Hyde Park, altana, wieczór
Część włosów miała rozpuszczone, a część splecone w warkoczyka na tyle. Kilka kosmyków włosów opadało jej po obu stronach twarzy. Owinięta była w ciepły sweter, bo wieczór był jednak chłodny i najwyraźniej zbierało się na deszcz. Opierała się o barierkę altanki i obserwowała jezioro, które było niedaleko niej. Pamiętała jak karmiła wtedy kaczki, czuła się wtedy taka szczęśliwa, a teraz ciągle w jej sercu zalegał smutek i ból. Nienawidziła tego uczucia. Chciałaby wrócić do bycia tamtą sobą, ale nie wiedziała jak. Jutro zamierzała iść na statek, aby uratować swoją znajomą – o jej zaginięciu dowiedziała się pół godziny temu, było też za późno, aby lecieć samemu na przeklętą perłę. Szła tam Brenna wraz z Erikiem i jeszcze Danielle, więc to będzie rozsądne poczekać. Zawsze była rozsądna, więc podejmie decyzję rozsądną i zostawi Augustusa na pastwę losu, prawda?
Tak naprawdę przyszła tutaj się z nim spotkać, aby zdecydować, co dalej. Nie chciała go zostawiać, nie chciała się z nim kłócić, ani rozstawać. Dlatego na środku altanki leżała plansza z rozstawionymi szachami. Często grali w nie w szkole, ale jako iż byli właśnie wśród mugolskiej części Londynu były to mugolskie szachy. Miała nadzieję, że Augustus ogarnie, że musi sam przesuwać pionki. Na samą myśl buzia się jej zaczęła uśmiechać. Jej wzrok śledził ludzi, którzy powoli uciekali z tego miejsca. Zaraz miało zacząć padać, na niebie zbierały się burzowe chmury. Paxton próbowała je zinterpretować pozytywnie. Zmyją wszystkie ich złe oraz podłe chwile, prawda? Wtedy też był deszcz i nie było zbyt przyjemnie, ale warto próbować.
– O jesteś – odwróciła się do niego, gdy się zjawił. Miała na sobie beżowe spodnie i kolorową bluzkę w kwiatu. Wskazała ręką planszę do gry – Zagramy? – nie przytuliła go na powitanie, wolała jednak uniknąć kontaktu fizycznego z nim. Jeszcze nie patrzyła mu w oczy, musiała jeszcze pomyśleć, mimo że miała na to naprawdę dużo czasu.