27.10.2022, 19:41 ✶
Theseus nie musiał się obawiać. Pewnie na jego wykłócanie zareagowałaby po prostu dalszą dyskusją. Była uparta, owszem, ale nie sięgało to u niej nieprawdopodobnych rozmiarów, a chociaż potrafiła rzucić się do bitki z błahych powodów, rzadki tym powodem było wykłócanie się.
- Ale tam mogę nazmyślać – odparła bez mrugnięcia okiem, udowadniając przy okazji, że może i nie zawsze była tą najuczciwszą osobą na świecie. Uniosła przy tym rękę, układając palce tak, jakby trzymała w nich coś o obłym kształcie. Szklana kula… - Och, widzę, tak, jestem pewna, że układ Jowisza i Saturna wskazuje, że osoby urodzone w listopadzie powinny zachować ostrożność, bo może prześladować je pech. Wpływy Wenus mogą dać szansę w miłości – oświadczyła, naśladując przy tym głos nauczycielki, która w tym roku wykładała wróżbiarstwo. – Lubię wierzyć, że przyszłość można zmienić i to, co ktoś zobaczy... to tylko taka możliwa wersja, niekoniecznie przesądzona. Gorzej z przeszłością – dorzuciła, opuszczając dłoń.
Nie mógł zrozumieć, co tak naprawdę miała na myśli. Ona widziała tylko to, co było i odeszło. I co gorsza wciąż była za młoda, aby całkowicie nad tym zapanować. Zdarzało się, że czegoś po prostu dotknęła i widziała rzeczy, których widzieć wcale nie miała ochoty.
Obróciła się ku niemu, nagle z bardzo radosnym uśmiechem, bo słowa o drużynie przypadły jej do gustu.
- A to żaden problem. Porwałabym ciebie, Norę, Cecily i mojego brata. A jak już porwałabym mojego brata, to cały tabun ludzi ruszyłby w pakiecie i drużyna jak się patrzy – oświadczyła.
Prawdopodobnie wchodzenie dalej w las, gdy kazano im zostać na tej polanie, nie było dobrym pomysłem. Brenna jednak nie zdążyła jeszcze wypracować sobie instynktu samozachowawczego. Na to potrzebowała kolejnych trzech lat, tak mniej więcej. Dlatego faktycznie nie odpowiedziała, za to radośnie ruszyła za Theseusem pomiędzy drzewa.
W końcu sami wrzucili ich do Zakazanego Lasu, nie mogą mieć o ten spacer teraz pretensji, tak? A Brenna chciała skorzystać z okazji do rozejrzenia się po nim…
Zamarła na ułamek sekundy, nie mając pojęcia, dlaczego Theseus krzyczy i czemu się wywraca. Dłoń odruchowo zaczęła sięgać po różdżkę… ale gdy usłyszała „hej, łap go”, a potem dostrzegła jakiś ruch w trawie, zareagowała odruchowo. Nie mając jeszcze pojęcia, co to do licha jest, rzuciła się po prostu w bok za przedziwnym stworzeniem, lądując na ziemi, kolano mocno obijając sobie o jakiś kamień, zdzierając skórę… ale rękami błyskawicznie sięgając po…
…zaraz, muchomora?
- Ale tam mogę nazmyślać – odparła bez mrugnięcia okiem, udowadniając przy okazji, że może i nie zawsze była tą najuczciwszą osobą na świecie. Uniosła przy tym rękę, układając palce tak, jakby trzymała w nich coś o obłym kształcie. Szklana kula… - Och, widzę, tak, jestem pewna, że układ Jowisza i Saturna wskazuje, że osoby urodzone w listopadzie powinny zachować ostrożność, bo może prześladować je pech. Wpływy Wenus mogą dać szansę w miłości – oświadczyła, naśladując przy tym głos nauczycielki, która w tym roku wykładała wróżbiarstwo. – Lubię wierzyć, że przyszłość można zmienić i to, co ktoś zobaczy... to tylko taka możliwa wersja, niekoniecznie przesądzona. Gorzej z przeszłością – dorzuciła, opuszczając dłoń.
Nie mógł zrozumieć, co tak naprawdę miała na myśli. Ona widziała tylko to, co było i odeszło. I co gorsza wciąż była za młoda, aby całkowicie nad tym zapanować. Zdarzało się, że czegoś po prostu dotknęła i widziała rzeczy, których widzieć wcale nie miała ochoty.
Obróciła się ku niemu, nagle z bardzo radosnym uśmiechem, bo słowa o drużynie przypadły jej do gustu.
- A to żaden problem. Porwałabym ciebie, Norę, Cecily i mojego brata. A jak już porwałabym mojego brata, to cały tabun ludzi ruszyłby w pakiecie i drużyna jak się patrzy – oświadczyła.
Prawdopodobnie wchodzenie dalej w las, gdy kazano im zostać na tej polanie, nie było dobrym pomysłem. Brenna jednak nie zdążyła jeszcze wypracować sobie instynktu samozachowawczego. Na to potrzebowała kolejnych trzech lat, tak mniej więcej. Dlatego faktycznie nie odpowiedziała, za to radośnie ruszyła za Theseusem pomiędzy drzewa.
W końcu sami wrzucili ich do Zakazanego Lasu, nie mogą mieć o ten spacer teraz pretensji, tak? A Brenna chciała skorzystać z okazji do rozejrzenia się po nim…
Zamarła na ułamek sekundy, nie mając pojęcia, dlaczego Theseus krzyczy i czemu się wywraca. Dłoń odruchowo zaczęła sięgać po różdżkę… ale gdy usłyszała „hej, łap go”, a potem dostrzegła jakiś ruch w trawie, zareagowała odruchowo. Nie mając jeszcze pojęcia, co to do licha jest, rzuciła się po prostu w bok za przedziwnym stworzeniem, lądując na ziemi, kolano mocno obijając sobie o jakiś kamień, zdzierając skórę… ale rękami błyskawicznie sięgając po…
…zaraz, muchomora?
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.