• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
12/07/72 | Prawa Czasu | Doppelganger

12/07/72 | Prawa Czasu | Doppelganger
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#1
07.05.2024, 18:31  ✶  
12 lipca 1972
Prawa Czasu

Królestwo, w którym wyleguje się Peregrinus Trelawney nie należy do niego, choć rozłożony beztrosko w poprzek sofy dla gości Dolohova zdecydowanie sprawia wrażenie, jakby był u siebie. Blask letniego poranka sączący się przez wysokie okno za nim, częściowo przysłonięte ciężką kotarą, rozpogadza wnętrze przygaszone zabudową z ciemnego drewna. W Prawach Czasu nie zaczął się jeszcze oficjalnie dzień pracy, więc kapkę swobody oferowaną przez nieobecność szefa wróżbita wykorzystuje na pozór bezproduktywnie: jak znudzony podrostek puszcza na ścianę zajączki przy pomocy stalówki obracanego w rękach pióra. Ostrożnie — żeby przypadkiem atrament nie skapnął na beżową koszulę ani — co gorsza — skórzane obicie sofy.
Mężczyzna wzrok ma nieobecny, myślami krąży wokół tego, czego nie zobaczy się po wkroczeniu do tej eleganckiej recepcji. Na lewo od reprezentacyjnego biurka, za którym Peregrinus siedzi na co dzień i wita petentów — tym, nad którym teraz wije się siwa niteczka dymu z pozostawionego w popielniczce papierosa — kryje się wnęka. W owym osłoniętym przed wścibskim wzrokiem gości kąciku mieści się jego miniaturowa pracownia. Trzeba przyznać, że być może nadużyciem jest zastosowanie tego słowa wobec sześciu metrów kwadratowych, których sporą część zajmuje wielki sekretarzyk z mnóstwem szufladek. Choć mebel niewątpliwie słusznych rozmiarów, to przestrzeni roboczej Trelawneyowi zawsze mało. Tego dnia na blacie gości tarot rozłożony w wariację krzyża celtyckiego, przerysowany już do dziennika, gdzie rozkład starannie opatrzony jest kilkoma komentarzami. Cały ranek Peregrin krąży wokół niego. Marszczy brwi, puszczając kącikiem ust dym, czasem skrobnie jakąś uwagę, zaraz wraca do głównego pomieszczenia. Snuje się, kopci, puszcza zajączki, znów kopci.
Czy coś jeszcze z tego rozkładu wyciągnie?
Być może udałoby się poznać odpowiedź na to pytanie, gdyby za kotarą oddzielającą go od przedsionka kamienicy nie trzasnęły drzwi. Peregrinus wstał gwałtownie jak wytrącony z transu. Drewniany parkiet stęknął cicho pod jego stopami, gdy w kilku susach dopadł biurka ustawionego czołem do wejścia. Zebrał z niego filiżankę po kawie oraz talerz z resztkami śniadania i czmychnął do pracowni. Zsunął tarota na kupkę, naprędce robiąc na sekretarzyku skrawek wolnego miejsca na naczynia. Jedna z kart sfrunęła w całym tym pośpiechu na podłogę.
Trelawney zebrał ją, wracając do pomieszczenia dla gości, lecz nie zerknąwszy nawet na wizerunek karty, wcisnął ją do kieszeni spodni. Była to Wieża.
— Witam w Prawach Czasu — powitał uprzejmie czarodzieja, który wyłonił się zza kotary. Mówił ze zwykłą sobie rezerwą, w jego zachowaniu nie było śladu ożywienia sprzed chwili. — Czy był pan umówiony?


źródło?
objawiono mi to we śnie
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#2
07.05.2024, 19:14  ✶  
Ułożenie gwiazd nad sceną, w której przychodziłeś na świat, obdarzyło cię rzadko spotykaną umiejętnością. Byłeś Widzącym - jednym z tych, którzy mimowolnie dostrzegali więcej, nigdy jednak nawet mimo ewentualnych prób, nie udało ci się wykorzystać tego do stania się kimś więcej niż Jasnowidzem. Spoglądanie na świat nawet twoimi oczyma miało swoje limity, a ty byłeś ich całkowicie świadomy - żyłeś z nimi nie od wczoraj - dlaczego więc kiedy ten konkretnie mężczyzna przekroczył próg Praw Czasu, przez moment byłeś całkowicie pewien, że widziałeś jego aurę? Czarna smuga unosząca się nad jego głową, niczym mgła wisząca nad szczytami gór - przez moment tak wyraźna, ale wystarczyła sekunda, jedno mrugnięcie i wszystko prysło - widziałeś tylko postać, którą skojarzyłeś z pierwszym wpisem na dzisiejszy dzień, jaki znajdował się w opasłym terminarzu organizującym czas twojego Mistrza. Thoran Yaxley. Płatność z góry. Z jakiegoś powodu długo przed czasem, co już samo w sobie wybijało z rytmu, ale kiedy człowiek jest na tyle uważny co ty, dosyć szybko zauważa inne, pozornie nieistotne detale. Coś było z jego oczyma, powieka mu drgała. Usta miał tak spierzchnięte, że każdy wolałby zobaczyć, że je co jakiś czas w komiczny sposób oblizuje, niżeli wyobrażać sobie, z jakim uczuciem musi się wiązać ich aktualny stan. Zażył zapewne jakieś trucizny odurzające, nie czułeś od niego bowiem alkoholu, ale tak czy siak - to nie był człowiek, którego można było wpuścić do gabinetu Dolohova, nawet gdyby odczekał swoje na kanapie w poczekalni.

Yaxley pokręcił głową, chociaż w istocie - tak, był umówiony. To nie ulegało twojej wątpliwości, bo z jakiegoś powodu roztrzepana czupryna łowcy utkwiła w twojej pamięci tak wyraźnie, jakby ktoś dopiero co wyrysował to wspomnienie i cię nim nakarmił. Wypadało go stąd wyprosić - on jednak mimo dotychczasowej ciszy, odezwał się nagle, przerywając ci cokolwiek chciałeś powiedzieć.

- Taaak, z twoją pokurwiałą matką, HA - powiedział dziko, wyciągając z kieszeni płaszcza swoją różdżkę. - IMMOBILUS! - Krzyknął, celując prosto w twoje nogi.

Rzut Z 1d100 - 36
Slaby sukces...

Interwencja Mistrza Gry w związku z wydarzeniem Doppelganger.


there is mystery unfolding
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#3
09.05.2024, 13:43  ✶  
Cała atmosfera, jaką wprowadził ze sobą Yaxley, osobliwe widmo czarnej aury — wszystko to podpowiedziało Peregrinusowi, że być może przy tym gościu lepiej nie siadać zwyczajowo za biurkiem ani nie schylać się do szuflady po żadne druczki. Pozostał czujny, upewnił się, że różdżka leżąca na blacie jest w zasięgu jego ręki.
No tak, ćpuna mi tu rano brakowało — przemknęło mu przez myśl, gdy zauważył usta mężczyzny.
Ćpuna i Yaxleya. Połączenie tych dwóch nie wróżyło mu wcale dobrze. Nie szukał zwady z nikim, ale zwada z kimś, kto we krwi miał polowanie, nie uśmiechała mu się już zupełnie. Nie ulegało wątpliwości, kto w tej potyczce byłby myśliwym, a kto zwierzyną.
Tego klienta należało bezsprzecznie wyprosić. Gdy Thoran pokręcił głową w odpowiedzi na pytanie, Trelawney nie potrzebował żadnych więcej pretekstów, aby to zrobić. Oczywiście, że Thoran Yaxley był umówiony. Peregrina upewniło o tym dodatkowo przelotne zerknięcie w terminarz rozłożony na biurku. Po co więc gość kłamał?
Nim jednak zdążył wypowiedzieć pierwsze słowo czy otworzyć trzecie oko, aby przejrzeć zamiary Yaxleya, mężczyzna krzyknął. Peregrinus nie zaprzątnął sobie nawet głowy tym, co właściwie krzyknął. Miał już w ręce różdżkę, którą zamachnął, celując w różdżkę Thorana, aby wytracić mu ją z ręki czarem rozbrajającym.

Translokacja:
Rzut Z 1d100 - 35
Akcja nieudana


źródło?
objawiono mi to we śnie
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#4
10.05.2024, 20:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.05.2024, 20:29 przez Eutierria.)  
Niepotrzebna, ale nadająca ten sytuacji głębszej grozy inkantacja zaklęcia unieruchamiającego poniosła się po Prawach Czasu. Donośny głos Yaxleya poniósł się echem po pomieszczeniach, a ty spróbowałeś zatrzymać to tym, co potrafiłeś najlepiej. Niestety mężczyzna miał nad tobą dużą przewagę. Zaskoczył cię, był też o wiele bardziej wysportowany, więc nawet mimo gwałtownie szybkiej jak na ciebie reakcji i jego absurdalnej zapowiedzi, że przyszedł tutaj coś nabroić... przegrałeś tę bitwę. Twoje zaklęcie, rzucone z opóźnieniem o sekundę, nawet nie zadziałało - różdżka zadrżała ci w dłoni, a nogi złączyły się gwałtownie, doprowadzając do twojego upadku. Nie mogłeś nimi poruszyć, żeby wstać. Mężczyzna mógłby z łatwością kopnąć cię teraz w twarz, ale nie zrobił tego. Najwyraźniej nie chciał cię zabić, tylko nastraszyć.

- Zaraz będziesz żarł ślimaki, Trelawney! - Wrzasnął, rzucając kolejne zaklęcie. Z jego kieszeni wypadł sznur, który podążył w twoim kierunku. Czyżby... chciał cię związać?

Rzut Z 1d100 - 61
Sukces!


there is mystery unfolding
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#5
13.05.2024, 12:29  ✶  
Gdy zaklęcie uderzyło w Peregrina, powalając go na podłogę, czarodziej wydał z siebie krótki okrzyk, któremu zawtórowało łupnięcie bezwładnego ciała amortyzowanego jedynie łokciem. Nie miał czasu zastanawiać się, co jeszcze obił i czy będzie bolało następnych kilka dni. Podniósł się rękami do pozycji półleżącej, kurczowo ściskając różdżkę, tylko po to, aby zobaczyć nad sobą nietkniętego Thorana mającego się wyśmienicie.
— Czego tu szukasz, Yaxley? — wycedził.
Widząc podążający w jego stronę sznur, mocno już zestresowany całą sytuacją Trelawney zebrał się w sobie i — nie myśląc wiele — ponownie machnął różdżką, starając się zaklęciem odepchnąć sznur jak najdalej od siebie. Działał bez planu, doraźnie. Wiedział, że nawet jeśli uda się odepchnąć linę, ta zapewne wróci za chwilę, a on przez sparaliżowane nogi nie będzie w stanie uciec. Starał się jednak kupić sobie trochę czasu.
Pokrzepiało go, że prawdopodobnie nie jest w kamienicy sam i są szanse, że odgłosy szamotaniny przebiją się piętro lub dwa wyżej. Oraz fakt, że Thoran zdawał się próbować go jedynie zneutralizować, nie zabić.

To translokacja raz jeszcze:
Rzut Z 1d100 - 90
Sukces!


źródło?
objawiono mi to we śnie
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#6
13.05.2024, 13:08  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.05.2024, 13:08 przez Eutierria.)  
Chociaż Yaxley wygrał tę wymianę zaklęć, wcale nie wyglądał na zadowolonego z siebie. W jego oczach dostrzegałeś wciąż pustkę, chociaż rzucił do ciebie wesoło:

- Już się o to pytałeś, o ty genialny wróżbito, odpowiedź wciąż brzmi tak samo - twojej matki.

Nie chciał powiedzieć ci niczego więcej, przybrał minę, jakby chciał zadrwić z ciebie i twoich umiejętności, ale... coś ci w nim nie pasowało. Ta drwina była ubrana w atmosferę... trochę jakby uśmiech nie sięgał mu oczu. To były tylko miny. To była tylko skrzętnie dobrana intonacja, ale... nic więcej, nie widziałeś za tym rzeczywistych emocji. Byłeś zbyt spostrzegawczy, żeby nabrać się na jego maskę. Kimkolwiek był, albo czymkolwiek był Thoran, nie budował w tobie wrażenia kogoś podejmującego świadome, przemyślane działania, a osoby przyjmującej jakąś rolę. Robił to bardzo dobrze - problemem nie było to, że skusił gdzieś po drodze, problemem było to, że twoje oczy dostrzegały więcej, niż by tego chciał.

Nie skomentował tego, że udało ci się powstrzymać jego zaklęcie - zamiast się z tobą kłócić, spróbował zakląć sznur i związać cię jeszcze raz.

Rzut Z 1d100 - 37
Slaby sukces...


there is mystery unfolding
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#7
13.05.2024, 14:02  ✶  
Widział, że nic nie ugra ani w żaden sposób się z nim nie dogada. Mimo że mówili do siebie, a dzieliło ich kilka kroków, to nie miał z tym człowiekiem żadnego kontaktu. Każda jednak chwila, którą Yaxley spędzał na ględzeniu, nie była chwilą spędzoną na czarowaniu. To mu wystarczyło.
Początkowe myśli o tym, że Thoran może być w narkotycznym transie, zaczęły coraz śmielej ustępować miejsca bardziej poważnym scenariuszom. Opętanie? Coś tu nie pasowało. Nie wydawał się zwykłym szaleńcem, był zbyt nieludzki. Przypominając sobie kpiny o umawianiu się z jego pokurwiałą matką, nie mógł odeprzeć skojarzenia z Irytkiem. Thoran był jak magiczny byt ubrany w człowieka, stworzony, żeby wróżbitę wkurwić tego ranka. Bo to właśnie czuł Peregrinus: pod powierzchowną warstwą strachu o to, czy nie skończy zaszlachtowany na podłodze w pracy, kipiał irytacją.
Korzystając z chwili wytchnienia po udanym odbiciu sznura, Peregrin zaparł się o ziemię rękami, starając się odczołgać od Thorana. Bardziej w wyrazie rozpaczliwego odruchu niż realnej próby ratunku. Na jego szczęście parkiet w Prawach Czasu był w miarę czysty, więc nie wyjdzie z potyczki uwłaczająco umorusany. Już i tak czuł się upokorzony.
W odpowiedzi na zaklęcie intruza, spróbował rozproszyć magię wokół sznura, jeszcze zanim ten ponownie pomknął ku niemu, aby nie wystawiać swoich refleksów na próbę trafienia ruchomego celu.

Rozproszenie:
Rzut O 1d100 - 45
Akcja nieudana


źródło?
objawiono mi to we śnie
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#8
14.05.2024, 19:00  ✶  
Jakie to uczucie przegrać, Peregrinusie? Nawet mimo tego, że Yaxley rzucił wyjątkowo kiepskie jak na jego pewność siebie zaklęcie, ty nie zdołałeś uratować się od sunącego w twoim kierunku sznura. Skutecznie unieruchomił twoje dłonie na tyle, abyś nie mógł powstrzymać Yaxleya przed wtargnięciem do gabinetu i siłowego sforsowania szuflady po prawej stronie biurka Dolohova. Grzebał w nim jednak długo, a jego czar nie należał do tych najbardziej udanych - mimo tego, że w pierwszej chwili zapowiadało się na jego zwycięstwo, tobie udało się oswobodzić na tyle, aby złapać za różdżkę i ostatecznie rozerwać niedbałe więzy. Widząc to mężczyzna odrobinę spanikował - spróbował teleportować się, ale nim to zrobił, dla pewności wybiegł na korytarz, a trzymane przez niego koperty posypały się na podłogę. Zgubił większość z nich, bo wraz ze świstem deportacji, wokół rozległ się głośny dźwięk i twoje loki rozwiał podmuch gorącego powietrza - część z nieupuszczonych listów porwała się na strzępy.

Zostałeś tutaj sam. Cholernie bolały cię nadgarstki i musiałeś mierzyć się z tym, że jakiemuś przypadkowemu dziedzicowi czystokrwistego rodu przyszło obrabować twojego szefa z jakiejś wiedzy. No bo co znajdowało się w tej cholernej szufladzie...? Tylko notatki z jego snów i garść kamieni szlachetnych, których Thoran nawet nie próbował ze sobą zabrać.

Przez niezaliczenie minimalnego progu zdawalności, nie mogłam zinterpretować twojego rzutu jako udanego, mimo tego, że biorąc pod uwagę sam wynik na oczkach kości udało ci się Thorana przerzucić. Mając na uwadze wysoki rzut we wcześniejszym poście, zmodyfikowałam zakończenie na mocy danej mi przez samą siebie - Thoran gubi większość listów podczas nieco panicznej próby ucieczki.


there is mystery unfolding
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#9
14.05.2024, 22:49  ✶  
Spętany Peregrin bezsilnie patrzył za Thoranem, gdy ten sforsował gabinet Dolohova. Widok opróżnianej szuflady spotęgował jedynie jego wysiłki nakierowane na szamotanie się z więzami, które — całe szczęście — nie były aż tak ciasne, jak mogłyby być, i w końcu puściły. Trelawney natychmiast wstał, rozprostowując boleśnie nogi wciąż mrowiące po zaklęciu paraliżującym. Jeszcze nim w pełni doszedł do siebie, ruszył nieco pokracznie za intruzem.
Rychło w czas, aby uderzył go świst towarzyszący deportacji.
— Szlag — wypluł wściekle, zaciskając pięści. Nie było już niczego, co mógłby zrobić. Thoran rozprysnął się w powietrzu i był Merlin wie jak daleko.
Peregrinus dał sobie chwilę na rozmasowanie nadgarstków, po czym ukląkł z głębokim zrezygnowanym westchnieniem, aby pozbierać to, co wypadło Yaxleyowi. Zaniósł ocalone papiery z powrotem do gabinetu Vasilija, a wychodząc, na dłuższą chwilę przystanął w progu. Chciał upewnić się, że to, czego szczątki zebrał przed chwilą, było jedynymi poniesionymi stratami.
— Szlag.
Nie było wyjścia — trzeba było o tym powiedzieć szefowi. Przecież nie ukryje tego i to… nie jego wina? Na litość, nie był w końcu zatrudniony na stróża. Gorzki posmak upokorzenia pozostawał jednak na języku i wcale nie podobało się wróżbicie, że trzeba będzie się do tego wszystkiego przyznać.
Wyszedłszy na korytarz, zamaszyście machnął różdżką, aby zamknąć zaklęciem drzwi kamienicy dla osób trzecich. Zaklęciem nieproporcjonalnie mocnym, bo drzwi zadrżały aż od niego w zawiasach, gdy się po nich rozeszło. Ot, na taki tylko upust złości sobie pozwolił Trelawney, tłamsząc całą resztę emocji.
Wspiął się na piętro na nogach wciąż nieco zdrętwiałych od efektów zaklęcia, podpierając się poręczy rękoma nadwyrężonymi od szamotaniny. U szczytu schodów wziął kilka głębokich oddechów na stłumienie wzburzenia, strzepał kurz z ubrania, poprawił koszulę wpuszczoną w spodnie i zawołał:
— Vakel?! — Rozejrzał się dookoła, czekając tego, z którego pokoju wyłoni się wróżbita. — To dość… pilne!


źródło?
objawiono mi to we śnie
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#10
16.05.2024, 08:28  ✶  
Dolohov leżał w swoim łóżku. Bardzo chciałby, żebym mogła napisać - Dolohov spał w swoim łóżku, ale byłoby to paskudnym kłamstwem. Nie spał od godziny 3:33. Wiedział to dokładnie, bo po obudzeniu się spojrzał na wiszący na ścianie zegarek, a później próbował zasnąć, niestety bezskutecznie. Ta 3:33 strasznie go męczyła - kolejny nic nieznaczący przypadek, czy znak przekazany mu przez... Sam już nie wiedział co. Czasami miał wrażenie, że doszukiwał się tych znaków, w czymkolwiek co widział, z czystego przyzwyczajenia do bycia uważnym. Inni ludzie pewnie też budzili się czasami o 3:33, a później leżeli w niemal bezruchu do rana, z rozpaczą obserwując, jak pomieszczenie staje się coraz jaśniejsze, zwiastując kolejny z rzędu dzień pracy zniszczony przez głębokie zmęczenie.

...prawda?

Nie, nawet przez moment nie potrafił wmówić sobie, że to prawda. Wszechświat się na niego kurwa uwziął. To było niemożliwe, żeby mieć aż tak złą passę mimo tak usilnych starań do uczynienia swojego życia jakkolwiek znośnym.

Usłyszał trzask zamykanych drzwi. Ktoś jeszcze miał zły dzień? Na tyle zły, aby jego frustracja poniosła się po ścianach budynku wprost do sypialni jego szefa? Westchnął, z trudem podnosząc się z łóżka, żeby sięgnąć po satynowy szlafrok i założyć go na siebie. Już i tak przyszedł na to czas. Normalnie poszedłby teraz odświeżyć się i ubrać, ale usłyszał kroki na klatce schodowej i trochę zwątpił. Podobnie jak w przypadku „ataku na Annaleigh”, w ogóle nie przejął się hałasem, bo nie dopuszczał do siebie sytuacji, w której by czegoś nie przewidział. Zobaczywszy Peregrina - zwątpił.

- Tak? - Rzucił do niego z jadalni, w której siedział właściwie tylko po to, żeby napić się wody i popatrzeć na nagłówki porannego wydania Proroka. Mimowolnie zmierzył go spojrzeniem, próbując doszukać się już w jego aparycji wstępnych odpowiedzi na pytanie, po co go tu niosło, bo sytuacja była dosyć nietypowa. Chciał skinąć głową na krzesło naprzeciwko siebie, ale w gruncie rzeczy może odwrotnie i skoro to pilne - powinien wstać?


with all due respect, which is none
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (925), Vakel Dolohov (3038), Peregrinus Trelawney (3912)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa