• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
Jesień 1972, 9 września - Spalona Noc // Faza Tokio Drift

Jesień 1972, 9 września - Spalona Noc // Faza Tokio Drift
your new trauma
unbothered. moisturized. happy. on diagon alley, killing innocent people. focused. flourishing.
Ścigany przez prawo, lecz nie każdy czarodziej od razu skojarzy jego twarz. Błękit intrygująco pięknych oczu, tak jasny jak wiosenne niebo, zdaje się skrywać pod sobą coś innego - ciemność, jakiej nie da się uchwycić słowami. Jego postura, choć nie wykazuje nadmiernego umięśnienia, emanuje przekonaniem o własnej wyższości. Niezbyt wysoki (mierzy 175 centymetrów wzrostu), ale z pewnym nieuchwytnym urokiem, nosi ze sobą aurę tajemniczości, której źródło ukryte jest w zakamarkach przeżartej melancholią duszy. To, co sprawia, że spojrzenia przylgną do niego jak dźwięki do ciszy, to nie tylko atrakcyjność zewnętrzna, ale coś w nim, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Nie jest stary, ale jego oblicze nosi na sobie wyraźny ciężar czasu.

Umbriel Degenhardt
#1
31.05.2025, 18:40  ✶  
Jeden pierdolnięty na Ulicy Pokątnej
Spalona Noc, po północy

Znów był sam. Chociaż nie lubił tego przyznawać, niezbyt dobrze znosił brak jakiegokolwiek kontaktu z drugim człowiekiem. Siedzenie pod ziemią go zmieniało – na gorsze, ale nie gorsze w kierunku, w jakim chciał się przesuwać – brakło w tym szaleństwa i niegodziwości, zaś w nadmiarze tu było... desperacji.

Skryty w cieniu obserwował uciekających w popłochu czarodziejów i tych, którzy próbowali się tym atakom opierać. Bez maski. Z butem dziurawym od starcia z płonącą deską i rozprutą szatą, przechadzał się pośród odłamków pokruszonego szkła i ciemnego, opadającego wciąż z nieba popiołu. Tak właśnie go dostrzegł – skulonego przy przejściu na jedną z bocznych alejek, nabierającego sił do dalszej walki. Zapewne musiał odreagować. Smutny widok – pomyślał Umbriel, zbliżając się do niego powolnym krokiem – pies wyjący jak człowiek – pokryty warstwami brudu przeciętymi przez liczne, spływające w dół twarzy łzy.

Mógłby pokazać mu coś nowego. Uwodzicielskie szaleństwo rytmów tworzonych w głowie kogoś kompletne odrealnionego – wżerający się w umysł chaos, z każdym dźwiękiem obdzierający człowieka z porządku. Kawałek po kawałku, póki nie pozostało nic prócz gniewu.

– Wszystko w porządku? – Przeciął tę ciszę, chociaż wpierw mówił sobie, że nie chciał tutaj żadnych słów, jedynie dźwięki. – Nie, nic nie jest w porządku, przecież widzę. – I on też widział. To, że z troską pochylał się nad nim nie dobry człowiek, lecz złowieszczy morderca z plakatów, którego twarz okalała każdy, nawet najbardziej zapomniany kawałek Pokątnej. No, przynajmniej, zanim papier strawił doszczętnie dowody. Graficy będą musieli postarać się, tworząc nowe treści na jego temat, postarał się przecież o nowy image, a teraz do złowrogiego morderca dopiszą też Śmierciożerca zupełnie nieświadomi tego, że nie dane mu było nigdy spotkać Czarnego Pana.

Uwierzą we wszystko, co Umbriel Degenhardt stał się lub stanie czymś więcej – czymś, czego oczy były puste, ale czego palce żyły i tańczyły na klawiszach fortepianu taniec mówiący o śmierci.

– Pomogę ci.

Zobaczyć coś, po czym już zawsze będziesz wić się z przerażenia.

Zaklęcie splecione z ze złowieszczej melodii, która miała grać mu w głowie rytm destrukcji. Degenhardt zniszczył dzisiaj wiele - i ten człowiek też miał to czuć. Miał to słyszeć – bębny i smyczki niszczące mu zdrową ocenę wszystkiego wokół, dotknięcia klawiszy przekazujące mu prostą myśl – mugole. Mugole! To wszystko przez mugoli... To wszystko przez nich... Niech tę myśl niesie, niech krzyczy, niech zastrasza i niszczy.

Zniszcz wszystkich, którzy doprowadzili do tego, że Londyn staje się ruiną, a nasza cywilizacja upada.

Rzut 1d100+10 - 46 +10 = 56

Rzut na uroki ◉◉◉◉○ + 10 za odpowiednią przewagę - tworzenie dzieł sztuki (z dopasowaną do tego przewagą - muzyka). 31- słaby sukces, 41 - sukces.


they should be
t e r r i f i e d
of me
your new trauma
unbothered. moisturized. happy. on diagon alley, killing innocent people. focused. flourishing.
Ścigany przez prawo, lecz nie każdy czarodziej od razu skojarzy jego twarz. Błękit intrygująco pięknych oczu, tak jasny jak wiosenne niebo, zdaje się skrywać pod sobą coś innego - ciemność, jakiej nie da się uchwycić słowami. Jego postura, choć nie wykazuje nadmiernego umięśnienia, emanuje przekonaniem o własnej wyższości. Niezbyt wysoki (mierzy 175 centymetrów wzrostu), ale z pewnym nieuchwytnym urokiem, nosi ze sobą aurę tajemniczości, której źródło ukryte jest w zakamarkach przeżartej melancholią duszy. To, co sprawia, że spojrzenia przylgną do niego jak dźwięki do ciszy, to nie tylko atrakcyjność zewnętrzna, ale coś w nim, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Nie jest stary, ale jego oblicze nosi na sobie wyraźny ciężar czasu.

Umbriel Degenhardt
#2
31.05.2025, 19:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.05.2025, 19:00 przez Umbriel Degenhardt.)  
To było aż zadziwiające, jak proste potrafiło być okrucieństwo. Widział to. Miotanie się, walka z nieuniknionym, która doprowadzała Brygadzistę niemalże do wymiotów, ale nie miał szans oprzeć się wyrokowi – pchnięty w kierunku Horyzontalnej za moment trafi na uciekinierów z jednej z kamienic i powtórzy im te słowa.

Bójcie się.

Niech Londyn spłynie krwią w imię sztuki.

–

Trójka pierdolniętych na Ulicy Pokątnej
Spalona Noc, po północy i ¾

Czas mijał, Degenhardt czekał, a to oczekiwanie miało swój koniec niedługo po usłyszeniu pierwszych krzyków dobiegających ze strony, w którą posłał Brygadzistę. Skierował się na główną ulicę, wychylił spomiędzy ciemności i dymu, tam zaś dojrzał sylwetki dwójki towarzyszy minionych godzin, do których dołączył.

– Zakładam, że – zaczął, tym irytującym tonem wskazującym na to, że powie teraz coś kompletnie odklejonego – to, co trzymasz w ręce to nie szczyny.

@Louvain Lestrange @Bellatrix Black

// Ten post i powyższy: zastraszanie I, muzyka I, tworzenie dzieł sztuki II.


they should be
t e r r i f i e d
of me
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#3
01.06.2025, 22:23  ✶  

Ulica nie jest patrolowana

evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#4
08.06.2025, 16:10  ✶  

Jednak co uroki to uroki. Ciężko to przyznać, ale jego charyzma nie wystarczyła, żeby przekonać patrol brygadzistów do bezpodstawnego rzucania zaklęciami w spanikowany tłum. A przecież wymyślił takie cudowne kłamstewko. A ta jego charakteryzacja z poranioną twarzą? Gdyby tylko jury w Cannes widziało tę genialnie wyreżyserowaną scenkę z pewnością wręczyliby mu złotą palemkę. Najwidoczniej ministralne trepy były zbyt głupie na tę wkrętne i nieco się przeliczył z doborem presji na nich. Całe szczęście, że w porę zareagowała Trixi. Gdyby nie jej interwencja ten wieczór mógłby się dla niego skończyć o wiele szybciej niż zamierzał. A przecież miał jeszcze kilka niecnych planów do zrealizowania. Na przykład ten ze smoczą oliwą. Po rozdzieleniu się z kuzynką, na szybko wrócił do swojego domu by zgarnąć ze sobą fiolkę tego specyfiku Flintów, a potem wrócił już do swojego popierdolonego tercetu.

- Akurat tej rzeczy nie serwują w Głębinie. Odrzucił naprędce, robiąc sobie malutki żart z jakości piwska jakim można było się uraczyć u Borgina. Podniósł fiolkę nieco, wyżej na wysokości ich oczu, by lepiej mogli się przyjrzeć zawartości szklanego pojemnika. - Smocza Oliwa. Tego tak szybko nie ugaszą. Nie bez trudu, przynajmniej. Wyjaśnił swoim towarzyszom sekret płynu we fiolce. Zakręcił ostrożnie nią w powietrzu by dostrzec jak gęsta zawiesina reaguje na ruchy. Uśmiechnął się zadziornie. Odstąpił w końcu od kolegów z pracy, oddalił się kawałek i postawił porcję Smoczej Oliwy zamkniętą we flakoniku na środku brukowanej ulicy. Przyjrzał się jej ostatni raz z bezpiecznej odległości, a potem dał znak do działania dla Umbriella i Bellatrix. - Podpalcie to tak, żeby dostrzegli nas, aż w Szwecji. Rzucił lekko podekscytowany i ruchem ręki wskazał na niewielki obiekt przed nimi.



@Umbriel Degenhardt
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#5
09.06.2025, 07:50  ✶  

Płomienie pochłaniały zabudowania Londynu, jakby chciały go połknąć w całości. Przeskakiwały z jednej ściany na drugą, chwytały szyldy, firanki, starą gazetę, którą ktoś porzucił na krawężniku. To był idealny wieczór.
Trixie szła przed siebie, zostawiając za sobą buchające płomienie i oszołomionych przechodniów, którzy rzucali się po ulicach w panice, wyglądając zupełnie jak zagubione dzieci. Zupełnie tak, jakby mimo upływu czasu, do tej pory nie byli pewni, czy to mara, czy koszmar na jawie. A ona miała ochotę na więcej. Miała ochotę na noc, w której wszystko spłonie. Kochała destrukcję, uwielbiała widzieć strach w oczach niewinnych ludzi.

- Ty to masz fantazję. - Mruknęła cicho, a potem podeszła wolnym krokiem do kuzyna, żeby wyciągnąć rękę.

Smocza oliwa? No proszę. Wspaniale. To było znacznie lepsze niż tłuczenie okien i rzucanie zaklęć w kominki. Było... Eleganckie. Wyrafinowane. Wyszukane. W końcu ogień, który nie chciał zgasnąć, miał w sobie coś poetyckiego. Ostatecznego. To zdecydowanie było coś.

Bellatrix nie odpowiedziała od razu. Przesunęła językiem po dolnej wardze. Nie z nerwów, tylko z ekscytacji. Mogłaby przysiąc, że zapach zapowiadanego chaosu już zaczynała unosić się w powietrzu. Niczym obietnica, której dymny, szczypiący zapach już prawie czuła w nozdrzach. Miał osadzić się na jej ubraniu, we włosach i na koniuszkach palców, którymi teraz chwyciła za zadziwiająco chłodne szkło wręczonej jej fioleczki. Taka mała, taka niepozorna, a jednocześnie tak śmiertelnie niebezpieczna, cudowna. Przechyliła głowę, obserwując, jak zawiesina w środku migocze w świetle. Pysznie. Lubiła, kiedy coś paliło się długo i głośno. I kiedy ktoś krzyczał.

- Aż w Szwecji, mówisz... - Powtórzyła cicho, przeciągle, jakby kosztowała każde słowo, z jednoczesnym rozbawieniem, które miało w sobie coś z maniakalnej radości. - Lou, ja celuję przynajmniej w Petersburg. Może nawet trochę dalej, jeśli wiatr dobrze zawieje. - Nie potrzebowała więcej słów. Zrobiła krok naprzód, jednocześnie wyciągając różdżkę.

Rzuciła krótkie spojrzenie w kierunku Umbriela. Nie, żeby potrzebowała jego aprobaty czy zgody. Po prostu chciała widzieć, jak bardzo mu się to wszystko podoba. Wiedziała, że tak będzie. Była pewna, co zobaczy w postawie jego ciała. Tylko głupiec nie cieszyłby się z takiego widowiska. Odeszła kilka kroków w bok, przeciągając palcami po murze kamienicy, zostawiając smugę pyłu i sadzy na swoich rękawiczkach, zanim umieściła fiolkę idealnie w przesmyku między dwoma kamienicami. Miały drewniane balustrady i ramy okien. Idealnie.

Unosząc różdżkę, przymknęła na moment oczy, by nacieszyć się tym zawieszeniem chwili. Ta noc była dość wyczerpująca, czuła zmęcznie, ledwie ona się rozpoczęła, dlatego też odetchnęła głęboko, nim zaczęła inkantację. Musiało jej się udać, nie chciałaby, żeby obecni tu towarzysze widzieli jej niedyspozycję, zresztą i tak obawiała się tego, że do Lorda Vodemorta dojdą informację na temat tego, że dzisiaj kilka razy go zawiodła.


◉◉◉○○ kształtowanie
Rzut Z 1d100 - 4
Akcja nieudana
- wyczarowanie siły, która rozwali fiolkę
Czarodziejska legenda
Sztuka alchemii nie zna lęku przed trucizną — z jadu rodzi się życie.
Czarodziej nieznanego statusu krwi; znany XVI-wieczny lekarz i alchemik. Jest on uznawany za odkrywcę mowy węży.

Paracelsus
#6
10.06.2025, 02:10  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.06.2025, 02:15 przez Paracelsus.)  
I cóż, że ze Szwecji?
Otóż nic. Nic nie miało z niej być. Przynajmniej nie w przypadku starań Bellatrix, by posłać tam swoje sygnały dymne. Petersburg zresztą również miał pozostać nieświadomy jej zamiarów.
Black przejęła swoją dolę. Jeszcze nie wiedziała, że nie tylko materialną, gdy odebrała porcję substancji. Nie było jej przesadnie dużo, ale w tym wypadku nie chodziło o ilość. Chodziło o efekt. Zaś ten miał być spektakularny. No właśnie: miał być.
Wewnątrz szkła, smocza oliwa poruszała się leniwie, niemal zmysłowo, przelewając się jak płynne złoto. Czasem ciemniejsze, czasem lśniące lekko rdzawo. Gęsta ciecz przelewała się powoli, muskając ścianki fiołki, nawet wtedy, kiedy Bellatrix ustawiła ją między ścianami w przesmyku. Zawartość fioleczki błyszczała w świetle ognia, jakby żyła własnym spokojnym życiem, czekając cierpliwie na moment, w którym wreszcie zostanie uwolniona. Miała zapłonąć już za chwilę.
Jeden oddech, przymknięcie powiek, złapanie koncentracji. To zawsze działało, czyż nie?
W zasadzie, to było kilka oddechów. Niewyraźne obrazy pod powiekami. To mogło być odbicie łuny pożarów, światło bijące przez delikatną skórę, ale zadziwiająco mocno przypominało czyjeś kształty. Znajome, tak, bardzo znajome, jednak zniknęły równie szybko, co się ukazały. Odegnał je dźwięk. Cichy, pojedynczy. Ktoś mógłby powiedzieć, że zabrzmiał trochę...
...chrapliwie? Nie, nie chrapiąco, choć...
...czy aby...?
...nie, nie.
Kiedy Bellatrix znowu otworzyła oczy, miała wrażenie, że nic się nie zmieniło. To była mikroskopijna drzemka. Tycia. Malutka. W jej odbiorze, rzeczywiście zupełnie tak, jakby po prostu zamrugała.
Ale jej ciało mówiło co innego. Ręce były cięższe, ruchy bardziej spowolnione. Dla niej to był ułamek sekundy. Dla świata? Niewiele więcej. Może jedna czwarta, może jedna trzecia minuty, nie dłużej, ale to w zupełności wystarczyło, żeby pokrzyżować dziewczynie plany. Jej dola właśnie się dopełniała. Gdy Bella przeszła do wykonania zadania, była lekko otumaniona, nie tak skupiona, jakby tego chciała.
Zaklęcie uderzyło. Rzeczywiście opuściło różdżkę Bellatrix, o dziwo, nie chybiając. No, przynajmniej nie tak do końca. Trafiło. Tyle tylko, że kilka centymetrów bliżej. Nie dokładnie tam, gdzie miało trafić. Uderzyło w coś szklanego, to prawda. Dźwięk pękającego szkła poniósł się echem pomiędzy ścianami kamienic i przez chwilę, tylko przez moment wszystko zamarło w oczekiwaniu.
Ułamek sekundy. Jeszcze krótszy od tego, na który Bella przymknęła oczy. A raczej, na który wydawało jej się, że je zamknęła. Tak czy inaczej, teraz minęła sekunda. Później druga. Trzy sekundy i...
...nic się nie stało.
Nie było niepowstrzymanych, żarłocznych płomieni trawiących wszystko dookoła. Nie. Nie było widoku, który powinni dostrzec. Nie było i nie miało być, bowiem w rzeczy samej - zaklęcie nie chybiło. Uderzyło w szkło, tyle tylko, że nie w to, w które miało uderzyć.
Małpka, małpeczka, dla niektórych szczeniak albo setunia. Niepozorny ślad po innym, ewidentnie bardziej udanym wieczorze, opróżniona resztka po cudzej biesiadzie, po czyimś triumfie. Śmieć, na który dziewczyna nie zwróciła uwagi, gdy wybierała miejsce.
Bo i czemu by miała? Celowała w fiolkę, nie w porzuconą trochę bliżej buteleczkę po tanim alkoholu, której ktoś nie chciał posprzątać, mimo tego, że tuż obok stał pusty kosz na śmieci. O ironio, najwyraźniej dla tej osoby wciąż był za daleko. Dla niej? To wszystko znajdowało się niemal w tym samym miejscu. Blisko, bliziutko.
Kawałki szklanych ścianek pękły na kilka części. Jeden kawałek uderzył w but Bellatrix. Zatrzymał się tak, że gdy płomienie nie ogarnęły okolicy, mogła doskonale zobaczyć, co w istocie wydało dźwięk tłukącego się szkła. Zarówno to, jak i fakt, że oliwy już...
...nie było.
Inny kawałek po małpce przekornie odbił się od wykrzywionej kostki brukowej, lekko trącając prawdziwy cel panny Black. To wystarczyło, żeby fiolka zmieniła położenie, w zaledwie ułamek sekundy turlając się w stronę kratownicy skrywającej podziemny właz. Ciche plumk! nie było słyszalne. Może to i dobrze?
Bella nie potrzebowała sygnałów dźwiękowych, żeby dotarło do niej, że jej najważniejsze narzędzie siania zagłady właśnie zsunęło się w ciemność podziemi.
Smocza oliwa już spływała kanałami. Nie wiadomo dokąd, nie wiadomo gdzie. Dalsze fiolki losy były już nieznane. Nie miały być, bo nigdy nie miała wzniecić żadnego pożaru. Może zatrzyma się pod piwnicą warzywniaka trzy ulice dalej. A może popłynie dalej, ku rzece, ku portowi, w świat. Do Szwecji? Może. Do Petersburga? Czemu nie. Może nawet trochę dalej, jeśli prąd będzie tak łaskawy.
Zawiało, panno Black, ależ ten wiatr zawiał. Może ten smród wreszcie cię rozbudzi?
your new trauma
unbothered. moisturized. happy. on diagon alley, killing innocent people. focused. flourishing.
Ścigany przez prawo, lecz nie każdy czarodziej od razu skojarzy jego twarz. Błękit intrygująco pięknych oczu, tak jasny jak wiosenne niebo, zdaje się skrywać pod sobą coś innego - ciemność, jakiej nie da się uchwycić słowami. Jego postura, choć nie wykazuje nadmiernego umięśnienia, emanuje przekonaniem o własnej wyższości. Niezbyt wysoki (mierzy 175 centymetrów wzrostu), ale z pewnym nieuchwytnym urokiem, nosi ze sobą aurę tajemniczości, której źródło ukryte jest w zakamarkach przeżartej melancholią duszy. To, co sprawia, że spojrzenia przylgną do niego jak dźwięki do ciszy, to nie tylko atrakcyjność zewnętrzna, ale coś w nim, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Nie jest stary, ale jego oblicze nosi na sobie wyraźny ciężar czasu.

Umbriel Degenhardt
#7
19.06.2025, 10:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.06.2025, 15:45 przez Umbriel Degenhardt.)  
Zgodnie z postem MG rzucam:

Percepcja
Rzut N 1d100 - 45
Slaby sukces...

AF
Rzut N 1d100 - 14
Akcja nieudana

Umbriel przesunął swoim nieco zmęczonym spojrzeniem po towarzyszach, którzy targowali się w potędze swojej siły. Nie miał pojęcia, czym jest Smocza Oliwa. Szczerze, to chuj go to obchodziło na tym etapie. Mógł tym rzucić w cokolwiek chcieli – budynek, dziecko – nie było problemu, ale... za rzut fiolką szybciej niż on zabrała się Bellatrix. Zdążył zauważyć, jak ta ciamajda doprowadza do miniaturowej katastrofy i Louvain widział, jak jego oczy podążają za fiolką, ale ciało nie reaguje.

Wyglądało to tak, jakby sytuację całkowicie i bezczelnie wręcz zignorował.


they should be
t e r r i f i e d
of me
your new trauma
unbothered. moisturized. happy. on diagon alley, killing innocent people. focused. flourishing.
Ścigany przez prawo, lecz nie każdy czarodziej od razu skojarzy jego twarz. Błękit intrygująco pięknych oczu, tak jasny jak wiosenne niebo, zdaje się skrywać pod sobą coś innego - ciemność, jakiej nie da się uchwycić słowami. Jego postura, choć nie wykazuje nadmiernego umięśnienia, emanuje przekonaniem o własnej wyższości. Niezbyt wysoki (mierzy 175 centymetrów wzrostu), ale z pewnym nieuchwytnym urokiem, nosi ze sobą aurę tajemniczości, której źródło ukryte jest w zakamarkach przeżartej melancholią duszy. To, co sprawia, że spojrzenia przylgną do niego jak dźwięki do ciszy, to nie tylko atrakcyjność zewnętrzna, ale coś w nim, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Nie jest stary, ale jego oblicze nosi na sobie wyraźny ciężar czasu.

Umbriel Degenhardt
#8
19.06.2025, 15:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.06.2025, 15:52 przez Umbriel Degenhardt.)  
– Petersburg to jakaś twoja prywatna nazwa na szambo? – Zapytał, nie tracąc niewiele wyrażającego wyrazu twarzy. Sytuacja nie wydawała mu się nawet zabawna – fiolka czegoś, co Lestrange przyniósł tutaj specjalnie, żeby wykorzystać to w walce potoczyła się gdzieś, w gruncie rzeczy chuj wie gdzie, a on w reakcji jedynie odetchnął, po czym wycelował różdżką w kamienicę, która miała zostać oblana łatwopalną substancją. – To chyba nie jest twoja noc, co? – I może nie powinien taki być, nie powinien zaczepiać Bellatrix, ale jeżeli cokolwiek mogło uratować jej twarz, to była to z pewnością wściekłość podbijająca gotującą się w niej agresję. Ta ulica mogła śmierdzieć czymś więcej niż popiół – niech zaśmierdnie czarną magią. – Tatuś będzie zły... – Ah, zabrzmiał przy tym tak rozpaczliwie, ale nosiło to w sobie oczywistą drwinę.

Rzut Z 1d100 - 76
Sukces!

Zaklęcie, które próbował spleść, nie należało do najsilniejszych na świecie – brakowało mu wprawy, aby posłać na kamienicę Szatańską Pożogę, ale strumień ognia posłany w jej kierunku miał wystarczyć do podsycenia tego, co już teraz sięgało w jej kierunku. Języki płomieni próbowały strawić ją już wcześniej – czarnoksiężnik uznał więc, że wystarczy wskazać im odpowiednią drogę. Uczynił to ciepłem.

Zaklęcie zadziałało – szyba pękła, zaraz po tym ogniem zajęła się pierwsza firanka... Za moment kolejne miejsce będzie nosiło na sobie znamiona Spalonej Nocy.


they should be
t e r r i f i e d
of me
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#9
19.06.2025, 23:26  ✶  

Nie powiedziałby, że włożył sporo pracy w zdobycie smoczej oliwy, ale musiał nadwyrężyć kawałek zaufania Cynthii próbując przekonać ją do oddania mu tej jednej fiolki. Nawet jeśli byli ze sobą blisko, nie było to takie proste. Dobrze wiedziała o jego ukrytej tożsamości śmierciożercy oraz domyślała się do czego może być mu potrzebny ten specyfik, stąd wątpliwości. Pomimo tego udało mu się dostać to czego potrzebował. I co? Partactwo. Nie mógł dowierzyć własnym oczom. Zrozumiałby czar słabej mocy, choć pewnie z grymasem. Ale tak nieumiejętne zaklęcie, które pozbawiło ich potężnego środka do destrukcji? Wściekł się, rzecz jasna. Przynajmniej Umbriell próbował jakoś ratować sytuacje, jednak był zbyt wolny na to co się wydarzyło. Przez moment się zawahał, jak powinien teraz zareagować. Był zły na Bellatrix, ale jednocześnie miał do niej zbyt wielką słabość by zachować się teraz jak należało. Ostatecznie wybrał rozsądek. Może gdyby byli sami obeszłoby się bez tego co zamierzał zrobić, ale Naśladowca patrzył, nie było miejsca na sentymenty.

Wymierzył nieudolnej czarownicy policzek zewnętrzną stroną dłoni. Nie powstrzymywał się, nie hamował, po prostu miało ją to zaboleć. Nie musiał nic mówić, choć wrzask złości próbował wyrwać mu się z piersi. Wstyd z poniżającej reprymendy na oczach osób trzecich powinien być wystarczającą karą niż gorzkie słowa. Zresztą nie potrafiłby zabrzmieć tak złowrogo jak powinien w tej sytuacji mówiąc do ukochanej Bellatrix. - Odzyskasz to co zmarnowałaś w dokach Flintów. Odezwał się krótko, dając do zrozumienia, że nie akceptuje sytuacji, w której machną ręką na to, że fiolka Smoczej Oliwy tak po prostu zniknęła no i trudno. - A ty dopilnujesz, żeby niczego więcej nie spierdoliła. Zwrócił się też do Umbriella, którego prześmiewczy rechot zadzwonił mu irytująco w uszach. Może i miał powody do naśmiewania się z młodszej koleżanki, ale bezwstydne komentarze na porażki które rzutowały na cały zespół były tak samo nietolerowane. Tym zgrabnym ruchem powiązał ich razem w spontanicznie nałożonej na nich misji-pokuty. Pocieszające było jednak to, że pan pianista wyczarował odpowiednio silne zaklęcie. Aż chciałby się rozmarzyć jakich grzechów mogłaby wyrządzić jego Szatańska Pożoga w połączeniu ze Smoczej Oliwy. No cóż. Pewnie nigdy się tego nie dowiemy. Rozwścieczony ogień rozjaśnił na dłuższą chwilę całą okolicę, a już po kilku minutach na ten znak na końcu ulicy zjawił się oddział sił szybkiego reagowania. Nie byli to brygadziści, ale służby, które najwidoczniej chciały zatrzymać kolejne duże źródło rozprzestrzeniającego się pożaru.  Oh, zbyt wcześnie, żeby kończyć taką imprezę. - Odwrócę ich uwagę, wy rzucicie uroki. Oznajmił krótko, choć tym razem odwrócił się w kierunku Degenhardta i do niego mówił, bo jemu jakoś lepiej wychodziło wywiązywanie się z obowiązków. Korzystając z tego, że pracownicy Departamentu Magicznych Wypadków jeszcze ich nie dostrzegli, Louvain odłączył się od swojej grupki, przeszedł w cień ukrywając się za rumowiskiem zawalonych budynków. Zdjął z siebie Śmierciożercze szaty, bo jeśli chciał ich wyprowadzić w pole swoją charyzmą, musiał to robić w stroju cywila.

- Musicie zburzyć wyjścia i okna na najniższych piętrach, inaczej ogień wydostanie się na ulicę i podpali resztę okolicy! Ryknął w stronę służb porządkowych będąc już bardzo blisko nich. Starając się wywrzeć na nich presję w ten sposób chciał żeby popełnili znaczący błąd odcinając drogę ucieczki wszystkim przebywającym i ukrywającym się wewnątrz, tak żeby zostali zamknięci w środku jak w rozżarzonej trumnie.


charyzma ◉◉◉○○ oraz +10 do rzutu za przewagę Dowodzenie (36 - słaby sukces, 46- sukces)
Rzut 1d100+10 - 78 +10 = 88
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#10
22.06.2025, 19:29  ✶  

Black nie spodziewała się tego, że kuzyn postanowi wyżyć się na niej w ten sposób. Najwyraźniej wśród śmierciożerców nie było miejsca na słabość. Nie zrobiła tego celowo, robiła co w jej mocy, by siać jak najwięcej zniszczenia, ale była tylko człowiekiem, niestety miała pewne ograniczenia. Najwyraźniej nie mogła ich mieć wśród tych ludzi. Cóż, wkurwił ją okropnie. Nigdy w życiu nikt jej nie uderzył. Na pewno zamierzała zapamiętać, to co zrobił. Zapewne kiedyś się odpowiednio odpłaci, nikt nie okazywał swojej dominacji w ten sposób, nie siłą, nie na niej.

Ścisnęła mocniej różdżkę, miała ochotę uderzyć w niego zaklęciem, za to jak ją potraktował, do tego przy kimś obcym, jednak powstrzymała się - nie była taka, nie zamierzała załatwiać prywatnych niesnasek przy ludziach. Powinni pokazywać innym, że są silni, razem, bez względu na to, co się nie działo, albo działo. Nie krzywdzić siebie nawzajem. Dla niej to było całkiem proste i logiczne, nie wszyscy myśleli w ten sposób.

Upokorzył ją, tak, nigdy nikt nie zrobił tego w podobny sposób i nie zamierzała mu tego zapomnieć. W jej oczach pojawił się błysk, na ustach uśmiech, ale tego nie miał szansy zobaczyć, bo twarz Belli zasłaniała maska.

- Zdecydowanie miewałam lepsze. - Wysyczała przez zęby, po czym odwróciła się i poszła przed siebie. Nie skupiała się na tym, co mówił Lou, jeśli myślał, że wskoczy na podziemne ścieżki, to chyba go pojebało, bo to nie było miejsce dla Blacków, tylko dla obrzydliwych szumowin, nie kogoś takiego jak ona. Nie zamierzała przesiąkać tym smrodem, który się tam znajdował.

Ruszyła przed siebie, sama nie wiedziała dokąd zmierza, jako, że znowu była wkurwiona, to rzuciła jeszcze za siebie zaklęcie, w tę kamienicę, by płonęła szybciej, chciała zabić jak najwięcej osób, ktoś musiał ucierpieć przez to, że się zdenerwowała.


◉◉◉○○ kształtowanie kuli ognia
Rzut Z 1d100 - 6
Akcja nieudana


// porywczy


Postać opuszcza sesję
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (7), Pan Losu (4), Louvain Lestrange (1259), Bellatrix Black (752), Umbriel Degenhardt (1631), Dearg Dur (133), Paracelsus (696)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa