• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 10 Dalej »
[06/1972] Któżże ćwierkał?

[06/1972] Któżże ćwierkał?
Cień Prokrusta
the stronger becomes
master of the weaker
187 cm wzrostu, blond włosy i niebieskie oczy. Ubrany elegancko, od linijki, głównie w beże, brązy i błękity. Pachnie subtelnymi, cytrusowymi perfumami. Rzadko pokazuje emocje, mówi szybkim, oschłym monotonem. Porusza się spokojnie, dumnie i sztywno.

Desmond Malfoy
#1
27.07.2023, 03:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.07.2023, 00:14 przez Desmond Malfoy.)  
Przed kamienicą Elliotta Malfoya, Aleja Horyzontalna
23. czerwca 1972 r.
Desmond Malfoy, Perseus Black & Elliott Malfoy

Jakkolwiek niecodzienną była inwitacja otrzymana przez niego od Perseusa, po dłuższych rozważaniach postanowił ją przyjąć. Zrobił to głównie ze względu na nazwisko magipsychiatry - podejrzewał, że większość Blacków posiada znaczące powiązania z organizacją popleczników Czarnego Pana, do bliższej współpracy z którą wciąż aspirował, nawet pomimo niedawnego zetknięcia się z nieodmiennie infantylnym nastawieniem jednego jej członków, młodej Bellatrix. Nie zamierzał pozwolić jakiejkolwiek kobiecie na ostudzenie jego ideologicznego zapału, wszakże nie bez powodu posiadały one opinię nieszczególnie uzdolnionych pod kątem nauk politycznych.

Chociaż podróżował za pomocą teleportacji, pod kamienicą swojego kuzyna stawił się uprzejme dziesięć minut przed dwudziestą. Odziany w umówiony błękit i banalny, oględny brąz, stanął przed furtką do ogrodu kamienicy należącej do tej słynniejszej, dumniejszej gałęzi rodziny.
Czekał. Był spięty. Oczywiście, że był spięty, wszakże miał niedługo stanąć twarzą w twarz ze znacznie starszym kuzynem, którego rodzice zawsze stawiali mu za wzór. Ileż nasłuchał się o szczególnych zaletach Elliotta a jakże długa wydawała się lista jego osiągnięć...

Uśmiechał się, choć niemalże czuł na sobie chłodny wzrok rozczarowanego ojca. Nie mógł się doczekać, aż wypatrzy wreszcie charakterystyczną sylwetkę kalekiego Blacka, na której mógłby skupić większość swojej uwagi. Dlaczego został tu zaproszony? Miał nieprzyjemne przeczucie, że dzisiejszy wieczór nie skończy się dobrze, szczególnie dla niego samego.
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#2
29.07.2023, 23:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.08.2023, 02:00 przez Elliott Malfoy.)  
Promienie opadającej powoli słonecznej kuli tańczyły po sosnowym parkiecie i białej sztukaterii tworząc krótkotrwałe, abstrakcyjne obrazy. Ciężkie zasłony strzegły krańców okiennic dławiąc się w gorącu ostatków czerwcowego dnia - jego żywotność zmierzała ku końcowi. Sufitowe rozety w swojej rozpiętości przypominały kielichy przekwitłych tulipanów zastygniętych w czasie. W domu panowała cisza przerywana jedynie poćwierkaniami ptaka zagubionego w rosnących przed wejściem kwiatach bzu. Wyblakła purpura ukształtowanych w rożki płatków odznaczała się na tle soczyście zielonych liści i pomarańczowo białego budynku.
Spotkania z Perseusem miały dla Elliotta charakter relaksującej aktywności, którą podejmuje się, aby wypędzić z głowy najróżniejsze myśli. Zdawał sobie sprawę, że dla Blacka byly one dokładnie tym samym - byli zgodni w tym, jak traktowali się nawzajem i po latach nieprzyjemności oraz niedopowiedzeń potrafili stwierdzić gdzie leży granica ich własnego komfortu (przynajmniej tak się na tę chwilę Malfoyowi wydawało). Propozycję zaproszenia osoby trzeciej przyjął z początku, z niejakim rozczarowaniem. Z drugiej jednak strony, propozycja dołączenia Desmonda do ich podlanych alkoholem rozmów o tym i tamtym, była o wiele praktyczniejsza niż się z początku wydawało. W świetle ostatnich wydarzeń z Beltane i odkrycia, że głowa rodu - jego własny ojciec - zaangażował się w działania terrorystyczne wciąż było twardym orzechem do zgryzienia; przekonanie do siebie innych członków rodziny było mu teraz jak najbardziej na rękę. Z młodszym kuzynem nigdy nie miał zbytnio do czynienia. W końcu rodzinne obiady starał się omijać, tak samo jak każde inne, rodowe spotkania, ale mieli możliwość zamienić pare zdań na eventach, których Elliott zignorować po prostu nie mógł. Młodszy Malfoy wydawał mu się czystą, białą kartą - u progu kariery, a nawet życia, ledwo dwudziestoletni młody mężczyzna. Nie pozostawał jednak pod iluzją tego, że tak młode osoby nie mają niczego do powiedzenia bądź zaprezentowania; nie oszukiwał się, że dwudziestoletni chłopak nie będzie miał niczego za uszami, tak jak zdarzało się to robić starszym osobom, które swoje najmłodsze lata mogły wkładać pomiędzy stronice zakurzonych kronik.
Zdziwił się słysząc charakterystyczne tony dzwonka do drzwi. Zapiął ostatni guzik niebieskiej koszuli i przesunąwszy dłonią po lnianym materiale spodni w kolorze kości słoniowej, postawił pierwsze kroki na sosnowych deskach schodów.
– Wybacz Leslie, nie spodziewałem się tego wieczora żadnych gości – zwrócił się do swojego pracownika, który otworzył drzwi niezapowiedzianemu przybyszowi.
Mężczyzna miał na sobie strój, który świadczył o tym, że został właśnie wyrwany z prywatnych czynności. Kaszkiet na siwych włosach przekrzywił się nieznacznie, gdy skupił spojrzenie ciemnobrązowych oczu na Elliocie. Blondyn rozciągnął usta w przepraszającym uśmiechu, choć jego ekspresja przypominała bardziej delikatny powiew wiatru w czterdziestostopniowym upale - łagodziła na pare sekund, tylko po to, aby zaraz zbiec i zostawić w trwodze.
– Nie przeszkadzaj sobie, nie jesteś już w pracy, do zobaczenia w poniedziałek – dopiero, gdy przytrzymał starszemu czarodziejowi drzwi zobaczył, że po ich drugiej stronie stoi młodszy kuzyn.
Leslie przeprosił obydwu mężczyzn, pożegnał się i życząc miłego wieczoru ruszył ku wyjściu z niewielkiej rezydencji.
Brwi Elliotta uniosły się ku górze, pozwalając chłodnemu zaskoczeniu wkraść się na bladą twarz.
– Perseus nie wspominał, że zjawicie się u mnie w domu przed spotkaniem – odezwał się do młodszego Malfoya, gdy Leslie domykał żeliwną furtkę, kierując kroki w tylko sobie znanym kierunku.
W tonie Elliotta nie można było wyczuć zirytowania ani sympatii. Jego twarz wciąż była zastygnięta w wyrazie grzecznościowych przeprosin z kapką zaskoczenia. Ekspresja jak i stopień zadbania skóry sprawiały, że wydawali się z Desmondem o wiele bardziej zbliżeni wiekiem, niż faktycznie byli; można by pomyśleć, że dzieliły ich cztery, maksymalnie pięć lat, a nie jedenaście.
– Nie przejmuj się. Percy jest dość osobliwy, prawdopodobnie nie dodał dwa do dwóch, albo jak dodał to wyszło mu pięć – machnął dłonią od niechcenia i zaprosił chłopaka do środka skinieniem głowy, odsuwając się w przejściu.
– Pisał ci może, czy też się tutaj zjawi? Jeżeli tak, wypadałoby na niego poczekać, a tobie zaproponować coś do picia. Jeżeli nie, muszę cię poprosić, abyś zaczekał na mnie parę minut i razem udamy się tam, gdzie od początku powinniśmy się byli spotkać – jeżeli Desmond wszedł do środka, Elliott zamknął za nim drzwi, już bez użycia rąk, a skinieniem różdżki.



“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
Cień Prokrusta
the stronger becomes
master of the weaker
187 cm wzrostu, blond włosy i niebieskie oczy. Ubrany elegancko, od linijki, głównie w beże, brązy i błękity. Pachnie subtelnymi, cytrusowymi perfumami. Rzadko pokazuje emocje, mówi szybkim, oschłym monotonem. Porusza się spokojnie, dumnie i sztywno.

Desmond Malfoy
#3
31.07.2023, 17:32  ✶  
Czas mijał leniwie, ale nie próbował go popędzać. Pięć minut przed dwudziestą rozejrzał się uważnie, Blacka nie zdołał dotrzec. Trzy minuty przed dwudziestą zdecydował się wkroczyć do zadbanego ogrodu. Kroczył powoli, nie był w stanie nie rozproszyć się intensywną wonią letnich kwiatów. Dopiero minutę przed dwudziestą zadzwonił do drzwi - nie chciał być nadgorliwy.

Obecności lokaja się spodziewał; skinął mu głową, uśmiechając się uprzejmie. Dopiero po kilkunastu sekundach uświadomił sobie, że zapomniał się do niego odezwać. Z lekkiego zmieszania prędko wyrwał go widok zbliżającego się do drzwi kuzyna.
- Dobry wieczór.

"Perseus nie wspominał..."?
Subtelny, nikły cień frustracji przesunął się po jego twarzy i po tym właśnie detalu Elliott mógł rozpoznać, że Desmond, mimo na ogół beznamiętnej mimiki, nie potrafił sprawnie ukrywać swoich emocji.

Słodko szczebiotał ptak skryty między bzami, gdy chłopak z pustymi oczami starał się rozszyfrować znaczenie kolejnych słów Malfoya. Czy obrażał on właśnie Perseusa? Czy nie darzyli się jednak sympatią? Skorzystałby z tego, że rzeczony mężczyzna nie zdążył jeszcze przybyć, i zapytałby otwarcie, czy tak mają się sprawy pomiędzy nimi, ale obawiał się, że w jakiś sposób zaszkodziłby tym pytaniem swojemu wizerunkowi - istniały całkiem spore szanse, że był to jeden z tym niuansów, które powinien po prostu wyczuć, pojąć w lot; był spięty. Spięty.
- Mam nadzieję że lepiej radzi sobie z matematyką gdy wypisuje recepty. Pacjentom. - odrzekł sucho i trochę zbyt cicho.
Powiódł wzrokiem za odchodzącym Lesliem, jakby potrzebował ograniczyć kontakt wzrokowy z kuzynem, aby być w stanie zebrać myśli.

Mrugnąwszy przeciągle, wrócił do spoglądania w twarz rozmówcy:
- "Zapraszam cię na najbliższe spotkanie naszej organizacji która odbędzie się w domu elliotta w najbliższy piątek o godzinie dwudziestej" - wyrecytował z pamięci monotonicznie i przekroczył próg.

Spojrzał tęsknie na zamykające się za nim drzwi - droga ucieczki została odcięta, nie było już odwrotu.
- Dziękuję panie elliocie. Ale. Nie jestem teraz spragniony.
I stał tak u wejścia, bo przecież kazano mu czekać.
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#4
12.08.2023, 19:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.08.2023, 02:01 przez Elliott Malfoy.)  
Był przyzwyczajony do ludzi, którzy uciekali od intensywności jego spojrzenia. Mieli ku temu różne powody, choć najczęściej nie byli w stanie poradzić sobie z własnymi, uprzykrzającymi się emocjami, jakie drapały od środka, alarmując o chłodnym spojrzeniu. Posiadanie autorytetu ciągnęło za sobą sporą odpowiedzialność, między innymi znoszenie wiecznego spięcia czy lęków rozmówców. Elliottowi zdarzało się myśleć o tych biednych, niefortunnych duszyczkach stresujących się samą jego obecnością. Czasami się z nimi bawił, naciskając co rusz z innej strony. Otwierał niezagojone rany bądź tworzył nowe i delektował się ich strachem, pozwalając sobie na chwilę słabości. Wyłapywał grymasy nieoczekiwanych emocji na twarzach rozmówców; nie mogli się powstrzymać, nie mogli ukryć, byli całkowicie podlegli jego woli, jak złapana w potrzask ofiara, czekająca na egzekucję, która nigdy nie nadejdzie. Posiłkowała go niepewność, w jakiej zostawiał ludzi, ta niewypowiedziana, najprzyjemniejsza, której nigdy nie dało się udowodnić i można było zamieść pod dywan krótkim 'wydaje ci się'. Mimo to, współczuł im. Pamiętał jak wielki dyskomfort powodowała w nim osoba ojca, gdy był młodszy. Nawet teraz zdarzało mu się odczuwać dreszcze na sam dźwięk głosu Fortinbrasa. Były to uczucia porównywalne, acz w swej skali niesamowicie oddalone. On miał powody, aby obawiać się ojca i przeżycia, które doprowadziły go do takiego stanu. A nieznajomi, pracownicy bądź dalsza rodzina i znajomi nigdy nie doświadczyli z jego strony nawet połowy upokorzenia, którym od urodzenia obdarowywał go Fortinbras. Nie rozumiał więc i było dla niego trudnym, aby odczuć cokolwiek innego niż współczucie. Puste w swoim chłodzie, zupełnie jak echa głosów odbijających się po klatce schodowej kamienicy. W wypadku kuzyna, zgadywał, że sytuacja była zgoła inna. Zakładał, że rodzice Desmonda kładli na niego niemałą presje, aby prezentował się jak najlepiej przed każdym innym członkiem rodziny. Poza tym, był bardzo młody, wciąż targany przez dyskomforty dorastania, zwłaszcza te emocjonalne.
Nie bez powodu nadzieje nazywa się matką głupców, zechciał odpowiedzieć, acz dziwna pauza, którą kuzyn wkomponował w swoje zdanie go powstrzymała. To nie był przypadkowy znajomy, a młody człowiek, który nosił jego własne nazwisko. Może nie czuł się za niego odpowiedzialny, w ten sam sposób, w jaki czuł się za swojego własnego syna, ale definitywnie nie chciał, aby młodszy mężczyzna zamknął się w sobie. Już teraz wydawał się konsumowany przez lęki.
– Nie wiem czy osobiście pokładałbym w nim takie nadzieje, aczkolwiek dobrze jest usłyszeć miłe słowo o przyjacielu – skomentował, a lekki, grzecznościowy uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy. Choć niewiele dało się z Elliotta wyczytać, tak po odprawie Lesliego i przekroczeniu progu przez Desmonda, odnalazła się na jego twarzy odrobina ciepła, która wcześniej blokowana była okowami konwenansów.
– To taki nasz rodzaj żartów, nie musisz się bać, że będziesz nietaktowny, to nie stół rodzinny w Wiltshire. Mój ulubiony to twierdzenie, że kupił dyplom na Nokturnie. – Uniósł jedną brew, bo chłopak wciąż wypadał się spięty. – Przecież to oczywiste, że stać go na lepsze falsyfikaty.
Wyrecytowanie listu w pewnym stopniu go zaskoczyło, chociaż wcale nie powinno było. Nie dał tego po sobie poznać. W tej rodzinie trzymanie takich informacji jak najbliżej siebie było istotne, sam prowadził umysłowe notatki w podobnym charakterze, choć o wiele mniej dokładne - tak, aby mieć możliwość faktycznego zapamiętania na dłuższy czas niż pare tygodni.
– Mam bardzo młodego syna, jak zapewne wiesz. Urządzanie tego spotkania u mnie w domu byłoby conajmniej nierozważne, ale, że Perseus sam nie musi przejmować się takimi sprawami, toteż kompletnie wypchnął te informację z głowy. I jesteś pewien, co do bycia spragnionym? Parę łyków jakiegoś trunku pozwoliłoby ci się rozluźnić. – Sam doskonale wiedział, jak spięcie działa na całe ciało, a przede wszystkim umysł. Uciekał się do zbyt częstego popijania alkoholu nazbyt często, aby uważać za problem oferowanie takich sposobów innym osobom.
– Usiądź w salonie, jakbyś czegoś potrzebował, zadzwoń dzwonkiem. I Elliott wystarczy, Pan wprowadza dziwnie oficjalną atmosferę. Albo szkolną, a ja w szkole nie byłem od bardzo dawna – mówiąc to, udał się do góry, coby zwieńczyć przygotowywanie się do wyjścia paroma rytuałami.



“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#5
17.08.2023, 01:38  ✶  
Zjawił się także Perseus.
Krok miał nieco chwiejniejszy niż zwykle, uśmiech szerszy, głowa lżejsza, zaś oddech bardziej ognisty, niż wypadało. Miał jednak ku temu drobnemu nietaktowi doskonały, jego zdaniem, powód; nowinę, którą trzymał w sekrecie przez ostatnie dni nawet przed najbliższym przyjacielem. Nie wiązało się to jednak z brakiem zaufania, ani chęcią sprawienia Elliottowi przykrości swoim milczeniem - z chwaleniem się pewnymi rzeczami bezpieczniej było poczekać, dopóki sprawy się nie wyklarują. Malfoy był pierwszą osobą spoza kręgu rodzinnego, która miała poznać powód dla którego w ostatnim czasie sprawiał wrażenie podekscytowanego.
Zazwyczaj spotykali się w ulubionym pubie. Odkąd obaj zamieszkali przy Alei Horyzontalnej zdarzało im się iść na miejsce razem. Nigdy jednak nie spotykali się w swoich domach. Teraz miało być inaczej, teraz chciał mu przekazać coś ważnego bez ryzyka, że zostaną podsłuchani przez ciekawskie uszy. Poza tym, do ich organizacji dołączyć miała nowa osoba, która musiała przejść coś, co nazywał chrztem bojowym. Stowarzyszenie Błękitnych Koszul - skąd w ogóle wzięła się ta nazwa? Ilekroć próbował skupić się na początkach tej osobliwej dwuosobowej grupy, jego pamięć okazywała się dziurawa niczym szwajcarski ser. Umiał jedynie skojarzyć błękitny kolor ich koszul z ciepłym letnim wieczorem i litrami wylanego alkoholu. Z czasem spotkania Błękitnych Koszul przeniknęły do słownika Perseusa i Elliotta, stając się synonimem na napierdalanie się w piątkowy wieczór. Dżentelmenom wszak nie wypadało używać takich nieeleganckich określeń.
Zatrzymał się przed drzwiami i zapukał, po czym nie czekając na zaproszenie wszedł do środka. Zgodnie z tradycją na sobie miał idealnie wyprasowaną koszulę w kolorze nieba (niewątpliwie pasującą do oczu gospodarza), zaś pod pachą trzymał coś, co przypominało swym kształtem butelkę zawiniętą w strony najnowszego numeru "Czarownicy", z których to Brenna Longbottom zdawała się patrzeć na Perseusa z dezaprobatą.
— Szanowni podróżni, pociąg BŁĘKITNYCH KOSZUL do stacji BAR wjechał na stację DOM ELLIOTTA — rzucił wesoło zamiast powitania. Uśmiech ani na moment nie zgasł na jego twarzy, kiedy zamiast przyjaciela dostrzegł w dobrze znanym mu salonie jego kuzyna — Hoho, kogo moje oczy widzą? Cześć, młody! Elliott pewnie jest u siebie i nie może zdecydować się, czy wybrać akwamaryn, czy baby blue? No nic, najwyżej przyjdzie na gotowe — wzruszył ramionami, po czym jak gdyby nigdy nic odstawił butelkę na stół, a sam pokuśtykał w stronę kredensu, z którego wyjął trzy kieliszki z grubego szkła. Odstawił je na blat, po czym jednym ruchem zdarł papier z przyniesionego przez siebie naczynia. Ich oczom ukazała się zielona butelka z korkiem mechanicznym. Nie miała na sobie żadnych etykiet, co jasno sugerowało, że nie jest to wyrób z atestem.
— To Oddech Bazyliszka, najmocniejszy i najwspanialszy trunek w całej Wielkiej Brytanii — oświadczył niemalże z namaszczeniem, kiedy rozlewał jej zawartość do kieliszków.



[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Cień Prokrusta
the stronger becomes
master of the weaker
187 cm wzrostu, blond włosy i niebieskie oczy. Ubrany elegancko, od linijki, głównie w beże, brązy i błękity. Pachnie subtelnymi, cytrusowymi perfumami. Rzadko pokazuje emocje, mówi szybkim, oschłym monotonem. Porusza się spokojnie, dumnie i sztywno.

Desmond Malfoy
#6
19.08.2023, 19:42  ✶  
Gdy słuchał kolejnych wypowiedzi, patrzył w jego twarz uparcie, ale w pewien sposób niechętnie. Dalej nie był pewien, czy podoba mu się tutaj, czy cieszył się, że stawił się na to przedziwne zaproszenie. Kuzyn wydawał się być miły, ale nie potrafił mu ot tak zaufać. Może i zapewniał go, że nie był to obiadek z Ojcem, z wujami, ale czy faktycznie tak było? Doceniał jednak to, że wyjaśnił mu naturę żartów, którymi go przywitał, tak samo nie umknęła mu zmiana w mimice mężczyzny. Widział w nim coś przyjaznego, czego zupełnie nie spodziewał się ujrzeć.
Niepewnie skinął głową i powiedział sucho:
- Rozumiem też mam. Przyjaciela. Który tak robi ale nie ja nie radzę sobie najlepiej z żartami.

Później znowuż zrobiło mu się nieprzyjemnie - poczuł ukłucie wstydu, kiedy kuzyn tłumaczył powody, przez które nie powinien przychodzić do jego domu. Dziecko, szczególnie młode, wymagało spokojnego środowiska i uporządkowanej rutyny, aby nie działa mu się krzywda. Rozumiał to, to było oczywiste. Powinien się domyślić, powinien posłać Blackowi kolejny list z pytaniem o wskazanie rozsądniejszego miejsca spotkania, ale nie zrobił tego. Westchnął.
- Przepraszam. Elliotcie - odpowiedział, spoglądając w kierunku salonu. - Poczekam po prostu nie jest to dla mnie problem.
Skinął lekko głową na pożegnanie i poszedł usiąść na kanapie. Po tym zastygnął w bezruchu i miał zamiar trwać tak do czasu, aż kuzyn przywoła go do siebie.

Po kilku minutach zjawił się jednak Perseus, którego przybycie okazało się głośne i niezwykle chaotyczne. Poza nagłym hałasem jego uwagę przyciągnął przede wszystkim ostry zapach alkoholu, który owiewał Blacka niby ciężkie perfumy. Omiótł go spojrzeniem od stóp i głów, i w milczeniu wpatrywał się w jego twarz przez dobre kilkadziesiąt sekund, zupełnie zbity z pantałyku. Później dopiero poderwał się z krzesła i raptownie wyciągnął lewą dłoń w kierunku przybysza.
- Dzie-. - Nie zdążył wykrztusić powitania, nim Perseus zalał go potokiem słów i ruszył ku kredensowi, który bezceremonialnie otworzył. Desmond przyglądał się temu martwo, stopniowo cofając przygotowaną do uprzejmego uścisku rękę.

Gdy przyjaciel kuzyna rozlewał kolejki, Desmond zastanawiał się jak bardzo jego oczekiwania rozmijały się z tym, co faktycznie wydarzy się podczas tego mityngu. Wypuścił powietrze z płuc, opadając znowu na kanapę. Może rzeczywiście trochę alkoholu dobrze mu zrobi? Dotąd upojenie gładko rozpuszczało większość ściskającego mu żołądek stresu.
- Dziękuję. Może. Spróbuję. Whisky piję czystą zobaczymy czy gardło wytrzyma - rzekł znudzonym tonem, biorąc do ręki jeden z kieliszków i delikatnie go przechylając, aby lepiej przyjrzeć się ciemnej, soczystej barwie tego rzekomo legendarnego trunku.
Posłał Perseusowi sztywny uśmiech i wlał w siebie szota Oddechu na raz, bez zastanawiania się. Nie minęła sekunda a zaczął kaszleć. Kaszlał minutę, dwie, trzy - kiedy to się skończy? Nie zdążyło zakręcić mu się w głowie, ale jego przełyk już protestował. Zwiesił głowę, uderzając się w pierś. Odchrząkiwał cierpliwie, ale mdłości tylko narastały.

wiadomość pozafabularna
Rzut na rzyganie.
Rzut N 1d100 - 47
Slaby sukces...
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#7
01.01.2024, 22:30  ✶  
W odróżnieniu od Blacccka, Elliotta owiewał zapach dość ciężkich perfum, gdy zaszczycił ich swoją obecnością po dodaniu paru poprawek do swojej wieczorowej kreacji. Schludnie zaczesał jasne włosy, aby te nie łaskotały go ani w nos, ani w czoło, pozwalając niebieskiemu odcieniowi oczu doskonale komponować się z przewodnią barwą koszul, jakie cała trójka miała na sobie tego wieczoru. Nie omieszkał wybrać stroju w pedantycznej dokładności; prezentował się doskonale pod kątem doboru barw, materiałów i skromnych, acz po dłuższym przyjrzeniu się kosztownych dodatków. Jeżeli nie lśnił najjaśniej w pomieszczeniu, przynajmniej pod względem ubioru, zaczynał czuć się niekomfortowo. Oczywiście starał się, aby nikt nie wiedział jak wielkim konkursem estetyki jest dla niego każde przekroczenie progu własnego domu.
Wyciszające zaklęcia rzucone na ściany sypialni Nicholasa miały swoje plusy - krzyki, jakimi Perseus przywitał przyszłego członka ich, dotychczas, dwuosobowego stowarzyszenia, zapewne obudziłoby zmarłego (choć oby nie, bo Elliott definitywnie nie chciał widzieć swojej pochowanej żony po raz kolejny).
Westchnął głośno, jakby sama woń ciężkich, choć nie duszących, perfum nie zwróciła uwagi Perseusa w ten odpowiedni, wodzący za nos sposób. Malfoy uniósł lekko brwi, a w spojrzeniu zawarł każde niewypowiedziane słowo - gdyby mógł, zaklaskałby ku zwieńczeniu tego widowiska, czy to w imię wyrażenia ironicznego 'brawo, prawie sprawiliście, że mój dywan ma na sobie nowy wzorek - rzygi' lub 'ku czci dobrej zabawy'.
Doskonale znał dławiący kaszel, którego symfonią został zalany salon. Ku piastowaniu swojego stanowiska 'członka z wciąż działającymi szarymi komórkami (niektórymi)' przywołał do ręki szklankę z zawartością, jaka miała pomóc Desmondowi z uporczywymi skutkami Oddechu Bazyliszka.
- Pomoże na mdłości - teraz i w ciągu najbliższych paru godzin - zakomunikował i, być może ku zaskoczeniu Blacka, nie brakło w tej wypowiedzi wcześniejszych ogników ciepła. Mimo śladowych ilości troski, jakich można było się dopatrzeć w chłodnych zakamarkach twarzy Elliotta, wciąż pozostawał dość neutralny w ekspresji, zdystansowany.
- Perseus, mój drogi, widzę, że postanowiłeś zacząć przyjęcie bez nas, jeszcze przed przekroczeniem progu mojego domu czy też baru? Nie wiem czy mogę przymknąć oczy na takie wykroczenie - uśmiechnął się pod nosem, samemu wychylając kieliszek mocnego trunku. Chociaż bardzo dobrze znał się z palącym przełyk samogonem, ten zawsze wykrzywiał jego niemalże nie dotkniętą wiekiem (tutaj mam na myśli zmarszczki, bo cóżże innego) twarz w grymasie strudzenia. Przełyk - wysłużony wieloletnimi libacjami pod pseudonimem 'gentlemańskich wyjść' - dał o sobie znać, ale Malfoy nie potrzebował alkoholu popić. Jeszcze nie teraz - być może po dwóch kolejnych kolejkach, aby nie obudzić się rano z bólem głowy.
Spojrzał jeszcze na Desmonda, czy ten na pewno wypił to, co zostało mu podsunięte.
- To nic złego. Eliksir, lekarstwo, chociaż nie wiem co miałoby to leczyć. Brak odporności organizmu na kryminalnie mocny bimber? - machnął ręką od niechcenia, widocznie borykając się jeszcze ze skutkami szota, którego wlał do żołądka 'na raz' - Jakkolwiek chcesz to nazywać. Sprawia, że ciału łatwiej przyjmować sporą ilość bardzo mocnych trunków. Ktoś powinien zaproponować, aby na zajęciach dodatkowych z eliksirów w Hogwarcie uczyć tego przepisu, przysięgam na Merlina.



“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#8
02.03.2024, 23:57  ✶  
Liczył się z tym, że Oddech Bazyliszka może nie być najprzyjemniejszym doświadczeniem dla nieprawionego w alkoholowych wyprawach młodzieńca, ale, na Merlina, nie miał pojęcia, że skończy się odruchem wymiotnym.
— O nie, nie nie, Desmondzie, tylko nie na dywan... — jęknął przerażony, szukając w zasięgu swojego wzroku czegoś, co mogłoby mu pomóc. Kazać chłopakowi wypić wodę z wazonu i podstawić ozdobną misę? Co się robiło w takich sytuacjach? Zaklęcie? Tak, było zaklęcie, ale jedyna inkantacja, jaka teraz przychodziła Blackowi do głowy to silencio, a to wcale nie rozwiązałoby problemu.
Wtedy też zjawił się Elliott i Perseus na moment wstrzymał oddech - tak jak za każdym razem, gdy Malfoy pojawiał się w zasięgu jego wzroku. Z wdzięcznością okraszoną pewną dozą czci, obserwował, jak przyjaciel błyskawicznie radzi sobie z kryzysem.
Miał ten sam eliksir w kieszeni, ale o nim zapomniał...
— Tak... Umm... Cóż... Lepiej będzie, jeśli usiądziesz — odkaszlnął teatralnie, po czym z nie mniejszą dozą dramatyzmu podsunął Elliottowi krzesło; laska, którą w międzyczasie oparł o stół nadawała tej sytuacji jeszcze większej groteski. — Mam nadzieję, że to, co teraz powiem pozostanie tajemnicą. Przynajmniej dopóki nie ogłosimy tego oficjalnie...
Mówiąc to patrzył przede wszystkim na Desmonda; dyskrecji swojego przyjaciela był bardziej niż pewien, nawet jeśli temat, który zamierzał poruszyć był nieco drażliwy, ze względu na... niedawne wydarzenia. Wyglądało na to, że pisana jest mu łatka skandalisty.
— Elliotcie, pamiętasz kobietę, z którą byłem na Beltane? Pannę Rookwood — zaczął ostrożnie, wyraźnie akcentując słowo panna; Vespera przecież nie była panną, lecz podwójną wdową. Nie miało to jednak znaczenia w dalszej części tej historii, toteż wyprostował się i powiódł wzrokiem po twarzach swych kompanów, tym razem skupiając się przede wszystkim na sylwetce Elliotta; od jego reakcji miało zależeć wszystko, co wydarzy się dalej — Zaczęliśmy się spotykać na początku kwietnia...
Urwał, pozbawiony wcześniejszego animuszu, jakby czekał na słowa dezaprobaty. W końcu sprowadził tę kobietę do swojego mieszkania ledwo po tym, jak wyprowadziła się z niego Eunice. Był świadom tego, w jakim stawia go świetle, jakie okropieństwa ludzie zaczną wygadywać za jego plecami - "Perseus Black nie umie być sam!". Ale przecież on był sam; był sam, chociaż nosił obrączkę ciążącą mu na palcu, był sam, choć dzielił mieszkanie z żoną. Osobne sypialnie, osobne życia, osobne sekrety; a on tak bardzo tęsknił za bliskością drugiego człowieka. Nie tą fizyczną, niekiedy machinalną niemalże, lecz tą, która następowała później - te szczere rozmowy, splecione dłonie i czułe pocałunki, zanim świt wyrwał ich ze swoich objęć.
Vespera powiedziała mu, że go kocha. Od byłej żony nigdy nie usłyszał nawet, że go lubi.
— ...i najpóźniej w sierpniu musimy wziąć ślub, zanim stanie się tematem salonowych plotek — przełknął ślinę, choć to wcale nie poluzowało niewidzialnej ręki, jaka zacisnęła się na jego gardle — Vespera jest w ciąży i zgodziła się za mnie wyjść.
Kiedy to mówił, przez jego twarz przewinęła się cała paleta emocji; radość mieszała się ze smutkiem, odwaga i lęk walczyły o dominację. Były to uczucia tak silne i sprzeczne, że Perseus miał wrażenie, jakby rozrywały go od środka. Nie mogąc znieść wewnętrznego napięcia, polał każdemu z nich jeszcze jeden kieliszek; dłonie mu przy tym drżały i odrobina bezcennego (choć niedrogiego) trunku wylała się na obrus. Zaraz też przypomniał sobie sytuację, jak przed kilkoma dniami przypadkiem teleportował się na stół jadalny Elliotta, zalał go zupą i zażenowany wybiegł z mieszkania. Zakrył więc usta dłońmi, próbując stłumić histeryczny śmiech - naturalną, choć nieco abstrakcyjną reakcję, gdy Perseus był czymś przytłoczony.



[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Elliott Malfoy (1827), Perseus Black (1023), Desmond Malfoy (1009)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa