opowieści. Powietrze wokół niego było ciężkie, chociaż nogi niosły go przez otwarte przestrzenie i leśne tereny. A może po prostu oddychało mu się źle, bo nie do końca potrafił rozgryźć tę zawiłą narrację?

Obudził się rano. Był wciąż zmęczony. Nie mógł wyrzucić z głowy niczego, co tam zobaczył. Pierwszym odruchem było spisanie tego w swoim dzienniku. Zawahał się w momencie, w którym określił dzisiejszą noc jako pełną koszmarów, bo nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się o tym jak bardzo to wszystko przeżył. Ostatecznie koszmary z dziennika wykreślił, a niespokojną noc określił mianem „pełnej niekomfortowych wizji”. Kiedy Peregrinus przyszedł do pracy, Vakel siedział wciąż przy swoim biurku. Wstał od niego tylko po to, żeby przynieść sobie więcej papieru i kopert. Pisał listy. Ich całkiem pokaźny stos leżał już w rogu blatu, każdy z nich zaadresowany do kogoś z nazwiskiem „Lestrange”. Z roztrzepanymi włosami, blady, nieułożony, z wygniecionymi mankietami, w tym samym garniturze i koszuli co wczoraj, wyglądał zupełnie jak nie on - bo nieidealnie, chociaż bycie idealnym było czymś wręcz wpisanym w jego jestestwo, a jednocześnie zupełnie jak Dolohov, bo pogrążony w rozmyślaniach i skupiony na pracy zapomniał o bożym świecie i zapomniał się przywitać.


with all due respect, which is none
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#2
26.09.2023, 13:29  ✶  
Peregrinus Trelawney nie lubił wracać do domu na noc. Często zostawał w pracy do późna, niekiedy nawet do rana. Jego noce w domu bowiem były podszyte niepokojem, przewracaniem się z boku na bok oraz snem tak rwanym i płytkim, że bardziej przypominało to półprzytomną drzemkę.
Kiedy oprócz matki w mieszkaniu była pielęgniarka, spał nieco lepiej. Jak kilkuletniego malca koił go wpadający przez szparę pod drzwiami blask światła, przy którym magomedyczka czytała. Odgłos jej dyskretnych kroków i skrzypiących zawiasów, gdy doglądała pani Trelawney, był niczym hipnotyzująca kołysanka.
Zwykle jednak matka i syn zostawali w domu sami. Od czasu incydentu z przedawkowaniem czarodziej nie miał odwagi samodzielnie podawać Aurorze eliksirów na uspokojenie. Leżał więc zwinięty w kłębek na materacu i nasłuchiwał jej szlochania oraz zawodzenia, które wypełniało sporą część nocy. Raz na jakiś czas zbierał się na odwagę, aby otulić się szlafrokiem i podążyć do jej pokoju; niekiedy zawracał w pół drogi, kiedy indziej udawało mu się wejść do środka. Siadał w fotelu i w świetle księżyca szukał matki w oczach tej kobiety, która miała jej ciało, lecz zdawało się, że utraciła duszę. Mamrotała pod nosem słowa, które nie pasowały do żadnego języka, jaki słyszał mężczyzna. Miał wątpliwości, czy Aurora rozpoznaje w nim syna. Zwykle w jej spojrzeniu odnajdował jedynie pustkę, lecz niekiedy… niekiedy gotów byłby przysiąc, że była tam.
Peregrinus z ulgą witał po takich nocach świt i stukot obcasów pielęgniarki na schodach. Wyczekiwał jej pojawienia się ubrany, w butach, płaszczu, z przerzuconą przez ramię służbową torbą, aby — naprędce wymieniwszy zwykłe uprzejmości — wyjść do pracy.
Noc z dwunastego na trzynastego maja należała jednak do jeszcze innej kategorii. Była to jedna z tych nocy, gdy sypialnię Peregrinusa spowijała siwa nić kadzidła na bezsenność.
Sen po kadzidle był dla niego… inny. Głęboki i czarny, pusty. Bardziej przypominał utratę przytomności niż ucieczkę w krainę snu. Trelawney unikał tego rozwiązania, lecz niekiedy była to jedyna szansa na potrzebną mu regenerację.
Gdy czarodziej wstał, pielęgniarka już krzątała się po piętrze. Słońce wzeszło jakiś czas temu, lecz wciąż było wcześnie. Do pracy chodził dzień w dzień, lecz weekendy były mniej wymagające niż pozostałe dni i nie musiał się nadto martwić, że cokolwiek go ominęło.
W drodze na Horyzontalną zrobił małe zakupy i do kamienicy Dolohova wkroczył z papierową torbą pełną drobnych produktów spożywczych oraz świeżego, wciąż ciepłego pieczywa.
Rzut oka na Vakela, którego zastał w gabinecie, wystarczył, aby zrozumieć, co się stało. Nie była to zagadka na miarę Sherlocka Holmesa: wróżbita zrobił to, co było jego specjalnością — przepracowywał się. Rzuciwszy krótkie „dzień dobry”, na które nie uzyskał odpowiedzi, Trelawney z westchnieniem zaniósł zakupy do kuchni, po czym wrócił i odczekał, aż Dolohov postawi ostatnią kropkę w liście.
— Vakelu — zaczął, stając naprzeciw niego. Gotów był się powtórzyć i naciskać, gdyby to nie wystarczyło do zwrócenia na siebie uwagi. — Zaczynam sądzić, że nie powinienem wychodzić, dopóki osobiście nie odprowadzę cię codziennie do łóżka.
Zmierzył go uważnym spojrzeniem. Rzadko zdarzało się, aby wyglądał porządniej od słynnego Dolohova, który do ubioru przykładał nieporównywalnie więcej uwagi niż Peregrinus tworzący kreacje na przemian z kilku swetrów tego samego kroju i zestawu łudząco podobnych do siebie koszul.
— Przyda ci się chwila przerwy na odświeżenie. Przygotuję w tym czasie śniadanie. I kawę. — Przeniósł uwagę na listy, po czym postukał palcem w pokaźny stosik. — Mam je wysłać?


źródło?
objawiono mi to we śnie
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#3
26.09.2023, 22:16  ✶  
Starość, która go powoli sięgała, była rozczarowująco żałosna - kiedyś by go to wszystko aż tak nie wymęczyło jak teraz. Czułby się nienajlepiej, oczywiście, wciąż pozostawał jedynie człowiekiem, ale by się na nim seria bezsennych nocy aż tak nie odbiła, żeby ledwo widział na oczy i narzekał w myślach na narastający ból pleców. Z drugiej strony, kiedyś by tych wszystkich znaków tak dobrze nie zinterpretował. Może starzenie się było jakąś formą kary za zdobytą wiedzę, może by bez tego naruszył swoją egzystencją harmonię wszechświata, musiał coś na coś wymienić. Może. A może po prostu takie było ich jako ludzi przekleństwo, że się urodzili tylko po to, żeby kiedyś zniknąć, pozostawiając po sobie garść spisanych w książkach myśli, które następne pokolenia poddadzą wnikliwej analizie (i zapewne trafnej krytyce, stworzonej w świetle nowych dzieł, potencjalnie zaprzeczających jego teoriom). On już w tych rozmowach udziału nie weźmie, o czym widok własnej twarzy odbijającej się w stojącej obok szklanej kuli przypominał w sposób wręcz bolesny. Kiedy to wszystko uleciało...?

Złożył ostatni podpis na spodzie pergaminu, dmuchnął w schnący atrament, zastukał palcami o biurko, wciąż wpatrując się w jego blat i dopiero wtedy spokojny głos Peregrina zmusił go do zadarcia głowy do góry.

- Spałem dzisiaj, wbrew pozorom - powiedział cicho, chociaż nie było to do końca na temat jakiego Trelawney się podjął. Spał, ale nie w swoim łóżku. No ale spał. I to była jedna z lepszych nocy tego tygodnia. - Te listy są tego dowodem. Od dawna nie miałem snu podsianego tak dużą liczbą symboli. - Istniała jeszcze prawda, jakiej nie miał zamiaru wyjawić, a przynajmniej nie w tym momencie - Dolohov nie potrafił uwolnić swojej głowy od skojarzeń. Bo jakaż to była idealna z jego strony wypowiedź, aby podjąć się flirtu, smakowicie zaczepna, ale Trelawney wypowiedział to zdanie tak poważnie, że pierwsze odezwało się w jego szefie tchórzostwo - strach przed odrzuceniem ułatwiał mu zachowywanie się normalnie, przez normalność mając tu na myśli tak, jak by tego oczekiwali po nim ludzie, którzy go w rzeczywistości nie znali poza okładkami gazet.

- Tak... - wsadził nawet ostatni z listów w kopertę zaadresowaną do Eden Lestrange - nie ma to znaczenia w jakiej kolejności.

Z niemrawym wyrazem twarzy chwycił za materiał swojej koszuli, pochylił się, przyciągając go ręką w górę i ją powąchał. Obsesja na punkcie czystości nie pozwoliła mu zignorować myśli, że Trelawney zasugerował mu to, bo najzwyczajniej w świecie od niego cuchnęło.  Był w błędzie. Momentalnie przypomniało mu się jednak odbicie rozczochranych włosów w szklanej kuli i westchnął.

- Peregrin - zaczął, jeszcze zanim ten zdążył odsunąć się od blatu - mimo wszystko, załatw mi coś na bezsenność. Tylko tak, żeby nikt nie wiedział, że to dla mnie. Nie jestem w stanie przełknąć niczego, co przygotowała Annaleigh. - Sądził też, że po tym jak wyjawił im przykrą prawdę o jej poczynaniach, nie musiał się z tego tłumaczyć. Nie licząc tego, dlaczego właściwie wciąż ze sobą mieszkali.


with all due respect, which is none
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#4
19.10.2023, 23:21  ✶  
Na szczęście dla niego samego Peregrinus nie zaliczał się jeszcze do kategorii „starych”. Wciąż zdecydowana większość opisałaby go jako młodego mężczyznę i tak też się czuł — jak młody, choć bardzo zmęczony, mężczyzna. Nie był już może pełnym młodzieńczej werwy nastolatkiem, na którym zarwana noc nie robiła najmniejszego wrażenia, ale nie narzekał bynajmniej na brak sił.
Zaczepna sugestia o odprowadzaniu Dolohova do łóżka wyszła z jego ust tak naturalnie, że nawet się nad nią nie zastanawiał. Flirt nie był jego główną intencją — faktycznie bowiem martwił się o Vakela spędzającego noce w gabinecie — lecz gdyby tylko drugi wróżbita rozwinął myśl… czy byłby gotów podtrzymać ten ton i pociągnąć wątek dalej? Obawiał się własnej odpowiedzi na to pytanie i był wewnętrznie skonfliktowany, lecz nie mógł się wyprzeć tego, że była część niego, która chciała, żeby Vasilij kontynuował tamtą myśl.
— I co to niby za sen. Jeszcze kilka takich nocy i będziesz musiał dla swojego karku zatrudnić masażystę na pełen etat — mruknął tylko, wkładając przygotowane przez Dolohova listy do swojej torby. Rzuciło mu się przy tym w oczy powtarzające się nazwisko: Lastrange. — Można mi spytać, co w nich jest? Jakie symbole widziałeś?
W międzyczasie wyjął oprawiony elegancko w skórę notes i otworzył go na blacie biurka Vakela, aby dopisać do listy zadań wysłanie sów z wiadomościami oraz zdobycie środków na bezsenność. Zdawało się, że te dwa polecenia nakreślone pociągłym, pospiesznym pismem giną w gąszczu nieco chaotycznych zapisków, lecz Peregrinus bezbłędnie się w nich orientował. Dowodził temu fakt, że już od kilku lat doskonale radził sobie z zarządzaniem sprawami celebryty i na palcach u ręki policzyć można było jego większe pomyłki.
— Nie martw się, zadbam o to. Regularnie zdobywam specyfiki na bezsenność na własny użytek, nikt nawet dwa razy się nie zastanowi, jeśli kupię dodatkową dawkę.
Wątek Annaleigh zachmurzył jego czoło. By ukryć emocje ponownie wbił wzrok w zeszyt, udając, że skreśla coś z notatek. Nigdy nie przepadał nadmiernie za żoną Dolohova, jeszcze zanim na jaw wyszła prawda o tym, co robiła Vakelowi. Miał szacunek dla jej wiedzy i osiągnięć — to musiał przyznać — lecz nie podzielał wielu jej poglądów. Po ostatnich rewelacjach zaś resztki jego respektu wobec pani Dolohov całkowicie zniknęły.
Imię Annaleigh bezwiednie sprowadziło jego myśli ponownie na tor kopert. Zaczął zastanawiać się, czy mogą mieć one z nią jakiś związek.
Zamyślony Trelawney wyprostował się i zdawać by się mogło, że zamierza ruszyć do kuchni, lecz jeszcze nim zdążył uczynić krok w jej stronę, zrezygnował.
— Ona nie zostanie tutaj chyba na zawsze? — zapytał, starając się brzmieć możliwie obojętnie i neutralnie.


źródło?
objawiono mi to we śnie
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#5
20.10.2023, 12:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.10.2023, 12:21 przez Vakel Dolohov.)  
Dolohov potarł swoje czoło, słysząc jego następną wypowiedź, tą o potencjalnej potrzebie zatrudnienia masażysty, na tym etapie już całkowicie (chociaż najwyraźniej błędnie) pewien, że Peregrin podpuszczał go do spojrzenia na jego osobę w taki sposób. Pomyślał więc sobie tak: no i dobrze, może to wcale nie dawało mu teraz dużego pola do manewru, ale jak zignoruje to dwa razy, albo nie zaczepi go sam, to trzeci raz ma szansę nie wydarzyć się wcale. Musiał więc jakoś tę piłeczkę odbić, tylko tak ze wyczuciem, przecież jak będzie zbyt bezpośredni, to Trelawney jeszcze zbyt szybko dotrze do prawdy, a on sam wyjdzie na kompletnego desperata, a nie był nim kompletnie, ten wewnętrzny słowotok na temat swojego współpracownika, chociaż powinien pewnie skupić się bardziej na rzuconej mu sugestii, że dąży do autodestrukcji, był po prostu wyjęty z kontekstu i czytelnik tego posta lubił się czepiać.

- Tak, zapisałem to wszystko w senniku - odpowiedział wpierw na zadane pytanie, bo nie mógł mu przecież kazać tak stać nad sobą i czekać aż wymyśli coś błyskotliwego. To znaczy... mógł. Był pewien, że gdyby mu kazał stanąć jak kołek i wyczekiwać objawienia, to ten by to zrobił, ale objawienie zbliżało się w zagadkowym tempie i albo wpadnie na coś za kilka sekund, albo za kilka lat, o ile ten nie będzie już miał trójki dzieci. Kiedy się znajdował na jakimś bankiecie i musiał uruchomić w sobie wizerunek sprzedawany gazetom, czarowanie słowem przychodziło dużo łatwiej niż teraz, kiedy był tą wersją siebie zdolną do milczenia kilka godzin, bo za bardzo wciągnęła go książka.

- Źle sypiasz? - Nie chciał być nadmiernie wścibski, ale uniósł brew, spoglądając na niego pytająco. Wścibskość okazał w inny sposób - bezczelnie patrząc mu się na ręce, kiedy zapisywał sobie jakieś notatki w prywatnym kajeciku.

Po pytaniu o Annaleigh zamarł na moment. Niezależnie od tego jak chciał zabrzmieć i jak dobrze lub źle mu to wyszło, wywołał taką reakcję samymi słowami. Zmęczenie na jego twarzy przerodziło się w zniechęcenie, ale nie było ono wymierzone w Peregrina, a w sytuację w jakiejś się znaleźli. Odchylił się do tyłu na fotelu, po czym westchnął ciężko.

- Chciałbym to wiedzieć. - Gdyby się któryś fanów dowiedział o tym, jak wielką odczuwał niepewność przyszłości, to by pewnie w niego zwątpił. - Jeżeli wpadniesz na to, jak się jej stąd pozbyć bez demaskowania tego, jacy z nas kurwa wybitni wróżbici, że mogła mi to robić sześć lat, to oświeć mnie, bo mam tak ciemne myśli, że powinienem się przekwalifikować na historyka.

To było całkiem niezłe osięgnięcie - posiadać półtorej pary oczu i każdym z tej trójki zezować na inną ścianę. Chociaż była to prawda ciężka do przełknięcia, byli w tym temacie bardzo do siebie podobni.

Dolohov wstał z miejsca, po czym przeciągnął się ociężale.

- Tak, to był przytyk w twoją stronę. Chyba że wiedziałeś i taki stan rzeczy po prostu ci pasował.

@Peregrinus Trelawney


with all due respect, which is none
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#6
22.10.2023, 15:00  ✶  
Mogli obaj — i Vakel, i Peregrinus — uciekać od tej myśli, ale wszyscy wiemy, jaki koniec ich czeka. Oni jeszcze nie do końca odkryli, co zostało im przeznaczone, choć można byłoby pomyśleć, że para wielkich wróżbitów będzie bardziej domyślna i przenikliwa w kwestii nieuchronnej przyszłości. Cóż, każdemu może pomylić się senne marzenie ze snem proroczym!
Tymczasem zapytany o zły sen Peregrinus nie zareagował w żaden nerwowy czy niespokojny sposób, bo też i nie krył się nadmiernie z tym, że nie zawsze przychodził do pracy wyspany. Nie był nadto wylewny w tym temacie, a odpowiedzi przypadkowy obserwator dopisać mógł sobie sam wedle uzniania: praca do późna, studiowanie stosów ksiąg czy pełne niepokojów sny prorocze. Nie spieszyło się Trelawneyowi z wyjawianiem faktycznych powodów — temat był dla niego delikatny, toteż unikał go, dopóki objaśnienie nie było niezbędne.
— Zdarza się — odparł więc tylko lakonicznie, lecz po chwili zmienił zdanie i uznał za stosowne dopełnić swoją wypowiedź jakimkolwiek uzasadnieniem: — Czasami kłębi mi się w głowie zbyt wiele myśli. — Podkreślił swoje słowa bezładnym ruchem ręki na wysokości skroni. — Nie zawsze mogę pozwolić sobie na bezsenność. Chociażby po to, żeby interesanci nie zastali mnie przed twoim gabinetem w takim stanie jak ja ciebie przed chwilą. — Nie miał na celu uczynienia mu z tego żadnego przytyku. Była to raczej sympatyczna uwaga.
Nie dało się zaprzeczyć, że gdyby do opinii publicznej dotarły informacje o sytuacji, w którą uwikłała Vakela Annaleigh, jego reputacja zostałaby mocno nadszarpnięta i być może już nigdy nie wróciłby do dawnej sławy. Doszukiwanie się sprawiedliwości oficjalną drogą nie było więc dostępną opcją.
Jeśli chodziło zaś o usprawiedliwienie Peregrinusa, to jedynym, co mógł wziąć na swoją obronę, był fakt, że gdy poznał Dolohova, wróżbita był już pod wpływem mikstur swojej żony. Trelawney nie miał pojęcia, jak wyglądały ich relacje i wspólne życie wcześniej, nie znał żadnego innego Vakela, nie mógł go do niczego porównać. A jednak: czy to mogło usprawiedliwić, że nie dostrzegł prawdy, gdy tuż pod jego nosem szef był regularnie poddawany po kryjomu kuracji amortencją?
— Sądzisz, że jest gotowa pogrążyć cię w ten sposób? Musiałaby się przyznać. Zmuszanie kogoś do przyjmowania takiego eliksiru latami, aby go wykorzystywać, występuje przeciwko etyce uzdrowicielskiej. Burzy wszelkie zaufanie ze strony pacjentów. Zniszczyłaby was oboje. Musiałaby pożegnać się ze swoim gabinetem, a być może i ze świętym Mungiem.
Rozumiał, skąd brał się strach Vakela: taki obrót spraw mógł odebrać mu wszystko, lecz był to miecz obosieczny — odebrałby wszystko również Annaleigh. Ciężko ocenić, kogo zabolałoby to bardziej, lecz Trelawney nie miał wątpliwości, że Dolohov nie zasługiwał na kolejne ciosy.
Nieco ubodła mężczyznę uwaga drugiego wróżbity, lecz przyjął ją z pokorą. Jeszcze nie tak dawno być może obruszyłby się bardziej, ale miał kilka tygodni na poukładanie sobie tej sprawy i nabranie pewnego dystansu.
— Nie musisz mi tłumaczyć. Wyłapałem uszczypliwość. Wierz lub nie, ale jestem na siebie za to przeoczenie niemal tak samo zły, jak zły jestem na nią za to, co zrobiła. — Poniewczasie zorientował się, że nieco się uniósł. Być może jednak nie był jeszcze aż tak zdystansowany, jak chciałby wierzyć. Wziął więc głębszy wdech, aby się uspokoić i przywołać do porządku. — Wybacz, że tak cię zawiodłem. — Po krótkiej pauzie dodał: — Zrobię tę kawę.
Nie dając Dolohovowi czasu na odpowiedź, zniknął za drzwiami, aby zająć się przygotowywaniem obiecanego śniadania.


źródło?
objawiono mi to we śnie
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#7
22.10.2023, 23:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.10.2023, 00:02 przez Vakel Dolohov.)  
- Mówiąc o stanie, w jakim mnie zastałeś, mówisz zapewne o stanie zainspirowania wynikającego z niezaprzeczalnego geniuszu? - Żartował oczywiście, ale żartował dokładnie w taki sposób, w jaki żartowali snobi z wybujałym ego - niby każdy wiedział, że trzeba się zaśmiać, niby hihi i haha, pan Dolohov jest taki zabawny. W rzeczywistości każdy musiał mierzyć się z tym, że ten żart miał w sobie nieco więcej niż szczyptę prawdy, a żartowniś powiedział to bardzo świadomie, żeby odwrócić uwagę od sedna sprawy (przynajmniej w swoich oczach) - własnej niedoskonałości.

Sprawa Annaleigh bardzo szybko zmyła z twarzy ten nonszalancki uśmieszek, który wypłynął na nią kiedy tylko znalazł okazję do jakiegoś głupiego dowcipu.

- Pożegnać to ona by się musiała z wolnością, szczerzę wątpię, aby Wizengamot spojrzał przychylnym okiem na to, że się kogoś podstępem zmusiło do małżeństwa i trwania w takiej relacji przez sześć lat. - Dmuchnął w swoją grzywkę, bo wpadała mu na oczy, ale niewiele to dało. Ewidentnie potrzebował grzebienia. - Ale kiedyś by ją wypuścili, pewnie masz w tym rację. - Zamilkł na moment, jakby szukał odpowiednich słów. - Jakby mnie chciała pogrążyć, to już by to zrobiła, a ona świadomie grała w to latami. Gdyby chciała tylko pieniędzy, to już by pewnie była wdową. W dzień jak to odkryłem, Anka mi tak po prostu powiedziała, że to jest dla niej wygodne i chce w to dalej grać. Zgodziłem się na to, bo nie wiem, co mam zrobić, Peregrin, przecież to jest jedna wielka kompromitacja. Zła prasa to jedno, ale to... TO. Co mam zrobić? Rozwieść się? Jasne, że mogę wymyślić jakąś historię dla Czarownicy, tyle że ona wcale nie chce tego robić. W najczarniejszych dniach wyobrażałem sobie, że pojechałem do rodzinnego domu po pomoc, ale tutaj przychodzi największa niespodzianka - ona tam bywała częściej ode mnie, wcale bym się nie zdziwił, gdyby stał za tym wszystkim mój ojciec. Nawet odurzony nigdy cię tam nie zabrałem i miałem ku temu dobre powody.

Bo Dolohov to nie była rodzina dobrych ludzi, to była, w opinii Vasilija przynajmniej, rodzina kompletnych potworów. W ścianach rodowej rezydencji nie słyszało się muzyki, bo potęga nie rodziła się w miejscach, gdzie grał fortepian. W każdym kraju czarodzieje lubili zakładać sobie na głowę badyle i tańczyć wokół ognisk, ale jego przodkowie się takich rzeczy wyrzekli na rzecz zduszania w duszach rytmu i swawoli - zamiast wianków: twarda blacha skrywające zimne oblicze. I chociaż sam Vasilij też należał do ludzi o silnej woli, ceniących rozsądek i rozum, to jednocześnie był w tym świecie grubych murów rezydencji kompletnym odszczepieńcem - nie chodziło już nawet o to, że rozpowiadał ciągle jako dziecko swoje pseudonaukowe dyrdymały, ale o to, że żadnej żony nigdy nie chciał. Żadnej. Nigdy-przenigdy nie chciał się ożenić, bo kobiety od zawsze, nawet mimo idącej z nimi w parze czystości i estetyki, kojarzyły mu się z czymś obrzydliwym. Kiedy w Hogwarcie chłopcy gadali o swoich pierwszych miłościach i młodocianych zbliżeniach, w nim wywoływało to nie niechęć, a dosłownie konwulsje obrzydzenia. Przyznanie się o tym swojemu ojcu było największym błędem jego życia - jedynym co mu to przyniosło były rozczarowanie i wyobcowanie. No i córka, która pewnie nie chciałaby się dowiedzieć, że jest ofiarą takiej historii.

Wyczuł to jego uniesienie, bo to była jakaś nowość - nie kojarzył Trelawneya z sytuacjami, w których musiał dać sobie chwilę na ochłonięcie. Może dlatego właśnie nie próbował nawet nic powiedzieć, kiedy jedna po drugiej zapadały pomiędzy nimi krótkie, lecz niezręczne cisze. Tak pewnie było lepiej - zalał go wcześniej takim potokiem słów, że każdy musiałby to jakoś przetrawić, a do tego potrzeba było dać temu komuś jakąś przestrzeń.

A potem do niego dotarło, że chyba znowu myśli nie tym mózgiem co trzeba. Może ta amortencja wcale nie była taka głupia? Tak po prostu uwierzył mu na słowo, opowiedział o wszystkim, jakby z jakiegoś powodu Trelawney miał być inny od tych wszystkich ludzi i nie uciec stąd zaraz jak szczur z tonącego statku, a praca w Prawach Czasu nie była kolejnym z etapów przed złożeniem dokumentów do Departamentu Tajemnic. Pewnie by się na tym planie przejechał straszliwie, bo jego dotychczasowy szef z zawiści, choćby ostatkiem sił... zrekrutowałby się tam na jakieś wysokie stanowisko tylko po to, żeby się upewnić, że zdrajca się tam do końca życia nie dostanie.

Kiedy Peregrin wrócił do środka, Dolohov był już przebrany. Nie miał na sobie tylko marynarki - ta leżała przewieszona przez oparcie fotela, czekając na swoją kolej, bo ten spoglądając na lustro na ścianie szafy, dopinał najwyższe guziki wzorzystej koszuli. Szybko doprowadził się do porządku, ale spojrzenie wciąż miał zmęczone i nieobecne. Leniwie sięgnął po krawat zarzucony do tej pory na ramię. Bał się poruszyć temat, który chodził mu po głowie.

@Peregrinus Trelawney


with all due respect, which is none
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#8
29.12.2023, 17:34  ✶  
— Szczęściarz. Obawiam się, że twoi klienci nie byliby zadowoleni, gdybym ja w ten sposób folgował swojemu geniuszowi w pracy.
Nie żeby Peregrinus narzekał na ten stan rzeczy. Wprowadzając porządek w życie Dolohova, zaprowadził go również w swoim. Gdyby wciąż utrzymywał się z okazjonalnego wróżenia, a resztę czasu poświęcał studiom, zapewne sam wpadałby regularnie w podobne uniesienia i nocne przebłyski geniuszu, zapominając, jaki był dzień tygodnia. Choć niekiedy tęsknił za tamtym życiem, coraz mocniej doceniał porządek i przewidywalną strukturę dnia.
Intryga Annaleigh natomiast rzeczywiście stawiała Vasilija w skomplikowanej sytuacji, bez oczywistego wyjścia: takiego, które nie pozostawiłoby skazy na jego wizerunku. Trelawney’owi jednak nie podobała się myśl o tym, że Dolohov miałby tak po prostu się poddać i to zaakceptować. Zanim jeszcze zaczął dla niego pracować, naturalnie słyszał o Vakelu Dolohovie, czytał nawet jego książkę. W jego głowie wykreował się wówczas obraz człowieka stanowczego i bezkompromisowego. Kogoś, kto po tym, jak został ugodzony, oddawał ze zdwojoną siłą. Peregrinus nie mógł oczywiście zmusić mężczyzny do bycia takim, jakim go sobie wyobrażał; mimo to widok tak pozbawionego nadziei Vasilija był dla niego… po prostu mu nie pasował.
— Nie mam gotowego rozwiązania, przykro mi. Ale wierzę, że istnieje jakiś sposób, aby zakończyć to szaleństwo; nawet jeśli teraz tego nie widzimy. — Obawiał się, że być może urazi tym zuchwalstwem Vakela, lecz chodzenie wokół niego na palcach po ostatnich wydarzeniach zaczynało go coraz bardziej męczyć. Starał się nie poruszać niewygodnego tematu, a jeśli poruszać, to tak asekuracyjnie, żeby na pewno nie ściągnąć na siebie jego niezadowolenia. — Nie godzi się, żeby ta kobieta w nieskończoność prowadziła cię na smyczy. Wymyślimy coś, prędzej czy później. Masz moje wsparcie.
Gdyby usłyszał w tamtej chwili myśli Vakela, zapewne obruszyłby się takim brakiem wiary w swoją lojalność. Obruszyłby się tym bardziej, że sam nie był pewien, jaka byłaby w tej chwili jego decyzja. Choć nie szukał aktywnie zmiany, bo dobrze mu było z u Dolohova, to gdyby pojawiła się oferta…
Dolohov nie hamował co prawda jego rozwoju, ale Peregrinus był w tym układzie jedynie jego wsparciem, nie jednostką wytyczającą własną drogę. Choć dla dobra matki musiał wyrzec się swoich ambicji, to praca u innego wróżbity uczyniła ten układ niezbyt bolesnym. Lecz czy tego chciał do końca swoich dni? Podążać za Vakelem dzień i noc jak cień uwiązany do jego kostek?
A jednak choć brzmiało to jak zaprzeczenie wszystkiego, o czym marzył w młodości, to — co jego samego zaskakiwało — nie było mu tu źle. Znalazł na Horyzontalnej stabilizację, towarzystwo, radę eksperta w interesującej go dziedzinie i… przyjaciela? Peregrinus sprzed dziesięciu lat miotłaby się teraz w bezsilnej wściekłości na świat, ale obecnemu Peregrinusowi to odpowiadało. Nie znaczyło to jednak, że nie nęciła go wizja niezależności i zaangażowania się na powrót w to, co porzucił przed laty.
Do pokoju Peregrinus wrócił z pełnym dzbanem kawy — oboje spożywali ją w hurtowych ilościach — i tacą ze świeżym pieczywem, wyborem serów i past kanapkowych. Zrobił na biurku Dolohova miejsce na jedzenie i napełnił dwie filiżanki. Jedną zabrał dla siebie i rozsiadł się w fotelu dla gości Vakela.
— Listy mają jakiś związek z Annaleigh? — zadał dręczące go pytanie, wziąwszy łyk parującego naparu.


źródło?
objawiono mi to we śnie
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#9
03.01.2024, 02:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.01.2024, 02:17 przez Vakel Dolohov.)  
- Myślisz, że opublikowaliby coś w Proroku? Na przykład o tym jak założyłeś sweterek na lewą stronę? - Pytania zadał nieco żartobliwym tonem, ale zdecydowanie nie było drwiną - to była taka głupkowata, dziecinna zaczepka, po której pewnie od razu napiłby się herbaty, gdyby tylko miał przed sobą filiżankę.

Z jego następnymi słowami poczuł się najzwyczajniej w świecie... dziwnie. Nie odpowiedział mu na nie nic, a później odbijały się echem po jego głowie jeszcze długo po tym, jak Peregrin wyszedł z pomieszczenia. Posiadanie w swoim otoczeniu kogoś, kto tak otwarcie postawił się po jego stronie w sprawie niezbyt prostej, zdecydowanie wykraczającej poza zadania rozpisane w kilkustronicowej umowie zawartej lata temu - uczucie, jakie się z tym wiązało było mu całkowicie obce. Z natury nie był szczególnie ufnym człowiekiem, a szorstkie doświadczenia, jakimi obdarowało go życie, nie pomogły mu w skracaniu dystansu do kogokolwiek. Vakel Dolohov nie miał przyjaciół. Vakel Dolohov miał znajomych z branży, fanów i zafascynowanych nim czarodziejów i czarodziejki, miał rodzinę, której (z nielicznymi wyjątkami) skrajnie nie cierpiał, miał uczennicę, córkę, wiele kontaktów biznesowych, nieudane miłostki możliwe do policzenia na palcach jednej ręki i... Peregrina. Kim był Peregrin? Jak mógłby go opisać, jeżeli nie jako coraz to bardziej obsesyjną myślą, nawiedzającą go regularnie odkąd uwolnił się spod wpływu Amortencji?

Zawiązał krawat, kiedy Peregrin majstrował przy przedmiotach na jego biurku. Badał reakcje samego siebie. Nie denerwowało go to. Nie zirytowałby się nawet gdyby znalazł tam coś, co chciał przeczytać i po prostu zaczął to czytać, albo gdyby coś mu tam poukładał, poustawiał to krzywo i nie tak, tudzież schował notes do innej szuflady niż robił to zwykle Vakel. Każdą inną osobę zdzieliłby za to w łapę.

Gdzie leżał jego limit?

- Tak - przyznał, zbliżając się na krok w jego kierunku, ale przystanął na chwilę. - Nie bezpośrednio. - Odetchnął i dopiero po tym do niego dołączył. - Śniłem o całym rodzie Lestrange. O tej jędzy - Annaleigh - też. O Lorettcie. - Loretta często odwiedzała Prawa Czasu. - Żonie Williama. - Willama, który był jedną z nielicznych osób przyjmowaną tutaj bez sztucznego uśmiechu, naukowcem, alchemikiem. Jego żona Eden nie należała do grona bliskich znajomych Dolohova, ale cenił ją za dobre poczucie humoru. - Być może wisi nad nimi teraz jakieś fatum. Victoria Lestrange jest jedną z czwórki zimnych, o których pisali w gazetach.

To o czym mówił, musiał uważać za wyjątkowo nieciekawe, bo coś zupełnie innego zaprzątało jego myśli i miało to odbicie w chłodnej mimice. Kiedy tylko skończył, stukając palcami o blat biurka, odchylił się na swoim fotelu.

- Peregrin. - W sumie to nie wiedział, dlaczego najpierw powiedział jego imię. Być może chciał, żeby Trelawney odłożył filiżankę na spodeczek, żeby dobrze widzieć jego twarz. Minęło kilka długich sekund, z perspektywy Vakela trwały one jednak tak krótko, jakby się w ogóle nad tą wypowiedzią nie zastanawiał. - Jeżeli kiedykolwiek zobaczysz mnie z kobietą, szczególnie w szczęśliwym związku, to rozważ proszę zamknięcie jej w piwnicy i wypytanie mnie co się dzieje. Jestem gejem.

Nie zjadł nic ani nie wypił, ale to był jeden z najbardziej przewidywalnych, wręcz stałych elementów codzienności.

@Peregrinus Trelawney


with all due respect, which is none
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#10
21.03.2024, 23:10  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.03.2024, 23:12 przez Peregrinus Trelawney.)  
— Na pierwszej stronie — prychnął w odpowiedzi, unosząc kącik ust w rozbawieniu. — Nie gazet bym się obawiał najbardziej, a twoich co starszych i bardziej napuszonych klientek. Jestem pewien, że uraczyłyby mnie stekiem utyskiwań o tym, jak to upadł obyczaj i zanikł dobry gust. Nie jestem na to gotów.
Deklaracja tego, że stanie po stronie Vakela, była dla Peregrinusa najnaturalniejszą z reakcji. Jaką inną stronę miałby obrać? Nie przychodziło mu do głowy nic, co mogłoby sprawić, że odwróci się od Dolohova, który był od lat podstawą jego codzienności. Los ustawił naprzeciw siebie tych dwóch mężczyzn być może właśnie dlatego, że obu im brakowało kogoś, kto będzie blisko, tak na stałe. Nawet jeśli ta relacja ustanowiona została umową o pracę.
Trelawney mógł powiedzieć o sobie to samo co Vasilij. Jego sytuacja rodzinna była godna pożałowania. Mimo że miał licznych krewniaków, to z żadnym nie był w zażyłym, codziennym kontakcie; matki nawet wśród nich nie wymieniał. Spędził lata poza Anglią, tym samym uśmiercając większość szkolnych znajomości, a gdy wrócił, wpadł od razu w sam środek koneksji towarzyskich Vakela. A te, siłą rzeczy, stawiały jego szefa w samym centrum. Wyrwanie się z tego kręgu oznaczałoby zaburzenie porządku, do którego zdążył już przywyknąć.
Słysząc treść proroczego snu, Peregrinus odruchowo sięgnął po swój notatnik i zaczął machinalnie spisywać treść. Zawsze był wzrokowcem, więc przedstawienie na papierze co i jak pomagało mu się skupić, bez zamartwiania się, czy któreś nazwisko przypadkiem zaraz nie wypadnie mu z pamięci i nie zaburzy obrazu. Tak bardzo pochłonęło go sporządzanie notatki, że początkowo nie zauważył zmiany tonu rozmowy.
Gdy Vakel wypowiedział jego imię, Trelawney, wyrwany z rozmyślań, uniósł głowę znad zeszytu i zaczął słuchać uważnie.
Jako człowieka nie w pełni zatopionego w społeczeństwie, nie w pełni obchodziły go również jego normy, więc nie był wyznaniem Dolohova nadmiernie wzburzony. Nawet trochę go rozumiał. Sam nie był nigdy zapalonym koneserem kobiecych wdzięków, choć też do głowy mu nie przyszło, że rozwiązaniem mogliby być mężczyźni. Choć miewał czasem — jak niemal każdy — ciche romantyczne marzenia, nigdy nie próbował swoich sił w świecie romansu, który wydawał mu się… Cóż, do pewnego wieku miał na ten temat bardzo kontrowersyjne, młodzieńcze opinie! W każdym razie życie spędził, za cały bagaż romantycznego doświadczenia mając pełne skrępowania pocałowanie koleżanki gdzieś na początku Hogwartu. Do dziś nie jest pewien, czy naprawdę coś w nim widziała, czy też miało to związek z tym, że potrzebowała poprawić oceny z historii magii.
Tak czy inaczej: wyznanie Vasilija wprawiło go w zdumienie, lecz obyło się bez wstrząsu. Działania Annaleigh natomiast nabrały w jego głowie nowego wymiaru okrucieństwa. Nie żeby już wcześniej nie były dla niego obrzydliwe, lecz to w jakiś sposób czyniło całą sytuację gorszą.
— I ona przez te wszystkie lata… Kurwa. — Peregrinus nie słynął z przeklinania. W zasadzie mu się to nie zdarzało, a na pewno nie w taki sposób. Czasami wymsknęła mu się cicha cholera, lecz o wiele częściej poprzestawał na: a niech to wszyscy diabli, tudzież szlag trafi.
Odłożył notes na stół i pokręcił z niedowierzaniem głową.
Chciał powiedzieć, jak bardzo mu przykro, że Vakel przeszedł przez coś takiego, wyrazić delikatnie współczucie. Jednocześnie bał się, że zostanie to odebrane jako litość dla niego. Dlatego też wdzięczny był Dolohovowi za wprowadzenie do rozmowy wzmianki o piwnicy, która dodała całej rozmowie nieco przesady i dowcipu, zdejmując z niego ciężar decyzji o tym, jak powinien zareagować.
— Możesz być pewien. Zostanę z tobą w tej piwnicy, dopóki nie dostarczysz mi satysfakcji w odpowiedzi na pytanie, dlaczego w twojej sypialni była kobieta.


źródło?
objawiono mi to we śnie
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Vakel Dolohov (4367), Peregrinus Trelawney (3159)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa