27.10.2022, 23:31 ✶
Za szczęściem nie rzucało się w pogoń? Nie do końca była przekonana do tej idei, ale może po prostu jeszcze do niej nie dojrzała – wszak nie tak dawno odrosła od ziemi, nauczona, że jeśli czegoś chce, to musi po to sięgnąć. Zasada generalnie sprawdzała się całkiem dobrze, poza pewnymi wyjątkami: chociażby nie dało się powiedzieć „nie” temu małżeństwu; tu tupnięcie nóżką bynajmniej nie pomagało i nawet najbardziej rzęsiste łzy nie były w stanie przekonać nestora rodu do zmiany zdania. Z czego doskonale zdawała sobie sprawę, więc nawet nie próbowała odstawiać tego rodzaju cyrku, wiedząc, iż ucierpi na tym jedynie jej własna godność.
Podjęte przez Fortinbrasa decyzje nie ulegały zmianie; ewentualnie Eunice jeszcze nie posiadła tajemnej wiedzy, jak wpłynąć na ojca, by ostatecznie sprawy ułożyły się po jej myśli.
- Interesująca perspektywa – stwierdziła po chwili, dochodząc do wniosku, że brzmi to… prosto. Nawet zbyt prosto, żeby mogło być prawdziwe, żeby faktycznie wystarczyło sięgnąć ręką i nabrać szczęścia tak o, niczym piasku z plaży. Cóż, może kiedyś się tego nauczy, teraz zaś… teraz widziała jedynie cień rzutujący na wszystkie plany, marzenia, jakie do tej pory snuła. Teraz zaś jawiły się jako zdeptane; trzeba było czasu. Żeby w końcu pojęła, iż w przypadku Perseusza nie kończyło się jedynie na słowach i pustych obietnicach, że w istocie otrzymywała swego rodzaju wolność. Ale to nie miało nastąpić ani jutro, ani nawet w tym miesiącu; teraz zaś miała jedynie nikłą nadzieję, iż rzeczywiście nie skłamał, iż faktycznie mogli się przyjaźnić. Niewielką iskierkę, mającą się przeobrazić w końcu płomyk, a płomyk w… no właśnie. - Niemniej nie sądzę, żeby to było tak proste, jak wynikałoby z twoich słów. – dodała z cichym westchnięciem.
Policzki kobiety jeszcze bardziej poczerwieniały – a może to kwestia ostatnich promieni zachodzącego słońca, barwiących świat na czerwono? Może to jedynie ułuda… Jedno było pewne: z jeszcze większą intensywnością wpatrywała się w pusty kielich, nie śmiąc teraz rzucić choćby najkrótszego spojrzenia na swego męża.
- Jeśli zechcesz – niemalże szepnęła – Do niczego nie przymuszam... – wymamrotała jeszcze ciszej.
Co ją w ogóle podkusiło, żeby poruszyć taki temat?!
Podjęte przez Fortinbrasa decyzje nie ulegały zmianie; ewentualnie Eunice jeszcze nie posiadła tajemnej wiedzy, jak wpłynąć na ojca, by ostatecznie sprawy ułożyły się po jej myśli.
- Interesująca perspektywa – stwierdziła po chwili, dochodząc do wniosku, że brzmi to… prosto. Nawet zbyt prosto, żeby mogło być prawdziwe, żeby faktycznie wystarczyło sięgnąć ręką i nabrać szczęścia tak o, niczym piasku z plaży. Cóż, może kiedyś się tego nauczy, teraz zaś… teraz widziała jedynie cień rzutujący na wszystkie plany, marzenia, jakie do tej pory snuła. Teraz zaś jawiły się jako zdeptane; trzeba było czasu. Żeby w końcu pojęła, iż w przypadku Perseusza nie kończyło się jedynie na słowach i pustych obietnicach, że w istocie otrzymywała swego rodzaju wolność. Ale to nie miało nastąpić ani jutro, ani nawet w tym miesiącu; teraz zaś miała jedynie nikłą nadzieję, iż rzeczywiście nie skłamał, iż faktycznie mogli się przyjaźnić. Niewielką iskierkę, mającą się przeobrazić w końcu płomyk, a płomyk w… no właśnie. - Niemniej nie sądzę, żeby to było tak proste, jak wynikałoby z twoich słów. – dodała z cichym westchnięciem.
Policzki kobiety jeszcze bardziej poczerwieniały – a może to kwestia ostatnich promieni zachodzącego słońca, barwiących świat na czerwono? Może to jedynie ułuda… Jedno było pewne: z jeszcze większą intensywnością wpatrywała się w pusty kielich, nie śmiąc teraz rzucić choćby najkrótszego spojrzenia na swego męża.
- Jeśli zechcesz – niemalże szepnęła – Do niczego nie przymuszam... – wymamrotała jeszcze ciszej.
Co ją w ogóle podkusiło, żeby poruszyć taki temat?!