• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[11.08.1972] Prawa Czasu | Time, I've unlocked it

[11.08.1972] Prawa Czasu | Time, I've unlocked it
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#1
18.10.2024, 01:14  ✶  
Cokolwiek robili właśnie Peregrinus i Scylla to jej się to absolutnie nie podobało, głównie dlatego że nie poświęcali jej zbyt wiele uwagi. A Lyssa przechodziła właśnie kryzys, gdzie nie była pewna co ze sobą zrobić. Nie chciało jej się czytać, bo musiałaby iść do biblioteki - na ten moment nie interesowały jej wypełnione wiedzą woluminy, które Dolohov trzymał w swojej domowej bibliotece. Sięgnęłaby o wiele chętniej po jakąś literaturę groszową, ale wszystko co miała u siebie już przekartkowała. Malować też jej się nie chciało jakoś, bo jeszcze dzisiaj udało jej się skończyć jeden z obrazów nad którym pracowała od pewnego czasu. Spacer odpadał, bo było już późno. Gburek gburkował gdzieś z Annaleigh, tata był zajęty...
- Peregrinusie - powiedziała poważnie znad filiżanki herbaty, która przed nią właśnie stała, a którą jeszcze nie tak dawno przyniosła jej Scylla. Lyssa oparła się oboma łokciami o blat stołu i splotła ze sobą palce dłoni, opierając o nie podbródek i spoglądając niewinnym spojrzeniem na asystenta Dolohova. - Nudzi mi się - zakończyła z emfazą, jakby to zdanie miało nagle zmienić wszystko. Przekierować uwagę na nią, zakończyć ich głupie zajmowaniem się przyszłością i skrywanymi przez nią tajemnicami. Bo nawet jeśli Prawa Czasu były wypełnione po brzegi wróżbami, przychodzącymi wizjami i próbami ich odczytania, to Lyssa niezmiennie nie brała tej sztuki do końca na poważnie. Czuła się przez nią pokrzywdzona, jakby z jej powodu doznała wszelkich największych krzywd życiowych i miała wrażenie, jakby była to kolejna konkurentka w konkursie o uwagę... dosłownie wszystkich w tym przybytku. A jednocześnie tak strasznie wszystkim zazdrościła, że sama nie umiała spoglądać w przyszłość i że znaki na kartach nie robiły dla niej większego znaczenia, jakby akurat w temacie odczytywania ukrytych znaczeń kreatywność ją całkowicie opuściła. Dlatego teraz, chcąc przykryć pewną niechęć, zamrugała rzęsami i uśmiechnęła się do Trelawneya delikatnie, jakby zachęcająco.


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#2
18.10.2024, 10:47  ✶  
Spędzenie normalnego dnia w Prawach Czasu było idealnym lekarstwem na rozchwiane po Windermere nerwy wróżbity. Bezpieczne cztery ściany, znajome twarze, codzienne zajęcia. Wszystko było dokładnie takie, jakie powinno: zwyczajne, jak gdyby nigdy nic. Również Lyssa wparowująca do nich pod koniec dnia pracy była miłym akcentem, nawet jeśli przyszła tutaj, aby ich rozpraszać i walczyć o uwagę.
— Lysso. — Podjął jej konwencję, lecz jak na złość nie oderwało go to bynajmniej od skrobanego akurat listu. — Jest piątek, zbliża się wieczór. Gdy byłem w twoim wieku, w piątkowe wieczory nastolatki nie miały problemów ze znalezieniem sobie zajęcia. Zakłócanie porządku na Pokątnej wyszło już z mody? — zapytał, brzmiąc tak, jakby autentycznie go to ciekawiło.
Podniósł wzrok akurat w czas, aby trafić na te trzepoczące rzęsy i czarujący uśmiech. Z westchnieniem pokręcił głową, niby to w wyrazie rezygnacji, ale wcale jej po nim nie było widać; zdradził go przebijający spod tej maski uśmiech. Jak na siebie, był w dość dobrym humorze, zaskakująco nieumęczony, zapewne dzięki przyjętej wieczorem końskiej dawce eliksiru na bezsenność. Jakoś też wyglądał bardziej porządnie niż zwykle. Choć zasiadając za biurkiem Praw Czasu, musiał na co dzeń dbać o reprezentacyjny wizerunk, to często przemykały się pojedyncze odstające od reszty loki czy wygnieciony kołnierzyk koszuli. Nie dziś.
I tak, zasugerował Lyssie spożywanie alkoholu i zakłócanie ze znajomymi ciszy nocnej na londyńskich ulicach. Lepsze to niż cisnące się na usta: to się rozbierz i ubrań pilnuj, co w stosunku do córki przyjaciela i szefa w jednej osobie byłoby, lekko mówiąc, niestosowne.
Trelawney postawił ostatnią kropkę na papeterii, po czym zabrał własną filiżankę herbaty i zostawił Mulciber przy swoim biurku, aby podejść do Scylli, która otrzymała tego dnia zadanie bojowe. Postawiono przed nią kilka kartonów oraz kartki z listą zamówionych do Praw Czasu wosków, świec, kadzideł, herbat i innych utensyliów niezbędnych do prowadzenia zakładu wróżbiarskiego. Zadaniem Greyback było sprawdzać, czy zamówienia dotarły kompletne i rozkładać rzeczy po szafach.
Peregrinus nie wyznawał co prawda zasady, że uczeń służy do bycia przynieś, wynieś, pozamiataj i kiedy tylko mógł, dawał dziewczynie do roboty jak najbardziej praktyczne i edukacyjne zadania. Tego dnia pozwolił sobie jednak zrzucić na nią nudną, fizyczną robotę. Bo choć otarcia na jego ręce zasklepiły się już w strupy, to żebra wciąż pamiętały, jak dzień wcześniej mniej więcej o tej porze magiczny odrzut posłał go na stertę gruzów.
— Ciasteczko wyleciało? — zapytał Scylli, kucając przy jednym z pudeł. Pogrzebał w nim wolną ręką, wydobywając na podłogę kilka przedmiotów. — Jeśli potrzebujesz z tym pomocy, Lyssa, zdaje się, nie ma co robić.
Zebrał wybrane produkty i zniknął za drzwiami pustego już gabinetu Dolohova, aby upewnić się, że Vakel będzie miał rano świeże bułki, wędliny itd. woski, tealighty itd.
Biurko asystenta pozostało tym samym niepilnowane, a na nim rozłożona cała korespondencja, nad którą akurat pracował. Na samym wierzchu, niemal prowokująco, otwarty list od osoby o intrygującym, egzotycznym nazwisku Yuizyl.


źródło?
objawiono mi to we śnie
nefelibata
oh, how can we atone
for the secrets
we've been shown?
Specyficzna, nieco dziwna, filigranowa panienka z jeszcze ciekawszą fryzurą - z przodu, po obu stronach twarzy, dwa dłuższe pasma opadają na wysokość obojczyków, natomiast reszta brązowych włosów sięga nieco dalej niż broda. Mierzy niewiele ponad metr sześćdziesiąt, co najwyżej parę centymetrów, czym bardzo kontrastuje z resztą rodzeństwa. Posiada duże sarnie oczy, patrzące na świat z naiwnością dziecka - tak jakby wzrok uciekał gdzieś dalej, hen poza horyzont. Ubiera się dziewczęco, próbuje być elegancka, ale żyje skromnie - zwykle można spotkać ją we wszelakich sweterkach, spódnicach i sukienkach w kratę, które utrzymuje w palecie wszelakich odcieni brązu i beżu. Uwielbia motywy nawiązujące do natury, nadruki z kwiatkami, grzybami i liśćmi.

Scylla Greyback
#3
29.10.2024, 00:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.10.2024, 01:00 przez Scylla Greyback.)  
Scylli się nie nudziło, bo dostała swoje fantastyczne zadanie bojowe i miała niesamowitą frajdę. Nie było dla niej niczego przyjemniejszego niż układanie przedmiotów w rządku na swoich miejscach, więc absolutnie nie miała nic przeciwko spełnianiu roli przynieś, wynieś, pozamiataj. Co prawda mogłaby to robić znacznie sprawniej, gdyby nie wąchała każdej świeczki i kadzidła. W sumie w herbaty też co chwilę wkładała nos, toteż z okolic jej stanowiska można było co chwilę dosłyszeć charakterystyczne wciąganie powietrza.
Mogła to porównać z wycieczką do parku rozrywki, a nawet wydawało się opcją, bo przynajmniej nie było tu masy ludzi i nie było tak nieznośnie głośno.

Zignorowała skargi Lyssy, którą zmogła agonia nudy, aczkolwiek zrobiła to zupełnie nieintencjonalnie. Była zbyt pochłonięta zabawą, żeby rejestrować szmer z otoczenia. Dopiero kiedy Peregrinus podszedł do niej i kątem oka spostrzegła, że otoczenie się nieco zmieniło, uniosła głowę. Zmarszczyła brwi, jakby miała nieco za złe, że ktoś przerywa jej moment zen, ale nie wyraziła tego w żaden inny sposób.

- Z pomocą sowy, ale tak - oznajmiła, woląc doprecyzować, że ciasteczko samo nigdzie nie poleciało, bo takich rzeczy nie potrafi. Usłyszawszy dopiero teraz, że Lyssa się nudzi, odwróciła się w kierunku cierpiącej, zastanawiając się, czy może temu jakkolwiek zaradzić. Oczywiście mogła zaproponować jej dołączenie do zadania bojowego, ale coś podskórnie czuła, że się to jej nie spodoba. - Może mi pomóc, ale ja mam system - oświadczyła, tonem dość stanowczym i twardym jak na nią. - Każda rzecz ma swoje miejsce i sposób przechowywania, a Lyssa będzie to wszystko chować na chybił-trafił. - Wydawała się na nieco obrażoną, bo wiedziała, że tak się stanie i nie potrzebowała trzeciego oka, żeby taki rozwój sytuacji przewidzieć. Nawet przyspieszyła z pracą, żeby to skończyć samodzielnie, bez możliwości, że ktoś inny jej namąci.

- À propos tego ciasteczka - przypomniała sobie nagle. - Do kogo ono poleciało? - Zaciekawiła się, bo w sumie poza adresem nie miała żadnego kontekstu sprawy. Może nie powinna była pytać, ale ciekawość wygrała.


i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#4
23.12.2024, 12:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.12.2024, 12:52 przez Lyssa Dolohov.)  
- Hm, ciekawe - powiedziała sucho, ale po jej ustach plątał się uśmiech. Co prawda grzeczny, ale wciąż był jakimś tam pozytywnym akcentem. - Jako ktoś, kto ledwo skończył szkołę i bardzo dobrze pamięta jej niuanse, odniosłam wrażenie że zakłócanie porządku na Pokątnej nie leżało w polu twoich zainteresowań. No chyba, że mowa tutaj o ataku jasnowidzkiej padaczki na środku ulicy - w jakiś dziwny, pokrętny sposób, jej słowa nie brzmiał w najmniejszym nawet stopniu jak przytyk czy obraza. Obtoczone słodkim, spokojnym głosem, mogły być równie dobrze wzięte za niewinne stwierdzenie faktu lub pozwolenie, by myśli płynęły wartko. No i tym trzepotaniem rzęs.

Lyssa była definitywnie córką swojego ojca i to w ten zatrważający sposób, płynący z jej samego wnętrza i jakby stanowiący sam rdzeń jej egzystencji. Potrafiła oszukiwać oko dokładnie tak samo jak robił to Vakel, odstawiając swoje małe teatrzyki przed publiką, nie dopowiadając słowa lub ukrywając się za woalką trzeciego oka. Charyzma była chyba jej prawem z urodzenia, podobnie jak dar widmowidzenia, bo przecież do zeszłego roku nie widziała swojego ojca ani razu. Nie poznała go, nie wiedziała jak ma na imię, ani nawet jakie ma maniery.

- Co za ciasteczko? - zainteresowała się, ignorując dalsze insynuacje Peregrinusa, bo przecież nie była tutaj, żeby pracować. Od tego była Scylla. Ale coś w tonie dziewczyny i jej słowach ją zwyczajnie oburzyło. Greyback bowiem, jak zwykle gadała bzdury, bo Dolohov nie potrzebowała długo, żeby wypatrzeć ten jej cały system, kiedy rozglądała się znudzonym spojrzeniem od dłuższej chwili, szukając jakiejkolwiek zaczepki.

No więc system, który Scylla miała na myśli, był zdaniem Lyssy absolutnie bez sensu. Cokolwiek działo się po czupryną panny asystentki, było tak samo mętne i oderwane od rzeczywistości jak cała jej osobowość. Jasne, pamiętała gdzie odkładała kolejne rzeczy zajęta zabawą, ale nie zmieniało to faktu, że nie miało to według córki Vakela żadnego logicznego sensu.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli zobaczę jak raz to robisz, to musiałabym ci zrobić specjalnie na złość, żeby zrobić to inaczej? - zapytała dobrotliwie, tonem takim jakby mówiła trochę do wyrośniętego dziecka, z którym nie wiadomo jak rozmawiać. Niby wysokie jak brzoza, ale równie głupie. Znaczy, może Lyssa nie uważała Scylli dosłownie za głupią, ale... no co najwyżej niemądrą. A to nie to samo.

Kiedy Peregrinus opuścił pomieszczenie, podniosła się zgrabnie z miejsca, ale nie ruszyła w stronę Scylli, bo pomimo pewnego rodzaju oburzenia, jakie przed chwilą wyraziła, nie chciała brać udziału w całym procesie segregacji. Zamiast tego zajęła miejsce przy biurku, gdzie jeszcze przed chwilą siedział Trelawney, a jej palce ujęły w dłoń pierwszy list, który leżał na wierzchu.

- Eurydyka Yuizyl? - uniosła na Peregrina spojrzenie, kiedy wrócił do pokoju, nie kryjąc się z tym, jak postanowiła sobie urozmaicić cierpienie w nudzie. - Co to za pokraka? Greka doklejona do tureckiego i to źle przeliterowanego? Mogę odpisać, że będzie kosztować tyle, ile Eurydyce zajęło wyjście z podziemi?
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#5
28.12.2024, 00:44  ✶  
Nie mógł winić Lyssy za docinki i złośliwości, skoro to on zaczął. Na upartego mógłby w zasadzie utrzymywać, że celowo stworzył jej okazję do popisywania się ciętym językiem. Z dobrego serca, żeby się nie nudziła.
— Miałem znajomych, którzy się w tym lubowali — podsumował, jakby było to coś wymagającego koniecznie uściślenia, szczególnie ta część o posiadaniu znajomych. On sam nie zakłócał z nimi porządku na Pokątnej przede wszystkim dlatego, że porządek od zawsze lubił. Oficjalnie. Nieoficjalnie nie miał po prostu psychy.
Dobre serce dobrym sercem, ale nie zamierzał dawać się wciągać głębiej w te słowne przytyki. Nie dał też niczym po sobie poznać, że go mogła jakkolwiek uwaga Lyssy ruszyć, może poza tym subtelnym naciskiem położonym na znajomych. Poniżej jego godności było przecież przejmowanie się dogryzaniem nastolatki, tak?
— Do zainteresowanej usługami kobiety? — Sam nie znał odpowiedzi na zadane przez Scyllę pytanie, więc wzruszył tylko bezradnie ramionami. — Nie mam pojęcia. Nigdy nie słyszałem tego nazwiska.
Bo choć miał znajomych, nie znał ani całego Londynu, ani całej Anglii. Już nie mówiąc o tym, że zdarzali się i klienci zagraniczni. Nie zajmował się więc kwestią listu dłużej niż to konieczne, upisał standardową odpowiedź i zamknął sprawę.
I zamknięta ona pozostała, dopóki nie wrócił, odkrywając, że jego miejsce zostało zaanektowane przez Dolohov. Podsumował to bardzo ciężkim, bardzo wymownym westchnięciem i stanął po drugiej stronie biurka. Nie było w nim woli walki. Nie było jej w nim w normalnych okolicznościach, a po przygodach dnia poprzedniego, większych niż zwykle deficytach snu i całodniowej pracy nie było w nim już absolutnie niczego.
— Wygodny fotel? — Uśmiechnął się cierpko. — Nie, nie możesz odpisać. Widać Eurydyka wygrzebała się z tych podziemi do Londynu. Kto wie, może szuka głowy Orfeusza; niemądrze mieszać się w sprawy martwych kochanków. — Wyciągnął wyczekująco rękę po list, choć nie musiał być jasnowidzem, żeby przeczuć, że tak prosto się to nie skończy. — A może po prostu nie możesz, bo nie odpisujemy ludziom głupot, nawet gdy mają głupie imiona, a także: zdążyłem już jej odpowiedzieć.


źródło?
objawiono mi to we śnie
nefelibata
oh, how can we atone
for the secrets
we've been shown?
Specyficzna, nieco dziwna, filigranowa panienka z jeszcze ciekawszą fryzurą - z przodu, po obu stronach twarzy, dwa dłuższe pasma opadają na wysokość obojczyków, natomiast reszta brązowych włosów sięga nieco dalej niż broda. Mierzy niewiele ponad metr sześćdziesiąt, co najwyżej parę centymetrów, czym bardzo kontrastuje z resztą rodzeństwa. Posiada duże sarnie oczy, patrzące na świat z naiwnością dziecka - tak jakby wzrok uciekał gdzieś dalej, hen poza horyzont. Ubiera się dziewczęco, próbuje być elegancka, ale żyje skromnie - zwykle można spotkać ją we wszelakich sweterkach, spódnicach i sukienkach w kratę, które utrzymuje w palecie wszelakich odcieni brązu i beżu. Uwielbia motywy nawiązujące do natury, nadruki z kwiatkami, grzybami i liśćmi.

Scylla Greyback
#6
03.01.2025, 00:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.01.2025, 00:21 przez Scylla Greyback.)  
Uniosła głowę w konsternacji, słysząc wymianę Lyssy i Peregrinusa na temat zakłócania porządku na Pokątnej. Bynajmniej uwagi Scylli nie zwróciła sama insynuacja chuligańskich zapędów, a słowa Mulciberówny na temat wspomnień z czasów szkolnych.
- Dlaczego ledwo skończyłaś szkołę? - Zapytała, zupełnie szczerze. - Aż tak fatalnie ci szło w nauce? - Zmartwiła się nie na niby, bo dotychczas miała Lyssę za osobę inteligentną. Nawet jeśli zachowywała się tak, jakby pozjadała wszystkie rozumy, dotychczas Scylla była święcie przekonana, że chociaż w części miało to jakieś pokrycie w rzeczywistości. Dla Greyback szkoła nigdy nie była trudna, a nie miała się za orła intelektu, więc wyznanie Lyssy ją naprawdę poruszyło. W sumie, może we Francji mają jakieś katorżnicze curriculum...
Jednak słysząc dalsze słowa dziewczyny, spojrzała tym razem na Trelawneya.
- Masz padaczkę? - Zmartwienie nie zniknęło z twarzy Scylli, a można nawet powiedzieć, że nieco się nasiliło. Niestety nie wiedziała biedna, że sens słów Lyssy zupełnie ją omijał. Po prostu odebrała je wprost, co tym razem niefortunnie nie wyszło jej na dobre.

Pokiwała głową, słysząc, że adresatka ciasteczka nie jest bliżej znana. Wolała dopytać, bo wraz z prośbą o wysyłkę otrzymała jedynie adres, więc z ciekawości chciała wiedzieć, gdzie poleciało. Jednak skoro to była tylko interesantka i możliwie przyszła klientka, może trzeba było uzbroić się w cierpliwość, aby móc ją poznać.
- Ciasteczko z wróżbą - wyjaśniła Lyssie, po czym wróciła do swoich porządków. - Zostało jeszcze parę w kuchni, jeśli masz ochotę. Jutro zrobię więcej - dodała, nie unosząc głowy znad pudełka, z którego wyjmowała dalsze elementy. Według swojego systemu oczywiście.

- Tak, zdaję sobie sprawę - odparła, tym razem nawiązując kontakt wzrokowy z Lyssą. Albo raczej coś na jego kształt, bo jedynie błądziła spojrzeniem po jej twarzy, celowo unikając tych świdrujących brązowych oczu. - A umiałabyś nie zrobić mi na złość? - Zapytała, trochę się wykrzywiając. Nie było w usposobieniu Scylli naturalnej złośliwości, ale fałszywie dobrotliwy ton koleżanki zawsze doprowadzał ją do jakiegoś dziwnego napięcia. Była trochę wolna na umyśle, ale nie była w ciemię bita. Nauczyła się już, kiedy Lyssa robi to w cyniczny sposób, a i z autopsji wiedziała, że dla zabawy lubi robić na złość.

Zmarszczyła brwi, kiedy Peregrinus wrócił do pomieszczenia i wraz z Lyssą zaczęli rozprawiać na temat Pani Yuizyl. Nie mogła powiedzieć, że nazwisko cokolwiek jej mówiło, natomiast imię, a także wspomnienie o greckim micie przywiodło jej na myśl, że...
- Wiecie, że Eurydyka faktycznie jest w podziemiach? - Oznajmiła, patrząc na nich niezwykle rezolutnie. Jakby ją oświeciło. - Jest taka galeria sztuki na Ścieżkach. To zabawne. Nigdy nie dotarło do mnie nawiązanie do mitu - poinformowała, a potem uśmiechnęła się sama do siebie, wracając jak gdyby nic do segregacji. - Lyssa, jeśli cię tak męczy tożsamość tej klientki, może użyj swojego trzeciego oka na liście, który przysłała? Wtedy się przekonasz, czy faktycznie jest hybrydą - zaproponowała, znowu nie unosząc głowy.


i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#7
28.02.2025, 04:12  ✶  
Może i by się nawet do Peregrinusa znowu uśmiechnęła, równie grzecznie co znacząco, gdyby to że Scylla zaburzyła cały rytm rozmowy tanecznym krokiem. Mogła się tego spodziewać, że dziewczyna złapie się za najmniej odpowiednie słówko, które zostało wypowiedziane bez głębszej myśli kryjącej się za nim. Zmierzyła Greyback surowym spojrzeniem, bo czasami bywała równie urocza co absurdalnie głupia i w głowie Lyssy nie pozostawały wątpliwości, ze gdyby nie trzecie oko, to jasnowidzkę już dawno pożarłby ten świat bo była na niego zwyczajnie zbyt powolna.

Chociaż po prawdzie, to wydawała się Dolohov taka głównie w momentach, kiedy to w stosunku do niej okazywała się... taka. Taka inna i stojąca w przeciwieństwie do tego, co jej samej chodziło po głowie. Lyssa zwyczajnie nie lubiła, kiedy ktoś się z nią nie zgadzał lub w jakikolwiek sposób podważał jej słowa, a Scylla robiła właśnie to - i najbardziej w tym wszystkim córka Dolohova żałowała, że tamta nie robiła tego specjalnie. Bo wtedy mogłaby ją zgnoić z pełną satysfakcją że miała do tego prawo.

Nie odpowiedziała, zamiast tego wznosząc oczy ku niebu i licząc w myślach do dziesięciu, żeby coś się jej przy Trelawneyu nie wymsknęło, bo łącząca tamtą dwójkę nić, podduszała Lyssę skutecznie.

- Oczywiście, jeśli tylko dasz mi szansę - spojrzała na koleżankę, robiąc duże oczy sierotki, która właśnie prosiła ją o odrobinę litości, jakby faktycznie wszystko leżało w mocy Scylli. To nie ja, to ty, mówiły te oczy i lekko wygięte kąciki ust.

- Siedziałam na wygodniejszych - odparła marudnie, kiedy Peregrinus wrócił do pomieszczenia. I równie sugestywnie, jakby zmienienie go na lepszy model powinien się właśnie znaleźć gdzieś wysoko na jego liście priorytetów odnośnie Praw Czasu i usprawnienia ich działalności. - Bez sensu. Może właśnie ktoś powinien jej powiedzieć, ze nie ma co wypełzać, bo Orfeusz już dawno nie żyje. Wiem, powinna sobie kupić bilet na spływ Tamizą, może dopłynie na Lesbos i się muzy do niej uśmiechnął.
Tak samo jak ona teraz, może nieco kwaśno. Z pewną dezaprobatą, która pogłębiła się kiedy Scylla zaczęła swój wywód. Chciała się jej zapytać, czemu w ogóle bywała na Podziemnych Ścieżka i jak zawsze zrobić to z pewną niekontrolowaną odrazą, ale wydarzyła się rzecz o wiele bardziej oburzająca - Peregrinu chciała od niej list. Cofnęła więc rękę, z oburzoną miną, ale zawsze uśmiechnęła się zachwycona, bo Greyback wreszcie zaczęła mówić z sensem.

- Właśnie, Scylla mądrze mówi, potrzebuję świeczek.
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#8
28.02.2025, 22:15  ✶  
Nie spodziewał się tego, w jaki sposób Scylla zinterpretuje słowa Lyssy o ledwo skończonej szkole. Peregrin nie mógł powstrzymać rozbawionego parsknięcia, które natychmiast zakamuflował, zasłaniając usta dłonią. Nie chciał, żeby któraś z dziewczyn poczuła, że to śmiech wymierzony w nią, ale—
Och, Matko, komizm sytuacji wziął go z zaskoczenia.
— Nie mam padaczki — sprostował, a na jego twarzy wciąż zdradliwie tańczył uśmiech, wprawiając kąciki ust w drgania. — Lyssa próbuje mi dogryźć. Co oczywiście nie działa.
Czy zaś faktycznie łączyła go ze Scyllą jakaś wyjątkowa nić? Z pewnością inna niż z Lyssą. Dolohówna przypominała mu pod wieloma kątami samego Vakela, lecz nie miała przewagi tego czasu, który Peregrin spędził z jej ojcem, oswajając się z jego obecnością. Czasami wróżbita nie był pewny, kiedy ta dziewczyna z niego kpi, kiedy mówi poważnie. Próbowała wciągać człowieka w labirynty swoich kaprysów, co potrafiło być oczywiście interesujące i angażujące, ale rodziło pewną ostrożność. Scylla z kolei uosabiała archetyp właściwy kobietom, które zajmowały najważniejsze miejsca w życiu Trelawneya. Nawet widział w niej troszeczkę z siebie. Na poczet tego z góry otrzymała — może naiwny — kredyt jego zaufania (w granicach rozsądku).

Peregrinus westchnął tylko, kiedy jego krzesło zostało bezdusznie skrytykowane.
— Zatem zejdź — zachęcił, aby Lyssa ukróciła samodzielnie cierpienia, jakich doświadczała w jego fotelu. Nie zamierzał jednak wcale żarliwie o mebel z nią walczyć. Ani o mebel, ani o ten nieszczęsny list. Przepychanki z nastolatką mu jeszcze tylko brakowało, jasne. Przysiadł więc na skraju swojego biurka, odszukał paczkę papierosów i odpalił jednego, słuchając strumienia myśli Scylli.
Nie miał pojęcia o Eurydyce, ale nie oburzył go wcale fakt, że Greyback wizytowała na Ścieżkach. Było to dla niego w pewnym sensie fascynujące, gdy myślał o ciemnych uliczach pełnych brzydkich sekretów niedostępnych dla przeciętych obywateli. Sam bowiem do takich przeciętnych się zaliczał od zawsze — porządny chłopiec z porządnej rodziny. W innej rzeczywistości słuchałby jako nastolatek Patointeligencji i larpował pod blokiem gangstera, a potem w panice próbował wywietrzyć bluzę z papierosów, żeby mama nie wyczuła. W swoim świecie mógł sobie natomiast pomarzyć o tym, co też za złowrogie i pociągające tym samym arkana magiczne praktykuje się na Ścieżkach.
— Byłaś tam? — zapytał mimochodem, ciekaw, czy może Scylla ma coś do dodania na ten temat.
Pomysł widmowidzenia listu w pierwszej chwili wcale mu nie przypadł do gustu. O ironio, dopiero co napisał potencjalnej klientce, że bardzo poważnie podchodzi się w Prawach Czasu do poszanowania prywatności. Tymczasem miał się odbyć pod jego nosem taki figiel. Już miał przemówić przez Peregrinusa wewnętrzny niszczyciel dobrej zabawy, ale, hej, co najgorszego mogło z tego wyniknąć? Kobiecina nigdy się o tym nie dowie, a oni może we troje pośmieją się na koniec dnia z jakiejś starej baby, która smarowała w pocie czoła list do Mistrza Dolohova, siedząc w swojej sypialni w samych majtach i papilotach.
I jak wygodnie się to wszystko składało — świeczek nie trzeba było daleko szukać, bo Scylla miała ich pod ręką cały karton. Ojca w domu nie było. Żadnych przeszkód na horyzoncie.
— Prosiłem, żebyś to oddała — mruknął Trelawney, wyłącznie jednak dla okazania swojej formalnej dezaprobaty. Nie oczekiwał zwrotu listu w sposób tak oczywisty, że nie mogła ta intencja umknąć nawet Scyllce. Popatrzył zamiast tego na Lyssę wyczekująco i skinął fajką w stronę kartonu ze świeżymi zakupami. — Działaj. — Bo sam zaczynał być ciekawy, czy coś z tego wyniknie.


źródło?
objawiono mi to we śnie
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#9
21.07.2025, 18:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.07.2025, 18:57 przez Lyssa Dolohov.)  
- Nie zejdę - odpowiedziała, unosząc nieco podbródek i nieco lepiej rozpierając się na swoim miejscu. Z pewnym oburzeniem też spojrzała na niego, od dołu do góry, kiedy usiadł na blacie. Może to technicznie i na co dzień było jego miejsce pracy, ale w tym momencie to ona je okupowała i sobie nie życzyła, żeby jej ktokolwiek tutaj spodniami jeździł po biurku. Potem natomiast spojrzała na niego jeszcze groźniej, kiedy mimochodem chciał podpytać Scyllę o jej bytność w tej obmierzłej, śmierdzącej części Londynu. Na całe jednak szczęście, Greyback chyba w tym momencie wróciła do swojego świata.

Lyssa co chwila wracała dzisiaj spojrzeniem do Peregrinusa, ale za każdym razem było ono nieco inne od poprzedniego, niby tak samo niezadowolone, ale z innym subtelnym podtekstem. Kiedy znowu kazał jej oddać list, wykręciła się na fotelu od niego, przyciskając kartkę mocniej do piersi.
- Nie oddam - prychnęła. Prawie mu do tego pokazała język, bo ta cała sytuacja była zwyczajnie na swój sposób głupia, a przez to i komiczna, ale miała świeczki do ustawienia. - Teraz to już nie chcę - powiedziała jeszcze dla zasady, ale z bólem serca się podniosła i rozstawiła krąg potrzebny do widmowidzenia.

Wreszcie świeczki ułożyły się w kręgu, a Lyssa zajęła miejsce pośrodku, siadając sobie ze skrzyżowanymi nogami na poduszce. Nie znosiła całego procesu widmowidzenia, uważając go za niezwykle nieelegancki, ale już chyba wolała to niż rzucanie się bezwłasnie na bruk, kiedy przychodziły jasnowidzkie wizje. Coś za coś, jak to się mówiło.
- Gdyby coś się stało, nie pozwól żebym wyglądała nieelegancko - rzuciła jeszcze do Peregrinusa, nagle śmiertelnie poważna, a potem zapaliła świeczki za pomocą różdżki. Bardziej gotowa już nie mogła być, więc ścisnęła list w palcach, skupiając się na historii, którą miał jej do powiedzenia.

// uwaga boże drogi rzucam percepcje na widmowidzenie bogowie kostek nie pozwólcie mi tego zjebać, dawajcie krytyczny sukces
Rzut PO 1d100 - 18
Akcja nieudana


Zawsze miała wrażenie, że wizje przychodziły do niej gwałtowną falą - dokładnie w sposób, który najmniej jej odpowiadał. Teraz jednak to było jak łagodne obmycie kostek przez rozleniwione morze. Oczy nie widziały wiele, wciąż wpatrując się w czerń kryjącą pod powiekami, ale wreszcie miarowe tykanie zegara, które słyszała do tej pory, przerodziło się w zupełnie inny rytm. Miarowe stukanie pociągu, które towarzyszyło pisaniu tego listu, a potem wreszcie doszła kolejna wskazówka; mocny, palony zapach, który Lyssa szybko rozpoznała jako kawę. Szybko zmienił się w drażniący aromat, zyskujący na intensywności z każdą chwilą, aż wreszcie dziewczyna poczuła jakby wypychał ją z wizji, będąc nie do zniesienia. Zachłysnęła się powietrzem z obrzydzoną miną, przykładając dłoń do nosa. Ale oprócz tego kręciło jej się zwyczajnie w głowie, więc kiedy szarpnęła się, przechyliła się nieco w drugą stronę, musząc gwałtownie podeprzeć wolną ręką.
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#10
07.08.2025, 22:29  ✶  
Nieważne, co by zrobił, Lyssa i tak znalazłaby powód, aby na niego narzekać. Czasami pozostawiał te zaczepki bez komentarza: a nuż jeśli on przestanie grać w jej grę, to się sama znudzi. Czasem gdy dochodził do wniosku, że wcale ta strategia nie ma szansy zadziałać, odpowiadał jej: ostrożną ripostą, wznoszeniem oczu ku niebu, zrezygnowanym kręceniem głową.
Nie schodziła, nie oddawała, nie chciała — samozwańcza pani na jego włościach. I co miał z tym niby zrobić? Jej ojcu przecież nie pójdzie się skarżyć, bo widział, że pod tymi foszkami wcale nie miała złych intencji. Przykładał więc świadomie rękę do dalszego jej rozpuszczania i budowania poczucia, że wszystko jej wolno.
Gdy Lyssa zajęła się rozkładaniem swojego stanowiska widmowidzki, Peregrinus wykorzystał tę chwilę, aby dyskretnie przyjrzeć się ucichłej nagle Scylli i upewnić się, że wszystko z dziewczyną w porządku. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że bardzo się przejął misją zadbania o elegancję powierzoną mu przez Lyssę. Miała wyglądać nieelegancko przed kim konkretnie? Wątpił, aby takie rzeczy interesowały Greyback, a on? On sam miał tego w końcu pilnować. Widział ją już zresztą roztrzepaną i zapłakaną po Beltane; rutynowe widmowidzenie nie mogło mieć potencjału doprowadzenia do gorszego stanu.
— Możesz na mnie liczyć — rzucił niezbyt wiarygodnie zza szarej chmurki papierosowego dymu, gdy zapłonęły świece.
Lyssa pogrążyła się w transie i im dłużej pozostawała nieobecna, tym bardziej się Trelawney niecierpliwił podgryzany niepewnością i moooże odrobiną autentycznej ciekawości tego, jakie newsy miała dla nich Dolohówna. Zgasił papierosa w popielniczce i podszedł bliżej kręgu — tylko trochę, nie na tyle blisko, aby cokolwiek zakłócić. Choć pewnie gdyby Lyssa była tych jego kroków świadoma, cisnęłaby w niego winą za swoją porażkę z dziką satysfakcją.
Ledwie zaczęła wychodzić z transu, już znać było, że coś poszło nie tak. Widząc, że dziewczyna się szarpie, Peregrinus pospiesznie poodsuwał świeczki, w których stronę się przechyliła. Tego jeszcze brakowało, aby się poparzyła przy okazji głupiej zabawy (którą on tak jakby nadzorował… choć z drugiej strony była dorosła?).
— Poleciałaś z wielką gracją — zapewnił, kucając obok Lyssy, gotów pomóc jej się wyprostować, jeśli by tego potrzebowała. — Polać ci herbaty i opowiesz, czego się dowiedziałaś? Czy nic z tego?


źródło?
objawiono mi to we śnie
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Lyssa Dolohov (1879), Peregrinus Trelawney (1711), Scylla Greyback (801)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa