Charlotte Crouch - Kelly
Urodzenie: 23.02.1929, wodnik, numerologiczna 1
Stan cywilny: Wdowa
Nazwisko panieńskie: Crouch
Krew: Zdrajczyni krwi
Zamieszkanie: Aleja Horyzontalna, Londyn
Pochodzenie: Urodzona jako córka Perspehone Parkinson oraz Sebstiana Croucha. Wydziedziczona w wieku dwudziestu jeden lat za poślubienie mugolaka. Około jedenaście lat spędziła w USA, by po śmierci męża powrócić do Anglii.
Stan cywilny: Wdowa
Nazwisko panieńskie: Crouch
Krew: Zdrajczyni krwi
Zamieszkanie: Aleja Horyzontalna, Londyn
Pochodzenie: Urodzona jako córka Perspehone Parkinson oraz Sebstiana Croucha. Wydziedziczona w wieku dwudziestu jeden lat za poślubienie mugolaka. Około jedenaście lat spędziła w USA, by po śmierci męża powrócić do Anglii.
Kształtowanie: ◉◉○○○
Rozproszenie: ◉◉◉◉○
Transmutacja: ◉○○○○
Zauroczenie: ◉○○○○
Nekromancja: ◉◉○○○
Translokacja: ◉○○○○
Percepcja: ◉◉◉○○
Aktywność fizyczna: ◉○○○○
Charyzma: ◉◉◉○○
Rzemiosło: ○○○○○
Wiedza przyrodnicza: ◉○○○○
Wiedza o świecie: ◉◉◉◉○
Rozproszenie: ◉◉◉◉○
Transmutacja: ◉○○○○
Zauroczenie: ◉○○○○
Nekromancja: ◉◉○○○
Translokacja: ◉○○○○
Percepcja: ◉◉◉○○
Aktywność fizyczna: ◉○○○○
Charyzma: ◉◉◉○○
Rzemiosło: ○○○○○
Wiedza przyrodnicza: ◉○○○○
Wiedza o świecie: ◉◉◉◉○
Poziom spaczenia: II – Charlotte nie jest zła z natury, ale posunie się daleko, jeśli uzna, że to najlepsze rozwiązanie. Zwłaszcza, że zawsze była odrobinę egoistyczna.
Różdżka: włókno ze smoczego serca, średnio sztywna, 8 cali, grab
Zwierzę totemiczne: Kot
Aura: Dominuje w niej brąz, świadczący o praktyczności, gdzieniegdzie zamienia się jednak w czerwień
O zdolnościach: Charlotte nigdy nie była najbardziej uzdolnioną czarownicą świata. Nadrabiała to jednak iście oślim uporem - to dzięki niemu miała w miarę dobre oceny z przedmiotów, do których brakowało jej naturalnych predyspozycji. Nie dało się jej jednak także uznać za kogoś poniżej przeciętności, a że do obowiązków szkolnych podchodziła zawsze sumiennie, oceny miała na dobrym poziomie. Szczególnie fascynować w pewnym momencie zaczęły ją zagadnienia dotyczące zaświatów, co z kolei pchnęło ją ku studiom manipulacji energią czyli nekromancji - rzecz jasna nie chwaliła się jednak tym na prawo i lewo. Ma pewien naturalny talent do wywoływania duchów, zawsze też dobrze radziła sobie z zaklęciami rozpraszającymi. Nie mając wielkiego talentu do czarów ofensywnych, skupiała się na tych obronnych, by w razie czego nie "oberwać" w ewentualnym starciu. Ojciec, sędzia Wizengamotu, zachęcał córkę do skupiania się właśnie na tym zagadnieniu (oprócz zagadnień z wiedzy o świecie, oczywiście), uważając za przydatne nie tylko czary ochronne, ale przede wszystkim oklumencję (której naukę jej doradzał, nie przeczuwając pewnie, że główną motywacją Charlotte będzie w istocie ukrywanie pewnych rzeczy przed rodzinką). Wszak wierzył, że córka zostanie sędziną, a na tę nie powinny wpływać uroki wił czy legimencja...
Charlie była też zawsze całkiem charyzmatyczna - pozując na słodką Puchoneczkę umiała uzyskać to, czego chciała, trzepocząc rzęsami, udając nieporadną dziewczynkę albo kłamiąc, tylko po to, by spod tej maski wyłoniła się zaraz osóbka o ostrym języku, gotowa do celu dojść choćby po trupach.
Nie znosi szczerze babrania się w ziemi, nigdy nie ciągnęło jej też do krojenia tych wszystkich oślizgłych składników mikstur, zielarstwo i eliksiry zdała więc głównie dzięki samozaparciu. Nigdy nie była asem w transmutacji - właściwie to słabo sobie z nią radzi do dziś - z translokacją też radziła sobie zaledwie na przeciętnym poziomie.
Włosy jak płomienie (rodowa): – Charlotte i jej matka, choć żadna by tego nie przyznała, są do siebie bardzo podobne: i może dlatego nigdy nie umiały się dogadać. Jest swego rodzaju ironią, że córka wdała się w matkę także pod tym względem, że podobnie jak ona okazała się odporna na ogień, co wyszło na jaw, gdy ośmioletnia Charlie pod wpływem złości podpaliła sukienkę koleżanki (jak zapewniała, zrobiła to niechcący...).
Popularność (darmowa): - jest kojarzona w Ministerstwie Magii oraz socjecie. I o ile w gmachu Ministerstwa to kojarzenie można liczyć na plus - bo pracownicy znają ją jako kogoś, kto potrafi wiele załatwić i ma spore wpływy w Departamencie Tajemnic - o tyle pośród konserwatywnych rodów czystej krwi postrzegana jest raczej negatywnie.
Wywoływanie duchów III: – Lottie zainteresowała się duchami w Hogwarcie, gdzie te spotykało się praktycznie na każdym kroku. Byty te intrygowały uczennicę i skłoniły ją do poszukiwania informacji na ich temat. Poza tym drażniło ją okropnie, że jej koledzy mają różne świetne umiejętności: ten widział aury, ten mówił wszystkimi językami świata (to dopiero było niesprawiedliwe!), ten odpowiadał na niezadane pytania… a ona była taką zwykłą Puchonką. Skierowało ją to ku szukaniu własnej „niszy”, a okazało się, że do kontaktów z drugą stroną ma pewien talent.
Oklumencja III: – Jonathan i Anthony to umieją, tak? To ja też muszę. Poza tym nie życzyła sobie, żeby Jonathan wiedział, że wcale nie jest zła, kiedy akurat udawała nadąsaną. Nie wspominając już o tym, że pierwsze, nieśmiałe próby opanowania tej zdolności zaczęła podejmować już pod koniec Hogwartu, niezbyt chcąc, aby ktokolwiek zobaczył jej nici i aury - i wspomniał o tym i owym rodzicom. Po szkole przykładała do tego jeszcze większą wagę. Umiejętność ta była bardzo przydatna, gdy Charlotte zaczęła prowadzić badania, które zaprowadziły ją ostatecznie do Departamentu Tajemnic - w końcu bardzo nie chce, aby ktoś wyciągnął jej z głowy sekrety Departamentu Tajemnic... - więc od ładnych kilku lat pilnie ją ćwiczyła
Kłamstwo I: – nikt nie kłamie tak pięknie jak Charlotte… a przynajmniej ona lubi tak myśleć (nie mówcie jej, że Lockhartowie zapewne są w tym lepsi). Kto by się spodziewał kłamstw po Puchonce? Przecież Puchonów nigdy o nic się nie podejrzewa, są tylko... Puchonami. Złapana na czymś za rękę, będzie patrzeć ci prosto w oczy i z całym przekonaniem zapewniać, że to nie jej ręka, a jej największe i najwspanialsze kłamstwo brzmiało: tak, zamierzam się pojawić na swoim ślubie.
Zastraszanie I: - Charlotte zawsze umiała być onieśmielająca, ale zwykle wybierała raczej nieco inne metody przekonywania do siebie ludzi. Latem - między innymi, gdy musiała przekonać pewnego urzędnika do tego, by odczepił się od niej i od Jonathana - przypomniała sobie, że grożenie komuś też może być świetną zabawą. Charlotte potrafi trafić w czuły punkt i przekonać kogoś, że zaszkodzi mu, choćby była to ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu...
Wydziedziczony dziedzic I: – Charlotte nie tylko poślubiła mugolaka, ale także zrobiła to w dniu, w którym z woli rodziców miała wyjść za Jonathana Selwyna. Rodzina nie wybaczyła jej tego ani wtedy, ani po dwudziestu trzech latach. Nie może liczyć na wsparcie rodziców, nie ma dostępu do ich pieniędzy, rodzeństwo oficjalnie nie utrzymuje z nią kontaktów i przy wielu oficjalnych okazjach, na które zaprasza się czystokrwistych, ona jest pomijana. Dlaczego wciąż czasami używa podwójnego nazwiska? Bo nie przepuści żadnej okazji, aby wkurzyć swoją matkę.
Primadonna I: – Pewność siebie Charlotte graniczy już z życiem w krainie iluzji, a przynajmniej można odnieść takie wrażenie na podstawie jej słów. Lubi bardzo niewielu ludzi, bo od większości populacji uważa się za lepszą i bardzo niewielu ludzi lubi ją, ponieważ o tym byciu lepszym chętnie mówi. Ona jest najpiękniejsza i najmądrzejsza, jej dzieci są najlepsze (bo jej), a przyjaciele muszą być świetni, bo w końcu sama ich wybrała. A Charlotte w końcu nie popełnia błędów. Prawda...?
Szlamolubna III: – chociaż Charlotte nie angażuje się w konflikt, nie wypowiada publicznie przeciwko śmierciożercom i ogólnie skupia na własnych sprawach, to poślubienie mugolaka kładzie się plamą na jej życiorysie. Wychowywana w dość konserwatywnej rodzinie, w młodości szczerze wierzyła może nie że mugolaki to podludzie, ale że jest od nich lepsza. A potem w wieku piętnastu lat zakochała się nieprzytomnie w Nedzie Kelly, tak mocno, jak potrafią tylko nastoletnie dziewczyny. Młodzieńcze zauroczenie zabawnym i uroczym chłopcem z mugolskiej rodziny, który bez okazji wręczał jej kwiaty i zabierał do mugolskiego, wesołego miasteczka, przetrwało Hogwart. I Charlotte – tak jak miała w zwyczaju od najmłodszych lat – postawiła na swoim. Poślubiła Neda i mimo tego, że ten zmarł jedenaście lat po ślubie, to wystarczy, aby w oczach co bardziej konserwatywnych rodów uchodziła za personę non grata
Uparciuch I: – jeśli Charlotte coś sobie postanowi, żadna siła na niebie i ziemi nie odciągnie jej od tego postanowienia. Zrobiłaby to nawet jeżeli miałaby w tym celu wywołać wielki skandal, zerwać kontakty z rodziną, opuścić rodzinny kraj... och, zaraz. Chyba właśnie to zrobiła...?
Drobny lęk I: – jej największym lękiem jest strata syna, która spotęgowała się po śmierci męża, a jeszcze mocniej wzrosła, gdy konflikt w Anglii eskalował – a wszak on jest dzieckiem zdrajczyni krwi… Przez to bywa wobec niego nadopiekuńcza i być może nadmiernie kontrolująca.
Mizantrop I: - gobliny są paskudne, uznała młoda Charlotte, gdy kiedyś wpadła przypadkiem na skraju lasu na siedmiu goblińskich górników w towarzystwie bladolicej czarodziejki. Ta myśl nie wywołała w niej jeszcze jakiejś szczególnej niechęci wobec goblińskiej nacji, ale na pewno tejże nie polubiła. Po latach pewne obrzydzenie i uprzedzenia ewoluowały wreszcie w prawdziwą mizantropię, gdy jej syn zaczął pracować dla goblinów: Charlotte bardzo uparcie próbuje przekonać go do zmiany ścieżki kariery i coraz bardziej nie cierpi tych małych konusów.
Zdrajca krwi 0: – poza narażeniem się na atak śmierciożerców, spotyka się z ostracyzmem i niechęcią ze strony konserwatywnych środowisk czystokrwistych czarodziejów.
Różdżka: włókno ze smoczego serca, średnio sztywna, 8 cali, grab
Zwierzę totemiczne: Kot
Aura: Dominuje w niej brąz, świadczący o praktyczności, gdzieniegdzie zamienia się jednak w czerwień
O zdolnościach: Charlotte nigdy nie była najbardziej uzdolnioną czarownicą świata. Nadrabiała to jednak iście oślim uporem - to dzięki niemu miała w miarę dobre oceny z przedmiotów, do których brakowało jej naturalnych predyspozycji. Nie dało się jej jednak także uznać za kogoś poniżej przeciętności, a że do obowiązków szkolnych podchodziła zawsze sumiennie, oceny miała na dobrym poziomie. Szczególnie fascynować w pewnym momencie zaczęły ją zagadnienia dotyczące zaświatów, co z kolei pchnęło ją ku studiom manipulacji energią czyli nekromancji - rzecz jasna nie chwaliła się jednak tym na prawo i lewo. Ma pewien naturalny talent do wywoływania duchów, zawsze też dobrze radziła sobie z zaklęciami rozpraszającymi. Nie mając wielkiego talentu do czarów ofensywnych, skupiała się na tych obronnych, by w razie czego nie "oberwać" w ewentualnym starciu. Ojciec, sędzia Wizengamotu, zachęcał córkę do skupiania się właśnie na tym zagadnieniu (oprócz zagadnień z wiedzy o świecie, oczywiście), uważając za przydatne nie tylko czary ochronne, ale przede wszystkim oklumencję (której naukę jej doradzał, nie przeczuwając pewnie, że główną motywacją Charlotte będzie w istocie ukrywanie pewnych rzeczy przed rodzinką). Wszak wierzył, że córka zostanie sędziną, a na tę nie powinny wpływać uroki wił czy legimencja...
Charlie była też zawsze całkiem charyzmatyczna - pozując na słodką Puchoneczkę umiała uzyskać to, czego chciała, trzepocząc rzęsami, udając nieporadną dziewczynkę albo kłamiąc, tylko po to, by spod tej maski wyłoniła się zaraz osóbka o ostrym języku, gotowa do celu dojść choćby po trupach.
Nie znosi szczerze babrania się w ziemi, nigdy nie ciągnęło jej też do krojenia tych wszystkich oślizgłych składników mikstur, zielarstwo i eliksiry zdała więc głównie dzięki samozaparciu. Nigdy nie była asem w transmutacji - właściwie to słabo sobie z nią radzi do dziś - z translokacją też radziła sobie zaledwie na przeciętnym poziomie.
Włosy jak płomienie (rodowa): – Charlotte i jej matka, choć żadna by tego nie przyznała, są do siebie bardzo podobne: i może dlatego nigdy nie umiały się dogadać. Jest swego rodzaju ironią, że córka wdała się w matkę także pod tym względem, że podobnie jak ona okazała się odporna na ogień, co wyszło na jaw, gdy ośmioletnia Charlie pod wpływem złości podpaliła sukienkę koleżanki (jak zapewniała, zrobiła to niechcący...).
Popularność (darmowa): - jest kojarzona w Ministerstwie Magii oraz socjecie. I o ile w gmachu Ministerstwa to kojarzenie można liczyć na plus - bo pracownicy znają ją jako kogoś, kto potrafi wiele załatwić i ma spore wpływy w Departamencie Tajemnic - o tyle pośród konserwatywnych rodów czystej krwi postrzegana jest raczej negatywnie.
Wywoływanie duchów III: – Lottie zainteresowała się duchami w Hogwarcie, gdzie te spotykało się praktycznie na każdym kroku. Byty te intrygowały uczennicę i skłoniły ją do poszukiwania informacji na ich temat. Poza tym drażniło ją okropnie, że jej koledzy mają różne świetne umiejętności: ten widział aury, ten mówił wszystkimi językami świata (to dopiero było niesprawiedliwe!), ten odpowiadał na niezadane pytania… a ona była taką zwykłą Puchonką. Skierowało ją to ku szukaniu własnej „niszy”, a okazało się, że do kontaktów z drugą stroną ma pewien talent.
Oklumencja III: – Jonathan i Anthony to umieją, tak? To ja też muszę. Poza tym nie życzyła sobie, żeby Jonathan wiedział, że wcale nie jest zła, kiedy akurat udawała nadąsaną. Nie wspominając już o tym, że pierwsze, nieśmiałe próby opanowania tej zdolności zaczęła podejmować już pod koniec Hogwartu, niezbyt chcąc, aby ktokolwiek zobaczył jej nici i aury - i wspomniał o tym i owym rodzicom. Po szkole przykładała do tego jeszcze większą wagę. Umiejętność ta była bardzo przydatna, gdy Charlotte zaczęła prowadzić badania, które zaprowadziły ją ostatecznie do Departamentu Tajemnic - w końcu bardzo nie chce, aby ktoś wyciągnął jej z głowy sekrety Departamentu Tajemnic... - więc od ładnych kilku lat pilnie ją ćwiczyła
Kłamstwo I: – nikt nie kłamie tak pięknie jak Charlotte… a przynajmniej ona lubi tak myśleć (nie mówcie jej, że Lockhartowie zapewne są w tym lepsi). Kto by się spodziewał kłamstw po Puchonce? Przecież Puchonów nigdy o nic się nie podejrzewa, są tylko... Puchonami. Złapana na czymś za rękę, będzie patrzeć ci prosto w oczy i z całym przekonaniem zapewniać, że to nie jej ręka, a jej największe i najwspanialsze kłamstwo brzmiało: tak, zamierzam się pojawić na swoim ślubie.
Zastraszanie I: - Charlotte zawsze umiała być onieśmielająca, ale zwykle wybierała raczej nieco inne metody przekonywania do siebie ludzi. Latem - między innymi, gdy musiała przekonać pewnego urzędnika do tego, by odczepił się od niej i od Jonathana - przypomniała sobie, że grożenie komuś też może być świetną zabawą. Charlotte potrafi trafić w czuły punkt i przekonać kogoś, że zaszkodzi mu, choćby była to ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu...
Wydziedziczony dziedzic I: – Charlotte nie tylko poślubiła mugolaka, ale także zrobiła to w dniu, w którym z woli rodziców miała wyjść za Jonathana Selwyna. Rodzina nie wybaczyła jej tego ani wtedy, ani po dwudziestu trzech latach. Nie może liczyć na wsparcie rodziców, nie ma dostępu do ich pieniędzy, rodzeństwo oficjalnie nie utrzymuje z nią kontaktów i przy wielu oficjalnych okazjach, na które zaprasza się czystokrwistych, ona jest pomijana. Dlaczego wciąż czasami używa podwójnego nazwiska? Bo nie przepuści żadnej okazji, aby wkurzyć swoją matkę.
Primadonna I: – Pewność siebie Charlotte graniczy już z życiem w krainie iluzji, a przynajmniej można odnieść takie wrażenie na podstawie jej słów. Lubi bardzo niewielu ludzi, bo od większości populacji uważa się za lepszą i bardzo niewielu ludzi lubi ją, ponieważ o tym byciu lepszym chętnie mówi. Ona jest najpiękniejsza i najmądrzejsza, jej dzieci są najlepsze (bo jej), a przyjaciele muszą być świetni, bo w końcu sama ich wybrała. A Charlotte w końcu nie popełnia błędów. Prawda...?
Szlamolubna III: – chociaż Charlotte nie angażuje się w konflikt, nie wypowiada publicznie przeciwko śmierciożercom i ogólnie skupia na własnych sprawach, to poślubienie mugolaka kładzie się plamą na jej życiorysie. Wychowywana w dość konserwatywnej rodzinie, w młodości szczerze wierzyła może nie że mugolaki to podludzie, ale że jest od nich lepsza. A potem w wieku piętnastu lat zakochała się nieprzytomnie w Nedzie Kelly, tak mocno, jak potrafią tylko nastoletnie dziewczyny. Młodzieńcze zauroczenie zabawnym i uroczym chłopcem z mugolskiej rodziny, który bez okazji wręczał jej kwiaty i zabierał do mugolskiego, wesołego miasteczka, przetrwało Hogwart. I Charlotte – tak jak miała w zwyczaju od najmłodszych lat – postawiła na swoim. Poślubiła Neda i mimo tego, że ten zmarł jedenaście lat po ślubie, to wystarczy, aby w oczach co bardziej konserwatywnych rodów uchodziła za personę non grata
Uparciuch I: – jeśli Charlotte coś sobie postanowi, żadna siła na niebie i ziemi nie odciągnie jej od tego postanowienia. Zrobiłaby to nawet jeżeli miałaby w tym celu wywołać wielki skandal, zerwać kontakty z rodziną, opuścić rodzinny kraj... och, zaraz. Chyba właśnie to zrobiła...?
Drobny lęk I: – jej największym lękiem jest strata syna, która spotęgowała się po śmierci męża, a jeszcze mocniej wzrosła, gdy konflikt w Anglii eskalował – a wszak on jest dzieckiem zdrajczyni krwi… Przez to bywa wobec niego nadopiekuńcza i być może nadmiernie kontrolująca.
Mizantrop I: - gobliny są paskudne, uznała młoda Charlotte, gdy kiedyś wpadła przypadkiem na skraju lasu na siedmiu goblińskich górników w towarzystwie bladolicej czarodziejki. Ta myśl nie wywołała w niej jeszcze jakiejś szczególnej niechęci wobec goblińskiej nacji, ale na pewno tejże nie polubiła. Po latach pewne obrzydzenie i uprzedzenia ewoluowały wreszcie w prawdziwą mizantropię, gdy jej syn zaczął pracować dla goblinów: Charlotte bardzo uparcie próbuje przekonać go do zmiany ścieżki kariery i coraz bardziej nie cierpi tych małych konusów.
Zdrajca krwi 0: – poza narażeniem się na atak śmierciożerców, spotyka się z ostracyzmem i niechęcią ze strony konserwatywnych środowisk czystokrwistych czarodziejów.
Edukacja: Ukończyła Hogwart. Trudno powiedzieć, co takiego zobaczyła Tiara Przydziału, że przydzieliła ją do Hufflepuffu (z czego ojciec i matka byli zresztą bardzo niezadowoleni): może niezachwianą lojalność wobec przyjaciół, może koleżeńskość, może pracowitość, której jej nie brakowało, bo na pewno nie pokojowe nastawienie do świata i ludzi. Uczennicą była dobrą, nadrabiającą sumiennością drobne braki, a pyskatość i skłonność do drobnych złośliwostek zjednały jej tyle samo przyjaciół, co wrogów. Ostatecznie zresztą Hufflepuff okazał się da niej dobrym wyborem. Na Slytherin była odrobinę za mało przebiegła, na Ravenclaw za mało zrównoważona, a na Gryffindor trochę za mało odważna, natomiast faktycznie nie brakowało jej sumienności i skłonności do ciężkiej pracy. Była dość lubiana, miała dobre oceny i była nieco... bardziej stanowcza niż większość kolegów z Hufflepuffu, co sprawiło, że nieraz zwracali się do niej po pomoc i uzyskała stanowisko prefekta.
Doświadczenie: Tuż po ukończeniu Hogwartu, zgodnie z tradycjami rodzinnymi, rozpoczęła kurs w Wizengamocie. Ojciec życzył sobie, aby najstarsza córka została – podobnie jak on – sędziną Wizengamotu. Nie zdążyła jednak go ukończyć – zanim staż dobiegł końca uciekła bowiem sprzed ołtarza, z Ministerstwa i z kraju. Kolejne kilka lat Charlotte spędziła w Stanach Zjednoczonych, gdzie najpierw dorabiała sobie pomagając jako asystentka w kancelarii prawnej (co srogo raniło jej dumę), z czasem zaczęła zaś w wolnym czasie prowadzić badania związane z bytami nadprzyrodzonymi i nieumarłymi, początkowo prywatnie, później, gdy natrafiła na coś faktycznie intrygującego - w pełnym wymiarze godzin, w porozumieniu z tamtejszym Ministerstwem Magii.
Po śmierci męża przed kilkunastu laty powróciła do kraju i dzięki kontynuacji swoich badań po pewnym czasie zdołała dołączyć do Departamentu Tajemnic.
Aktualne miejsce pracy: Departament Tajemnic, sala śmierci
Cechy szczególne: Brak
Rozpoznawalność: IV. Przed laty wszyscy mówili o jej ślubie, podczas którego… Jonathan Selwyn, jej niedoszły mąż przed ołtarzem oświadczył, że panna młoda się nie pojawi. Państwo Crouch i państwo Selwyn uznali, że zaaranżowanie małżeństwa dwójki najlepszych przyjaciół to doskonały sposób na "nawrócenie" niepokornej córki, zakochanej w mugolaku. Nie wzięli pod uwagę, że najlepszy przyjaciel pomoże przyjaciółce zorganizować ucieczkę, podróż, dom oraz pieniądze na urządzenie się w USA. Informacja o tym, że "ślubu nie będzie", a właściwie to ślub parę godzin wcześniej był, ale z kimś zupełnie innym, dość długo utrzymywała się na nagłówkach. Paliwa do ognia tylko dokładały takie szczegóły jak to, że prezenty zwrócono tylko tym gościom, których niedoszli młodzi lubili, bo inne Charlotte zabrała na nową drogę życia, wspaniały diadem ślubny sprzedała, by po odcięciu od rodowego skarbca mieć za co rozpocząć zamorską przygodę, a wspaniały tort weselny, za który zapłacono iście bajońską sumę, i o którym opowiadano już parę dni wcześniej, że takiego świat nie widział, według plotek został zjedzony w parę godzin przed weselem przez panną młodą, pana młodego, drugiego pana młodego i ich dwóch przyjaciół. Chociaż po latach echa skandalu przebrzmiały, ten i ów wciąż kojarzy historię Charlotte Crouch i Neda Kelly. Charlotte poza tym kojarzona jest w Ministerstwie, i niekiedy pokazuje się tu i ówdzie u boku Morpheusa Longbottoma, Anthony'ego Shafiqa czy niedoszłego męża, Jonathana Selwyna - co sprawia, że większość czystokrwistych oraz pracowników Ministerstwa kojarzy ją chociażby z twarzy, nazwiska i paru plotek.
Doświadczenie: Tuż po ukończeniu Hogwartu, zgodnie z tradycjami rodzinnymi, rozpoczęła kurs w Wizengamocie. Ojciec życzył sobie, aby najstarsza córka została – podobnie jak on – sędziną Wizengamotu. Nie zdążyła jednak go ukończyć – zanim staż dobiegł końca uciekła bowiem sprzed ołtarza, z Ministerstwa i z kraju. Kolejne kilka lat Charlotte spędziła w Stanach Zjednoczonych, gdzie najpierw dorabiała sobie pomagając jako asystentka w kancelarii prawnej (co srogo raniło jej dumę), z czasem zaczęła zaś w wolnym czasie prowadzić badania związane z bytami nadprzyrodzonymi i nieumarłymi, początkowo prywatnie, później, gdy natrafiła na coś faktycznie intrygującego - w pełnym wymiarze godzin, w porozumieniu z tamtejszym Ministerstwem Magii.
Po śmierci męża przed kilkunastu laty powróciła do kraju i dzięki kontynuacji swoich badań po pewnym czasie zdołała dołączyć do Departamentu Tajemnic.
Aktualne miejsce pracy: Departament Tajemnic, sala śmierci
Cechy szczególne: Brak
Rozpoznawalność: IV. Przed laty wszyscy mówili o jej ślubie, podczas którego… Jonathan Selwyn, jej niedoszły mąż przed ołtarzem oświadczył, że panna młoda się nie pojawi. Państwo Crouch i państwo Selwyn uznali, że zaaranżowanie małżeństwa dwójki najlepszych przyjaciół to doskonały sposób na "nawrócenie" niepokornej córki, zakochanej w mugolaku. Nie wzięli pod uwagę, że najlepszy przyjaciel pomoże przyjaciółce zorganizować ucieczkę, podróż, dom oraz pieniądze na urządzenie się w USA. Informacja o tym, że "ślubu nie będzie", a właściwie to ślub parę godzin wcześniej był, ale z kimś zupełnie innym, dość długo utrzymywała się na nagłówkach. Paliwa do ognia tylko dokładały takie szczegóły jak to, że prezenty zwrócono tylko tym gościom, których niedoszli młodzi lubili, bo inne Charlotte zabrała na nową drogę życia, wspaniały diadem ślubny sprzedała, by po odcięciu od rodowego skarbca mieć za co rozpocząć zamorską przygodę, a wspaniały tort weselny, za który zapłacono iście bajońską sumę, i o którym opowiadano już parę dni wcześniej, że takiego świat nie widział, według plotek został zjedzony w parę godzin przed weselem przez panną młodą, pana młodego, drugiego pana młodego i ich dwóch przyjaciół. Chociaż po latach echa skandalu przebrzmiały, ten i ów wciąż kojarzy historię Charlotte Crouch i Neda Kelly. Charlotte poza tym kojarzona jest w Ministerstwie, i niekiedy pokazuje się tu i ówdzie u boku Morpheusa Longbottoma, Anthony'ego Shafiqa czy niedoszłego męża, Jonathana Selwyna - co sprawia, że większość czystokrwistych oraz pracowników Ministerstwa kojarzy ją chociażby z twarzy, nazwiska i paru plotek.
Wskazówki dla Mistrza Gry
Postać stworzona jako jedna z czterech jeźdźców apokalipsy dla kameralnych rozgrywek w gronie kilku nieco starszych postaci i ewentualnie wątków obyczajowych oraz DT.Będę próbowała trzymać się nią z dala od osobistego zaangażowania w konflikt, ze względu na inne postacie w Zakonie – używając tutaj pretekstu, że to z obawy, że to wystawiłoby na cel jej synów.
Mieszkanie Kelly'ch
Mieszkanie mieści się na pierwszym piętrze kamienicy Horyzontalnej, nad sklepem z zabawkami. Jest dość duże, bo znajduje się w nim pięć pokoi i kuchnia - ale trudno to uznać za ogromny luksus, gdy przypomni sobie, że mieszkają w nim cztery osoby oraz psiak. W oczy mogą rzucać się tutaj przede wszystkim duża liczba książek (zarówno w salonie, jak i sypialni Charlotte), sporo eleganckich luster oraz fakt, że meble wystawione w pokoju dziennym są bardzo luksusowe. Rozwiązanie zagadki tych ostatnich jest niezmiernie proste - po tym jak latem psiak, przyniesiony przez Jonathana Selwyna, zniszczył dywan i fotel, mężczyzna wymienił dywan, fotel, drugi fotel i kanapę, by pasowały do tego pierwszego, a także zasłonki oraz kilka innych drobiazgów, by pasowały do nowego dywanu...
Umiejscowienie: Aleja Horyzontalna
Poziom: 0
Zabezpieczenia: -
Ulepszenia: -
Cechy: -
Poziom: 0
Zabezpieczenia: -
Ulepszenia: -
Cechy: -