• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[10.08.72] Szaleństwo Windermere. Klątwa, która chroni

[10.08.72] Szaleństwo Windermere. Klątwa, która chroni
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#1
21.04.2024, 23:10  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.09.2024, 15:23 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka

Czy to za sprawą plotek o tym, że w nocy zaginął jeden ze wczasowiczów, czy przez przysłanych na miejsce hipnotyzerów, czy też przez innych pracowników Ministerstwa Magii, ale rankiem niemal wszyscy mugole, którzy dotychczas przebywali w Ośrodku Windermere postanowili wyjechać. Właściciel – ten na pewno był pod wpływem zaklęć – na drzwiach recepcji wywiesił kartkę o braku wolnych miejsc, a potem pojechał do Carlisle, by korzystając z przewodnika turystycznego (dokładnie tego samego, który namiętnie wciskał turystom), obejrzeć wszystkie miejscowe atrakcje.
Przynajmniej w teorii więc, czarodzieje i czarownice mieli Ośrodek Windermere tylko dla siebie. W świetle dnia mogli jawnie rozpocząć poszukiwania zaginionego Owena Bagshota oraz nieumarłych, o których pisał w wiadomości przesłanej do Ministerstwa Magii.

*

Ranek uwypuklił wszystko to, co skrywała noc. Ośrodek Windermere należał raczej do tych starych i powoli już zaczynał potrzebować remontu. Domki letniskowe wyglądały na czyste i schludne. Ich elewacje były, co prawda trochę obdrapane, ale nie na tyle by to odstraszało potencjalnych wczasowiczów. Zresztą, w środku pozostawały urządzone eklektycznie i każdy miał swoją, działającą łazienkę. Poza tym, regularnie je sprzątano, wymieniano w nich również ręczniki i pościel. Nawet z unoszącym się w powietrzu zapachem stęchlizny i wilgoci radzono sobie za sprawą odświeżacza powietrza.
Na zewnątrz trawa rosła bujnie i wyglądała na wygrabioną. Usuwano z ziemi połamane gałęzie i przycinano krzewy. Połamane drzewka wzmacniano palikami. Wyznaczono specjalne strefy do gry w siatkówkę i w piłkę nożną. Na pierwszy rzut oka, nie widać było żadnych śmieci.
To miejsce w żaden sposób nie wyglądało na takie, które mogli nękać nieumarli.

*

Może wydawać się to dziwne, ale poproszono was o sprawdzenie czy Owen Bagshot nie ukrył się w Carlisle. Istniała, mała ale jednak, szansa, że cała ta sprawa z nieumarłymi była jakimś nieśmiesznym żartem a czarodziej zabalował na festynie, który miał miejsce wieczór wcześniej. Istniała również możliwość, że być może zajmował się czymś, czym nie do końca powinien się zajmować. Może mieszkańcy Carlisle będą o tym coś wiedzieli? Albo będą wiedzieli o czymś innym, co powinno zwrócić uwagę Ministerstwa Magii, ale z jakiegoś powodu nie zwróciło? Takie rzeczy czasem się zdarzały. Mieliście pojawić się w mieście, wypytać, podsłuchać, zdobyć informacje.

wiadomość pozafabularna
Zasady sesji
Sesję rozpoczynacie w Carlisle. Szukacie śladów bytności w tym miejscu Isaaca Bagshota a przy okazji poznajecie więcej informacji, które pomogą wam w zrozumieniu całej historii tego miejsca. Pomoże wam w tym 5 kości percepcyjnych oraz 1 kość specjalna dla Brenny (oczywiście, rzucacie je bez spacji przed !).
To, że z kości korzysta konkretna osoba, nie oznacza, że reszta postaci nie dostrzega tego, co ta kość niesie (uznajmy po prostu, że korzystająca postać widzi pierwsza, a reszta po niej). Kości używajcie według kolejności. Komunikujcie się między sobą, ale jest to jedna z tych sesji, gdzie możecie się także rozdzielić i samodzielnie szukać dostępnych informacji.
Lista kości:
! 1klątwawindermere
! 2klątwawindermere
! widmowidzwindermere – Brenno aktywuj tę kość dopiero po zapoznaniu się z treścią kości powyżej
! 3klątwawindermere
! 4klątwawindermere
! 5klątwawindermere
Na rozegranie sesji macie czas do 6.05.2024r. Gdyby któryś z graczy zniknął lub przestał wam odpisywać, możecie go pominąć.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
21.04.2024, 23:29  ✶  
Owen Bagshot zdaniem Brenny nie ukrył się w Carlise, ponieważ był martwy.
Oczywiście, nie była tego stu procentowo pewna. Poszarpane, postarzałe ciało, nie musiało należeć do niego. Mógł zginąć ktoś jeszcze. Ale jednak – szukali Bagshota, ciało leżało za blisko, aby mogło być tak stare, jak wydawało się na pierwszy rzut oka, a potem szlag je po prostu trafił. Wyprawa do Carlise nie miała żadnego sensu. Problem polegał jednak na tym, że reszta Brygady w istnienie ciała niezbyt wierzyła, a poza tym jeżeli to jednak był ktoś inny, istniała ta drobna, drobniutka szansa, że Owen ukrył się w Carlise… (Niby po jaką cholerę?)
– Hm, pewnie uznasz mnie za absolutnie szaloną – zagadnęła Brenna Basiliusa Prewetta, kiedy weszli do miasteczka i rozglądała się dookoła, chociaż chyba bardziej z myślą o tym, że może tutaj też dzieją się jakieś dziwne rzeczy niż że może okazać się, że akurat ktoś zacznie opowiadać głośno o Owenie. A potem ściszyła głos do szeptu, niezbyt chcąc o pewnych rzeczach rozmawiać pełnym głosem. Zwłaszcza w mugolskim miasteczku. – Ale wczoraj, ehem, znalazłam na drzewie jelito. Wyglądało, jakby wisiało tam od dawna, ale jestem właściwie pewna, że… wcale tak nie było. Wiesz może, czy istnieje coś… co może postarzyć zwłoki?
Zaczynała tak ostrożnie, nie wytaczając od razu bardzo ciężkich dział pod tytułem „hej, Basil, wiesz co, znalazłam trupa i zeżarła go ziemia”. Pomyślała, że najpierw trochę wybada reakcję i przygotuje go na dalsze rewelacje. Ogółem, mówiła mu o tym tylko dlatego, że był uzdrowicielem, znał się na pewnych rzeczach lepiej niż ona i cóż, znali się od dawna. Zasadniczo nie powinna wspominać cywilowi, że chyba mają tu morderstwo, ale skoro ofiara morderstwa zaginęła, znaczy się dosłownie ciało przepadło, to… sytuacja robiła się bardziej skomplikowana.
A Patrick twierdził, że działy się tutaj dziwne rzeczy.
Może Prewett jako klątwołamacz i uzdrowiciel będzie w stanie powiedzieć jej coś więcej. Albo już coś zauważył. Póki co krążyła jednak wokół tematu, niepewna, co i ile mu powiedzieć, też trochę w obawie o jego serce, bo gdyby wyliczyła mu wszystko, to jeszcze straciłby tutaj przytomność…

!1klątwawindermere


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#3
21.04.2024, 23:30  ✶  
To zaskakujące jak miejsca takie jak Carlisle, obrastające legendami sprzed kilku wieków, zaczynają czerpać korzyści z ich istnienia. Zmierzając w stronę placu, na którym odbywał się tegoroczny festyn mijasz przynajmniej cztery sklepy z pamiątkami. W ich witrynach majaczą słomiane sylwetki wiedźmy z krogulczym nosem, szklane figurki króla Artura, sir Gawaina i Pani Jeziora, koszulki, kubki, mgnesy na lodówkę i zeszyty z napisami: I love Carlisle oraz butelki z miejscowym piwem. Nawet sklep z dewocjonaliami nie ustrzegł się przed próbą przyciągnięcia turystów. On jednak, zamiast słomianych wiedźm próbował wcisnąć odwiedzającym gliniane figurki jednego z biskupów.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#4
22.04.2024, 00:06  ✶  
Proszę wyjechać na urlop. Dobrze panu zrobi. Znam świetne spokojne miejsce na odpoczynek.
No to miał świetny urlop. Najpierw spotkanie z dziwnym mężczyzna, który po niewielkiej awanturze zmienił się w niedźwiedzia, a potem uciekł. A teraz to. Kiedy zobaczył Brennę jedynie westchnął cicho I poszedł się przywitać z miną człowieka pogodzenego z tym, że zamiast urlopu prawdopodobnie bedzie mieć szaleństwo. Czy tak właśnie nie zaczynały się te wszystkie kryminały dziejące się w miejscowościach wypoczynkowych? Ktoś, spragniony spokoju, przyjeżdżał do pozornie spokojnego ośrodka, a potem bum morderstwo. Czy też w ich wypadku zaginięcie. Albo i nie zaginięcie, bo to co powiedziała mu właśnie Brenna, z którą razem szedł mogło sugerować coś zupełnie innego. O sprawie z nieumarłymi przynajmniej na obecną chwilę nie chciał myśleć. Jelito. Stare jelito. Świetnie.
– To znaczy... Myślę, że znalazłoby sie jakieś zaklęcie. Zwłaszcza, gdyby nie było trwałe. Albo eliksiry, czy też, nie wiem, może jakieś zaklęcie nekromantyczne? – O których nigdy nic nie czytał. Nigdy. – Ale czemu zakładasz, że nie było ono stare? Było ludzkie? – spytał spokojnie, nie chcąc na razie wydawać oceny w temacie tego, czy czarownica zwariowała, czy też nie.
Sam Basilus rozglądał się uważnie po okolicy, czy też nie wypatrzy czegoś dziwnego, lub najlepiej samego poszukiwanego, co by z pewnością ulatwiło cała sprawę.
– A gdzie ono jest teraz? – Proszę tylko nie mów, że masz je przy sobie. – Ktoś już je bada? Na Merlina gdzie ty w ogóle je znalazłaś?

!2klątwawindermere
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#5
22.04.2024, 00:06  ✶  
Plac jest teraz niemal opustoszały, ale wieczór wcześniej trwał na nim odbywający się każdego roku festyn. Mugole w pomarańczowych kamizelkach sprzątają walające się po ziemi papierowe kubeczki i tacki. Dla nich dzień zaczął się ociężale. Niektórzy ziewają, markotni po nocnej popijawie, ale już zmuszeni do pracy. Nie dręczą ich myśli o nieumarłych i zaginionym Bagshocie. Twój wzrok przykuwają resztki wielkiego ogniska. W popiele i niedopałkach po drewnie czerni się na wpół zwęglona bransoleta. Wygląda na bardzo starą, ale może to zasługa ognia?
- Mamo, czy wczoraj naprawdę spalili wiedźmę? – za twoimi plecami rozlega się pytający głos małej dziewczynki.
- Nie skarbie, na szczęście to była tylko słomiana kukła.

Postać widmowidza może wyciągnąć bransoletę i wykonać rzut: !widmowidzeniewindermere
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
22.04.2024, 00:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.04.2024, 07:08 przez Brenna Longbottom.)  
Wcinam się w kolejkę ze względu na opis drugiej kości, potem będziemy czekać już.
Że Basilius tę bransoletkę wskazał uzgodnione z graczką.

*

Brenna, zasadniczo, była niemal pewna, że posłano ją tutaj, bo Brygadzista, któremu wspomniała o tym, że znalazła ciało, oświadczył innym, że chyba oszalała. Może w łagodniejszych słowach, ale w związku z tym dano jej absolutnie bzdurne zadanie i odesłano z ośrodka - co wkurwiało ją niemożebnie, nie dlatego, że ktoś uznawał ją za szaloną, ale że tam działy się złe rzeczy, a ona tkwiła tutaj.
Kogoś tam poćwiartowano.
Ziemia pochłonęła zwłoki.
Być może właśnie nieumarli rozdzierali kogoś na strzępy, mech pożerał jej brata, a ktoś ciął ciało jej przyjaciółki na dziesięć kawałków, a ona spoglądała na laleczki czarownicy ze słomy (Brenna nie znała historii tego miejsca, nie miała więc pojęcia, o co tutaj chodzi) i na szklane figurki Pani Jeziora. Przystanęła nawet przy jednym ze stoisk i kupiła jedną z tych figurek, tak pro forma pytając o mężczyznę odpowiadającego opisowi Bagshota, a potem odeszła z niczym.
– To… to nie takie proste – wymamrotała do Basiliusa, przeczesując włosy palcami. Mówiła wciąż cicho, uważając, by jacyś mugolscy pracownicy nie dosłyszeli przypadkiem jej głosu. – Jestem animagiem... swoją drogą zarejestrowanym, ale nie opowiadaj o tym proszę na prawo i lewo... Zmieniłam się. Wywęszyłam zgniliznę i tak to znalazłam… na skraju lasu. Ale z Windermere wszystko jest nie tak. Ono nieodpowiednie pachnie. Rośliny mają za wyraźny zapach, ludzie zbyt… nikły. Poza tym nie czuć niczego martwego: żadnych umierających roślin, żadnych martwych zwierząt. Dla nosa wilka to nie jest normalne, a zmieniam się w wilka od dziesięciu lat. I uważam, że to było stare jelito, ponieważ wywęszyłam coś jeszcze. Zapach ciała, który zanikał z każdą chwilą. Nie musisz mi wierzyć – dodała zaraz, wzruszając lekko ramionami. – Zastanawiałam się tylko, czy nie słyszałeś o czymś takim. O czymś, co mogłoby sprawić, że ciało postarzało się lub znikło. Albo czy nie zauważyłeś czegoś dziwnego. Znajomy auror ostrzegał mnie w nocy, że dzieje się tu coś niedobrego i to nie tylko nieumarli. A jelito powinno chyba właśnie trafić do Ministerstwa. Swoją drogą… dziś nawet nie jest trzynasty albo szósty. Może coś się rozprzestrzenia?
Przystanęła, widząc stos na środku placu czy raczej pozostałości po stosie: dużo popiołów. Przez chwilę nie rozumiała, co widzi – nie znała miejscowej legendy, nie wiedziała, że na pamiątkę palą tutaj kukłę każdego roku, dla niej wyglądało to jak resztka po wielkim ognisku i nie zwróciła większej uwagi na rozmowę za plecami Prewetta (chociaż sama umilkła, ledwo kobiety znalazły się w zasięgu wzroku). Za to gdy mężczyzna wskazał jej bransoletkę, przykucnęła i sięgnęła po nią, chociaż sama nie była pewna, dlaczego właściwie to robi – przecież to nie miało niczego wspólnego z Owenem Bagshotem.

!widmowidzwindermere


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#7
22.04.2024, 00:24  ✶  
Stos nie był tak duży, jak mogłoby się wydawać, że powinien być a jednak był wystarczający, by umieścić na nim bladą ze strachu kobietę. Miała posiniaczoną twarz. Zaschniętą krew w kącikach ust i na rękach. Ale pozostawała przytomna, boleśnie świadoma zbierającego się tłumu żądających jej krwi ludzi. Wodziła po nich wzrokiem jak zwierzę złapane we wnyki aż wreszcie dostrzegła siedzącego na koniu biskupa Carlisle.
Mężczyzna był dość wysoki, postawny, dobiegający już pięćdziesiątego roku życia. Na tle całej reszty świetlisty, o twarzy poważnej, naznaczonej determinacją i przekonaniem, że robi to, co należy zrobić.
- Triono, ostatnia wiedźmo z Puszczy Inglewood, mocą nadaną mi przez Boga i kościół skazuję cię na śmierć przez spalenie na stosie – mówi. Głos ma donośny, podobnie głośny jest ryk uszczęśliwionego tłumu, ale ty słyszysz tylko zdławiony szept Triony: nie jestem wiedźmą, nigdy nie byłam wiedźmą, nigdy nie parałam się czarami… - Pater noster, qui es in caelis, sanctificetur nomen tuum, adveniat regnum tuum – zaczyna modlitwę, gdy wyznaczony do tego celu kat podpala stos.
Świnkowa panienka
I’m sorry I said you cheated…even though you DID cheat!
Ślicznie ubrana dziewczyna o nieskazitelnym upięciu jasnych włosów i zadartym nosku. 169cm || przeciętna budowa ciała || bardzo jasne włosy || ciemnoniebieskie oczy

Peppa Potter
#8
22.04.2024, 09:31  ✶  

Pomimo nieprzyjemnego początku odpoczynku, reszta dnia upłynęła milutko. Peppa poleżała troszkę na plaży (w cieniu). Do wody nawet stopy nie wsadziła, zważając na przestrogę niemiłego człowieka. Który na szczęście zniknął i nie pojawił się ponownie. Dostał zapewne inny domek. W godzinach południowych Peppa wyruszyła na obiad, a resztę wieczora postanowiła leniuchować w domku, przeglądając "Czarownicę". Podobała jej się cisza ogarniająca cały ośrodek. Szkoda, że na drugi dzień rodzice wrócą, ale i tak największą radością Peppy był brak James'a.

Niestety drugi dzień rozpoczął się jeszcze gorzej, niż pierwszy.

Ledwo wyszła na poranny spacer, została zgarnięta przez przypadkowego człowieka. Musiała za nim iść, a po drodze zgarnięta została jeszcze jedna dziewczyna. Zaciągnął ich do dwójki nieznanych Peppie czarodziejów i kazał pomóc w poszukiwaniu Owena Bagshota. Od razu chciała oponować, ale wycieczka do pobliskiego miasta trochę kusiła.

Brenna i Basilius wyszli na prowadzenie. Peppa od razu zaklasyfikowała ich jako osoby, które autentycznie chcą rozwiązać zagadkę Bagshota i mają odpowiednie do tego umiejętności. Ją natomiast zainteresowały bardziej sklepy z pamiątkami. Uznawała je za kiczowate, ale oglądanie wystaw jest o wiele ciekawsze niż szukanie jakiegoś faceta.

Wzdrygnęła się słysząc głos małej dziewczynki. Palenie wiedźm? Skąd ta mała wzięła tak głupi pomysł. Peppa spiorunowała ją wzrokiem. A potem grzecznie kontynuowała podróż za Brenną i Basiliusem. Nie była od nich daleko, jednak z ich rozmowy docierały do niej tylko strzępy szeptów. Trochę się tym interesowała, trochę nie, ale skoro komunikowali się tak skrycie, to może panna Potter nie powinna wściubiać w to swojego zadartego noska.

Westchnęła, rozglądając się po placu. Kupa popiołu, śmieci, sprzątacze. Spojrzała na Penny. Dziewczyna zdawała się być równie zainteresowana tą sprawą co ona. Może chociaż uda im się rozerwać jakąś miłą pogawędką.

— Rozumiem, że ciebie też wciągnięto tutaj przypadkiem? — Zagadała. — Jestem Penelope Potter.

Podała swoją bladą dłoń do uścisku. Na jej twarzyczce widniał przyjazny uśmiech, chociaż cała reszta jej prezencji jasno sygnalizowała, że Penny ma przed sobą panienkę o wysokim mniemaniu. Idealnie ułożone włosy okryte kapeluszem, perfekcyjnie skrojona marynarska sukienka i błyszczące czystością pantofelki. Tak wyglądały raczej panie spacerujące po nadmorskiej promenadzie niż miłośnicy lasów i jezior.



!4klątwawindermere
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#9
22.04.2024, 09:31  ✶  
Do twoich uszu dolatuje rozmowa dwóch mężczyzn.
- Wyobrażasz sobie, że kilka dni temu ktoś próbował włamać się do biskupiej krypty? Jakiś kretyn musiał naczytać się bredni o tym, że są tam ukryte nie wiadomo jakie skarby.
- A to na pewno było włamanie? Przecież nikogo nie złapano.
- Ojciec Welby podejrzewa włamanie. Podobno zanim do niego doszło, przyszedł do niego jakiś historyk, który prosił o możliwość obejrzenia biskupiej krypty. Welby ponoć strasznie się zdenerwował. Uznał to za próbę świętokradztwa czy coś takiego…
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#10
22.04.2024, 10:46  ✶  

Powinna była wrócić do Londynu. Powinna była postarać się wyjaśnić wszystko z Terrym. Pogodzić się z przyjacielem. Tyle tylko, że Penelope Anne Weasley od zawsze miała problem z tym, aby zająć się tym czym powinna. Zwłaszcza, kiedy wiązało się to z przyznaniem się do winy oraz wypowiedzeniem tego jednego, magicznego słowa – przepraszam. Dlatego też, jak na uparciucha przystało, zamierzała spędzić w ośrodku dokładnie tyle dni, za ile wcześniej zapłacili.

I dobrze się przy tym bawić.

Nie odstraszyły jej plotki. Nie zniechęciły też wydarzenia, które miały miejsce w ciągu… ostatnich godzin? W przeciwieństwie do innych osób, przede wszystkim mugoli, nie zamierzała się stąd wynosić. Nie zamierzała dać się łatwo przestraszyć. Może z tego względu, że gdzieś tam w środku, dużo bardziej bała się powrotu do miasta i Zaczarowanych Różności? Nie była jednak skłonna przyznać się do tego nawet przed samą sobą.

Tym też sposobem w towarzystwie trzech, zupełnie obcych osób, przyszło jej się udać do Carlisle. Mieli się tutaj rozejrzeć. Poszukać informacji. Spróbować znaleźć jakiegoś… Owena Bagshota? Wydawało jej się, że tak miał na imię, choć nie dałaby sobie za to odciąć ręki. Nieszczególnie orientowała się we wszystkim tym, co miało tutaj miejsce. A już na pewno nie miała dotąd okazji usłyszeć o tym, że w okolicy Windermere widziano nieumarłych.

Idąc kilka kroków za Brenną i Basiliusem, tuż obok młodej dziewczyny – jak ona w ogóle miała na imię, czy zdążyła się już przedstawić? – rozglądała się po okolicy z pewnym zainteresowaniem. Wiedziała o okolicy tyle, ile udało jej się dowiedzieć przed wyjazdem oraz już na miejscu. Relatywnie niewiele, ale planowała to nadrobić. A przynajmniej tak było wcześniej. Zanim wszystko potoczyło się w nie taki sposób.

Słysząc pytanie idącej tuż obok dziewczyny, oderwała spojrzenie od witryny jednego z kilku, mijanych sklepów.

- Można tak powiedzieć. – przytaknęła, zwracając się do Peppy. Nie miała jakiś takich większych chęci na zwierzenia, tłumaczenia się ze wszystkiego. – Penelope Weasley. Wygląda na to, że dzielimy to samo imię. Możesz mi mówić Penny. – przedstawiła się. Przez chwilę zastanawiała się nad tym, żeby wyciągnąć w jej kierunku rękę, cokolwiek, ale wtedy jej uwagę przyciągnęły resztki sporych rozmiarów… ogniska? Zauważyła również bransoletkę oraz sięgającą po nią Brennę. Widać kobieta znalazła coś wartego uwagi.

Zaraz jednak oderwała od niej spojrzenie, również słysząc pytanie, które jakieś dziecko zadało swojej matce. Spalili wiedźmę? To było interesujące, a w dodatku zdawało się tematycznie pasować do tych wszystkich słomianych figurek przedstawiających wiedźmę. Albo może laleczek? Zwał jak zwał. Semantyka. Kto by się przejmował takimi bzdurami?

- Wygląda, że mają tutaj dość… specyficzne tradycje. – ponownie, po cichu zwróciła się do Peppy, zauważając że najwyraźniej z jakiś względów spalono tutaj kukłę czarownicy. Palono ją każdego roku? Niby minęło już tyle lat, a tej głupoty nie wypleniono po dzień dzisiejszy.

!3klątwawindermere
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (4188), Pan Losu (679), Norvel Twonk (1335), Peppa Potter (2235), Penny Weasley (2443), Basilius Prewett (2352)


Strony (4): 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa