09.02.2024, 23:28 ✶
– Mogę. Przeszukasz w tym czasie jej bieliznę i środki higieniczne? Kobiety czasem coś w nich chowają, a policja mogła coś przegapić – odparła Brenna, chociaż rzecz jasna chodziło o to, że po prostu niezbyt lubiła widmowidzieć przy innych, a i chociaż ta umiejętność nie była w Departamencie jakoś pilnie strzeżoną tajemnicą – niestety używała jej w pracy na długo przed wojną – to póki ktoś nie pytał, nie było potrzeby o niej informować… Ale na upartego rozstawiłaby świece i przy Aidanie, a mogła też po prostu wrócić tutaj później.
– Cieszę się, że zrealizowałeś jedno z marzeń – skwitowała, kiedy przemieniła się z powrotem, niezbyt przejęta uszczypliwościami. Pozwalała przelatywać im koło ucha, bo Parkinson nie był pierwszym, drugim, pięćdziesiątym ani ostatnim, który lubił czasem się powyzłośliwiać, a Brenna przywykła reagować na to albo grzecznością albo podobnymi złośliwościami – rzadko jednak podszytymi złością czy niechęcią. – Mam zamiar iść zdobyć ten raport z samego rana, Aidan – powiedziała łagodnie, gdy znów wyciągnął ten temat. – Miałam w środku nocy aportować się na środku komisariatu i rzucać czary na prawo i lewo, skoro to mógł być po prostu mugol, sąsiadce coś się uroiło, a chłopak z zanikami pamięci choruje?
Rozejrzała się jeszcze raz po sypialni, a potem przyjrzała materacowi. Nie pozostały jednak na nich żadne ślady. Słuchała teorii Aidana, chociaż do żadnej z nich się nie przywiązywała: w tej chwili mieli tak mało danych, że każda była równie dobra lub równie zła, jak poprzednia.
– Albo klient wyszedł chwilę przed morderstwem. Lub on się aportował, zauroczył ją, odbyli randkę, a potem ją zabił. Psychopatyczne, ale normalni ludzie nie duszą kobiet – dodała, po czym zaczęła po kolei odsuwać szuflady komody, jakby faktycznie chciała przeszukiwać bieliznę, zgodnie ze swoją wcześniejszą zapowiedzią. Zajrzenie do wszystkich, nawet pobieżne, sprawiło jednak, że zmarszczyła brwi i faktycznie zaczęła przegrzebywać zawartość.
Bo jedna rzecz jej tutaj nie pasowała.
– Hm? Tak, jasne, piętnaście minut, alejka. Dasz radę transmutować sobie odznakę? – spytała, bo nie wiedziała, na jakim poziomie stoi jego transmutacja. Znała mocne i słabe strony kilku osób, z którymi pracowała w Departamencie na tego typu akcjach często, głównie Heather, Mavelle, Erika, Patricka, Alastora i Victorii, ale z nim wspólne śledztwa miała trochę za rzadko, aby mogła wiedzieć, w których dziedzinach magii celował najbardziej.
A muzyka wciąż płynęła z gramofonu i…
Brenna cofnęła się od szuflad i nim Aidan wyszedł, utkwiła spojrzenie w gramofonie.
– Może wszędzie widzę wzorce, ale… hair of gold, eyes of blue. Obie ofiary były niebieskookimi blondynkami. Do zapamiętania – mruknęła, przypatrując się sprzęcie. To mogło znaczyć wszystko i nic. Mary mogła lubić tę piosenkę: a może to wcale nie ona zostawiła płytę.
– Cieszę się, że zrealizowałeś jedno z marzeń – skwitowała, kiedy przemieniła się z powrotem, niezbyt przejęta uszczypliwościami. Pozwalała przelatywać im koło ucha, bo Parkinson nie był pierwszym, drugim, pięćdziesiątym ani ostatnim, który lubił czasem się powyzłośliwiać, a Brenna przywykła reagować na to albo grzecznością albo podobnymi złośliwościami – rzadko jednak podszytymi złością czy niechęcią. – Mam zamiar iść zdobyć ten raport z samego rana, Aidan – powiedziała łagodnie, gdy znów wyciągnął ten temat. – Miałam w środku nocy aportować się na środku komisariatu i rzucać czary na prawo i lewo, skoro to mógł być po prostu mugol, sąsiadce coś się uroiło, a chłopak z zanikami pamięci choruje?
Rozejrzała się jeszcze raz po sypialni, a potem przyjrzała materacowi. Nie pozostały jednak na nich żadne ślady. Słuchała teorii Aidana, chociaż do żadnej z nich się nie przywiązywała: w tej chwili mieli tak mało danych, że każda była równie dobra lub równie zła, jak poprzednia.
– Albo klient wyszedł chwilę przed morderstwem. Lub on się aportował, zauroczył ją, odbyli randkę, a potem ją zabił. Psychopatyczne, ale normalni ludzie nie duszą kobiet – dodała, po czym zaczęła po kolei odsuwać szuflady komody, jakby faktycznie chciała przeszukiwać bieliznę, zgodnie ze swoją wcześniejszą zapowiedzią. Zajrzenie do wszystkich, nawet pobieżne, sprawiło jednak, że zmarszczyła brwi i faktycznie zaczęła przegrzebywać zawartość.
Bo jedna rzecz jej tutaj nie pasowała.
– Hm? Tak, jasne, piętnaście minut, alejka. Dasz radę transmutować sobie odznakę? – spytała, bo nie wiedziała, na jakim poziomie stoi jego transmutacja. Znała mocne i słabe strony kilku osób, z którymi pracowała w Departamencie na tego typu akcjach często, głównie Heather, Mavelle, Erika, Patricka, Alastora i Victorii, ale z nim wspólne śledztwa miała trochę za rzadko, aby mogła wiedzieć, w których dziedzinach magii celował najbardziej.
A muzyka wciąż płynęła z gramofonu i…
Brenna cofnęła się od szuflad i nim Aidan wyszedł, utkwiła spojrzenie w gramofonie.
– Może wszędzie widzę wzorce, ale… hair of gold, eyes of blue. Obie ofiary były niebieskookimi blondynkami. Do zapamiętania – mruknęła, przypatrując się sprzęcie. To mogło znaczyć wszystko i nic. Mary mogła lubić tę piosenkę: a może to wcale nie ona zostawiła płytę.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.