18.10.2024, 01:14 ✶
Cokolwiek robili właśnie Peregrinus i Scylla to jej się to absolutnie nie podobało, głównie dlatego że nie poświęcali jej zbyt wiele uwagi. A Lyssa przechodziła właśnie kryzys, gdzie nie była pewna co ze sobą zrobić. Nie chciało jej się czytać, bo musiałaby iść do biblioteki - na ten moment nie interesowały jej wypełnione wiedzą woluminy, które Dolohov trzymał w swojej domowej bibliotece. Sięgnęłaby o wiele chętniej po jakąś literaturę groszową, ale wszystko co miała u siebie już przekartkowała. Malować też jej się nie chciało jakoś, bo jeszcze dzisiaj udało jej się skończyć jeden z obrazów nad którym pracowała od pewnego czasu. Spacer odpadał, bo było już późno. Gburek gburkował gdzieś z Annaleigh, tata był zajęty...
- Peregrinusie - powiedziała poważnie znad filiżanki herbaty, która przed nią właśnie stała, a którą jeszcze nie tak dawno przyniosła jej Scylla. Lyssa oparła się oboma łokciami o blat stołu i splotła ze sobą palce dłoni, opierając o nie podbródek i spoglądając niewinnym spojrzeniem na asystenta Dolohova. - Nudzi mi się - zakończyła z emfazą, jakby to zdanie miało nagle zmienić wszystko. Przekierować uwagę na nią, zakończyć ich głupie zajmowaniem się przyszłością i skrywanymi przez nią tajemnicami. Bo nawet jeśli Prawa Czasu były wypełnione po brzegi wróżbami, przychodzącymi wizjami i próbami ich odczytania, to Lyssa niezmiennie nie brała tej sztuki do końca na poważnie. Czuła się przez nią pokrzywdzona, jakby z jej powodu doznała wszelkich największych krzywd życiowych i miała wrażenie, jakby była to kolejna konkurentka w konkursie o uwagę... dosłownie wszystkich w tym przybytku. A jednocześnie tak strasznie wszystkim zazdrościła, że sama nie umiała spoglądać w przyszłość i że znaki na kartach nie robiły dla niej większego znaczenia, jakby akurat w temacie odczytywania ukrytych znaczeń kreatywność ją całkowicie opuściła. Dlatego teraz, chcąc przykryć pewną niechęć, zamrugała rzęsami i uśmiechnęła się do Trelawneya delikatnie, jakby zachęcająco.
- Peregrinusie - powiedziała poważnie znad filiżanki herbaty, która przed nią właśnie stała, a którą jeszcze nie tak dawno przyniosła jej Scylla. Lyssa oparła się oboma łokciami o blat stołu i splotła ze sobą palce dłoni, opierając o nie podbródek i spoglądając niewinnym spojrzeniem na asystenta Dolohova. - Nudzi mi się - zakończyła z emfazą, jakby to zdanie miało nagle zmienić wszystko. Przekierować uwagę na nią, zakończyć ich głupie zajmowaniem się przyszłością i skrywanymi przez nią tajemnicami. Bo nawet jeśli Prawa Czasu były wypełnione po brzegi wróżbami, przychodzącymi wizjami i próbami ich odczytania, to Lyssa niezmiennie nie brała tej sztuki do końca na poważnie. Czuła się przez nią pokrzywdzona, jakby z jej powodu doznała wszelkich największych krzywd życiowych i miała wrażenie, jakby była to kolejna konkurentka w konkursie o uwagę... dosłownie wszystkich w tym przybytku. A jednocześnie tak strasznie wszystkim zazdrościła, że sama nie umiała spoglądać w przyszłość i że znaki na kartach nie robiły dla niej większego znaczenia, jakby akurat w temacie odczytywania ukrytych znaczeń kreatywność ją całkowicie opuściła. Dlatego teraz, chcąc przykryć pewną niechęć, zamrugała rzęsami i uśmiechnęła się do Trelawneya delikatnie, jakby zachęcająco.
la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.