Sesja rozliczona w osiągnięciu Badacz Tajemnic przez Roberta Mulcibera.
9 lipca 1972
Robert & Isaac
Nie planował zjawiać się na tym spotkaniu osobiście. Miał w ostatnim czasie sporo spraw na głowie. Po chaosie, który zapanował w ostatnich dniach, potrzebował zająć się ich uporządkowaniem. Zaplanowanych miał ponadto kilka spotkań, istotnych z racji na problem, którym się zajmowali. Kalendarz, w którym zwykł nanosić te najbardziej istotne informacje, został wypełniony po brzegi. Niestety, tego rodzaju tłumaczenia nie zdawały się docierać do Richarda. Po spotkaniach, które odbył w ostatnich dniach z pewną klientką, tymczasowo odmówił brania na swoje barki kolejnych. Przy okazji wspomniał też coś o tym, że Robert mógłby raz na jakiś czas opuścić swoją norę. Dobry żart, skoro w ciągu zaledwie tygodnia, starszy z bliźniaków miał wątpliwą przyjemność odwiedzić na chwilę Irlandię, a następnie zawędrować również do Szkocji.
O tym drugim wolałby czym prędzej zapomnieć.
Ubrany w czarny, lekki golf oraz zwykłe, jeansowe spodnie, zjawił się w umówionym miejscu chwilę przed czasem. Wchodząc do niewielkiej kawiarni, zlokalizowanej przy ulicy horyzontalnej, zerknął jeszcze na swój zegarek, upewniając się, że godzina aby na pewno była odpowiednia. Następnie skierował się do jednego z wolnych stolików. Na boku. przy oknie. Zajął miejsce. Z boku krzesła postawił lekko znoszoną, acz elegancką aktówkę. Skórzaną, brązową aktówkę. Idealną do tego, aby przynieść ze sobą dokumenty. Materiały przeznaczone dla klientów. Bo przecież był święcie przekonany, że miało to być właśnie spotkanie z klientem. Kolejnym. Zupełnie nowym. Potencjalny zarobek.
- Dzień dobry, witamy w kawiarni Madison. Najlepsza kawa, a do tego niesamowite brownie. - wyuczona formułka padła z ust młodej kelnerki, na której pojawienie się nie trzeba było długo czekać. Zjawiła się ledwie kilka chwil po tym jak Robert zajął miejsce. - Chciałby pan coś zamówić?
Nie śpiesząc się z odpowiedzią, sięgnął po znajdujące się na stole menu. Otworzył, zerknął na pierwszą, drugą, trzecią kartę. Z zawartością każdej kolejnej strony zapoznawał się raczej pobieżnie. Bez zwracania większej uwagi na poszczególne pozycje. Może z tego względu, że tak po prawdzie, to nieszczególnie go one obchodziły?
- Kawa. Zwykła, czarna kawa. - wreszcie złożył zamówienie, odkładając jednocześnie menu na stół. Zamykając.
Kobieta wszystko zanotowała w swoim niewielkim notesiku, schowała go do kieszeni czarnego fartucha z logo kawiarni.
- Za chwilę kawa będzie gotowa. Gdybym była jeszcze potrzebna, proszę dać znać.- poinformowała jeszcze na odchodnym, uśmiechając się, a następnie zostawiając Mulcibera ponownie samego. Na jak długo jednak? On sam był co prawda przed czasem, ale nie było to jakieś szczególnie długie przed czasem. Ledwie kilka minut. Minut, które powinny w tym przypadku upłynąć szybko. W mgnieniu oka? Być może.