• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[Litha 1972] Krąg ognisk

[Litha 1972] Krąg ognisk
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#171
04.12.2023, 20:05  ✶  
- Słuchaj no - zmarszczyła brwi w wyrazie udawanego oburzenia. Jak on mógł tak bezczelnie wyciągać jej słowa i używać ich przeciwko niej samej? Na słowa Caina najpierw zmarszczyła brwi, jakby nie do końca rozumiała, o czym on mówi. I chyba nie do końca zrozumiała, bo pytająco zerknęła na Leona, ale w sumie to wzruszyła ramionami i dokończyła lody, bo mimo że się nie topiły, to były dobre, a ona nie nawykła do marnowania dobrych rzeczy. - O tak, płomienie. Na razie staram się trzymać Leona z daleka, bo jak tam pójdziemy, to już nie wrócimy.
Mrugnęła do Caina z rozbawieniem. Nie nabijała się, to była realna obawa - dlatego planowała najpierw bezczelnie wykorzystać przyjaciela do tego, by oblecieć absolutnie każdy stragan, który tu był. Wtedy będzie mogła pójść z nim do tych ognisk i będzie przy nim stała, a ten będzie mógł się w nie wpatrywać tak długo, jak będzie chciał. To była w zasadzie taka mała przysługa, bo gdy będzie najedzona, a jej ciekawość zostanie zaspokojona, to nie będzie mu marudzić, że jeszcze mają tak dużo do zobaczenia, a stoją w jednym miejscu i gapią się w ogień.
- Jeszcze chciałam zobaczyć czy mają tu jakieś ciekawe zioła. Zboczenie zawodowe, ale lubię też zwykłe rośliny, a one chyba lubią mnie, bo nawet jak ich nie podlewam dłuższy czas, to żyją. Więc ciekawi mnie, czy będzie tu coś, czego nie mam. Ale wcześniej ustąpię, bo jestem dobrą przyjaciółką, i pójdziemy po te kadzidła. Swoją drogą mógłbyś zainwestować w normalne perfumy, a nie kadzielnice.
Uwiesiła się Leonowi na ramieniu i zatrzepotała rzęsami. Oczywiście że żartowała i wiedziała, że i on o tym wiedział, ale na tym trochę polegała ich relacja. Na drobnych docinkach, które nawet mówione na poważnie nie powinny nikogo zranić. Poza tym nie mógłby się na nią gniewać, nie wtedy gdy robiła takie duże oczy i uśmiechała się tak niewinnie, jak robiła to właśnie w tej chwili. I owszem, było to przerysowane zachowanie i robiła to specjalnie, ale miała tak dobry humor, że nie potrafiła się powstrzymać.
- Gdzieś widziałam jeszcze kramy z rzeczami od rzemieślników i eliksiry. Ale moim zdaniem najciekawsze są stoiska ze słodyczami - wszyscy się bardzo postarali, od tych zapachów robię się jeszcze bardziej głodna - dodała to w odpowiedzi do pytania Caina, bo przecież nie byłaby sobą, gdyby mu nie poleciła jedzenia.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#172
04.12.2023, 20:17  ✶  
Uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach pojawił się zadziorny błysk.
- To mnie nie znasz. Marzę o tym, żeby przykuć cię łańcuchem w domu, żebyś nie mogła wychodzić i żebyś nie robiła nic innego poza niańczeniem dzieciaka. Albo nawet dwójki. Nie, po co się ograniczać, od razu trójki - wypuścił ją z objęć, chociaż niechętnie. Ale migdalenie się przy ludziach nie było ani w jego stylu, ani w jej. Co innego pocałunek czy przytulenie, a co innego bardziej intensywne, namiętne pokazy. Zwłaszcza że jeśli o dzieciach mowa, to kręciło się tu ich całkiem sporo, a on nie miał zamiaru ich gorszyć swoim zachowaniem. Niektórych rzeczy nie wypadało robić. - Chodź do kramów, kupię ci coś, co ty na to? Może coś zjemy, a potem zrobimy wszystko, co zechcesz.
Nie bywał na takich świętach i nie miał pomysłu, co mogliby tu robić oprócz kręcenia się bez celu i oczywiście podziwiania tego, co tu się działo. Problem w tym, że jego mózg potrzebował regularnej stymulacji, więc siłą rzeczy stanie w miejscu dość szybko mu się nudziło. A wolałby nie odpływać daleko w myślach, gdy obok była Bellatrix. Jeszcze zacznie do niego coś mówić i okaże się, że jej nie słucha. On sam nienawidził gdy ktoś go nie słuchał, podobnie jak dużo innych osób. Trix na pewno miała to samo.
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#173
04.12.2023, 21:04  ✶  

Pozwoliła się znowu objąć w pasie i nawet lekko się na nim wsparła. Odpoczywała w ten sposób, mimo że czuła się odrobinę niekomfortowo przez tę bliskość. Przyzwyczaiła się do tego, że Alex był bardziej otwarty niż inni, ale nigdy nie potrafiła mówić głośno o swoich potrzebach, a dzisiaj jej samopoczucie było strasznie słabe, więc taka opieka była dla niej czymś przyjemny, a także nowym. Zwykle mężczyźni w jej otoczeniu nie byli odpowiedni, zawsze było z nimi coś nie tak, a z Alexem rodziła się naprawdę ciepła przyjaźń. Innego rodzaju niż ta, którą miała z Augustusem, z którym było dosłowni nieprzewidywalnie i burzowo.

Za swoje warzywa zapłaciła sama, złapała w dłonie papierowy talerzyk, na którym była niewielka porcja warzyw z grilla. Pachniało przyjemnie, aż poczuła jak burczy jej w brzuchu. Stanęła z nim gdzieś z boku, aby zjeść na spokojnie i porozmawiać.

– Pewnie w cyrku masz jakąś wróżbitkę, która zarabia sporo na takich wróżbach i pewnie facet by się na tym nie wybił, co? – zapytała patrząc na niego i stojąc naprzeciwko niego. Uśmiechała się nadal. – Chociaż znam kilka dziewczyn, które szaleją np. za Vakelem Dolohowem, numerologiem, więc może miałbyś szansę na tym zarabiać – dodała jeszcze z łobuzerskim uśmiechem. Pod jej oczami malowały się sińce, wręcz je czuła jak tam powstają, a oczy same jej leciały momentami do snu. Nigdy nie czuła takiego zmęczenia. Miała ochotę na sen. Nie zjadła całej swojej porcji, ale z uprzejmości zapytała, czy Alex chciałby dojeść. Już zdążyła zauważyć, że ma bardzo potężny apetyt, czego nie było widać po jego posturze.

Zaśmiała się, gdy zapytał o jej mroczne tajemnice. Jeszcze parę lat temu z takiego tonu głosu, takich gestów zapewne by się zarumieniła, a teraz była bardziej odważna i pewniejsza w relacjach. No na pewno już się tak często nie rumieniła jak bywało to w szkole.

Prawie wdałam się w romans z moim przyjacielem ze szkoły, który ma żonę i trójkę dzieci, prawie się z nim przespała, a dzisiaj uratował mi życie. Tak mogłaby mu odpowiedzieć, ale zamiast tego pokręciła głową.

– Nie mam mrocznych sekretów, ale opanowałam sztukę animagii – może odrobinę się pochwaliła, bo bardzo lubiła w sobie to, że jej się udało. Oczywiście nie rozpowiada tego wszystkim na około, ale Alexowi zaufała. – Ja wyrzucę śmieci, a ty możesz pójść po watę cukrową i zaraz do ciebie dołączę, co ty na to? I pogadamy o mrocznych sekretach pana z cyrku – uśmiechnęła się i zmrużyła lekko oczy.

Gdy się odwróciła przeszukała wzrokiem otoczenie, znalazła jakiś kubeł na śmieci i wrzuciła do niego papierki po jedzeniu. Następnie odwróciła się, potknęła o jakiś kamień, wpadła na jakiegoś mężczyznę który ją odepchną, a następnie runęła prosto na Agustusa Rookwooda.

Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#174
04.12.2023, 22:17  ✶  

- Będziesz musiał chyba sam urodzić te wszystkie wymarzone dzieci. - Trixie póki co nie miała zamiaru rodzić nikomu dzieci, no chyba, że poprosiłby ją o to Lord Voldemort, to mogłaby się poświęcić, jednak uważała, że na takie kroki jest zdecydowanie za wcześnie.

Gdy została wypuszczona z objęć Rolpha to złapała go pod rękę. Nie zamierzała jeszcze wracać do domu, bo całkiem dobrze się z nim tutaj bawiła, a nie zobaczyli jeszcze wszystkich okolicznych stoisk. Jeszcze umknęłoby jej coś ciekawego i by nie mogła sobie tego wybaczyć.

- Jedzenie, to jest zawsze bardzo dobry pomysł. Mam ochotę na coś słodkiego. - Na pewno mogli tu znaleźć wiele słodkości, ciężko jej jednak było się rozglądać, bo nie należała do najwyższych osób, wszystko więc pozostawało w gestii jej narzeczonego. Jego głowa znajdowała się kilka pięter nad jej, bez problemu powinien sobie poradzić z lokalizacją jakiegoś stoiska ze słodyczami.

- Naprawdę zrobimy wszystko, co zechcę? - Przyglądała się mu dłuższą chwilę, czy to był odpowiedni moment, żeby upomnieć się o ten zielony wazonik, który zwrócił jej uwagę, gdy się tu tylko pojawili. Może powinna skorzystać z okazji. - Tamten zielony wazon, był taki ładny, myślę, że by idealnie pasował do twojego mieszkania. - Postanowiła wrócić do tematu.

Keeper of Secrets
I am not actually tired, but numb and heavy, and can't find the right words.
Mierzący 182cm wzrostu Cain jest przeciętnej budowy osoby, która coś tam ćwiczy - nie chudy, nie wielce umięśniony. Ma ciemnobrązowe włosy i oczy barwy burzowych chmur, tak ciemne, że z daleka mogą wydawać się czarne. Jego zainteresowane otoczeniem spojrzenie podkreślone jest wiecznymi worami pod oczami.

Cain Bletchley
#175
04.12.2023, 23:15  ✶  

- No już. Nie bocz się na mnie. - Lekko klepnął Leona w ramię z miną jakby nic się nie stało. Przecież wypadałoby powiedzieć, że poszanowanie cudzej prywatności było bardzo ważne, ale to niekoniecznie tyczyło się samego Caina. Czasem można by było wpisać go w rangę nadopiekuńczo-upierdliwy, kiedy potrafił robić niektóre rzeczy "dla dobra sprawy" niekoniecznie z kimkolwiek konsultując i pytając, czy dla niego to naprawdę będzie dobre. - Skoro są takie warte zobaczenia to może właśnie dlatego je ominę. - Spojrzał w tamtym kierunku, gdzie niektórzy przystawali przed płomieniami. Zobaczenie prawdy było czasem obarczone kosztami, za które nie byliśmy gotowi płacić. - Kiedyś wrócicie, ale może przesilenie zimowe was zastanie. - Podłapał żart od strony Olivii, która zasugerowała, że Leon może się tam... zapatrzeć. Zauroczyć w ogniu, który miał odsłonić rąbka tajemnicy z dziedziny, która go interesowała. Która płynęła w jego krwi. Może wszyscy Bletchleyowie byli po prostu dziwakami.

- Mnie za to niee lubi żadna roślina, nawet kaktusy usychają w moich dłoniach. - Albo zostają przelane. W jedną albo drugą stronę. Szkoda mu było trochę (ale tylko czasami) bo lubił kwiaty, tylko za cholerę nie miał do nich ręki. Do zwierząt zresztą też nie bardzo. Na szczęście do posiadania żadnego zwierzaka nie aspirował. Z różnych względów. Roślinka, kiedy ci zdechnie, nie jest tak problematyczna w wyrzuceniu jej. - Czy ty jesteś tego pewna? - Zniżył podbródek, żeby wyjrzeć szarymi oczami zza okularów, przesuwając je niżej na nosie, na kobietę. Wypowiedzenie tego magicznego zdania o zmianie kadzideł na perfumy - ha! - Wyobraź sobie zmieszany zapach perfum męskich i kadzideł. Nie podołasz. - Zapachowi, rzecz jasna. Raczej: smrodowi. Bo to było jasne, że Leon z kadzideł nie zrezygnuje. - Ale mógłbyś się wysilić dla partnerki. Dwa ruchy różdżką, psik perfumem i dopiero idziesz na spotkanie. - Cain sam nie był osobą, która perfum używała, chyba że na specjalne okazje. Wtedy potrafił się coś tam... psiknąć. Jego partnerka na szczęście nie chciała, żeby nimi pachniał. Głównie dlatego, że jej nie miał. A jedna taka Wrona, która się koło niego kręciła, miała tak pojebane fetysze, że zapach to było przy tym nic.

- Ze słodyczami? - Zainteresował się żywo. Bo był łasuchem, tak. - Oddeleguję się w takim razie. Miłej randki. - Nasunął znów okulary i skierował się do ognisk z myślą, że na Lithcie na pewno są pyszności różne wszelakie najlepszych wyrobów. I byłby nawet się tam skierował, faktycznie spojrzał w ogniska, gdyby nie to zamieszanie, które zwróciło jego uwagę. Osoby, które brały w tym udział, złapały go tym konkretniej.


- Mój szczęśliwy dzień, wpadam na samych krewnych. - Skierował się do Patricka, uśmiechając się w ten specyficzny dla siebie sposób. Sympatyczny, jak można by to było nazwać. W większości to był już bardziej odruch niż cokolwiek innego. Jego oczy zza ciemnych okularów przeciwsłonecznych nie spoglądały jednak na Patricka. Skierowane były na Edga. Przesunął je zaraz na nieznajomą kobietę. Byli prowadzeni jak dwójka dzieciaków przez złego ojca do kąta, żeby tam przemyśleli swoje zachowanie. Zerknął za ramię Patricka - tamtejsze zbiorowisko już się rozchodziło. Włącznie z głównym zainteresowanym tematem - Chesterem Rookwoodem. Ile szczęścia miał Edge i jego towarzyszka tej niedoli to nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. Mimo całkowicie rozluźnionej postawy w środku był nieco spięty, gdy oglądał znikające wśród kolorowych ubrań plecy aurora. - Jak bardzo przeskrobali? - Ubrany w czerń aurorów z srebrnymi dodatkami Cain miał bardzo luźno wiszący krawat, odpięte górne guziki na szyi i podwinięte rękawy. Przez odpięte guziki widać było kamień szlachetny, który nosił niemal zawsze na rzemieniu na szyi. - Na litość boską przestań, to mój kuzyn. - Zwrócił się bezpośrednio do Edga. - Zajmę się nimi. I w razie czego tym upierdliwcem też. - Skinął na tłum za plecy. Ściągnął okulary z nosa i przestał się uśmiechać, spoglądając na Patricka. Pewnych rzeczy nie było sensu ukrywać. Wystarczyło tylko spojrzeć na aury... i na nić, która wiązała go z mężczyznom, którego Patrick trzymał.



• • •
Sarkazm (rzeczownik) - środek przeciw idiotom. Dostępny bez recepty.
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#176
04.12.2023, 23:32  ✶  
Patrick pokręcił głową, gdy usłyszał pytanie Flynna.
- Taką masz słabą głowę, że wystarczy ci pół wypitego piwa, by trzeba cię było prowadzić za rękę? – zapytał zaczepnie, ale ton jego głosu stał nieco mniej ostry i służbowy.
Choć oddalili się już trochę od Chestera Rookwooda, ciągle ich trzymał a z jego ciała, ciągle bił ten sam nieprzejednany chłód. Mijali świętujących. Nie szukał wzrokiem brygadzistów, którym mógłby ich przekazać, bo już nawet nie chodziło o to, żeby faktycznie chciał ich ciągnąć do punktu aportacyjnego, spisywać lub wsadzać do celi na wyraźne życzenie starego aurora. Chodziło o to, że potrzebował chwili, by zebrać myśli i zastanowić się, co właściwie powinien im powiedzieć. Być może Rookwood miał rację i przynajmniej kobiecie (Patrick za cholerę nie uwierzyłby, że ta nie znała angielskiego) należała się doba w karcerze, ale jednocześnie Steward był pewien, że Rookwoodem wiodła chęć osobistej wendetty a nie sprawiedliwości. No i była Litha, wszyscy świętowali oraz istniało duże prawdopodobieństwo, że nigdy się już nie spotkają całą czwórką. Czasami wystarczało tylko trochę postraszyć, by ktoś się opamiętał.
- Wy w ogóle wiecie, kogo próbowaliście okraść? To był pokaz brawury czy tylko głupoty? – zapytał po chwili, kompletnie ignorując wygłupy Edge’a i amnezję językową Beast. – Dobrze, że chociaż oddałaś mu portfel, Jane Doe, bo dzięki temu nie musimy teraz odbywać podróży do Ministerstwa Magii. – Patrick pokręcił głową, wreszcie rozluźniając uścisk, którym ich trzymał.
Chciał ich zupełnie puścić, założyć ręce na piersiach i dać im szansę na ucieczkę, gdy usłyszał głos Caina. Obrzucił go skonsternowanym spojrzeniem. Celowo nie szukał żadnego brygadzisty lub aurora, a tu odnalazł ich – najwyraźniej pozostający na służbie – jego kuzyn.
- Próbowali okraść Chestera Rookwooda – wyjaśnił mu. – Ale im się nie udało. Myślę, że wystarczy ich pouczyć. Wątpię, by mieli przy sobie jakieś dokumenty.
Patrick nie wiedział, że Cain i Flynn się znali. Nie do chwili, w której uaktywnił się jego talent, ale nawet w tym momencie, nijak nie dał po sobie poznać, że to się stało. Pewne rzeczy były po prostu zbyt osobiste, by ot tak dawał ludziom znać, że mimowolnie poznawał ich sekrety. Odsunął się od Beast i Edge’a, uwalniając ich spod swojego nieprzyjemnego, zimnego dotyku.
- Nie miałem pojęcia, że jesteś dzisiaj na służbie. Licz się z tym, że Rookwood jutro będzie o nich pytał.
Jim
The Lightbringer in the streets,
Delightbringer in the sheets
Pożoga gorejąca w niebieskich oczach (he's always in heat!!) i figlarne iskierki ognia: te igrające w jego spojrzeniu – zawsze zbyt intensywnym, jak u męczennika przeżywającego ekstazę – i te pośród zmierzwionych wiatrem blond włosów, w których blask pochodni wydobywa rudawe refleksy świetlne. Pod opuszkami wiecznie poparzonych palców czai się obietnica płomieni. Sam jest niczym żyjący płomień, z ruchami, w których tkwi niewymuszona pewność siebie – ale i swego rodzaju nieprzewidywalność. Ogień otula tego postawnego (1,80 m) mężczyznę równie szczelnie, co płaszcz bożej łaski, i tylko woń kościelnych kadzideł potrafi zamaskować towarzyszący mu zawsze swąd dymu i zapach benzyny. Podstawowe wyposażenie Jima obejmuje: uśmiech cherubina z renesansowych obrazów, bardzo charakterystyczny, wyjątkowo głęboki głos, w którym przebrzmiewają nuty irlandzkiego akcentu, starą podręczną biblię, elegancki komplet składający się z białej koszuli, dopasowanych spodni, kamizelki i niewielkiego noża od Flynna (all removable) oraz drewnianego krzyżyka (NOT REMOVABLE), a także chęć zbawienia całego świata (w butonierce).

The Lightbringer
#177
05.12.2023, 02:32  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.12.2023, 03:38 przez The Lightbringer.)  
Zastanawiał się, czy powinien pomodlić się do świętego Judy, patrona od spraw beznadziejnych - do niego zwykle wznosił modły o zbawienie duszy Flynna, który potwornie go martwił, bo miał niezwykły talent do pakowania się w kłopoty, cały swój czas spędzając na balansowaniu na granicy życia (niestety, nie wiecznego) i śmierci (niestety, nie tylko duchowej) jak na czubku jednego ze swoich noży, ubrany jak satanista - teoretycznie, cała jego rodzina miała talent do pakowania się w kłopoty, ale jakoś tak lewa ręka go niemiłosiernie swędziała STYGMATY, kiedy tak konkretnie Edge ocierał się o śmierć.
Niestety, nie mógł się podrapać, bo w lewym ręku niósł wiadro z wodą święconą, a w prawej - Pismo Święte i kropidło.

Chodził i kropił wszystkich i wszystko wodą święconą, uśmiechając się do wszystkich zaskoczonych nagłą mżawką, która przyjemnie chłodziła w trakcie tego lepiącego upału, wesoło pozdrawiając każdego, kto do niego zagadał, i wypatrując swojej rodziny, bo miał dla nich w kieszeni spodni święte obrazki, tak dla ochrony, gdyby coś się dzisiaj jednak stało.
Wszyscy myśleli, że jest tylko porządnym obywatelem, który dba o to, by nikt nie padł na udar słoneczny.
Ale Jim wiedział lepiej.
On ich ratował przed ogniem piekielnym.


Nie był ślepy i głuchy - wiedział, co się odjaniepawliło na Beltane - i chociaż w pierwszym odruchu pomyślał, że no i bardzo dobrze, to kara za wasze rozpasanie, pogańskie bezeceństwa i WYUZDANIE, od razu zawstydził się tej myśli, i zamiast tego zaczął myśleć, jak potworny strach czuli wszyscy świadkowie tamtych wydarzeń, jak szatańską siłą muszą dysponować Śmierciożercy, jak bardzo zagrożony jest magiczny świat, którego mieszkańcy nawet nie znają imienia Boga.

Ale on ich wszystkich uratuje, tak mu dopomóż Bóg.

ZARAZ, CZY TO MOŻE BYĆ... Nie, to nie była ona. Ona pewnie wylegiwała się w objęciach Szatana.

Ale w rysach kobiety (@Camille Delacour), którą właśnie nieco mocniej niż trzeba było pokropił wodą święconą, dostrzegał pewne podobieństwo do Diany, którego nie potrafił jasno określić... Zresztą, już po chwili się opanował, bo ten flirciarski sposób, w jaki Diana trzymała wspólnie wypalanego papierosa był jednak kompletnie inny niż styl palenia damy obok niego; stojąca przed nim zjawa była niewzruszenie posągowa, dumna, wyniosła, ale przecież z jej głębokich oczu bił blask dobroci; palce Diany były natomiast niespokojne, kiedy zaciskały się na papierosie, jakby to było jedyne, co powstrzymywało ją przed skokiem w szalejące pośród zabudowań psychiatryka płomienie - bo właśnie w ogniu piekielnym zdawał się przecież brać początek jej rodowód - w jej oczach czaiło się wyzwanie i zaproszenie zarazem, kontrastując z niewinnością słów, jakie wymieniali, i destrukcyjną pożogą dookoła; jej uśmiech daleki był natomiast od niewinnego, był miękki, lepki, i tak cholernie seksowny, że do tej pory tlił się, niby ten ostatni węgielek w dogasającym ognisku jakim były wspomnienia Jima, niby wieczne światełko nad tabernakulum, niczym zbawieni- ZARAZ CO????? Kyrie elejson, Chryste elejson-


To jednak... ANIOŁ!!!!, pomyślał z ulgą, odsuwając na bok WIZJE PIEKŁA, a przypominając sobie znów o pewnej srebrnookiej pannie (@Sarah Macmillan), która zstąpiła na ziemię tylko po to, by objawić się przed Jimem w samym sercu Śmiertelnego Nokturnu, zwiastując mu wielką radość i darując boską mannę w postaci pożywnych kanapek... Ale tamta postać wydawała się dalece bardziej efemeryczna, jak mgnienie oka: zdążył tylko paść przed nią na kolana, zanim zniknęła, bo jego usta - wypchane kęsem kanapki (skądinąd smakowała tak dobrze, jak te przygotowywane przez Elaine, co tylko dowodziło, że to musiała być jakaś boska interwencja) - nie zdążyły znaleźć odpowiednich słów, by jej podziękować, zanim zniknęła tak niespodziewanie, jak się pojawiła! Ta tutaj wydawała się bardziej namacalna (może właśnie dzięki delikatnej mżawce wody święconej). Zatrzymał się na chwilę, mierząc nieco skruszonym, a nieco zaciekawionym wzrokiem istotę otoczoną aureolą jasnoblond włosów, zwiewną, eteryczną (@Camille Delacour) - uśmiechnął się do niej ciepło, niemalże od razu, z lekkim zażenowaniem trzymając ociekające wodą narzędzie zbrodni - kropidło.

- Proszę o wybaczenie, nie powinienem, to Pani piękno mnie zaślepiło. Moje śmiertelne oczy dopiero teraz dostrzegły, że Pani jest aniołem z najwyższego chóru - Jim skłonił się elegancko damie, choć te przeprosiny były na wyrost, biorąc pod uwagę, że to najwyżej kilka kropelek wody więcej perliło się na jej świetlistej twarzy. Ale Jim nie igrał ze świętością. Zresztą, przyda jej się ta ochrona, skonstantował, kiedy wreszcie spojrzał na stojącego obok niej mężczyznę z wężowymi oczami (@Chester Rookwood)... Jak Ewa i Szatan, pomyślał że zgrozą, i poczuł, jak znowu swędzi go lewa dłoń. Nie zwykł oceniać ludzi po wyglądzie, ale ten tutaj napawał go niezrozumiałym niepokojem, może to było coś bezwzględnego w stalowym błysku jego oczu, może to sam Bóg zsyłał mu ostrzeżenie, by miał się na baczności... A może ta pięść swędziała go po to, by przypierdolił mu w nos, jak przystało na bożego wojownika?
Jim postanowił zostawić te dylematy Sile Wyższej i jej blondwłosej wysłanniczce.

- Z Bogiem - powiedział do mężczyzny takim tonem, jakby mówił "spierdalaj", i jak gdyby nigdy nic, obrócił się na pięcie i poszedł dalej, mrucząc pod nosem zdrowaśkę.

A potem zobaczył ją, nieco w oddali, a jednak, jasną jak pogorzelisko, równie piękną; równie destrukcyjną, i poczuł, że potrzebuje się wyspowiadać.

TO DIABEŁ!!!!!!!!!, pomyślał spanikowany Jim - teraz już absolutnie przekonany, że to może być tylko i wyłącznie ona; pozwolił oczom zgrzeszyć i wieść się na manowce pożądania. Upuścił wiadro, rozlewając wodę święconą. Całą jego misję diabli wzięli. Jego dłoń automatycznie powędrowała do zawieszonego na szyi drewnianego krzyżyka, ale zatrzymała się w pół drogi, kiedy uświadomił sobie, że drobne płomyczki ognia tańczą po wewnętrznej stronie jego ręki - pojawiły się nieproszone, I choć nie mogły zrobić mu krzywdy, bo ogień nieustannie czaił się pod powierzchnią jego skóry, poczuł strach - stracił kontrolę, zapomniał się... A to wszystko przez filigranową postać Diany, która prześladowała go jak grzech pierworodny. Dlatego, drugi już raz tego dnia, odwrócił się, i odszedł szybkim krokiem w przeciwną stronę, zaciskając dłoń na Biblii, aż zbielały mu knykcie.
O, córo płomieni, ogniu mych lędźwi, aniele zemsty, niespalona... Już nawet zdrowaś Maryjo wypadło mu z głowy.

Szybko usiadł na ziemi, mieszając się w tłumie w pobliżu jakiegoś ogniska, i przejechał ręką po twarzy, zdając sobie sprawę, że nieco się spocił z wrażenia (thx za mema na discordzie).
Wpatrywał się w tańczące płomienie, mrucząc pod nosem koronkę do miłosierdzia bożego, i drapiąc irytująco swędzącą lewą dłoń, ale co jakiś czas patrzył w stronę Diany, która jakimś cudem dalej mieściła się idealnie w zasięgu jego wzroku, gdzieś między jednym strzelającym płomieniem a drugim. Boże, daj mi siłę..., pomyślał z desperacją.

Nie zauważył, że jego nogawka płonęła, ale nawet gdyby, nie przeszkadzało mu to.

!płomienie


gniew mój wybuchnie
jak ogień będzie płonął
i nikt nie zdoła go zgasić
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#178
05.12.2023, 02:32  ✶  

Jim


Ognisko zadrżało niespokojnie, a zaraz potem w płomieniach ukazał ci się puchar. To dobry omen; czujesz, jak wypełnia cię siła i motywacja do działania. Nie możesz wyzbyć się przekonania, że czegokolwiek się nie podejmiesz, spotka cię sukces. Na co czekasz?
termagant
A knife?
Are you flirting with me?
Wysoka, bo mierząca sobie 177 centymetrów, o atletycznej, smukłej sylwetce. Ciemna karnacja, orzechowe oczy i ciemnobrązowe włosy i miedzianym połyskiem, w stanie naturalnym skręcające się w burzę loków. Na co dzień często się garbi, chcąc odjąć sobie parę centymetrów.

The Tempest
#179
05.12.2023, 04:40  ✶  
Kiedy ostatni raz widziała Jima, co wcale nie było tak dawno temu, bo zdążyła zrobić zaledwie jedno kółko przyglądając się stoiskom i oceniając, co można niepostrzeżenie z nich zawinąć, rzuciła mu standardową formułkę, by bawił się dobrze, nie pryskał ludziom prosto w oczy i w ogóle to szedł z Bogiem. Ani trochę w to ostatnie nie wierzyła, ale zawsze uważała, że skoro dla samego Lightbringera ta cała mugolska wiara była ważna, to kim ona była, żeby go oceniać.
Udało jej się w pewnym momencie całkiem zręcznie wyłuskać osamotnione na parę sekund piwo, kiedy to jego właściciel gorączkowo szukał czegoś po kieszeniach, i tak uzbrojona ruszyła w kierunku ognisk, zobaczyć czy tam czegoś ciekawego nie grali.
Znajoma sylwetka dość szybko wpadła jej w oczy, kiedy to James przysiadł niczym szmaciana laleczka, wyzuty jakby nieco z życia, czy też wszelkich jego odruchów, najwyraźniej decydując się na zorganizowanie sobie całkiem prywatnego, przenośnego ogniska, które właśnie utworzyło się na jego nogawce.
- Jim - rzuciła trochę głośno, bo mimo tego że szła w jego kierunku to wcale się nie śpieszyła. Liczyła jednak na to, ze jej głos trochę chociaż wybudzi go z letargu, w jaki właśnie zapadł. - Jiminy - rzuciła nieco ostrzej, ale też i z pełnym zrezygnowania westchnięciem, będąc już parę kroków od niego. W końcu jednak stanęła nad nim, podczas gdy jego spodnie powoli zamieniały się w pochodnię.
- Spodnie ci się palą, Świerszczyku - jej spojrzenie szybko przeskoczyło dookoła niego, szukając tego jego uświęconego wiaderka, ale nigdzie go, cholera, nie było widać. I szlag by wziął, to jej zdobyczne piwo.
Layla wyciągnęła rękę z kubeczkiem, szybko oblewając ogienek i dusząc skutecznie jego wszelaką walkę o wolność i egzystencję. Dla pewności też, przydeptała tę nogawkę stopą. Potem natomiast, jako że już miała wolne ręce, złapała go za ramiona i potrząsnęła z całą swoją siłą, na jaką tylko była w stanie się w tym momencie zdobyć.
- Layla do Jimmiego, złaź natychmiast na ziemię, bo nie ręczę za siebie, jak ty mi się tu zaraz w gorejący krzew zamienisz. Gdzie masz swoje wiaderko, co? Halo. Na co ty tak w ogóle patrzysz. Jak ci brak płomieni, to cię mogę tak strzelić, że się zaraz odpalisz - przekręciła się, zaraz po tym jak szybko, spod przymrużonych oczu oszacowała, na co właściwie się tak patrzy i wywnioskowała, że to chyba to ognisko go tak musiało teraz oczarować. I sama też, spojrzała nawet przez moment w tamtą stronę, chyba oczekując że coś oprócz samych płomieni mogło tam na nią czekać.

!płomienie
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#180
05.12.2023, 04:40  ✶  

The Tempest


Kiedy zbliżasz się do ognia, płomienie nieco przygasają - tylko jeden wznosi się ku górze, rozjaśniając na końcu niewielkim punktem. Gwiazda. Ogarnia cię spokój, być może nawet lekkie ukłucie rozczarowania, gdy zdajesz sobie sprawę z tego, że w najbliższym czasie nie powinno wydarzyć się nic nadzwyczajnego.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Rowena Ravenclaw (3439), Bellatrix Black (3179), Pan Losu (3355), Cathal Shafiq (2172), Rodolphus Lestrange (3252), Felix Bell (2197), Perseus Black (2184), Garrick Ollivander (1124), Septima Ollivander (1460), The Little Fox (2342), Leon Bletchley (3770), Olivia Quirke (3146), Vespera Rookwood (2273), Lorraine Malfoy (2168), Laurence Selwyn (1299), Leta Crouch (1909), Ulysses Rookwood (2888), Leviathan Rowle (2539), Chester Rookwood (6440), The Beast (2512), Sarah Macmillan (2428), Florence Bulstrode (1555), Vincent Prewett (1670), Avelina Paxton (3074), Murtagh Macmillan (1528), Augustus Rookwood (2816), The Overseer (2457), The Edge (4021), Maeve Chang (772), Philip Nott (1727), Cain Bletchley (3618), Logan Nott (1069), Bard Beedle (6610), Loretta Lestrange (321), Patrick Steward (2033), Cameron Lupin (3502), Heather Wood (3478), Diana Mulciber (905), Danielle Longbottom (2513), Effimery Trelawney (1523), Lucky Luke (1577), Imogen Rookwood (2434), Dora Crawford (654), Esmé Rowle (2739), Geraldine Yaxley (1544), Nora Figg (1225), The Lightbringer (2213), The Tempest (416), Dagur Nordgersim (2259), Albert Rookwood (699), Hjalmar Nordgersim (1601), Sebastian Macmillan (1919), Alastor Moody (1120), Persephona Degenhardt (1163), Hades McKinnon (1333), Theon Travers (2493)


Strony (38): « Wstecz 1 … 16 17 18 19 20 … 38 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa