– No co ty, dowie się o wszystkim z dramatycznego listu otrzymanym po mojej śmierci albo na moim pogrzebie – stwierdziła.
Nie zdawała sobie w pełni sprawy z niechęci, jaką Borgin do niej żywił – wiedziała, że za nią nie przepada, ale nie sądziła, że jest w jego życiu na tyle istotną osobą (w tym negatywnym sensie), by w ogóle poświęcał jej jakieś myśli. Anonimy, pieczołowicie wyklejone, trafiające na jej biurko, świadczyły jednak o zgoła silnych emocjach. A dla niej? Niegdyś Stanley był po prostu chłopcem z Hogwartu, kuzynem Tony'ego, którego niechęć ledwo dostrzegała i wobec którego nie miała żadnych negatywnych uczuć. Potem pod ich dach zawitali Crawleyowie i neutralność zmieniła się w ostrożność, a po paru latach, po poznaniu pełnej historii, z tej wykiełkowały podejrzliwość i niechęć. Wojna i przypadek Dory zmieniły je wreszcie w zimną nienawiść, tak dla Brenny nienaturalną, skrytą pod płaszczykiem uprzejmości, i wiecznie wyczekiwanie na potknięcie, a gdy do tego doszło, w upór i satysfakcję.
Jeśli Elaine była pierwszym powodem, dla którego w maju szaleńczo unikała Atreusa, a przekonanie o tym, że oszalała drugim, to Stanley był trzecim. Teraz to trochę ignorowała, po prostu chcąc wierzyć, że Atreus nie pomagał w przemycaniu głów na biurko swojej szefowej. Choćby dlatego, że bardzo cenił auroroską odznakę.
– Świetnie, w takim razie Invictus raz, tak zdecydowany klient to prawdziwy skarb – oświadczyła niemalże radosnym tonem, zgarniając spod lady jedną z torebek, by zapakować do niej ostrożnie perfumy. Na pewno nie tak ładnie, jak zrobiłby Tedy, bo nie miała drygu do robótek ręcznych, ale wątpiła, by Bulstrode koniecznie potrzebował na opakowaniu jakiejś kokardki. – Od czasu do czasu zamyka mnie w piwnicy o chlebie i wodzie z etykietkami kilku specyfików Potterów i wypuszcza dopiero, jak bezbłędnie wyrecytuję ich skład i nuty zapachowe – stwierdziła, podając mu torbę i uśmiechając się do niego wesoło. – A że chcę wrócić do pracy i do moich pączków, to naprawdę świetna motywacja. Poza tym lubi opowiadać nad czym pracuje albo co wprowadzają do oferty przy każdym obiedzie, który udaje się nam zjeść razem i Mav czasem projektowała dla niej rysunki na plakaty tych popularniejszych specyfików, to też się napatrzyłam.
A Brenna miała niezłą pamięć, no i po prostu oszukiwała, tu zerkając na etykietki, a tu nadrabiając zwykłym rozgadaniem.
- Miłego Święta Żniw.