• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade 27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]

27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#61
10.10.2024, 19:30  ✶  

Z Oleandrem, Desmondem, Calanthe, Baldwinem i hrabią, żegna odchodzącą Lorraine

Camille niejako odetchnęła z ulgą, gdy mężczyzna zgodził się przerwać taniec. To nie tak, że nie lubiła tańczyć: ona to uwielbiała. Jako Delacour miała do sztuki naturalny talent, którego jednak nigdy nie rozwinęła w pełni. Odebrała jednak solidne wykształcenie jeszcze we Francji, w Akademii - mówi się, że istnieje coś takiego jak pamięć mięśniowa i Camille szczerze w to wierzyła, bo gdy tylko przesunęli się na początku, jej nogi same zaczęły miękko prowadzić ją w tańcu. Dostosowywała się do prowadzenia partnera i nawet jeżeli myśli blondynki odpływały gdzie indziej, tak jej nogi, postawa i cała gama gestów świadczyły o tym, że była tu i teraz, choć było to bezczelne kłamstwo.

Laurence, dlaczego znowu wybrałeś pracę? - przemknęło jej przez myśl, gdy jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Jeana Baptiste Francois Gabriela. Między nimi nic nie było, tak jak między nią a Lestrangem, a jednak do obu ciągnęło ich jakby była ćmą, a oni płomieniami. I chociaż Delacour podjęła już swoją decyzję, tak w takich momentach zaczynała wątpić. Wątpić nie w słuszność swojego osądu a w słuszność przekonania, że jest samodzielna i da radę się obronić sama w razie potrzeby.
- Dziękuję - powiedziała cicho, nie do końca będąc pewną, na które z jego słów odpowiada. To jednak nie miało zbyt wielkiego znaczenia, bo zgrabnie przemieścili się z nowymi kieliszkami w stronę Oleandra i spółki. - Oleander, byłeś jak zwykle niesamowity. Jean ma rację, mon cher, kiedyś mogłam przenieść się do twojej melodii. Dzisiaj jednak miałam wrażenie, że wciągnąłeś mnie w swój świat i obnażyłeś każde pragnienie mojej duszy. Je me sentais nue.
Posłała mężczyźnie promienny uśmiech, dopiero po chwili przenosząc wzrok na resztę. Spojrzenie ociepliło się, gdy dostrzegła Lorraine. Drgnęła jednak, wyczuwając napiętą atmosferę. Posłała jej pytająco spojrzenie.
- Proszę nam wybaczyć, ukradniemy go tylko na chwilę - ton miała przyjazny, a spojrzenie wyjątkowo jasne i błyszczące. Bił od niej jednak jakiś wewnętrzny niepokój, który łatwo było wyczuć. By go zamaskować, umoczyła usta w winie, przenosząc wzrok na Baldwina, Calanthe i Desmonda.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#62
10.10.2024, 22:17  ✶  
Rozmawiam z tancerką

Isaac uśmiechnął się lekko, pozwalając sobie na subtelne, ale intensywne spojrzenie, które mogło balansować na granicy lekkiego flirtu.
-Zawsze uważałem, że taniec to sztuka wyrażania emocji.- Powiedział.-Jakoś nigdy nie myślałem, że wymaga aż tyle dyscypliny, panno Selwyn.- Powiedział zgodnie z prawdą, spoglądając na twarz lub w oczy dziewczyny, jeśli nie uciekała spojrzeniem.
-I jak juz wspomniałem, było niesamowicie. Ale zastanawiam się, czy jest pani zadowolona z własnego występu, panno Selwyn? Wygląda pani na nieco strapioną.- Zmarszczył lekko brwi.-Wydarzenie jest dość ambitne, ale jestem ciekawy, jak ocenia to prawdziwa artystka. Jakie są pani odczucia?- Zapytał cicho i wyciągnął rękę w stronę tancerki, jakby oczekiwał, że poda mu swoją dłoń.

Charyzma III, podbijam Kokieterią jako drugi rzut. Jeśli nie można, to proszę zignorować.
Chce aby powiedziała mi o swoich prawdziwych odczuciach.
Rzut Z 1d100 - 19
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 15
Akcja nieudana


The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#63
10.10.2024, 23:06  ✶  
Widownia - stoi z Calanthe, Oleandrem, Desmondem, (przez moment jeszcze z Lorraine) + Hrabia i Camille. Rozmowa.

Wpatrywał się w Crouch'a nawet przez sekundę nie planując odpuścić.
- Naprawdę? Tak jak ty potrzebowałeś prawie dziesięciu minut na… jak to było… walkę miłości i namiętności?- Dla niektórych to jedno i to samo.
Zadarł lekko wzrok, zawieszając go na pół sekundy na ustach Oleandra, tylko po to aby moment później przyjrzeć się pięknej palecie barw w oczach Oleandra. Tu cię mam. Gdzieś cię boli, co? Splótł dłonie za plecami, cmokając niemal rozbawiony. Rozmawiać o sprośnościach? Przy damach? Oczywiście, że zdążył. Zrobił jeszcze jeden drobny krok.
- Powściągnij język.
Usłyszał tylko szept Lorraine. I to wystarczyło, by poczuł że robi mu się niedobrze. Po czyjej ty stronie stoisz, Lorraine? Tu chodzi o moją siostrę. Dlatego ją zignorował. Dlatego zniżył głos do szeptu, Zaczepnego. Niebezpiecznego. Dlatego zrobił te cholerne, kolejne półkroku, które dzieliło go od Oleandra.
- Zmuś mnie.-  Zakpił, po czym… zamilkł. Zamknął usta przełykając komentarz na temat szanownej pani Crouch i jej prowadzenia się nocną porą w odpowiednim momencie. Mieli towarzystwo.

Z twarzy Baldwina w jednej chwili zniknął prowokacyjny uśmieszek; wróciła ta zblazowana, znudzona mina. Ktoś bezczelnie przerwał im drobną dyskusję. Więc przeniósł spojrzenie na Hrabiego i jego pompatyczną towarzyszkę. Powstrzymał się przed zlustrowaniem ich, wystarczył jeden rzut oka, by dostrzec jacy naprawdę byli - bogaci, zepsuci, bez serc i ducha.
Miał ochotę parsknąć mężczyźnie w twarz krótkim “nie. Zostanie z nami”, ale jedynie… cofnął się kawałek.Posłał nieco milsze spojrzenie nieznajomej blondynce, uśmiechnął się i skinął głową na przywitanie. Skupiła jego uwagę na tych kilka chwil, których potrzebował by nauczyć się jej twarzy. Nie zależało mu jednak na tyle by powiązać twarz z tożsamością.
- Nie śmielibyśmy go zatrzymywać.- Odparł miękko.

W tym wszystkim nawet nie zauważył odejścia Lorraine. A może po prostu nie chciał go zauważyć. Powstrzymał się przed szukaniem wzrokiem swojej Delilah wśród tłumu ludzi. Sama wróci. Zawsze do siebie wracali.

Zamiast tego stanął bliżej swojej ulubionej trójki - Cal, Desmonda i debilnych elfich uszu Desmonda. Zrobił mentalną notatkę by mu później powiedzieć jak bardzo do niego pasują.
Spojrzał ponownie na naszyjnik na szyi siostry. Bezwartościowe świecidełko. Znając Calanthe zgubi go przy pierwszej okazji albo zdejmie, schowa do szkatułki i zapomni o nim tego samego wieczora.
Gdyby tylko wiedziała, że miał dla niej prezent. Prezent, w który tchnął jedne z najpiękniejszych wspomnień, by mieć pewność, że każdy kto odważy się zerknąć w jej namalowane oczy - nie będzie mógł przestać. Brew mu minimalnie drgnęła, gdy dostrzegł jej smukłe palce splecione z palcami kuzyna.
Nie skomentował. Jej decyzja.
- Złamałalibyście mi serce nie zaglądając za zasłonę letniego snu. Zwłaszcza, że jutro o świcie cała ta instalacja rozsypie się w pył.- Westchnął niemal cierpiętniczo, kierując słowa do rodziny, licząc że będą mogli się szybko stąd ulotnić, jednak mówiąc na tyle głośno by usłyszała go nawet Camille ze swoim towarzyszem.
Tak. Najpierw wernisaż.
Potem mogli spędzić resztę wieczoru przy stoliku, ciesząc się alkoholem i przemijającym latem.
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#64
10.10.2024, 23:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.10.2024, 23:21 przez Eden Lestrange.)  
Stoję z Atreusem, Brenną i Lorraine przy namiocie.

Zdawała sobie sprawę, jak nienaturalnie jak na siebie się zachowuje; z empatią zwyczajnie nie było Eden do twarzy, zwłaszcza teraz, kiedy schudła tak bardzo, że niewiele brakowało, a wygrałaby nabór na nowe kościste straszydło przeganiające zbyt zuchwałe dzieciaki z Zakazanego Lasu. Dla własnej ulgi wmawiała sobie, że robi to wszystko, aby samej rykoszetem nie oberwać - nie chciała być pociągnięta do odpowiedzialności za ewentualne czyny swojego ojca tylko dlatego, że ściągnął ją wbrew jej woli na ten świat.

Poza tym lubiła mówić, że aniemówiła. Dobrze wpływało na ego.

Odkleiwszy się od Brenny wymieniła z nią porozumiewawcze spojrzenie, jakby chciała ją zapewnić, że też ma dzisiaj oczy dookoła głowy. A potem stwierdziła, że dość już tego spoufalania się i histeryzowania na oczach innych, bo się to jej odbije na wizerunku.
- To niezwykle hojne i uprzejme z twojej strony, że dajesz szansę pokrzywdzonym przez los i zatrudniłaś ślepego krawca - zasadziła Brennie dwuznacznym komplementem z drugim dnem, lustrując jej sukienkę wzrokiem od stóp do głów. Zrobiła to tylko gwoli tradycji, choć wcale nie uważała, że Longbottom wyglądała źle - przynajmniej nie założyła tej paskudnej czerwonej piżamy i chwała jej za to. Eden zwyczajnie musiała trochę dźgnąć Brennę, żeby jej zachowanie nie odstawało od normy bardziej, niż musiało. Nie chciała siać paniki.

Na wieść Atreusa, jakoby Orion znowu marzył o locie z wysokiego piętra jak za młodu, uniosła brwi w pozornym zdziwieniu i odchyliła nieco głowę patrząc na niego, wyglądając tak, jakby się z tego cynicznego zdziwienia posiąść nie mogła.
- Tak, nadal go tam przetrzymuję. Przekaż Orionowi, że jeśli chce do Williama dołączyć, nasza piwnica jest przestronna i pomieści ich obydwu. Może to nawet im wyjdzie na dobre? Może jak pobędą tak razem we dwójkę bez możliwości ucieczki od siebie nawzajem, to nie będą mieli wyjścia i wreszcie nawiążą pierwszą w życiu przyjaźń z drugim człowiekiem. - Rozpoczęła od sarkazmu, ale im dalej w las, tym bardziej z serca mówiła. Nawet jeśli kpiła, gdyby Atreus chciał w tandemie tę wizję wcielić w życie, podjęłaby się przedsięwzięcia.

- Jeśli mam być z tobą szczera, zdążyłam wyprzeć z pamięci cokolwiek, co nastąpiło przed występem Lorraine - oznajmiła, nie wyrażając wprost swojej opinii na temat występu. Pamięta tyle, że było nudno i że prawie zasnęła, gdyby kazał jej wymienić występujących z nazwiska, przegrałaby z kretesem. - Natomiast jeśli chcesz poznać opinię mojej rodziny, to mama poszła pić, aby zapomnieć, natomiast ojciec... Idź i zapytaj go sam, a potem koniecznie mi opowiedz wrażenia - zaproponowała, choć doskonale wiedziała, że Bulstrode się raczej na to nie zdecyduje. Nie musiała chyba nikomu tutaj mówić, że z Fortinbrasem rozmawia się na własną odpowiedzialność i Eden takowej nie ponosi za ewentualne szkody oraz uszczerbki na psychice.

Eden drgnęła w zaskoczeniu, kiedy Lorraine nagle zmaterializowała się tuż obok, a potem splotła ich ręce ze sobą. Przelotnie spojrzała na nią karcąco za to najście, ale po chwili rozpromieniła się, ściskając dłoń kuzynki mocniej.
- Byłaś olśniewająca - pochwaliła krótko, acz rzeczowo. - Powiedz mi, co to był za chłopak, który przynudzał jakimś monologiem? Jego twarz brzmiała znajomo, ale przespałam jego nazwisko - zagaiła, chcąc połączyć twarz z jakimś imieniem.


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#65
10.10.2024, 23:33  ✶  

Brzeg jeziora; Jessie rozmawia z siostrą i wujem, dopóki Jonathan sobie nie poszedł

Jasper nie był jedynym bratem na świecie, który nie lubił adoratorów swojej młodszej siostry. Nie był jednak tak “oddany” roli starszego brata, by grozić tym adoratorom, śledzić siostrę podczas randek ani prawić jej kazania na temat “bo chłopcy to myślą tylko o…”, “jak zacznie robić tak, to…”, “dokąd wybierasz się o tej porze?”, “gdzie byłaś tak długo?” i “masz mi o wszystkim mówić!”. Nie był więc najgorszym starszym bratem, prawda?

Brygadzista oddalił się od nich, wpatrzony w czubki swoich butów, ale Jasper znowu nie zwrócił na niego większej uwagi, która skupiona była na postaci jego bliźniaczej siostry. A raczej na jej reakcji, która nie była reakcją, jakiej Jessie się spodziewał i chciał wywołać.

-”Straszyć”? - powtórzył z lekkim oburzeniem. - Ja kogoś straszę? Czy ja kogoś straszę? - z drugim pytaniem zwrócił się już do Jonathana. -Ja tylko grzecznie zapytałem, czy w czymś nie przeszkodziliśmy - i znowu odwrócił się do siostry. - I nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek straszył twoich adoratorów.

Faktycznie nic takiego sobie nie przypominał, więc albo Rita dramatyzowała, albo on miał kiepską pamięć. Nieważne jednak, która opcja była prawdziwa, i tak by powiedział, że to jego bliźniaczka dramatyzowała.

Poza tym chyba aż tak bardzo nie przestraszył tamtego chłopaka, skoro najwidoczniej zdążyli się umówić na kolejne spotkanie. I jeżeli Jasper byłby w stanie tak łatwo wystraszyć adoratora swojej siostry, to gdyby Rita chciała w przyszłości przedstawić go rodzinie, jak szybko zdołałaby go wystraszyć ich matka?

-Ale, jeżeli sprawiło ci to przykrość, to bardzo cię przepraszam. Następnym razem, jeśli zobaczę cię z jakimś chłopakiem, pójdę sobie albo będę Najmilszym Starszym Bratem na Świecie, dobrze? - chyba że Rita ewidentnie będzie potrzebowała pomocy.

Z ulgą przyjął zmianę humoru bliźniaczki, bo tego tylko brakowało, żeby przez niego złościła się przez resztę wieczoru.

-Szkoda, że mama nie mogła dzisiaj przyjść - szkoda, że tata nie może cię zobaczyć.

Zerknął jeszcze krótko na Jonathana, zastanawiając się, czy powinien wspomnieć Ricie o znajomym Jonathana. Rita raczej powinna wiedzieć, że na bankiecie pojawiła się osoba podobna do Anthony’ego, z którą z jakiegoś powodu, o którym Jonathan zapewne nie chciał im mówić, nie powinni rozmawiać ani wchodzić w żadną inną interakcją. Nie chciał jednak wspominać o tym przy swoim chrzestnym, w obawie, że mogłoby to Selwyna zirytować.

-Nie martw się, będziemy ostrożni. Baw się dobrze - powiedział, gdy Jonathan postanowił się od nich oddalić.

Tak, zdecydowanie powinien powiedzieć Ricie, na wypadek, gdyby jakimś cudem się rozdzielili i jego siostra wpadła na kogoś, na kogo nie powinna wpaść.

-Nie wiem, czy widziałaś, ale jest tutaj ktoś, kto wygląda jak wujek Tony - powiedział, ściszając głos na tyle, by tylko Rita go słyszała.

Co prawda nikogo nie było obok nich, by ich podsłuchiwać, ale odrobina ostrożności nikomu nie zaszkodzi.

-Nie wiem, kim on jest, ale Jonathan mówił, żebyśmy na niego uważali. Niby chodzi tylko o status krwi, ale mam złe przeczucia. Wydaje mi się, że powinnaś o tym wiedzieć - a potem na jego twarzy znowu pojawił się szeroki uśmiech i powiedział już normalnym głosem - Chcesz gdzieś iść? Coś zobaczyć? A może coś zjeść?

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#66
11.10.2024, 03:45  ✶  
przy namiocie bankietowym; z Brenną, Eden i Lorraine

Mrugnął do niej, bo faktycznie nie chodziło w tej wymianie zdań o nic innego jak jawną prowokację. Ale obecność Eden skutecznie odwodziła od dalszych żartów. Atreus odpowiadał jej, ale oczami wodził po uważnie najpierw po niej, a potem i po Brennie, niby to podążając za tokiem ich rozmowy i dalszą wymianą zdań, ale tak naprawdę czekając. Bo cokolwiek Longbottom właśnie zakomunikowała Lestrange, Bulstrode już spodziewał się że ta zaraz bez słowa wyjaśnienia pójdzie w swoją stronę.

- Przeze mnie? Co ty wygadujesz. W życiu nie miałbym takiej siły przebicia, żeby go zmusić do skoku. Nie mówiąc o tym że pewnie zabrałby się do tego tak metodycznie że cała widownia by posnęła zanim by to zrobił, więc to żadna zabawa - prychnął, ale spojrzenie wciąż miał w niej czujnie utkwione.

- O, widzisz, to jest dobra propozycja. Jak tylko go zobaczę to mu przekażę, tylko uprzedź swojego męża, no chyba że chcesz go wziąć z zaskoczenia. - a potem się odrobinkę skrzywił. - Bardzo chętnie bym porozmawiał z twoim ojcem, ale niestety gdzieś uciekł. Nigdy mi też nie wyglądał na przesadnie rozmownego.

Pewnie gdyby Lorraine się nie odezwała, to nawet by jej nie zauważył, gdzieś pomiędzy dryfowaniem spojrzeniem od Eden, przez Brennę i na otoczeniu kończąc. Ale słysząc jej głos zmarszczył brwi i obrzucił jakimś takim nieobecnym wzrokiem.
- Nigdy nie miałem wąsa - zakomunikował, nawet nie kwapiąc się by ubrać to żartobliwą lub ironizującą nutę.

Pewnie w innej sytuacji nie przejmowałby się, próbując wdać w jakąś rozmowę z Lorraine i Eden, a do tego tak by go zanadto nie spróbowały obrazić, ale wcześniej zasłyszane słowa Ministry i Bletcheya obijały mu się po głowie. Kiwnął ledwo zauważalnie do Brenny, kiedy ta stwierdziła że idzie znaleźć brata, uśmiechając się zaraz do blondynek przelotnie.
- Też musze was przeprosić. Chociaż nie ukrywam, mam wrażenie że znalazłyście się tutaj tylko przez Longbottom - prychnął, niby to rozbawiony i uśmiechnąwszy się do nich jeszcze raz, krótko, zgarnął od przechodzącego kelnera kieliszek i odwrócił się od nich.

- Oh, pani Ministra i pan Bletchey - oczywiście, zagaił do nich, niby to przechodząc obok i w ostatniej chwili decydując się na to. - Przepraszam najmocniej, jeśli przeszkadzam w czymś ważnym, ale muszę zapytać; jak podobały się państwu dzisiejsze występy? Osobiście czuję się rozdarty, a mam wrażenie że aż wypada któremuś z twórców podarować więcej uwagi. Pierwszy występ był ciekawy, szczególnie ta dramatyczna teleportacja, tym bardziej że z tego co słyszałem to miejsce zostało pod tym względem zabezpieczone. W sumie, pozwolę sobie zapytać, dziwi mnie nieco że mamy tutaj samych funkcjonariuszy Brygady. Czy to może jakieś odgórne zalecenia? - mówił lekkim głosem, chociaż w ten charakterystyczny sposób kogoś, kto był odrobinę zakłopotany że ośmielił się przerwać innym rozmowę, ale z drugiej strony miał na tyle tupetu by sobie z miejsca nie pójść. Uśmiechnął się to do jednego, to do drugiego, ale jednocześnie kiedy się im przyglądał próbował rozeznać się w ich aurze.

percepcja III na aurowidzenie. jak muszę wybrać to Ministry, a jak nie muszę to jej i Bletcheya
Rzut Z 1d100 - 49
Sukces!


Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#67
11.10.2024, 07:29  ✶  
rozmawiam z Atreusem, Lorraine i Eden, a potem idę do Alice Burke

Zasłyszana rozmowa rozwiązywała zagadkę pustych krzeseł – Shafiq i jego partnerka, być może Lorien. Ich relacja Brenny nie obchodziła, nie była z Anthony’m dostatecznie blisko, by analizować powiązania towarzyskie, a potencjalnie romanse nie miały znaczenia, póki nie dotyczyły jej rodziny czy Zakonu. Samą nieobecność przyjęłaby z podejrzliwością – ale byli tutaj Jonathan i Kelly, a gdyby Shafiq nie przyszedł przeczuwając kłopoty, byłby ich uprzedził.
Puściła więc tę część rozmowy pomimo uszu, a dwie nieobecności zapomniała natychmiast. Pozostawała jeszcze trzecia, która wcześniej nie zdawała się Brennie podejrzana. Ostrzeżenie Lestrange podsyciło jednak skłonności Brenny do zachowywania stałej czujności, i nawet jeżeli nie oczekiwała tutaj powtórki Beltane, to… brała pod uwagę, że coś się mogło dziać. Niekoniecznie oznaczającego potencjalny atak na gości. Tylko kogo mogłaby o nią spytać, skoro młodsza Avery była okupywana?
– Jak zawsze mówisz najpiękniejsze komplementy, Eden – zapewniła, najwyraźniej niezbyt przejęta, że obraża ją i jej suknię. - Twój ojciec i pan Burke są przyjaciółmi? – spytała, kątem oka wyłapując tę trójkę. – Kojarzę jego krewną, jest jedną z osób obstawiających przyjęcie, chyba powinnam pójść się przywitać.
Nic nie znaczące zdania: a odnoszące się do tego, że Eden przybiegła tu od ojca, teraz stojącego z Burke. Nie zdążyła jednak dodać nic więcej, bo u ich boku zmaterializowała się Lorraine, a że o Malfoyównie obecnie wiedziała niewiele, a to skłaniało do ostrożności. Zwłaszcza jeśli dzisiejsze przyjęcie faktycznie miało być… czymś więcej niż zabawą?
– Lorraine, piękny koncert – przywitała się grzecznie, ale potem padły kolejne słowa, i jeśli Eden postawiła ją na alarm, to druga Malfoyówna odpaliła w jej głowie syreny strażackie. W pierwszej chwili zrobiło się jej niedobrze. Lorraine mieszkała przecież na Nokturnie. Nie powinna wiedzieć. Nie mogła wiedzieć. Kto jej powiedział? Kto był w Zakonie i ją znał, albo blisko zakonników i niej? Eden? Dopiero po paru sekundach uświadomiła sobie, że Lorraine mogła mówić o romansach, które wyciągnęła z półki przed laty... chociaż czy na pewno? Zdołała zachować spokojny wyraz twarzy, ale trochę ją to kosztowało. – Bo go nie lubię. A raczej lubię Sen nocy letniej. Przy Romeo i Julii miałam ochotę potrząsnąć większością bohaterów, a finalna przemowa Katarzyny z Poskromienia złośnicy sprawiła, że rzuciłam książką – wyznała bez oporów, ani myśląc udawać, że ma artystyczną duszę i jest wielką wielbicielką Szekspira. – Pójdę przywitać się ze znajomą, wrócę za moment – rzuciła, może do Eden, może do Atreusa – którego obdarzyła krótkim, i dość poważnym spojrzeniem, raczej sądziła, że zauważył, że ta rozmowa z Malfoyówną była trochę dziwaczna – nim ruszyła ku Alice Burke.
– Alice, witaj – rzuciła, stając tak, by przypadkiem nie zasłonić jej widoku. – Nie będę ci długo zawracać głowy, chciałam się tylko upewnić, że wszystko w porządku, mało nas tutaj jak na takie towarzystwo. Dużo ważnych ludzi, widzę że jest twój wujek, nie miałam pojęcia, że przyjaźni się z Fortynbrasem… tak dawno nie wychodził z domu, już myślałam, że zachorował, jak pani Avery. Mam nadzieję, że mój brat nie dał wam za mocno w kość? Przynieść ci może wody? – spytała pogodnie, wodząc spojrzeniem po gościach i szukając wzrokiem obsługi.




Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Sunshine
Pretty brown eyes and a mind full of thoughts.
Promienny uśmiech zawsze zdobi jej twarz, wydawać by się mogło, że nigdy się nie smuci. Patrzy na świat bystrymi oczami w kolorze orzecha laskowego. Włosy ma zazwyczaj brązowe, chociaż latem gdzieniegdzie pojawiają się jasne pasemka, kiedy pozwoli słońcu je musnąć swoimi promieniami. Usta różane, nos lekko zadarty, twarz obsypana piegami. Jest szczupła, nie należy do wysokich kobiet, bo ma około 168 cm wzrostu.

Rita Kelly
#68
11.10.2024, 10:19  ✶  

szukam z bratem pana co wygląda jak mój papo chrzestny

- Po co o to pytałeś, skoro to nie twój interes, hmm? - Zapytała jeszcze z lekkim wyrzutem. Nie lubiła kiedy ktoś się wtrącał w jej sprawy. Może dlatego się tak zirytowała. Zresztą nie było jej łatwo, z dwoma braćmi, trójką ojców i jeszcze matką wariatką. Naprawdę nie miała lekkiego życia starając się ich wszystkich zadowolić.

- Może dlatego, że nie mam zbyt wielu adoratorów, nie masz kogo straszyć? - Zasugerowała bratu jak to właściwie widziała.

Cóż, na szczęście przed pojawieniem się mężczyzn udało jej się dogadać z Cedrikiem, więc w sumie nic nie straciła. Poprawiła bransoletkę na swoim nadgarstku, a po chwili znowu spojrzała na brata.

- Przepraszam za ten wybuch, ale spanikowałam jak was tutaj zobaczyłam. - Nie miała w zwyczaju kłócić się ze swoim bliźniakiem, więc wolała nieco zejść z tonu. Tak było zdecydowanie przyjemniej.

- Ważne, że byłeś ty i wujkowie. - Dodała z uśmiechem. Rozumiała, że niw szyscy najbliżsi mogli się tutaj pojawić, trochę była zaniepokojona tym, że Anthony wysłał jej ten dziwny list, ale póki co nie zamierzała o tym mówić. Miała w planie odwiedzić swojego ojca chrzestnego wieczorem, albo następnego dnia.

- Do zobaczenia wujku! - Rzuciła jeszcze na odchodne do Jonathana.

Słuchała uważnie tego, co brat miał jej do powiedzenia. Nie, nie zauważyła tego. Nie widziała zresztą zbyt wielu osób, najpierw grała, a później znalazła się tutaj, bo Avery bardzo chciała jej kogoś przedstawić. Nie miała zbyt wiele czasu na obserwację gości.

- Ale jak, jak wujek Tony? - Próbowała to sobie zwizualizować, ale nie do końca potrafiła. - Wujka tu nie ma, napisał mi, że nie może się pojawić, weź mi go pokaż! - Złapała brata pod rękę, zamierzała zobaczyć o co konkretnie mu chodziło, bo jak na razie to mogła się tylko domyślić, a i tak jej to szło raczej średnio. Typ ubierał się jak jej ojciec chrzestny? O co mu chodziło z tym, że wygląda jak on.

- Tak, chcę zobaczyć tego typa. - Miała nadzieję, że uda im się go znaleźć. - Oczywiście masz mi go pokazać dyskretnie, skoro mamy na niego uważać. - Wolała dodać, chociaż nie spodziewała się, żeby mieli się do niego przesadnie zbliżyć.

Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#69
11.10.2024, 13:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.10.2024, 17:08 przez Jessie Kelly.)  
Brzeg jeziora -> szukamy z siostrą hrabi (znaczy, to ona chce, ja nie)

-Ponieważ, mimo wszystko, mam świadomość tego, że zdarza się czasami przyjść w nieodpowiednim momencie i gdybyś powiedziała “Tak, Jessie, przyszliście w bardzo nieodpowiednim momencie” odwróciłbym się i bym sobie poszedł.

Czy nie zdarzało się jej przyjść do niego w bardzo złym momencie, tylko dlatego, że chciała coś od niego a po prostu nie wiedziała, że był to zły moment? Niestety, takie sytuacje po prostu się zdarzały i trzeba było nauczyć się z nimi radzić. Rozumiał, że Ricie mogło być ciężko. Zapewne, gdyby on sam był dziewczyną albo gdyby mieli jeszcze jedną siostrę, Rita miałaby kogoś, z kim mogłaby porozmawiać o typowo “babskich” sprawach. Wolał się nie zastanawiać, czy Rita rozmawiała o takich z ich mamą.

-Nah, myślę, że po prostu ich nie spotkałem, albo się dobrze kryli - odpowiedział, bo nie chciało mu się wierzyć, żeby Rita nie miała wielu adoratorów.

I to nie tylko dlatego, że była jego siostrą. Rita była po prostu cudowną dziewczyną, na którą z pewnością niejeden chłopak zwrócił uwagę, a Jessie po prostu o nich nie wiedział. Nie, żeby koniecznie musiał o nich wiedzieć.

-Nie masz za co przepraszać. To ja przepraszam, że go wystraszyłem. - ciekawe, czy Brygadzista uciekły, nawet gdyby Jasper był dla niego miły.

Trochę spochmurniał, kiedy Rita wyraziła zainteresowanie Tajemniczym Klonem większe, niż, jego zdaniem, powinna. Czy on jej właśnie nie powiedział, że mają na niego uważać? Czy nie powinien to być w tym momencie synonim komendy “Nie zbliżać się”?

-Normalnie jak wujek Tony. Trochę jak on, ale inaczej. Z daleka można by pomyśleć, że to on. I, tak, jestem świadomy, że Tony’ego tu nie ma, dlatego uznałem, że powinnaś wiedzieć, że jeśli zobaczysz mężczyznę w szacie, podobnej do tej, którą ubrał Jonathan, i pomyślisz “Och, mojemu kochanemu chrzestnemu jednak udało się pojawić. Pójdę się przywitać”, to żebyś wiedziała, że to bardzo zły pomysł. Tak zły, że nawet nasza mama by cię zbeształa, że to jest głupi pomysł. Tak zły, że prędzej by się zgodziła, żebym zaczął się spotykać z córką Filgotta.

Może trochę dramatyzował z tym złym pomysłem, ale jeśli dzięki temu udałoby mu się przekonać siostrę, żeby jednak nie szukali Tajemniczego Klona.

-Co? Czek- Margerita! - siostra zaczęła go już ciągnąć ze sobą. -To jest bardzo zły pomysł. Proszę cię, przemyśl go jeszcze raz. Może wolałabyś jednak poszukać Morpheusa? Myślę, że jest ciekawszą osobą do rozmowy i patrzenia, odkąd zapuścił brodę.

Mimo to, nie mógł się powstrzymać przed dyskretnym rozejrzeniem się, czy hrabi nie było gdzieś w pobliżu.


Sunshine
Pretty brown eyes and a mind full of thoughts.
Promienny uśmiech zawsze zdobi jej twarz, wydawać by się mogło, że nigdy się nie smuci. Patrzy na świat bystrymi oczami w kolorze orzecha laskowego. Włosy ma zazwyczaj brązowe, chociaż latem gdzieniegdzie pojawiają się jasne pasemka, kiedy pozwoli słońcu je musnąć swoimi promieniami. Usta różane, nos lekko zadarty, twarz obsypana piegami. Jest szczupła, nie należy do wysokich kobiet, bo ma około 168 cm wzrostu.

Rita Kelly
#70
11.10.2024, 14:43  ✶  

idziemy z Jessiem szukać hrabiego, bo ja bardzo chce

- Mogłeś chwilę poczekać po prostu? To tak na przyszłość. - Nie do końca odpowiadało jej takie podchodzenie i zadawanie niewygodnych pytań. Nie ma się co dziwić, że Cedrik szybko się ulotnił, pewnie sama by to zrobiła, gdyby do niego podeszły jakieś dwie obce kobiety. Taki odruch bezwarunkowy.

Była otoczona sporym murem w postaci męskich członków swojej rodziny, nie było jej łatwo mieć swoje tajemnice, bo zawsze ktoś miał ją na oku, do tego matka też nie należała do najprostszych osób. Może była nawet nieco przewrażliwiona, nie powinno to jednak nikogo dziwić. Brat utwierdził ją w tym, że nie miał złych zamiarów, co znacznie poprawiło jej humor.

- Mam tylko nadzieję, że nie wystraszyłeś go tak bardzo, że jutro się nie pojawi, wtedy będe musiała się zemścić. - Dodała z uśmiechem, oczywiście, że by tego nie zrobiła, ale chciała troszkę nastraszyć brata - i tak nie wierzyła, że się zlęknie jej złości. Nie umiała się na niego gniewać.

- No to wyglądał jak on, czy nie wyglądał? - Trochę się gubiła w tym co mówił, to tylko uświadamiało ją w tym, że faktycznie powinna to zobaczyć na własne oczy, wtedy powinna zrozumieć, o co konkretnie mu chodzi. Tak, zdecydowanie to był właściwi pomysł.

Zmrużyła oczy, kiedy kontynuował swoją wypowiedź, chcąc nie chcąc jego słowa tylko ją zachęcały do tego, aby bardziej przyjrzeć się temu mężczyźnie.

- Od kiedy aż tak analizujemy co jest złym, a co dobrym pomysłem, huh? - Nie podobało jej się takie podejście, musiała zaspokoić swoją ciekawość, teraz nie było już odwrotu.

- Nie Margarituj mi tu!!! - Wysyczała przez zęby, bo to był już cios poniżej pasa. - Nie mów tego wujkowi Morpheusowi, ale mam go na co dzień, wolałabym zobaczyć tego hrabiego o którym mówiłeś, no weź, nie bądź taki, skoro ty go widziałeś, to ja też powinnam mieć taką możliwość. - Złapała przy tym brata pod rękę, a na jej twarzy pojawiła się bardzo smutna mina. - No weeeź, nie bądź taki. - Liczyła na to, że uda się jej go namówić do tego, żeby razem poszukali tego typa, on przynajmniej wiedział jak wyglądał.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eden Lestrange (4515), Brenna Longbottom (6414), Erik Longbottom (2672), Atreus Bulstrode (5337), Bard Beedle (2515), Eugenia Jenkins (1038), Severine Crouch (722), Desmond Malfoy (1444), Oleander Crouch (2651), Lorraine Malfoy (6836), Morpheus Longbottom (2454), Isaac Bagshot (1489), Jonathan Selwyn (3317), Rita Kelly (3856), Jessie Kelly (3736), Baldwin Malfoy (4470), Enzo Remington (2776), Dearg Dur (13434), Calanthe Malfoy (942)


Strony (17): « Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 … 17 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa