- Nie dziwię się - powiedział w końcu, przesuwając wzrok na biblioteczkę. Łapał ostrość na książkach, wyłuskiwał poszczególne tytuły. Segregował je w myśli, odtwarzał to, o czym były i czego dotyczyły. Skupiał się, bo przecież wcale nie miał pewności, że to, co powie, jakkolwiek odciągnie uwagę któregokolwiek z Lestrange'ów od tego, co aktualnie działo się z Victorią. W teorii powinno, bo był mężczyzną, od lat zaręczonym z jedną kobietą, a oczekiwania co do przedłużenia rodu każda głowa rodziny miała takie same: ogromne. Ale z drugiej strony nie należał do głównej linii, nie był nikim na tyle ważnym, by być może przyćmić to, co działo się z kuzynką. Dbał o to od czasów nastoletnich - by pozostać na boku, niezauważony, żyć swoim życiem i przeć własnym torem, powoli do celu.
Gdy Victoria zadała swoje pytanie, westchnął. Nie do końca wiedział, jak to ubrać w słowa, bo sam tkwił w zawieszeniu i nie był pewny, co właściwie się stało. Ale fakt był jeden: coś się stało i nie był w stanie tego dłużej ukrywać.
- Istnieje szansa, że... Bellatrix zerwała zaręczyny - powiedział w końcu ostrożnie, powracając wzrokiem do kuzynki. Jeżeli spodziewała się, że zobaczy u niego coś na kształt żalu, skruchy, być może wstydu - to musiała obejść się smakiem. - Sam nie jestem pewny tego, co zaszło, ale nie odzywa się do mnie odkąd teleportowała się z mojego mieszkania po kłótni. Która jednoznacznie wskazywała na to, że kończy znajomość. Nie wiem, czy dam radę długo to ukrywać, ludzie lubią zadawać pytania. Możliwe, że ich uprzedzę, wyprzedzę pewne plotki, jeżeli tylko istnieje szansa, że na chwilę dadzą ci spokój.
Bo przecież jeżeli byłoby to bezcelowe, jeżeli uwaga rodziny wciąż kręciłaby się wokół Victorii, to po co miałby to robić? Nadal zdawkowo odpowiadałby na pytania, wzruszał ramionami czy po prostu zmieniał temat. Tak, jak robił to do tej pory.