31.12.2024, 18:49 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.01.2025, 12:36 przez Woody Tarpaulin.)
Mało brakowało, żeby ją trzepnął przyjacielsko po ramieniu, gdy wspomniała o pracy w terenie. Widać, że swój chłop ta zabłąkana myśliwa. Od tego wyrazu spoufalenia się powstrzymała go wyłącznie interwencja na złodzieju.
Do sukcesu z pewnością przyczynił się fakt, że aparycja Tarpa sama w sobie mogła budzić w wymizernowanych chłystkach niepokój. Dodać do tego, że stary czarodziej był u siebie, więc gdzieś za drzwiami mogli zasuwać jego pomocnicy gotowi przybyć z odsieczą, a nagle stawianie mu się w murach Rejwachu zaczynało wyglądać na bardzo ryzykowny scenariusz. Nie walczysz z człowiekiem, który podaje ci piwo. Powrócił tym samym zwycięsko, z łupem.
Jeśli chodzi zaś o to, jak funkcjonował jego podział na złodziei właściwych i niewłaściwych, to granica była nieostra. Podobnie jak cała moralność Woody’ego, fluktuowała ona tak, jak staremu akurat intuicja podpowiadała. Na bieżąco formułował osądy poszczególnych uczynków i osób, jak tam mu bebech akurat podpowiadał i była to — jego zdaniem — metoda wcale nie gorsza niż sztywna litera prawa. A nawet lepsza, bo taka życiowa i praktyczna, o.
— A zatem sprawiedliwości stało się zadość.
Tarp przesunął sakiewkę w stronę Faye, po czym zgarnął pozostałe skarby i wrzucił je gdzieś pod ladę; tam, gdzie trzymał pozostałe przypadkowe mniej lub bardziej legalne przedmioty. Potem się przejrzy i zobaczy, co z tym zrobić.
— Czemu miałbym nie być? Nie wyszło mi to póki co na złe. Odzyskałem, co moje. I gratisy, a to zawsze parę galeonów do przodu. Profilaktycznie przypomniałem gnojom, gdzie ich miejsce, a na dokładkę pomogłem niewinnej kobiecie. — Tym razem to on wzruszył ramionami, ponieważ wszystko to wydawało mu się idealnie logiczne. — W zamian możesz mi powiedzieć, czy ja dobrze zrozumiałem, że zawodowo polujesz. Wyłączność dla Ministerstwa czy zlecenia prywatne też bierzesz? Nazywam się Woody Tarpaulin — uchylił kurtuazyjnie kapelusza — i chciałbym zamówić najpaskudniejsze straszydło na rynku. Do wypchania.
Do sukcesu z pewnością przyczynił się fakt, że aparycja Tarpa sama w sobie mogła budzić w wymizernowanych chłystkach niepokój. Dodać do tego, że stary czarodziej był u siebie, więc gdzieś za drzwiami mogli zasuwać jego pomocnicy gotowi przybyć z odsieczą, a nagle stawianie mu się w murach Rejwachu zaczynało wyglądać na bardzo ryzykowny scenariusz. Nie walczysz z człowiekiem, który podaje ci piwo. Powrócił tym samym zwycięsko, z łupem.
Jeśli chodzi zaś o to, jak funkcjonował jego podział na złodziei właściwych i niewłaściwych, to granica była nieostra. Podobnie jak cała moralność Woody’ego, fluktuowała ona tak, jak staremu akurat intuicja podpowiadała. Na bieżąco formułował osądy poszczególnych uczynków i osób, jak tam mu bebech akurat podpowiadał i była to — jego zdaniem — metoda wcale nie gorsza niż sztywna litera prawa. A nawet lepsza, bo taka życiowa i praktyczna, o.
— A zatem sprawiedliwości stało się zadość.
Tarp przesunął sakiewkę w stronę Faye, po czym zgarnął pozostałe skarby i wrzucił je gdzieś pod ladę; tam, gdzie trzymał pozostałe przypadkowe mniej lub bardziej legalne przedmioty. Potem się przejrzy i zobaczy, co z tym zrobić.
— Czemu miałbym nie być? Nie wyszło mi to póki co na złe. Odzyskałem, co moje. I gratisy, a to zawsze parę galeonów do przodu. Profilaktycznie przypomniałem gnojom, gdzie ich miejsce, a na dokładkę pomogłem niewinnej kobiecie. — Tym razem to on wzruszył ramionami, ponieważ wszystko to wydawało mu się idealnie logiczne. — W zamian możesz mi powiedzieć, czy ja dobrze zrozumiałem, że zawodowo polujesz. Wyłączność dla Ministerstwa czy zlecenia prywatne też bierzesz? Nazywam się Woody Tarpaulin — uchylił kurtuazyjnie kapelusza — i chciałbym zamówić najpaskudniejsze straszydło na rynku. Do wypchania.
piw0 to moje paliwo