Tyle że tkwienie w tym chorym układzie w imię dobra młodszej siostry nie było dobrą drogą. Zwłaszcza, że Victoria miała inne możliwości. Pracowała, była popularna, miała pieniądze i możliwości. Chociaż na pewno lepiej, jeśli Olivia w trakcie największej burzy będzie w Hogwarcie.
- Możliwe, że staniesz się strażą przednią - dodała. Nie to, że naprawdę liczyła, że Olivia wyzwoli się spod kurateli rodziny, ale szanse na to, że to zrobi, prawdopodobnie będą większe, jeżeli starsza siostra w swoim czasie będzie mogła jej pomóc.
- Tori, mam po prostu na myśli, że tutaj nie ma o co - stwierdziła, posyłając Victorii uśmiech i znów uniosła kawę do ust. No dobrze, może o to, że w końcu skończy martwa, w dodatku najprawdopodobniej przez własną głupotę, ale żyli w czasach, gdy naprawdę mało kto był bezpieczny. Nawet ci czystokrwiści, którzy skłaniali się ku Voldemortowi, ale nie walczyli po jego stronie, i mogłoby się wydawać, będą prowadzić zwykłe życie, nie mogli niczego być pewni. Przecież to nie tak, że na Beltane mijały ich zaklęcia śmierciożerców albo wiatr cudownym sposobem akurat ich nie podrywał z ziemi. - Uwierz, jest przynajmniej z pięćdziesiąt ważniejszych spraw. Wpisuję też na tę listę próbę złamania nosa Saurielowi, kiedy tylko go spotkam.
Przez chwilę wpatrywała się gdzieś w ciemność, ale stwierdzenie Lestrange znów przyciągnęło spojrzenie Brenny ku Victorii.
Miała dziwne wrażenie, że jeśli ta chce tu zostać, to ma jeszcze coś do powiedzenia.
- Naprawdę? Gdyby nas zabili, to chyba właśnie byłybyśmy bardzo cicho. Ja bodaj pierwszy raz w życiu.