• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[25.03.72, Aleja Horyzontalna] Tym razem nie rozmawiajmy o Nobym Leachu

[25.03.72, Aleja Horyzontalna] Tym razem nie rozmawiajmy o Nobym Leachu
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#1
05.04.2023, 10:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 20:16 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Cynthia Flint - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Siedzibą głównej linii Shafiqów była kamienica położona przy ulicy Horyzontalnej. Tuż za nią znajdował się ogródek – pozornie niewielki, ale w dzielnicy przy tak gęstej zabudowie, świadczył o zamożności. Budynek pełnił nie tylko funkcję domu dla kilku osób, lecz także swoistego muzeum, gdzie trzymano eksponaty zdobyte przez członków rodu podczas różnych wyjazdów. Obecnie kolekcja została świeżo poszerzona o kilka nowych przedmiotów, świeżo przywiezionych z Egiptu.
Cathal podejrzewał, że jego stryjeczny wuj chciał się nimi pochwalić, a przyjęcie urodzinowe jednej z krewnych – po kądzieli wywodzącej się z rodziny Shackeboltów – stanowiło wyłącznie ku temu pretekst. Nie był to wielki bal, zaproszonych gości starannie wyselekcjonowano – członkowie rodziny, przedstawiciele rodów czystej krwi, z którymi solenizantka utrzymywała bardziej zażyłe relacje, a także kilka osobistości świata nauki (gdzie już czystą krwią niezbyt się przejmowano: jeśli ktoś naprawdę dobrze znał się na historii, mógł liczyć na to, że przynajmniej niektórzy Shafiqowie nie będą zaglądali mu w drzewo genealogiczne). Mimo to salon kamienicy zdawał się zatłoczony, głośny i przesiąknięty wonią tytoniu oraz perfum. Irytowało to Cathala, nie przepadającego ani za tłumem, ani za przyjęciami. Nadmiar bodźców i zbyt wiele szczegółów do wiecznego zapamiętania.
Sam pojawił się tutaj głównie z dwóch powodów. Po pierwsze, nie odwiedził żadnej tego typu imprezy już od dobrych dwóch lat. A właściwie w ciągu całej dekady był na tak niewielkiej ich ilości, że można by to zliczyć na palcach jednej ręki i niechętnie, ale zdobył się na ten drobny ukłon w stronę rodziny i krewniaczki, wprawdzie dalekiej, jednak zawsze dla niego uprzejmej. Po drugie, na miejscu miał pojawić się pracownik Ministerstwa, którego świeżo wysłano do ogarnięcia bałaganu w Walii, gdzie mugole dokonali pewnego odkrycia, jak się okazało – interesującego potencjalnie dla czarodziei. I szczególnie interesującego dla Cathala.
Niestety, Shafiq zdążył zamienić z nim zaledwie parę zdań, zanim mężczyzna nadużył alkoholu i został wyprowadzony przez wściekłą żonę. To zaś sprawiło, że Cathal, w poczuciu zmarnowania czasu, złożył życzenia solenizantce, upewnił się dwa razy, że ciotka go widziała (siostra ojca była chyba jedyną żywą osobą naprawdę zdolną zbić Cathala z tropu i wywołującą w nim pewien niepokój), po czym zaczął kręcić się w pobliżu wyjścia, tylko wyczekując odpowiedniego momentu. Nie było to tak łatwe, bo nie rzucanie się w oczy, gdy masz ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, jasne włosy po matce, wyróżniające w gronie ciemnowłosych krewnych, i spaliło cię na brąz egipskie słońce, a trafiasz do Anglii w marcu, nie należy do najłatwiejszych zadań.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#2
05.04.2023, 22:36  ✶  
Kolejne przyjęcie, na które wysłał ją ojciec, bo Castiel znów był nieosiągalny. Który to już raz? Przechadzając się z kieliszkiem w dłoni wśród eksponatów rodziny Shafiq, miała poczucie, że sama czasem w oczach własnego ojca robi za takowy. Z zamyślenia wyrwał ją głos jakiegoś jegomościa, do którego natychmiast uśmiechnęła się uroczo i weszła w krótką konwersację na temat jakieś figurki z głową kota, która na myśl przywodziła Egipt. Minuty dłużyły się w nieskończoność, gdy ratunkiem okazała się taca i Cynthia przeprosiła rozmówcę, usprawiedliwiając się odłożeniem kieliszka i tym, że musiała złożyć życzenia Panu Shafiqowi. Spacerując pomiędzy gośćmi, uśmiechała się do witających ją głosów, ukradkiem poprawiając wiązanie na kobaltowej, sięgającej połowy uda sukience — bo teraz zmieniła się moda i ruchem głowy zgarniając długie, srebrne i subtelne loki na plecy. Nikt nie powiązałby jej z kostnicą czy nekromancją. Znała tych ludzi, ale praktycznie nikt z gości jej nie obchodził. Złożyła życzenia solenizantowi, przekazała pozdrowienia od ojca oraz paczuszkę, którą ten przygotował i została porwana w rozmowę przez jedną z młodych dziewcząt, które przeżywała swoje możliwe zaręczyny z jednym z Carrow'ów.
Starała się nie rzucać w oczy, kierując powolnie w stronę wyjścia. Zegar wskazywał odpowiedni czas na ucieczkę, a ona nie znalazła tu nikogo ciekawego do rozmowy i kolejnej tacy szampana, aby przedłużyć swój pobyt. Umiała zniknąć w tłumie, gdy chciała, chociaż stukot obcasów czasem zbyt mocno wybijał się na tle muzyki i głosów. Wtedy też dostrzegła znajomą sylwetkę, zatrzymując się przy jednej z kotar i ściągnęła brwi na kilka sekund, gdy przed oczyma przepłynęły jej wspomnienia zupełnie innego przyjęcia, na którym właściwie wyjątkowo dobrze się bawiła. Nie miała pojęcia, że wrócił ze swojej wyprawy i ile właściwie minęło czasu. Stanęła za nim, nim się spostrzegła, krzyżując ręce pod piersiami z iskrami rozbawienia malującymi się w niebieskich oczach. - Czyżbyś uciekał, przed kolejnym Panem Moorem i Nobbym Leachem? - zapytała w ramach przywitania, lustrując go wzrokiem, gdy tylko Cathal się odwrócił. Jego jasne włosy kontrastowały z opalenizną, ale wyglądał dobrze, chociaż trochę nieszczęśliwie. Utknęło jej w głowie, że przyjęć nie lubił i groziła mu za nie warzywna rewolucja plastyczna. - Mam nadzieję, że Pani Shafiq nie grozi Ci znów nowym nosem. - rozejrzała się wymownie po salonie, a gdy spotkała się spojrzeniem z jednym z gości, jej twarz nabrała nienaturalnie miłego wyrazu i przywitała się niewinnym kiwnięciem głowy. Jakże to było męczące. Wróciła więc spojrzeniem do Archeologa, rozluźniając nieco splecione dłonie, chociaż palce wciąż przywierały do jej ramion.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#3
06.04.2023, 00:02  ✶  
Cathal pamiętał Cynthię Flint. Nie miał pojęcia, jak to jest niepamiętać – chociaż chętnie by się dowiedział, bo znakomita ilość ludzi, którzy na zawsze osiedli w jego wspomnieniach, wraz ze wszystkimi słowami, jakie do niego wypowiedzieli, każdą miną, jaką zrobili i każdym wykonanym gestem, nie była warta zapamiętania. Z dużym prawdopodobieństwem jednak nawet bez genetycznego piętna, pamiątki po nadmiernej dbałości o czystość krwi w rodzie Gauntów, akurat ją by rozpoznał. Ładna buzia, dużo towarzyskiego sprytu, zamiłowanie do krojenia ciał i wreszcie wisienka na torcie, oczarowanie jego ciotki – to wszystko wystarczyło, aby została sklasyfikowana nieco inaczej niż większość napotykanych ludzi.
- Cynthia Flint – stwierdził i zmierzył ją spojrzeniem, niezbyt jednak nachalnym, bo zaraz skupił wzrok na jej twarzy. – Na całe szczęście, dziś nikt ani razu nie zapytał mnie o Nobyego Leacha. Ale przyznaję, właśnie planowałem ucieczkę w angielskim stylu. Chociaż może zmieniłbym plany, gdybym wiedział, że cię zaproszono.
Przesunął spojrzeniem po sali. Mimowolnie wypatrywał ciotki, gdy Cynthia wspomniała o nowym nosie. Ostatnio stała w rogu, z nieznanym Shafiqowi mężczyzną, ale zdążyła się przemieścić i znikła mu z oczu. Przez moment rozważał, czy to nie jest właśnie ten moment do wykorzystania na ucieczkę doskonałą, ale ostatecznie pozostał na miejscu. Miał tylko nadzieję, że zaraz tego nie pożałuje – kiedy na przykład dopadnie go jeden ze sponsorów wykopalisk, znany z tego, że miał sporo pieniędzy i siedem córek na wydaniu, a za to nie miał rozsądku, skoro pośród kandydatów na zięciów widział kogoś takiego jak Cathal.
Ewentualnie wystarczyła mu czysta krew. Shafiq nawet do pewnego stopnia to rozumiał, bo jak tu znaleźć dla tychże córek i jednego syna dość kawalerów, z którymi nie mają wspólnego dziadka, gdy tak niewiele rodzin utrzymało „właściwy” status…
- Obawiam się, że tym razem grozi mi rzodkiewka – odparł z kamiennym wyrazem twarzy, przez co ciężko było stwierdzić, czy mówi poważnie, czy żartuje. – Zaczynam sądzić, że marnujesz się w Biurze Koronera – dodał z pewnym zamyśleniem, kiedy wyłapał jej nagłą zmianę wyrazu twarzy. Pozwolił tym słowom przebrzmieć, zrobił pauzę, po części dla lepszego efektu, po części, bo porównywał to z każdym gestem, każdą miną, z ostatniego razu, mimo upływu lat dla niego łatwych do przypomnienia. – Powinnaś występować na deskach Teatru Selwynów. Zostałabyś jego największą gwiazdą.
Może dlatego zaintrygowała go przy pierwszym spotkaniu na tyle, by i teraz obudziła się w nim pewna ciekawość – tego, co dokładnie jest grą, a co nie, i czy gdy opadła ta maska uśmiechu posłanemu jednemu z gości, pod nią znajdowała się następna, przybierana na jego użytek. Ile prawdy było w iskrach rozbawienia w jej jasnych oczach?
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#4
06.04.2023, 19:03  ✶  
Nieco zaskoczył ją tym, że ją zapamiętał — będąc Archeologiem i tkwiąc na wykopaliskach, miało się z pewnością lepsze rzeczy do zapamiętania, niż przypadkowe pogawędki na jednym z nudnych przyjęć sprzed kilkunastu miesięcy. Nie miała pojęcia, że mężczyzna szczycił się tak dobrą pamięcią, a tym bardziej że sklasyfikował ją inaczej w swojej głowie, niż większość śmietanki towarzyskiej. To niewątpliwie był komplement, więc na dźwięk swojego imienia i mierzące spojrzenie, uśmiechnęła się zadziornie, nie mogąc powstrzymać zaintrygowania. Jako patolog miała już w zwyczaju analizowanie i dociekliwość, tak było z trupami. Pewne zwyczaje się jednak nie zmieniały.
- Tylko może zmieniłbyś plany? A już chciałam zaproponować wspólną ucieczkę w angielskim stylu. - odpowiedziała mu z dramatycznym westchnięciem, wzruszając delikatnie ramionami. Uciekała od rozmów na temat polityki i miała spokój z tematami Ministerstwa, bo kto pytał o pracę kogoś, kto ustalał przyczynę zgonu, ale wciąż znalazła tysiące powodów, aby wyjść stąd po cichu. - Minęłam ją przy balkonie, wychodziła z jednym z Czarodziejów, więc chyba Twój nos jest bezpieczny. - zrobiła krok w jego stronę, nieco konspiracyjnie szepcząc i podobnie, jak jej niespodziewany towarzysz, przesunęła wzrokiem po sali. Nie trudno było stwierdzić, kogo mężczyzna szukał, a jeszcze łatwiej zauważyć, jaką uwagę poszczególnych jegomości przyciągał. Mimowolnie zerknęła na jego dłonie, a brak obrączki utwierdził ją tylko w przekonaniu, że Cathal był dziś potencjalną ofiarą. A myśliwi potrafili być niezwykle nachalni. Nie zdążyła skomentować jego słów o teatrze, gdyż jegomość od bredni na temat figurki z kocią głową niewątpliwie sięgał drugi kieliszek wina, aby do niej podejść. Znowu. Na szczęście stało obok niej idealne rozwiązanie, więc roześmiała się tylko i odwróciła w stronę mężczyzny, wsuwając mu dłoń pod ramię.
- Zdecydowanie mnie Pan przecenia, ale będę zachwycona, jeśli zechce Pan mi towarzyszyć do ogrodu i opowiedzieć o prawdziwych gwiazdach tej wystawy. - wbiła w niego spojrzenie nieco inne, posłane spod wachlarza ciemnych rzęs i dopieszczone odrobiną kokieterii, nasłuchując jednocześnie zbliżających się kroków. Czy go wykorzystywała? Może odrobinę. Czy czuła wyrzuty sumienia? Żadnych.
- Panno Flint! Nie chciałaby Pani napić się ze mną wina i kontynuować rozmowę na temat tej kociej urny? - głos Pana Hamiltona był irytująco zainteresowany, obrzydliwie oczywisty. Nawet ona wiedziała, że ta nieszczęsna figurka wcale nie była urną. - O, Pan Shafiq! Moja młodsza siostra bardzo chciałaby Pana poznać, jest zafascynowana czarnoksiężnikami z Peru, których Pan ponoć badał! Penelope uwielbia stare historie!
Oczywiście, że spojrzał na jego dłoń — dostrzegając możliwości. Starsi bracia mieli z tym podobnie jak ojcowie. Blondynka przekręciła głowę na bok, układając dłoń pewniej na jego ramieniu i delikatnie zaciskając palce, posłała Czarodziejowi pociągłe spojrzenie.
- Bardzo Panu dziękuję za zainteresowanie, ale obiecałam właśnie Panu Shafiqowi spacer po ogrodzie i drinka. Peru? Jest Pan pewien?
Nie mogła się powstrzymać przed ugryzieniem w język, chociaż jej twarz nie wskazywała na najmniejszą złośliwość czy próby pozbycia się jego, jego wina i ewentualnie jego siostry, bo szczerze wątpiła, że Cathal byłby zainteresowany Penelopą, która nawet nie interesowała się tym, czym jej potencjalny obiekt westchnień się zajmował. Minę więc miała bardzo przejętą, trochę przepraszającą, licząc na to, że teraz już Pan Hamilton i jego ciekawostki dadzą jej święty spokój. Odwróciła twarz w stronę jasnowłosego mężczyzny, uśmiechając się niewinnie. Może to nie angielska ucieczka, ale na pewno jakaś inna forma ucieczki. Może salonowa ucieczka?
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#5
06.04.2023, 21:22  ✶  
- Cóż za stracona okazja– odparł, kącik warg drgnął mu lekko.
Zachowanie Cynthii być może mogłoby tego i owego zakłopotać, zbić z tropu, oburzyć, zachęcić albo przyprawić o kompletne zbaranienie. Shafiq jednak nie był nieśmiałym chłopcem, nie był też jednak ani podrywaczem, ani kimś przesadnie przywiązanym do konserwatywnych zasad, ani wreszcie – osobą, która nie była w stanie domyśleć się, że kokieteria panny Flint była zapewne kolejną z jej masek. W ogólnym rozrachunku więc jej zachowanie ani trochę go nie onieśmielało, nie brał też go za dobrą monetę, ale zarazem – ciężko stwierdzić, aby było mu niemiłe. Cynthia była nie tylko miła dla oka, ale przede wszystkim stanowiła swego rodzaju zagadkę. A Cathal lubił zagadki.
– Kim musiałbym być, aby odmówić? Chyba kompletnym chamem – stwierdził na jej propozycję. Bez żadnych oporów pozwolił, by położyła dłoń na jego ramieniu, odruchowo układając własne w takiej pozycji, jakiej eskortowało się kobiety. Z pewnym rozbawieniem zastanowił się, czy Cynthia wykorzystywała go, by uciec od pana Hamiltona, i czy pan Hamilton faktycznie wpadł na pomysł podsunięcia mu Penelope, czy też wykorzystywał biedną siostrę, kompletnie niezainteresowaną zapewne historią z kolei do tego, aby zostać z Cynthią sam na sam.
- Obiecałem pannie Flint spacer. Jest tu tylu ludzi, że zrobiło się jej tutaj nieco duszno – odparł gładko. – Jestem jednak pewny, że mój dziadek bardzo chętnie opowie Penelope o czarodziejach z Peru, to jeden z jego ulubionych tematów – dodał jeszcze, po czym, jeśli Cynthia nie stawiła twardego oporu – a wszak sama chciała spacerować – obrócił się ku drzwiom. Wyjście może nie było do końca angielskie i ciotka spróbuje go za to zabić, ale Shafiq naprawdę rzadko przejmował się takimi rzeczami na zapas. Nadeszła pora, aby ciotka pogodziła się z tym, że nie był i nigdy nie będzie lwem salonowym. Potomkom Slytherina wszak zawsze było bliżej do gadów…
- Penelope Hamilton – stwierdził z zamyśleniem, gdy wyszli na korytarz. Spotkał ją raz, przez jakieś pięć minut, podobnie jak pana Hamiltona, i rzecz jasna pamiętał każdy pieg na jej nosie. – Urocza dziewczyna, szkoda tylko, że ma osiemnaście lat. Chyba z powodu charłactwa jednej z panien Hamilton stali się zdesperowani… Mają całkiem dobrą krew, ale to już trzecie pokolenie, w którym trafia się im charłak i propozycje małżeńskie raczej się nie sypią. Ewentualnie bardzo chciał się mnie pozbyć – dodał, spoglądając na moment na Cynthię, ciekaw, jaką minę przybierze tym razem. Udawaną obojętność na sugestię, że widać pan Hamilton marzył o chwili rozmowy? Zwłaszcza, że gdy wychodzili, patrzył na Cathala, jakby chciał oberwać go ze skóry.
- Naprawdę życzysz sobie obejrzeć ogród, czy poprowadzić cię dyskretnie do tylnego wyjścia albo kominka dla gości? – spytał. Brał pod uwagę, że Cynthia chciała po prostu jak najszybciej umknąć z przyjęcia i stał się do tego pretekstem. I ani trochę jej za to nie winił, bo właściwie też chciał umknąć już z przyjęcia. Miał więc zamiar zabrać ją do miejsca, które wskaże.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#6
06.04.2023, 22:33  ✶  
Posłała mu w odpowiedzi wyzywające, ale i rozbawione spojrzenie, bo przecież nigdy nie było za późno na okazję. Jeśli z jedną się nie udało, istniała szansa na skorzystanie z następnej, zwłaszcza gdy ludzie sami mogli sobie ją tworzyć.
Chociaż zgrywała nieśmiałą dość często na potrzeby towarzystwa, wcale taka nie była. Równie bezczelna, co Cathal i niebojąca się łapać w palce tego, czego aktualnie chciała. Miała paskudny charakter, brak matki sprawiał, że pojawiły się pewne anomalie związane z emocjami i błędne postrzeganie niektórych zachowań. Podrywała ludzi, jeśli musiała i miała z tego korzyść, nigdy jednak nie przekraczała granicy intymności w obawie, że, jak i w tych kwestiach nauczy się wyciszać emocje, nigdy niczego z nich nie wyniesie. Nie znaczyło to jednak, że kokieteryjne spojrzenie w jego kierunku było sztuczne, bo wcale nie musiała go posyłać, skoro nikt poza nim go nie dostrzegł, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Wszystko było przecież łatwiejsze, dopóki było grą i nie angażowało emocjonalnie, a czasem warto było trochę zmienić zasady.
- To byłoby przepuszczenie drugiej okazji jednego wieczoru. - zauważyła cicho, czując materiał jego koszuli pod palcami i odwróciła się w stronę podchodzącego do nich Czarodzieja z być może uroczym wyraźnym twarzy, ale wewnętrzną irytacją. Wolała, gdy mężczyźni chcieli robić na niej wrażenie swoją inteligencją i sztuką konwersacji, nie wyglądem czy pieniędzmi.
- To prawda, te wszystkie perfumy są niezwykle otumaniające. - przyznała ze skruchą i odrobiną wstydu, skupiając się na tym, aby blade lica zakrył dziewczęcy rumieniec. Nie musiała szukać długo powodu, bo kolejne słowa Cathala sprawiły, że mocniej musiała zacisnąć wargi, gryząc się w wewnętrzną część dolnej, aby się nie roześmiać na błyskotliwą uwagę o dziadku. Uniosła dłoń, wachlując się delikatnie, wbijając wzrok gdzieś w podłogę, bo mogłaby biednego Pana Hamiltona wyśmiać. - Proszę nam wybaczyć, Panie Hamilton. Życzę miłego wieczoru.
Rzuciła jeszcze w stronę mężczyzny, zanim odwróciła się razem ze swoim ratunkiem, kierując w stronę ogrodów. Odchyliła głowę, patrząc na niego bez słowa, chociaż wyraz jej oczu definitywnie sugerował uznanie dla doskonałego skwitowania. Nie zrobiłaby tego lepiej. Nie musiał obawiać się ciotki, bo Cynthia miała doskonały plan w ramach podziękowania, bo nie lubiła mieć długów. - Nie masz obrączki. - zauważyła cicho, gdy skupili na sobie kolejne spojrzenia, mijanych ludzi. - Ja też nie, więc to równowarta wymiana. Na talii koniecznie.
Dodała tajemnico, znów wachlując się dłonią i korzystając z niebotycznie wysokich butów na obcasie, zachwiała się delikatnie tak, aby ją przytrzymał. Gdy to zrobił i musiał stanąć naprzeciw niej, podniosła na niego spojrzenie, uśmiechając się z zawstydzeniem. - Teraz pomyślą, że jesteś mną zainteresowany, a ja Tobą i przynajmniej na tym przyjęciu, będziesz miał spokój. Ciotka też nic nie powie, w końcu pomagasz wyjść na zewnątrz czysto krwistej czarownicy, której słabo od perfum. - zakończyła z delikatnym wzruszeniem ramion i pozornie onieśmielonym uśmiechem, uciekając przed jego spojrzeniem, zanim poprawiła sukienkę i złapała go mocniej pod rękę, kierując się do ogrodu. Łatwo było sprawić, aby ludzie szeptali, ale nikt nie będzie miał odwagi wynosić tego poza tą kamienicę — dopóki nie wydarzy się coś mniej niewinnego. Specjalnie też zwracała się do niego przy Hamiltonie per Pan, aby nie sugerować jakieś zażyłości.
Na korytarzu było mniej ludzi i było chłodniej, a ona przestała się wachlować, unosząc dłoń i przeczesując jasne pasma loków, zgarnęła je do tyłu.
- Na takich przyjęciach jesteś jak ofiara, dopóki nie masz żony. Tytuł, osiągnięcia, nazwisko, wygląd i inteligentny wyraz twarzy. Spełniasz oczekiwanie każdego ojca, każdej matki. Te wystawy to tylko pretekst dla większości Czarodziejów. Nic tak nie poprawia wpływów i biznesu, jak małżeństwo mój Drogi. - zaczęła z westchnięciem, bo brutalna świadomość otaczającej ich rzeczywistości zawsze wywoływała w niej jakieś obrzydzenie. Zupełnie się jej to nie podobało, bo ją interesowały zupełnie inne sprawy. - Jedno nie wyklucza drugiego, aczkolwiek ciesze się, że się nie dałeś tak łatwo pozbyć.
Czując na wzrok, podniosła swój i pozwoliła, aby ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Trudno było jednak określić, co jej chodziło po głowie, bo ani jej wargi, ani jej twarz nie wskazywały na konkretną reakcję. Pan Hamilton nie był kimś, komu poświęciłaby czas i uwagę, jakkolwiek to okrutnie nie brzmiało. Na jego pytanie zrobiła kilka kroków do przodu z udawanym zamyśleniem, uderzając palcami o wargi. - A jak myślisz? - zapytała chyba z drobną chęcią droczenia się z nim, aby zaraz spojrzeć za okno, które tkwiło na korytarzu. Było coraz łatwiej poczuć chłodne, orzeźwiające powietrze. - Czy w Dolinie Królów okazało się, że żona faraona była faktycznie Czarownicą? - zapytała ciszej, doskonale pamiętając ich ostatnią rozmowę. Oparła się plecami o parapet, krzyżując ręce pod biustem i wbiła w niego spojrzenie. - Znalazłeś, czego szukałeś?
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#7
06.04.2023, 22:58  ✶  
- Rzeczywiście, byłby to niedopuszczalny błąd – mruknął cicho, tylko tyle, bo później przyszło im rozmawiać, czy też raczej spławiać pana Hamiltona.
Podtrzymał ją, kiedy się zachwiała. Cathal bywał „kompletnym chamem”, ale jednak rzadko bez powodów, a teraz sam zaoferował się, że odeskortuje pannę Flint, zdecydowanie więc nie zamierzał pozwolić, aby padła na twarz. Szybko okazało się to kolejnym elementem gierki – kto wie, gdyby sama tego nie przyznała, być może by się tego nie domyślił. Kolejny puzzel do układanki, następny, drobny element, zbliżający do rozwiązania zagadki.
- Kto wie? Może chowam wstydliwie obrączkę, ledwo wyjdę za próg domu, a potem zakładam ją z powrotem? Trzymam biedną żonę na strychu, nie pozwalając jej nigdzie wychodzić? – zasugerował, chociaż świetnie wiedział, że to akurat bardzo marne kłamstwo. Miał opalone dłonie, na których obrączka, noszona nawet okazyjnie, musiałaby pozostawić ślad.
Omal nie roześmiał się, kiedy Flintówna wyrecytowała jego wszystkie zalety. Nie był skromnym człowiekiem: był skłonny przyznać, że owszem, miał osiągnięcia, miał czystą krew, wyglądał dobrze i w dodatku, chociaż nie należał do tych czarodziejów obrzydliwe bogatych, to na pewno nie klepał też biedy. Tyle że…
- Cynthio, utwierdzasz mnie w przekonaniu, że nie masz pojęcia, u czyjego boku właśnie idziesz. Powinnaś w przyszłości staranniej dobierać towarzystwo na nocne spacery – stwierdził, nawet nie próbując ukryć rozbawienia. Bo był też człowiekiem, o którym jeśli krążyły jakieś plotki, to raczej niezbyt pozytywne. Wędrownym ptakiem, o którym było wiadomo, że nie zacznie pracy na ciepłej posadce w Ministerstwie. Synem szalonej kobiety, tragicznie zmarłego mężczyzny i pasierbem czarnoksiężnika.
Był mężczyzną z gatunku tych, dla których większość kobiet przynajmniej raz w życiu straci głowę, ale którego rodzice rzadko rozpatrują jako dobrego kandydata na męża dla ukochanej córki. (Chociaż to nie tak, że swoje szanse na rynku matrymonialnym oceniał tragicznie nisko. Dwa słowa, czysta krew, całkiem je podnosiły.)
- Nie wiem – przyznał, ani myśląc udawać, że potrafi odgadnąć jej myśli. Rozgryzł pewne rzeczy, bo pomagała mu w tym jego pamięć, wiek oraz fakt, że po prostu nie był głupi. Ale nie znał jej na tyle, aby móc wyrokować w takich sprawach. Nawet teraz zastanawiał się, czy to „jak sądzisz”, nie jest próbą wyciągnięcia od niego, czego on by sobie życzył, obstawiania przy ogrodzie… i może na przekór temu chciał, by to ona podjęła decyzję. – Już wspomniałem, że jesteś wspaniałą aktorką. Może naprawdę chcesz zobaczyć ogród, może marzysz o wejściu do kominka, by krzyknąć nazwę domu i tam odpocząć, a może nagle naszła cię chęć na przechadzki po podlondyńskich lasach, by obejrzeć przeklęte posągi.
Oddalili się już od głównej sali. Głosy stawały się mniej słyszalne. Gdzieś w rogu przemknął skrzat: miał nie wpuszczać gości do tej części domu, ale nie dotyczyło to przecież Shafiqów, więc nie zostali zatrzymani. Przystanął, gdy się zatrzymała, spoglądając na nią z nowym namysłem, który potrwał kilkanaście sekund, znów zawieszenie może nieco nienaturalne. Zdziwiło go to o tyle, że on pamiętał, ale on pamiętał zawsze - a niewielu ludzi zapamiętywało takie przypadkowe rozmowy na tyle dokładnie.
- Tak. Była czarownicą, znaleźliśmy jej komnatę nagrobną, mumię, rzeczy, także magiczne, które chciała zabrać na tamten świat… i udało się nam nie dopuścić mugoli do zabicia siebie albo kogoś tymi paroma prezentami, którymi obdarzyła męża i które znaleźli w jego części grobowców.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#8
06.04.2023, 23:47  ✶  
Intrygował ją na tyle, że nie chciała przekraczać punktu, w którym plotki byłyby uciążliwe, ale jednocześnie Cynthia w całym swoim zamaskowanym charakterze nie lubiła kłamać. Owszem, pojawiała się tu nuta hipokryzji, bo przecież zawsze wybierała to, co ludzie chcieli usłyszeć, ale było to po prostu przystankiem do celu, a ten uświęcał środki. Były to niewinne kłamstewka lub omijanie prawdy, często przecież sprawiała tym innym przyjemność. Nie mogła pozwolić sobie na mówienie o tym, o czym myślała, bo ich świat nie był przyjazny kobietom.
- To byłby dopiero mroczny sekret, to ostrzeżenie przed Twoim towarzystwem? - zapytała, nie zerkając jednak na jego dłonie i nie szukając na palcu śladu po obrączce, zamiast tego badawczo przyglądając się jego oczom. Był odrobinę dziwnym człowiekiem, zupełnie niepasującym do śmietanki towarzyskiej i bankietów, wyglądając wśród sukien i fraków niczym dziecko zagubione we mgle, momentami nawet odrobinę urocze — głównie przez jego wzrost. Dostrzegła błysk w jego oczach, który mógł świadczyć o rozbawieniu, uśmiechając się jedynie pod nosem subtelnie.
- Zawsze wybieram odpowiednie dla siebie towarzystwo, zwłaszcza na nocne przechadzki. - zaczęła ze spokojem, ale w jej głosie rozbrzmiewała pewność siebie. Miała możliwość zdobycia odrobiny informacji na jego temat po ostatnim spotkaniu, a zresztą tematy nieżonatych mężczyzn przewijały się w każdy piątek na herbatkach dziewcząt, które odwiedzała raz na kilka miesięcy, aby nie powstały niewygodne plotki. Na palcach jednej ręki można było policzyć ludzi, których towarzystwo ceniła i uznawała za interesujące. - Ludzie widzą to, co chcą zobaczyć. Nie to, kim jesteś i jaki jesteś — zwłaszcza, gdy ktoś Cię przedstawia w odpowiednim świetle. Zapewniam Cię, Penelope to kropla w morzu dziewcząt, które o Tobie plotkują. I nie mówię tego, żeby Ci schlebić, takie są po prostu fakty.
Na jego odpowiedź uniosła nieco brew, zwilżając usta i nie odezwała się na początku, przenosząc wzrok znów za okno, odchylając przy tym głowę. Kosmyk włosów łaskotał odsłoniętą skórę, chociaż sukienka pozbawiona była dekoltu. Jej dłonie rozluźniły się na ramionach. Miała wrażenie, że wiedział, doskonale wiedział. Przez chwilę nawet zastanawiała się, dlaczego pozwoliła mu wiedzieć o swoim aktorstwie, ale zbyt zaciekawiły ją wypowiadane przez niego słowa, aby skupiać się na gdybaniu. Żyła nie żałując, podejmowała decyzje świadomie i brała ich konsekwencję na siebie. - Czy to zaproszenie na spacer w blasku księżyca, bo ostatnio nie poszedłeś ze mną na kawę, tylko wyjechałeś do Egiptu? - zapytała wprost, prostując głowę i poprawiając się na parapecie, sięgnęła do okna, uchylając je. Wciąż było chłodno, ale przyjemnie, bo z duszącym aromatem perfum również nie kłamała. Lustrowała jego twarz znów, gdy zaczął opowiadać o królowej ze zamierzchłych czasów. - A więc to był dobry trop. Jak umarła? Myślisz, że on wiedział o magii? To chyba dość duże odkrycie, jak jako jeden z pierwszych wszedłeś do tego grobowca. Gratuluję.
Nie szydziła z niego, nie była złośliwa. Dla niej samej trupy i kariera były bardzo ważne, nie byłaby w stanie szydzić z sukcesów osoby równie zaangażowanej. Wstała płynnie, stając przed nim i spojrzała na niego z bliska, kiwając głową i rozluźniając dłonie. - Zróbmy ludziom wieczór i chodźmy do ogrodu. - rzuciła cicho, zatrzymując się kilka centymetrów od jego twarzy, po czym uśmiechnęła się figlarnie i puściła mu oczko, mijając go i kierując do wyjścia na ogród. - Później możemy znaleźć ten posąg.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#9
07.04.2023, 12:41  ✶  
- Biedna, naiwna Penelope – skwitował Cathal z odrobiną kpiny. Panna Hamilton naprawdę była uroczą, naiwną i dobrą panną, i dlatego powinna trzymać się od niego z daleka. Cynthia z kolei… Nie wydawała się ani dobra, ani naiwna, chociaż Shafiq miał nieodparte wrażenie, że albo pewnych plotek nie słyszała, albo na co dzień obracała się w towarzystwie na tyle wątpliwym, że on nie wyróżniał się na jego tle. – Nie opowiadaj mi lepiej, o czym plotkują. Jeszcze później będzie mi wstyd z tego powodu wyjść z domu – rzucił, chociaż zawstydzenie na pewno nie było uczuciem, któremu poddawał się często. Niezależnie od przyczyn.
Każdy gest, przechylenie głowy, zwilżenie ust, było bez wątpienia kokieterią – Cathal nie był na tyle ślepy, by tego nie zauważyć. Co zabawne, w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto, nie zrobiłoby to na nim specjalnego wrażenia. Tym razem bardziej niż samo kokietowanie intrygowały go jednak powody. Postępowała w ten sposób już odruchowo? Sprawdzała reakcje? Chciała go zakłopotać, a może liczyła, że go sprowokuje? Wpadło jej do głowy, że okręcenie sobie wokół palca Shafiqa to dobry plan? (Tu mogła gorzko się rozczarować, bo nie był ani najbardziej wpływowym, ani najbardziej zamożnym członkiem swojej rodziny.) Czy może faktycznie ją zainteresował, bo był nowy w towarzystwie i, jak podejrzewał, dużo bardziej bezczelny niż większość Anglików?
- Może byłem zbyt nieśmiały, aby zaprosić cię na kawę? – spytał. Oczywiście znów niezbyt poważnie. Nigdzie jej nie zaprosił, bo chociaż go wtedy zaciekawiła, to nie na tyle, aby oderwać jego myśli od Egiptu i przygotowań do wyjazdu. Zresztą, była po prostu młoda. Nie znał jej wieku, bo nigdy nikogo o niego nie zapytał, a zdawała się mu jeszcze młodsza niż była w istocie.
– Mumifikacja utrudnia określenie przyczyn śmierci, ale prawdopodobnie w wyniku otrucia. I tak, sądzę, że wiedział. W starożytnym Egipcie nie bano się magii, a przynajmniej nie w taki sposób, w jaki mugole bali się jej i nienawidzili w średniowiecznej Anglii. Była darem bogów, przywilejem kapłanów, czymś dostępnym dla nielicznych. Prawdopodobnie wielu spośród nich faktycznie było czarodziejami, po prostu słabszymi niż dzisiejsi, bo nie znali różdżek i wielu zaklęć. Faraonowie sami przypisywali sobie boskość, więc wątpię, by ukrywała przed nim, że potrafi nieco więcej niż zwykli śmiertelnicy. To był tylko dodatkowy atut – odparł Shafiq. Nie mogli być stu procentowo pewni historii. Starożytni nie pozostawiali po sobie pamiętników. Jedynie inskrypcje, opowieści, czasem kilka słów na tablicach, o których znaczenie potem spierano się przez lata. Przedmioty, sarkofagi. Rzeczy, z których składali opowieść, w której jednak zawsze pozostawały białe plamy.
Uśmiechnął się tylko przelotnie na jej uśmiech, a potem ruszył, by otworzyć przed nią wyjście do ogrodu, niezbyt dużego, jak na standardy podmiejskie, za to sporego, jak na standardy Horyzontalnej. O tej porze roku niewiele roślin kwitło. Trawa i krzewy dopiero zaczynały się zielenić.
- A tobie trafiły się jakieś intrygujące trupy? – spytał jeszcze. Nie był zbyt ciekawski. Informacje o ludziach oznaczały więcej zbędnych rzeczy w pamięci. Ba, po takich spotkaniach, jak dzisiejsze przyjęcie, czasem pił eliksir powodujący zaniki pamięci w niedużej dawce, by nieco zatrzeć wspomnienie ostatnich godzin. Skoro jednak ona pytała, on też zdecydował się zapytać.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#10
07.04.2023, 20:35  ✶  
Wzruszyła jedynie ramionami, posyłając mu krótkie spojrzenie. Nigdy nie przepadała za ludźmi naiwnymi, wierzącymi w każdy szept, który dotarł do ich uszu. Cynthia nie była marzycielką, nie była też romantykiem i do kobiety mocno stąpającej po ziemi, która dokładnie wiedziała, czego chce — naiwność była jedną z największych słabości. Jak można brać cudze słowa za pewnik, skoro byli tylko ludźmi? Dobrze oceniał ludzi. Nie była dobra, nie była naiwna, po prostu grała w niekończącą się grę o własne przetrwanie i spełnienie.
- Oh, to byłaby szkoda. Następne przyjęcie Twojej ciotki będzie pewnie w ciągu dwóch miesięcy, wielka szkoda, gdybyś nie przyszedł. - zauważyła ze smutną miną, nie mogąc powstrzymać się przed odrobiną dramatu i cynizmu. Wszak Cathal nie był człowiekiem od plotek, doskonale wiedziała.
Czuła jego spojrzenie, które doszukiwało się czegoś w jej gestach czy uśmiechu, co sprawiało, że mocniej się angażowała. Mało kiedy faktycznie wykorzystywała swoje atuty z przyjemności, a nie z przymusu. Shafiq musiałby być głupcem, aby sądzić, że prowokowałaby go na tyle, gdyby chodziło tylko o grę towarzyską. Już dawno wyszli poza jej schemat, gdy pozwoliła mu się dowiedzieć, jak cudownie bawiła się w angielskim towarzystwie czarodziejów, znajdując odpowiednią maskę na każdą sytuację.
- Pewnie w innych okolicznościach bym Ci uwierzyła. - przyznała, przenosząc błękitne ślepia znów ku jego twarzy, aby odnaleźć spojrzenie jego oczu. Lubiła utrzymywać kontakt wzrokowy z rozmówcą, bo czy oczy nie były zwierciadłem duszy? Lekki ruch głowy sprawił, że fale zakołysały się leniwie na plecach, kontrastując z jej kobaltową kreacją. - Nie byłam na tyle interesująca, żeby przesunąć poszukiwania Królowej Egiptu. Wcale Cię nie winie, pewnie też bym Cię nie zaprosiła na kawę, mając w perspektywie wyjątkowo ciekawy przypadek i trupa. - przerwała na chwilę, kierując się w rozmowie wyjątkową szczerością i bezpośredniością, chyba zainspirowana swoim towarzyszem. Uśmiechnęła się pod nosem. - Nie jesteśmy takimi ludźmi. Gdy ma się pasję, gdy jest się w stanie spełniać na płaszczyźnie kariery, zawsze wybierzemy ją ponad romans, który mógłby okazać się przelotnym lub wcale nie dojść do skutku. Sukces i ambicja są pewniejsze, niż ludzie
Ona zupełnie nie zwracała uwagi na wiek, traktując go chyba na równi z sobą samą. Jako człowieka, który kochał swoją pracę i angażował całego siebie, a także całą swoją uwagę w kolejne archeologiczne odkrycia. Cynthia postępowała tak samo z własnym rozwojem i chyba nie spotkała się nigdy w życiu z iskrą, która przeobraziłaby się w płomień na tyle silny, aby ją od tego odciągnąć. W gruncie rzeczy przecież wiedziała, że nie miała zbyt dużo czasu, żeby coś osiągnąć. Nie znaczyło to też, że Cathal jej nie zainteresował, bo przecież powiedziała mu najlepszy z komplementów — mógł być najbogatszy i należeć do najporządniejszego rodu, ale byłby tylko jedną z części szarej masy, gdyby nie był inteligentny i zaangażowany. Gdyby nie mówił o tych wykopaliskach z taką pasją. Słuchała go więc, nie przerywając.
- Czyli magia była słabsza, ale mugole żyli ze świadomością jej istnienia.. To musiały być ciekawe czasy. Przyznam szczerze, zerkałam na metody mumifikacji zwłok i faktycznie, nasze możliwości medyczne nie są niestety w stanie wykryć wielu czynników, które mogłyby przyczynić się do śmierci. Jako Faraon, myślisz, że był zazdrosny? Skoro on przypisywał sobie boskość, a to ona sprawiała cuda.
Był to temat na tyle interesujący, że nie mogła powstrzymać się przed dłuższym komentarzem i zadaniem kilku pytań, zanim pozwoliła sobie na praktycznie pozbycie się między nimi odległości na parę sekund i wybór ogrodu.
Odetchnęła głębiej, czując cna twarzy i nogach chłód wieczoru, znacznie przyjemniejszy niż mieszane aromaty salonu. Jej obcasy niemiłosiernie stukały o kamienną ścieżkę ogrodu, a Flintówna bez skrępowania, znów złapała go pod rękę i pokręciła głową na jego pytanie.
-Każdy trup to intrygująca historia, ale żaden nie był na tyle fascynujący, aby o nim mówić. Większość z nich jest przypadkiem, efektem wybuchu któreś z emocji, gdzie oprawca nie mógł dłużej się kontrolować. - odpowiedziała, przesuwając spojrzeniem po eksponacie, obok którego przechodzili. Już stąd widziała, że za kilkanaście sekund zbliżą się do tej nieszczęsnej figurki, która teraz będzie już chyba zawsze przez nią kojarzona z Hammiltonem.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cathal Shafiq (3693), Cynthia Flint (4218)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa