• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#651
18.07.2024, 22:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.07.2024, 22:41 przez Laurent Prewett.)  
Południowe stragany

Podniósł błękit oczu na tę dwójkę, kiedy pojawiły się słowa Flynna - ostre? Na pewno trafne. Celujące w sedno sprawy, kiedy z jednej strony chwalisz, z drugiej strony - chowasz ze wstydem. Nawet tego nie zauważył - ale on więcej uwagi poświęcił scenie, która wyłoniła zwycięzcę - Guinevere - niż temu, co się konkretnie działo tutaj. Więc czy naprawdę trafne?

Nie miało to w zasadzie znaczenia aktualnie - przynajmniej nie dla niego samego, bo dla samego Cedrica i Viorici, między którymi najwyraźniej kręciła się jakaś chemia (wnioskując po słowach Crowa) będzie mieć na pewno. Lubił, kiedy Flynn się czerwienił. Lubił tę jego minę. Lubił to jak zaczynały świecić się jego oczy, jak przy tym sprawiał wrażenie bezdechu. Uwielbiał to, bo wtedy czuł się uwielbiany. Zabawna sprawa, że niby to było bezinteresowne - ujmował to słodko, ujmował to szarmancko, ale kiedy już pojawiała się taka reakcja i chłonął ją jak gąbka wodę to oczy potrafiły rozszerzyć się o perspektywę "gdzie w tym bezinteresowność"? Nie oczekujesz co prawda takiego efektu, to ma sprawić przyjemność, ale żeby aż tak..? Kiedy już jest, kiedy Fleamont zmieniał barwę skóry to okazywało się, jakie to bardzo było zwrotne dla niego samego. Jakie wartościowe. Nie chciał być pazerny. I jednocześnie chciał. Nie chciał przecież brać wszystkiego. Nonsens, on był ciągle głodny. Chyba mogli już układać legendy o tym, że dało się go zaspokoić - sam przestawał w to wierzyć, skoro chwile ciepła i uniesień zawsze przynosiły potem coraz bardziej pogłębiające się rozczarowanie.

Uwielbiał Flynna takiego. Był wtedy bezbronny. Nagi. Czerwona, przepocona skóra, brudna od tych malowideł i od tego dziwnego środka, który miał chronić przed ogniem. Przydałaby mu się kąpiel - bo śmierdział, nie dało się tego ukryć. I nadal - uwielbiał go takiego. Nie lubił tylko tego, że jego pobudzony apetyt rósł wraz z dostawaniem. Chyba Flynn też tego nie lubił. Chcieli ograbić się wzajem w całości, a jednak nie chcieli opróżnić swojej klatki. Pierś więc biła ciągle, serce miało się dobrze i fatalnie zarazem. To Krucze serce nie było maleńkie - było wielkie. Równie głodne. Spragnione. Obolałe teraz - a jednak szurał się po tym straganie nie wiadomo po co... żeby ponosić koszyk z kotem. Niby-słuchając. Potem kłamiąc. Rzucając na koniec jakimś tekstem i nie rozumiejąc, że czasem chlapnął za dużo. Albo właśnie - za mało.

Och tak, miłość miała bardzo wiele wymiarów. Wiele odcieni. Kochać można na różne sposoby, inaczej miłujesz brata, inaczej przyjaciela, kochanka. Never seek to tell thy love, Love that never told can be; For the gentle wind does move - Silently, invisibly. I told my love, I told my love, I told her all my heart; Trembling, cold, in ghastly fears, Ah! she did depart. Czy wymagała jednak zrozumienia? Wymagała rozróżnienia. Podziału ról. Naturalnej separacji, by jej ciężar był tylko słodyczą, a nie mieszał się z goryczą.

Więc oto Miłość o rumianych polikach, bluźniercza i zakazana, stała, patrzyła na niego - i ramiona wyciągała. Miłość słodko-gorzka, pikantna w całych ustach - pikantna tak straszliwie, że kiedy jej zakosztowałeś wyciskała z oczu łzy. I dobrze - gotowa była ci szeptać - dobrze, bo wtedy czujesz tylko mnie. Okrutne to było Wronisko, a przecież wielki poeta napisał kiedyś: Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc - wiecznie dobro czyni. A on? Chciał ciągle dobra. Masz tutaj Laurent pierścionek, żebyś się cieszył, żebyś był bezpieczny. Ale wyrzuć te swoje głupie myśli, bo przecież moje serce jest innego. A może jednak pragnął zła - bo pragnął wszystkiego dla siebie? Laurent w to nie do końca wierzył. Poddawał w wątpliwość, że ktoś, kto próbował chronić tyle ludzi, mógł myśleć tylko o sobie samym. I ta miłość wyciągnęła do niego dłoń, jak kiedyś Faustus przyzwał diabła, by zobaczyć w końcu piękno chwili. Cóż miał zrobić? Nie miał ze sobą gotowego cyrografu, więc pozostało mu ująć wyciągniętą dłoń i dać pociągnąć się donikąd. Dokądkolwiek. Gdziekolwiekbądź.

- Miłego wieczoru. - Pożegnał się z nimi, nim spojrzał, gdzie w ogóle Fleamont go prowadził. Ale tak czując tę jego dłoń wyciągnął jeszcze swoją chustkę, ujął jego rękę i zawiązał na zranionej skórze kawałek materiału. Tuż przed tym jak splótł ze sobą ich palce. - Chcesz wrócić na loterię? - To była właściwie zachęta, bo teraz przynajmniej wydawało się, że jest tam mniej ludzi.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#652
18.07.2024, 22:52  ✶  
Świeczki i kadzidła Rodziny Mulciber

Charlie zaśmiał się lekko.

- Jeśli tak mówisz, tato! - Nie spierał się dalej, chociaż miał swoje zdanie na temat świeczek. Jak mogła być jedynie zwykła, gdy lawenda miała swoje działanie? Nie było powodu, by ciągnąć dyskusję z rodzicem. - Wiesz więcej ode mnie. Porozmawiam jeszcze na ten temat z wujkiem. - Przyznał lekko, choć był pewien, że nie zapyta Roberta o coś tak trywialnego. Z ojcem spierał się tylko o nazewnictwo, lecz mówili o tej samej rzeczy. Nie było sensu zaogniać konfliktu.

Wspomnienie tytoniu sprawiło, że uśmiech młodego Mulcibera tylko się poszerzył.

- Chyba cieszę się, że nigdy nie nauczyłem się palić. - Przyznał, zerkając na papierosa w dłoniach ojca. - Jak możesz to palić, tatku? Nie pachnie zbyt dobrze, a smakuje jeszcze gorzej. Chociaż kiedyś dostałem od kogoś... chyba były wiśniowe. - Zawahał się lekko, nie pamiętając dokładnie. - Ktoś mnie poczęstował. Tamte mógłbym palić.

Niełatwo było usiedzieć w miejscu, gdy świeczki stały nierówno. Charles podniósł się ze skrzynki, by ostatecznie dać upust swojej potrzebie perfekcyjności i poprawić te świeczki, które wcześniej poprzestawiał. Skoro miało być po tatowemu, to niech będzie. Chociaż w półkolu byłoby ładniej!

- Tato, niczego nie kupię od mugola. - Zaparł się, zerkając przez ramię na Richarda. - Choćby robił najlepsze świeczki na świecie i sprzedawał najlepszy wosk. To obrzydliwe.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#653
19.07.2024, 11:14  ✶  
Magiczne Różności, rozmawia z Leonem

Olivia otarła usta wierzchem dłoni, bo jakieś okruszki zaplątały się w okolice jej warg. Na szybko też otrzepała dłonie, bo zobaczyła że nagle do stoiska podchodzi coraz więcej osób. A pomyśleć, że mieli mieć chwilę czasu dla siebie - myślała, że będzie mogła porozmawiać z Leonem na spokojnie, zjeść coś i wypić to, co im przyniósł. Ale w zasadzie to nie powinna narzekać, bo chyba o to im chodziło, prawda? Problem w tym, że Quirke wbrew całej swojej logice zaczynała się czuć dość nieswojo. Dlatego też cieszyła się, że obok ma Tristana i Leona. W przypadku Warda sama jego obecność działała na nią kojąco, a w przypadku Leona to wystarczyło chwilę porozmawiać, by uspokoić skołatane nerwy i zatrzymać ten dziwny pęd myśli, który zaczynał krążyć coraz szybciej i szybciej w jej głowie.
- Shafiq... Coś mi mówi to nazwisko, ale nie jestem pewna, co dokładnie - powiedziała, marszcząc brwi. Ale wino było dobre, to fakt - i było dostępne w takiej ilości, że nie powinno wpłynąć za mocno na jej postrzeganie rzeczywistości. Zbliżyła się do przyjaciela i zerknęła mu przez ramię, gdy wyciągał książki. - Och!
Wyrwało jej się, gdy zobaczyła tytuły. Nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu, który wymalował się na jej twarzy. Uściskała Leona mocno.
- Dziękuję! Chociaż nie pamiętam już, o co mi dokładnie chodziło... Ale chyba o to, żeby nie spowodować u nikogo bólu brzucha - roześmiała się, bo przecież nie była doskonałą kucharką. Ba, nie była nawet dobrą kucharką, ale naprawdę się starała. Tristan podsunął jej kiedyś ulotkę kursu gotowania, a razem z tymi przepisami... Tak, to mogło się udać! - Jesteś najlepszy.
Dorzuciła, dając mu przyjacielskiego buziaka w policzek. Zebrała książki i schowała je do płóciennej torby, która wisiała na oparciu krzesła. Widziała, że Tristan wziął na siebie obsługę kolejnych klientów - najwyraźniej zainteresowały ich konkretnie jego wyroby, więc nie planowała się wtrącać. - Może żyję pod kamieniem, ale kim jest Siostra Fantazja?
Zapytała Leona półszeptem, na razie na nim skupiając całą swoją uwagę.
Widmo
Mierząca około 160 cm blondynka, o czarnych oczach oraz ustach które praktycznie zawsze podkreśla czerwienią. Dba o swoją prezencje, zawsze stara się starannie dobierać stroje, fryzury, makijaż. Celine roztacza wokół siebie wyrazistą, ale i przyjemną woń, w której mieszają się ze sobą frezja, konwalia, wanilia, nuty drzewne i czarna porzeczka.

Celine Delacour
#654
19.07.2024, 11:34  ✶  
Widownia

O ile do tego konkretnego celu, Celine nie zamierzała dać się wykorzystać, tak sama była świadoma że zapewne na wiele innych próśb by się zgodziła. Po prostu zgodziła. Bo niby z jakiego powodu miałaby odmówić Matthiasowi? Byli przecież rodziną, choć niekoniecznie tą najbliższą. Ciotka Agnes w dodatku zdawała się go uwielbiać.

- W zasadzie nie mam pojęcia. Tego typu wydarzenia raczej nie przyciągają mojej uwagi. - nie zamierzała tego ukrywać. Nawet nie próbowała się kryć z tym, że im więcej ludzi było dokoła, tym mniej komfortowo się czuła. Choć już sam brak wyrazistego makijażu sprawiał, że wyglądała niczym każda inna blondynka, nadal obawiała się tego, iż zostanie tutaj rozpoznana. Niekoniecznie miała na to ochotę.

Na temat samych nagród już się nie wypowiedziała. Były bo były. Nie bardzo ją interesowały. Sama też nie zamierzała pchać się na scenę, żeby coś takiego zdobyć. Brakowało jej jeszcze, żeby rozpoznali ją jacyś dziennikarze i w następnej Czarownicy napisano o tym, że Celine Delacour pojawiła się na Lammas i wzięła udział w tutejszym kursie samoobrony. Zobaczcie jak piosenkarka sobie z tym poradziła!

Niby niektórzy twierdzili, że mogą o nich pisać cokolwiek, ale ona się do tego grona nigdy nie zaliczała. Wolała jednak dbać o swój wizerunek.

- Nie ma takiej potrzeby, aczkolwiek doceniam propozycje. - uśmiechnęła się, nie mówiąc zarazem o tym, co faktycznie o tej propozycji myślała. Przecież nie wejdzie mu tutaj zaraz na barana. To byłoby jeszcze gorsze niż zawędrowanie na scenę! Wolała nawet nie myśleć o potencjalnych konsekwencjach. Zwłaszcza, że na swój temat zdarzyło jej się już słyszeć wiele dziwnych rzeczy. Nie zawsze były to dobre rzeczy. Z reguły wręcz przeciwnie.

Występ dobiegł wreszcie końca. Nie trwał szczególnie długo. Celine nawet zmusiła się do oklasków. Wysłuchała też zapowiedzi kolejnego. Eloise. A więc jednak. Choć nadal się uśmiechała, niekoniecznie była pozytywnie nastawiona do tego występu. W jej mniemaniu młoda artystka nie powinna była tracić czasu na występy jarmarczne. Na takie, decydować powinny się przebrzmiałe gwiazdy, których dawna sława ledwie pozwalała na opłacenie rachunków.

- Chyba to trochę potrwa. Chodźmy może zerknąć w tym czasie na stoiska? - zasugerowała, dostrzegając okazje do tego, żeby zawinąć się spod sceny. I pomyśleć, że ta nadarzyła się całkiem szybko!

constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#655
19.07.2024, 14:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.07.2024, 14:08 przez Millie Moody.)  
za sceną z Bertiem i Guinevere

Była podekscytowana. Była najarana. Była roztrzęsiona. Zabrała patyczek od waty i roztrzepała czarne znów włosy. Jej peleryna mieniła się brokatem.

– Dobrze było? Dobrze? Myślisz? Myślisz że dobrze było? – dopytywała Bertiego, bo próżno było szukać w tłumie brata. Pewnie nie widział.. Dobrze, że nie widział, przecież się zbłaźniła, przyniosła wstyd nazwisku i Brygadzie. Dobrze, że... – O gratuluje jeszcze raz – zwróciła się energicznie do Ginny – musisz zrobić mase, potem rzeźbę, ale myślę że spokojnie sobie poradzisz, ale oczywiście nie życzę Ci żeby coś takiego Cię spotkało, żebyś musiała...– urwała nerwowy słowotok, a miała obecnie sążnisty problem, żeby go urwać. – Ja pierdole ale się kurwa stresowałam i jeszcze Morfina był doskonały, gdzie on jest? – rozejrzała się, ale nie mogła go znaleźć, bo już się zmył i zniknął w tłumie dziad jebany, tak to jest z tymi facetami. Ale potem się obróciła i znów zauważyła Bertiego który był obok i to było bardzo miłe.

Jeśli więc zapytałby "ale kim ja jestem" odpowiedziałaby - kimś obok, to miłe.

Millie nie lubiła miłych rzeczy, bo brat ją uczył że mili są Ci co chcą Cię wykorzystać i porzucić, ale Alastor lubił Bertiego, więc być może jego bycie miłym było bardziej akceptowalne niż mniej.

No i Bertie robił zajebiste słodycze.

– No dobra, to ten, wymieńcie się sowami i chodźmy na shopping bejb, muszę się rozładować, a pewnie ta cała imba spod świeczek już się skończyła, jestem ciekawa co mają, widziałam że ktoś sprzedawał cytrynówkę. – Podskakiwała koło niego jak żywe srebro, próżno było szukać łez i strachu, który zmienił jej twarz w straszliwy grymas beznadziejności ledwie kilka chwil temu. Zupełnie jakby się obudziła z koszmaru, a teraz śniła zupełnie inny sen, miły sen, słodki jak uśmiech swojego towarzysza.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#656
19.07.2024, 17:15  ✶  
Zabieram Mabel do stoiska Potterów - obsługiwanego przez Brennę

Popatrzył na Mabel ze spokojem, kiedy zadała mu pytanie. Niestety użyła magicznych słów, na które nie było argumentów - poprosiła go czy mogą coś zrobić i już nie miał serca jej odmawiać. Dobrze, że siostra nigdy nie była naocznym świadkiem jak bardzo rozpieszcza jej dziecko.
- Pewnie, że możemy, przecież nigdzie się nie spieszymy - odpowiedział zgodnie z prawdą i wraz z siostrzenicą obserwował konkurs strzelania z łuku. - Wiadomo, będzie najlepszy - zgodził się bez zająknięcia  i obserwował dalej jak strzelają do celu próbując wygrać.
Obserwował jak Mabel odbiera podarowany balonik i napędza klientele do stoiska, aż prychnął cicho pod nosem, z taką reklamą to Nora nigdzie nie wyjdzie z biznesu.
Aż się zatrzymał i popatrzył w dół na dziewczynkę.
- To jest arcyważne pytanie, na które niestety nie znam odpowiedzi - zaczął i podrapał się po brodzie. - Ale następnym razem jak będziemy u dziadków albo cioci Longbottom to przypomnij mi o tym, to poćwiczymy - obiecał jeszcze nim ruszyli dalej. W sumie tyle się działo, że powoli mogli ruszać już do domu nieco odpocząć.
- O, chodź tu, jeszcze odwiedzimy ciocię Brennę - powiedział zauważając, ze na stoisku z perfumami znajduje się nie kto inny jak właśnie panna Longbottom.
- Nie wiedziałem, że też będziesz miała własne stoisko, byśmy przyszli tu wcześniej - powiedział rozglądając się po tym co było tu wystawione, raczej niczego sobie nie kupi, bo i też obecnie nie potrzebował, ale wiedziony nosem mógł się przecież porozglądać rozmawiając przy tym z kolejną znajomą osobą i dając okazję na to samo Mabel, aby mogła zamienić kilka słów z własną matką chrzestną.
Widmo

Leonard Mulciber
#657
19.07.2024, 18:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.07.2024, 18:18 przez Leonard Mulciber.)  
Mulciber Moonshine

Kiedy Charlie sie oddalił, wywrócił oczami na biadolenia kuzynki, Leonard zgarnął świeczkę i po chwili namysłu zmniejszył ją zaklęciem. Gdy świeczka była już miniaturowa, schował ją po prostu do wewnętrznej kieszeni koszuli.
- Polej mi więc. I na pewno nie tak wściekły, jak twój - odpadł kuzynce, pozwalając jej przez chwilę zająć się kolejnymi, być może przyszłymi klientami, zanim ponownie się odezwał. - Swoją drogą, na pewno jesteś w formie, żeby prowadzić to stoisko...? - zapytał, dokładnie skanując ją wzrokiem. Dziewczyna nie wyglądała zbyt dobrze, kiedy trafił ją rykoszet.
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#658
20.07.2024, 03:13  ✶  
– A gdybyśmy tak ćwiczyli strzelanie z łuku na niedźwiedziu? – spytała z nadzieją w głosie, bo jeżdżenie na niedźwiedziu było super i strzelanie z łuku na pewno też było super, ale jeżdżenie na niedźwiedziu i strzelanie z łuki brzmiało jeszcze bardziej super. Tak, już to widziała oczami wyobraźni. To brzmiało jak świetna letnia zabawa, idealna do tego, by potem chwalić się z nią w przedszkolu.
W sumie to i ona powoli zaczynała być zmęczona tą całą zabawą, ale próbowała nie dać tego po sobie poznać, dzielnie trzymając w ręku balonik–dzika i podskakując raz po raz. Ciekawe jak bawiła się mama? I gdzie w ogóle była?
No ale przecież trzeba było jeszcze odwiedzić ciocię Brennę!
– Cześć ciociu! – zawołała wesoło, przyglądając się to cioci, to sprzedawanym przez nią kosmetykom w pięknych opakowaniach. Bo przecież tak wybierało się perfumy. Po zdobionych buteleczkach. – Widziałaś, jak wujek Erik strzelał z łuku? Niestety mu nie wyszło. Ten drugi był lepszy. To znaczy ten drugi niższy, bo ten drugi też wysoki to w ogóle chyba nigdy łuku w ręku nie trzymał! Ale! Dostałam od tego drugiego niższego balonika! Widzisz! – Rozejrzała się po okolicy i ku swojemu zaskoczeniu zobaczyła czarodzieja nieopodal innego stoiska. – O! To ten blady pan od którego dostałam balonika. Bardzo miły. Ciociu w sumie to czemu tutaj pracujesz? Wszystko dobrze w twojej normalnej pracy?
Karl z kolei przyjrzał się cioci Brennie nieco uważniej.
– Brenno, tak ułożone włosy są sprzeczne z twoją naturą i chyba doskonale o tym wiesz – skomentował.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#659
20.07.2024, 18:06  ✶  
Za sceną
rozmawiam z Millie i Bertiem; włosy mam już normalne

A jednak jej czujne oko wyłapało wszystkie uderzenia Millie i teraz powtórzyła je bezbłędnie – przynajmniej jeśli chodziło o precyzję, bo na pewno nie o siłę. Chyba trochę ze skupienia wyrwała ją uwaga Isaaka, do którego powiedziała:

– Panie Bagshot? – i spojrzenie jej uciekło na włosy, skonsternowana o co mogło mu chodzić. Kosmyki jej włosów, jakie zobaczyła, były inne niż je pamiętała, zamrugała i… no nie uderzyła wystarczająco mocno. Ale Ginny nigdy nie była typem, który by się bił na pięści, nie lubiła też krzywdzić innych (co nie znaczyło, że się do tego nie uciekała, gdy jednak trzeba było kogoś ochronić… albo coś), ale wgramolila się tu, bo padło hasło: konkurs i należało w nim uderzać manekin.

A jednak okazało się, że poszło jej najlepiej, przez co Gin rozpromieniła się jak to słońce, bo naprawdę kochała wygrywać i tak się uśmiechała do Millie, gdy ta wciskała jej do rąk gwizdek, a zaraz oznajmiła jeszcze, że może zamówić tort u samego Bertiego Botta! Oczywiście kojarzyła nazwisko! Kiedy usłyszała o fasolkach wszystkich smaków to przecież musiała spróbować… i spróbowała nadal. Kochała ryzyko, którego być może nie zrozumiałby każdy. Powinna się tym pochwalić Nell, ciekawe co by na to powiedziała…

Złapała za swoją torebkę, narzuciła ją sobie na ramię i nadal oglądając gwizdek, zeszła ze sceny za brygadzistką, wraz z resztą uczestników.

– Dziękuję! – odpowiedziała entuzjastycznie Bottowi już za sceną i zaraz schowała gwizdek do torebki, żeby go nie zgubić. Uniosła też wtedy spojrzenie na mężczyznę oraz na brygadzistkę, która prowadziła bardzo szybki kurs samoobrony. – To z tym tortem to nie żart? – zapytała za chwilę, ale w żadnym razie nie wyglądała na rozczarowaną, wręcz przeciwnie. Zresztą nie robiła tego dla nagrody, a dla samego faktu, że mogłaby wygrać, dla emocji, dla tego dreszczyku napięcia. – Nie wiem czy dobrze bym wyglądała w masie, a potem rzeźbie. I chyba w moim zawodzie nie przystoi – zachichotała, ciągle mówiąc z tym wyraźnym akcentem kogoś, kto nie mógł pochodzić stąd – jednak płynnie i bez zająknięcia. – Ale to nic. Czasami samo doświadczenie jest ważne – bo raczej wątpliwe, by jednak zaczęła ćwiczyć walkę wręcz… to pasowało do Cathala, nie do niej. – Wyszło bardzo dobrze, panno Moody, proszę się nie martwić – dodała zaraz spokojnie, niemal uspokajająco, uśmiechając się do brygadzistki i na moment przekrzywia głowę. – Pan Longbottom? Myślę, że umknął doleczyć dumę po tym, jak pokonała go kobieta – niewinny uśmiech, jaki na moment pojawił się na jej twarzy, zaraz zniknął i po prostu przysłuchiwała się paplaninie Millie. Tak, wymiana sowami… – Guinevere McGonagall, miło mi poznać – wyciągnęła dłoń do Bertiego, przedstawiając się krótko. – Ale wystarczy po prostu Ginny, albo Gwen… Gin też może być – zdawała sobie sprawę z tego jak dziwaczne miała imię, ale lubiła je. No i tyle powinno wystarczyć, by znali swoje nazwiska, sowa znajdzie adresata niezależnie od tego, gdzie był. – Inba spod świeczek? – przekrzywila głowę, bo prawdę powiedziawszy nie do końca zrozumiała to dziwne słowo… widać nawet jej czasami umykały pewne wyrażenia.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#660
20.07.2024, 18:30  ✶  

Stragan Covenu, kupuję rzeczy i rozmawiam z Antoniuszem, Loriem i Lyssą.


— Wezmę tylko jedną, wielebny, o oceniającej Matce, ale poproszę też... Książkę kucharską jeszcze i kolorowankę. — poprosił i już miał zapytać o cennik egzorcyzmów oraz wizytę domową, gdy usłyszał znajomy. Wyciągnął rękę z zapłatą w stronę kapłana, patrząc na nowoprzybyłych. — Reszty nie trzeba...

Antoniusz i Lorien to jedno, znał oboje długo, nawet jeżeli z Antoniuszem utrzymywali, że to tylko luźna znajomość. Zobaczył jednak ducha swojej przeszłości czy raczej, nasienie tego ducha. Krew spłynęła mu z twarzy na widok panny Mulciber. Wszędzie by rozpoznał te rysy, które dzieliła ze swoim ojcem. Wszędzie rozpoznałby rysy kobiety, która odebrała mu jego szczęście. Chyba musiał się napić, ale nie mógł teraz zawrócić do Chateau de Dragons.

Kolejna noc, po której wpisuję w sennik twoje nazwisko. Kolejna noc, po której zastanawiam się, czy kiedykolwiek uda mi się zapomnieć. Mam w gabinecie sto dwadzieścia osiem zegarów. Napisałem już tyle artykułów o upływie czasu, mierzyłem go na tyle sposobów, zaczytywałem się w we wszystkich możliwych próbach jego ujęcia.

Próbował nie słyszeć jego głosu w myślach. Wyobrażenia o jego głosie. Bolała go głowa, coraz silniej, hałas, brokat, za dużo wszystkiego, a teraz jeszcze spokój oazy kowenu naruszyła ona. Dowód jego słabości. Wielokrotnie zastanawiał się, czy gdyby jego zmieniacz czasu działał na więcej godzin, gdyby mógł bardziej się cofnąć, czy poświęciłby życie Lyssy dla swojego szczęścia. Odpowiedź brzmiała: tak.

Dlatego się utrzymał na twarzy uśmiech.

— Wygłupy Brygady Uderzeniowej i brokat. Nawet chłoszczyć nieszczególnie dobrze daje sobie z nim radę. Lorien, mon coeur, jak dobrze cię widzieć. Małżeństwo ci służy. Kim jest twoja towarzyszka, czy to twoja pasierbica? — zapytał, gotów ucałować dłoń nie tej Mulciber, udając, że nie wie, na kogo patrzy. Ucałował policzki kobiety. Jego wzrok, który Anthony znał na wskroś dobrze, mógł kłamać dla wszystkich, ale przyjaciel wiedział, że Morpheus chce się ulotnić, jak najszybciej.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 64 65 66 67 68 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa