06.10.2023, 00:08 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.10.2023, 20:26 przez Cynthia Flint.)
Lato zbliżało się pełnymi krokami, dni mijały jej szybko - głównie na pracy, rozwiązywaniu problemów związanych z zimnymi oraz na próbie zrozumienia tego, co działo się w jej wnętrzu od Beltane. Chaos był irytujący, niebezpieczny dla ludzi mocno stąpających po ziemi, jak Cynthia. Nikt nie lubił utraty kontroli, świat wówczas nie kręcił się tak, jak jasnowłosa sobie tego życzyła i przez to perspektywa upadku, porażki, wydawała się jej brutalnie prawdziwa. Pamiętała jednak w tym wszystkim o ich umowie, ich zabawie i grze, jakkolwiek by to nazwać. Nie mogłaby zapomnieć o tym, jak wysoko postawił poprzeczkę, zabierając ją do gabinetu luster, w którym znalazła tak wiele odpowiedzi i wskazówek dotyczących jej samej. Nie mogła pozostać mu dłużna, musiała wymyślić coś, co chociaż mogłoby musnąć zwierciadła w zdobione ramy. A do dyspozycji był przecież cały świat.
Umówiła się z nim w porcie w godzinach południowych, uprzednio posyłając mu liścik, aby zapakował się na kilka dni i zabrał cieplejszy sweter, nie zdradzając jednak niczego. Ile czasu minęło, odkąd ostatnio wypływała? W przeciwieństwie do bliźniaka, dla niej cała magia płynąca z podróży morskich wygasła razem z jej matką, która przecież na pokładzie jednego ze statków ojca umarła. Tego, na który właśnie patrzyła, stojąc w milczeniu, lustrując żagle i rozbijającą się o drewno wodę. Była wcześniej, trzymając w dłoniach niewielką, skórzaną torbę, zaciskając na rączce palce zakryte cienkimi rękawiczkami. Fakt, że Cathal był również przed czasem, nie był dla niej żadnym zaskoczeniem. Obróciła się do niego przodem, obdarzając go zaciekawionym spojrzeniem, lustrując jego twarz, jak i jasne oczy, a potem zrobiła krok w jego stronę, pozwalając sobie na krótki uśmiech. Wyglądała skromnie i elegancko, prosta sukienka zapinana na guziki sięgała za kolano, przepasana w talii cienkim paskiem.
- Sweter spakowany, proszę Pana?- zapytała z nutą zadziorności, zastanawiając się przez chwilę, jak powinna go przywitać. Z zamyślenia wyrwał ją jednak charakterystyczny skrzekot drewna, ktoś schodził z pokładu. - Słyszałam, że lubisz wyzwania.
Dodała cicho, nie pozwalając, aby wiatr porwał jej słowa i zaprowadził do uszu tych, którzy nie powinni słyszeć. Spojrzała mu przy tym prosto w oczy, zastanawiając się przez chwilę, czy Pan Archeolog nie ucieknie, gdy dowie się, co takiego wymyśliła. Podszedł do nich mężczyzna w towarzystwie dwóch innych - dość wysoki i dobrze zbudowany, o brązowych włosach, które delikatnie przyprószyła siwizna. Objął dziewczynę na krótką chwilę, a ona grzecznie wspięła się na palce i musnęła jego policzek, a potem wyprostowała się, puszczając jedną dłonią torbę i wskazując na Cathala.
- To Pan Shafiq, o którym Ci mówiłam Ojcze. Pomoże mi z nauką. - przedstawiła go, obdarzając delikatnym uśmiechem, a jej ojciec zrobił krok w stronę blondyna, wyciągając w jego stronę dłoń.
- William Flint, Panie Shafq. Dziękuje, że zechciał Pan pomóc mojej córce w sprawie tych starych kości, czy czym się tam zajmujecie. Jest niezwykle ambitna. Statek zaraz będzie gotowy, zaprowadź Pana do jego kajuty. - posłał jej krótkie spojrzenie, a następnie swoim żeglarzom, z których jeden pośpiesznie zabrał od Cynthii torbę, aby zaraz potem zabrać bagaż od Shafiqa i popędzić w stronę kładki, która prowadziła na pokład. Pan Flint oddalił się na chwilę, a ona zgodnie z prośbą, wzięła Cathala pod rękę i zaczęła prowadzić w stronę pokładu, nie odzywając się jednak przez chwilę - przynajmniej dopóki William mógłby coś usłyszeć. Wiatr zakołysał statkiem, niosąc ze sobą krzyk mew i zapach słonej wody, która mieszała się z rybim zapachem i dymem z jakieś fabryki Londyńskiej, która znajdowała się nieopodal portu. - Mam nadzieję, że lubisz dobry rum.
Spojrzała na niego z dołu, wolną dłonią unosząc nieco sukienkę, aby przejść na drewnianą podłogę.
Umówiła się z nim w porcie w godzinach południowych, uprzednio posyłając mu liścik, aby zapakował się na kilka dni i zabrał cieplejszy sweter, nie zdradzając jednak niczego. Ile czasu minęło, odkąd ostatnio wypływała? W przeciwieństwie do bliźniaka, dla niej cała magia płynąca z podróży morskich wygasła razem z jej matką, która przecież na pokładzie jednego ze statków ojca umarła. Tego, na który właśnie patrzyła, stojąc w milczeniu, lustrując żagle i rozbijającą się o drewno wodę. Była wcześniej, trzymając w dłoniach niewielką, skórzaną torbę, zaciskając na rączce palce zakryte cienkimi rękawiczkami. Fakt, że Cathal był również przed czasem, nie był dla niej żadnym zaskoczeniem. Obróciła się do niego przodem, obdarzając go zaciekawionym spojrzeniem, lustrując jego twarz, jak i jasne oczy, a potem zrobiła krok w jego stronę, pozwalając sobie na krótki uśmiech. Wyglądała skromnie i elegancko, prosta sukienka zapinana na guziki sięgała za kolano, przepasana w talii cienkim paskiem.
- Sweter spakowany, proszę Pana?- zapytała z nutą zadziorności, zastanawiając się przez chwilę, jak powinna go przywitać. Z zamyślenia wyrwał ją jednak charakterystyczny skrzekot drewna, ktoś schodził z pokładu. - Słyszałam, że lubisz wyzwania.
Dodała cicho, nie pozwalając, aby wiatr porwał jej słowa i zaprowadził do uszu tych, którzy nie powinni słyszeć. Spojrzała mu przy tym prosto w oczy, zastanawiając się przez chwilę, czy Pan Archeolog nie ucieknie, gdy dowie się, co takiego wymyśliła. Podszedł do nich mężczyzna w towarzystwie dwóch innych - dość wysoki i dobrze zbudowany, o brązowych włosach, które delikatnie przyprószyła siwizna. Objął dziewczynę na krótką chwilę, a ona grzecznie wspięła się na palce i musnęła jego policzek, a potem wyprostowała się, puszczając jedną dłonią torbę i wskazując na Cathala.
- To Pan Shafiq, o którym Ci mówiłam Ojcze. Pomoże mi z nauką. - przedstawiła go, obdarzając delikatnym uśmiechem, a jej ojciec zrobił krok w stronę blondyna, wyciągając w jego stronę dłoń.
- William Flint, Panie Shafq. Dziękuje, że zechciał Pan pomóc mojej córce w sprawie tych starych kości, czy czym się tam zajmujecie. Jest niezwykle ambitna. Statek zaraz będzie gotowy, zaprowadź Pana do jego kajuty. - posłał jej krótkie spojrzenie, a następnie swoim żeglarzom, z których jeden pośpiesznie zabrał od Cynthii torbę, aby zaraz potem zabrać bagaż od Shafiqa i popędzić w stronę kładki, która prowadziła na pokład. Pan Flint oddalił się na chwilę, a ona zgodnie z prośbą, wzięła Cathala pod rękę i zaczęła prowadzić w stronę pokładu, nie odzywając się jednak przez chwilę - przynajmniej dopóki William mógłby coś usłyszeć. Wiatr zakołysał statkiem, niosąc ze sobą krzyk mew i zapach słonej wody, która mieszała się z rybim zapachem i dymem z jakieś fabryki Londyńskiej, która znajdowała się nieopodal portu. - Mam nadzieję, że lubisz dobry rum.
Spojrzała na niego z dołu, wolną dłonią unosząc nieco sukienkę, aby przejść na drewnianą podłogę.